farolwebad1

A+ A A-
Andrzej Kumor

Andrzej Kumor

Widziane od końca.

URL strony: http://www.goniec.net/

Listy z nr. 43/2015

piątek, 23 październik 2015 14:09 Opublikowano w Poczta Gońca

30 września 2015

Szanowni Państwo,

Apel o wsparcie i pomoc finansową w odbudowie jedynego polskiego kościoła w rejonie Kanady atlantyckiej, zniszczonego w pożarze.

Szczęść Boże! Gorące pozdrowienia i błogosławieństwa!

Polski kościół rzymskokatolicki pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny uległ zniszczeniu w pożarze 29 listopada 2014 roku.

Nasz piękny kościół znajdował się w wielokulturowej dzielnicy Whitney Pier na półwyspie Cape Breton w Nowej Szkocji. Został zbudowany przez emigrantów w 1913 roku i był uznany przez władze prowincji Nowa Szkocja za obiekt historyczny.

Wspólnota polska w Cape Breton jest jedną z najwytrwalszych wspólnot polskich w Kanadzie.

Wiele pokoleń Polaków w Cape Breton z wielką miłością i troską dbało o kościół polski. Zachowaliśmy naszą wiarę, język polski, nasze obyczaje i naszą wspólnotę.

Nasza parafia zawsze była dobrze zarządzana i tętniła życiem, pomimo tego, że Cape Breton jest jednym z regionów o najwyższym stopniu bezrobocia w Kanadzie. Parafia zawsze pomagała szerszej społeczności w naszym regionie, współpracując z ludźmi wielu kultur i wyznań.

Kościół polski p.w. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny jest ostoją wspólnoty polskiej. Jest naszym sercem i duszą. Z Bożą pomocą i wsparciem ludzi z całego świata rozpoczęliśmy pierwszy etap budowy nowego kościoła 16 sierpnia. Zwracamy się z ogromną prośbą o wszelkiego rodzaju wsparcie. Nasz kościół miał polisę ubezpieczeniową w diecezji, ale były ograniczenia. Pomimo tego, że nowy kościół będzie mniejszy, to i tak potrzebujemy zebrać około 350.000 dolarów, aby ukończyć budowę kościoła. Wszyscy darczyńcy zostaną wyróżnieni wpisem na specjalnych tablicach pamiątkowych w nowym kościele i na stronie internetowej naszej parafii www.stmarypolishparish.ca.

Wszystkich ofiarodawców będziemy również informować o postępach w budowie i zaprosimy na pierwszą mszę w nowym kościele.

Serdecznie dziękujemy za hojność, pomoc i troskę.

Bóg zapłać!

Stephanie Melnick Black
Przewodnicząca "Rebuilding Capital Campaign"
Tom Urbaniak
Przewodniczący Rady Parafialnej
902-563-1226
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
St. Mary's Polish Parish
21 Wesley Street, Sydney
Nova Scotia
B1N 2M5
Charity Registration: #106880107RR0079

Odpowiedź redakcji: Pomóżmy.

•••

Plotka wróblem wylatuje a wołem powraca

Dawno, dawno temu i daleko stąd w małym miasteczku na Kresach żył sobie szanowany kupiec Izaak Housenduft. Od współmieszkańców odróżniało go to, że był właścicielem złotego kieszonkowego okrągłego zegarka na również złotym długim łańcuszku. W tych odległych czasach w małej mieścinie posiadanie takiego drogiego cacka było ewenementem. Życie w tym zamieszkanym głównie przez starozakonnych sztetlu płynęło powoli i monotonnie, a czas wyznaczało poranne pianie kogutów i dźwięk cerkiewnych dzwonów. Pewnego dnia stało się nieszczęście – zegarek przepadł! Izaak pobiegł zaraz do cyrkułu z zawiadomieniem o kradzieży, ale pomocy nie uzyskał. Skierował się więc do rabina znanego z udzielania współmieszkańcom mądrych rad życiowych. Ale tu także spotkało go rozczarowanie. Rabin stwierdził, że zguba, której mu wielu zazdrościło, jest już na pewno daleko, bo któż mógłby się z nią tu pokazać? Pogódź się ze stratą i ufaj, że Opatrzność ci ją wynagrodzi w jakiś sposób. Najlepiej, jeżeli o tym wydarzeniu wszyscy zapomną, bo już ludzie powtarzają sobie różne wersje tego, co się stało. W końcu nie będzie jednoznacznej – i po upływie pewnego czasu nie będzie już wiadomo, czy to Izaakowi coś ukradziono, czy to może on sam ukradł.

