Inne działy
Kategorie potomne
Okładki (362)
Na pierwszych stronach naszego tygodnika. W poprzednich wydaniach Gońca.
Zobacz artykuły...Poczta Gońca (382)
Zamieszczamy listy mądre/głupie, poważne/niepoważne, chwalące/karcące i potępiające nas w czambuł. Nie publikujemy listów obscenicznych, pornograficznych i takich, które zaprowadzą nas wprost do sądu.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych listów.
Zobacz artykuły...Przegląd tygodnia. Piątek, 7 marca 2014
Napisane przez Katarzyna Nowosielska-Augustyniak
Polska walka w Nowej Szkocji
Sydney, N.S.
Polska społeczność w Sydney, N.S. od dwóch lat walczy o zachowanie jedynego polskiego kościoła w prowincjach atlantyckich. St. Mary's Polish Church w lipcu 2012 roku został przeznaczony przez diecezję Antigonish do zamknięcia. Zamknięcie przesunięto ze względu na obchody 100-lecia parafii w 2013 roku, ale decyzja pozostała niezmieniona. Biskup Brian Dunn powiedział, że na razie parafia funkcjonuje, ale jej ostateczny los jest przesądzony.
Parafianie jednak nie poddają się i organizują rozmaite przedsięwzięcia, koncerty, pielgrzymkę do Antigonish, by pokazać, jakie znaczenie ma kościół dla społeczności. Członkowie rady parafialnej podkreślają, że St. Mary's Polish Church to coś więcej niż kościół, że bez niego nie byłoby polskiej społeczności na Cape Breton. Obecnie kościół nie ma polskojęzycznego księdza. Mimo to parafia wyróżnia się polskością. Parafialnie wspominają jej początki i spotkanie z Janem Pawłem II na lotnisku w Halifaksie w 1984 roku.
W 2007 roku diecezja zwróciła uwagę, że jest za dużo kościołów, a za mało księży i wiernych. Biskup dodaje, że w St. Mary's jest tylko 60 parafian. Jest to jedna z trzech małych parafii, które mają być zamknięte. Podobny los ma spotkać kilka większych. W latach 60. diecezja miała 250 kapłanów, obecnie – 41. Polscy parafianie po likwidacji kościoła należeliby do parafii w Sydney. Biskup proponuje też odprawianie polskiej Mszy św. w innym pobliskim kościele.
Coraz więcej błędów lekarskich
Toronto
24-letnia Danielle Boyd do Bożego Narodzenia 2008 roku była zasadniczo zdrowa. Leczyła się tylko na nadciśnienie. W pewnym momencie zaczęła jednak cierpieć na poważne bóle głowy, potem doszły zaburzenia mowy i zawroty. Przyjaciele zawozili ją do szpitala, miała jeszcze niekontrolowane ruchy gałek ocznych, chwiała się na nogach i czuła, że jedna strona jej ciała drętwieje. Po dwóch dniach miała udar mózgu, na skutek którego zniszczeniu uległa część tkanki pnia mózgu i rdzenia kręgowego. Boyd, która jest samotną matką, została sparaliżowana od szyi w dół.
Boyd do 2008 roku pracowała w banku. Ma dziecko uczęszczające do szkoły podstawowej. Wymaga teraz ciągłej opieki.
Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, jako że lekarz, do którego zgłosiła się z bólami głowy, postawił złą diagnozę i nie podjął właściwego leczenia.
Wydany wyrok jest najsurowszy jak dotąd w tego typu sprawie w Kanadzie. Kobieta ma otrzymać odszkodowanie w kwocie 15 milionów dolarów. Sędzia John Sproat orzekł, że gdyby nie zaniedbanie dr. Richarda Edingtona, nie doszłoby do udaru.
Gdy kobieta trafiła do szpitala, nic nie wskazywało, że w jej mózgu może powstawać skrzep. Lekarz, do którego trafiła – dr Edington – zajął się obniżeniem ciśnienia, mówił, że to silna migrena, sugerował też nadużycie alkoholu. W ten sposób jednak przyspieszył tworzenie się zakrzepu, który 48 godzin później stał się przyczyną udaru. W międzyczasie pielęgniarka zgłaszała lekarzowi pogorszenie stanu zdrowia pacjentki, ten jednak nie zmienił diagnozy. Zalecił przeniesienie jej do London Health Sciences Centre. Tam dopiero zauważono, co się dzieje, i podano leki na rozrzedzenie krwi. Niestety było za późno.
Prawnicy mówią, że tak wysokie odszkodowania za błędy lekarskie jeszcze parę lat temu były niezwykle rzadkie. Sędziowie zaczęli teraz zauważać, jak trudne finansowo jest życie młodej osoby, która nagle staje się niepełnosprawna. Gdy podliczyć koszty często całodobowej opieki, utraconych dochodów, kwoty idą w dziesiątki milionów. Szacuje się, że z powodu błędów lekarskich rocznie umiera lub jest trwale okaleczonych kilka tysięcy pacjentów. Niewiele spraw wychodzi na światło dzienne.
Antyrosyjski protest w Vancouverze
Vancouver
Dziesiątki ubranych na żółto-niebiesko demonstrantów przeszło w niedzielę ulicami Vancouveru, by wyrazić sprzeciw wobec działań Rosji. Na transparentach pojawiły się porównania Putina do Hitlera. Grupa przeszła pod rosyjski konsulat. Wielu mieszkańców Vancouveru pochodzących z Ukrainy czuje się osobiście zaangażowanych w sprawy kraju. Podkreślają, że na Ukrainie została ich rodzina i przyjaciele. Jeden z protestujących, Juri Jatskevich, mówi, że wielu jego znajomych na Ukrainie poważnie rozważa zaciągnięcie się do wojska, jeśli napięcie dalej będzie narastać i dojdzie do konfliktu zbrojnego. Jego rodzina była na Majdanie. Inni demonstranci opowiadają o biciu i torturach, którym byli poddawani ich przyjaciele w Kijowie.
Protest w Vancouverze odbył się po tym, jak na ulice Moskwy wyszły tysiące Rosjan opowiadających się za inwazją.
Q400 dla Kazachstanu!
Astana
Kazachstan zamierza utworzyć nową linię lotniczą. Siatka połączeń Air Kazakhstan obejmowałaby mniejsze miasta na terenie kraju.
Władze Kazachstanu zamierzają na początku 2015 uruchomić nową linię lotniczą, o nazwie Air Kazakhstan. Jej flotę stanowiłoby 10 turbośmigłowych bombardierów Q400. Prezydent Kazachstanu Nursułtan Nazarbajew i prezes Bombardiera Pierre Beaudoin przeprowadzili już pierwsze rozmowy w tej kwestii. Samoloty dla nowego towarzystwa zostałyby dostarczone przed końcem br. Możemy stworzyć nową linię, czerpiąc z doświadczeń zdobytych przez Air Astana, założonego 12 lat temu joint venture funduszu Samruk Kazyna i BAE Systems – podkreślił Nursułtan Nazarbajew. Zamierzamy przekazać odpowiednie technologie, wyszkolić kazachskich pilotów i utworzyć centra obsługi technicznej samolotów – dodał Pierre Beaudoin. Warto przypomnieć, że Air Astana są narodowym przewoźnikiem Kazachstanu i zarazem jedynym z tego kraju, niewpisanym na czarną listę linii, którym Komisja Europejska zakazała operowania na terytorium wspólnoty. Obecnie flotę towarzystwa stanowią wyłącznie samoloty odrzutowe produkcji zachodniej – airbusy z rodziny A320.
Władze w Astanie planują w najbliższej przyszłości zmodernizowanie 16 portów lotniczych, co pozwoliłoby na rozwinięcie siatki połączeń na terenie kraju.
Cyberzłodzieje rozzuchwaleni
Toronto
Eksperci do spraw technologii komputerowych mówią, że oprogramowanie antywirusowe staje się coraz bardziej bezużyteczne. Hakerzy coraz częściej próbują przechwytywać prywatne dane finansowe. Ze statystyk wynika, że ponad 90 proc. osób w wieku poniżej 35 lat otrzymało e-maile, których autorzy próbowali wyłudzić dane osobowe. Wiadomości takie, których nadawcy podszywają się pod banki, administratorów sieci czy firmy realizujące przelewy przez Internet, zawierają link, pod którym można zaktualizować swoje dane. Użytkownik przekierowany jest na stronę, która wygląda prawie jak prawdziwa i zawiera wirusy.
W ciągu ostatniej dekady drastycznie wzrosła liczba wirusów komputerowych. W 2002 roku w Internecie było dostępnych około 17 milionów "zdrowych" plików wykonawczych, oprogramowanie wykrywało około 2 milionów plików zawierających wirusy. W 2012 sytuacja się odwróciła – mieliśmy 40 milionów dobrych plików, a 80 milionów złych.
Do takiej sytuacji przyczynił się rozwój przestępczości internetowej. Kiedyś wirusy były wybrykami informatyków, którzy chcieli sprawdzić swoje umiejętności, teraz są domeną przestępczości zorganizowanej. A wszystko po to, by okraść innych.
Dane dotyczące haseł czy numerów kart kredytowych są najbardziej pożądane przez hakerów. Mogą być potem sprzedane innym. Hakerzy wykorzystują też komputery zwykłych użytkowników do przesyłania nielegalnych treści, np. materiałów pornograficznych. Wiele osób nawet nie wie, że ich komputer jest zainfekowany. Obroty przemysłu cyberprzestępczego szacuje się na 3 miliardy dolarów.
Karać mandatami za marihuanę
Ottawa
Coraz więcej konserwatystów opowiada się za zmianą prawa dotyczącego posiadania marihuany. Chodzi o to, by policja mogła ukarać mandatem osoby, przy których funkcjonariusze znajdą nawet małą ilość narkotyku. Obecnie danej osobie stawiane są zarzuty kryminalne z tytułu Controlled Drugs and Substances Act (część Kodeksu karnego). Jeśli zostaną one potwierdzone w sądzie, oskarżonemu grozi kara od 1000 dolarów do pół roku więzienia.
Za pomysłem z mandatami opowiedział się ostatnio senator Vern White, emerytowany policjant z RCMP. Zaznaczył, że nie popiera dekryminalizacji posiadania marihuany, ale policja musi mieć dodatkowe narzędzie walki z narkotykami. Teraz policjanci czasem przymykają oczy, wiedząc, ile czeka ich papierkowej roboty i ile czeka się na sprawę w sądzie. Długi i kosztowny proces często nie kończy się wyrokiem skazującym.
Kanadyjskie stowarzyszenie szefów policji przychyla się do wprowadzenia zmian. W przypadkach, gdy marihuany jest mniej niż 30 gramów, mandat byłby zdecydowanie bardziej skuteczny.
Minister sprawiedliwości Peter MacKay docenia rekomendacje, ale na razie nie rusza sprawy, prawdopodobnie z obawy przed przewidywanym wydźwiękiem społecznym ewentualnej zmiany prawa. W środę minister MacKay powtórzył, że projekt ustawy łagodzącej prawo o posiadaniu marihuany i zezwalającej policji na wystawianie mandatów za posiadanie jej w niewielkiej ilości jest poważnie rozważany. Nie ma jednak mowy o dekryminalizacji.
Współpraca z Rosją zawieszona
Ottawa
– W związku z "inwazją i okupacją" Krymu przez Rosję Ottawa zawiesza wszelką współpracę wojskową z Moskwą – ogłosił premier Kanady Stephen Harper.
