Doświadczyłem siły w przebaczaniu - Rozmowa z pasterzem Eskimosów bp. Wiesławem Krótkim
"Nie jest ważne dla nich, jaka jest droga, bo droga jest w życiu różna, ale ważne, że dotarłeś, jesteś na miejscu, jesteś cały, a reszta twojego doświadczenia to jest twoje życie, twoja mądrość."
Wiesław Krótki OMI, ur. 12 czerwca 1964 w Istebnej, jest biskupem diecezji Churchill-Zatoka Hudsona od 2013 roku.
Dzieciństwo spędził w Jaworzynce. W 1979 roku wstąpił do Niższego Seminarium Duchownego Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów w Markowicach. 7 września 1983 roku został przyjęty do nowicjatu tego zgromadzenia w Kodniu, a 8 września 1988 roku złożył pierwsze śluby zakonne. W latach 1985–1990 studiował w Wyższym Seminarium Duchownym Misjonarzy Oblatów w Obrze. 19 czerwca 1990 roku otrzymał święcenia kapłańskie.
W 1990 roku wyjechał na misję do Nunavutu w Kanadzie. Pracował duszpastersko wśród Eskimosów nad Zatoką Hudsona. Pełnił funkcję proboszcza parafii św. Stefana w Igloolik, jednej z najstarszych misji katolickich na tym terenie. Obsługiwał stamtąd pięć innych placówek duszpasterskich na Ziemi Baffina: Hall Beach, Sanerajak, Iqaluit, Pond Inlet, Nanisivik i Arctic Bay.
16 lutego 2013 roku papież Benedykt XVI mianował go ordynariuszem diecezji Churchill-Zatoka Hudsona. Sakrę biskupią przyjął 30 maja 2013 roku z rąk swojego poprzednika, bp. Reynalda Rouleau. (za Wikipedia)
Andrzej Kumor: Ojcze Biskupie, jak wygląda życie diecezji na Dalekiej Północy? Jak tam księża funkcjonują?
Biskup Wiesław Krótki: Życie diecezji polega w 90 procentach na zasadach życia ludzi, którzy się tam urodzili, Inuitów, dlatego że oni mają swój czas, oni mają swoje potrzeby, oni mają swoje wartości.
Człowiek przychodzący z innej części świata, z inną kulturą, wchodzi w ich kulturę, ale ciągnie za sobą ładunek swojego przeżycia, swojego doświadczenia i jest przekonany, że to, co on wie, jest dobre, właściwe i tak trzeba robić w życiu. Myśli, że tym wszystkim zbawi świat i każdego człowieka.
Ten rząd ma złoty róg... O Kresach, polityce wschodniej i pomocy dla potrzebujących - Rozmowa z księdzem Isakowiczem-Zaleskim
Andrzej Kumor: Proszę Księdza, może zaczniemy tak jak zwykle, od stosunków ze Wschodem, od Kresów. I tutaj żyją ludzie, którzy z tamtymi ziemiami są związani, więc zapytam, jak, według Księdza, miałyby te stosunki wyglądać w świetle dzisiejszych wydarzeń na Ukrainie, bo wydaje się, że ta Ukraina budowana jest w oparciu o ideologię nacjonalizmu banderowskiego? Czy można to w jakikolwiek sposób zmienić, a jeśli tak, to jakich mechanizmów politycznych Polska powinna używać na Kresach w zgodzie z polskim interesem?
Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że sytuacja na Ukrainie gwałtownie się zmienia, co chwila się pojawiają nowe wydarzenia, więc jest to bardzo dynamiczne i niestety, niepokojące. Dwa lata temu doszło do Majdanu, czyli do protestów społeczeństwa przeciwko ówczesnej władzy, która była władzą skorumpowaną całkowicie, niedbającą o interes obywateli. Doszło do bardzo tragicznych wydarzeń na Majdanie, zginęli ludzie, natomiast były wielkie nadzieje. No i niestety z przykrością trzeba powiedzieć, że wiele tych spraw nie tylko, że nie zostało zrealizowanych, ale idzie w odwrotnym kierunku.
Przede wszystkim Majdan był przeciwko oligarchom. Trzeba jasno wyjaśnić, kto to są oligarchowie. To są aferzyści gospodarczy, którzy dorobili się gigantycznych majątków – już nie milionów, a miliardów dolarów, którzy mają ogromne ambicje polityczne, no i którzy po prostu rządzą Ukrainą jak dawno temu królowie feudalni. Został obalony Janukowycz, natomiast w jego miejsce weszli inni.
Rok Miłosierdzia Bożego
Nadzwyczajny Rok Miłosierdzia zostanie zainaugurowany w Watykanie przez Ojca Świętego 8 grudnia, w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, a zakończy się 20 listopada 2016 r., w uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Znakiem rozpoczęcia Nadzwyczajnego Roku Miłosierdzia będzie otwarcie przez Franciszka Drzwi Świętych w Bazylice Świętego Piotra. Drzwi te były zamurowane po zakończeniu Roku Świętego Wielkiego Jubileuszu 2000. Ponownie odsłonięto je 17 listopada podczas obrzędu "potwierdzenia", któremu przewodniczył ks. kard. Angelo Comastri.
