To jest Lwów!
Dużo się wydarzyło ostatnio w naszej lwowskiej parafii św. Jana Pawła.
Tym gorącym listem pragniemy wyrazić wdzięczność za więzy przyjaźni i życzliwości dla naszej wspólnej, lwowskiej misji. Proszę poczuć się tak, jakby się było obecnym we Lwowie!
Piękny Lwów
Śp. Witold Szolginia, architekt, autor przewodników, stworzył ten rysunek Lwowa w 1940 roku. Zróbmy małą wycieczkę. Widzimy (od lewej) cerkiew Przemienienia ("Preobrażenka"), dalej jest katedra łacińska, ratusz, wieża katedry ormiańskiej, kościół Dominikanów, wieża cerkwi Uspieńskiej, dalej kościół św. Andrzeja (Bernardynów) i Karmelitów. Nad wszystkim góruje kopiec Unii Lubelskiej (Wysoki Zamek). Niech ten rysunek będzie okazją do dobrych wspomnień albo zachętą do przyjazdu do Lwowa. Razem z Towarzystwem Miłośników Lwowa organizujemy pielgrzymki do Lwowa, w tym spotkania z wiernymi parafii św. Jana Pawła.
Piękno architektury Lwowa to tylko zarys Bożych cudów, które widzimy w tym mieście.
Wody chrztu
Wiele radości przyniósł chrzest afrykańskich studentek medycyny pochodzących z plemienia Kasai – Baluba z Zambii. Zrobiło się bardzo kolorowo! Chrzest odbył się podczas parafialnego odpustu, zamiast zwyczajnej procesji mieliśmy "wyprawę" na południe Afryki. Gloria i Alegrija za pięć lat powrócą do Zambii, pamiętając, gdzie zrodziły się do wiary. Cały świat we Lwowie!
Podczas uroczystości mówiłem, że jestem ciekawy, jaki podarunek Pan Bóg uczyni nam na następny odpust św. Jana Pawła. Był chrzest Afrykanek, a potem, cóż takiego będzie na kolejnym odpuście?… Wszak chrzty dorosłych stały się tradycją odpustów u św. Jana Pawła. Otrzymaliśmy dar kandydatów do chrztu. I to jakich! Katechumenami są: Swietłana (Polka, w dzieciństwie babcia przyprowadzała ją do katedry, po jej śmierci rodzice Swietłany bali się troski o religijne wychowanie), Walentyna – ojciec był Baszkirem, dziadek był mułłą (duchownym muzułmańskim), mama Tatarką. Walentyna przychodzi na zajęcia Uniwersytetu Trzeciego Wieku, zbierającego się w budynku Uniwersytetu Kultury Fizycznej (przy ul. Kościuszki), gdzie prowadzę katechezę (pod zawoalowaną nazwą "Lekcja dobroci"). Kontakty ze środowiskiem żydowskim przyniosły owoc w postaci katechumenki Aleksandry. Jej mama nazywała się Johana Dawidowna Nahman, a ojciec potajemnie uczył hebrajskiego. Rabin synagogi, do której chodzi Aleksandra (i zachęcam ją, by dalej tam chodziła), jest pozytywnie nastawiony do jej decyzji: "Ja zawsze powtarzam, że chrześcijaństwo jest przedłużeniem judaizmu". Być może będzie na chrzcie. Rabin był już z wiernymi swojej synagogi u nas na mszy w ważny tutaj Dzień Kobiet, prowadził modlitwę, a przed Mszą prowadził wykład na temat: "Powołania kobiety według Biblii". Do chrztu dorasta też Michał, który naszych misji na placu (nieopodal pomnika Mickiewicza) słuchał z balkonu swojego mieszkania, a dziś dojeżdża godzinę do kaplicy na msze na uniwersytecie, jak też oficer milicji Andriej.
Proszę wybaczyć mi dawkę lwowskiego patriotyzmu, ale wydaje mi się, że takie cuda to chyba możliwe tylko we Lwowie! To jest Lwów!
W czasie paschalnym chrzest przyjęły: młoda Zoriana (wraz z trzyletnią córką Nadią) oraz emerytka z polsko-ukraińskiej rodziny (kijowskiej szlachty) Nela.
Znakiem do Boga jest wspaniała, duża chrzcielnica, podarowana przez parafię farną w Kazimierzu Dolnym.
Dotychczas każdorazowo pożyczaliśmy dużą, w kształcie kielicha, chrzcielnicę z zaprzyjaźnionej, partnerskiej greckokatolickiej parafii św. Klemensa Papieża. Tak na marginesie: przy tej cerkwi (dawny klasztor karmelitanek) prowadzimy nauczanie języka polskiego!
Chrzcimy dorosłych, jak i dzieci w chrzcielnicy poprzez pełne zanurzenie, co, jak czytamy w dokumentach Kościoła, "dokładniej wyraża, że chrzest jest zanurzeniem w śmierć i zmartwychwstanie Jezusa". W tym roku na paschalnych liturgiach przyjęły chrzest dzieci, zapoznajmy się z nimi: Weronika (druga córka w rodzinie katechistów), Stefania (trzecia córka szczęśliwych rodziców, są katechistami i odpowiedzialnymi naszej pierwszej wspólnoty neokatechumenalnej), Oleksij (czwarty syn), Dymytri (pierworodny).
Może wydawać się dziwne pisanie imiennie o każdym chrzcie. Czynię tak, bo trzeba zwrócić uwagę, że jesteśmy najmniejszą parafią we Lwowie, na wielkanocnych liturgiach przewinęło się nie więcej jak 120 osób. Stąd wielkim darem Boga są tak liczne, jak na tak niewielką wspólnotę, chrzty. Poza tym, chrzest jest najważniejszy i Pan Bóg rozpoznaje nas po imieniu.
Sieci się rwały, czyli obozy dla dzieci
Byliśmy zaskoczeni, jak rośnie zainteresowanie naszą posługą dla dzieci. Prowadziliśmy festiwale, otworzyliśmy klub dla dzieci "Żabka". Nasi animatorzy prowadzą zajęcia dla dzieci w wieku od 3 do 6 lat, każdej soboty. Nie mamy swojego budynku, nie chcemy wszystkiego robić na uniwersytecie. Korzystamy z gościnności Chrześcijańskiego Centrum. Ośrodek prowadzony jest przez grupę chrześcijańskich Żydów, nienależących do żadnego wyznania, którzy od wiosny regularnie przychodzą na mszę, pomagają w liturgii śpiewami (po hebrajsku!). Właśnie w tych pomieszczeniach, jakby naszym dojazdowym punkcie katechetycznym (niedaleko słynnego kościoła św. Elżbiety) odbywają się zajęcia naszego Parafialnego Dziecięcego Klubu. Po wakacjach zwiększymy liczbę spotkań.