– Inwazja i okupacja sąsiedniego kraju przez większą potęgę, pod pretekstem praw rzekomych obywateli żyjących poza granicami (...) to coś, czego nie widzieliśmy od drugiej wojny światowej – oświadczył Harper, przemawiając w kanadyjskiej Izbie Gmin.
Jak podkreślił, jego kraj zawiesza "wszelkie planowane działania bilateralne między siłami zbrojnymi kanadyjskimi a tymi Federacji Rosyjskiej".
We wtorek przed kanadyjskim parlamentem obok flagi Kanady wywieszono flagę Ukrainy. Premier Harper na Twitterze napisał, że "demonstruje ona solidarność z narodem Ukrainy".
W poniedziałek szef kanadyjskiej dyplomacji John Baird, występując w publicznej telewizji CBC, porównał obecność rosyjskich wojsk na Krymie do inwazji Hitlera na Czechosłowację w 1938 r. Kanadyjski parlament jednogłośnie potępił rosyjskie działania na terytorium Ukrainy.
Na 35 mln mieszkańców Kanady ponad 1,2 mln ma ukraińskie pochodzenie, co oznacza, że w Kanadzie mieszka trzecia co do wielkości na świecie, po Ukrainie i Rosji, grupa osób o ukraińskich korzeniach.
Podczas ceremonii otwarcia igrzysk paraolimpijskich w Soczi kanadyjską flagę będzie niosła Sonja Gaudet. 47-letnia poruszająca się na wózku inwalidzkim Gaudet gra w curling i jest najbardziej utytułowaną zawodniczką w historii. Zdobywała złoto na paraolimpiadach w 2006 i 2010 roku. Jest też trzykrotną mistrzynią świata. Pochodzi z North Vancouver. Kanadyjska reprezentacja będzie liczyła 54 osoby. Podczas ostatnich igrzysk paraolimpijskich w Vancouverze Kanadyjczycy stawali na podium 19 razy. Teraz chcieliby być w pierwszej trójce klasyfikacji medalowej. Zawody są rozgrywane w następujących dyscyplinach: biatlon, narciarstwo biegowe, narciarstwo alpejskie, snowboard, hokej na siedząco i curling na wózkach.
•••
Rząd federalny gwarantuje amnestię dla posiadaczy półautomatycznych karabinów armii szwajcarskiej typu Swiss Arms Classic Green. Biuro ministra bezpieczeństwa wydało oficjalne oświadczenie, w którym zapewniono, że minister dołoży wszelkich starań, by osobom tym nie groziły zarzuty kryminalne. Karabiny tego rodzaju były sprzedawane w Kanadzie przez wiele lat. RCMP zwraca jednak uwagę na wersję sprowadzaną do Kanady ze Szwajcarii, produkowaną przez niewielkie przedsiębiorstwo wytwarzające broń. Takie egzemplarze zaczęły pojawiać się około ośmiu miesięcy temu. Policja podejrzewa, że mogą być one przerobione na broń automatyczną, która jest zakazana w Kanadzie. Prawo pozwala na posiadanie broni półautomatycznej do określonej pojemności magazynka. Nie do końca wiadomo jednak, dlaczego RCMP zdecydowało o nałożeniu zakazu na wszystkie karabiny armii szwajcarskiej, nawet te zakupione w Kanadzie – czyli jakieś 2000 egzemplarzy. Organizacje zajmujące się bronią w naszym kraju twierdzą, że polityka policji będzie się jeszcze zaostrzać. Sprawa została poruszona w Izbie Gmin przez posłów Partii Konserwatywnej. W poniedziałek wieczorem minister bezpieczeństwa publicznego Steven Blaney wydał wspomniane oświadczenie o dążeniu do amnestii.
•••
Pracownik sklepu Sears w Winnipegu został zwolniony po kłótni z klientem, w której padły określenia uznane za rasistowskie. Nagranie trafiło do Internetu. Autor nagrania powiedział, że pracownik sklepu poprosił klienta, by ten zabrał swoje dziecko z kosiarki typu minitraktor, tłumacząc, że to nie jest zabawka. Potem słychać, jak pracownik złośliwie komentuje fakt, że klient wygląda na imigranta: "Niech zgadnę, pewnie dopiero wyszedłeś ze statku?", mówi. Po tym klient zażądał rozmowy z menedżerem sklepu i zwolnienia pracownika. Wybuchnął gniewem i obrzucił pracownika wyzwiskami. Rzecznik prasowy sieci przeprosił klienta i świadków zdarzenia. Reakcja klienta też pozostawia wiele do życzenia, ale tylko od pracowników sklepu wymaga się zachowania spokoju.
•••
Rząd federalny przymierza się do walki z przestępstwami podatkowymi popełnianymi przez osoby i firmy z zagranicy. Krytycy pomysłu twierdzą, że może się on jednak przyczynić do odstraszenia inwestorów. Jednak eksperci prawni i podatkowi z USA są zdania, że jeśli chodzi o podatki, niezbędne jest podejście globalne. Taką strategię opracowuje OECD. Zdaniem Amerykanów, jest to jedyny sposób na uniknięcie podatkowego chaosu. Na wprowadzenie rozwiązań regulujących płacenie podatków przez obywateli zagranicznych inwestujących w Kanadzie lub zakładających firmy za granicą, by uniknąć opodatkowania, naciska minister finansów Jim Flaherty. Rząd zgadza się jednak co do tego, że trudno jest ocenić wartość utraconych korzyści podatkowych.
Mary Wagner walczy o dzieci nienarodzone
Toronto
Proces Mary Wagner został przełożony na 13 i 14 maja. Krótka rozprawa odbyła się w zeszły piątek. Mary Wagner chce zmiany statusu dziecka nienarodzonego. Jest przesłuchiwana w sprawie o oszustwo i niezastosowanie się 12 sierpnia 2012 roku do zakazów wejścia na teren "Women's Care Clinic" znajdującej się przy Lawrence Avenue w Toronto. Próbowała przekonywać kobiety, aby darowały życie swoim nienarodzonym dzieciom. Uważa, że jest niewinna.
Mary Wagner spędziła do tej pory wiele miesięcy w więzieniu w związku z odradzaniem dokonania aborcji w klinikach na terenie Toronto i poza miastem. Odmówiła wyjścia za kaucją, ponieważ warunkiem wyjścia na wolność jest zakaz zbliżania się do klinik aborcyjnych. Potwierdziła to stanowisko w piątek, pytana przez sędziego Fergusa O'Donnella.
Wcześniej obrońca Wagner, Charles Lugosi, powiedział, że gdy proces wejdzie w fazę przedstawiania dowodów, chce powołać na świadków dwóch ekspertów, którzy zaświadczą o człowieczeństwie dzieci nienarodzonych – w tym wielokrotnie nagradzanego profesora neurobiologii i anatomii.
Wcześniej jednak sędzia musi zdecydować, czy można przyjąć ten argument. Rozpatrzenie głosów za i przeciw ma się odbyć podczas majowych przesłuchań.
Lugosi zaproponował, by kolejne rozprawy odbywały się w salach, które mogą pomieścić więcej publiczności. Dlatego też przesłuchanie 13 maja odbędzie się w pokoju 307 sądu ontaryjskiego przy 1000 Finch Avenue West. Początek o godzinie 10 rano.
Na piątkowej rozprawie był obecny polski reżyser, który wyraził zainteresowanie nagraniem filmu o historii Mary. Osoby opowiadające się za ochroną życia są zachęcane do przychodzenia na rozprawy i pomoc finansową w pokryciu kosztów procesu.
Po pożarze płyną na holu
Honolulu
W zeszły czwartek doszło do pożaru silnika na HMCS "Protecteur". Okręt był następnie holowany do portu na Hawajach przez amerykański krążownik USS "Chosin". Niestety, podczas szczególnie niekorzystnych warunków pogodowych w niedzielę doszło do zerwania liny. Kanadyjska marynarka chce kontynuować holowanie, na razie jednak nie wiadomo, kiedy to nastąpi.
Holowany statek był eskortowany przez amerykańskiego niszczyciela USS "Michael Murphy". Jednostki przemieszczały się w kierunku Pearl Harbour (odległego o 630 km) z prędkością poniżej pięciu węzłów (9 km/h). W pobliżu uszkodzonego okrętu jest jeszcze jedna jednostka – holownik USNS "Sioux" – na wypadek kolejnych problemów. Dowództwo marynarki mówi, że operacja jest trudna i nie wiadomo, jak długo potrwa. Szacuje się, że na pewno kilka dni. Załoga "Protecteura" czuje się dobrze, podczas pożaru nikt nie odniósł poważnych obrażeń, 20 osób jest lekko rannych. Na pokładzie statku w chwili wybuchu pożaru znajdowało się prawie 300 osób, w tym dwóch pracowników cywilnych i 17 członków rodzin załogi. Ci ostatni w sobotę zostali przetransportowani na USS "Murphy". Obecność na pokładzie członków rodzin załogi podczas ostatnich odcinków przedłużających się rejsów jest praktykowana w wielu przypadkach, podał kanadyjski departament obrony.
Po awarii napięcie na statku jest obniżone i nie wszystkie systemy działają. Mają być uruchamiane stopniowo. Układ napędowy statku uległ poważnym zniszczeniom. Istniało ryzyko wybuchu, jako że w jednej z komór w pobliżu miejsca wybuchu pożaru znajdowało się paliwo i inne materiały łatwopalne. Na razie nie wiadomo, jaka była przyczyna pożaru.
Protecteur jest jednym z dwóch okrętów dostarczających paliwo do innych jednostek. Statek był zwodowany w 1969 roku, wracał do Kolumbii Brytyjskiej po operacjach na Pacyfiku. Niedawno podano, że w 2015 roku ma przejść na emeryturę.
Kanadyjscy Ukraińcy w trosce o kraj
Ottawa
Eugene Melnyk, właściciel drużyny Ottawa Senators i członek rady doradczej kongresu kanadyjsko-ukraińskiego, spotkał się we wtorek z ministrem spraw zagranicznych Johnem Bairdem i ambasadorem Ukrainy w Kanadzie.
Tematem obu spotkań była sytuacja na Ukrainie. Melnyk został wyróżniony przez Wiktora Juszczenkę za pracę charytatywną na rzecz organizacji Help Us Help The Children pomagającej sierotom na Ukrainie.
Melnyk rozmawiał z Bairdem w jego biurze na Parliament Hill przez 20 minut. Biuro ministra mówi, że rozmowa była prywatna i nie podaje szczegółów. Przedsiębiorca wziął też udział w sesji pytań w Izbie Gmin.
Następnie udał się do ambasady, gdzie zaoferował swoje wsparcie ambasadorowi Wadimowi Prystaice. Wpisał się też do księgi kondolencyjnej.
Na koniec doszło do półgodzinnej rozmowy między ministrem Bairdem i ambasadorem. Minister zapewnił, że Ottawa współpracuje z Międzynarodowym Funduszem Monetarnym, który organizuje pomoc dla Ukrainy.
Wcześniej Prystaiko oskarżył ambasadora Rosji w Ottawie, Georgija Mamedowa, o hipokryzję. Zwrócił uwagę, że Mamedow wzywał do przywrócenia Janukowycza kilka dni po tym, jak wpisał się do księgi kondolencyjnej.
