farolwebad1

A+ A A-
piątek, 11 wrzesień 2015 15:20

Na lądzie i na wodzie

Byłem z dzieckiem na Air Show w Toronto w jednym z parków w Etobicoke, wracaliśmy już do domu, a tu, proszę Państwa, jedzie sobie starszy siwy człowiek malutkim kabrioletem z dwiema śrubami i personalizowaną rejestracją CAR H2O...

Jedzie i przy zjeździe, gdzie ludzie opuszczają łódki do wody, wjeżdża sobie spokojnie do jeziora Ontario.

Scena niczym z Pana Samochodzika. Serce dziecka podskoczyło we mnie całe, no bo o czymże lepszym można marzyć, jak nie o posiadaniu pływającego samochodu.

Nie ma ich dużo, ale można znaleźć takie na rynku. Niestety większość należy do kategorii "classic".

Najlepszym i chyba najbardziej masowo produkowanym jest schwimmwagen montowany w hitlerowskich Niemczech w latach 42–44, wyposażony w czterocylindrowy silnik VW w układzie bokser chłodzony powietrzem. Wyprodukowano tego ponad 14 tys. egzemplarzy w dwóch wersjach, 128 i 166. Do dzisiaj w wielu krajach jeżdżą schwimmwageny i działają kluby ich miłośników, a jeden taki VW grał właśnie główną rolę w ekranizacji "Pana Samochodzika".

Opublikowano w Moto-Goniec
piątek, 04 wrzesień 2015 21:38

FIT to jest hit

Niewątpliwie spośród zgrabnych aut jest to samochód najzgrabniejszy, przyznać jednak trzeba, że nie najtańszy. Podstawowy model fita zaczyna się od 14,5 tys. dol., a za auto maksymalnie doposażone zapłacimy 22,9 tys. dol. Cóż, w tej cenie mamy też i inne możliwości, tym bardziej że w klasie subcompact taki nissan micra zaczyna się od 10 tys. dol.

Dlaczego więc honda fit?

Po pierwsze, kalkulując kupno samochodu – o czym zawsze przypominam – trzeba brać pod uwagę nie tylko, za ile kupujemy, ale to za ile po latach będziemy sprzedawać. I tutaj honda fit okazuje się trzymać wartość jak mało które auto.

Po drugie zaś, fit rocznik 2015 to samochód, który przeszedł wiele zmian. Oczywiście, na lepsze. Mimo tego, że skrócono karoserię, to rozsunięto bardziej koła, przez co uzyskano dodatkową przestrzeń na nogi dla pasażerów. Fit 2015 jest zadziwiająco wygodny, i to nie tylko dla tych, którzy jadą z przodu.

Po trzecie wreszcie, jest to samochód, który w wersji podstawowej DX oferuje całą gamę gadżetów – jak na przykład wsteczna kamera, Bluetooth, wejście usb czy pięciocalowy wyświetlacz z radiem. Jeśli więc już mamy coś porównywać cenowo, to warto popatrzeć, co za konkretne pieniądze kupimy.

W wariancie LS za nieco ponad 17 tys. dostaniemy 7-calowy dotykowy wyświetlacz systemu audio oraz podgrzewane przednie siedzenia; a za nieco powyżej 19 tys., w wersji EX, będziemy mieli aluminiowe felgi i manetkę zmiany biegów paddle shifters oraz szyberdach. W wersji EX-L navi dostaniemy do tego nawigację i skórzane fotele. Przy takim doładowaniu nasz fit zaczyna konkurować z... małym mercedesem.

Wróćmy jednak do kabiny pasażerskiej fita, bo można śmiało powiedzieć, że jeśli chodzi o funkcjonalność i przestrzeń wewnątrz samochodu, jest to najlepsze ułożenie w tej klasie. Honda utrzymuje, że jeśli chcemy cokolwiek przewieźć, od kwiatka z IKEI, po dużego psa, to jest to samochód dla nas. Nad wnętrzem inżynierowie Hondy nieźle popracowali. Przede wszystkim istnieje możliwość podniesienia do góry i zablokowania tylnych siedzeń, co sprzedawcy Hondy nazywają "magicznym fotelem". W ten sposób otrzymujemy za przednimi fotelami przestrzeń od podłogi do sufitu. Było to możliwe m.in za sprawą przesunięcia zbiornika paliwa pod przednie fotele. Można włożyć przewożony bagaż, a następnie opuścić siedzenie tylnego fotela, "zamykając" niejako bagaż pod spodem.

