Restauracja statusu imigracyjnego
Co zrobić jeśli turysta zapomni w odpowiednim czasie przedłużyć wizę turystyczną? Lub gdy urząd, wyda decyzję negatywną w sprawie przedłużenia pobytu czasowego-turystycznego? Czy jest jakaś opcja, by uratować sytuację i nie pozostać nielegalnie?
Pobyt czasowy przedłuża się na drodze korespondencyjnej lub pocztą elektroniczną. Odmowę przedłużenia czasowej rezydencji można otrzymać ,na przykład tylko z tego powodu, ze turysta nie przedstawił odpowiednich dokumentów, nieodpowiednio uargumentował swoje podanie , czy zwyczajnie, nie dotrzymał terminu ubiegania się o przedłużenie. Niejednokrotnie turysta w ostatnim dniu zmienia zdanie i rezygnuje z powrotu do swojego kraju, ale jest niekiedy już za późno, by poprosić o przedłużenie statusu, gdyż formalności załatwia się na drodze pisemnej i korespondencyjnej, choć od niedawna urząd umożliwia składanie wniosków elektronicznie. W sytuacji, kiedy turysta w Kanadzie otrzyma decyzję negatywną w sprawie dłuższego pozostania, nie oznacza to, że już nic nie można zrobić i osobę czeka pewna deportacja.
Prawo przewiduje podobne okoliczności i zezwala na ponowienie aplikacji imigracyjnej, tym razem o przywrócenie czasowego pobytu-wizy. Opłata rządowa podania o przywrócenie wizy wynosi $200 i ważne jest, by nie pomylić tej urzędowej opłaty z tańszym przedłużeniem wizy w wysokości $100, ponieważ nieprawidłowa opłata może w rezultacie dać ponowną decyzję odmowną. I uwaga, czas na jaki zezwala prawo by złożyć podanie o przywrócenie statusu to jedynie 90 dni od daty wygaśnięcia imigracyjnego statusu. Ważne, czas ten należy policzyć od daty otrzymania pisma z odmowną, nie od daty na dokumencie wizowym.
Formularze restauracji czasowego pobytu, wizy pracowniczej czy studenckiej to te same formularze jakich używa się do przedłużenia wizy, w górnej części aplikacji należy jednak zaznaczyć, ze osoba tym razem ubiega się o odnowienie wizy.
Co jest jeszcze ważne przy składaniu podania o przywrócenie wizy? Aplikacja nie jest najłatwiejszą procedurą i turysta powinien dobrze takie podanie opracować-odpowiednio je umotywować, dołączyć odpowiedni materiał dokumentacyjny, także list gwarantorski , wyciąg z konta, ewentualnie kopię powrotnego biletu.
Jedną z zasad rozpatrywania podania o przedłużenie wizy czy jej przywrócenie, jest pokazanie urzędnikowi intencji powrotu choć zależy to także od prawnego kontekstu sprawy. Wizę odnowiona można ponownie ja przedłużyć. Niektórzy opuszczają teren Kanady, by tym sposobem przedłużyć swój legalny status, licząc na to, ze na granicy urzędnik przyzna nowy status na ponowne 6 miesięcy, choć nie zawsze tak się dzieje, niekiedy okres ten może być o wiele krótszy lub urząd zawraca turystę z granicy, co należy jednak do rzadkości.
Izabela Embalo
licencjonowany doradca
www.emigracjakanada.net
Tel. 416-5152022
Przemoc domowa
W tym artykule chciałabym poruszyć temat, jaki często do mnie powraca, a mianowicie temat przemocy domowej w sytuacji, kiedy osoba jest w związku z kanadyjskim obywatelem lub rezydentem, mogącym zasponsorować i nie ma jeszcze prawa stałego pobytu, przebywa w Kanadzie turystycznie, albo bardzo często z wygasłą wizą.
Od razu napiszę, że sytuacja taka jest bardzo trudna. Po pierwsze, jeśli przemoc domowa dotyczy współmałżonki, warto skontaktować się z adwokatem rodzinnym, by uzyskać informacje na temat swoich praw w świetle przepisów prawa rodzinnego. Podobnie, jeżeli osoba pozostaje w udokumentowanym związku konkubinatu, choć w tym przypadku prawa mogą być mniejsze. Pomoc może być bezpłatna, miałam klientki, które korzystały z prawnika z urzędu i nie posiadały jeszcze stałej rezydencji. Nie można też dać się zastraszyć, niestety ale straszenie maltretowanych psychicznie i fizycznie partnerek najczęściej towarzyszy w tych przykrych sytuacjach.
Istnieje też pomoc różnych organizacji, pomoc jest najczęściej bezpłatna. Znam też sytuację przyjęcia kobiet do schroniska, gdzie rząd oferuje pomoc prawną i socjalną. Osoby takie nie posiadały jeszcze pobytu, a pomoc została przyznana. Z tego co się orientuję, policja imigracyjna nie poszukuje kobiet w schroniskach, nawet nie wiem czy urzędnicy mieliby możliwość wejścia na teren schroniska bez specjalnego nakazu. Jeśli kobieta posiada dziecko, pomoc także dotyczy dziecka lub dzieci. Prawo imigracyjny pozwala na złożenie podania o pobyt stały w kategorii humanitarnej (proszę nie mylić z azylem politycznym). Podanie humanitarne jest wnioskiem, gdy osoba nie spełnia wymogów prawa określanych niehumanitarnych programów. Jest to temat bardzo obszerny i w tym artykule zasygnalizuję jedynie opcje podania humanitarnego bez zagłębianie się w prawne kryteria tego wniosku. A zatem w takich okolicznościach (przemoc domowa) kobieta ma prawo złożyć wniosek o uregulowaniu swego statusu bez sponsorstwa. Jednak należy pamiętać, że wnioski humanitarne są trudne, skomplikowane i długotrwałe. Obecnie rozpatrzenie wniosku HIC trwa 30 miesięcy. Zależy też od urzędnika gdyż prawo daje urzędnikom i migracyjnym dużą swobodę decydowania. Jeśli podstawą podania jest również interes dziecka, podania takie są mocniejsze, w świetle kanadyjskiego prawa, ponieważ urząd musi wziąć pod uwagę i kierować się dobrem dziecka lub dzieci.