Strata była jednak zbyt bolesna i poszkodowany wciąż dolewał oliwy do ognia, prowadząc własne śledztwo, oskarżając to tego, to owego, czym naraził się na powszechną niechęć.

Czas upływał. W sąsiednim miasteczku był dobry interes do zrobienia. Chciał się w niego wkręcić Izaak posiadający odpowiedni kapitał. Nie został jednak przez współudziałowców przyjęty. Powiedziano mu: panie Housenduft, pan nie wzbudzasz zaufania. Wszyscy mówią, że pan byłeś wmieszany w jakąś poważną kradzież.

I tak nieszczęścia chodzą parami. Przepadł i zegarek, i interes, i dobre imię. A nie trzeba było słuchać mądrej rady, siedzieć cicho, a nie rozdmuchiwać przegranej i tak sprawy? Plotka ma swoje prawa, o których wiedział rabin. Tak było i tak jest obecnie. Ludzie teraz np. mówią i piszą, że znany celebryta pan M. podobno prowadząc swoją lśniącą, wypasioną furę i będąc pod wpływem, jadąc zbyt szybko, przejechał na pasach przejścia dla pieszych, na czerwonym świetle zakonnicę w ciąży! Toż to rażące naruszenie przepisów ruchu drogowego, nie mówiąc już o religijnym wydźwięku wydarzenia! Gdyby tak było, to nawet jeśli sprawca jest VIP-em, należy do mniejszości spec. chronionej, jest autorytetem moralnym, ma chody, poparcie, układy i stosunki, gdzie trzeba i niekoniecznie trzeba – to żadne immunitety i inne epitety nie powinny go chronić! A do tego próbował zrzucić winę na odchodzącego pana (od red. – słowo nieczytelne).

Jednak podejdźmy lepiej do tej sprawy z należytą rozwagą. Może to wszystko plotki, które z uczciwego kupca robią złodzieja, a z autorytetu moralnego nieprzestrzegającego prawa i sprawiedliwości pirata drogowego? Czy to tak było naprawdę?

Pan M. może przecież dowodzić, że on wszystko widzi na czerwono (jasna pomroczność się zdarza), więc nie rozróżnił koloru świateł na przejściu. Białe pasy mogły być zadeptane przez tak liczne demonstracyjne pochody tych hord i głośnych niedoduszonych watah nacjonalistów, neofaszystów, chuliganów, kiboli, katoprawicowych oszołomów (niepotrzebne skreślić), których są wszak w narodzie liczne miliony. Jego dziennikarska wybiórcza wysokość pan M. wcale też nie musi być sprawcą ciąży zakonnicy (in vitro?). A w ogóle czy to na pewno była zakonnica, bo stroje niektórych kobiet wyznawczyń Proroka są często do zakonnych podobne? Na Wysokich Obcasach? Jak mówią słowiańscy pobratymcy z bliskiego wschodu (ale nie z Bliskiego Wschodu, bo ten przez duże "B" wcale nie jest nam bliski), co się naprawdę wydarzyło – bez wodki nie rozbierjosz. Było, jak było, nie ma strachu, VIP się wykręci. A może nie? Bo jak śpiewał Młynarski, "przyjdzie walec i wyrówna". Bądźmy przy nadziei, a może prawa i sprawiedliwa przyszłość się narodzi w narodzie. To bardzo prawdopodobne.

***

Prognoza pogody

Aby nie być zbyt monotematycznym, to jeszcze krótko – kurtz und buendig, zwrócę uwagę czytelnika na bliski zachód za Odrą, naszą trwałą piastowską granicą, gdzie Bolesław Chrobry wbijał słupy. I na Nysie – rozumisię! Łużyckiej z nazwy, ale naszej. Ostatnio z tego bardzo bliskiego zachodu zaczynają wiać wiatry politpoprawnościowe. Czy to ożywcze śródziemnomorskie sirocco? W sam raz na nadchodzącą zimę? Niestety, wygląda na to, że te puszczane wiatry mogą się przekształcić w nawałnicę, huragan, a nawet trąby powietrzne. Wszak puszczają je – żeby użyć obrazowego porównania, trąby polityczne. Takie zawieruchy, choć niekoniecznie klimatyczne, przerabialiśmy już w naszej historii wielokrotnie. To już bywało.