We wtorek przed rosyjską ambasadą w Ottawie zebrała się mała grupa manifestantów. Wznosili okrzyki przeciwko Putinowi. Zapewniali, że Ukraina będzie bronić swojej ziemi.
Determinację i zarazem spokój Ukraińców podkreślała też posłanka Chrystia Freeland, która wróciła z wizyty w Kijowie. Mówiła, że w stolicy prawie wszyscy, niezależnie od tego, w jakim języku mówią, noszą niebiesko-żółte wstążki na znak niepodległości kraju.
Harper - Tusk, gorąca linia
Ottawa
Premier Harper rozmawiał o sytuacji na Ukrainie z premierem Donaldem Tuskiem. Zgodzili się, że naruszenie suwerenności Ukrainy jest nie do zaakceptowania. Rozmawiając o Krymie, podkreślili, jak ważna jest integralność terytorialna Ukrainy. W ostrych słowach potępili działania Putina i stwierdzili, że uspokojenie sytuacji jest priorytetem dla całej społeczności międzynarodowej. Harper zwrócił uwagę na oświadczenie wydane przez państwa G-7 2 marca. Na koniec premierzy jeszcze raz podkreślili chęć współpracy.
Rząd obiecuje obniżenie stawek ubezpieczenia
Toronto
We wtorek rząd Ontario przedstawił ustawę, która podobno ma przysłużyć się do obniżenia ubezpieczeń samochodowych, chociaż takie stwierdzenie bezpośrednio w niej nie pada. Minister finansów Charles Sousa powiedział, że ceny ubezpieczeń w ciągu ostatnich sześciu miesięcy spadły o prawie 5 proc. i jeśli projekt ustawy przejdzie, tendencja ta się utrzyma. Cel to obniżenie stawek ubezpieczeń o 15 proc. w ciągu dwóch lat.
Ustawa daje rządowi ulepszone narzędzia do egzekwowania prawa, walki z nieuczciwością i możliwość łatwiejszego występowania na drogę sądową. Część spraw sądowych ma trafiać bezpośrednio do trybunału prokuratora generalnego, a nie najpierw do biura regulacji ubezpieczeń. Ma to przyspieszyć rozpatrywanie spraw, a przez to obniżyć składki, które płacą kierowcy. Obecnie na rozstrzygnięcie czeka 16 000 sporów.
Ponadto mają być wyznaczone i licencjonowane kliniki, do których będą trafiać osoby leczone z ubezpieczenia. Za usługi medyczne świadczone w tych klinikach miałyby płacić firmy ubezpieczeniowe. Agenci ubezpieczeniowi, którzy będą nadużywać systemu, od razu stracą licencje. Rząd chce też skrócenia czasu zatrzymywania samochodów po wypadkach. Ponadto myśli o utworzeniu specjalnej grupy zajmującej się przypadkami wyłudzeń w firmach świadczących usługi holowania pojazdów.
Konserwatyści przyznali, że jest to właściwy kierunek walki z wysokimi stawkami ubezpieczeń, ale nie określili jeszcze, czy poprą ustawę.
Okradzeni wcale niewirtualnie
Calgary
Flexcoin Inc. – firma z Alberty zajmująca się obrotem wirtualną walutą, czyli bitcoins – zaprzestaje świadczenia swoich usług. Flexcoin padł ofiarą hakerów, którzy ukradli ekwiwalent 670 000 dolarów. Firma ogłaszała się jako pierwszy bank pieniędzy wirtualnych. Do kradzieży 896 bitcoins doszło w poniedziałek. Bank zamknął się dzień później. Na stronie można przeczytać, że firma nie posiada majątku, dzięki któremu mogłaby się podnieść po stracie. Napisano też, że będzie współpracować z organami ścigania w celu ujęcia hakerów. Wcześniej Flexcoin zapewniał o podjęciu wszelkich środków bezpieczeństwa, zaznaczał jednak, że nie ubezpiecza kwot przechowywanych w systemie. W zeszłym miesiącu obrabowany został kantor oferujący bitcoins, Mt. Gox. Firma z Tokyo ogłosiła bankructwo, gdy zniknęło z niej 425 milionów dolarów w wirtualnej walucie. Zdarzenia potwierdzają wątpliwości związane z wartością i bezpieczeństwem inwestycji w bitcoins.
Andrea Horwath przedstawiła w środę plan zmniejszenia opłat za prąd, dzięki któremu przeciętne gospodarstwo domowe zaoszczędziłoby 100 dolarów rocznie. Horwath wzywa premier Wynne do zaprzestanie zaopatrywania w prąd Stanów Zjednoczonych, do czego Ontaryjczycy muszą dopłacać rocznie około miliarda dolarów. Proponuje też ograniczenie pensji kierownictwa, połączenie prowincyjnych dostawców prądu i przegląd umów z prywatnymi dostawcami. To już drugie pismo Horwath do Wynne w ciągu dwóch tygodni. W pierwszym liderka NDP poruszyła sprawę podatku paliwowego i opłat drogowych.
•••
Mieszkaniec Windsor został aresztowany i oskarżony o podawanie się za lekarza i próbę wyłudzenia 50 000 dolarów od pewnej rodziny na operację córki. Dziewczynka jest chora od urodzenia. Policja nie podaje, o jaką przypadłość chodzi ani jaki jest wiek dziecka. Śledztwo zaczęło się od wykrycia kwoty 15 000 dol. przekazanej firmie meblarskiej. Przedsiębiorstwo okazało się fałszywe. W trakcie dochodzenia ujawniono, że właściciel firmy podawał się również za lekarza. Rzekomą praktykę miał odbywać w USA i twierdził, że współpracował z tamtejszymi szpitalami. W Kanadzie nie miał gabinetu ani nie był zatrudniony w żadnej klinice. Policja poszukuje innych osób, które zostały przez niego oszukane.
•••
Przewodnicząca Parti Québécois, premier Quebecu Pauline Marois oficjalnie wyznaczyła termin wyborów prowincyjnych na 7 kwietnia. Wcześniej spotkała się z gubernatorem prowincji Pierre'em Duchesne i razem zdecydowali o rozwiązaniu parlamentu. Rząd mniejszościowy sprawował władzę przez 18 miesięcy. Teraz partie mają tylko 33 dni na prowadzenie kampanii wyborczych.
•••
Komisja ds. zagranicznych rekomenduje, by rząd Kanady, formułując założenia polityki zagranicznej, wziął pod uwagę sprawę wydalenia Żydów z krajów, które wcześniej zamieszkiwali, do nowo utworzonego państwa Izrael. Szacuje się, że po 1948 roku 850 000 żydowskich uchodźców musiało wyjechać z Bliskiego Wschodu i północnej Afryki (głównie z Algierii, Egiptu, Iraku, Libanu, Libii, Maroka, Syrii, Tunezji i Jemenu). Zalecenia pojawiły się w raporcie komisji przygotowanym w listopadzie zeszłego roku. Rząd premiera Harpera przychylił się do nich we wtorek. Rzecznik prasowy ministra Bairda przekazał, że należy zwracać uwagę na uchodźców z obu stron konfliktu arabsko-izraelskiego. Jeszcze do końca nie wiadomo, co wyniknie z tego w praktyce. W sprawie losów Żydów po 1948 roku mówiła podczas posiedzenia komisji spraw zagranicznych Izby Gmin Lisette Shashoua, która uciekła z Bagdadu do Kanady pod koniec lat 60. Wspominała, jak Żydów uznawano za izraelskich szpiegów i publicznie wieszano.
•••
Ludność rdzenna prowadziła przez kilka dni protest na jednej z dróg na wschód od Belleville. Akcja na Shannonville Road zaczęła się w niedzielę w nocy. Napanee OPP ze względów bezpieczeństwa zamknęło odcinek między starą autostradą nr 2 i Airport Parkway. Demonstranci wyrażali poparcie wniosku Shawna Brandta, w którym aktywista domaga się wszczęcia śledztwa na poziomie federalnym w sprawie zaginionych i zamordowanych indiańskich kobiet.
Masz zabytek, złóż podanie
Mississauga
Miasto przyjmuje wnioski o dofinansowanie zabezpieczenia, przebudowy i renowacji budynków zabytkowych. W ramach Designated Heritage Property Grant można otrzymać od 500 do 5000 dol. na generalną konserwację budynku i od 500 do 10 000 na naprawę i odbudowę elementów strukturalnych. Program rozpoczęto w 2007 roku. Działanie ma na celu zapewnienie atrakcyjnego wyglądu miasta, okazanie szacunku dla przeszłości i prezentację szerokiego wachlarza kulturowego budownictwa.
Więcej informacji na stronie mississauga.ca/heritageplanning lub pod numerem telefonu 905-615-3200 wewn. 5070. Wnioski są przyjmowane do 14 kwietnia.
Jesteś rozproszony, jesteś groźny
Peel
Policja regionalna podaje, że miesięcznie zatrzymuje około 100 nieuważnych kierowców, którzy zamiast skupiać się na jeździe, piszą sms-y lub szukają czegoś w Internecie. Od początku roku 205 osób usłyszało zarzuty. W zeszłym roku z telefonem w ręku przyłapano i oskarżono 1250 kierowców.
Policjanci powtarzają, że rozproszenie w trakcie jazdy jest najczęstszą przyczyną wypadków. Przypominają, że 18 marca wzrosną kary za tego rodzaju wykroczenie. Ze statystyk OPP wynika, że w 2013 roku w wypadkach związanych z rozproszeniem uwagi zginęło 78 osób. Dla porównania przyczyną 57 wypadków śmiertelnych było nieprzestrzeganie przepisów drogowych, a 44 – nadmierna prędkość.
W dniach 8-14 marca OPP przeprowadzi kolejną kampanię wymierzoną przeciwko kierowcom korzystającym z telefonów w czasie jazdy.
Chrysler i tak sobie poradzi
Toronto
Chrysler oświadczył, że będzie produkował nowe minivany w Windsor i nie oczekuje już na dofinansowanie ze strony rządów prowincyjnego i federalnego. Dyrektor generalny Chryslera Sergio Marchionne powiedział, że dofinansowanie stało się przedmiotem gry politycznej. W wydanym oświadczeniu koncern zaznaczył, że na inwestycji skorzysta też zakład produkcyjny w Brampton, i to już w drugiej połowie tego roku. Nie są znane jednak żadne szczegóły. Nie wiadomo, ile nowych miejsc pracy będzie utworzonych i czy w ogóle takie się pojawią. Zmiany linii produkcyjnych często oznaczają instalację bardziej wydajnych maszyn, co stawia pod znakiem zapytania stan zatrudnienia.
W styczniu Chrysler zwrócił się do rządów o przeznaczenie 700 milionów dolarów na unowocześnienie dwóch fabryk. Całość inwestycji jest szacowana na 3,6 miliarda. Prośbę Chryslera skrytykował Tim Hudak. Przypomniał, że koncern nie oddał jeszcze 800 milionów, które prowincja przekazała mu podczas recesji w 2009 roku. Rząd z kolei po oświadczeniu Chryslera stwierdził, że decyzja o rozpoczęciu modernizacji świadczy o tym, że negocjacje posuwają się we właściwym kierunku. W Ottawie minister zatrudnienia Jason Kenney winą za decyzję koncernu obarcza polityków z Ontario i mówi, że pieniądze federalne ciągle są do wzięcia.