Jeśli chcemy natomiast przewozić coś długiego, to w naszej hondzie złożą się na płasko nie tylko tylne fotele, ale również siedzenie pasażera z przodu. To da nam przestrzeń towarową całej kabiny samochodu za wyjątkiem miejsca kierowcy.

Jeśli więc popatrzymy na przestrzeń na nogi, na barki i inne części ciała, okaże się, że fit pozwala nam jechać wygodnie i bez obijania się na boki.

Nowa honda jest również nowocześnie wybudowana z wytrzymałej stali high tensile, przez co można było znacznie odchudzić, a więc zmniejszyć wagę karoserii.

O 27 proc. lżejszy jest też silnik nowego fita. Nowo opracowany 1,5-litrowy czterocylindrowy motor z wtryskiem bezpośrednim pozwala uzyskać 130 KM mocy.

Napęd przenoszony jest przez również nową 6-biegową przekładnię ręczną. I jak się wydaje, klienci właśnie lubią w hondzie fit przekładnię ręczną, ponieważ aż 25 do 35 proc. kupujących wybiera właśnie taką. A można ją zamówić od modelu podstawowego do najbardziej luksusowego.

Jednak to, co najbardziej nowatorskie, to bezbiegowa skrzynia biegów pozwalająca na niesamowite wprost osiągi, jeśli chodzi o spalanie. Między innymi dlatego, że znów jest o 16 proc. lżejsza od starej przekładni automatycznej, którą zastąpiła. Przekładnie bezbiegowe stają się coraz lepsze. Nawiasem mówiąc, jeśli chcemy poczuć się bardziej "tradycyjnie", mamy do dyspozycji przełożenie "S", które pozwala na 7-stopniową zmianę biegów automatycznie lub przy pomocy lewarka.

Wszystko to przekłada się również na lepsze przyspieszenia, bo nowa przekładnia ma mniejsze opory własne. Jeśli chodzi o spalanie, honda fit naprawdę należy do minimalistów – 7 litrów na sto w jeździe miejskiej i 5,7 litra na sto w jeździe szosowej – a są to dane według nowych, zaostrzonych norm, czyli zbliżone do tego, co rzeczywiście będziemy w stanie sami uzyskać.

Tak więc, Panie, Panowie, fit to jest hit!

o czym zapewnia wasz Sobiesław.

A jeśli honda, to oczywiście u naszego zaprzyjaźnionego sprzedawcy na Lakeshore, Sylvio Chylińskiego z Lakeshore Honda...

Opublikowano w Moto-Goniec
piątek, 28 sierpień 2015 16:16

Wnuczek babci celiki - Scion tC

Scion to marka, która wśród wielu 50-60-latków wywołuje wzruszenie ramion. Tymczasem jest to dziecko Toyoty powołane w celu odmłodzenia wizerunku. Toyota to samochód tak niezawodny, że aż przestaje się kojarzyć z jakimikolwiek ekscesami.

Scion ma być więc agresywny, dynamiczny, młodzieżowy; ma być cool. Toyota Motor Corporation w 2002 roku wykreowała markę scion głównie z myślą o rynku USA. W 2002 r. na salonie w Nowym Jorku ukazały się pierwsze prototypy bbX i ccX. W 2003 roku na salonie w Los Angeles zadebiutowały modele seryjne xA i xB, których sprzedaż ruszyła w czerwcu tego samego roku. Na salonie w Detroit 2004 r. swoją premiere miał właśnie model tC.

Opublikowano w Moto-Goniec
poniedziałek, 17 sierpień 2015 00:15

C300 - jest moc, jest szpan, jest wygoda

"Bez gwiazdy nie ma jazdy" mówią Polacy i mają wiele racji, bo okazuje się, że nie tylko oni tak sądzą. Jeśli ktoś lubi niedrogie, porządnie wykonane samochody oferujące pod rękę wszystko, co technika dać może, eksperci zgodnie pokazują na model 2015 Mercedesa -Benza C300, przodujący w klasie compact luxury sedan.

Dlaczego wydawać pieniądze na coś takiego?

Po pierwsze, dość dobrze trzyma wartość, po drugie jest to optymalne wyważenie po niemiecku użytecznych gadżetów z doskonałym wyczuciem jazdy, po trzecie cena nie jest tutaj bardzo wygórowana i powiedzmy sobie szczerze, że możemy tu mieć porządne auto za cenę SUVa.

Opublikowano w Moto-Goniec
sobota, 25 lipiec 2015 14:55

Zgrabny volkswagen

Zanim przejdę do bohatera dzisiejszego odcinka, czyli golfa podpompowanego sterydami – o wdzięcznej nazwie tiguan, mała dygresja.