Cofnijmy się w czasie, panowie i panie (oraz wy jeszcze niezdecydowani). Przypomnijmy sobie Żelaznego Bismarcka, uparciucha Drzymałę z jego wozem, Wilhelmów (Wilusiów) numer jeden i numer dwa. Bliżej trochę tych paskudnych czarnych (?) NAZI, którzy nie wiadomo jak ogłupili szlachetny naród niemiecki. Zawiewało od tych przyjemniaczków z bliskiego (za bliskiego czasem) zachodu tak, że niech się halny między turnie schowa. Zapomnieli, a może nigdy nie wiedzieli, że kto sieje wiatr – zbiera burzę! To były zdecydowanie zimne wiatry, które armię generała, potem marszałka von Paulusa zagnały aż do Stalingradu, czyli Carycyna, czyli Wołgogradu.

A tam generał mróz ich do szpiku kości przedmuchał. Wszystko z winy tego czeskiego kaprala (Bohemian Corporal) – jak tytułował poniewczasie Paulus Fuerhera, którego rozkazy długo i dokładnie wykonywał. Historia uczy, że niczego ludzi nauczyć nie może. Niemcy, ci najdoskonalsi, najmądrzejsi, najlepiej zorganizowani Europejczycy, kto zaprzeczy – nie widzę, nie słyszę, zawsze chcieli przecież tylko najlepiej, więc na swoją modłę, urządzić nasz (wspólny – o czym zapominają) kontynent. I to się nie zmieniło. Chociaż zrobili obrót o 180 stopni od militaryzmu do pacyfizmu, nadal wydają innym krajom rozkazy. Zawsze bili, i to mocno, z prawej ręki. Teraz jakby z lewej, ale to też może zaboleć. Oby tylko nie bardziej!

Obecny kanclerz Niemiec w spódnicy zadecydowała, że wszyscy mamy brać do siebie nawałę tzw. uchodźców (pan Zagłoba powiedziałby – bisurmanów). A że od czasów wspomnianego kanclerza von Bismarcka Niemcy stracili "większą połowę" swojego terytorium, to wszystkich chętnych u siebie nie upchają, bo nie ma wystarczającego lebensraumu, przestrzeni życiowej. Kanlcerzyna i podległa jej UE wyznaczyła każdemu więc krajowi jego porcję tortu do podziału. Pan "prezydent Europy" przyjął bez szemrania przydział dla Polski i przekazał do wykonania podległej (jeszcze nie poległej) premierzycy. Niepokorna chuliganeria, faszyści itd. itd., o których wspomniałem poprzednio, krzyczy zgrabnymi rymowankami: "Jeśli Kopacz chce Murzyna – niech go sobie w domu trzyma!", "Na granicy z Węgrami siedzą Araby z iPhonami! Młody Polak emigruje, a rząd obcych sponsoruje!", "Cała Polska śpiewa z nami – w...lać z Arabami!".

Oczywiście nie tylko Polska protestuje. Ostatecznie i kanclerina się zreflektowała. Wprowadza zaostrzenia. Ale czy mleko się już nie rozlało? Jednym z cwanych posunięć jest wprowadzenie zasady, że jeżeli Polska dostała na przykład 2000 emigrantów zwanych żartobliwie uciekinierami, to ma ich trzymać. Jeśli prysną przez Odrę, to będą siłą do nas odsyłani. Ale (na szczęście!) to "cwane urwisy są tralala...". Pogubią dokumenty, dowody wpadły do wody, a oni są prosto z Syrii przez np. Albanię. I gdzie tu takich odsyłać, jeśli nasze służby graniczne też zaprzeczą. To nie nasi. Nasi chudsi są i mieli inne koszule i świeże skarpetki. Siedzą u nas cały czas głęboko szczęśliwi.

Co się porobiło – i co się jeszcze porobi! Na razie Kopaczka bierze limit, jak pan daje. Ale po wykopkach jesiennych to się pewno zmieni.

Zamiast imigrantów chcemy repatriantów! Jarosławie Polskę zbaw!