Ważne jest moim zdaniem, by pokazać że kobieta nie będzie korzystała z zasiłku socjalnego, choć wszystko zależy od indywidualnie sytuacji osoby i jak pisałem urzędnika decydującego. Przemocy rodzinnej nie należy lekceważyć, wiele tragedii ludzkich w tym dzieci ma podłoże w zaistniałej sytuacji i ukrywaniu przemocy w związkach małżeńskich i partnerskich. Sytuacja jest bardzo skomplikowana, jeśli osoba żyjąca w przemocy nie posiada uregulowanego statusu imigracyjnego, ale nie oznacza to że prawo nie daje szans zalegalizowania statusu. Nie mogę napisać że jest gwarancja uzyskania pobytu, ale nie ma jej także wtedy, jeżeli potencjalny sponsor zastrasza, trzyma osoby w niepewności, wykorzystuje słabość i przebywanie bez legalnego statusu i najczęściej nie ma zamiaru złożenia wniosku, ponieważ słabość żony czy konkubiny jest wygodna. Niektóre kobiety czekają latami, by mąż czy partner złożył wniosek o zasponsorowanie, żyją obietnicami, łudzą się, że coś się zmieni na lepsze. Niektóre najbardziej obawiają się deportacji i rozłączenia z dzieckiem lub dziećmi.
Izabela Embalo licencjonowany doradca
www.emigracjakanada.net
Tel. 416-5152022
Polski rząd nie panuje nad imigracją. W tej chwili wojewodowie nie stosują żadnych kryteriów selekcji imigracji ani jej ograniczania, po prostu wydają te pozwolenia taśmowo
Aleksander Wierzejski: W studiu poranka Wnet pan Krzysztof Bosak, witamy serdecznie. Imigracja do Polski to jest coś, co wybuchło ostatnio. Taka dość oczywista pana konstatacja, że przyjeżdżają do Polski ludzie z całego świata, wywołała gwałtowne reakcje.
Krzysztof Bosak: Właśnie trudno to zrozumieć, dlatego że chyba wydaje się, że mój wpis na Twitterze wywołał tę reakcję, ze względu na to, że skupiłem się na jednym konkretnym człowieku, który minął mnie, jak to napisałem, pedałując na rowerze w turbanie.
I to że turban, że rower, że pedałował oczywiście wywołały tysiące komentarzy, szczególnie wśród liberalnych czy lewicowych dziennikarzy, którzy poczuli się upoważnieni do tego, by serwować moralne pouczenia, że rasizm, że nietolerancja, że „wyszło z tego narodowca”.
Natomiast chyba każdy przy zdrowych zmysłach, kto potrafi czytać ze zrozumieniem, pojmie, że chodzi o szerszy problem niż o jednego człowieka, którego minąłem. Mówimy o tysiącach ludzi, którzy pojawili w ciągu ostatnich dwóch lat w Warszawie i na Mazowszu, ale i w całym kraju.
Wystarczy spojrzeć na dane Urzędu do spraw Cudzoziemców. Każdy może wejść na jego stronę i po prostu pozaznaczać kraje, z których do nas ludzie przyjeżdżają, zaznaczyć pozwolenia na pobyt czasowy, z których z reguły korzystają ci, którzy pracują, są imigrantami zarobkowymi w Polsce, i łatwo się zorientuje, że tylko z takich państw, jak Indie, Nepal, Bangladesz i Pakistan w ciągu ostatnich dwóch lat, czyli za rządów PiS, które jest teoretycznie, jak to piszą w prasie zagranicznej, „nacjonalistyczne, antyimigranckie, populistyczne”, przyjechało ponad 10 tysięcy osób, więc nie mówimy o jednej osobie, mówimy o ponad 10 tysiącach osób z Azji, które pracują.
Ja oczywiście tego nie kwestionuję, natomiast pytanie, czy potrzeby przedsiębiorców, biznesu i rynku pracy są tym, co ma sterować polską polityką imigracyjną. Skoro takie państwa, jak Czechy czy Litwa, są w stanie wprowadzać pewne ograniczenia dla imigracji zarobkowej, a my ani nie rozwiązaliśmy do końca problemu bezrobocia, ani też nie rozwiązaliśmy tej sprawy, o której była mowa, czyli umożliwienia Polakom powrotu z zagranicy i repatriacji Polaków, to dlaczego rząd właściwie otworzył granice.
Dlatego że w tej chwili wojewodowie nie stosują żadnych kryteriów selekcji imigracji ani jej ograniczania, po prostu wydają te pozwolenia taśmowo.
To jest oczywiście cała masa problemów zaczynająca się od tego, czy my mamy jakiś sposób na skontrolowanie tego, co ci ludzie robią w Polsce?
Nie mamy żadnego, rząd zupełnie nad tym nie panuje. (...) Zwróćmy uwagę, już po tym moim kontrowersyjnym wpisie m.in. portal Natemat zrobił wywiad, w którym Hindusi jeżdżący dla firmy Uber i na rowerach odpowiadają mi na mój wpis, i pośród tych odpowiedzi typu: uczciwie pracujemy, Polska jest fajna, jest też taka ciekawostka, że dziennikarz pyta ich, czy myślicie dalej jechać na Zachód, a oni odpowiadają, nieee, tam jest dużo trudniej dostać pozwolenie i wizę.
Czyli okazuje się, że Polska z tym teoretycznie patriotycznym niby antyimigranckim rządem ma, w mojej opinii, być może najbardziej liberalną w tej chwili politykę imigracyjną w Unii Europejskiej, dlatego że państwa zachodnie przyjęły tych tzw. uchodźców, ale jeżeli chodzi o imigrację zarobkową, prowadzą jakąś politykę. Rząd polski w tej chwili, jeśli chodzi o imigrację zarobkową, nie prowadzi polityki żadnej, poza polityką otwarcia granic.
I to trzeba powiedzieć wyraźnie, premier Morawiecki realizuje strategię rządu wypracowaną jeszcze w okresie, kiedy był w zespole doradców premiera Tuska, dlatego że wówczas zespół doradców premiera Tuska pod kierownictwem ministra Boniego wypracował strategię „Polska 2030” i to był pierwszy oficjalny dokument, w którym wprost powiedziano – co myśmy zresztą nagłaśniali, ale nikt tego nie słuchał, PiS się też wtedy tym w ogóle nie zainteresował, dzisiaj już wiemy dlaczego – że luka demograficzna będzie dopełniana imigracją zarobkową z całego świata i że to jest sposób.