Marchionne zaznaczył, że przebudowa linii produkcyjnych zacznie się za pieniądze Chryslera. Dalej wszystko ma zależeć od umów ze związkami zawodowymi, które kończą się w 2016 roku, oraz od konkurencji międzynarodowej.
Policjanci lubią się pościgać
Mississauga
Policja regionu Peel zarządziła przeprowadzenie dodatkowych kursów nauki jazdy samochodem dla niektórych funkcjonariuszy. Powodem decyzji jest wzrost liczby pościgów w zeszłym roku i wypadków, do których doszło w trakcie ścigania. Większość pościgów miała miejsce w nocy lub nad ranem.
Według 2013 Peel Regional Pursuit Analysis Report, na terenie Mississaugi i Brampton w 2013 roku policja prowadziła 20 pościgów (dla porównania w 2012 – 15), z których 12 skończyło się postawieniem zarzutów. Oceniono jednak, że dziewięć pościgów było niepotrzebnych. Pięć zakończyło się wypadkiem. Rok wcześniej z 15 nieuzasadnionych było 7, do kolizji doszło w 5 przypadkach. Natomiast dwa lata temu – w 2011 – wszystkie 21 pościgów uznano za podjęte słusznie.
Pościg uznawany jest za niewłaściwy, gdy stwarza nieporównywalnie większe ryzyko dla innych użytkowników drogi niż spodziewane korzyści oraz gdy policjant mógł podjąć inne środki. Funkcjonariusze rozpoczynali pogoń za przestępcą przede wszystkim, gdy mieli do czynienia z kierowcą nietrzeźwym, jeżdżącym brawurowo lub w przypadku wykroczeń z tytułu Highway Traffic Act. W porównaniu z 2012 rokiem oficerowie, którzy się pomylili, byli bardziej doświadczeni. Przepracowali w policji średnio 8,6 roku (rok wcześniej średni staż wynosił 4,8 roku). Jeden pracował w policji aż 24 lata.
Dodatkowe szkolenie zarekomendowano funkcjonariuszom, którzy rozpoczęli pościg, mimo że nie było to konieczne. Podobnie rok temu przez powtórne szkolenie przeszło 17 policjantów.
Wyrok na Gardiner wisi w powietrzu
Toronto
Radni uzależniają swoją decyzję także od możliwości połączenia nowego Gardineru z Don Valley Parkway. Do komisji prac publicznych trafiła nieoczekiwana propozycja prywatnego inwestora, First Gulf, który sugeruje budowę równoległego odcinka na wiadukcie, poprowadzenie autostrady dalej górą dokładnie równolegle po południowej stronie torowiska i wyprowadzenie nowej rampy zjazdowej na DVP. Istniejący odcinek Cherry St., który biegnie wiaduktem, byłby zburzony i zastąpiony sekcją na poziomie gruntu. W ten sposób miasto zyska także nowe tereny pod inwestycje – przede wszystkim stare tereny po Unilever, na których mogą powstać biurowce dla 70 000 pracowników. Przez teren Unilever zostałaby też poprowadzona przedłużona Broadview Ave. Dzięki temu powstałby odcinek, na którym w przyszłości można by przedłużyć linię tramwajową. Deweloper myśli też o budowie stacji pociągu GO.
Na razie według raportów opartych na ocenie środowiskowej zarząd miasta i Waterfront Toronto przychylają się do opcji zburzenia estakady. Radny Piotr Milczyn przychyla się do tej opcji, ale zaznacza, że tak naprawdę nigdy dokładnie nie rozważono, jak w czasie przebudowy poprowadzony byłby ruch pojazdów. Dlatego uważa, że propozycja First Gulf jest interesująca i zdecydowanie warta rozpatrzenia. Projekt popiera też Karen Stinz.
We wtorek radni Toronto debatowali przez siedem godzin nad jedną z najważniejszych decyzji, które mają teraz do podjęcia. Głosowanie będzie musiało poczekać, ponieważ komisja prac publicznych odesłała sprawę do dalszego rozpatrzenia (z datą do lutego 2015 roku). Część radnych twierdzi, że decyzja jest zbyt ważna, by ją odwlekać, a przyczyną opóźnień jest tak naprawdę brak przywódcy w ratuszu.
Jeśli chodzi o burmistrza Forda, to w ratuszu najgłośniej mówiło się o jego weekendowej podróży do Hollywood i poniedziałkowym występie w Jimmy Kimmel Live. Burmistrz w kontekście autostrady wypowiedział się raz i stwierdził, że jego zdaniem należy ją zachować w obecnej postaci. Przyznał też, że o innych propozycjach jest słabo poinformowany.
Zdaniem jego brata Douga Forda, zburzenie estakady byłoby ekonomiczną katastrofą. Spośród członków komisji prac publicznych jedyną osobą, która jest przeciwna rozbiórce, jest jej przewodniczący Denzil Minan-Wong. Mówi, że gdyby sprawę ruszono wcześniej, gdy burmistrz cieszył się poparciem, dziś nikt by nie myślał o rozbiórce. Wyżsi rangą urzędnicy miejscy rekomendują wyburzenie.
Kuratorium ostrzega homoseksualistów
Toronto
Niektórzy członkowie kuratorium szkół publicznych Toronto chcą skutecznego egzekwowania zakazu nagości podczas tegorocznej parady równości. Ustawa w tej sprawie trafiła w środę do rady miasta. TDSB ma swoją platformę podczas parady, a wydarzenie reklamowane jest jako przyjazne dla rodzin. Więc członkowie kuratorium chcą, żeby nie było na nim ekscesów.
Autor wniosku – Sam Sotiropoulos – napisał w nim, że impreza to nie Hanlan's Point (plaża nudystów na Toronto Islands), gdzie ustawiono znaki informujące o tym, że noszenie ubrania jest niekonieczne. Współautorami są Irene Atkinson i John Hastings.
TDSB jest także w trakcie uchwalania budżetu. Jeśli projekt budżetu przejdzie, będzie to pierwszy zbilansowany budżet od 1998 roku.
Ponadto napięcie w radzie podnosi wniosek nauczycieli, którzy domagają się ścisłej współpracy z policją. Chcą, by policjant zawsze był dostępny dla nauczycieli, którzy czują się zastraszani i zagrożeni ze strony rady.
Burlington W poniedziałek po południu na skrzyżowaniu Dynes Road i Woodward Avenue mały autobus szkolny potrącił 64-letnią kobietę. Kierowca nie zatrzymał się, odjechał, pozostawiając ranną pieszą na ulicy. Kobieta trafiła do najbliższego szpitala, odniosła obrażenia zagrażające życiu. Dwóch świadków wypadku niestety nie może pomóc w identyfikacji kierowcy, żaden z nich nie zapamiętał też numeru autobusu, ponieważ od razu podeszli do rannej. Policjant Chris Heffernan, który prowadzi sprawę, mówi, że kierowca mógł nie zauważyć, że kogoś potrącił. Przez skrzyżowanie przejeżdża o tej porze pięć autobusów. Halton Student Transportation Services podaje, że w okolicach Burlington jeździ 50 małych autobusów, część ma zainstalowane GPS-y.
•••
Długa i ostra zima przyczyniła się do drastycznego uszczuplenia zapasów soli. Niektórzy dostawcy soli, która trafia potem na nasze drogi, zaopatrują się nawet na czarnym rynku. Windsor Salt, jeden z trzech największych dostawców soli, ma rekordowe zamówienia. Przedsiębiorstwo przestało obsługiwać nowych klientów, a kopalnie soli pracują dłużej niż normalnie. Tylko w ten sposób ilość materiału wystarcza, by pokryć zapotrzebowanie miast.
•••
We wtorek około 4.30 po południu z powodu problemów z przewodami transformatora 2700 klientów Toronto Hydro nie miało prądu. Zasilanie przywrócono po północy. Awarią dotknięty był obszar ograniczony ulicami Victoria Park Avenue, DVP, Lawrence Avenue i Eglinton Avenue.
•••
Aż trzy imprezy odbywające się w Mississaudze znalazły się na liście 100 najlepszych festiwali w Ontario. Są to Carassauga Festival of Cultures, Waterfront Festival i Southside Shuffle Blues and Jazz. Festiwale były wybierane z wydarzeń zgłoszonych przez członków Festivals and Events Ontario z Woodstock. W zeszłym roku na listę weszły jeszcze dwa wydarzenia – Muslim Fest i Streetsville's Bread and Honey Festival.
•••
Mimo rozwijającego się kryzysu na Ukrainie kanadyjscy paraolimpijczycy nie rezygnują z udziału w igrzyskach i przyjeżdżają do Soczi. Rzecznik prasowy kanadyjskiego komitetu paraolimpijskiego mówi, że organizacja monitoruje sytuację, ale na razie nie planuje sprowadzania sportowców z powrotem do kraju. Dodał, że bezpieczeństwo członków reprezentacji jest najważniejsze. Decyzję potwierdził minister spraw zagranicznych John Baird. Powiedział, że nie chce, by uczestnicy igrzysk musieli płacić za posunięcia Rosji. Paraolimpiada rozpocznie się 7 marca i potrwa do 16. Soczi jest oddalone o około 475 kilometrów od Symferopola – głównego miasta na Krymie. Międzynarodowy komitet paraolimpijski wyraził nadzieję na pokojowe rozwiązanie konfliktu.
•••
Władze miasta przeznaczą około 100 000 dolarów na Transportation Assistance Personnel (TAP). Zasadniczo jest to personel nadzorujący przechodzenie przez jezdnię, ponaglający pieszych zatrzymujących się na środku ulicy czy ostrzegający wchodzących na skrzyżowanie, gdy światła zmieniają się na żółte. Pomysł jest kontrowersyjny. Wielu mieszkańców zastanawia się, czy trzeba aż tyle wydawać na to, żeby uczyć ludzi, jak przechodzić na drugą stronę jezdni. Uważają, że światła są wystarczającym, międzynarodowym rozwiązaniem. Z pomysłu radnych być może skorzystają niepełnosprawni. Jednak nawet rodzice małych dzieci zastanawiają się, czy rozwiązanie znacząco wpłynie na poprawę bezpieczeństwa. Personel nie będzie miał uprawnień do wystawiania mandatów. Poza nadzorowaniem ruchu pieszych ma też pilnować, by kierowcy nie parkowali i nie zatrzymywali się na przejściach.
Gdzie są najlepsze szkoły
Mississauga
W najnowszym rankingu szkół ponadpodstawowych w Ontario publikowanym przez Fraser Institute wysoko uplasowała się École secondaire Jeunes sans fronti eres w Brampton. Francuskojęzyczna placówka położona w okolicy Financial Dr. i autostrady 407 była na 15. miejscu, zdobyła 8,9 na 10 możliwych punktów. 96 proc. uczniów uczęszczających do niej zdaje Ontario Secondary School Literacy Tests, duża większość ma też dobre wyniki z matematyki. W Mississaudze najlepsza okazała się szkoła publiczna Johna Frasera, która zajęła 24. miejsce. Zdobyła 8,6/10 pkt.
Jeśli chodzi o szkoły katolickie, najlepiej wypadły szkoły St. Marcellinus w Mississaudze i Holy Name of Mary w Brampton (obie na miejscu 32.).
W skali prowincji najlepsza była półprywatna szkoła St. Michael's Choir w Toronto, która otrzymała 9,9 pkt. Raport nie oceniał jednak wszystkich prywatnych szkół.