Jan Ostoja
Toronto, październik 2005

PS Kiedy to piszę, wynik wyborów w Polsce jest jeszcze nieznany.

Odpowiedź redakcji: Absolutnie. Zamiast imigrantów chcemy repatriantów.

•••

Na mój list, nr 42, redakcja "Gońca" odpowiada mi – "logika tego, co piszę, jest trochę inna. Oni walczą z tymi tylko, którzy wierzą w Boga". Pytanie, czym jest Kościół, z którym walczą. Kościół Boży tworzą wierzący w Boga i należący do Kościoła. Prowadzący kapłani, którzy są często nawet zabijani za to. Kapłani są łącznikami ludzi z Bogiem, między ziemią i Niebem. W Kościele jest Sam Bóg w Hostii.

To "oni" nie walczą, tylko którzy wierzą. Szatan i ich dzieci walczą z wierzącymi, z Kościołem, a tym samym z Bogiem.

S. Wójtowicz
Mississauga

Odpowiedź redakcji: Szanowny Panie, spieramy się o głupie formalizmy, co do treści jesteśmy zgodni.

•••

Szanowny Panie Kumor,

Spróbuję się odnieść do Pańskiego cytatu, odpowiedzi pewnemu dyskutantowi: "Od redakcji: Szanowny Panie, logika tego jest trochę inna; oni walczą z tymi, którzy wierzą w Boga".

Proszę szanownego Pana, człowiek, który walczy z wierzącymi, jest oczywistą sprawą, że przede wszystkim wrogiem Boga. Myślę, że tego udowadniać nie muszę?
Jednak, aby nie miał Pan wątpliwości, spróbuję to wyjaśnić "łopatologicznie".

Otóż człowiek niewierzący w pierwszej kolejności buntuje się przeciwko 10. przykazaniu. Buntując się przeciwko tym NAKAZOM BOSKIM, staje się automatycznie wrogiem Boga. A ponieważ inni wierzą, to wywołuje zazdrość u niego. Ja bym to nazwał efektem "psa ogrodnika", czyli sam nie wierzy i innym nie pozwala. Nie wiem, jaka reakcja będzie na mój wywód?

Dodam tylko, że walka z Bogiem jest walką z prawdą przy pomocy kłamstwa. A tak przy okazji trochę na temat dziennikarstwa. Otóż w polskich mediach reżimowych dziennikarstwo sprowadzono do tuby propagandowej. Zauważam, że i tzw. niezależne media robią to samo, tyle że w drugą stronę.

U Pana też dostrzegam ten problem. Przypominam, że rolą dziennikarza nie jest lansowanie własnych poglądów albo poglądów sponsora, lecz przedstawianie suchej informacji, zostawiając komentarz czytelnikowi. Pańskie mentorskie odpowiedzi na każdy list świadczą o tym, że zapomina Pan, iż jest dziennikarzem.

Pozdrawiam
SC

Odpowiedź redakcji: Szanowny Panie, proszę mi nie odmawiać prawa do komentarza, przecież właśnie tym w "Gońcu" się zajmuję. Pozdrawiam serdecznie, Andrzej Kumor.

•••

ŻYCZĘ DARÓW DUCHA ŚWIĘTEGO WYBORCOM I WYBIERANYM, ZACHOWUJĄC RÓWNOCZEŚNIE CISZĘ WYBORCZĄ.

W ostatniej chwili, ale nie łamiąc ciszy wyborczej jakąkolwiek propagandą, chcę zwrócić Państwa uwagę na to, że każda partia wystawia listę z wieloma, a nie z jednym (!), jak w Kanadzie, kandydatem.

Z tego co widziałam w Internecie, nie są te listy ułożone wg alfabetu, ale ważności w hierarchii partyjnej. Dlatego aby się nie rozdrabniać, jeśli komuś odpowiada program danej partii i chcemy jej zwycięstwa, to chyba nie należy do tych list podchodzić jak do menu w restauracji... tylko strategicznie wziąć pod uwagę tych co zajmują pierwsze pozycje na listach, bo w ten sposób gromadzi się głosy większościowe... eliminując rozczarowanie czy podejrzenia o złe przeliczanie oddanych głosów.