W Nadzwyczajnym Roku Miłosierdzia w Watykanie spodziewany jest jeszcze większy niż zwykle napływ pątników z całego świata, przybywających do Rzymu z pielgrzymką jubileuszową, którzy będą chcieli przejść przez Drzwi Święte Bazyliki Świętego Piotra.
Miejscami głównych obchodów Roku Świętego będą, obok Bazyliki Świętego Piotra, także trzy pozostałe papieskie świątynie Rzymu. Kościoły Jubileuszowe to: Bazylika Świętego Jana na Lateranie, Bazylika Matki Bożej Większej oraz Bazylika Świętego Pawła za Murami. Kościół w Roku Miłosierdzia ma w szczególny sposób przypominać Boga Ojca, który przyjmuje, przebacza i całkowicie zapomina popełniony grzech.
Odwaga i ufność Bogu - 200-lecie zakonu oblatów
Rozmowa z Prowincjałem Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej prowincji Wniebowzięcia w Kanadzie o. Marianem Gilem.
Andrzej Kumor: Proszę Ojca, dwieście lat obecności oblatów w Kanadzie to dłużej niż sama konfederacja kanadyjska trwa, dłużej niż państwo kanadyjskie...
Ojciec Marian Gil OMI: Nie jest to 200 lat oblatów w Kanadzie, jest to dwusetna rocznica powstania naszego zgromadzenia, misjonarzy oblatów, chociaż muszę powiedzieć, że pan Andrzej niedaleko jest prawdy, bo w 1841 r. oblaci przybyli do Kanady i w przyszłym roku to będzie, policzmy szybciuteńko, 175 lat obecności oblatów w Kanadzie, a 200 lat od powstania zgromadzenia zakonnego.
– Z czym bracia przyjechali na te puste, olbrzymie tereny, z jaką misją?
– 1841 rok, pięciu oblatów przybywa do Kanady. W jakich okolicznościach i dlaczego?
Otóż biskup Montrealu przybywa do Marsylii – dowiedział się, że jest tam taki biskup Eugeniusz, że ma zgromadzenie zakonne, niewielkie, ale pałają wielkim entuzjazmem i żarem ewangelicznym. I mu powiedzieli: jeżeli powiesz Eugeniuszowi, że potrzeba odważnych misjonarzy, że są ubodzy, że są potrzebujący, to na pewno cię wysłucha i pośle misjonarzy. I tak też się stało. Oblatów w tym czasie na świecie nie było wielu, to było młode zgromadzenie, które powstało – tak jak powiedziałem – w 1816 roku. Było w tym czasie około 40 ojców i 5 braci i z tej małej grupki Eugeniusz decyduje się posłać 5 misjonarzy do Kanady.
Droga do zniewolenia - Lech Dokowicz w kościele św. Kazimierza w Toronto
W poniedziałek, 26 października, po wieczornej Mszy św., w parafii św. Kazimierza odbyło się spotkanie ewangelizacyjne na temat "Walka duchowa w przestrzeni VI przykazania". Prowadził je Lech Dokowicz, wyjątkowy świadek wiary, który kiedyś w Niemczech współtworzył największe imprezy "techno-trans" i Love Parade, ale ostatecznie porzucił tę działalność, gdy odkrył związki tamtego środowiska z satanizmem i okultyzmem. Jest reżyserem filmów dokumentalnych o dziełach bożych we współczesnym świecie, takich jak "Egzorcyzmy Anneliese Michel", "Duch", "Ja jestem" czy "Ostatnie wezwanie". Prowadzi rekolekcje dla kapłanów i sióstr zakonnych, dla parafii i młodzieży. Ma pięcioro dzieci.
Na wstępie Lech Dokowicz nawiązał do objawień w Fatimie. Matka Boża pokazała wówczas dzieciom piekło i powiedziała, że najwięcej osób trafiło tam ze względu na łamanie szóstego przykazania.
W czasie spotkania p. Dokowicz starał się wyjaśnić, jaka jest obecnie taktyka działania złego ducha. Szkoda tylko, że wśród słuchaczy znalazło się niewiele młodzieży.
Jubileusz 100-lecia parafii Matki Bożej w Toronto
Parafia Matki Bożej (oficjalnie: pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny) w Toronto, przy zbiegu ulic Davenport Road i Gillespie Avenue, obchodzi w tym roku jubileusz 100-lecia swojego istnienia.
Uroczystości jubileuszowe będą miały miejsce już wkrótce, 8 listopada, o godzinie 2 po południu w świątyni.