Otóż, w czas letniej kanikuły wielu z nas wyleguje się na plażach, boso i półnago, a potem musi gdzieś podjechać, dojechać lub odjechać. CO WTEDY? Czy wolno prowadzić boso?

Okazuje się, że Kodeks drogowy sprawy obuwia nie reguluje i jak się człowiek uprze, to na bosaka może nawet jeździć motorem. Podeszwy prawo nie nakazuje.

Można więc jeździć w klapkach, boso, choć uwaga, uwaga! Nie można nago.

Samochód osobowy na drodze publicznej traktowany jest jako miejsce publiczne. A więc stosują się doń przepisy zabraniające chodzenia bez ubrania, choć przypomnę, że dotyczy to wyłącznie dolnej połowy, jako że kilkanaście lat temu ontaryjskie feministki z Guelph wywalczyły sobie prawo do legalnego paradowania z odkrytym torsem amazonki.

Chyba jednak w takiej sytuacji jeżdżenie w pasach do najwygodniejszych nie należy, bo jakoś tendencja ta nie rozwinęła się nawet latem. Co chyba jest dobre.

•••

Tiguan to zgrabny volkswagen samochód, który zaliczają do gatunku mini-SUV-ów, a jest praktyczny, zborny i całkiem szybki. Stąd nazwa będąca ponoć połączeniem tygrysa i iguany.

Cena nie jest wygórowana, bo zaczyna się od 25 tys. dol. A auto można całkiem dobrze doposażyć – choć oczywiście nie jest to darmowe. Tak więc mamy składane siedzenia tylne – bardzo dobry sprzęt grający, panoramiczny szyber dach (opcja) czy na przykład patrząca do tyłu kamera z sensorami.

Mimo że w ciągu kilku minionych lat tiguan zmienił trochę wygląd, wciąż jest to, praktycznie rzecz biorąc, pierwsza wersja modelowa, druga przygotowywana na rok 2016 na razie jeździ w maskowaniu (patrz zdjęcie w rogu) – model ten ma być produkowany w Meksyku.

Co ciekawe, VW jakoś tak nie nagłaśnia tiguana w sprzedaży i raczej polega marketingowo na reklamie usta-usta.

Montowany na tej samej platformie co golf (uznawany za jedno z lepszych aut świata), tiguan dzieli z tym samochodem turbodoładowany silnik dwulitrowy oraz sprawdzoną przekładnię sześciobiegową automatyczną tiptronic oraz system napędu na wszystkie koła 4MOTION. Porównywać z golfem i owszem, można, ale trzeba pamiętać o różnicach. Tiguan nie jest tak zwinny w ruchach jak swój niżej zawieszony kuzyn, i trzeba pamiętać, że auto ma wyżej położony środek ciężkości i jednak prowadzi się nieco gorzej.

Model po raz pierwszy został pokazany w 2006 roku w salonie w Los Angeles jako koncepcja.

Ubolewać możemy, że do tej pory tiguan nie jest oferowany w Ameryce z silnikiem wysokoprężnym, bo przecież w przypadku SUV-ów taka właśnie jednostka napędowa ma sens. Co powiedziawszy, przyznać trzeba, że dwulitrowy rządowy silnik TSI zupełnie wystarcza. Silnik ma 200 koni mechanicznych mocy i 207 stopo-funtów momentu obrotowego. Pali 11,5 w mieście i 9,3 na autostradzie.

Tiguan – podobnie jak inne niemieckie auta, sprawia wrażenie solidnego pojazdu, w którym użyteczność i praktyczność bierze górę nad estetyczną ekstrawagancją.

Volkswagen daje nam gwarancje 4 lata lub 80 tys. oraz 5 lat lub sto tys. na zespół napędowy – skrzynia – silnik.

Auto wypada więc całkiem, całkiem i stanowi niezłą alternatywę dla equinoxa, forda escape, hyundaia tucsona czy innych.

Swoją drogą, warto też trochę poczekać i zobaczyć, co bocian przyniesie VW w roku 2016, bo zakłady koncernu w Puebla w Meksyku kosztem miliarda dolarów zostały na nowo osprzętowane i wkrótce zaczną składać nowego siedmiomiejscowego tiguana budowanego na platformie Modular Transverse Matrix, stosowanej obecnie w golfie, również składanym w Puebla. Tiguan z Meksyku będzie sprzedawany na wszystkich rynkach za wyjątkiem Chin i Europy. Celem VW jest jednak przybliżenie zakładów montażowych do rynku amerykańskiego, tłumaczył niedawno Michael Horn, prezes i dyrektor Volkswagen Group of America. Dzięki temu 90 proc. sprzedaży kierowanej na ten rynek odbywać się będzie wewnątrz NAFTA.