I dokładnie to w tej chwili robi rząd. Przy czym chcę powiedzieć, że jest to uzasadnienie fałszywe, dlatego że patrząc z punktu widzenia luki demograficznej i nierównowagi w tej piramidzie pokoleń, my powinniśmy sprowadzać dzieci, a nie ludzi w moim wieku, ponieważ ludzi w tym wieku nie brakuje w piramidzie demograficznej w naszym społeczeństwie. Będzie brakować w naszym społeczeństwie ludzi właśnie znacznie młodszych, w wieku dzieci, więc nawet z punktu widzenia dopełniania luki demograficznej, ta polityka jest źle pomyślana.
Jeszcze na jedną rzecz chcę zwrócić uwagę, nie mamy żadnej gwarancji, że ci imigranci, których w tej chwili ściąga rząd, poza tym że nie było żadnej demokratycznej dyskusji na temat tego, czy oni mają tu być, czy mają tu zostać, czy się na to zgadzamy, do których powiatów i w jakiej liczbie. Na przykład z samego Nepalu, Indii, Pakistanu i Bangladeszu na Mazowszu – mówimy głównie o Warszawie, to nie jest jedna osoba, którą ja minąłem, to jest 8 tysięcy. 8 tysięcy przyjęto w ciągu ostatnich dwóch lat.
Ludzie w reszcie kraju nie mają o tym pojęcia, bo ich nie widać. Ich widać w kilku punktach. Na przykład duże korporacje współpracują z agencjami rekrutacyjnymi, i tam gdzie duża korporacja otwiera swój zakład, tam oni ich ściągają, punktowo. Natomiast reszta ludzi nie ma o tym pojęcia. To oczywiście wpływa na rynek pracy, i powiedzmy to – to wpływa na pensje, które nie rosną. Tak jak robotnik ukraiński w tej chwili konkuruje płacowo z robotnikiem polskim na tej samej budowie... Te stawki, na które zgadzają się pracownicy z Ukrainy, bywają często 30 procent niższe niż te, na które gotowi są zgodzić się Polacy, więc w oczywisty sposób to cały czas powoduje wypychanie Polaków na emigrację, utrzymywanie stawek Polaków na niskim poziomie i po prostu konkurencję płacową, jak powiedziałem, robotnika z Mołdawii, Białorusi, Ukrainy z robotnikiem polskim na polskiej budowie – na budowie w Polsce, bo to często są korporacje zagraniczne, które tu wpuściliśmy w radosny sposób, w ogóle się nie przejmując, kto zarabia na robieniu biznesu w Polsce.
Natomiast centra na przykład logistyczne, firmy, korporacje międzynarodowe, polski pracownik z okolicznych gmin i powiatów konkuruje z pracownikiem z Nepalu, z Bangladeszu, z Indii.
I teraz ktoś powie, to są uczciwi ludzie, którzy chcą po prostu pracować, nie łamią prawa. To prawda. Co do zasady to prawda i to dotyczy także pracowników z Ukrainy. To są ludzie spokojni, uczciwi, którzy ciężko pracują. Pytanie, czy to, że ktoś spokojnie, uczciwie i ciężko chce pracować, jest wystarczającym argumentem, żeby przesiedlać go masowo do Polski, bo w ten sposób możemy do Polski przesiedlić 50 milionów ludzi albo 50 tysięcy.
Indie liczą miliard ludzi, Pakistan 150 milionów, Bangladesz 130.
Mówimy o ogromnych rzeszach ludzi. Analizowanie tego wyłącznie przez indywidualistyczną perspektywę typu „ja go poznałem, on jest OK, napił się ze mną wódki, mówi dzień dobry, dziękuję, kocham was”, naprawdę, to jest tak infantylny sposób rozumowania. Musimy to rozpatrywać w ogólnych kategoriach, jak to przekształca nasze społeczeństwo. I teraz pytanie, które chcę postawić, jest następujące, jaki odsetek imigrantów na naszym rynku pracy, ci, którzy są tacy liberalni, otwarci i tolerancyjni, dopuszczają?
Niech powiedzą to otwarcie. 5 procent, 15, 25 czy 50? Niech po prostu powiedzą to otwarcie i zaczniemy dyskusję o liczbach. Ja na przykład uważam, że dopuszczalny dla mnie i akceptowalny poziom obecności imigrantów – przy ich równomiernym rozproszeniu, bez żadnego skoncentrowania i tworzenia gett, a już w Warszawie zaczyna się gettoizacja zarówno imigrantów muzułmańskich, których wbrew temu, co się mówi, pojawiło się w Warszawie sporo – był o tym film Witolda Gadowskiego, można go obejrzeć na YouTube, polskie służby graniczne nie panują nad granicą. Oczywiście wszyscy są cicho, bo oni głównie chcą przenikać na Zachód, natomiast to jest fakt.
Druga sprawa to są ci nowi imigranci z Azji, z Indii czy hinduscy, tak ich umownie nazwijmy. Poza tym jest duża fala cały czas wpuszczana imigracji z Chin, Wietnamu. To jest kolejne ponad 10 tysięcy.
Jeżeli do tego dodamy inne państwa, to nam wyjdą dziesiątki tysięcy w ciągu ostatnich dwóch lat za rządów PiS. I teraz jeszcze jedna rzecz bardzo interesująca, którą chcę powiedzieć.
Rząd nad tym nie panuje. Co to znaczy? To znaczy rząd dał zgodę wojewodom, odpowiadają za to bezpośrednio właśnie ministrowie spraw wewnętrznych, czyli obecnie minister Brudziński, wcześniej minister Błaszczak, a bezpośrednio za to premier Szydło, premier Morawiecki i prezes Kaczyński.
Oni dali zgodę wojewodom, żeby taśmowo wydawać zgody. U wojewodów jest taki departament, który wydaje te zgody, decyzje legalizacyjne. To są zgody czasowe, ktoś powie. To prawda. One upływają. Tylko jak wygląda procedura? Procedura wygląda tak, że jeżeli skończy się zgoda na pobyt czasowy, to można dostać decyzję, że trzeba wyjechać. Natomiast od tej decyzji można się odwołać i tych odwołań jest w tej chwili tak dużo, że Urząd ds. Cudzoziemców, który zgodnie z Kodeksem postępowania administracyjnego takie decyzje powinien rozpatrywać w ciągu miesiąca, nie wyrobił się jeszcze z odwołaniami z 2016 roku.
Urząd ds. Cudzoziemców całkowicie stracił kontrolę nad kontrolą odwołań od decyzji o upływającym pobycie czasowym, co oznacza, że żadne media nie zajmują się sprawą, iż my w tej chwili straciliśmy kontrolę nad polityką imigracyjną.