Jest to pierwsza parafia w Toronto, której kościół był wybudowany przez polskich emigrantów. Parafia Matki Bożej powstała w 1915 roku z inicjatywy księdza Mariana Wachowiaka (sprawującego w tym czasie posługę duszpasterską w parafii św. Stanisława), który zorganizował pierwszy komitet parafialny i został jej pierwszym proboszczem.
Pierwszy biskup z Polskiej Prowincji Zmartwychwstańców
1 października 2015 roku odbyła się konsekracja Jego Ekscelencji Wiesława Śpiewaka na biskupa Hamilton na Bermudach, we wspomnienie św. Teresy od Dzieciątka Jezus, patronki tamtejszej katedry, w której odbyła się uroczystość. Był to niezwykle ważny historycznie moment, gdyż Wiesław Śpiewak jest pierwszym biskupem z Polskiej Prowincji Zmartwychwstańców.
Jego Ekscelencja Biskup ma 52 lata i pochodzi z parafii Zmartwychwstania Pańskiego na Woli Duchackiej w Krakowie. Ukończył filozofię w Instytucie Teologicznym Księży Misjonarzy w Krakowie, a następnie teologię na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Święcenia kapłańskie otrzymał w Krakowie 19 maja 1990 roku.
Wzywanie Królowej Aniołów w walce z duchami ciemności
Żyjemy w świecie, gdzie zło panoszy się coraz bardziej, wywołując w ludziach dobrej woli niechęć, lęk o przyszłość, poczucie zagrożenia, czasem poczucie bezsilności. Wielu z nas doświadczyło siły zła i tego jak ograniczone są ludzkie możliwości w zetknięciu z nim.
Dla Rycerza Maryi naturalną rzeczą jest wzywać Niepokalaną o pomoc w walce ze złem. Święty Duns Szkot prosił: Dozwól mi chwalić Cię Panno Przenajświętsza, daj mi moc przeciw nieprzyjaciołom Twoim. Św. Ludwik Grinion de Montfort pisze: "Maryjo, moja dobra Matko, poślij mi całą armię na pomoc, abym wzrastał w świętości i wielbił mojego Boga". "Maryjna Szkoła Cnót"
("Anioł posłaniec nadziei" o. Stanisław Kałdon OP str 211-212)
Jesteśmy wezwani do świadectwa wierności - rozmowa z prymasem Polski abp. Wojciechem Polakiem
Goniec: - Księże Prymasie, jak Ksiądz określiłby główne wyzwania polskiego Kościoła?
Ksiądz Prymas Wojciech Polak: - Myślę, że takim najważniejszym wyzwaniem polskiego Kościoła, które mieści się też w tym, co jest wyzwaniem Kościoła w ogóle, jest ewangelizacja, docieranie do ludzi różnego czasu, różnych pokoleń z Ewangelią Pana Jezusa. Dzisiaj, za Janem Pawłem II, nazywamy to nową ewangelizacją, ale tak, jak nam tłumaczył Jan Paweł II, Ewangelia jest wciąż ta sama, natomiast mamy ją dzisiaj głosić z nową gorliwością, nowymi środkami i dla nowych ludzi - takich, jakimi dzisiaj są. Papież Franciszek w Evangelii Gaudium nie używa już nawet słowa nowa ewangelizacja, mówi, że to jest to, co stanowi chleb powszedni Kościoła, czyli docieranie z Ewangelią, wychodzenie do ludzi, nie zamykanie się tylko we wspólnotach - otwarte drzwi wieczernika, przez które Kościół wychodzi do innych z Dobrą Nowiną.
I to jest - myślę - najważniejsze wyzwanie, przed którym stajemy na całym świecie, w Polsce również; żeby otwierać na Chrystusa ludzi każdego czasu i każdego miejsca. Powołaliśmy w Polsce zespół do spraw nowej ewangelizacji, są różne wspólnoty, szkoły nowej ewangelizacji, które właśnie w nowy sposób pragną głosić Pana Jezusa. Podam przykład: mieliśmy w Polsce trzy kongresy dotyczące ewangelizacji i to bardzo konkretnie ustawione; parafia, jako miejsce ewangelizowania ludzi, pokazanie całej nowej dynamiki parafii, czyli nie tylko miejsca, w którym się siedzi i czeka, że ludzie przyjdą, ale miejsca, z którego wychodzi się do innych i szuka tych, którzy o tej drodze już zapomnieli.
Ewangelizacja środowisk wiejskich - to jest wielkie zadanie. Polska na dużych obszarach to jest Polska, w której pomimo zmian kulturowych żyją ludzie na wsi.
