Chcecie to popatrzcie
Chcecie to popatrzcie
Mając sporo czasu w czasie choroby obejrzałem moc filmów w Internecie. Jest tam bardzo wiele na tematy życia poza śmiercią, a teraz przeżywa kliniczną śmieć sporo ludzi.
Opowiadają co widzieli, spotkania z Panem Jezusem, jak wygląda niebo i… piekło, które jest zastraszające.
Pokażcie to niewierzącym rodakom może się nawrócą, a sami pomyślcie czy nie warto starać się być bardziej „dobrymi” i na piekło nie zasłużyć. Tam też słyszałem doskonałe powiedzenie: co to jest spowiedź - to winda do raju.
Powrót monarchii?
Powrót monarchii?
Prezydent Putin ma kłopot, za trzy lat już nie będzie mógł znów legalnie stawać w wyborach na prezydenta Rosji, a numer z Miedwiediewem już też nie może się powtórzyć.
Ponoć by zmienić sytuację chce przez stworzenie nowego państwa połączonego z Białorusią, a w „nowym” państwie być jego głową.
Przemoc, mord i nienawiść, czyli straszenia Polaków ciąg dalszy
Konsekwencja z jaką ośrodki antypolskie kierują do nas przekaz strachu, edukują we wstydzie i utwierdzają w poczuciu nienormalności przybiera formę groteski. W kontekście zabójstwa Adamowicza mamy kolejny absurd, lecz znana nam dobrze opinia, że rządzić się nie umiemy nie raz poprzedzała w historii zamach na nasze państwo. Podobno sami, to możemy się tylko pozabijać, toteż obcej protekcji Polakom niezbędnie trzeba.
Inną rzeczą jest to, że dzisiaj możemy się dać zniewolić, okraść i eksterminować tylko na własne życzenie.
Zarówno jednak pamięć historyczna, jak ta społeczna (liczona przez specjalistów na góra 40 dni) są zawodne w przypadku zmasowanego naporu mediów, które zmieniają znaczenie pojęć, opacznie interpretują zdarzenia, podżegają wreszcie do waśni m.in. poprzez zamykanie ust ludziom mówiącym niemiłą prawdę, a powielanie pożądanego politycznie kłamstwa.
Warto zdać sobie sprawę z faktu, że dialogu nikt z nami nie chce prowadzić, co doskonale potwierdza antypolska, antykatolicka i antyrodzinna zawartość polskojęzycznych mediów. Kiedy zarzuca się jednak kłamstwo, złodziejstwo lub zbrodnie opcji jedynie słusznej, najprościej jest taki przekaz zdeprecjonować, nazywając go „mową nienawiści”.
Ta przemoc, której w Polsce wciąż nie ma
Kiedy mówimy zatem o tragicznym zdarzeniu, które miało miejsce w tradycyjnym chaosie Orkiestry z nazwy Świątecznej, nie sposób nie zauważyć, że polską krew, której, jak kania dżdżu łakną „europejscy” politycy oraz ich peerelowscy klienci musiał wytoczyć „facet robiący banki”. Nikt inny się dotąd nie kwapił.
Nie przeszkodziło to jednak zaistnieniu u nas kampanii przeciw przemocy oraz histerii rozpętanej po raz kolejny w zachodnich ośrodkach decyzyjnych i antypolskich mediach.
Czymże jest zatem przemoc i jak się ma definicja tego zjawiska do politycznej reakcji na kryminalne zdarzenie, którego zaistnienie tak, czy inaczej obciąża nie jakiś ogół, a jedynie organizatora imprezy.
Wg ogólnie zrozumiałej definicji przemoc występuje wtedy, gdy wywierany jest wpływ na proces myślowy, zachowanie lub stan fizyczny osoby, która nie wyraża na to przyzwolenia. Jej celem jest osiągnięcie konkretnych korzyści, czyli pozyskanie zasobów. W odróżnieniu od agresji, przemoc jest działaniem przemyślanym i racjonalnym, które nb. występuje u wszystkich istot rozumnych, lecz jako taka podlega ocenie m.in. moralnej i prawnej.
„Walcząc z przemocą w Polsce” trzeba wiedzieć, że kraj nasz zajmuje ostatnie miejsce w Europie, gdy idzie choćby o statystyki tego zjawiska np. w rodzinie, czy wobec kobiet. Okazuje się przy tym, że najlepiej sprawy mają się w krajach katolickich, natomiast nasi mentorzy z „oświeconego” Zachodu mają u siebie z przemocą potężny problem.
Podczas, gdy nasi praworządni „przyjaciele” na co dzień borykają się z zamachami na tle politycznym i religijnym, kiedy w tak wielu krajach krwawo tłumi się manifestacje przeciw korupcji władz, a częściom państw odmawia niepodległości więziąc jej zwolenników, to właśnie tolerancyjna, spokojna i wracająca na drogę normalnego rozwoju Polska jest przedmiotem autentycznej agresji i nienawiści nałogowych kolonialistów.