Jak już to robimy od dwóch lat, i tego lata zamierzaliśmy przeprowadzić dzienny (dochodzący) obóz dla dzieci. Dzienny – ponieważ nasze parafialne dzieci są jeszcze za małe na wyjazd. Dotychczas brało udział do 20 dzieci (większość parafialnych). Rozesłaliśmy informacje, jak zwykle do informacyjnego centrum Rady Miasta i… zaczęło się. Co lwowianie bardzo kochają? Okazało się, że… konie. Ponieważ niedaleko jest hipodrom, w programie umieściliśmy jazdę konną.
Zgłoszeniami po kilku dniach zapełniono wszystkie miejsca, nawet rodziny z parafii nie zdążyły zgłosić swoich dzieci. Bo przecież "od zawsze" były wolne miejsca, nas jest przecież tak niewielu. Trzeba było organizować kolejny turnus. Łącznie wzięło udział 125 dzieci, najmłodsze miało 2 lata i 2 miesiące.
Zgodnie z mądrością żydowską "Trzeba mówić dzieciom o Bogu do 14. roku życia, inaczej trzeba będzie przez całe pozostałe ich życie Bogu mówić o nich", prowadziliśmy na obozie poważną katechizację.
Z pomocą jako wolontariusze przyszła młodzież ze wspólnot neokatechumenalnych z Lublina. Prowadziła nie tylko katechizację, ale wraz z parafianami ze Lwowa i seminarzystami wspólnie tworzyli gorliwy zespół animatorów. Widzę teraz, jakim błogosławieństwem jest miejsce, gdzie ma powstać kościół i przedszkole. Pobliski hipodrom może przyciągać wielu chętnych na dziecięce zajęcia, które już teraz, nie mając swojego punktu, ale z sukcesem prowadzimy.
W przyszłym roku czekamy na wolontariuszy na obozy i – miejmy nadzieję – do pomocy w rozpoczętej wiosną budowie. Nie trzeba znać języka ukraińskiego, planujemy przeprowadzić tez obóz z nauczaniem polskiego. Lwów czeka!
Chciałoby się pisać więcej o Bożych cudach. Dziękujemy za naszych przyjaciół – współmisjonarzy, którzy biorą udział w tym Bożym dziele. Więcej na stronie: www.welwowie.com.
Do zobaczenia we Lwowie!
ks. Grzegorz Draus
ks. Tomasz Milo
Rzymskokatolicka parafia
św. Jana Pawła II, A/C 2668/1,
79 060 Lwów, Ukraina
Tel. +38 097 517 06 42; +48 667 555 178; mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
List nadesłał do redakcji: Komitet Pomocy Parafii Jana Pawła we Lwowie przy kościele Matki Bożej Zwycięskiej, skr. poczt. 42, 85-099 Bydgoszcz 23, tel. +48 795 251 690.
Odpowiedź redakcji: Do zobaczenia!!!
•••
Motto: "Może to jest nieuniknione
że dziedzice wielkich majątków lekce
sobie ważą dorobek pokoleń i
uciekają do prymitywnych chałup z bosymi wieśniaczkami".
Czy się chwalę, czy się żalę? To be or not to be?
Panie Redaktorze – czy pisząc swój felieton (i komentarz do mego listu) był Acan w złym humorze?
Ad rem: Powołując się na moich przodków, nie miałem na celu chwalenia się herbarzem, ale podkreślenie mojej, że tak powiem – czystości etnicznej. A dowód to zarejestrowani ancestorzy. Zakłada Szanowny, że pisząc (w tym narodowym – podkreślam) kontekście – chwalę się. Pan kilkakrotnie wspominał o swoim chłopskim pochodzeniu, w czym o żadnej chwale nie było mowy, czy tak? Logika mi podpowiada, iż hierarchizuje Szanowny Polaków na lepszych i gorszych, tj. na tych, co mogą się chwalić – a chwalić się można chyba tylko czymś – i tych, co chwalić się nie mają zgoła czym. Ja wspominałem dziadków i szanowny wspominał dziadka. Obu nam chyba wolno? To oczywiście ładnie. Odsłużył swoje pański 20 lat w sołdatach ku chwale Imperatora – Boże Cara Chranij! Może się wysługiwali Franzowi Josefowi der Zweite, też ładnie. Przyjmuję pytanie, czy się chwalę, jako ironiczny przytyk, więc odpłacę podobnym. Zapytam – jak miał na imię tatuś dzielnego sołdata? Z tym chyba będzie trudno? Dlatego podkreśliłem, że istotne dla mnie jest, czym byli, co robili przodki.
Miejsca urodzenia sobie nie wybieramy. Decyduje o tym Opatrzność. Czemu jednym pozwala rodzić się w pałacach, a innym w chłopskich chatach? Bo tak sobie życzą Nieba, a z nimi zgodzić się trzeba. Dla mnie wszystkie polskie dzieci rodzące się zawsze gołe, bose i niemające znajomych – są absolutnie równe. A ich życiowe osiągnięcia są w dużej mierze niezależne od miejsca startu. I to, tylko to się naprawdę liczy.
Jeszcze w jednym słowie dwa słowa – czy się żalę? To znaczy – z jakiego powodu miałbym? Żaliłbym się (ale takiego psikusa mi Opatrzność nie zrobiła), gdybym się urodził w żydowskim sztetlu-miasteczku lub cygańskim taborze. A gdyby w chłopskiej chacie? Chyba nie. Wszak chłop potęgą jest i basta! Jeszcze w tym "pochodzeniowym" ustępie, ja z kolei zapytam, o co właściwie chodziło Szanownemu w sentencji, która stanowi motto mego listu? Bo chyba nie o (cha, cha) ius primae noctis? Do halloweenowego tematu nie bardzo pasuje.