Dzisiaj wieś jest bardzo zróżnicowana. To są - oczywiście - rdzenni mieszkańcy, którzy zawsze tam byli, ale są to dzisiaj bardzo często mieszkańcy z miast, którzy na wsi się budują. Docieranie do ludzi z Ewangelią, szukanie sposobu, żeby oni właśnie spotkali na swojej drodze Pana Jezusa. To jest podstawowe zadanie Kościoła. Ewangelizacja środowisk młodzieżowych, i to bardzo różnych, takich jak na przykład na Woodstocku. Od wielu już lat przecież Przystanek Jezus…
- W tym roku podobno nie pozwolono…
- Są tam, tylko nie ma już tego, że jest jakaś enklawa, do której "woodstokowicze" przychodzą lub nie - dzisiaj jest już inna dynamika, dzisiaj 800 ewangelizatorów, którzy w tym roku byli przygotowywani, idzie na woodstockowe pole, idą do tych ludzi, którzy nieraz przeżywają swą młodość w różnych poranieniach. To jest bardzo dobry fenomen - pokazywanie właśnie w taki sposób, że z Ewangelią idzie się do człowieka, który tak właśnie żyje.
Myślę, że to są najważniejsze dla nas wyzwania, to jest priorytetowe wyzwanie Kościoła.
- A spory ideologiczne wokół tzw. ideologii gender, wokół in vitro - czy Kościół nie powinien w tych sprawach, które niby są polityczne, ale tak naprawdę społeczne i moralne, mówić silniejszym głosem?
- Kościół zabrał tutaj bardzo konkretny głos, natomiast na pewno trzeba uważać, gdyż spory ideologiczne, światopoglądowe często są rownież na podłożu politycznym i często są wywoływane w bardzo konkretnych celach, chociażby w kontekście kampanii politycznych. Co innego jest oceniać i moralnie wskazywać w każdym czasie na konkretne zjawiska, co innego natomiast dobrze odczytywać intencje, rownież ukryte takich czy innych grup lub sił politycznych.
Krótko mówiąc: żeby nauka Kościoła nie była wykorzystywana tylko w tych gorących okresach przez jednych czy przez drugich. Kościół musi zawsze głosić całość orędzia ewangelicznego, obronę życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci człowieka.
Zarzuca się Kościołowi w Polsce, że dzisiaj mniej wypowiada się w kwestiach społecznych, dotyczących całego świata pracy, dotyczących kwestii zatrudnienia, dotyczących kwestii - z czym też społeczeństwo polskie się zmaga - stabilności życia gospodarczego, wrażliwości na ludzi, którym się - jest takie modne słowo - "nie powiodło". Myślę, że to jest pewna rzecz do nadrobienia. Dokument Konferencji Episkopatu Polski „W trosce o człowieka i dobro wspólne” ciągle domaga się przełożenia na konkretne działania społeczne, które należy podjąć. Był czas bardzo mocno odczuwanego bezrobocia. Wówczas niekiedy w listach biskupich ten temat się pojawiał, dzisiaj takim fenomenem społecznym jest fenomen emigracji ludzi młodych, poszukiwania pracy poza granicami Polski. Też ważne jest, żebyśmy w tych sprawach społecznych zabierali więcej głos.
- Zanim przejdziemy do emigracji chciałem zapytać, czy Kościół nie powinien jednak mocnym głosem wskazywać na te osoby z życia publicznego, które, zajmując stanowisko w takich sprawach jak in vitro czy aborcja, powodują zgorszenie? Czy tego rodzaju osoby nie powinny być wykluczane, czy nie powinno im się zakazywać przystępowania do Komunii św.?
- Jesteśmy teraz w klimacie sporu wobec pewnych oświadczeń, które zostały w ten sposób ujęte, ale myślę, że Kościół nie jest od wykluczania, Kościół nie jest od piętnowania, Kościół nie jest od wskazywania konkretnych osób; Kościół jest wspólnotą grzeszników i ja sam jako pierwszy mam nadzieję na miłosierdzie Boże i na przebaczenie grzechów od Boga. Nigdy nie uciekałbym się do tego, bym miał innych ludzi piętnować. To, co jest rolą Kościoła w tej rzeczywistości, to jest przypominanie zasad. Przypominanie zasad, przypominanie tego, co jest wartością, uczenie, edukowanie, wychowywanie społeczeństwa do tych wartości. To jest bardziej istotne i ważne. To jest to, o czym tak jasno nam też przypomina pierwszy list św. Piotra - że jesteśmy wezwani, by uzasadniać tę nadzieję, która w nas jest. Św. Piotr nie mówi, uzasadniajcie wasze przekonania moralne i starajcie się pokazywać ich wielkość, tylko nadzieję, która z tego płynie. Myślę, że to jest ten kierunek. Takie mamy zdanie. Byłbym bardzo ostrożny wobec jakiegokolwiek publicznego piętnowania kogokolwiek. Natomiast Kościół musi w każdej rzeczywistości przypominać zasady, do których także politycy czy osoby z pierwszych stron gazet muszą się stosować.
