farolwebad1

A+ A A-

O samochodach w samolocie

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Proszę Państwa, witam po urlopie i na początek sprawy - powiedzmy - natury „filozoficznej”. Tak się bowiem złożyło, że w samolocie ze współpasażerem rozmawialiśmy o samochodach. Dzisiaj większość ludzi jest zauroczona autami elektrycznymi, głównie ze względu na niski koszt ich eksploatacji. Nie da się bowiem ukryć, że w porównaniu do tankowania benzyny, ładowanie aut prądem wychodzi o wiele, wiele taniej. 

        Dzieje się tak dlatego, że do tego ładowania się wszyscy dokładamy, bo energia elektryczna nie ma tych podatków jakie płacimy lejąc benzynę czy olej napędowy do baku. Gdyby te podatki były, no to nie byłoby aż tak zielono... 

        Tymczasem główny producent aut elektrycznych i „sprawca całego zamieszania” firma Tesla i Ellon Musk świętowali właśnie osiągnięcie - no, powiedzmy, że prawie osiągnięcie - zakładanego celu produkcyjnego montowania 4,5 tys. aut tygodniowo. Cel wynosi 5 tys., ale firma zapewnia że jeszcze pod koniec przyszłego miesiąca uzyska rezultat 7 tys., co pozwoli na wypełnienie wszystkich zobowiązań z przedpłat. 

        Oznacza to również, że zmieniać się będzie musiała sieć elektryczna; jeżeli rozejrzymy się po naszym mieście to z pewnością zauważymy dlaczego... 

        Ale nie o tym rozmawiałem z moim współpasażerem samolotowej niedoli. (niestety nie latam klasą biznes). Otóż, chodziło o to, które auta więcej trują. 

        Jak już kilkakrotnie na tych łamach pisałem, samochody elektryczne są bardziej szkodliwe dla środowiska naturalnego niż samochody spalinowe, diesli nie wykluczając. 

        Aby to dostrzec musimy jedynie ściągnąć klapki jakie ekologiczna propaganda, zakłada nam oczy i popatrzeć na samochód przez pryzmat całego jego cyklu życia; od kiedy karoseria jest rudą żelaza a deska rozdzielcza złożem ropy naftowej aż do momentu kiedy spracowane na złomowisku jedzie do huty. 

        Kolejna rzecz polega na tym, że silnik spalinowy ma obecnie całkiem niezłe sprawności sięgające 40% energii czyli 40% spalanej ropy czy benzyny idzie w moc silnika. Tymczasem w samochodzie elektrycznym mamy do czynienia z całym łańcuchem pośredników energetycznych. 

        Aby powstał prąd najpierw trzeba ten ten olej czy gaz spalić, wyprodukować w turbinie, gdzie sprawność tego procesu wynosi maksymalnie do 60 proc.; następnie tę energię elektryczną przesłać z całkiem sporymi stratami (od 8 do 15 proc.) do miejsca, w którym włączamy nasze baterie samochodowe do ładowania, a następnie jeszcze energia ta jest stracona przez to, że sprawność ładowania nie jest stuprocentowe i wynosi od 60 do 90%. Jeśli to wszystko poskładamy do kupy i jeszcze uświadomimy sobie, że silnik elektryczny także nie jest stuprocentowo sprawny i mamy tutaj spadek, no to ten nasz super duper ekologiczny samochód okazuje się energetycznym wampirem do tego pożerającym nieopodatkowany, jak należy prąd. 

        Wracając zaś do pierwszej części mojego wywodu, trzeba sobie uzmysłowić sobie także, że większość emisji szkodliwych gazów do atmosfery powstaje w czasie produkcji samego auta, a nie w czasie jego jazdy po drodze; jest to oczywiste bo kopalnie rudy trują, szyby wydobywcze ropy naftowej także, a z tej ropy wytwarza się nie tylko benzynę ale ale wszystkie samochodowe plastiki. Do tego dodać trzeba przewożenie tych materiałów w tę i we w tę po całym świecie.

        Wniosek jest taki, że poczciwy stary diesel mercedes eksploatowany przez 30 lat jest superekologicznym pojazdem, którego, jak to się dziś modnie mówi, stopa emisji, jest – nie liczyłem tego, ale jestem gotów założyć - mniejsza od stopy emisji tesli, zwłaszcza jeśli jeszcze uwzględnimy fakt konieczności wymiany baterii po okresie 8 lat. Oczywiście, obrońcy samochodów elektrycznych wskażą od razu, że ta energia, o której tutaj mówimy nie musi być produkowana z paliw węglowodorowych; że może być pozyskiwana z wiatru, czy słońca, ale proszę mi nie zawracać głowy takimi bzdurami, bo nikt jeszcze nie okiełznał do celów globalnego przemysłu wiatru i nikt huty wiatrakami nie zasila. Pewnym rozwiązaniem mogłaby być energetyka nuklearna ale ta ma obecnie złą prasę i jest raczej w odwrocie (za wyjątkiem Chin). I to by było na tyle pourlopowych refleksji.

Wasz Sobiesław 

Zaloguj się by skomentować
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.