Więc jeszcze raz podkreślam, nie chodzi o jednego Hindusa w turbanie, pedałującego na rowerze dla firmy Uber Eats, chodzi o dziesiątki tysięcy osób, które bez żadnej debaty zostały wpuszczone na polski rynek pracy, które płacowo konkurują z polskim pracownikiem.
I moim zdaniem, jest to sytuacja, której kapitaliści, liberałowie nie chcą przyjąć do wiadomości, w której interes pracodawców zaczął rozmijać się z interesem narodowym, dlatego że w naszym długoterminowym interesie narodowym jest to, aby, po pierwsze, mniejszości w Polsce nie były zbyt liczne, po to żeby nasze pokojowe współżycie trwało, po to żebyśmy byli narodem gościnnym, tolerancyjnym, a nie żeby wróciły konflikty narodowościowe, jakie mieliśmy w dwudziestoleciu wojennym.
A tam gdzie jest dużo mniejszości, duże ich skoncentrowanie, tam zawsze znika asymilacja, znika integracja, pojawiają się konflikty. W szczególności będzie to widać na rynku pracy.
Już w tej chwili zawiązują się ukraińskie związki zawodowe i ja im się nie dziwię, to chcę powiedzieć.
Więc chcemy pokojowego współżycia. Żeby było pokojowe współżycie, tolerancja, integracja, asymilacja, mniejszości musi być statystycznie mało, one nie mogą stanowić żadnych większości, żadnych skupisk ani w miejscach zamieszkania, ani w szkołach ich dzieci. I poza tym przede wszystkim polska kultura musi być kulturą dominującą. Ta cała wiara w wielokulturowość, w dodatku na tzw. prawicy, to jest jakiś obłęd. Za tym stoi taka koncepcja...
(...)
Nasi politycy, co gorsza nasi biskupi wydają listy, o tym że wielokulturowość to nasza wielka tradycja Rzeczpospolitej.
Jakiś totalny anachronizm. W każdej sprawie chcemy być nowocześni, ale w kwestii wielokulturowości nagle wszyscy stali się miłośnikami I Rzeczpospolitej. A czemu nie są miłośnikami monarchii w takim razie?
Zapominają, że ta wielokulturowość szła w parze z monarchią. A czemu nie są miłośnikami feudalizmu, czemu nie są miłośnikami na przykład odrębności sądownictwa dla mniejszości narodowych, tak jak mieli Żydzi?
Dlaczego wybierają sobie tylko jeden relikt z przeszłości, a nie wybierają wszystkich? I tak naprawdę sprzedają nam koncepcje, które są na Zachodzie, które totalnie poniosły porażkę. Bo to wszystko, o czym ja mówię, działo się na Zachodzie.
I na przykład redaktor Memches, którego skądinąd znam, lubię i szanuję, mówi mi, że jeżeli oni przyjeżdżają do pracy, to nie jest multi-kulti. Jak to nie? Przecież ci wszyscy imigranci, którzy stanowią tak liczne społeczności imigranckie na Zachodzie, to są potomkowie tych, i ci, którzy przyjechali do pracy. Ta fala uchodźców to jest zupełnie nowa sprawa.
Jeszcze raz podkreślę, nie chodzi wyłącznie o imigrantów muzułmańskich. Oczywiście jest tak, że z imigrantami muzułmańskimi ze względu na pewną ekspansywność religii muzułmańskiej jest może na Zachodzie najciężej, ale to nie znaczy, że inne narodowości nie stanowią problemu. Dam prosty przykład. Niedawno rozmawiałem z dyrektorem szkoły katolickiej w Belgii, w Brukseli konkretnie, w ich stolicy. Ten dyrektor szkoły katolickiej w szkole katolickiej ma zaledwie 4 procent katolickich dzieci, reszta to są dzieci innych wyznań. I to jest zagrożenie.
Szkoła katolicka jest szkołą dobrą, uczy wartości i bogaci muzułmanie chętnie do takich szkół wysyłają swoje dzieci.
I bogaci, i biedni. Natomiast pytanie, którego nie zadają sobie z powodu swojego zbyt dobrego samopoczucia liberalnie nastawieni, wielokulturowi, superotwarci Polacy, z prawicy i z lewicy, tutaj różnica zniknęła zupełnie, jest takie – czy my jesteśmy w stanie rozwijać polską kulturę bez Polaków?
To znaczy moja opinia i narodowców opinia jest taka, że żeby rozwijać polską kulturę w jej tradycyjnej formie, przy całej wewnętrznej różnorodności, nie tylko w wydaniu endeckim, ale niech tam i w wydaniu piłsudczykowskim, romantycznym, insurekcyjnym, katolickim, laickim, wszystkie nurty polskiej kultury, weźmy te wszystkie nurty razem – czy jesteśmy w stanie rozwijać się w oparciu o Hindusów, mieszkańców Chin, Pakistanu, Indii, Bangladeszu, a nawet Mołdawii, Białorusi czy Ukrainy?
W mojej opinii, nie jesteśmy. Co oznacza, że z każdym imigrantem, któremu przyznamy obywatelstwo – a kwestia obywatelstwa stanie, nie w tej chwili, to za dwa – trzy lata, jak władzę przejmie lewica i liberałowie, rząd PiS, może na razie rząd Morawieckiego tylko się odezwali, żeby szybko nadawać obywatelstwo, szybko, szybko, bo wyjadą. Na zachętę rozdawajmy obywatelstwo polskie...
Oczywiście, po PiS-ie przejmie władzę lewica, liberałowie, nie w tych wyborach, to w następnych, ale to niestety nastąpi. I wówczas na stole oczywiście znajdzie się kwestia obywatelstwa. Jeżeli będziemy tu mieli 100 tysięcy obcokrajowców...
Jak przyjedzie milion Hindusów, to oni tam tego nie zauważą, tam się nie zrobi luźniej w Indiach.
Tam się nie zrobi, ale tutaj zaraz nas oskarżą, że redaktor Wierzejski sprowadza do absurdu, jaki milion, jak Bosak widział jednego w turbanie, a co mu jeden przeszkadza i w ogóle świetna kuchnia indyjska, ja sobie jadłem u Hindusa i było super.
Więc nie mówmy o milionie, mówmy o liczbach, które są w Urzędzie ds. Cudzoziemców. Mówimy w tej chwili o dziesiątkach tysięcy za ostatnie dwa lata i przy utrzymaniu trendu – pracodawcy mówią, że trend trzeba utrzymać, i mówią o milionach – będziemy mówić już o milionach w perspektywie iluś lat.