(Mam nadzieję, że Halloween spędził Szanowny w domu zamknięty na tzw. cztery spusty, bo a nuż te trzyletnie i czteroletnie przerażające wiedźmy rzuciłyby na Pana Redaktora urok i trzeba by szukać egzorcysty! A tak jest Pan cysty. (Moja córka idąca w przyszłym roku do I Komunii św. zebrała trochę "grzesznych" słodyczy. Przebrana była za... oczywiście Princessę. Szlachectwo zobowiązuje! Przecież nie mogła wystąpić jako gęsiareczka albo sierotka Marysia czy dziewczynka z zapałkami.)
A jeszcze swoim zwyczajem na zakończenie żart. Znacie? No to posłuchajcie.
Wracając z łowów, król zatrzymał się pod kuźnią, żeby podkuć konia, który zgubił podkowę. Nie uszło uwagi monarchy, że kowal jest do niego łudząco podobny, jakby byli braćmi. Zapytał więc: Czy twoja matka nie służyła na dworze? – Nie jaśnie panie – odpowiedział kowal. – Ale ojciec służył.
Ostojan
Toronto, 3 listopada 2015
PS Bo bez peesu nie ma biznesu. Dawno już temu, bo wiosną A.D. 1945, przyszły inne sołdaty psubraty pod Kraków. Jak nie urok to sraczka... o przepraszam, Armia Czerwona. Na jedno wychodzi. Rodzina dostała kopa, pałacyk zamieniono w szkołę, a ziemię podzielono między chłopów. Byłem tam w końcu ub. wieku, gdy odwiedziłem Polskę. Pamiętam z dzieciństwa chałupy drewniane słomą kryte. Co zobaczyłem? Piękne stylowe, kolorowe, dachówką kryte wille, jakich w Toronto nie uświadczysz. Krakusy-zawziętusy kołchozu sobie zrobić nie dali i tak do Gomułki doczekali. Przed każdą willą samochód. O przepraszam, nie przed każdą. Przed wieloma – jak to się teraz mówi – po dwie – trzy wypasione fury: mercedesy, toyoty itp. A starsi, bardzo sympatyczni ludzie, którzy pamiętali mnie jako dziecko – mówili: jak wyrósł, jaki do nieboszczyka pana podobny! I wspominali "dawne dobre czasy". Cóż, przeszłość zawsze jest kolorowa. A rolnicy polscy obecnie łupią naszą Zjednoczoną Europę jak trza. Dobra nasza! Ale to się może wkrótce ...urwa, urwać, gdy bisurmanie ją od środka rozsadzą. Allah Akbar!
Biedne są narody, które sobie głupoli na przywódców wybierają. Amen.
Odpowiedź redakcji: Szanowny Panie, poświęcił Pan kwestii tak dużo miejsca, że wnoszę, iż się Pan jednak chwalił. Pozwolę sobie pominąć wycieczki osobiste, dodam jedynie, że Pan Bóg rzadko daje wszystko; jednym piękno ciała, innym rozsądek, jednym wysokie urodzenie, innym rozum... Jeśli zaś chodzi o mego szanownego pradziadka, to tradycyjnie zapalam mu świeczkę przed pomnikiem na cmentarzu. Jest tam wyryte jego imię... (ak)
•••
CZY TO PIERWSZA JASKÓŁKA ZMIAN?
Dziś 11 Listopada, więc przed ekranem telewizora... uczestniczyłam w obchodach tego święta w stolicy Kanady.
Zaskoczeniem było dla mnie, że w Ottawie nowo upieczony premier Kanady... pokazał się w płaszczu, którego kolor można określić po angielsku jako camel i nadający się raczej jako kolor ochronny... na Saharze. Może kolor ten wybrał przez przekorę zapowiadającą niekonwencjonalność... albo nie zdążył kupić lub wypożyczyć czegoś o bardziej tradycyjnej barwie...?
Należy pamiętać, że uroczystość w Ottawie ma charakter raczej żałobny, gdzie kolor i ubiór mają nie tylko (!) symboliczne znaczenie, i... że dygnitarze czy dostojnicy państwowi w oficjalnych wystąpieniach przestrzegają etykiety, ale i tzw. dress code.
Pan Governor, który nie służył (nigdy!) w wojsku, kontrastowo i elegancko odcinał się na tle premierowskiego złotego beżu... czernią munduru, ozdobioną plejadą medali (za coś, i to chyba raczej nie militarnego: jak np. może... Order Honorowy Kanady? – bo myślę, że nie zapomniał, iż w zeszłym roku odkryto przebierańca w żołnierskim mundurze i że medal nie jest tuzinkową biżuterią).
Czy nie warto, aby przy takich uroczystościach zatrzymać się z kamerą na medalach, by dowiedzieć się od udekorowanych: co to za odznaczenia...?
Małgorzata Kossowska
Odpowiedź redakcji: Ma Pani rację, warto!
•••
Szanowny Panie Andrzeju,
Niech Pan pozwoli skreślić parę zdań na temat wyborów w Ojczyźnie 2015.
Och, nareszcie odeszła ta komuna i POstkomuna. Naród powiedział dość, szczególnie Naród związany z wiarą katolicką i Kościołem.
Oglądając TV Polonia i tych zaproszonych profesorów do dyskusji na temat porażki ustępującego rządu – plotą brednie, doprawdy na głowach przybywa im siwizny, ale i też ubywa logiki. To nie porażki PO, SLD i PSL (inne), to ich walka z narodem wierzącym, walka z religią. Proszę popatrzeć, Pani Ewunia mówi, że jest ich półtora miliona, dodać resztę około dwóch milionów, a reszta, czyli 28 milionów, to kto? No właśnie, naród Polski wierzącej – koniec kropka.
A teraz trochę polemiki z panem Michalkiewiczem. PRUSKI – RUSKI, ten PRUSKI już wchodzi buciorami do Polski dzięki panu słoneczko Donaldowi. Kiedyś było w niemieckim tygodniku, jak Kaczyńscy doili p. Anielę nie dlatego, że im to smakowało, ale żądali długu, jaki narodowi się należy, zaś Donaldek całował i całuje Anielę tam, gdzie słońce nie dochodzi, no bo Niemcy nigdy niczego za darmo nie dali, o czym świadczy gwiazda dla Tuska.