- Czy te zasady są niezmienne? Jesteśmy przed synodem, który będzie się wypowiadał w sprawach życia rodzinnego, w sprawach obyczajowych. Jak Kościół powinien odnosić się do tego, że w świecie te zasady są mało przestrzegane, liczba rozwodów jest bardzo wysoka i stale rośnie, że mamy do czynienia z tzw. małżeństwami homoseksualistów, że jest kwestia udzielania Komunii św. i sakramentów ludziom, którzy są w takich sytuacjach?
- Trzeba pamiętać, skąd płynie nauczanie Kościoła, bo często, kiedy czytamy w mediach na ten temat, odnoszę wrażenie, że mówi się, że są to pewne przekonania Kościoła hierarchicznego, na przykład biskupów, że to są przekonania, czy zasady, które Kościół określił i według których postępuje. Natomiast mało pokazuje się, że źródłem tych zasad i wierności wobec tych zasad jest przede wszystkim nauczanie Jezusa i Jego Ewangelia. Rolą biskupa nie jest tworzenie nowych zasad, tylko jest ukazywanie, jak być wiernym Ewangelii, to znaczy również biskup jest zobowiązany do wierności temu, co słyszy z Ewangelii. Oczywiście ma pan rację, że świat się zmienia, że zmieniają się modele życia ludzi, zmieniają się sytuacje, że można wyliczyć szereg problemów, kiedy ludzie od Ewangelii już dawno odeszli. Rolą Kościoła nie jest jednak to, aby w takim razie zmienić Ewangelię zgodnie z tym, jak żyją ludzie, tylko starać się ciągle pokazywać wzniosłość, wielkość Ewangelii, do której wszyscy mamy się nawracać. Oczywiście, troska duszpasterska - jaką ją nazywamy - czyli to, by pochylić się nad każdym człowiekiem, również tym błądzącym; nad człowiekiem, który przeżywa swoje życie w różnych trudnych dzisiejszych sytuacjach - jest rolą Kościoła. To jest to, o czym papież Franciszek tak nam bardzo pięknie powiedział, że Kościół jest w pewnym sensie szpitalem polowym. Jeżeli rzeczywiście jesteśmy na froncie, także froncie różnych walk ideologicznych, jesteśmy również konfrontowani ze słabością człowieka, który bardzo często polegnie na tej wojnie, i w relacji do swojego małżeństwa czy do realizacji swojego życia, to rolą Kościoła jest otoczyć go troską, taką jaką otacza się człowieka w szpitalu. To nie znaczy, że choremu będziemy wmawiać, że on jest zdrowy, tylko będziemy się starali pochylać nad nim diagnozując chorobę.
Dlatego też ta niezmienność nauczania Kościoła, te zasady, które w dzisiejszym świecie nie są respektowane, one muszą być pokazywane jako lekarstwo; jako to, co jest w stanie człowieka uzdrowić, co jest w stanie go wyzwolić; co ma swoją moc wyzwalającą. Nie jako coś, co jest opresyjne, pod czym człowiek ginie, pod czym człowiek upada, bo mówi, że tym się nie da żyć, tylko właśnie odwrotnie. I myślę, że tu jest wielka rola Kościoła, żeby te niezmienne prawdy pokazywać, jako prawdy, które przywracają ludziom prawdziwe życie. Czyli nie dostosowywanie tych zasad do sposobu życia, bo taki wydaje się dzisiaj łatwiejszy czy do pogodzenia ze współczesną mentalnością czy własną słabością.
- W pewnych środowiskach intelektualnych istnieje moda na tradycyjny katolicyzm, na Mszę św. trydencką. Jakby Ksiądz Prymas się odniósł do tego rodzaju kierunków religijności czy jakichś poszukiwań?
- Myślę, że nawet już tutaj w pana pytaniu jest wyraźna różnica, bo kiedy mówimy, że istnieje pewnego rodzaju moda na jakiś kierunek duchowości, to uważam, że nie jest to zbyt owocne. Ale kiedy właśnie, jak pan również powiedział, zawiera się w tym kierunek poszukiwania czegoś głębszego, co pełniej wyraża naszą relację do Pana Boga, to myślę, że Kościół daje właśnie możliwość, także kanoniczną, do tego, by uczestniczyć w formach, które są formami przedsoborowymi.
Patrząc z punktu widzenia biskupa diecezji mogę powiedzieć, że zgodziłbym się na te głębsze poszukiwania, ale musiałbym mieć pewność i rozeznanie, że nie jest to kierowanie się modą, tylko jakimś głębszym pragnieniem spotkania z Panem Bogiem.