Małgorzata Kossowska

PS
Myślę, że byłoby dobrym zwyczajem i ułatwieniem, gdyby listy kandydatów były ogłaszane przez konsulat czy ambasadę RP w polskojęzycznej prasie – no ale to tak na przyszłość dla usprawnienia i świadomości, bo dziś, tj. w wigilię wyborów, jest już za późno na to.
Małgorzata Kossowska

Od redakcji: Bardzo mądra propozycja.

•••

Witam, podsumowując wynik wyborów:

- legalizing polygamy

- legalizing euthanasia, prostitution, marihuana

- lowering the age of consent from 16 to 14 (easier for pedophiles)

Trudeau promised:

- Income Splitting will be gone

- In addition: No more $160 per child a month until 5.

- No $60 per child until 18

All of this will be erased next year

In total I calculated my family income based on 2 kids will go down by over $3500 per year under Liberal government. Over 3 years till next election my losses will be over $10,000, after tax money.

 

Trudeau's election argument for removing this was: Only small group of people benefits these tax breaks. (Income splitting 20% of population). Instead he wants to give more tax breaks to families where both parents are working and making close salaries each. (80% of Canadian population). In general families with Stay at Home Moms will be completely screwed under Trudeau financially. Basically, the moms must go to work. No more tax breaks for them.

Regards,
Slawek

Od redakcji: Jacy ludzie, taka demokracja.

•••

Marysia Pyż ze Lwowa

Witam wszystkich moich przyjaciół, znajomych i wrogów. Udostępnione dzisiaj informacje (filmiki i artykuły) wywołały emocje, komentarze i setki otrzymanych przeze mnie wiadomości. Otóż, oświadczenie dotyczące współpracy z Panem Kukizem opublikowałam jeszcze w końcu sierpnia http://www.kresy.pl/wydarzenia,polityka…

Aby wszystko było jasne i zrozumiałe, publikuję jeszcze raz ten sam link. Odpowiadam wszystkim na te same wysyłane do mnie pytania, dlaczego – nie wiem. Wiem tylko tyle, co powiedział w nagraniu, które zresztą było zrobione już po mojej rezygnacji. Wg mnie, po prostu niektórym brakuje męskiej odwagi, aby powiedzieć wprost, o co chodzi. Odwaga to cecha tylko dla wybranych.

Dziękuję przyjaciołom za takie opisy i oświadczenia złożone pod moim adresem. Także dziękuję wszystkim znajomym za każdy like, komentarz i wiadomość.

Dzisiaj otrzymałam od Was naprawdę ogrom informacji. Jesteście wielcy!!! Też dziękuję moim wrogom za to, że nie dajecie mi zapomnieć iż powinnam działać.

Dziękuję za krytykę wszystkim – od Jasia z wioski, poprzez dziennikarzy głównego ścieku, do Radosława Sikorskiego, którzy tak bardzo przejęli się moją osobą.

Oświadczam wszystkim – rozdział zamknięty. Nie chcę, nie kandyduję i nie mam nic wspólnego z Panem Pawłem Kukizem. Po prostu facet tak się nie zachowuje, jak również nie powinni mężczyźni z RN, którym dziękuję za oklaski na stojąco podczas II Kongresu RN.

Jeszcze raz, dziękuję za poparcie wszystkim! Jak pewnie już zauważyliście z publikowanych zdjęć, idę w dalszą drogę razem z Grzegorzem Braunem i Marianem Kowalskim, którym też składam wyrazy podziękowania. Z takimi mężczyznami to nie wstyd się pokazać. No i jak mówią ludzie – lepiej z mądrym stracić niż z głupim zyskać.

Działamy nadal. Wciąż robimy to samo. I zachęcamy do pomocy wszystkich ludzi, dla których Polska i Polacy pozostawieni poza nią nie są obcy.

Szczęść Boże!

Marysia P.

Od dziecka był ładny...

piątek, 23 październik 2015 13:48 Opublikowano w Andrzej Kumor

kumorDzięki minionym wyborom federalnym mogliśmy zobaczyć na przykładzie, jak działa demokracja – czerwona, liberalna fala zalała kraj od wschodu do zachodu, wynosząc do władzy seksownego – tak piszą – 43-letniego Justina Trudeau.

"Naród ma zawsze rację" – zażartował sobie z szerokim uśmiechem ustępujący premier Stephen Harper, uznając klęskę ugrupowania.