Natomiast jeśli chodzi o RUSKI, to prawda, że tak jest, ale proszę pamiętać, że oni sami opuścili nasz kraj, a naród ruski to Słowianie i naprawdę są duszą na wszystko zgodni z drugim narodem słowiańskim, panie Stanisławie. Tyrani przychodzą i odchodzą, ale naród jest ten sam. Przykład Jelcyn. A teraz mamy to, co mamy, żadnej wymiany handlowej, żadnej współpracy. I trzeba pamiętać, że zachodnie tereny Rzeczypospolitej są dzięki gwarancjom właśnie RUSKIM i szczególnie teraz, gdzie bucior niemiecki włazi pełną parą! Pchamy się w ukraińskie problemy, choć gdyby było odwrotnie, toby nas dorżnęli, jak już było w historii (II w.św.). Jestem pewien ws. Smoleńska, że dyrektywa przyszła z Warszawy, a On był wykonawcą. Czas pracuje dla nas teraz, teraz od nas zależy, jak mądrze prowadzić politykę z mocarstwem, czy ktoś chce, czy też nie. Nie trzeba szukać zbytu jabłek w Kanadzie czy w Wietnamie, pomału układać stosunki z RUSKIM, bo to i politycznie, i gospodarczo jest racją polskiej polityki od dziś. Bo sojusznik zachodni USA palcem nie kiwnie, jeśli nie będzie miał interesu, a odległość robi swoje.
I na koniec, Panie Andrzeju, skąd się wziął u Pana ten Pan Nikt czy Nic? Tak jak on obsmarował PiS, to komuna nawet się nie popisała (chyba Tusk i Sikorski)! A zresztą jego wulgaryzm występuje w każdym jego zdaniu, chyba że jest Wilnusem (ostatni podpis), to pal go sześć.
Panie Andrzeju, proszę wybaczyć moje krytyczne spojrzenie, ale mówiąc po staremu, trzeba do przodu.
Szczęść Boże,
Zbigniew z Hamilton
Odpowiedź redakcji: Szczęść Boże, dziękujemy za komentarze!
•••
Czy gloryfikacja Barbary Blidy przyczyniła się do wyprowadzenia SLD (obecnie Zjednoczona Lewica) z polskiego parlamentu?
Od dłuższego czasu wiadome jest, że dystrybucja węgla w Polsce prowadzona była przez różne spółki wysoce skorumpowane, a Barbara Blida prawdopodobnie maczała w tym palce. Wiadome też jest i to, że samobójstw wysokiej rangi działaczy SLD (kiedyś rządzącej partii) było kilka, ale nie nadano tym faktom takiego rozgłosu jak w przypadku Barbary Blidy.
Sprawa przestępstw związanych z dystrybucją węgla rozpatrywana była przez sąd wiele lat, ale dopiero niedawno zapadł wyrok potwierdzający korupcję i udział w niej Barbary Blidy.
W przypadku korupcji słynnego doktora G. brak jest ostatecznego wyroku sądowego i proces ciągle jest w toku. Był wyrok skazujący Zbigniewa Ziobrę za brutalne potraktowanie chirurga G.
Nie zapomnę zdziwienia mojej pani kardiolog, kiedy powiedziałem jej, że ze względów moralnych nie zgłosiłbym się do doktora G. nawet wówczas, gdybym z tego powodu jutro miał umrzeć.
Nie dziwi mnie fakt uzyskania mandatu poselskiego przez Zbigniewa Ziobrę, który otrzymał ponad sześćdziesiąt tysięcy głosów i mimo totalnej krytyki opozycji jest przewidziany na ministra sprawiedliwości w rządzie Beaty Szydło.
Mówiąc o porażkach wyborczych pani premier E. Kopacz, wydaje mi się, iż ona zbyt mocno wzorowała się na W. Putinie, zapominając o mentalności Polaków, która jest zupełnie inna niż Rosjan. Kiedy rozmawiałem z wieloma Rosjanami i Rosjankami podczas kilkakrotnego pobytu w Egipcie, uświadomiłem sobie, że przeciętny Rosjanin może być głodny i biedny, ale jest dumny ze swoich kosmonautów i z tego, że się boją ich niemal wszyscy. Intensywne zbrojenia prowadzone od dłuższego czasu uważają oni za rzecz potrzebną i uzasadnioną. Nie zdziwię się, gdy Rosja nie przyzna się do zniszczenia samolotu z 224 osobami w wyniku zamachu terrorystycznego.
Po kilku spotkaniach drinkowych z emerytowanym inżynierem z telewizji Saint Petersburg dowiedziałem się, że wierchuszka rosyjska uważa naszego Prezydenta i Premiera za dzieci. Duże poważanie mają dla Polaków, mających wpływ na wybór prezydenta USA. Rosjanie czują respekt przed Chinami i USA. Unia Europejska to galareta.
Antoni Macierewicz na stanowisku ministra obrony narodowej rządu Beaty Szydło może być dla Moskwy osobą niewygodną, tym bardziej, gdy w 2016 roku władzę w USA obejmą republikanie.
Czekają nas ciekawe czasy, na które duży wpływ może wywrzeć ogromna migracja ludzi z Afryki i krajów objętych wojenną zawieruchą, jak Syria, Irak, Afganistan. Rosjanie, a szczególnie W. Putin, robią wszystko, aby Unię Europejską pogrążyć w chaosie. Tylko niektórzy publicyści i politycy zauważają, że Rosja co innego mówi, a co innego robi.
Należy mieć obawę, że piątkowy (13.11.2015) atak terrorystyczny w Paryżu może się powtórzyć, jeżeli świat cywilizowany nie będzie zwalczał kłamstw i hipokryzji oraz więcej robił, niż mówił.
Z poważaniem
W. Łęcki
Odpowiedź redakcji: Świat cywilizowany karmi się kłamstwem i hipokryzją i nie jest w stanie bez nich istnieć.
•••
Dzień dobry,
Chciałbym dorzucić parę słów do tego, co się dzieje wokół nas. Chciałbym polecić parę książek, które – moim skromnym zdaniem – mogą pomóc nam wielu w zrozumieniu tego, co dzieje się w chwili obecnej na ziemi i dlaczego.