W Niemczech, we Francji, w Hiszpanii, we Włoszech, a nawet w Belgii w tysiącach liczymy zabitych, rannych, aresztowanych. Kobiety są gwałcone, rodziny rozbijane przez państwo, chrześcijanie nie mogą publicznie praktykować swojej religii. Ten stan tłumaczy, dlaczego nagle głównym problemem Unii stała się jednolita etnicznie, religijnie, tradycyjnie rodzinna i bezpieczna dla wszystkich Polska, gdzie ani rachunki krzywd, ani agresja winnych nie doprowadziła do fali krwawej przemocy na tle politycznym. A o niej właśnie jest mowa.
Na bezrybiu i rak ryba, czyli mamy „mord polityczny”
Dla potrzeb, prosto związanych z walką o władzę i kasę, akt indywidualnego terroru będący dziełem osoby niezrównoważonej i czującej się osobiście pokrzywdzoną okrzyknięto „mordem politycznym”.
Prostując przekaz i dając rzeczom odpowiednie proporcje należy tu zauważy, że podczas zdarzenia, które wg organizatorów nie musiało spełniać rygorów imprezy masowej (inaczej niż np. fachowo zabezpieczone Światowe Dni Młodzieży 2016.), przy zupełnej beztrosce ochrony zamordowany został prezydent Gdańska. De facto samorządowiec.
Mamy tu do czynienie z pojedynczym przypadkiem, nie zaś złowieszczą serią, czy wzrostem ilości w jakikolwiek sposób podobnych do siebie przestępstw, choć nagły niepokój „włodarzy” mającej na sumieniu krzywdę dziesiątków tysięcy ludzi nie musi dziwić.
Obserwując nieadekwatne larum należy na wstępie zauważyć przydatne w wzniecaniu psychoz przedefiniowanie pojęcia „mordu politycznego”.
Mordem politycznym dla totalnych Europejczyków nie jest już zatem mord, którego pobudki mają charakter polityczny, lecz czyn, którego ofiarą jest polityk. Choćby samorządowy.
No cóż, na bezrybiu, to i rak ryba.
Wracając do rozgłaszanej „wojny plemion”, czy też rzekomych „waśni społecznych” na tle ideologicznym, rasowym, czy religijnym, to sprawy się mają niemal zupełnie na odwrót, niż przedstawiają to wrogie Polakom media.
Rzeczywista linia podziału jest oczywista, a polityczne sympatie i antypatie mają charakter wtórny. Z jednej strony mamy zatem autentyczną frustrację beneficjentów okrągłostołowej transformacji, którzy dziedzicznie wręcz chcieli zachować profity z okresu niewolenia narodu, ale im je po niemal trzech dekadach i tylko częściowo cofnięto. Z drugiej nadzieje normalnie pracujących obywateli, którym wmawiano, że wszyscy ponoszą koszty dwóch okupacji, a swoich życiowych szans z wdzięcznością winni szukać poza granicą kraju, żywiąc się w razie potrzeby u siebie „zupką Kuronia”.
Jak dotąd mordów politycznych na tle tych podziałów nie było, chyba że zgonów pragniemy szukać w sferze mafijnych rozgrywek. Ostatnio w Polsce mordowali swoich oponentów komuniści, robili to masowo i nikt ich za to najczęściej nie rozliczał, a wręcz honorował. Dzisiaj są „Europejczykami„, „demokratami” i właśnie „walczą z przemocą”.
Mowa nienawiści? A kto mówi?
Agresja słowna wybrzmiewa u nas czasami w wypowiedziach polityków, w Internecie bywa obecna głównie za sprawą rozmaitych prowokatorów, skrzeczy na mikrych manifestacjach rozmaitych KOD-ów, czy Czarnych Protestach. Nieprzypadkowo ci sami ludzie biorą dziś udział w „protestach przeciw przemocy”, czyniąc to z właściwą im hipokryzją.
Czym jednak jest rzeczywiście „mowa nienawiści”, jakkolwiek definiowana, bo związana z „poprawnością polityczną” i należąc do lewicowo – liberalnej nowomowy, „mowa nienawiści” dorobiła się jedynie instrumentalnych opisów, na zasadzie, że czego sobie dzisiejsza władza nie życzy, to właśnie jest - to, i jest - be.
I tak m.in. wg Rady Europy „mowa nienawiści” powstaje przy praktykowaniu wszelkich form ekspresji rozpowszechniającej lub popierającej uprzedzenia rasowe, religijne, antysemickie i ksenofobię. Na cenzurowanym jest zatem nacjonalizm lub etnocentryzm. Z ochrony przed „mową nienawiści” mogą korzystać także imigranci oraz rozmaite mniejszości seksualne. W praktyce każdy, kto użyje „mowy nienawiści” ma pewność, że zostanie nazwany „faszystą”.