Bo tutaj bardzo często jest sytuacja zadziwiająca, która trochą jednak sugeruje, że jest to wpływ pewnej mody duchowej. Podam konkretny przykład. Kościół mówi, że jeżeli wierni przyjdą do biskupa i powiedzą, że mają pragnienie Mszy św. w rycie trydenckim, to biskup powinien rozeznać to pragnienie i na nie odpowiedzieć. I ja zadaję bardzo konkretne pytanie, proszę państwa wiecie, że w rycie trydenckim Msza św. jest odprawiana w języku łacińskim, czy państwo rozumiecie, choć jedno słowo tego języka? Jeżeli ludzie odpowiadają, nie, my tego w ogóle nie znamy, no to jak można szukać głębszej duchowości nie mając do niej narzędzi? To jest cały problem, żeby pokazywać ludziom, że jeżeli rzeczywiście chcecie wejść w coś głębszego, jeżeli macie takie pragnienia, to musicie zacząć od narzędzi, to musi być też katecheza wprowadzająca w tego typu doświadczenie duchowe, żeby nie było to tylko na zasadzie zewnętrznego rytu, który być może jest bardziej duchowy, bardziej tajemniczy, bardziej głęboki, sakralny.
Jestem kapłanem i człowiekiem soboru, urodziłem się w czasie soboru, nie znam starej liturgii i nie mam ani do niej sentymentu, ani nie mam potrzeby takiej duchowości, bo rozumiem, że również - to jest właśnie to, czego uczył nas m.in. papież Benedeykt XVI, w swojej pięknej książce "Duch liturgii" - że trzeba w tej liturgii, w której dzisiaj uczestniczymy, odkrywać najgłębsze pokłady duchowości. Ona taką szansę daje. Tylko bardzo często, w odróżnieniu od okresu posoborowego, dzisiaj zakładamy, że ludzie wystarczająco sprawnie się w tej liturgii poruszają i nie trzeba ich wychowywać do uczestnictwa w niej. A właśnie trzeba wychowywać! Także do tej, w której dzisiaj uczestniczymy.
- Ksiądz Prymas na pewno ma doświadczenie wielu środowisk emigracyjnych, czy istnieje coś takiego jak religijność emigracyjna? Czy religijność jest tutaj inna niż w kraju, jak to widać z tej perspektywy?
- Moje doświadczenie z emigracją opieram też na tych dwóch latach, kiedy byłem odpowiedzialny z ramienia Konferencji Episkopatu za duszpasterstwo emigracyjne. Pierwszy raz w Mississaudze, pierwszy raz w Toronto byłem pięć lat temu, pełniąc funkcję biskupa duszpasterstwa ds. emigracji, tę którą dzisiaj pełni ks. bp Wiesław Lechowicz. Przez te dwa lata poznałem pewien wycinek, być może skromny, ale zróżnicowany, bo i australijski, i amerykański, i skandynawski, no i oczywiście zachodnioeuropejski. Poznałem różne środowiska polonijne, mogłem zobaczyć, jak Polacy przeżywają swoją wiarę.
Na pewno wyzwaniem dla religijności polskiej przeżywanej w danym kontekście kulturowym jest rzeczywistość Kościoła, w którym żyją tutaj na emigracji. Nieraz mówiłem Polakom, zauważcie, że wy nie przyszliście na spaloną ziemie, to nie jest tak, że nikogo wierzącego w tych miejscach nie było. Wy tu spotykacie siostry i braci Kościoła katolickiego, który żyje na tej ziemi, który ma swoją historię od wielu lat, i w który wpisujecie się także swoją duchowością, którą z kolei wynosicie z doświadczenia Kościoła w Polsce. Tu następuje swego rodzaju zderzenie lub inaczej mówiąc, bardziej pozytywnie, ubogacenie się tymi wartościami ludzi tu żyjących. To nie jest taka sytuacja, że Polacy przyszli do Kanady i przynieśli wiarę i tworzyli tutaj Kościół Chrystusowy. To nie byli pierwsi ewangelizatorzy.
Pierwszymi ewangelizatorami byli ci jezuiccy misjonarze, do których do Midland jutro pojedziemy. Chcę pokazać, że ta nasza religijność ona trochę wpisuje się przede wszystkim w religijność Kościoła powszechnego. Oczywiście z własnymi rysami pobożności. To jest rys pobożności, który jest oparty bardzo mocno chociażby na oddawaniu czci Matce Bożej. Jan Paweł II mówił tak pięknie, że kiedy Polacy szli na emigrację to bardzo często, oprócz wielu innych rzeczy, zabierali obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. To jest znak identyfikujący nas. Pobożność maryjna, która bardzo często jest nam zarzucana, że jest powierzchowna, ona jednak jest bardzo twórcza. Jeżeli potrafimy dzisiaj odnosić ten element maryjny, czyli widzieć, że to jest ta pierwsza wierząca kobieta, która nam w wierze przewodzi i do której możemy dorastać. To jest coś niesamowitego, bo to jest również wspaniała przygoda wobec kogoś, kto jest od razu odczuwany jako osoba nam bliska.