Zacznę od tego, którego, podejrzewam, paru czytelników "Gońca'', i nie tylko, zna – DAVID ICKE – jest jego parę książek wydanych po polsku. Ogólnie – po trosze klimat "Gońca" – jeśli chodzi o sprawy polityczne, ale poszedł dalej, znacznie dalej – i w tym momencie dla wielu ludzi stał się bardzo kontrowersyjny i nie do przyjęcia. Ale ci, co chcą przejrzeć na oczy, lepiej niech zaczną od niego – jeśli się coś nie podoba, ze względu na przekonania etyczno-moralne, religijne czy naukowe – zawsze można to odrzucić. D. Icke porusza niełatwe tematy, wręcz nieakceptowalne, można by o tym dużo napisać.
Natomiast dla bardzo, bardzo odważnych polecam – THERESA TALEA "Eternal humans and the finite gods'". Żeby było jasne, nie jest to new age, ezoteryka ani religia (choć pierwsze kilkadziesiąt stron może sprawić takie wrażenie – tak nie jest). Ta książka więcej wyjaśnia niż przestrasza – oczywiście muszę się zgodzić z tym, że jest to punkt widzenia autorki – ale solidnie podparty wiedzą wykraczającą poza schematy myślowe konstruowane przez przeintelektualizowane "elity".
Nie jest łatwo napisać, co ta książka porusza – ogólnie nieznana historia ludzkości – ale przede wszystkim to, co się dzieje w chwili obecnej – politycznie, konspiracyjnie – ale przede wszystkim pozaziemsko i duchowo. Nie jesteśmy sami – ani na Ziemi, ani we Wszechświecie. Rzecz w tym, że nawet jeden z Iluminati przyznał, że we wszechświecie zaczęła się "rewolucja".
Jestem świadom, że takich książek trochę już powstało – sam przeczytałem ich sporo, i dlatego piszę ten list, uważając, że ta książka jest wyjątkowa. To naprawdę książka dla bardzo odważnych – bo to są tematy nieakceptowalne przez przeciętny umysł. Dorzuciłbym do tego kilka książek (są po polsku) – ASHAYANA DEANE – to też trudna lektura – no ale w końcu trzeba się przebudzić – jeśli nie politycznie – to przynajmniej rozwinąć swój umysł, świadomość i postrzeganie, proszę mi wierzyć, łatwiej będzie można zrozumieć indolencję rządzących, ich manipulacje i celowo czynione zło w każdej formie.
Dziękuje i pozdrawiam,
S. Mazurkiewicz
PS Część z tych książek można kupić przez czasopismo "Nexus" (dostępne w GTA) – mają świetną księgarnię i tanią wysyłkę do Kanady –jeśli ktoś zainteresowany, i jeszcze jedno – nie każdy w Internecie dobrze wypada – proszę wziąć na to poprawkę – książki są bardziej przejrzyste i dopracowane.
Odpowiedź redakcji: Czytać zawsze warto.
•••
Szanowna Pani Ewo Pietras,
W odpowiedzi na Pani zarzuty chciałbym zaznaczyć to co poniżej:
1. To, czy tygodnik pana Kumora jest wspaniały, proszę zostawić czytelnikom, Pani postawa pasuje jak ulał do "Trybuny Ludu", peany z całą pewnością nie pomagają prawdziwemu dziennikarstwu.
2. Byłem zbulwersowany tym, że Pan Kumor w czasie wyborów prezydenckich popierał w swoim tygodniku niejakiego Mariana Kowalskiego, ba, nawet lansował go wywiadami. Ja rozumiem że jednego prezydenta mieliśmy bez matury, drugiego magistra OMC (o mało co) i oczywiście trzeciego z "bulu" i wysiłku pracującego nad trudnościami z pamięcią przypominającego nam, że mieliśmy już papieża Jana Pawła III i o dziwo, znowu Polaka, ale na miłość Boską, po co nam czwarty niedokształcony prezydent bez matury w osobie Mariana Kowalskiego?
Te chociażby fakty każą wyrabiać sobie opinie i dlatego proszę o więcej skromności w ocenie, ponieważ nie wszyscy czytelnicy podzielają Pani opinie. Ja na przykład, chciałbym trochę więcej krytyki, i nie tylko na temat Polski, ale też Kanady. Pan Kumor żyje tu i teraz. Życie jedną nogą w Kanadzie, a drugą w Polsce, czyli w rozkroku, to jest jakiś rodzaj siedzenia na płocie. Może by tak coś o naszym "gwiazdorze" kanadyjskim z teatrologią w swoim resume na jedną linijkę?
Ktoś go przecież wybrał, prawda? Ja na niego nie głosowałem.
Pozdrawiam
SC
Odpowiedź redakcji: Szanowny Panie, wydaje mi się, że jednak bardzo wybiórczo czyta Pan "Gońca" i nie w pełnej, papierowej wersji. Zapraszam do prenumeraty elektronicznej.
•••
Chciałbym powiadomić czytelników "Gońca", że w publicznej bibliotece są książki pani Elżbiety Cherezińskiej pt. "Korona śniegu i krwi", wydanie na dyskach do odsłuchania, oraz "Legion". Serdecznie polecam.
Zbigniew Szczęsnowicz
Od redakcji: Dziękujemy!!!
Prenumerata internetowa
pełnego wydania "Gońca" w formacie pdf
przesyłanego przez e-mail w każdy piątek rano
tylko 50 CAD rocznie plus 13% HST
razem $56.50
Płatność przez paypal,
Visa, MasterCard lub czek
Kontakt r e d a k c j a @ g o n i e c . n e t (bez przerw między literami)
Słowo się rzekło, kobyłka u płota
Czy premierówna Kopaczówna dołączy do grona torontońskich polonusów?
Takie obietnice padły w czasie gorączki wyborczej w kraju. Jeśli PiS zwycięży, opuszczam Polskę i przenoszę się do Kanady, ściślej biorąc do Toronto! Taka była obietnica, którą czarno na białym wydrukowały tzw. niezależne media określane jako głównego nurtu.
No i stało się. Groźny Prezes Jarosław i jego partia nie tylko wygrali wybory, ale wzięli wszystko. SAMABRONA odeszła do historii, Giertych do palestry i PiS – drżyj narodzie – będzie rządził bez żadnych szemranych koalicjantów. Nie ma więc chyba POwodów, aby POwszechnie ogłoszonej obietnicy nie spełnić.
