To miała być piękna niedziela. Irena Srul-Europejska wracała z coniedzielnych zakupów w galerii handlowej. Upolowała taki sam kostium bikini, jaki miała na zdjęciach w kolorowych czasopismach poseł Grocka. Irena widziała już pożądanie na twarzach kolegów z resortu, byli oni jedną z przyczyn, dla których tak bardzo cieszyła się na wyjazd do sanatorium. Rozpoczęty udanymi zakupami dzień planowała spędzić, czytając swoje ulubione czasopisma - „Nie”, „Fakty i Mity”, „Politykę” i „Gazetę Wyborczą”, i oglądając swoją ulubioną stację TVN 24. Na przekór swoim siedemdziesiątym urodzinom i braku uniwersyteckiego wykształcenia, wciąż czuła się młodą wykształconą z wielkiego miasta.
Nagle na drodze ku realizacji swoich planów dostrzegła morze ludzi. Gigantyczną masę, która uniemożliwiała jej dotarcie do ukochanego mieszkania na Starym Mieście. Irenie przypomniało się, jak w 68 i latach osiemdziesiątych pomagała chłopcom z prewencji pacyfikować takie warcholstwo. Dziś jednak można było strzelać tylko do nacjonalistów. Ostatnio nawet polubiła atmosferę demonstracji. Tak wiele koleżanek z młodości spotykała na manifach czy paradach równości. Irena z nadzieją na towarzyskie spotkanie podeszła do falującego tłumu.
Jednak czym bliżej była tłumu, tym bardziej rosło jej przerażenie i obrzydzenie. Nie poznawała nikogo. Nagle doznała olśnienia jak na kursach partyjnych. To była kolejna klerykalna heca. Orszak Trzech Króli. Brutalne, klerykalne gwałcenie laickiego charakteru ulic stolicy uświęconej marszami pierwszomajowymi. Co bardziej przerażające, tłum był gigantyczny i gęsty. Irena była przyzwyczajona do demonstracji emerytek Rydzyka, które widziała w relacjach telewizyjnych. Ten tłum był inny. Tym razem klerykalna mafia musiała wynająć tłumy młodych statystów, pewnie na to szły te miliardy, jakie Kościół co roku wysysał z budżetu. W tłumie widać było dziesiątki tysięcy dzieci, atrakcyjnych młodych matek i ich mężów. Irena, pomimo że czytała wielokrotnie o patologii rodzin wielodzietnych, nie spodziewała się, że ten problem jest tak wielki. Kolejny raz przekonała się o potrzebie legalizacji aborcji, finansowania antykoncepcji i wprowadzenia w szkołach edukacji seksualnej.
http://www.goniec24.com/fotogalerie/item/1691-z-pami%c4%99tnika-dojrza%c5%82ej-aktywistki-%e2%80%93-orszak-trzech-kr%c3%b3li#sigProId01176dc99d
Nagle uświadomiła sobie, że całą tę spiralę nienawiści rozkręcają szkoły powstałe z inspiracji Opus Dei – zbrodniczej klerykalnej organizacji doskonale opisanej w „Kodzie Leonarda da Vinci”. Więc nie tylko była to manifestacja ciemnogrodu, ale marsz klerykałów po władzę. Obserwacje Ireny potwierdzało zachowanie dzieci biorących udział w Orszaku. Grupa małych klerykałów poprzebieranych za anioły z nienawiścią biła grupę dorosłych poprzebieranych za słodkie diabełki rodem z berlińskiej Love Parade. Symbolika tego aktu była jednoznaczna. Rasistowska biała siła biła kolorowych. Do sił białych dołączyła się w pewnym momencie grupa dzieci poprzebierana w rzymskie zbroje. Irena doskonale pamiętała, że Rzymianie byli faszystami, bo witali się faszystowską wyciągniętą prawą ręką i promowali patriotyzm.
Złośliwość katolików przejawiała się też w ohydnej grze skojarzeń. Ustawieni pod pałacem prezydenckim klerykalni prowokatorzy przemycali w kolędach teksty o szopie i bydlątku przy żłobie. Irena dzięki działalności w ruchu antyfaszystowskim potrafiła zdekodować z pozoru niewinne przyśpiewki zwane kolędami, a nienawiść dzieci do diabłów to promowanie militaryzmu, boleśnie to raniło Irenę. Z rozpaczą pytała sama siebie, gdzie jest ekumenizm, gdzie dialog, wszystko to co łączy księdza Bonieckiego z Nergalem. Nic takiego nie było, był tylko militaryzm, fundamentalizm i homofobia. Ból Ireny pogłębiało to, że była sama wobec katolickiej nawały. Towarzyszka Srul-Europejska z rozpaczą rozglądała się w poszukiwaniu Janusza Palikota, posła Kalisza, gejów, transwestytów czy Antify. Nie było nikogo. Była sama wobec sił reakcji.
Jan Bodakowski