Meksyk jest obecnie czwartym na świecie eksporterem samochodów.

O czym z niejakim przekąsem informuje Państwa Wasz Sobiesław

Opublikowano w Moto-Goniec
piątek, 26 czerwiec 2015 23:18

Syrenka bliżej drogi!

AK Motor Polska Sp. z. o.o. i FSO S.A. zawierają umowę o współpracy w zakresie rozwoju samochodów AK Syrena Meluzyna i AK Syrena Ligea

AK Motor Polska i FSO koordynują przyszłą ścieżkę marki Syrena od kilku lat i 11 stycznia 2015 r. ratyfikowały formalną umowę o współpracy na rzecz rozwoju dwóch nowych pojazdów.

Pierwszym pojazdem objętym wspólnym przedsięwzięciem jest aktualnie prowadzony projekt AK Syrena Meluzyna, który został podany do publicznej wiadomości 6 grudnia 2013 r. przez AK Motor International Corporation. FSO wspiera rozwój technologiczny samochodu w zakresie jego kompletacji, modułowej i wielowariantowej optymalizacji, a następnie przygotowania do masowej produkcji. W najbliższych tygodniach zostanie zaprezentowany publicznie model pojazdu AK Syrena Meluzyna w skali 1:5 (zbudowany w pierwszej połowie roku 2015). Kolejny etap rozwoju obejmie produkcję prototypu w pełnej skali. Dodatkowe warianty Meluzyny zostaną przedstawione w najbliższej przyszłości.

Po drugie, AK Motor Polska, we współpracy z FSO chciałaby wprowadzić zupełnie nowy sportowy model pojazdu z linii Syreny – AK Syrena Ligea. Zgodnie z tradycją, która została ustanowiona już przedtem w przypadku modelu Meluzyna, Ligea nosi nazwę od imienia innej legendarnej syreny, pochodzącej z mitologii greckiej. Ta idea odzwierciedla zamiar promowania marki AK Syrena na rynku krajowym, jak również poza granicami Polski. Nowe logo Ligea zaprojektował Paweł Panczakiewicz, który ma wspólne pochodzenie ze Stanisławem Panczakiewiczem, projektantem oryginalnej Syreny FSO w latach pięćdziesiątych XX wieku.

AK Syrena Ligea jest pierwszą Syreną, która zrywa z tradycją silnika montowanego z przodu, posiada silnik w środkowej części podwozia. Podczas gdy pierwsza wersja nowego sportowego samochodu Syrena będzie miała silnik benzynowy montowany poprzecznie, podwozie Ligea zostało zaprojektowane od samego początku tak, aby pomieścić różne zespoły napędowe, w tym napęd hybrydowy, napęd w całości elektryczny, napęd elektryczny odrzutowy. Oprócz funkcji samochodu sportowego, AK Syrena Ligea ma służyć jako platforma do eksperymentów naukowych i rozwoju innowacyjnych technologii, które pojawią się w przyszłych samochodach.

Informacja o AK Motor Polska Sp. z o.o.: Założona 14.02.2012 w Toronto, Kanada, AK Motor International Corporation jest spółką zarządzającą własnością intelektualną w branży motoryzacyjnej. AK Motor specjalizuje się w zarządzaniu aktywami marki, innowacjami technologicznymi i biznesowymi, jak również komercjalizacją i licencjonowaniem aktywów majątkowych. W lutym 2013 r., AK Motor, w porozumieniu z FSO. uzyskała prawa do stosowania znaku Syrena dla nowo projektowanych pojazdów. 9 lipca 2014 r. została założona w Warszawie w Polsce spółka AK Motor Polska Sp. z o.o., w celu kierowania rozwojem pojazdów marki Syrena.

Informacja o FSO S.A.: Powstała 6 listopada 1951 r. w Warszawie, jest jednym z najbardziej znanych producentów samochodów w Polsce. Fabryka Samochodów Osobowych odpowiada za stworzenie i rozwój wielu polskich marek pojazdów uznawanych za klasyki, takich jak Warszawa, Syrena, Polonez i wiele innych. FSO obecnie świadczy usługi w zakresie produkcji części i komponentów samochodowych na rzecz producentów oryginalnych części oraz posiada zdolność do wytwarzania gotowych samochodów.