Co prawda obietnice ze strony PO-obozu jakoś ciężko się materializują – więc różnie to być może.
Nasuwa się też przypuszczenie, że to oświadczenie VIP-ówny było tylko sloganem, hasłem mającym napędzić rodaków do urn POstraszonych, że jak POliczone głosy do zwycięstwa mamusi nie wystarczą – to wyjeżdżam, opuszczam i się przenoszę! Oczywiście, byłą premierównę chętnie tu powitamy. Chcielibyśmy jednak zwrócić uwagę na pewne fakty, które powinny być rozpatrzone najpierw ot, tak dla pewności.
Po pierwsze, o ile w kraju na PiS głosowało 38 procent wyborców, a na PO 25 procent, to w jednym punkcie w Toronto na PO oddało krzyżyk 28 (słownie dwadzieścia osiem) osób. Dane te zaczerpnąłem z naszego popularnego tygodnika "Puls", który jak sama nazwa wskazuje, trzyma piknie oko na pulsie. Jeśli przyjąć, że pracownicy konsulatu oddali głosy na swój rząd, to ile głosów z tzw. ulicy dostała Platforma? Jakkolwiek by patrzeć, nie jest to liczba imponująca, a nachylenie w stronę PiS-u jest znacznie tutaj większe niż w Polsce. Taki tu mamy klimat. Cóż zrobić? Tu się jarka nie boją.
Po drugie – przyjechać do Kanady można, ale turystycznie. Jeżeli oświadczy się, że przylatuje się, aby tu pozostać, zaczną się schody. Bez względny urzędnik zapyta – a na jakiej podstawie? Teraz jest moda na przyjmowanie Syryjczyków i Afrykańczyków zwanych żartobliwie uchodźcami, choć wiadomo, że nieboracy szukają (i słusznie, jeśli można) lepszego miejsca do życia. Czemu nie? Chyba trzeba być przygotowanym na przekonanie urzędnika imigracyjnego, że rządy PiS-u mogą być wprost przerażające! Ale czy to się uda? Tu orientacja o niuansach polskiej polityki jest mizerna. Może więc przypomnę niesłusznie prawie zapomnianą przygodę, jaką przeżył na ziemi kanadyjskiej sam Pan (były) Prezydent, wówczas urzędujący jak najbardziej – Aleksander Kwaśniewski. Otóż wraz z delegacją rządową wracał z oficjalnej wizyty u naszego południowego sąsiada, USA. Coś tam w samolocie (rządowym?) działało nie tak i dla bezpieczeństwa po drodze wylądowano przymusowo na kanadyjskim lotnisku w Gander. Tu Panu Prezydentowi i całej rządowej delegacji wręczono do wypełnienia deklaracje... z prośbą o azyl polityczny! To nie są żadne podśmiechujki, ale fakty autentyczne. Nie ulega wątpliwości, że polski urzędnik imigracyjny wie nieco więcej o sytuacji w Kanadzie niż vice versa. Tę drobną szczegółę przytaczam powiedzmy dla uśmiechu, ale i dla zrozumienia, że nie zawsze wszystko jest ułożone na świecie zgodnie z naszymi przekonaniami i hierarchiami.
Oczywiście, jako VIP-ówna w Polsce, nasza ewentualna imigrantka może oczekiwać specjalnego traktowania i przywilejów, do których jest przyzwyczajona (za rządów PO). Niestety, brutalna rzeczywistość poza granicami Polski jest często zupełnie inna. O tym przekonał się nasz niedoszły (ale zawsze) "premier z Krakowa" wraz z Nelli małżonką w Lufthansie. Włos się jeży, co go tam spotkało. No cóż, jeśli się jest wychowanym w nieco bizantyjskiej Polsce, to trudno się na demokratyczny zachodni styl przestawić.
Osobiście, a także po zaciągnięciu tzw. szerszej opinii, uważam, VIP-ówna tutaj nie przyjedzie. A jeżeli, to na bardzo krótko. W Polsce celebrity, tutaj "anonimity", c'est la vie mon amie!
Ale gdyby jednak – to zapraszamy, a i wywiadzik w którymś z licznych tygodników polonijnych może się ukazać. Współczujący. Jak to się mówi – nie czas żałować róż, gdy lasy płoną.
Dodam jeszcze parę słów o tym, co miałem na myśli, wspominając, że polityczno-społeczna aura w naszej Ojczyźnie zatrąca nieco stylem bizantyjskim.
Bizancjum, dziś niestety Istambuł, to synonim przepychu, bogactwa, hierarchii społecznej. Możny, ważny, o znanym nazwisku – ma być wszędzie i zawsze traktowany z respektem (z tytułu jakby aureoli jaśniejącej nad głową takiego VIP-a. W jego oczywiście wyobraźni). I ludzie to kupują.
W służbie np. minister ma specjalne uprawnienia. Nie wymagajmy, aby tracił czas na stanie w kolejce po cytryny, bo ma ważniejsze sprawy do załatwiania dla ogólnego dobra. Niemniej dotyczy to persony sprawującej specjalne funkcje. Jednak właśnie Bizancjum trąci, gdy do takich przywilejów uzurpują sobie prawo dzieci tych "namaszczonych" władzą. Ba, niesłuszne to przywileje w państwie oficjalnie demokratycznym, gdzie wszyscy są równi; do specjalnego zaś traktowania garną się także gromady bliższych i dalszych pociotków VIP-ów. Wujek w PSL-u? Cała liczna rodzina jest ustawiona. Są pierwsi w obsadzaniu lukratywnych posad, przy czym fachowość, wykształcenie mają tu daleko drugorzędne znaczenie. Wspomniani ludowcy trzymają się Sejmu jeszcze tylko końcami pazurków. Wygląda na to, że głosują na nich już tylko ich liczni, dobrze ustawieni totumfaccy.
Ale bizantyjski styl życia ma się dobrze i wśród polityków innych partii, i dużego biznesu. Prasa krajowa opisywała zdarzenie z naszego rodzinnego LOT-u (a la Lufthansa?). Po wylądowaniu na Okęciu pewna panienka zapytała stewardesę, czy jest limuzyna dla VIP-ów. Podobno obowiązkiem linii lotniczych polskich jest zapewnianie takowej, gdy na pokładzie dopatrzą się wśród pasażerów jakiejś "koronowanej głowy". "Ja tu żadnych VIP-ów nie widzę", odpowiedziała stewardesa.
