Tradycja levee (z francuskiego lever – wstawać) zapoczątkowana została przez francuskiego monarchę Ludwika XIV, który przyjmował swych męskich podwładnych w sypialni, by byli świadkami jego przebudzenia i zajmowania się sprawami kraju, od pierwszego momentu, kiedy tylko przeciera oczy. Tradycja przywędrowała do Nowej Francji, a następnie przejęta została przez brytyjskich kolonistów.
W Kanadzie levee tradycyjnie kojarzy się z obchodami Nowego Roku. Pierwszy raz zorganizował je 1 stycznia 1646 w Chateau St. Louis gubernator Nowej Francji Charles Huault de Montmagny. Przy te okazji gubernator, prócz składania życzeń poddanym, informował ich o ważnych wydarzeniach, jakie zaszły we Francji.
http://www.goniec24.com/porady-abc-gonca/itemlist/user/64-andrzejkumor?start=2100#sigProId2ac9cd0537
1 stycznia 2013 levee – może mniej królewskie w charakterze – odbyły się w Toronto, gdzie przyjmował burmistrz Ford, i w Mississaudze, gdzie życzenia złożyła, a następnie przyjmowała je od zebranych prawie 92-letnia burmistrz Hazel McCallion. Towarzyszyli jej radni: Ron Starr, Jim Tovey, Bonnie Crombie i Frank Dale. Przy tej okazji pani burmistrz nie mogła odmówić sobie uszczypliwości, nazywając "wrażą" gazetę "Mississauga News" "opakowaniem na reklamy" i zarzucając redakcji nieprawdziwe informowanie o podwyżkach podatków miejskich (nie 7-8 proc., lecz 2,7 proc.) – Nie wierzcie co piszą w gazetach – uczulała – porównujcie z tym, co widzicie i wiecie z innych źródeł.
Hazel McCallion podkreśliła sukcesy miasta, wskazała, że Mississauga rozwija się niezwykle dynamicznie, przypomniała przebudowę głównego placu Celebration Square, który określiła jako "plac dla ludzi" – każdego dnia odbywają się tam uroczystości i imprezy, zapowiedziała, że idzie zaraz pojeździć tam na łyżwach.
Mówiąc o 2012 roku, przypomniała, że Mississauga to miasto wysoko zaawansowanych technologii; trzeci w kraju ośrodek biotechnologiczny. Mimo że spowolnieniu uległo zabudowywanie wolnych terenów, coraz częściej zdarzają się przypadki ponownej budowy na terenach już zagospodarowanych (redevelopment).
Zdaniem burmistrz, główny sukces rajców mississaudzkiego grodu polega na stworzeniu miasta, w którym dobrze się mieszka – "budowaliśmy miasto z myślą o ludziach" . Dodała, że Mississauga nie jest już "sypialnią" Toronto i każdego ranka przyjeżdża do Mississaugi 40 proc. więcej osób niż wyjeżdża do pracy w innych miejscowościach – głównie Toronto. Liczba mieszkańców w ciągu kilku lat wzrosła do 750 tys. z 270 tys.
– Koncentrujemy się na codziennych usługach, których potrzebują mieszkańcy – mówiła McCallion – budujemy boiska piłkarskie, hale sportowe, domy kultury, place bejsbolowe; 70 tys. akrów zajmują parki miejskie.
Zaspokajamy codzienne potrzeby rodzin; nie potrzeba dodawać, że mamy bardzo dobrą wodę czy służby odśnieżania (w przeciwieństwie do Toronto). Tworzymy silne podstawy gospodarcze do prężnego rynku zatrudnienia; w Mississaudze znajdują pracę mieszkańcy Milton, Brampton czy Georgetown. Chodzi nam też o to, by ci, którzy tu się osiedlają, nie tylko mieszkali w Mississaudze, ale w niej pracowali.
Jako jeden z problemów miasta McCallion wskazała na zagrożenie jesionów przez przywleczonego z Azji robaka. Kilkadziesiąt milionów dolarów pochłonie wycinanie zagrożonych drzew i sadzenie nowych.
Burmistrz mówiła, że inwestowaniem w Mississaudze jest zainteresowanych bardzo wiele zagranicznych firm wysokich technologii, Niemcy, Amerykanie, a ostatnio nawet Chińczycy, chcą otwierać zakłady; budujemy międzynarodową bazę firm.
Mówiąc o postanowieniach noworocznych, burmistrz zaapelowała, byśmy wszyscy wzięli sobie do serca porządek i bezpieczeństwo – by statystyki policyjne nadal wyglądały jak dotychczas – plasując Mississaugę w czołówce pod względem bezpieczeństwa w kraju. Sprawa ta nie należy tylko do policji – podkreślała, chodzi o to, byśmy wszyscy brali w ręce odpowiedzialność za miejsce, gdzie żyjemy. Burmistrz podziękowała obecnym Rycerzom Kolumba za honorową asystę.
Po złożeniu życzeń pani burmistrz i radnym można było otrzymać kupon na kawałek pizzy w ratuszowej kafeterii, z czego obecni skwapliwie korzystali.
(ak)
Na początek kilka punktów wyjściowych.