Przed mową nienawiści nie są natomiast chronione narody europejskie, stanowiące większość w demokratycznie rządzonych państwach, nadal dominująca na kontynencie religia chrześcijańska, a także dwupłciowe związki małżeńskie wychowujące potomstwo w tradycyjny sposób. W tym przypadku podnosi się permanentnie prawo agresora do wolności - słowa, prasy i wypowiedzi artystycznej.
Żeby nie dać się zwariować, dziś każdy Polak musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy idąc do pracy, do kościoła, na wiec, na zakupy, na spacer, czy wreszcie kładąc się spać czuje się zagrożony przez politycznych oponentów? Ile zna osobiście osób gotowych mordować na serio, lub atakować ludzi w dowolny sposób z uwagi na ich odmienne preferencje np. głos oddany w demokratycznych wyborach? Ilu w końcu znał zamordowanych współobywateli, bo wyrażali odmienne od mordujących poglądy? Czy był świadkiem faszystowskich marszów, antysemickich pogromów lub rugowania czarnych? Ze szkoły, uczelni, tramwaju, teatru, sklepu… Świadkiem, ofiarą zamachu…? Może choć dostał pogróżki?
Dziś do straszenia Polaków Putinem, Polexitem, czy utratą „unijnych dotacji” doszedł kolejny motyw. Mamy się bać samych siebie, by dojść do wniosku, że od „polskiego piekła” wyzwolić nas mogą jedynie obcy. I trzeba nam o to prosić, za wszelką cenę.
Kraków, 16 stycznia 2019r.
Jan Szczepankiewicz
z Biuletynu Europy Wolnych Ojczyzn
Ratowanie Kołchoźnika
Ratowanie Kołchoźnika
Konflikt między władcą Białorusi a Kremlem przeciąga się i na scenie polskiej pojawiają się nie pierwsze głos, że trzeba ratować nie tyle Białoruś, co Aleksandra Mniejszego.
W XIX w. mówiono, że główną ideą przewodnią Mocarstwa Romanowych było tworzenie posad dla generałów gubernatorów i być może jest teraz w Rosji coś podobnego.
Dobra metoda trzymania Polaków za frak
Politykę robi się na emocjach, jeśli fakty emocjom nie służą to tym gorzej dla faktów. Nie zwalnia nas to jednak z obowiązku przypominania, jak jest naprawdę, tym bardziej że w Polsce mamy do czynienia z politycznym dualizmem jakiego nie znaliśmy w historii.
Konflikt podsycany jest właśnie przez zręczne operowania skrajnymi emocjami, a być może i propagandą podprogową; bo przecież nie ma lepszej metody rządzenia niż kontrola konfliktu; nie ma lepszej metody trzymania Polaków i Polski za frak niż gdy Polacy skaczą sobie do oczu głusi na racjonalne argumenty.
Widać to jak na dłoni przy okazji reakcji na zamordowanie prezydenta Gdańska. Obie strony polskiego konfliktu nie mają nic wspólnego z klasycznym podziałem na prawicę czy lewicę. Mimo to partia obecnie rządząca przedstawiana jest jako „skrajna prawica”, co pozwalałoby się domyślać że jej przeciwnicy to „skrajna lewica”.
Używając tej naznaczonej fałszem terminologii możemy powiedzieć, że to właśnie ta lewica jest odpowiedzialna za podkręcenie spirali nienawiści w polskim życiu politycznym. Ich publiczne szyderstwa, odbieranie stronie przeciwnej cech ludzkich, doprowadziły do obecnej „zimnej wojny domowej” bardzo korzystnej dla wszystkich, którzy w Polsce chcą robić interesy; jedna albo druga strona zawsze gotowa będzie coś tam dla tych interesów uczynić; potrzebny będzie nowy rząd w Polsce? - To przy pomocy użytecznych Polaków i odpowiedniej manipulacji emocjonalnej do tego się właśnie doprowadzi... Wszystko jest do zrobienia.
Wracając do morderstwa prezydenta Gdańska Adamowicza, porównywanie tego haniebnego czynu kryminalnego do zamordowania prezydenta Narutowicza to brak szacunku dla polskiej historii. Co Eligiusz Niewiadomski, zdecydowany endek mordujący z pobudek politycznych, może mieć wspólnego ze zdiagnozowanym klinicznie psychopatą i kryminalistą? Mord w Gdańsku stał się emocjonalną trampoliną wykorzystywaną (przy zręcznym wsparciu „halo-propagandy” z ośrodków zagranicznych) do wybijania Polakom z głowy wszelkiej woli oporu przed globalizacją i nicowaniem tradycyjnych wartości.