Najgorsze szkoły w regionie to Lincoln M. Alexander w Malton (sklasyfikowana na 656. miejscu z 730) i Central Peel w Brampton (miejsce 602.).
Fraser Institute opiera ranking na wynikach testów z literatury, przeprowadzanych w klasie 10, i matematyki, które piszą uczniowie klasy 9. Ma być pomocny dla rodziców. Już w przeszłości spotykał się jednak z krytyką kuratorium regionu Peel, które twierdziło, że przedstawiany obraz placówek jest niepełny. Dufferin-Peel Catholic District School Board również uważa klasyfikację za zwodniczą, ponieważ nie uwzględnia czynników demograficznych, wielkości szkoły czy środowiska społeczno-ekonomicznego.
Dla miasta zrobi wszystko...
Toronto
W poniedziałkową noc burmistrz Rob Ford niespodziewanie pojawił się w programie Jimmy Kimmel Live. Prowadzący przez ostatnie miesiące nie szczędził mu złośliwości i wyśmiewał burmistrza, kiedy tylko mógł. Przyznał, że ma obsesję na punkcie Forda i uważa go za niewyczerpany materiał komediowy.
Gdy Ford w końcu odwiedził jego program, Kimmel po kilku żartach (np. zwrócił uwagę na całkowicie czarny ubiór Forda, od którego odcinał się jedynie pomarańczowy krawat – stwierdził, że gdyby burmistrz miał więcej przyjaciół gejów, na pewno byłby lepiej ubrany), zaczął namawiać go, by przestał pić. Wcześniej widać było, jak Ford coraz bardziej się poci i denerwuje. Pod koniec wywiadu poważnym tonem Kimmel powiedział, że burmistrz wydaje mu się całkiem miłym facetem, ale jeśli pod wpływem alkoholu, będąc po czterdziestce, palił crack i nie pamięta tego, to chyba czas się nad tym poważnie zastanowić.
Ford odparł, zwracając się do Kimmela po imieniu, że nie został wybrany po to, by być idealnym, ale po to, by posprzątać bałagan, który zastał w mieście. Kimmel wtrącił wtedy, że nie ma się czego wstydzić.
Na koniec Ford stwierdził, że ludzie zdecydują 27 października.
Wszyscy do urn
Kitchener
Raport przygotowany przez grupę Compass Kitchener na potrzeby rady miejskiej w Kitchener sugeruje poparcie zmian w miejskiej ordynacji wyborczej. Akt prawny mogą zmienić władze prowincji, a inicjatywa lobbowania za reformą wyszła z Toronto. Celem jest przyznanie prawa do głosowania stałym mieszkańcom.
Władze Kitchener zastanawiają się, jak zwiększyć frekwencję. Podczas wyborów w 2010 roku aż 7 na 10 osób uprawnionych do głosowania nie poszło do urn (frekwencja między 20 a 29 proc. zależnie od okręgu). Jest to jeden z najgorszych wyników w Ontario. W 2006 roku głos oddało średnio 24 proc. .
Nowa przeprawa w Detroit wymaga pieniędzy
Ottawa
Kanadyjscy politycy domagają się, by prezydent Obama uwzględnił w następnym budżecie 250 milionów dolarów na nowy terminal celny na przejściu granicznym w Detroit. Jest to najważniejszy i najbardziej potrzebny element infrastruktury granicznej w tamtym miejscu. Kanada zadeklarowała, że zapłaci miliard dolarów za zakup i przygotowanie placu w Detroit, ale chce, żeby Stany dorzuciły się do budynku. W zeszłym miesiącu Ottawa wygospodarowała 630 milionów na nabycie nieruchomości i wstępne prace konstrukcyjne. Konsul generalny Kanady w Detroit Roy Norton powiedział, że wszystkie przeszkody zostały pokonane, teraz wszystko rozchodzi się o pieniądze. W zeszłym roku Obama oficjalnie wydał pozwolenie na budowę nowego mostu. Brakuje więc tylko zgody na terminal celny. Do wydania jej nawołuje gubernator stanu Michigan. W Izbie Reprezentantów pojawił się też projekt Customs Plaza Construction Act of 2014. Konsul Norton mówi, że najnowszy budżet jest ustawą, w której wydatek powinien być zasygnalizowany. Biorąc pod uwagę kolejność wykonywania prac, pieniądze będą potrzebne dopiero za pewien czas. Chodzi jednak o zapis i potwierdzenie zgody. W ten sposób budżet USA będzie okazją do sprawdzenia skuteczności naszego rządu. Konsul dodaje, że zgoda w jakiejkolwiek formie, nawet nie w budżecie, jest coraz bardziej oczekiwana.
Norton jest konsulem od 2010 roku, jego kadencja kończy się 7 marca.
Nowy most ma być gotowy w 2020 roku. Do tego czasu powinien tez powstać terminal.
Ogrywają nas jak dzieci
Toronto
W Ontario krążą tysiące fałszywych praw jazdy, z których wiele wykorzystywanych jest do wyrobienia prawdziwych kart kredytowych czy prawdziwych dokumentów potwierdzających tożsamość. To wszystko kosztuje zwykłych obywateli miliard dolarów rocznie. Proceder został nazwany kradzieżą tożsamości syntetycznej (synthetic identity fraud).
Sprawą od czterech lat zajmuje się det. konst. Mike Kelly. Mówi, że zakres działań oszustów jest nieograniczony. Oszukiwane są banki, biura rządowe, agencje policyjne, firmy ubezpieczeniowe czy wypożyczalnie samochodów. Jeśli oszust oprócz fałszywego prawa jazdy będzie miał inny dowód tożsamości, może otrzymać kanadyjski paszport, zarejestrować przedsiębiorstwo i otrzymać duże pożyczki na rozwój biznesu.
Konst. Kelly mówi, że pięć lat temu, w czerwcu 2009 roku, pewien urzędnik bankowy zauważył dziwne zachowanie klienta. Skojarzył, że mężczyzna w jednym miesiącu otworzył konto, a w kolejnym próbował otworzyć drugie, na inne nazwisko. Policja znalazła w jego portfelu 21 kart, w tym 4 karty kredytowe, dwie debetowe, prawo jazdy, SIN i kartę obywatela wydaną przez kanadyjski rząd. Dokumenty były wystawione na dwa nazwiska.
Zatrzymany mężczyzna powiedział, że do udziału w oszustwie namówił go ktoś inny, kto jeździł z nim po biurach wydających prawa jazdy. Tam składali wnioski o wydanie dokumentów na zmyślone nazwiska. Następnie mężczyzna miał otwierać konta w Toronto i okolicach. Za każde konto obiecano mu 5000 dolarów. Po tym przypadku rozpoczęto śledztwo zwane Operation Mouse. Kelly i jego partner odkryli wiele przypadków "tożsamości syntetycznych", z którymi wiążą się straty szacowane na 25 milionów dolarów. Zaciągnięte kredyty hipoteczne i zadłużenia na kartach kredytowych nigdy nie zostały spłacone.
Kradzież tożsamości syntetycznej różni się od typowej kradzież tożsamości tym, że osoba o danym imieniu i nazwisku po prostu nie istnieje. Oszust zwyczajnie ją zmyśla. Chodzi o to, by otrzymać pierwszy dokument. Często na początku dana osoba składa podanie o wydanie karty kredytowej firmowanej przez jakiś sklep. Bez okazania dokumentu tożsamości wniosek jest odrzucany, ale nazwisko pojawia się w systemie. Czyli tożsamość zaistniała. Kiedy więc oszust będzie próbował w innym sklepie, okaże się, że ma już historię kredytową. W niektórych sklepach to wystarcza i karta zostaje wydana.
Teraz oszust może płacić daną kartą, spłacać ją na bieżąco i być coraz bardziej wiarygodnym klientem. W ten sposób ma możliwość otrzymywania kolejnych kart płatniczych. W końcu nawet może dostać kredyt.
Policja może wpaść na trop, porównując zdjęcia na wydawanych prawach jazdy. Gdy dana osoba pojawi się na kilku dokumentach, może świadczyć o oszustwie. Zdjęcia można porównywać z zasobami baz danych, używając specjalnego oprogramowania sprawdzającego zestaw charakterystycznych punktów na twarzy. Technologię też jednak da się oszukać. Poza tym w przypadku "tradycyjnej" kradzieży tożsamości ofiara w końcu zauważa, że na jej koncie dzieje się coś dziwnego, i zgłasza to policji.
Okazuje się, że nawet dziwne imiona nie budzą podejrzeń. W jednym przypadku konst. Kelly uważa, że miał do czynienia z osobą, która słabo znała angielski. Osoba, biorąc udział w oszustwie, miała zapisać imię i nazwisko, którym ma się posłużyć. W tym momencie gdzieś na ekranie wyświetlił się jej komunikat "Server Froze", a ona uznała to za imię i nazwisko. Twarz Servera Froze'a widniała na dziewięciu prawach jazdy. Froze miał jeszcze kartę kredytową, konto w banku, telefon i wynajęte mieszkanie.
W innym przypadku właściciele syntetycznych tożsamości założyli firmę, otrzymali pożyczkę z banku i ubezpieczenie na zakup ciężarówek. Spłacili kilka rat, po czym zgłosili kradzież samochodów. Dostali oczywiście odszkodowanie z ubezpieczenia. W rzeczywistości ciężarówki zostały sprzedane na czarnym rynku w Dubaju. Szacuje się, że liczba oszustw rośnie wykładniczo. Jakieś trzy lata temu miesięcznie rozpoczynano 100-200 śledztw w sprawach kradzieży tożsamości syntetycznej, teraz ich liczba idzie w tysiące.
W poniedziałek zaczął się proces o zniesławienie Ezry Levanta, opowiadającego się za całkowitą wolnością wypowiedzi i prowadzącego program w Sun News. Levant został podany do sądu przez Khurruma Awana, prawnika z Saskatchewan, który domaga się odszkodowania w wysokości 100 000 dol. Wypowiedzi zniesławiające muzułmanów pojawiły się na blogu Levanta siedem lat temu. Do tego dobry znajomy Levanta – Mark Steyn – w tym samym czasie opublikował w magazynie "Maclean's" fragment swojej książki zatytułowany "The Future Belongs To Islam". Awan i jego trzej koledzy ze studiów wytoczyli także proces Steynowi, który przedstawił islam jako zagrożenie dla Zachodu. Sprawa o posługiwanie się mową nienawiści trafiła do ontaryjskiego Trybunału Praw Człowieka.
•••
Pacific Investment Management Co. przewiduje, że w ciągu nadchodzących pięciu lat ceny domów mogą spaść nawet o 20 proc. Dzięki temu utrzymanie domu będzie tańsze. Analitycy podkreślają, że nieruchomości są w tej chwili mocno przewartościowane. Zmiany na rynku mają być widoczne pod koniec bieżącego roku.
•••
Will Ferenc, wędkarz łowiący na lodzie, przyszedł na ratunek kobiecie i jej dzieciom, gdy ich samochód tonął w wodach Frenchmen's Bay. Do zdarzenia doszło w niedzielę około 4 po południu. Przez całą zimę samochody jeździły po lodzie w okolicy Pickering Nuclear Generating Station, ale tym razem jeden trafił na miejsce, gdzie pokrywa lodowa była cieńsza. Dwójce 12-letnich dzieci udało się wyjść samodzielnie, ale matka jednego z nich została uwięziona. Lód wokół samochodu ciągle się łamał. Wtedy na pomoc pospieszył jeden z wędkarzy.