Teraz, jakimi argumentami ta tzw. polska prawica, pożal się Boże, ma zamiar to odpierać w debacie o rozdaniu im obywatelstwa? A jeżeli rozda się obywatelstwo, to polska prawica może już nigdy nie wygrać wyborów w Polsce, dlatego że szeroko pojęta prawica, włączając w to PiS, który jest dla mnie taką fejkową prawicą, wygrywa niewielką większością. Przecież wszyscy to wiemy, że z całej jakby puli Polaków, społeczeństwa, to mniejszość poparła PiS i w wyniku pewnego splotu korzystnych okoliczności PiS ma w tej chwili samodzielną władzę. To się może nigdy nie powtórzyć.
A w Wielkiej Brytanii w tej chwili analizy pokazują, że na przykład w Londynie prawdopodobnie konserwatyści nigdy już nie wygrają wyborów, dlatego że są zbyt biali, jak mówią publicyści. Tam wygrał wybory Sadiq Khan, potomek imigrantów z Azji, jako burmistrz Londynu.
I pytanie, czy chcemy iść w tę stronę, dlatego że to nie jest tak, że potrzeba mieć 50 plus 1 procent obcokrajowców, żeby nie móc wygrać wyborów. 5 czy 10 procent w danym okręgu wyborczym wystarczy. Na przykład rozmawiałem z kolegą z powiatu, narodowcem, który teraz działa w PiS-ie – są, niestety, tacy. On mi powiedział, jak to działa w jego powiecie, gdzie jest silne, dobrze zorganizowane, zwarte skupisko mniejszości ukraińskiej. To ta mniejszość decyduje, kto wygra wybory samorządowe. PiS, żeby wygrywać, musiał się dogadać z mniejszością ukraińską, bo inaczej wygrywała zawsze lewica albo Platforma. I to jest kilka procent, ale to jest kilka procent, które jest języczkiem u wagi.
Mam wrażenie, że nikt nie odrobił lekcji z dwudziestolecia wojennego.
Dlaczego narodowcy byli zablokowani politycznie jeszcze przed zamachem majowym? Między innymi dlatego, że lewica, czyli obóz Piłsudskiego, zawierała sojusze z mniejszościami narodowymi.
Możemy powiedzieć narodowcy źli, antysemici, powinni się podogadywać z Żydami, a nie politycznie z nimi konkurować. To jest już temat na inną dyskusję, natomiast faktem jest, że tam, gdzie pojawiają się liczne mniejszości obdarzone prawem obywatelskim, stają się języczkiem u wagi.
A jaki takie mniejszości popierają program polityczny? Liberalno-lewicowy, idący w kierunku multikulturowości, wielokulturowości, czy w kierunku umacniania polskości, umacniania katolicyzmu?
Niech każdy rozsądny katolik czy Polak sobie na to odpowie i pójdzie po rozsądek do głowy, bo robienie z tego, że ma rosnąć PKB, wyznacznika naszej polityki to jest jakiś absurd. ZUS ma służyć Polakom, a nie Polacy ZUS-owi. Postęp gospodarczy ma służyć Polakom, a nie kompozycja społeczeństwa postępowi gospodarczemu. To jest dla mnie tak oczywiste, że nie rozumiem, dlaczego inni stali się tak kosmopolityczni, że nie robi im już zupełnie różnicy, kto w Polsce będzie mieszkał.
To Polacy walczyli choćby z germanizacją w okresie zaborów czy rusyfikacją, żeby teraz dobrowolnie się zazjatyzować, zafrykanizować, zislamizować?
Zadajmy sobie te wszystkie pytania, zacznijmy o tym dyskutować. Jeszcze raz to powiem, 10 – 50 czy to Arabów, czy Hindusów nie robi dla mnie żadnego problemu. Mieszkam w Warszawie od kilkunastu lat. Ludzie, którzy prowadzą tu restauracje, są pewnym kolorytem tego miasta. Nikt z nas, narodowców, nie miał z tym problemu.
Te obrazki, które krążą w Internecie, żeby demaskować narodowców, że po Marszu Niepodległości zjedli kebaba. No tak, ja też wiele razy w życiu zjadłem kebaba, zjadłem w restauracji hinduskiej, takiej, owakiej. Lubię różnorodność światowej kuchni, ale widzę różnicę pomiędzy jednym prowadzącym restaurację, jednym kucharzem, przedsiębiorcą, nauczycielem, imigrantem, Wietnamczykiem, który uciekał przed komunizmem, czy Koreańczykiem, a pomiędzy zastępowaniem naszej siły na rynku pracy poprzez ściąganie masowej imigracji.
Przy czym jeszcze raz chcę to powiedzieć, my musimy rozpatrywać wszystkie dyscypliny, dziedziny gospodarki łącznie, dlatego że to nie jest tak, że superwykwalifikowana imigracja w dużej ilości też nam się opłaca, dlatego że jeżeli zezwolimy na przykład firmom, które zatrudniają informatyków, ściągać informatyków z Indii, to Indie są nam w stanie także dostarczyć dowolnie dużą liczbę informatyków. I teraz powstaje pytanie, czy jeżeli my prognozujemy, że na polskim rynku pracy w perspektywie na przykład 10 lat potrzebujemy dodatkowych 10 tysięcy informatyków, to czy my spośród trzydziestokilkumilionowego narodu i młodszej generacji, która liczy ileś tam setek tysięcy, jesteśmy w stanie wykształcić każdego roku plus tysiąc informatyków na naszych wydziałach, co zajmuje powiedzmy te 3 – 4 lata, jak ktoś jest zdolny i sam się uczy, czy my chcemy ich już teraz ściągnąć z Indii? Otóż ja uważam, że my powinniśmy, póki mamy takie możliwości, a mamy, wykształcić swoje kadry.
Zacznijmy wreszcie o tym dyskutować, bo to że ktoś posiada obywatelstwo, nie czyni go Polakiem, albo że się z nami napije wódki.
To jest nic, nie ma „polskości instant”, to zawsze będzie jakaś „fake polskość”, to będzie po prostu oszukiwanie. Jesteśmy w stanie uznać kogoś jako cudzoziemca, który uczciwie pracuje.
Natomiast jeszcze jedną rzecz chcę powiedzieć na koniec. Ja uważam, że wszyscy ci tolerancyjni, otwarci, superotwarci, lewicowi, prawicowi Polacy są głęboko nieuczciwi względem tych obcokrajowców.
Uważam, że oni ich traktują instrumentalnie, nie traktują ich jak chrześcijanie.