Napuszona pannica rugnęła nieuświadomioną: "A czy nazwisko Buzek coś pani mówi?!". No proszę, będzie się dyrektor LOT-u tłumaczył z tego karygodnego niedopatrzenia. Nie mówiąc już o stewardesie, która wypowiedziała się – nie do pomyślenia – ironicznie, żartobliwie do nagle ujawnionej ważnej pasażerki. Tego już przez delikatność nie przytoczę. Zaznaczę tylko, że tata Buzek z nominacji Krzaklewskiego (pamiętacie go?) niegdysiejszy premier, od dawien dawna nim już nie jest, ustawiony lepiej finansowo w Brukseli. Dobrze mu tak!
Cóż, w Kanadzie i USA feudalizmu nigdy nie było, dlatego tych z nas, co żyją tu dłużej, śmieszy taka pretensjonalność i takie zachowanie uzasadniane pochodzeniem. Pomieszanie styku właśnie bizantyjskiego i "Alicji w krainie czarów" o znajomych i krewnych królika.
Władze w Polsce się zmieniły. Może, ale morze jest szerokie i głębokie – społeczeństwo się unowocześni na miarę 21. wieku?
Pamiętajmy też, że bizantyjskie stosunki samemu Bizancjum na zdrowie nie wyszły. Jak ono się teraz nazywa?
Ostojan
Toronto, 27.10.2015
Odpowiedź redakcji: Szanowny Panie, jak donosiła polska prasa, córka byłej premier Kopacz ma męża Kanadyjczyka.
•••
Wielce Szanowny Panie Redaktorze,
list ten piszę przed decydującymi wyborami A.D. 2015 pełen niepokoju, jak wiele osób w kraju, gdy ważą się jego przyszłe losy, bo sytuacja jest bardzo poważna.
Mam je i ja tu! W dzisiejszym układzie sił politycznych w kraju na poparcie zasługuje jeno PiS i stąd to, bacząc na listę nr 1, nie mam najmniejszego problemu, na kogo oddać swój głos, bo wyzierają z niej cztery znane mi bliżej osoby.
Gorzej jest z wyborem odpowiedniej osoby do Senatu, bo rekomendowany przez Prawo i Sprawiedliwość Mieczysław Józef Golba nie odpowiada mi, ale jest to następstwo jednoczenia sił prawicowych. Stąd stanąłem przed problemem: czy skreślić całą listę, bo czystej oddać nie chcę, czy szukać kogoś innego, a wyboru wielkiego nie ma? Dostrzegłem Stanisława Mazurkiewicza, który określił się jako "niezależny", ale czy będzie to przysłowiowy strzał w dziesiątkę, czy też wpadnę z deszczu pod rynnę – i tu istota problemu, którego sam rozwiązać nie mogę, a na nikogo liczyć nie mogę, bo inni oczekują na moją pomoc w tym zakresie.
Pewne oparcie mego stanowiska, gdy chodzi o osobę rekomendowaną przez PiS, znalazłem w ostatnim numerze tygodnika "Życie Podkarpackie" (21 X) i stąd go jeno kupiłem (patrz: Paweł Bugira, "»Biedny to będzie Senat, a jeszcze biedniejsza Polska« – komentuje poseł Kazimierz Ziobro kandydaturę swojego partyjnego kolegi posła Mieczysława Golby"), a liczyłem na to, że znów kandydować będzie Andrzej Matusiewicz, ale tego wstawiono dopiero na liście nr 1, i to na miejscu 6.
Jakie będą tego następstwa, spodziewam się. Osobiście głosować będę na Andrzeja Matusiewicza, którego znam od dawna, gdyśmy razem zasiadali w zarządzie przemyskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, a później w składzie I Sejmiku Wojewódzkiego w Przemyślu, bo Marek Kuchciński, który na liście nr 1 wymieniony został pod nr 1, poparcia mego już potrzebować nie będzie.
Marginesowo wspomnę o tym, że wcześniej już zaspokoiłem swą ciekawość, jakie będą losy podczas tegorocznych wyborów parlamentarnych Andrzeja Zapałowskiego, który w latach 1997–2001 był posłem Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej i w tym okresie zrobił doktorat z historii, a może i drugi z prawa, czego dziś nie podnosi, a podnosi natomiast fakt, iż zasiadał w Parlamencie Europejskim, ale w jakich okolicznościach się tam dostał, o tym już nie wspominał dotychczas, a szkoda. Szkoda też, iż wcześniej nie wspominał już o tym, że przedtem kandydował z listy Konfederacji Polski Niepodległej do Sejmu, i to z miejsca pierwszego, choć w środowisku przemyskim niewiele osób go znało, później do Rady Miejskiej i też się nie dostał, a ostatnio ubiegał się o stanowisko prezydenta Przemyśla, rekomendując się natomiast powszechnie, iż jest znawcą stosunków polsko-ukraińskich. Myślałem, iż imię i nazwisko dr. Andrzeja Zapałowskiego dostrzegę na liście nr 1, ale na liście tej miejsce pierwsze zostało już zarezerwowane przez innego kandydata. Dostał natomiast "jedynkę" na liście KWW Grzegorza Brauna "Szczęść Boże", ale, jak obszernie poinformowało w nr 4 z 14 października "Życie Podkarpackie", pisząc: "Andrzej Zapałowski zrezygnował ze startu w wyborach".
I na tym już list swój zakończę, by na czas zdążyć z nim na pocztę, a następny już napiszę, gdy będziemy już wiedzieli, jakie będą dalsze losy Ojczyzny naszej po 25 października 2015 r. Na koniec nadmienię Panu jeszcze o tym, że jutro mam wyjazd do Przemyśla na posiedzenie naszego oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego, a z uwagi na wagę spraw, które mają zostać poruszone, chcę na nim koniecznie być, ale napiszę o tym w liście następnym. Teraz już kończę.
Życzę Panu, Panie Redaktorze, jak też Pańskim współpracownikom wszystkiego najlepszego. "Szczęść Boże" w dalszym życiu i pracy dla dobra Polski i kanadyjskiej Polonii.
Stanisław Fr. Gajerski
Cieszanów, 23 października 2015
Odpowiedź redakcji: Dziękujemy za wieści z Polski i życzenia.