O pojeździe Syrena: Syrena jest czołową marką samochodów w Polsce, której nazwa wywodzi się od polskiej legendy o istocie "Syrena" sięgającej roku 1300.

Pierwszą Syrenę zaprezentowano w Polsce na Międzynarodowych Targach Poznańskich w roku 1955. Produkcję rozpoczęto w roku 1957 w zakładzie FSO (Fabryka Samochodów Osobowych) w Warszawie w Polsce, która trwała do roku 1972. W latach od 1972 do 1983 roku, Syrena była produkowana w zakładzie FSM (Fabryka Samochodów Małolitrażowych) w Bielsku-Białej. Ocenia się, że wyprodukowano 521.311 egzemplarzy pojazdów Syrena od roku 1955.

Źródło: AK Motor Polska Sp. z. O.O., Fabryka Samochodów Osobowych S.A.

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Strony internetowe: www.newsyrena.com, www.nowasyrena.pl, www.facebook.com/AK.Syrena, http://www.fso-sa.com.pl

Opublikowano w Moto-Goniec
piątek, 05 czerwiec 2015 17:00

Dla aut, które męczą się na drodze

Współczesne samochody są szybkie, producenci od dawna wiedzą, że moc silnika sprzedaje tak samo jak paliwooszczędność czy bezpieczeństwo. Wokół nas jeździ wiele aut kupowanych "wizerunkowo", dla podkreślenia charakteru i pozycji społecznej właściciela, a uzyskujących niezwykłe osiągi.

W prowincji Ontario maksymalna dopuszczalna prędkość na autostradzie wynosi 100 km/h, jeśli nie chcemy płacić mandatów, możemy ją "popchnąć" jedynie do 120 – 130 km/h. Potem zaczynają się nieprzyjemności. Najgorsze polegają na utracie samochodu na tydzień, zabraniu prawa jazdy i niebotycznych składkach ubezpieczeniowych. Takie kary mogą nas spotkać już wtedy, gdy przekroczymy prędkość o 50 km/h i pojedziemy, raptem, 150 km/h. No a 150 km/h to nawet zwykłe BMW gładko łyka na czwartym biegu, jęcząc błogo o piąty.

Jeśli więc mamy BMW, audi czy mercedesa, corvettę, albo nawet poczciwego mustanga GT (o wyższej półce w postaci maserati, ferrari czy lamborghini nawet nie wspominając), to co robić? Jak żyć?!

Opublikowano w Moto-Goniec
piątek, 29 maj 2015 16:16

Wierne cztery koła

Yaris to samochód dla tych, którzy wiedzą, że małe jest piękne. Jako środek komunikacji miejskiej takie auta są doskonałe.

Co prawda, nie jest to najtańsze "małe", bo Nissan przebił niedawno wszystkich, wyceniając swoją micrę poniżej 10 tys. dol. i zmuszając konkurencję z Hyundaia i Mitsubishi do obniżenia cen; Toyota pozostała jednak niewzruszona i najtańszego yarisa, rocznik 2015, dostaniemy dopiero za 14,5 tys. dol.

Jak na segment subcompact to trochę dużo.

Zanim jednak zaczniemy przygryzać wargi – porównajmy modele, bo nawet "podstawowy" yaris ma automatycznie opuszczane okna, wyświetlacz LCD i inne wspaniałości, ponadto Toyota obniżyła jednak ceny wyższych modeli yarisa do 17.665 dol. z 19.225 dol., i nie można narzekać, by auto było niedoposażone.

Mimo że złośliwi widzą yarisa 2015 jako stare ciało w nowych fatałaszkach – bo model w tym roku został jedynie "odświeżony", to jednak wygląd deski rozdzielczej i całego wyposażenia kabiny pasażerskiej zdecydowanie się poprawił – nie wygląda już tak "tanio", jak to miało miejsce w przypadku poprzednich roczników.

Yaris świetnie trzyma się drogi, a to m.in. za sprawą twardo zestrojonego "europejskiego" zawieszenia, co zapewnia mały przechył na zakrętach, choć niektórym ta sztywność podwozia przeszkadza.

Inne zarzuty to niewielka moc silnika. Czterocylindrowy półtoralitrowy motor daje jedynie 106 KM. Do wyboru mamy 5-biegową przekładnię ręczną lub 4-biegową automatyczną.