Uważam, że jak przyjdzie do dyskusji o obywatelstwie, wielu z nich będzie przeciw. Uważam, że jak przyjdzie do dyskusji o przywilejach socjalnych, wielu z n ich będzie przeciw. Uważam, że jak przyjdzie do dyskusji o równych wynagrodzeniach, wielu z nich będzie przeciw.
Uważam, że oni mają gdzieś, czy ci ludzie mają ubezpieczenie zdrowotne i czy mieszkają w ośmiu w jednej izbie, czy jeden w jednej izbie.
Uważam, że oni mają gdzieś to, za jakie stawki ci ludzie są zatrudniani, w jakich warunkach mieszkają. A w poprzednie wakacje podjąłem się prac sezonowych nad polskim wybrzeżem i mieszkałem dokładnie w takich samych warunkach jak imigranci ukraińscy i nie były to dobre warunki, muszę powiedzieć, jeżeli się przyjrzymy, co się proponuje sezonowej imigracji, która pracuje nad polskim morzem na przykład.
W związku z tym uważam, że ci wszyscy superotwarci są oderwani od rzeczywistości, mają bardzo mało kontaktu z realnym rynkiem pracy i tak naprawdę nie traktują po chrześcijańsku tych ludzi, traktują ich instrumentalnie. Wielu z nich patrzy na to jak na tabelki w Excelu, żeby tylko mieć takie poczucie wyższości, bo już nagle uważają, że oni będą tą lepszą kastą, która będzie wykonywać tylko prace biurowe, a te proste prace, których rzekomo Polak się nie chce podjąć, co jest kłamstwem, bo wielu Polaków pracuje fizycznie i robi dobrą pracę, to będzie teraz im wykonywał obcokrajowiec. Moim zdaniem, jest to jakaś kolejna odsłona polskiej megalomanii, jakiegoś głupiego polskiego snobizmu.
Krzysztof Bosak
Spisane z taśmy z Radia WNET
IMIGRACJA I STAN ZDROWIA
Kanadyjski minister imigracji zapowiedział korzystne zmiany prawa dotyczące osób ze złym stanem zdrowia, których możliwości imigracyjne do Kanady są, właśnie ze względu na stan medyczny, praktycznie znikome. Istnieje bowiem szansa, że już w 2018 roku przepisy dotyczące testów medycznych imigrantów oraz możliwości przyjęcia ich do Kanady ulegną zmianom na lepsze. Aktualne przepisy zabraniają imigracji (ogólna zasada, od której istnieją wyjątki) osób, które mogą lub nadwerężą system opieki zdrowotnej w Kanadzie oraz system pomocy socjalnej.
Wymóg „dobrego zdrowia” jest nadal wielkim utrapieniem kanadyjskich sponsorów, którzy chcą sprowadzić na stałe na przykład swoich starszych rodziców i dziadków, których nie najlepsze zdrowie nie pozwala na otrzymanie, jak do tej pory, pozytywnej decyzji. Otóż sytuacja ta może się niebawem zmienić. Kandydaci na imigrację do Kanady, według obecnych przepisów, nie mogą nadwerężyć opieki zdrowotnej, nawet jeśli posiadają w Kanadzie gwarantów na 20 lat, rząd nie może bowiem odmówić imigrantom prawa do rządowego ubezpieczenia medycznego. Na przykład w Ontario dostajemy ubezpieczenie medyczne po 90 dniach od daty otrzymania stałej rezydencji i osiedlenia się w Kanadzie, i nie ma to nic wspólnego ze sponsorstwem. Kanadyjscy sponsorzy są jedynie odpowiedzialni za to, czego nie pokrywa państwowa służba zdrowia, np. okulista, dentysta itp. Każdy stały rezydent otrzymuje benefit rządowego zdrowotnego ubezpieczenia. Jest to nadane kanadyjskim prawem.
Jak pisałam, imigranci, którzy mogą nadużyć rządowej pomocy, nie otrzymują jeszcze pobytu. Wyjątkami są sponsorowani małżonkowie, konkubenci i dzieci w wieku zależnym. Ta średnia na głowę mieszkańca wynosi obecnie około 6500 dol. rocznie. Nowe przepisy podwyższą zezwoloną kwotę aż trzykrotnie, a zatem więcej osób będzie miało szansę na imigrację, nawet jeśli ich stan zdrowia nie jest idealny.
Rząd jednak ograniczy dla nowych imigrantów pomoc socjalną, np. dofinansowanie szkół specjalnych. Trochę trudno jest mi sobie to wyobrazić, bo jak będzie można odmówić dziecku specjalnej troski edukacji w Kanadzie. Zapewne będziemy musieli poczekać, by zobaczyć, jak w praktyce zreformowane przepisy będą funkcjonować.
Osoby, które zrezygnowały ze sponsorowania rodziców czy dziadków tylko ze względu na stan ich zdrowia, mogę obecnie rozważyć szansę połączenia się z bliskimi. Warto zapoznać się dokładnie z nowymi przepisami po wejściu ich w życie. Na pewno ponownie o tym napiszemy oraz o opcjach sponsorowania rodzinnego.
Izabela Embalo
LICENCJONOWANY DORADCA
tel. 416-5152022 Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
www.emigracjakanada.net
Stres na granicy
Dlatego warto dobrze przygotować się do ewentualnej rozmowy. Po pierwsze, musimy mieć określony cel podróży. Niektórzy przylatują, by odwiedzić rodzinę, inni, by zwiedzić, a jeszcze inni posiadają wizę studencką, pracowniczą, a nawet pobytową i muszą odbyć procedurę aktywowania statusu imigracyjnego na granicy.
Wiele zależy od zachowania takiej osoby, posiadania odpowiedniej, a nawet wymaganej przepisami dokumentacji. Ponadto jeśli oznajmiamy urzędnikowi, że przybywamy w celu rodzinnym, osoba, która nas zaprasza, powinna być obecna na lotnisku i także może zostać przepytana przez urzędnika, upewniającego się, że turysta jest prawdomówny i że podane przez podróżnego informacje potwierdzają się w wywiadzie.
Kiedy możemy spotkać się z przykrą sytuacją na granicy? Podam kilka przypadków. Na przykład, ktoś posiada w laptopie, w e-mailach, sms-ach informacje o intencji zatrudnienia się bez autoryzacji. Należy pamiętać, że wielu turystów z Polski jest podejrzanych o zamiar zatrudnienia się bez wizy pracy i urzędnik, jeśli będzie przekonany, że taka sytuacja może zaistnieć, nie zezwoli na przekroczenie kanadyjskiej granicy. Znam sytuację, na przykład, posiadania przez turystów narzędzi pracy w bagażu lub rozkładu godzin pracy.