Dzisiaj demokracja to jest wypadkowa nastrojów. Liczy się gra na emocjach, bo z rozumu niewiele już ludziom pozostało – m.in. za sprawą nowoczesnej edukacji. I to nie tylko w Kanadzie. Jak mówił mi prof. Ryba, dawniej uczyliśmy się historii, poznając daty, osoby, wydarzenia, potem zrezygnowano z dat, ograniczono się do procesów, dzisiaj uczy się przez skojarzenia, nauczyciel wyciąga obrazek – powiedzmy Tadeusza Kościuszki, a dzieci mają poprawnie go skojarzyć. Szczerze mówiąc, jest to metoda prosta jak zasada działania cepa i skuteczna, poczynając już od szympansów...

Tak więc dzisiaj demokracja to po prostu "operowanie światłem i dźwiękiem". Dlaczego konserwatyści przegrali, no bo się przejedli, nie odświeżyli wizerunku, przestali kojarzyć się z sukcesem, zmurszeli, spatynowali się, obrośli pretensjami. W takiej sytuacji człowiek może się napinać jakimiś programami, propozycjami w polityce zagranicznej czy wewnętrznej, ale kogo to interesuje? Ludzie i tak na tym się nie znają. Dla nich takie pojęcia, jak deficyt czy budżet, to abstrakcje odległe od tego, co mają na stole. Jak się natomiast powie, że się zalegalizuje marihuanę – to dla naszego licealisty jest konkretna sprawa.

Polityka jest grą toczoną przez kilka ośrodków, m.in. te szarpiące kasę w państwowym łańcuchu pokarmowym. No i nasz sexy Justin Trudeau okazał się człowiekiem pomocnym i na czasie, o wiele bardziej kukiełkowym od odchodzącego premiera Harpera.

Dlaczego? Przede wszystkim za sprawą wyjątkowego pochodzenia i braku doświadczenia.

Mimo nazwiska, Justin, minglujący się od dzieciństwa na samym szczycie światowej piramidy, nie odebrał porządnego wykształcenia. Tata, pochodzący ze starych pieniędzy, mimo że był niezłym politycznym gangsterem, znał klasykę, mówił po łacinie, orientował się jak stary lis w tropach naszej zachodnioeuropejskiej kultury, które świadomie rozwalał. Syn, mimo zapału do boksu i umiejętności instruktażu w skokach na gumie, jest niestety typowym produktem epoki lat 70. wychowanym w dzieciokwiatowym środowisku, bez stresu i dyscypliny.

Syn ma też i ten feler, że od najmłodszych lat był podziwiany i lubi się podobać. Justin Trudeau jest uroczy, kocha ludzi, lubi się pokazywać i ma naturalną populistyczną zdolność oczarowywania, dobrze działa na nastroje, problem jedynie w tym, co ma w głowie. Bo tam ma raczej pstro, co widać było po kilku wywiadach i wypowiedziach na nieco poważniejsze tematy niż powszechny dostęp do marihuany czy "prawa transseksualistów".

Zobaczymy, jak sytuacja się rozwinie. Moja teoria jest taka, że Justin będzie rządzony z tylnego siedzenia przez stare rodziny. Bo w rzeczywistej władzy nie liczy się poziom "wrażenia" i "nastrojów", lecz twarde efekty. Wycofanie kanadyjskich CF-18 z bombardowania ISIS – jak najbardziej – podejmiemy taką decyzję, po czym samoloty z załogami zostaną wydzierżawione kolegom z południa. – To tylko domniemanie, ale tak mniej więcej się to załatwia.

Tak się robi w twardej polityce. Na razie, premier elekt oprócz pozytywów w rodzaju zrobienia sweet-foci na stacji metra (jak każdy rasowy milioner jeździ subwayem do roboty) – zasłynął kilkoma zapowiedziami jawnie godzącymi w kanadyjskie interesy gospodarcze.