Na pewno takim elementem religijności polskiej jest też to, że mamy poczucie bycia we wspólnocie. Szukamy wspólnoty Kościoła. Czyli nie jest to wiara bardziej taka zindywidualizowana, jak często widzimy w tych nowych kontekstach, że ludzie mówią, ja jestem wierzący, ale na swój indywidualny sposób; my wyrastamy z Kościoła i wyrośliśmy z Kościoła, który miał poczucie, że jesteśmy wspólnotą. I to się też tutaj, na emigracji, bardzo mocno ukazuje, kiedy kościół jest miejscem wspólnototwórczym. To są takie parametry naszej religijności, bardzo mocne elementy, które wynieśliśmy ze świadomości sakramentalnej Kościoła. Polacy jednak w większości, także na emigracji, przystępują i do sakramentu pokuty i do Komunii św. Kiedy byliśmy na wizycie ad limina u papieża Franciszka, w czasie braterskiej rozmowy, pierwsze pytanie, które papież zadał było: "czy u was ludzie się jeszcze spowiadają?". I kiedy myśmy opowiadali, jak wyglądają przygotowania do świąt wielkanocnych, do świąt Bożego Narodzenia, Ojciec św. mówił: to jest wasze bogactwo, to jest bogactwo waszego Kościoła, że księża są w konfesjonałach i że ludzie do spowiedzi przychodzą. To jest to, co potem widzimy na emigracji. Często jest to nawet niekiedy jakichś element sporu, bo są kościoły, są wspólnoty, w których zaginęła praktyka spowiedzi.
- To jest to zderzenie, bo w wielu tutejszych kościołach wszyscy idą do Komunii św. ławka za ławką, ale nie ma spowiedzi przed Mszą św. Do spowiedzi trzeba się umawiać. Jest to pewnego rodzaju zamieszanie, które u katolika z Polski wychowanego na tradycji pierwszych piątków miesiąca budzi to, że patrzy na ludzi, którzy bez żadnych wahań idą po komunię nie chodząc do spowiedzi.
- Może jest zamieszanie, natomiast szansą jest właśnie to, że jeżeli są takie ośrodki polonijne, gdzie jest kultywowana tego typu religijność, no to jest bogactwo.
Sam mam takie doświadczenie, służyłem trochę pomocą w kościele włoskim. Kiedy zacząłem przed Mszą św. siadać do konfesjonału, moi parafianie patrzyli najpierw z wielkim zdziwieniem, pytali, co ty tam robisz pół godziny? Odpowiadałem bardzo prosto: ksiądz musi czekać na penitenta, może ktoś z was będzie potrzebował… Po latach pamiętam dyskusję w jednej grupie rodzinnej przy stole, gdzie mi odpowiedziano, "wiesz, w tym jest jakaś logika. Myśmy zauważyli, że rzeczywiście w tym coś jest, że to nie jest wmawianie komuś poczucia grzechu, ale okazywanie Bożego miłosierdzia". Papież Franciszek tak pięknie powiedział, że Pan Bóg nigdy nie męczy się przebaczaniem. Papież będzie ogłaszał rok miłosierdzia w przyszłym roku, będzie posyłał misjonarzy miłosierdzia do naszych diecezji, 8 grudnia otwierać będziemy symbolicznie Drzwi Miłosierdzia. Więc to wszystko będzie miało przypomnieć nam praktycznie o tajemnicy pojednania.
- Czy w takich sprawach głos Kościoła nie powinien być bardziej jednoznaczny?
- Jeżeli chodzi o praktykę, to ten głos Kościoła przede wszystkim wybrzmiewa w synodach, każdy z synodów biskupich ma zasięg kontynentalny. To nie jest tylko refleksja pojedynczego Kościoła w Polsce czy w Kanadzie, no więc takie tematy są podejmowane, są przypominane. Oczywiście, że potem one zderzają się z praktyką duszpasterską miejscowego Kościoła i tutaj myślę, że ważną rzeczą jest chociażby to - tak jak wspomniałem tę rozmowę papieża z biskupami, w której papież o rzeczach podstawowych nam przypominał, zagaduje nas, pyta, jak to wygląda. I papież nie pytał o to, jak wygląda w Polsce stan budowy kościołów, tylko pierwsze pytanie, które zadał, było "czy u was ludzie się jeszcze spowiadają?".
- Czyli, zanim przejmiemy tego rodzaju rzeczy w kościele lokalnym warto się rozeznać w całej sytuacji?
- Warto się rozeznać. Warto też uwierzyć, że to jest pewne bogactwo duchowe, religijne, które my jako Polacy mamy idąc na emigrację. Jak mówię - użyłem tego sformułowania, że nie idziemy "na spaloną ziemię", czyli na ziemię, na której nie ma katolików i chrześcijan, ale też nie przychodzimy na tę ziemię jako ludzie, którzy nie mają swojej własnej duchowości czy tradycji religijnej, w której zostaliśmy wychowani, wyedukowani; my też mamy swoje bogactwo, dlatego powinniśmy mieć poczucie, że przychodzimy, jako ludzie, którzy mają coś do ofiarowania temu Kościołowi, w którym teraz żyją.