Brak funduszy na pobyt lub nieposiadanie biletu powrotnego może być także przyczyną kłopotów. Jeśli nie mamy rodziny lub kogoś w Kanadzie, kto nas zaprasza i zapewnia pobyt, brak funduszy może wzbudzić podejrzenie intencji pracy bez zezwolenia, bo jak się taka osoba utrzyma w Kanadzie bez odpowiednich środków finansowych?
Podawanie sprzecznych informacji jest także częstą przyczyną problemów na granicy. Na przykład ktoś informuje, że był w Kanadzie poprzednio dwa tygodnie, a w jakiś sposób urzędnik otrzymuje informację, iż osoba ta przebywała rok i także bez ważnej wizy. Na przykład znajduje mandaty drogowe turysty w systemie komputerowym.
Turysta zarzeka się, że przylatuje tylko na tydzień, a przepytywany krewny informuje, że na dwa miesiące. Takie rozbieżności na pewno nie pomogą.
Urzędnik często także pyta o sytuację zatrudnienia w kraju pochodzenia, i jeśli nie ma takiego, może to być dla urzędnika powodem zatrzymania. Oczywiście nie ma tu reguły, niektórzy są przepytywani dokładnie, niektórzy prawie wcale, a zatem trudno przewidzieć, jakie będą pytania i czy na granicy będzie jakakolwiek procedura inwestygacji. Jednak ogólna zasada jest taka, by się dobrze przygotować, wtedy przejście granicy, nawet jeśli będziemy dokładniej sprawdzani, nie będzie takie straszne. Ja osobiście zalecam, by każdy miał dokumenty potwierdzające zatrudnienie, posiadanie funduszy, a jeśli nie ma swoich środków finansowych, można np. posiadać list gwarancyjny od osoby w Kanadzie, która zasponsoruje turystę podczas wizyty.
Jeśli staramy się np. o wizę pracy, w zależności od programu potrzebne jest posiadanie ubezpieczenia (program IEC) i określonych funduszy, lub jeśli przylatujemy na kontrakt pracy (wiza pracy w oparciu o LMIA), należy zwrócić uwagę na możliwość dokładnego sprawdzenia doświadczenia zawodowego i znajomość komunikatywną języka angielskiego. Program IEC Working Holidays nie wymaga na przykład, by się komunikować po angielsku. Jeśli ktoś prowadzi wam sprawę, poproście także o przygotowanie was do procedury granicznej. Może to zaoszczędzić niepotrzebnych kłopotów i nieporozumień na granicy. Proszę także pamiętać o tym, że można posiadać niezadeklarowaną gotówkę do 10.000 dol. kanadyjskich. Także nie wszystkie produkty można wwozić do Kanady, a papierosy i alkohol w ograniczonych ilościach. Nie można także wwozić do Kanady produktów mięsnych, jest to surowo zabronione.
Izabela Embalo
licencjonowany doradca imigracyjny
Kanada
tel. 416-5152022
email: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
www.emigracjakanada.net
Wiele zależy od wnioskodawcy
Powierzając swoją sprawę imigracyjną, większość wnioskodawców praktycznie jest przekonana, przynajmniej ja mam takie odczucie, że od osoby prowadzącej praktycznie wszystko zależy.
A zatem zatrudniamy fachowca imigracyjnego i on... wszystko załatwi, za to się przecież płaci. Ale czy naprawdę od osoby prowadzącej sprawę wszystko zależy? Oczywiście nie, ponieważ na sukces sprawy imigracyjnej składa się kilka czynników. Oczywiście osoba prowadząca sprawę odgrywa tu ważną rolę, ale należy sobie uświadomić, jak wiele zależy od samego kandydata na wizę czy pobyt.
Bardzo istotny jest bowiem przedstawiony w sprawie materiał. W zależności od podania imigracyjnego, dokumentów potrzeba mniej lub więcej, ale zasada jest taka, by materiał dowodowy oraz potrzebną dokumentację przedstawić jak najlepszą i zgodnie z obowiązującymi prawnymi zasadami. Niedostarczenie dobrego materiału wspierającego sprawę ma bardzo duży wpływ na finalną decyzję urzędnika. Ja z doświadczenia wiem, że klienci starają się zgromadzić i przygotować najlepszy materiał, ale niestety nie wszyscy. Wiele też zależy od tego, co reprezentuje sobą sam wnioskodawca. Na przykład, jakie ma zasoby finansowe na podróż czy pozostanie, czy nauczył się lub uczy się języka, czy wywiązuje się z obowiązku płacenia podatków, nawet jeśli jest w Kanadzie bez statusu, ale ubiega się np. o pobyt stały w programie humanitarnym (imigranci nieudokumentowani mogą korzystać z tego programu i wielu z nich otrzymuje stałą rezydencję).
Jedną z większych bolączek naszych rodaków jest, niestety, nadal brak dobrej czy płynnej znajomości języka angielskiego. Wiele osób przybywa też do Kanady, posiadając rekord kryminalny, lub dopuszcza się poważnego złamania prawa karnego w Kanadzie, np. jazda w stanie nietrzeźwym. Niestety, te wszystkie czynniki wpływają na to, że szansa na pobyt stały maleje lub niekiedy zostaje zwyczajnie zaprzepaszczona, przynajmniej na kilka lat. Oczywiście każdą sytuację należy indywidualnie przeanalizować. Posiadanie rekordu kryminalnego nie wyklucza możliwości załatwienia stałej rezydencji, ale niekiedy jest to długą i skomplikowana droga, bo np. taka osoba musi najpierw mieć możliwość załatwić kryminalną rehabilitację lub pardon. A zatem przystępując do procedury ubiegania się o pobyt stały, warto się zastanowić, jak możemy przygotować swoją sprawę najstaranniej, co możemy zrobić, by maksymalnie zwiększyć i wykorzystać swoje szanse i jak najowocniej współpracować ze swoim prawnym reprezentantem, jeśli zatrudniamy fachowca do poprowadzenia sprawy.
Izabela Embalo
licencjonowany doradca
IZABELA EMBALO CONSULTING INC.
Osoby zainteresowane imigracja do Kanady, prosimy o kontakt.
tel. 416-5152022, www.emigracjakanada.net
Czy Trudeau oficjalnie otworzył granicę?