Cóż, w tym segmencie mamy ofertę wielu nowoczesnych silników w innych maluchach, jak choćby w opisywanym niedawno na tych łamach FIT-cie. Mimo że wielu z nas dąsać się będzie na motor toyotki, to jednak przyznać trzeba, że przy szybszej jeździe na autostradzie jednostka ta zadziwiająco cicho pracuje, co dobrze świadczy o wyciszeniu kabiny. Ponadto nie jest zbytnio wyżyłowany, jako że jadąc z prędkością ok. 100 km na godzinę, mamy poniżej 3000 obrotów na minutę.

Komfort jazdy i poczucie "zborności" auta jest dodatkowo zasługą zwiększenia liczby punktów zgrzewczych nadwozia, zwłaszcza w okolicach kabiny.

Podobnie jak camry, yaris to dzisiaj produkt zamerykanizowany – zaprojektowany na tym kontynencie, choć od kilku lat produkowany nie w Japonii, a we Francji.

Większość yarisów z zakładów w Valenciennes trafia oczywiście na rynek Starego Kontynentu i do Quebecu, jako że w tej kanadyjskiej prowincji gusta nabywców są najbardziej zeuropeizowane. Na rynku japońskim samochód występuje pod nazwą toyota vitz. W USA i w Kanadzie model był oferowany pod nazwą echo, lecz od 2006 roku jest nazywany tak samo jak w Europie i dostępny również w wersji sedan. Samochód ma na swym koncie wiele nagród i tytułów, m.in. samochodu roku 2000. Obecnie produkowana jest trzecia generacja pojazdu po liftingu.

Co Toyota ma takiego w środku, że nie przestaje przyciągać? NIEZAWODNOŚĆ. Echo jest nadal legendarne, jeśli chodzi o niepsucie się. Poświadcza to jeden z właścicieli, którego echo przejechało bez żadnych napraw do momentu odsprzedaży, kiedy licznik stuknął 250 tys. km. Samochód nie miał też na sobie śladu rdzy.

Wymagający kierowcy narzekają na mułowatość yarisa z automatem oraz dość niechętne redukowanie biegów do jedynki przy ostrych podjazdach.

Mimo starej technologii yaris pali niczym motocykl – 7,7 l po mieście i 6,3 na highwayu – lepiej niż nowa micra, która po mieście żłopie jednak 8,6 l.

Na zewnątrz yaris prezentuje się też całkiem nieźle, a to dzięki europejskiej stylistyce. W wersji LE można sobie nawet zażyczyć 16-calowe koła.

Czy yaris to ciekawa propozycja dla motoryzacyjnych minimalistów? Na mój gust wyznawców Toyoty nie trzeba przekonywać, bo to bardzo wierna grupa.

Słyszałem sam tyle pozytywnych opinii o niezawodności corolli czy camry, że przewracałem oczami. Ludzie, którzy kupują samochód po to, by mieć wierne cztery koła do jeżdżenia na co dzień, powinni yarisa poważnie brać pod uwagę, zwłaszcza gdy mieszkają w naszych coraz bardziej zagęszczonych miastach. To oszczędne auto nie da satysfakcji "rajdowcom" z ciężką stopą, ale zapewni nam wieloletnią służbę – tanio, niezawodnie i przy niewielkiej deprecjacji.

O czym zapewnia
Wasz Sobiesław

Opublikowano w Moto-Goniec

Nie ma lepszego zwierzęcia w świecie subkompaktów, niż honda fit rocznik 2015. Ten mały, zrywny, mało spalający samochodzik zaprojektowany został w środku niczym mebel z IKEA – da się to tak poskładać, że można przewozić nawet duże kwiatki w donicach.

Honda fit "zaczyna się" też w Kanadzie od 14,5 tys. dol., a więc nie tak znów drogo, zaś jej półtoralitrowy czterocylindrowy silnik daje aż 130 KM mocy.

Do tego dostaniemy w wersji standardowej sześciobiegową ręczną skrzynię biegów, a jeśli upierać się będziemy przy automacie, to całkiem dobrą przekładnię CVT. Po czym poznać, że dobrą? Po redukcji biegów. Wiele CVT ma przy tym moment większego lub mniejszego wahania. W hondzie fit tego nie zaobserwujemy.

Na dodatek fitem z wygodą pojedzie pięć osób, co samo w sobie każe domniemywać, że mamy tu do czynienia z zakrzywieniem czasoprzestrzeni...
Gdy złożymy tylne siedzenia, dostaniemy poważną kubaturę, przestrzeń bagażową o pojemności 53 stóp kubicznych.

No, a przede wszystkim to spalanie... W jeździe mieszanej, 6,4 litra na sto kilometrów, w miejskiej 7, a na autostradzie 5,7, czyli jak duży motocykl...

