Wyniki przedwyborczych sondaży w Ontario nie pozostawiają złudzeń i Kathleen Wynne przyznaje, że jest gorzej niż by się spodziewała. Przyznała to we wtorek w Toronto. Powiedziała, że doskonale zdaje sobie sprawę ze słabych notowań liberałów i dodała, że te wybory są bardzo ważne, bo mieszkańcy Ontario decydują, jaka będzie przyszłość ich prowincji.
W ostatnich badaniach opinii publicznej bardzo dobrze wypadają nowi demokraci i mogą nawet się cieszyć największym poparciem. Idą łeb w łeb z konserwatystami, którzy jakiś czas temu mieli zdecydowaną przewagę nad rywalami. Andrea Horwath mówi, że ontaryjczycy nie chcą, by dalej rządzili nimi liberałowie. Teraz muszą tylko zdecydować, czy na czele prowincji stanie ona, czy Doug Ford. Podobnie wyniki sondaży komentuje lider konserwatystów. Obserwatorzy zauważają, że przyczyną spadku poparcia dla Forda może być brak solidnego planu finansowego. Ontaryjczycy zaczynają więc wątpić, czy PC może spełnić składane obietnice.
Generalnie więc walka rozegra się między niebieskimi a pomarańczowymi, choć sytuacja wygląda różnie w zależności od regionu. Na przykład w Toronto liberałowie jeszcze nie są do końca przegrani i to oni stanowią poważniejsze zagrożenie dla NDP niż konserwatyści.
Liderzy ludności rdzennej nawołują do głosowania „strategicznego”, czyli wybierania partii, która lepiej zadba o ich interesy, a nie zwiastuje powrót do czasów Mike’a Harrisa lub będzie kopiować polityke Donalda Trumpa, mówi szefowa rady Indian Anishinabek, Patrick Madahbee.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!