- Na zakończenie chciałem zapytać: uroczystości w Midland, pielgrzymki to specyficzny czas, w którym wielu odkrywa własną duchowość. Czy w naszym świecie walka o duszę człowieka nie jest coraz bardziej agresywna, ostra? Czy nie jesteśmy świadkami "nastawania" na naszą duchowość katolicką, chrześcijańską?
- Popatrzmy na dzisiejszy świat, zwłaszcza na świadectwo - którym pewnie wszyscy zostaliśmy zaskoczeni - współczesnych męczenników za wiarę, kiedy widzimy obrazy z Bliskiego Wschodu, gdzie giną nasi bracia, nasze siostry dlatego, że są wierni Chrystusowi.
Pytanie o tę konfrontację powinno się zacząć od tego, że wzywa nas ona do głębszego świadectwa. W czasie odpustu św. Wojciecha w Gnieznie ksiądz biskup, który wygłosił kazanie, wspomniał takie świadectwo syryjskiego katolika, który mówił wprost, że jest gotów oddać życie dla Ewangelii, co faktycznie się dzieje w sytuacji, która jest tam na Bliskim Wschodzie, ale również dlatego, żebyśmy my w Europie, byli odważniejsi w głoszeniu i obronie Ewangelii, żeby to świadectwo ich, męczenników, nas w tej rzeczywistości umacniało. Myślę, że kiedy patrzy się na historię świata, historię Kościoła, chrześcijaństwa, to tak jak usłyszeliśmy w Ewangelii, Chrystus był, będzie i jest znakiem sprzeciwu. Nie możemy liczyć na to, że będzie to czas ulgi, lepszy czy gorszy. Mogą być - oczywiście - i były w historii etapy, momenty, kiedy ta konfrontacja była słabsza, były i takie, gdy była silniejsza, ale też musimy uwierzyć, i jest to jakieś doświadczenie historyczne, które nam podpowiada, że im głębsze są tego typu prześladowania, im większy nacisk przeciwny wierze, tym większa szansa, żebyśmy stawali się prawdziwymi świadkami i ludźmi wierzącymi. Tak to zawsze funkcjonowało, że dla Kościoła tym okresem najbardziej dynamicznego rozwoju i duchowej siły był okres prześladowań. Nie okres wielkiego spokoju, dobrobytu, mówienia, że jest nam tu dobrze, tylko moment, kiedy musieliśmy w tej konfrontacji rzeczywiście okazywać się ludźmi wierzącymi. To tak pewnie działa, tak to pewnie jest na tym świecie skonstruowane, dlatego też ja nie tyle przeżywam ten czas z jakimś dramatycznym pytaniem, co dalej, tylko jako czas wyzwania, trochę w duchu tego syryjskiego chrześcijanina, który mówi, ja oddaję życie dlatego, żebyś ty był bardziej wierny Jezusowi. Do mnie to bardzo mocno przemawia, bo oto anonimowy człowiek mówi mi bardzo mocno, że liczy się teraz również moja wierność Panu Jezusowi, a nie tylko ta jego potwierdzona krwią. Być może ode mnie Pan Bóg nie zażąda tego typu sytuacji, że będzie to sytuacja inna i nieporównywalna, jednak żyjemy w takich społecznościach, w których taka czy inna presja, nacisk może powodować i dyskomfort, może powodować jakąś ofiarę z naszej stabilizacji, ale jeszcze nikt od nas nie wymaga - tak jak tam w Syrii - opowiedzenia się za Jezusem do końca. Musimy więc też pamiętać, że jesteśmy w naszych społeczeństwach wezwani do świadectwa wierności.
- Dziękuję bardzo.
Encyklika Papieża Franciszka LAUDATO SI’ i Mary Wagner, kanadyjska Obrończyni Życia
Encyklika Papieża Franciszka LAUDATO SI’ - budzi refleksję na temat troski o wspólny dom. Widzę związek nauczania papieża Franciszka z działalnością Mary Wagner. Oto przesłanie dla świata w Obronie Życia:
Mary Wagner „przemawia” słowami Encykliki: LAUDATO SI’ OJCA ŚWIĘTEGO FRANCISZKA POŚWIĘCONEJ TROSCE O WSPÓLNY DOM
Duch Święty prowadzi Mary Wagner.
Jej postawa w obronie życia tak zlekceważona, a jednak tak piękna – tak szlachetna, wyraża wielką troskę o wspólny dom. Jej osobiste przesłanie łączy się z wielkim przesłaniem do świata, które przekazał papież Franciszek w swojej Encyklice: LAUDATO SI’ .
Otwierając Encyklikę pragnę otworzyć drzwi więzienia w Milton, Ontario w Kanadzie, aby zobaczyć Jaśniejącą Twarz Kobiety, która swoim milczeniem „przemawia” słowami Encykliki LAUDATO SI’ .