Policja w Durham podała, że to drugi przypadek załamania się lodu pod samochodem w tej zatoce w ciągu ostatniego miesiąca. Wędkarze dziwią się osobom, które bezmyślnie wjeżdżają na lód, zwłaszcza gdy przychodzi chwilowe ocieplenie. Policja mówi, że kobieta będzie musiała pokryć koszty wyciągnięcia samochodu z wody.
•••
Wielu studentów po otrzymaniu dyplomu uniwersyteckiego, nie mogąc znaleźć zatrudnienia, decyduje się na podjęcie bezpłatnej praktyki. Problem w tym, że część pracuje bez wynagrodzenia przez miesiące, a nawet lata. Dodatkowo osoby te często są wykorzystywane. Zależy im na otrzymaniu referencji z dobrej firmy, więc pracują po 50 godzin tygodniowo, nie mogą odmówić brania nadgodzin, bo pracodawcy grożą, że nie wystawią im opinii. A na zakończenie praktyki najczęściej okazuje się, że dla praktykanta nie ma stałej posady. Według szacunków zawartych w raporcie Canadian Centre for Policy Alternatives pt. "The Young and the Jobless", 300 000 osób pracuje za darmo w największych i najbogatszych korporacjach w Kanadzie. Liczby radykalnie wzrosły po 2008 roku.
W niektórych prowincjach sprawa praktyk nie jest regulowana prawnie, w innych panuje bałagan legislacyjny. Stany Zjednoczone przymierzają się do likwidacji bezpłatnych praktyk – zapisy mają być wprowadzone w prawie stanowym i federalnym. W zeszłym tygodniu w Toronto odbył się wiec dotyczący wykorzystywania praktykantów. Jego uczestnicy domagali się od rządu prowincyjnego podjęcia jakichkolwiek działań. Na szczeblu federalnym w zeszłym roku poseł NDP Andrew Cash wystąpił z prywatną inicjatywą poselską.
Mary Wagner nadal w więzieniu
Napisane przez Katarzyna Nowosielska-AugustyniakToronto
Proces Mary Wagner został przełożony na 13 i 14 maja. Krótka rozprawa odbyła się w zeszły piątek.
Mary Wagner chce zmiany statusu dziecka nienarodzonego. Jest przesłuchiwana w sprawie o
naruszenie prawa i niezastosowanie się 12 sierpnia 2012 roku do zakazów wejścia na teren “Women’s Care
Clinic” znajdującej się przy Lawrence Avenue w Toronto. Próbowała tam kolejny raz przekonywać kobiety, aby
darowały życie swoim nienarodzonym dzieciom. Uważa, że jest niewinna.
Mary Wagner spędziła do tej pory wiele miesięcy w więzieniu w związku z odradzaniem dokonania
aborcji w klinikach na terenie Toronto i poza miastem. Odmówiła wyjścia za kaucją, ponieważ
warunkiem wyjścia na wolność jest zakaz zbliżania się do klinik aborcyjnych. Potwierdziła to
stanowisko w piątek, pytana przez sędziego Fergusa O’Donnella.
Wcześniej obrońca Wagner, Charles Lugosi, powiedział, że gdy proces wejdzie w fazę przedstawiania
dowodów, chce powołać na świadków dwóch ekspertów, którzy zaświadczą o człowieczeństwie
dzieci nienarodzonych – w tym wielokrotnie nagradzanego profesora neurobiologii i anatomii.
Wcześniej jednak sędzia musi zdecydować, czy można przyjąć ten argument, który kwestionowałby
konstytucję. Rozpatrzenie głosów za i przeciw ma się odbyć podczas majowych przesłuchań.
Lugosi zaproponował, by kolejne rozprawy odbywały się w salach, które mogą pomieścić więcej
publiczności. Dlatego tez przesłuchanie 13 maja odbędzie się w pokoju 307 sądu ontaryjskiego przy
1000 Finch Avenue West. Początek o godzinie 10 rano.
Na piątkowej rozprawie był obecny polski reżyser, który wyraził zainteresowanie nagraniem filmu o
historii Mary. Osoby opowiadające się za ochroną życia są zachęcane do przychodzenia na rozprawy i
pomoc finansową w pokryciu kosztów procesu.
Wycofać "Maus" z programu nauczania! - KOMUNIKAT PRASOWY KPK – 21 lutego 2014r.
Napisane przez KPKW połowie września 2013 roku do Kongresu Polonii Kanadyjskiej – Okręg Toronto (KPK OT) wpłynęła skarga od kilkorga rodziców uczniów 11 klasy szkoły Michael Power/St. Joseph High School w Toronto. Dotyczyła ona książki-komiksu "Maus" autorstwa Arta Spiegelmana przerabianej na lekcjach literatury (nie historii). Rodzice tych uczniów uważali, iż książka ta nie powinna służyć jako pomoc dydaktyczna w szkołach, ponieważ zawarta w niej treść w jednoznaczny sposób bije w godność Narodu Polskiego. Ponadto wytwarza ona i zakorzenia wśród uczniów, niemających dostatecznej lub żadnej wiedzy o historii drugiej wojnie światowej, całkowicie fałszywy obraz Polaków. "Maus" bowiem przedstawia Polaków pod postacią "świń" będących prawie jedynymi dozorcami więziennymi kapo w niemieckich obozach koncentracyjnych i śmierci, sadystycznie znęcających się nad więźniami żydowskimi (w komiksie przedstawianymi jako myszy).
Reagując na powyższe, Komitet "Obrony i Propagowania Dobrego Imienia Polaka i Polski" przygotował materiały odkłamujące oszczerstwa zawarte w "Maus". Przedstawiciele Komitetu, wraz z grupą rodziców, spotkali się z dyrektorem szkoły oraz nauczycielami. W trakcie tego spotkania nie udało się przekonać dyrektora, że książka "Maus" zawiera treści i uogólnienia szkalujące Polaków, treści nieodpowiadające prawdzie historycznej i jako taka jest nieodpowiednią lekturą dla uczniów 11 klasy.
W listopadzie 2013 roku grupa rodziców, uczniów oraz delegatów KPK (razem 12 osób) spotkała się w tej sprawie z przedstawicielami Toronto Catholic District School Board (TCDSB). W trakcie spotkania przedstawiono obszernie udokumentowane opracowanie, w celu zobrazowania i podkreślenia, iż treści zawarte w tej książce-komiksie przedstawiają postawę Narodu Polskiego w sposób niewłaściwy, nieprawdziwy i krzywdzący. W związku z tym książkę tę powinno się całkowicie wycofać z programu nauczania w liceach. Ulepszona wersja opracowania znajduje się na str. http://www.kpk-toronto.org/fundusz_obrony.html, sekcja "Viewpoints", pt. The Problems with Spiegelman's Maus.
Odpowiedź TCDSB, otrzymana 30 stycznia br. zawierała m.in. stwierdzenie, że chociaż "Maus" "obejmuje treści, które, jeżeli nie są nauczane we właściwym kontekście, przekazują zakłamany i negatywny obraz Polaków" (contains material that, if not taught in the appropriate context, conveys a negative depiction of Polish people), to pozycja ta nie zostanie wycofana z programu nauczania, lecz jedynie w obecnym semestrze przerabianie jej będzie zawieszone w szkołach podlegających TCDSB. Władze TCDSB obiecały "kompleksową ocenę nauczanego materiału i metodyki nauczania" (a comprehensive evaluation of the teaching materials and instructional approaches) oraz zaprosiły Polonię do współpracy w tej sprawie (we invite you and members of the Polish community to work with our Curriculum and Accountability Team to ensure that the book is presented with the appropriate context).
Pomimo tego, że w naukowym opracowaniu Norton Anthology of American Literature uznano, iż przedstawienie Polaków jako świnie jest "zamierzoną obrazą" (a calculated insult), komiks "Maus" cieszy się powszechnym uznaniem literaturoznawców, jako "arcydzieło" literatury. W Stanach Zjednoczonych komiks "Maus" od wielu lat wykorzystywany jest jako pomoc naukowa w licznych szkołach (także podstawowych). Ostatnio z książki-komiksu zaczęto korzystać (tylko w niektórych liceach) na terenie prowincji Ontario. Wprowadzono ją nie jako lekturę obowiązkową, lecz jako lekturę dodatkową, która nie podlega ocenie Ministerstwa Oświaty. Uzasadniano to faktem, że książka ta znajduje się na liście aprobowanej lektury w tzw. International Baccalaureate (IB) program. Niewykluczone, że dlatego prośba o wycofanie książki-komiksu MAUS nie spotkała się z przychylnym nastawieniem Katolickiego Kuratorium w Toronto (TCDSB).
Naszym zdaniem, ocena tej książki przez polskie oraz polonijne środowisko akademickie nie była dostatecznie krytyczna. Dlatego też Komitet Obrony i Propagowania Dobrego Imienia Polaka i Polski przy Okręgu Toronto KPK, kosztem wielkiego wysiłku małej grupy wolontariuszy, podjął się i przeprowadził niezbędną pracę badawczą. Praca ta wymaga kontynuacji. Naszym celem jest doprowadzenie do wycofania "Maus" z programu nauczania w szkołach kanadyjskich lub do przygotowania odpowiedniego, uzupełniającego materiału dydaktycznego, właściwie przedstawiającego ówczesną sytuację i fakty historyczne.
W związku z tym, zwracamy się do rodziców i uczniów szkół kanadyjskich, zwracamy się do nauczycieli pochodzenia polskiego uczących w szkołach kanadyjskich z prośbą o pomoc w dalszym prowadzeniu rozpoczętych prac.
Zwracamy się do rodziców dzieci uczęszczających do szkół kanadyjskich (katolickich lub publicznych), które przerabiały "Maus", o zgłaszanie tego faktu do Okręgu Toronto KPK (email: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. lub telefonicznie 416-971-9848), podając swoje imię i nazwisko oraz numer telefonu w celach kontaktowych. Zwracamy się do wszystkich, którym zależy na zachowaniu i rozpowszechnianiu prawdy historycznej, o czynne lub finansowe wsparcie naszej akcji.
W minioną sobotę w gościnnej restauracji Arkady na plazie Wisła odbyło się kolejne spotkanie powołanego jakiś czas temu do życia klubu European Car Club Canada. Klub zrzesza właścicieli starych samochodów z Europy (powinny mieć ponad 20 lat), i to raczej tych, które pokazywały się na drogach dawnej Polski – syrenek, fiatów, polonezów, warszaw czy żuków. Jak już pisałem, w najbliższym czasie do Kanady mają przyjechać kolejne auta – dwa FSO 1500, jest na oku warszawa garbuska, mówi się o żuku.
Kolekcjonowanie samochodów z czasów peerelu staje się w Polsce coraz bardziej popularne. Rosną ceny części zamiennych. Coraz więcej naszych rodaków restauruje pozyskane w różny sposób auta. Pasja ta rozwija się też w Kanadzie – stąd i zaistnienie klubu, który zaprasza także właścicieli skód, trabantów, dacii i innych pojazdów widywanych na szosach komunistycznej Polski.
Nasze polonijne młode talenty
Napisane przez Iwona Bogorya-Buczkowska, Katarzyna Grandwilewska, Edyta TobiaszMówimy często o potrzebie inwestowania w naszą młodzież – to przecież przyszłość Polonii.