Mówi się więc wprost o konieczności kontrolowania przekazu społecznego, cenzurowania „nienawistnych” (czytaj: krytycznych) wypowiedzi - tak, jakby to właśnie ta prawa strona była głównym źródłem nienawiści w życiu publicznym; nienawiści wylewającej się szerokim strumieniem pomyj właśnie od tych co to chcą „dorżnąć watahę”, dobić pisiorów, moherów i „jeżdżącego maybachem Rydzyka”; tych którzy doprowadzili językiem swej propagandy do pierwszego morderstwa politycznego postkomunistycznej Polski, gdy kilka lat temu w Łodzi były UB-ek zastrzelił pracownika biura poselskiego posła PiS, krzycząc że chce dorwać „Kaczora”. To właśnie ta „totalna opozycja” i „skrajna lewica” cokolwiek by to oznaczało, powinna sobie zrobić rachunek sumienia. Próżne to jednak rady, bo jak widać niczym posokowiec, środowisko to czuje, że przeciwnik dostał celnie, boi się; więc idą za ciosem, jak na cmentarne hieny przystało.
***
Pozostało do przeczytania 50 proc. tekstu
W Warszawie (2/2019)
W Warszawie
Jestem tu już 10 dni i poprawiam książkę o Tacie. Wreszcie nadeszła to zima, choć jak wiecie Czytelnicy zapowiadano ostrą zimę już we wrześniu.
Co ciekawe, tu też „wszyscy” chodzą w kurtkach nie sięgających kolan jak w Mińsku.
LUCYFERIADA 2019 CZYLI KROKI KOMANDORA
“Nie ma gorszego zła od pięknych słów, które kłamią” – zauważył niejaki Ajschylos. Pięknie powiedziane, na pięćset lat przed Chrystusem. Inna rzecz, skąd u greckiego poety tak celna opinia poświęcona działalności późniejszego o 2500 lat rządu Mateusza Morawieckiego.
“Nie ma gorszego zła od pięknych słów, które kłamią” – powtórzmy sobie dla zapamiętania. Konkluzja, po której niczego dodawać nie należy, a to, by nie skisła wieloznaczna, a przez to kompletna zawartość. A jednak.
Swięta i po świętach… (1/2019)
Swięta i po świętach…
Jak co roku poszliśmy z księdzem Władysławem Zawalniukiem i dwustoma rodakami pod pomnik mistrza Adama gdzie na nas czekało siedmiu policjantów.
Śpiewaliśmy kolędy po polsku i białorusku, a te mało kto śpiewał oprócz kościelnego chóru. Przemawiało kilku mniejszego kalibru notabli z białoruskiej kultury i konsul RP. Dalej dzieliśmy się opłatkiem, składaliśmy sobie życzenia, karmiono nas kawą i dostarczone przez naszego proboszcza bułeczki.
Postęp prawdziwy i fałszywy
Świat, jak wiadomo, idzie z postępem. Najlepszym tego dowodem jest choćby to, że co roku przybywa jeden rok – a nie ubywa.
W Starożytności było inaczej. Wtedy liczba lat z każdym rokiem ubywała, więc trudno to nazwać wzrostem, chociaż z drugiej strony w ten właśnie sposób świat dotrwał do Nowej Ery, zapoczątkowanej – jak wiadomo – narodzeniem Chrystusa, które dzisiaj wzbudza tyle niechęci w środowiskach postępowych. Jest to bardzo dziwne, bowiem postęp – jak już pokazałem – najłatwiej możemy stwierdzić licząc lata – właśnie od narodzenia Chrystusa, więc od razu widać, że postępactwu tak naprawdę nie o postęp chodzi, tylko o coś zupełnie innego. A o co? A o to, że narodzenie Chrystusa szalenie nie podoba się Żydom. Nie podoba im się w ogóle całe chrześcijaństwo. Są bowiem między religią żydowską i chrześcijaństwem pewne podobieństwa, ale są też różnice i to zasadnicze. Podobieństwa sprowadzają się do tego, że zarówno religia żydowska, jak i chrześcijaństwo, opierają się na obietnicy. W przypadku Żydów na obietnicy, jaką miał im złożyć Stwórca Wszechświata, że jak będą Go chwalili, to On w nagrodę da im do zamieszkania obszar „od wielkiej rzeki egipskiej do rzeki wielkiej – rzeki Eufrat”.
Dobra wieść
Drodzy i Mili Czytelnicy wszystkim Wam Razem i każdemu z osobny ślę najserdeczniejsze życzenia Wesołych Świąt Bożego Narodzenia, Szczęśliwego Nowego Roku i lepszego Rządu w Polsce.
Dobra wieść
Narodowcy idą na sojusz z Januszem Korwin-Mikke, co jest dowodem bardzo rzadkiego w Polsce rozumu i oby za miesiąc, dwa się nie pokłócili.