Jeżeli to jest niesprawiedliwość, to ja proszę nie wprowadzać sprawiedliwości, bo może to mnie znacznie drożej kosztować. I państwa również. Cudów bowiem nie ma, a rząd (czy to NDP, konserwatystów, czy liberałów) poważne sumy do zabawy i na kupno wyborczej kiełbasy mieć musi.
Skąd tę kasę wezmą proponenci nadzwyczajnego podatku dla bogaczy? Pani Horwath proponuje obłożyć ekstra dwuprocentowym podatkiem tych, co zarabiają ponad pół miliona dolarów rocznie. Dwa procent od pół miliona to 10 tysięcy dolarów. Z takiej sumy można już pokryć koszty wyprowadzenia się do Calgary z całą czteroosobową rodziną.
Co więcej - obrót milionami i miliardami koncentrujący się na Bay St. w sercu Toronto nie jest tylko zabawą w przekładanie papierków. W roku 2010 rynki kapitałowe z bazą w Toronto dostarczyły na rynek gospodarczy 311 miliardów dolarów kapitału inwestycyjnego. Według fachowców z Toronto Financial Services Alliance, obrzydliwy kapitalizm Bay St. to źródło zatrudnienia (bezpośrednio i pośrednio) dla ok. 300 tysięcy osób.
Kilkadziesiąt lat temu (ale nie tak znowu wiele) Montreal dla obrony języka francuskiego odesłał już raz znaczną część instytucji finansowych na teren angielskojęzycznej Kanady. Znawcy przedmiotu z Toronto do dzisiaj zacierają z tego powodu ręce i liczą finansowe korzyści. Koncepcja pani Horwath grozi Kanadzie kolejną taką przeprowadzką - tym razem na przykład do Alberty.
Gdy wygasła fala ucieczek z Montrealu, piękny dom na montrealskim Westmount można było kupić za 50 tysięcy dolarów, bo jego właściciele mieszkali już na torontońskiej Rosedale. Koncepcja pani Horwath to zagrożenie, że nasze domy, obciążone hipotekami po 300 tysięcy dolarów, mieć mogą nagle na rynku wartość może 150 tysięcy, a może i mniej.
A dochodu dla nas wszystkich z tego i tak nie będzie, o czym przekonali się na własnej skórze Brytyjczycy. Po wprowadzeniu podatku dla super-bogaczy lewicowy rząd w Londynie stwierdził, że dochody skarbu państwa zmniejszyły się, zamiast wzrosnąć. A prezes izby skarbowej Dennis Healey miał okazję wpisać się na karty historii, podsumowując inicjatywę słowami: Jeśli wpadniesz w dziurę, nie kop dalej.
Jacek Kozak