A więc jest okazja zamienić słowa w czyny i poprzeć naszą młodzież. Zapraszamy całą Polonię na Konkurs Młodych Talentów zorganizowany przez Federację Polek w Kanadzie 2 marca 2014 w Domu SPK na 206 Beverley St. o trzeciej po południu (parking na terenach szkoły po drugiej stronie ulicy).
Bilety niedrogie, dla starszych 15 dol., dla młodzieży i seniorów – 10 dol.
Po dłuższej przerwie, jednym czytelnikom "Gońca" postanowiłem się przypomnieć, a innym przestawić i zaproponować jeszcze raz wędrówkę po świecie fotografii. Zdecydowana większość aparatów w rękach amatorów to małe, wygodne do zabrania ze sobą kompakty. Również zdecydowana większość ich właścicieli wykorzystuje jedynie ich automatyczną funkcję, twierdząc, że pozostałe funkcje, a manualna zwłaszcza, to sprawa zbyt skomplikowana. Chciałbym w swoich artykulikach "odczarować" ten pogląd, pokazując, że nie taki diabeł straszny. Poza tym coraz większa liczba osób zaopatruje się w cyfrowe lustrzanki, a te aż się proszą o ich lepsze wykorzystanie niż tylko w trybie automatycznym.
Z uwagi na to, że "Goniec" nie jest jeszcze w pełni kolorowym magazynem, drukowanym na luksusowym, kredowym papierze (czego mu zresztą serdecznie życzę), moje uwagi z konieczności muszą mieć charakter głównie opisowy, poparte zdjęciami tam, gdzie to będzie możliwe. Jednym słowem, będą Państwo zmuszeni uruchomić nieco swoją wyobraźnię. Będę się starał nie wchodzić zbytnio w szczegóły teoretyczne, a skupić się bardziej na praktyce, choć minimum teorii jest czasem konieczne.
Trzy ryby
W niedzielę, 23 lutego 2014 r., na jeziorze Simcoe – Oro Line 7, odbyły się zawody Polsko-Kanadyjskiego Związku Wędkarskiego w łowieniu siei i palii jeziorowych spod lodu. W zawodach wzięło udział 22 wędkarzy. Zwyciężył Marian Mulas, łowiąc palię jeziorową (lake trout) o wadze 3,27 kg. Drugie miejsce również z palią zdobył Janusz Kawalec – 2,17 kg. Jedyną sieję złowił Roman Runo – 1,36 kg, co ostatecznie wystarczyło na zajęcie trzeciego miejsca.
Po zawodach na sieje i palie, pierwsza trójka w klasyfikacji generalnej PKZW przedstawia się następująco:
1. Roman Runo 83 pkt
2. Janusz Kawalec 71
3. Waldemar Weselak 69
http://www.goniec24.com/prawo-polska/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=6818#sigProIde6048dcdd7
W ubiegłym roku, 17 lutego, w zawodach na sieje i palie na Oro Line 7, ryby złowiło tylko dwóch wędkarzy: Roman Runo, który wygrał zawody, i Janusz Kawalec.
Były to już czwarte z kolei zawody podlodowe PKZW w sezonie 2014. Do zakończenia zimowego sezonu PKZW pozostały jeszcze zawody na okonie i Ice Polonica.
Stare czasy...
Zawody PKZW na sieje i palie jeziorowe zawsze odbywały się na Simcoe, ale w różnych miejscach. Była to Alcona – 8th Line, 6th Line, Big Bay Point czy jak ostatnio Oro Line 7. Nie zawsze były to udane zawody. Czasem dopisywała frekwencja, gorzej było z rybami.
W 2001 r. podczas zawodów "na ósemce" – 8th Line, żadnemu z wędkarzy nie udało się złowić siei. W kategorii palii jeziorowej sklasyfikowano zaledwie pięciu zawodników. W sumie złowiono jedynie 6 "lejkerów". Pierwszym zawodnikiem, któremu dopisało wtedy szczęście, okazał się Dariusz Dulat z Hamilton. Już po 10 sekundach od momentu spuszczenia przynęty miał branie, które wykorzystał i pierwsza palia zawodów wylądowała na lodzie.
1. Jerzy Haluszka 16,70 2
2. Ireneusz Lazowski 5,20 1
3. Roman Mikucewicz 4,4 1
4. Janusz Kawalec 2,7 1
5. Dariusz Dulat 1,9 1
W kategorii palii jeziorowej triumfował wtedy Jerzy Haluszka, łowiąc dwie ryby o wadze 16,70 funta. Największą rybę zawodów złowił również Jerzy Haluszka. Jego palia ważyła 9,11 funta. Przez wiele lat Jerzy Haluszka uważany był za eksperta w łowieniu pstrągów jeziorowych. O panu Jurku mówiło się, że jest "czarodziej lejkerów".
Oto co o łowieniu palii spod lodu mówił Jerzy Haluszka: "Przede wszystkim ważna jest znajomość łowiska. Przed zawodami warto więc wybrać się na trening oraz zaczerpnąć języka od miejscowych wędkarzy, którzy od lat łowią na Simcoe i mogą udzielić porad, gdzie można się spodziewać najlepszych brań. Poza tym dobrej klasy echosonda będzie nam pomocna w lokalizacji ryb. Używam »fishfindera« Lowrance X 75, który dokładnie pozwala mi obserwować, na jakiej głębokości znajduje się nawet żywiec i czy w pobliżu pojawiły się już inne ryby.
W łowieniu siei i palii ważne jest również umiejętne nęcenie na dużych głębokościach. Do tego celu używam własnej konstrukcji »karmnika«, który zapewnia dokładne zanęcenie. O ile sieje nęcę martwymi rybkami, to palie należy zanęcać dużymi, żywymi 2-3-calowymi minnowsami. W zimowym wędkowaniu pomocne jest również ski-doo, które pozwala na szybką zmianę miejsc".
Na Big Bay Point, 15 lutego 2003 r., Krzysztof Chmura złowił tylko jedną palię jeziorową – 4 funty i 10 uncji. Na 30 wędkarzy nikt nie złowił wtedy siei.
Jak do tej pory w historii PKZW w połowie palii jeziorowych największą rybę tego gatunku złowił Jan Kaspryk. Wydarzenie to miało miejsce 7 marca 1998 podczas zimowych zawodów na Simcoe na słynnej "szóstce" – 6th Line, w Innisfil. Okazały pstrąg Janka Kaspryka ważył 15 funtów i 9 uncji. Obok Jana Kaspryka najlepszymi wędkarzami w tych zawodach byli Gustaw Chmura i Jerzy Haluszka.
Przez całe zawody na "szóstce" padał deszcz i lód był już dość miękki, ale był wciąż gruby. W pewnym momencie na brzegu pojawił się policyjny radiowóz. Policjant wysiadł i zaczął przez megafon krzyczeć, żeby zejść z lodu. Nikt z wędkarzy PKZW nie posłuchał i wszyscy łowili dalej, a policjant się poddał i odjechał.
Droga, na której jesteś, nie zawsze jest tą najlepszą z możliwych. Nie zawsze jest nawet jedną z dobrych, a czasem bywa jedną z najgorszych. Jak rozpoznać, czy jesteś na "właściwej" drodze? Łatwiej zauważyć, że jesteś na "niewłaściwej". Zdrowy człowiek rzadko myśli o jedzeniu, gdy jest nasycony. Kieruje swoje myśli w stronę kuchni, dopiero wtedy, gdy odczuwa nieprzyjemny stan głodu. Podobnie z poczuciem komfortu życia – twoje bolesne emocje mówią ci, że coś jest nie tak.
Kiedy ogarnia cię "bez powodu" depresyjny nastrój, kiedy ani ty, ani twoi bliscy nie widzą dla niego uzasadnienia, jedną z przyczyn, które warto rozważyć, jest możliwość, że życie, jakie prowadzisz, nie zaspokaja twoich ważnych potrzeb. Być może nie jesteś na właściwej drodze.
Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów (Konno przez Azję Centralną) (13)
Napisane przez Antoni Ferdynand OssendowskiJeżeli Finlandję nazywają podróżnicy "krajem tysiąca jezior", to północną część obwodu Koko-Nor należałoby nazwać "krainą miljona jezior".
Przeszliśmy na zachód od Koko-Noru pomiędzy Dułan-Kitt i jeziorem, lawirując pośród bagien, trzęsawisk, jezior i rzeczek głębokich, a grząskich.
Woda tu nie zamarzała; dopiero na szczytach przejść górskich odczuwaliśmy wpływ mroźnych i silnych wiatrów północnych.
Tubylców spotykaliśmy rzadko. Z wielkim trudem musieliśmy odszukiwać tybetańskich pastuchów, od których nasz Kałmuk kupował barany i otrzymywał wskazówki co do dalszej drogi.
Okrążywszy od wschodu jezioro Tassun, spostrzegliśmy niewielki klasztor, w którym się zatrzymaliśmy.
W klasztorze oprócz nas popasała jeszcze jakaś grupa podróżnych. Byli to Tybetańczycy.
Zachowywali się względem nas bardzo wyzywająco; na wszystkie pytania Kałmuka odpowiadali szyderczem milczeniem. Wszyscy byli uzbrojeni w rosyjskie lub niemieckie karabiny i przewiązani pasami z ładunkami i rewolwerami. Zauważyłem, że bardzo uważnie oglądali nas, oceniając widocznie nasze siły.
Tegoż dnia Tybetańczycy opuścili klasztor. Rozkazałem Kałmukowi wybadać przeora klasztoru co do tych podejrzanych gości. Mnich dawał odpowiedzi wymijające, lecz gdym mu pokazał pismo hutuhty z Narabanczy-Kure i duży żółty "chatyk", podarowany mi przez niego, stał się szczerszy i rozmowniejszy.
– To byli źli ludzie – szeptał. – Strzeżcie się ich.
Lecz nie chciał powiedzieć imienia ich przewódcy, tłumacząc się przepisami lamaizmu, zabraniającego wymieniać imię ojca, nauczyciela i naczelnika.
Znacznie później dowiedziałem się, że w Tybecie, również jak w Chinach, istnieje społeczna instytucja bandytyzmu. I tu, i tam jakiś bandyta organizuje własny oddział zbrojny i staje się postrachem dla ludności danego okręgu.
Wódz bandytów po pewnym czasie zjawia się do handlowych firm, do klasztorów, wsi i osad bogatych mieszkańców, żądając określonej płacy, i od tej chwili staje się obrońcą i opiekunem tych, którzy przystali na jego żądania. Przypuszczam, że przeor klasztoru na Tassunie w wodzu spotkanego przez nas oddziału tybetańskich bandytów, czyli "mtudrzy" (po tybetańsku) i "Chunchudzy" (po chińsku), miał właśnie takiego obrońcę na wypadek napadów innych znów instytucyj bandyckich, mających prawa obywatelstwa we wszystkich, oprócz Mongolji, krajach, które wchodziły niegdyś lub wchodzą obecnie w skład dawnych Chin. Około jeziora Tassun istnieje kilka stałych osad. Gdym zwiedzał je w daremnem poszukiwaniu przewodnika, zwróciłem uwagę na niezwykłe zjawisko. Podczas mojej podróży przez Mongolję, zapomniałem o istnieniu ludzi o złotych włosach. Tymczasem, o dziwo! osadnicy wsi tassuńskich przeważnie mieli włosy blond lub rude jak mosiądz. Zacząłem badania, dotyczące pochodzenia tych dziwnych typów o twarzach mongolskich i jasnych włosach, tak dziwnie nieharmonizujących z czarno-brunatną cerą, z wystającemi policzkami i czarnemi oczyma skośnemi i dowiedziałem się nadzwyczajnej historji osadników.