Po pierwsze, wycofuje się z budowy rury z Alberty do amerykańskich rafinerii nad Zatoką Meksykańską – co jest posunięciem po myśli kilku poważnych interesów zagranicznych; po drugie, zapowiada radykalną walkę za zmianami klimatu, co oznacza dodatkowe opodatkowanie i tak już ledwie zipiącej gospodarki surowcowej Kanady; po trzecie – i tu najbardziej cieszą się japy silnych grup krajowych – zapowiada całą gamę inwestycji infrastrukturalnych, po to by nas jeszcze bardziej zapożyczyć, a dutki dać w te same lepkie rączki, co to zawsze widać na styku państwowo-prywatnym. Na tym styku robi się bowiem prawdziwie wielkie interesy.

Będziemy musieli wszyscy zjeść tę żabę, ponieważ naród, który "ma zawsze rację", tak właśnie sobie zażartował. Sam z siebie.

•••

Czasem się dziwię, czy ja jestem prorok jakiś czy co... 26 września napisałem w tekście "Gry i gierki", że "tak wielka fala uchodźców poddanych procesowi obróbki imigracyjnej pozwala na lepszą penetrację wywiadów, a być może skaperowanie, po przeszkoleniu, jakiejś blisko-wschodniej armijki do walk »o wyzwolenie«, czytaj: o cele Zachodu czy Izraela".

Tymczasem kilka dni temu Waldemar Pawlak wystąpił w Polsce z takim właśnie projektem, stwierdzając, że dzisiejsi przybysze do Europy powinni zostać wyposażeni w broń, by mogli wrócić do swoich krajów i przy wsparciu europejskich armii uwolnić je od terrorystów. Pawlak zastrzega, w wypowiedzi dla "Faktu", że "oczywiście powinno to dotyczyć jedynie mężczyzn, a nie kobiet i dzieci". Na razie wypowiedź wzbudziła pukanie w czoła i pytania o to, "co bierze były premier", tymczasem być może Pawlakowi, jak kiedyś Lepperowi o Klewkach, coś się tam wypsło...

Świat całkiem darmo dostarcza świetnej rozrywki.

Andrzej Kumor

Andrzej Kumor: Panie profesorze, spotykamy się w Kanadzie. Kanada postrzega siebie jako sukces multi-kulti. Jak pana oczami wygląda wielokulturowość kanadyjska?

Prof. dr hab. Mieczysław Ryba: W Kanadzie jestem tylko od kilku dni, natomiast trzeba zasadniczą różnicę wskazać między Ameryką szeroko rozumianą a Europą. Jeśli bierzemy pod uwagę tzw. współżycie różnych narodów i mniejszości narodowych, pamiętajmy, że tu w jakimś sensie tutaj wszyscy są gośćmi, w porównaniu z Europą, gdzie mamy nie tylko do czynienia z narodami od średniowiecza, ale mamy też do czynienia ze starożytnymi kulturami typu antyczne, takie jak rzymska czy grecka, które stoją u fundamentu całej kultury europejskiej, również tych poszczególnych narodów. Więc tutaj wydaje się, że wszyscy jakoś czują się gośćmi. Nawet jeśli są od tych kilku pokoleń, to ta tożsamość, czyli głębia rozumienia tego, kim się jest w sensie kulturowym, czyli w sensie narodowym zarazem, jest o wiele niższa, płytsza.

Trzeba by rozróżnić, moim zdaniem, to pojęcie multikulturalizmu i pojęcie wielokulturowości. Wiele kultur zawsze istniało na kontynencie europejskim i nie tylko, wiele też narodów. To jest rzecz dosyć naturalna, czasem nawet na jednym terytorium jakoś koło siebie te narody żyły. Natomiast multikulturalizm polega na tym, że stara się na danym obszarze czy w danym państwie zjednoczyć niby te narody, przy czym na zasadzie relatywizmu kompletnego, a to ostatecznie musi prowadzić do takiego młyna, który te kultury rozbija w ich najbardziej elementarnych, fundamentalnych podstawach. Bo jeżeli weźmiemy czynnik religijny, czynnik etyczny itd., to praktycznie to wszystko się sypie i tworzy się takie akwarium różnych tych kultur, tworzy się coś w rodzaju zupy rybnej, taka mieszanina.

To się nie za bardzo daje zjeść ani żyć w sensie duchowym, czyli kulturowym.

Trudno mi powiedzieć, jak to wygląda w Kanadzie, ponieważ ja tutaj będąc, jestem wśród Polonii, i widzę, że Polacy żyją kulturą narodową polską, a żyć kulturą narodową polską na emigracji to zasadniczo żyć przy kościele.

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.