Ze względu na legendarną niezawodność honda nie miała problemu, by osiem lat temu przekonać klientów do modelu fit – z miejsca stał się ulubieńcem salonów samochodowych.

Fit 2015 to już trzecie wcielenie tego modelu. Projektanci wnętrza uczynili prawdziwe cuda i nawet ludzie powyżej 180 cm wzrostu nie mają problemu z wpasowaniem się na siedzenia, choć przyznać trzeba, że siedzi się dosyć nisko – właśnie po to, by nie obijać głową o sufit.

Honda chwali się nowym "magicznym" siedzeniem tylnym, które można albo położyć na płasko na podłodze, albo złożyć pionowo i odsunąć całkiem do tyłu. Dzięki odpowiedniemu złożeniu krzesła, wstawimy do tyłu dwa rowery ze zdjętymi przednimi kołami. Mamy też sporo miejsca na dużego psa lub dwa koty.

Wyposażenie kabiny i użyte materiały przypominają samochody z wyższej klasy cenowej.

Honda fit 2015 oferowana jest w czterech wersjach LX, EX, EX-L oraz EX-L navi.

W wersji EX mamy 7-calowy ekran wyświetlający w konsoli, a w EX-L – skórzane fotele – rzadkość w samochodach typu subkompakt.

Standardowe wyposażenie wersji LX to 15-calowe koła, automatyczne światła drogowe, cruise control i regulowana wysokość fotela kierowcy, teleskopowa kierownica z nastawianym kątem, automatycznie opuszczane okna, kamera wsteczna, Bluetooth oraz 5-calowy ekran plus czterogłośnikowy system stereo z CD oraz wtykiem USB/iPod.

Model EX to 16-calowe koła, szyberdach, start bez kluczyka, 7-calowy ekran, wyświetlacz martwego punktu lusterka oraz 6-głośnikowy system nagłośnienia z integracją ze smartfonem poprzez aplikację HondaLink. Jedyny zgrzyt jest tu taki, że smartfony na Androidzie nie są kompatybilne z HondaLink, ale w Hondzie zapewniają, że szybko się to zmieni.

Idąc wyżej, do modelu EX-L dostaniemy podgrzewane lusterka boczne i skórzane obicia, zaś jeśli zażyczymy sobie navi, będziemy mogli dodatkowo skorzystać z nawigacji satelitarnej sterowanej ludzką mową.

Podczas testów honda EX-L potrafiła rozpędzić się od zera do 60 mil na godzinę w 8,8 sekundy, co jak na auto klasy subkompakt jest bardzo dobrym rezultatem.

Standardowo każdy fit ma hamulce ABS, kontrolę stabilności i przyczepności, przednie i boczne poduszki powietrzne, jak również reaktywne zagłówki. W testach bezpieczeństwa fit wypada na czwórkę (good). Nieco do życzenia pozostawiają hamulce, bo przy typowym teście hamowania fit potrzebuje 127 stóp, aby zatrzymać się z prędkości 60 mil na godzin – o 5 stóp więcej niż wynosi przeciętna w tej klasie aut.

Dynamika jazdy jest bardzo dobra – lepsza niż w poprzednich modelach fita, zaś silnik z bezpośrednim wtryskiem pracuje ciszej niż poprzednio.

To wszystko oznacza, że FIT to nie tylko auto, którym wygodnie i szybko możemy śmigać po mieście, ale także całkiem niezły wędrownik szosowy na dalekie trasy.

O czym szczerze zapewnia
Wasz Sobiesław
dodając, że jeśli honda, to TYLKO w naszym zaprzyjaźnionym dealershipie Marino's

Opublikowano w Moto-Goniec
sobota, 02 maj 2015 14:44

Moto-China

Wiele razy człowiek łapie się na tym, że nie ogarnia; nie ogarnia zmian zachodzących bardzo szybko w otaczającym świecie. Mamy tendencje, by myśleć stereotypami sprzed lat. Tymczasem świat mknie do przodu niczym pies Łajka w "Wostoku".

Dotyczy to również motoryzacji. Większość z nas ma tendencje do traktowania rynku amerykańskiego za pępek świat, a europejskiego za ostoję elegancji. Tymczasem prawda jest taka, że są to rynki gasnące. To, co się liczy, to Chiny i Azja jako całość.

Aby nie być gołosłownym, powiem tylko, że w roku 2014 Chińczycy (kontynentalni – bez Hongkongu) kupili 20 mln nowych samochodów, zaś w latach 2005–2012 sprzedaż nowych modeli w Chinach wzrosła o 221,2 proc. Co takiego kupują Chińczycy? O tym za chwilę...