Przodkowie ich przybyli do Tybetu w XIII stuleciu z Wenecji i z Genui, zwabieni opowiadaniami sekretarza Dżengiz-Chana, genueńczyka Marco Polo, który długie lata spędził w Mongolji, Tybecie i Chinach, podróżując z cesarzem i chanem Kubłajem, władcami Azji i połowy Europy. Są to jedyni w Tybecie mieszkańcy, trudniący się rolnictwem i zagrodową hodowlą bydła na wzór europejski. Pamięć o swych przedsiębiorczych przodkach przechowało wiernie wiele pokoleń wraz z opowieściami o ich życiu i czynach, przekazując potomkom stare zbroje weneckie, hełmy i miecze genueńskie. Nie pamiętając imion przodków i z pewnością nie mogąc wymówić nazwisk cudzoziemskich, przechowali oni jednak przydomki: "Bystry", "Walczący", "Strzelec", "Pogromca strasznego Lamparta śnieżnego" (Leoparda śnieżnego – felis nivica). Pośród tych potomków mieszkańców pięknej Italji spotkałem dwie kobiety o niebieskich oczach i prześlicznie wykrojonych ustach. Te tybetańskie "signoriny" były jednak niemniej brudne i dzikie od innych Tybetanek, których pochodzenie ginie w mroku przeszłości.
Co prawda istnieje mit, że jakiś żądny wrażeń samiec-małpa dotarł przez straszliwe Himalaje do Tybetu, gdzie pojął za żonę córkę "ducha gór", i z tej pary małżonków powstał lud tybetański.
Stąd kult małpy przedostał się do Chin, gdzie w architekturze i w malarstwie w wiekach XIII, XIV i XV figuruje ona bardzo często w przeróżnych motywach. Gdy znów wyruszyliśmy w drogę, od razu spostrzegliśmy, że nas śledzą. Jacyś jeźdźcy pojedynczy często wyłaniali się z lasów i z poza skał i obserwowali każdy nasz ruch, wszystkie zaś próby, aby zbliżyć się do nich i rozmówić, spełzły na niczem. Znikali, jak cienie, na swych małych, śmigłych konikach. Przebrnęliśmy w śniegu ciężkie do przebycia przejścia górskie, Hamszan, idąc śladami jakichś wozów i jeźdźców, i już mieliśmy stanąć na popas, gdy nagle około czterdziestu jeźdźców nadjechało na białych koniach i dało do nas kilka salw. Dwóch moich oficerów z krzykiem spadło z koni. Jeden był zabity, drugi żył jeszcze kilka minut. Nie pozwoliłem swoim ludziom strzelać i, wywiesiwszy białą Hagę, przywołałem Kałmuka i pojechałem w stronę jeźdźców w celu zawarcia umowy pokojowej. Tybetańczycy dali do nas jeszcze dwa strzały, lecz po chwili strzelanina umilkła i grupa jeźdźców zaczęła zjeżdżać ku nam z jednej z gór.
Po milczącem powitaniu zaczęliśmy pertraktować. Tybetańczycy oznajmili, że na Hamszanie, jako na miejscu poświęconem bogom, nie wolno palić ogniska i popasać, i radzili nam jechać dalej, gdzie będziemy bezpieczniejsi.
Wybadawszy nas, skąd i dokąd jedziemy, jeden z Tybetańczyków w przykry sposób zadziwił nas powiedzeniem, że oni znają bolszewików i mają ich za ludzi dobrych, dążących do oswobodzenia ludów Azji od jarzma białych ras. Nie chciałem prowadzić z rozbójnikiem sporu politycznego i, pożegnawszy ich, odjechałem. Przez cały czas, jadąc z góry do naszego oddziału, oczekiwaliśmy kulki w plecy, lecz Tybetańczycy widocznie uszanowali białą flagę.
Ze smutkiem pozostawiliśmy ciała dwóch naszych przyjaciół wśród kamieni i powoli ruszyliśmy dalej. Jechaliśmy przez całą noc, usiłując wyjść z gór, przez których szczyty prowadził Hamszan.
Konie nasze stawały i kładły się zmęczone, lecz zmuszaliśmy je do dalszego pochodu.
Zatrzymaliśmy się dopiero, gdy słońce było wysoko. Na wszelki wypadek nie rozkulbaczaliśmy koni, daliśmy im tylko możność położenia się i wypoczęcia. Przed nami leżała szeroka równina bagnista. W tem miejscu bierze początek rzeka Ma-Ghu, która jest niczem innem, tylko źródłami jednej z największych rzek Azji-Żółtej, czyli Hwang-Ho. Woddali połyskiwało wielkie jezioro Arung-Nor.
Rozpaliliśmy ogień z "argyłu" (suchego nawozu), o który w Mongolji i w Tybecie nietrudno, i zaczęliśmy przyrządzać herbatę, gdy naraz ze wszech stron zaczęto nas ostrzeliwać zupełnie sprawnym ogniem. Pochowaliśmy się pomiędzy kamienie i oczekiwali dalszych wypadków. Strzelanina stawała się coraz gęstszą. Wszędzie z okolicznych wyżyn błyskały ogniki wystrzałów karabinowych, kule świstały we wszystkich kierunkach. Stało się oczywiste, że wpadliśmy w zasadzkę, gdyż otoczono nas i musieliśmy zginąć.
Spróbowałem znowu wywiesić białą flagę, lecz gdym się tylko podniósł, gęsta strzelanina zmusiła mię znowu do ukrycia za skałą; jednocześnie kula, odbiwszy się od kamienia, wpiła mi się w lewą nogę. Jeden z moich ludzi padł trupem. Nie mieliśmy innego wyjścia, tylko przyjąć walkę.
Rozpoczęliśmy ogień. Potyczka trwała około dwóch godzin. Oprócz mnie, jeszcze trzech moich towarzyszy odniosło lekkie rany. Trzymaliśmy się, dopókiśmy mogli, lecz bandyci się zbliżali, coraz celniej strzelając. Położenie nasze stawało się rozpaczliwe.
– Dość tego! – rzekł stary pułkownik. – Siadać na koń! Musimy skierować się dokądkolwiek, bo tu nas wystrzelają.
"Dokądkolwiek"... Było to słowo straszliwe! Naradzaliśmy się niedługo. Było jasne, że im bardziej będziemy się posuwali w głąb Tybetu, mając poza sobą zgraję tych bandytów, tem mniej nadziei, ujścia z życiem. Postanowiliśmy więc powracać do Mongolji. Ale w jaki sposób? Tego jeszcze nie wiedzieliśmy...
Poczęliśmy się cofać. Nie przerywając ognia karabinowego, pędziliśmy na północ, ile starczyło sił naszym biednym koniom.
Jeden po drugim padali moi towarzysze. Padł Tatarzyn z przestrzeloną szyją; za nim, głośno klnąc, potoczył się ze spadku góry pułkownik Ostrowski, ugodzony w brzuch dwiema kulami. Gdy podbiegliśmy do niego, już nie żył. Leżał z siwą, długą brodą i z powichrzonemi włosami, spokojnie patrząc otwartemi oczyma w szare niebo Tybetu, a pięść prawej ręki miał groźnie zaciśniętą. Cofając się, zostawiliśmy trzech zabitych przyjaciół. Powodzenie podniecało napastników. Stawali się coraz zuchwalsi, nie kryli się już i strzelali z miejsc otwartych.
Kulka wbiła mi sprzążkę od buta w kostkę prawej stopy. Mój najstarszy towarzysz, agronom, jęknął, złapawszy się za ramię. Dzielny Kałmuk obwiązywał sobie skrwawione czoło jakąś szmatą.
Naraz około piętnastu Tybetańczyków ruszyło do ataku. Przypuściliśmy ich bardzo blisko i daliśmy salwę. Sześciu pozostało na miejscu, a dwóch, straciwszy konie, które leżały ranne śmiertelnie, uciekało co tchu w stronę skał. Reszta jeźdźców rozproszyła się w różne strony. Strzelanina nagle się urwała.
Za chwilę spostrzegliśmy białą flagę, powiewającą nad skałami, gdzie byli ukryci napastnicy.
Dwaj jeźdźcy wkrótce zbliżyli się do nas. Pokazało się, że herszt bandytów był ciężko ranny, i teraz proszono nas o pomoc lekarską, wiedząc, iż "Europejczycy zawsze wożą z sobą lekarza".
Odrazu błysnął mi promyk nadziei. Pomimo zranionej nogi, czemprędzej zabrałem z sobą apteczkę i wyruszyłem ku nim wraz z Kałmukiem, chociaż moi towarzysze obawiali się podstępu ze strony rozbójników.
– Dajcie temu szatanowi cyjanku potasu! – wołali za mną.
Lecz ja planowałem inaczej.
Dopuszczono nas do rannego. Na terlicy wśród kamieni leżał wódz bandytów. Miałem przekonanie, że nie jest on Tybetańczykiem, lecz raczej mieszkańcem południowego Tarkiestanu – mieszańcem Sarta, Turkmena i Afgańczyka. Patrzył na mnie wzrokiem błagalnym i widocznie bardzo cierpiał.
Opatrzyłem go. Kula przeszyła mu pierś na wylot z lewej strony. Ranny stracił dużo krwi. Rana była stanowczo niebezpieczna. Zrobiłem sumiennie wszystko, co mogłem. Przypaliłem ranę jodyną i zasypałem jodoformem, poczem przewiązałem watą i kawałkiem bandażu. Po tej operacji dałem mu dużą dawkę aspiryny, gdyż gorączkował, otrzymawszy ranę jeszcze w południe. Nauczyłem jednego z Tybetańczyków, jak ma zmieniać bandaż, zostawiłem mu też trochę waty, jodoformu i parę pastylek aspiryny.
Po tej czynności zwróciłem się do rozbójników zapomocą tłumacza-Kałmuka z taką mową:
– Rana niebezpieczna, lecz dałem mocne i cudowne leki waszemu wodzowi. Wiem, że będzie zdrów i wkrótce wsiądzie na konia. Lecz musicie spełnić jeden warunek... Słuchajcie! Złe duchy śmierci są przy chorym i natychmiast go uśmiercą, jeśli po przyjęciu moich leków rozlegnie się choć jeden wystrzał. Nie wolno nawet nabijać broni! Pamiętajcie o tem! Jedenaście dni i nocy nie wolno wam będzie opuścić tego miejsca i włożyć naboju do lufy. Inaczej duchy śmierci zemszczą się na wodzu....
Z temi słowy kazałem Kałmukowi wyjąć naboje z jego karabinu i sam wysypałem kule z magazynu Mausera. Bandyci natychmiast uczynili to samo, ze strachem patrząc na mnie. Gdym powrócił do swoich, uspokoiłem ich, że jesteśmy na pewien czas bezpieczni, tylko musimy dobrnąć jak najprędzej do granicy Mongolji. Tymczasem konie nasze były zupełnie wyczerpane; trzeba więc było zostać i wypoczywać na miejscu przez całe dwie doby.
Odwiedzałem rannego, który się czuł niedobrze. Opatrzyliśmy też tymczasem swoje, na szczęście, lekkie rany i trochę wypoczęliśmy.