Funkcjonariusze służb granicznych są tak samo sfrustrowani sytuacją na południowej granicy jak część obywateli, powiedział w wywiadzie udzielonym Toronto Sun funkcjonariusz CBSA, który chce pozostać anonimowy. Rząd stara się jakoś nadrabiać zaległości, ale ma braki w egzekwowaniu prawa.
Według Toronto Sun pojazdy CBSA przyjeżdżają na Roxham Rd. w Quebeku, tymczasem porządku na nieoficjalnych przejściach powinno pilnować tylko RCMP. Zadaniem RCMP jest zatrzymywanie nielegalnych imigrantów i kierowanie ich do CBSA. CBSA zajmuje się ochroną granicy i egzekwowaniem prawa imigracyjnego, m.in. Safe Third Country Agreement, które zakazuje napływu uchodźców ubiegających się o azyl z krajów uznawanych za bezpieczne (takich krajem są Stany Zjednoczone).
Funkcjonariusz CBSA proszony o wyjaśnienie stwierdził, że są dwa możliwe wytłumaczenia – albo Roxham Rd. jest teraz oficjalnym przejściem i strefą kontroli granicznej, w której obowiązuje Safe Third Country Agreement tak jak na innych przejściach, albo tak nie jest i właściwie wszystkie działania podejmowane w tym miejscu przez służby graniczne są nieważne. Podkreślił, że wszyscy nielegalni imigranci powinni być skierowani do oficjalnego przejścia. Nawiązał do zapraszania imigrantów do Kanady przez premiera Trudeau. „Mogą przeczytać, co Trudeau pisze na twitterze, a znaków mówiących, że przekraczanie granicy w tym miejscu jest nielegalne, już nie widzą”, stwierdził.
Gdybyście lepiej sprawdzali turystów z Nigerii, nie mielibyśmy problemów z uchodźcami...
Kanadyjskie władze – zatroskane rosnąca liczbą nielegalnych imigrantów – domagają się od Stanów Zjednoczonych lepszego egzekwowania przepisów imigracyjnych i gruntownego sprawdzania podróżnych z Nigerii, tak aby potem to osoby nie trafiały ostatecznie do Kanady. Washington Post pisze, że od czasu zaostrzenia wymagań dotyczących wiz czasowych, Nigeryjczycy wnioskują o wizy turystyczne, co wiąże się z mniejszymi kontrolami. Potem, zanim wizy turystyczne stracą ważność, Nigeryjczycy idą przez zieloną granicę do Kanady i tam proszą o azyl. Wobec tego Ottawa naciska na Amerykanów, by przepytując obywateli Nigerii wnioskujących o wydanie wizy turystycznej, uprzejmie pytali ich o plany odwiedzenia Kanady. Miałoby to niby zmniejszyć liczbę osób nielegalnie przekraczających granicę amerykańsko-kanadyjską.
Warto jednak zauważyć, że nielegalne przekraczanie granicy w Kanadzie wygląda zupełnie inaczej niż w Stanach. Aby się dostać nielegalnie do Stanów, imigrant musi albo skakać przez płot albo kryć się przed funkcjonariuszami służb granicznych. Wejście do Quebeku to całkiem inna rzeczywistość. Imigranci podjeżdżają taksówkami do Roxham Road, a potem Kanada ich serdecznie wita. Czekają na autobus, który przewiezie ich do miejsca tymczasowego zakwaterowania, dostają jedzenie, mogą liczyć na opiekę medyczną, wsparcie finansowe czy szkoły dla dzieci, a w końcu na rozpatrzenie wniosku o azyl. Kto by nie poszedł do takiego Eldorado?
Powoli jednak system staje się niewydolny. Zwłaszcza Quebec nie chce już przyjmować uchodźców. Kanada nie może ich jednak wyrzucić. Według prawa osoba, która po wejściu na kanadyjską ziemię złożyła wniosek o przyznanie statusu chronionego, nie może być deportowana, jeśli wcześniej nie zostanie sprawiedliwie przesłuchana. Taki proces może trwać nawet dwa lata.
Premier Trudeau nie mówi jednak nic o zmianach prawa. Woli naciskać na prezydenta Trumpa, którego niegdyś krytykował za zbyt sztywne egzekwowanie prawa imigracyjnego, by lepiej sprawdzał turystów chcących przedłużyć pobyt.
Toronto nie radzi sobie z uchodźcami
Burmistrz Toronto John Tory zwrócił się do rządów federalnego i prowincyjnego, by pomogły miastu przyjmować uchodźców. Podkreślił, że sprawa jest pilna i poważna. W schroniskach i noclegowniach prowadzonych przez miasto brakuje miejsc, a liczba osób oczekujących na rozpatrzenie wniosku o azyl rośnie lawinowo. W kwietniu 2016 roku z miejskich schronisk korzystało 459 uchodźców, a obecnie – 2351. Najnowsze dane pochodzą z bieżącego miesiąca. Uchodźcy ubiegający się o azyl stanowią 37,6 proc. osób korzystających ze schronisk i noclegowni.
Tory powiedział, że jeśli tak dalej pójdzie, zapewnienie uchodźcom schronienia będzie kosztować miasto 64,5 miliona dolarów. W ciągu ostatnich 18 miesięcy podjęto starania mające na celu zwiększenie liczby miejsc w schroniskach i noclegowniach, ale podejmowane wysiłki okazują się niewystarczające. Miasto nie poradzi sobie samo z przesiedlaniem uchodźców. Dlatego prosi rządy obu szczebli o pomoc w natychmiastowym odciążeniu miejskiego system schronisk i przenoszenie nowo przybywających gdzie indziej. Potrzebne są także osoby do koordynacji usług dla uchodźców.
Kryzys imigracyjny w Kanadzie to fakt
Krytyk polityki imigracyjnej z partii konserwatywnej, posłanka Michelle Rempel, uważa, że rząd musi podjąć działania w sprawie nielegalnego przekraczania granicy. Mówi, że mamy obecnie kryzys imigracyjny i co najgorsze – bez planu i środków zaradczych. Jeśli tak dalej pójdzie, Kanadyjczycy przestaną popierać imigrację. Do tej pory żyli w przekonaniu, że rząd kieruje napływem imigrantów i pilnuje porządku, dlatego przyjmowanie imigrantów miało poparcie społeczne. Rempel domaga się od rządu przedstawienia strategii rozwiązania go i daje ekipie Trudeau czas do 11 maja. We wtorek wystąpiła z uchwałą w tej sprawie, ale propozycja prawdopodobnie nie przejdzie głosowania w Izbie Gmin.