Największe koncerny, od Forda po Volkswagena, swoje priorytetowe strategie lokują dzisiaj w Chinach, Oczywiście, Chińczycy nie pozwalają na prosty import zagranicznych samochodów. Choć pierwsze 10 najlepiej sprzedających się aut w Chinach to wozy zagraniczne, jednak wszystkie są montowane na miejscu, a Pekin za każdym razem wymaga dokonania pełnego transferu technologii.

Producenci amerykańscy i europejscy swoje plany uzależniają w coraz większym stopniu od smaku i gustu chińskich klientów. Tylko to pozwala im na uzyskanie prawdziwie globalnego statusu. Jak bez krztyny skromności stwierdza "China Daily", "konsumenci na całym świecie muszą sobie uświadomić, że dynamiczny rozwój zapewnia jedynie ustawienie globalnych trendów projektowania samochodów pod kątem chińskich klientów...".
Podoba się? Bo mnie nie bardzo!

Jakie modele najlepiej sprzedawały się w 2014 roku w Państwie Środka?

Oto lista i ceny:

1. Elantra langdong – miejsce 10., sprzedano 252 300 samochodów – cena 17-24 tys. USD – elantra produkowana jest w wersji chińskiej w Bejing Hyundai Motor Co.

2. Chevrolet sail – miejsce 9. – 253 300 sztuk, cena 9-12 tys. dol. US.

3. Chevrolet cruze – miejsce 8. – 266 000 sztuk, cena 16-27 tys. dol.

4. Buick excelle – 293 100 egzemplarzy, cena 15-19 tys. dol.

5. FAW-volkswagen jetta – sprzedaż 297 tys., cena 13-21 tys. dol.

6. Nissan sylphy – miejsce 5. – sprzedaż 300 100 sztuk, cena 16-27 tys.

7. FAW – volkswagen sagitar – sprzedaż 300 100 sztuk, cena 21-29 tys. dol. Wzrost sprzedaży w ostatnim roku – 10 proc.

8. Volkswagen santana, miejsce 4. – sprzedaż 307 300 sztuk, cena 13-22 tys. USD. Volkswagen sprzedał w roku 2014, o 26,3 proc. więcej santan niż w roku 2013.

9. Volkswagen lavida – miejsce 2. w sprzedaży z wynikiem 372 tys. sztuk i ceną od 17 do 26 tys. dol. Budowana w Szanghaju lavida pozostaje jednym z bestsellerów chińskiego rynku i oczekuje się, że w bieżącym roku sprzedaż przekroczy 372 tys. egzemplarzy.

10. Ford focus – miejsce pierwsze w rankingu ze sprzedażą 391 800 egzemplarzy – o 2,9 proc. MNIEJ niż w roku 2013, kiedy to FORD sprzedał 403 600 focusów w ChRL.

Żadne z chińskich aut, które – umówmy się – śmiało uznać można za podróbki europejskich i amerykańskich wozów, nie zmieściło się w pierwszej dziesiątce. Koncerny, jak Geely, który jest właścicielem szwedzkiego Volvo, nie uplasowały żadnego modelu, co skłania miejscowych komentatorów do domagania się zmiany polityki ekonomicznej i wprowadzenia obowiązku ograniczenia rządowych zamówień wyłącznie do aut chińskich. Jak pisze komentator "China Daily", kraj, który stawia na popyt wewnętrzny, nie może osiągnąć pełnego potencjału gospodarczego, jeśli 80 proc. samochodów to "import". Chiński rząd powinien stosować bardziej proaktywną politykę zakupu chińskich towarów – dodaje.

Jest to tylko pół prawdy, bo w rzeczy samej, wszystkie wymienione wozy są produkowane w Chinach przez przedsiębiorstwa joint-venture z koncernami zachodnimi. A więc nie ma tak, by samochód składany w USA trafił na chiński rynek.

Jak wskazują inni komentatorzy, to właśnie takie ustawienie produkcji "pozwala w najtańszy sposób odnosić korzyści z najnowszych technologii motoryzacyjnych".

Jakie z tego wnioski dla nas? Po prostu boję się myśleć. Tym bardziej że zmiany dokonują się bardzo dynamicznie i nabierają tempa. Dlatego być może powinniśmy przyzwyczaić się do wyglądu chińskich marek.

O czym nieco przerażony informuje Wasz Sobiesław.

Opublikowano w Moto-Goniec
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.