•••
Komentarz do komentarza SC
Stał się cud pewnego razu
Dziad przemówił do Obrazu
A Obraz doń ani słowa –
Taka była ich rozmowa
Szanowny Panie,
W nr 43 "Gońca" wypomniał Pan Redaktorowi Naczelnemu, że będąc dziennikarzem, winien "przedstawić suchą informację, zostawiając komentarz czytelnikom". Czyli wszyscy mogą komentować, a jedyną osobą, którą Pan wyklucza, jest Naczelny.
A przecież to redaktor Andrzej Kumor robi "Gońca", wspaniały tygodnik z doskonałymi tekstami przednich dziennikarzy – ale potrzeba było tego jednego, jedynego człowieka, żeby go powołać do istnienia. Dzięki Jego komentarzom wiemy, kto On zacz – jest jednym z nas. Tworzymy wspólnotę i naszym nadrzędnym pragnieniem jest dobro naszej Ojczyzny. A "Goniec" jest naszym drogowskazem. Życzę więc wszystkim czytelnikom i sobie, aby go nam nigdy nie zabrakło.
Niniejsze podziękowania winna jestem Panu, Panie Andrzeju, i Pańskim Współpracownikom z okazji jubileuszu, okrągłej rocznicy etc, ale okazja nadarzyła się dzisiaj. Więc dziś dziękuję za "Gońca" Panu i Pańskiej Ekipie.
Z poważaniem
Ewa Pietras
MTL, 29 października 2015
Odpowiedź redakcji: Dziękujemy za miłe słowa.
•••
Dziękujemy! Daliśmy radę
To chyba najpopularniejsze hasło w ostatnim czasie w Polsce, które również, możemy powiedzieć, dotyczy nas.
Daliśmy radę i 8 listopada obchodziliśmy 100. rocznicę powstania najstarszego polskiego kościoła w Toronto, wybudowanego od podstaw przez naszych rodaków.
Kościół Matki Boskiej przy 1996 Davenport Rd. powstawał w trudnych czasach, ale chęć modlitwy jednoczyła ludzi dobrej woli, wspólną ciężką pracą i wyrzeczeniami doprowadzili do jego powstania. Nie był to łatwy okres, jak również lata 2008–2009 – to na ten czas przypada jeden z najbardziej trudnych momentów w historii naszej parafii. Ojcowie oblaci rezygnują z opieki duchowej, a parafianie dowiadują się, że czekają ich duże zmiany. Parafia ma zostać przekazana innej grupie etnicznej, a sami są powoli przygotowywani do poszukania sobie innego miejsca modlitwy. Z tą bolesną decyzją nie zgadzają się parafianie i powstaje komitet obrony parafii. Słowa otuchy, wsparcia i modlitwy płyną od Kardynała Stanisława Dziwisza, z którym spotyka się w Brampton dostrzeżona delegacja parafii, wraz z banerem o treści "NIE NISZCZCIE NASZEGO DZIEDZICTWA! OCALCIE NASZĄ PARAFIĘ.
O sytuacji w naszym kościele powiadomione zostają polonijne media, które dużo uwagi poświęcają możliwości likwidacji tej najstarszej parafii w Toronto zbudowanej przez Polaków. Zbierane są podpisy pod petycją do księdza biskupa i wysłany list, aż w końcu spotkanie i rozmowa z władzami kościelnymi i zapewnienie, że nie zostanie podjęta żadna pochopna decyzja. Otrzymujemy potwierdzenie, że msze w języku polskim będą kontynuowane do czasu wyjaśnienia sprawy.
W tym czasie z parafii zostaje odwołany proboszcz, na którego miejsce przychodzi administrator. Z niepokojem patrzymy w przyszłość i wierzymy, że nadchodzący nowy rok będzie dla nas bardziej radosny. W tym czasie rozprowadzane są ulotki i plakaty wieszane w wielu miejscach Toronto i okolic. Nasi rodacy, poruszeni sprawą, pytają, jak mogą nam pomóc. Wciąż czekamy na decyzję, pierwsze nieoficjalne informacje docierają do nas w Wielką Sobotę z "Toronto Star", która to gazeta po interwencji tragicznie później zmarłej wnuczki jednej z parafianek, zainteresowała się naszą sytuacją. Rzecznik archidiecezji na łamach gazety zapewnił, że parafia będzie istniała nadal. Oficjalne informacje nadchodzą do nas w czerwcu 2009 roku. Od tego czasu parafią zarządza administrator, dopiero w lipcu tego roku ksiądz Kazimierz Brzozowski zostaje oficjalnie pierwszym proboszczem od 2008 roku. Mamy nadzieję, że już nigdy nikomu nie przyjdzie do głowy pomysł likwidacji tej parafii. To tyle słów o historii.
Ostatnia niedziela była bardzo radosnym dniem. Odbyła się uroczysta jubileuszowa Msza Święta pod przewodnictwem kardynała Thomasa Collinsa, przybyło wielu zaproszonych gości, obecne były władze Kongresu Polonii Kanadyjskiej z jej prezesem Teresą Berezowską, przedstawiciele polskiego duchowieństwa na czele z prowincjałem ojców oblatów Marianem Gilem, obecny był również konsul RP, władze Credit Union w osobie pani Elżbiety Morgan, władze harcerstwa, Związku
Narodowego Polskiego oraz przedstawiciele wielu innych organizacji polonijnych, którym serdecznie dziękujemy za przybycie. Wyrazy wdzięczności kierujemy również do chóru "Nowi Singers" i Alicji Wysockiej za piękny śpiew podczas Mszy Świętej, po której odbył się uroczysty bankiet. Podczas bankietu wysłuchaliśmy koncertu młodej śpiewaczki Julii Dembowskiej.
Dziękujemy parafianom i przybyłym gościom za udział w tym wydarzeniu, wspieranie naszej parafii oraz wszystkim tym, którzy przygotowali tę uroczystość. Specjalne podziękowania kierujemy do polskich mediów, na które zawsze możemy liczyć we wsparciu medialnym.
Daliśmy radę. Bóg zapłać.
Rada parafialna
Poniżej migawki z tego wielkiegowydarzenia
http://www.goniec24.com/prawo-kanada/itemlist/user/64-andrzejkumor?start=1515#sigProIddcf5e4bafa