1. W Szwajcarii wszyscy dorośli mężczyźni mają broń wojskową w domu – normalne karabiny automatyczne strzelające seriami, plus amunicję. Obowiązek nakazuje przechowywać to wszystko w stalowych szafkach zamykanych na klucz. W tradycyjnych europejskich wielopokoleniowych rodzinach zdarza się tak, że w domu są karabiny dziadka, ojca i syna – trzy automatyczne odpowiedniki broni podobnej do kałasznikowa...
2. W Izraelu broń mają wszyscy, którzy chcą, osadnicy paradują z M16 przewieszonym przez ramię. W dodatku bardzo często jest to M16 dofinansowane przez podatników innych państw.
3. Niejaki Breivik zmasakrował ludzi przy pomocy zmajstrowanej przez siebie bomby dużej mocy, a następnie strzelał do dzieci jak do kaczek, bo w promieniu kilku kilometrów nie było żadnego faceta, zdolnego wpakować mu kulę do głowy, ergo uzbrojonego.
4. W Chinach kilka lat temu doszło do trzech ataków pod rząd na przedszkola, napastnicy za każdym razem byli uzbrojeni w noże, w wyniku tylko jednego pięcioro dzieci było w stanie krytycznym.
To tak w skrócie, byśmy sobie dali do myślenia, o co chodzi w debatach nad zakazaniem dostępu do broni palnej. Bo rzeczą naprawdę bardzo zastanawiającą jest w nich to, że wszystkie koncentrują się na narzędziu zbrodni z niemal całkowitym pominięciem jej przyczyn.
A przyczyny, prócz czegoś co ogólnie można by było określić jako upadek obyczajów, rozpad rodzin, zanik wychowania ku odpowiedzialności, sprowadzają się do wszechobecnej kultury przemocy w mediach – głównie w grach komputerowych, a te wielu młodym ludziom konstruują rzeczywistość. Tam wirtualna krew leje się rzęsiście. Co więcej, jest wiele ogólnie dostępnych gier, które przypominają bardzo realnie sytuację współczesnego pola walki, zwłaszcza miejskiej. Armia amerykańska uważa je za dobre narzędzie przygotowania młodzieży do ochotniczego zaciągu. Jednym z głównych celów współczesnego szkolenia wojskowego jest od strony psychologicznej "odczulenie" żołnierza, tak by wroga nie traktował jako człowieka, lecz obiekt czy zadanie.
To są rzeczy oczywiste i zamiast dyskutować nad ograniczeniem swobody wypowiedzi (tak jak to ma miejsce w przypadku pornografii), by tego rodzaju materiały nie dostawały się w ręce młodych ludzi, rozmawia się o zakazie dostępu do broni palnej. Broń palna setki tysięcy Amerykanów nauczyła odpowiedzialności i dała szacunek dla własnej wolności. Wbrew pozorom, tam, gdzie ludzie są uzbrojeni, nie ma więcej przestępstw – patrz wspomniana Szwajcaria. Problem masakr w USA to problem społeczny, i postulowane coraz bardziej powszechnie odebranie nam prawa do posiadania sztucerów czy karabinów myśliwskich problemów społecznych nie rozwiąże.
Interesujące jest natomiast to, że kiedy mówi się o ograniczeniu przemocy w grach wideo czy filmach, natychmiast podnoszą się głosy "obrońców" wolności – tych samych, którzy chwilę potem są w stanie przekonywać, że wszyscy powinniśmy natychmiast stracić prawo do posiadania jakiejkolwiek broni palnej – w imię... a jakże, bezpieczeństwa.
Tak więc drogi Obywatelu zanim zaczniesz ferować wyroki i wyrabiać sobie opinię na podstawie wrzuconych Ci na oczy brutalnych i krwawych obrazów, zastanów się przez chwilę, komu i dlaczego zależy na takim, a nie innym ukształtowaniu Twojego myślenia.
Społeczeństwo może być wolne, jeśli ludzie, którzy je tworzą, będą odpowiedzialni. Obrona wolności nie polega na tym, byśmy mogli pokazać na ulicy każdą niegodziwość, lecz na tym, byśmy w szkole i w domu wychowali odpowiedzialnych ludzi, zdolnych samodzielnie podejmować decyzje, będąc jednocześnie świadomymi kosztów swego postępowania.
Różni idioci mogą na masową skalę zabijać w najprzeróżniejszy sposób – trując żywność, wjeżdżając cysterną na korytarz szkoły podstawowej, czy chociażby tak jak w owych Chinach, masakrując maczetą czy samurajskim mieczem przedszkolne klasy. Ludzkość przeżyła już tyle mordów, i to tak przeróżnych, że w miarę inteligentny idiota chcący mordować ma w czym przebierać. Niestety my, obywatele, szerokiej gamy wyboru nie mamy – broń palna pozostaje od wieku XIX najskuteczniejszym narzędziem osobistej obrony, zwłaszcza ta o dużej sile rażenia, wojskowa. Dzięki takiemu uzbrojeniu możemy nie tylko obronić siebie, ale też i domostwo czy kwartał ulicy – jak to wspaniale pokazali właściciele sklepów w koreańskiej dzielnicy Los Angeles objętej murzyńskimi zamieszkami w 1992 roku. Nic lepszego nie wymyślono. I dzisiaj, pod pretekstem obrony najbardziej bezbronnych, usiłuje się pozbawić Amerykanów prawa, które od zamierzchłych czasów przysługiwało ludziom wolnym; prawa, które legło u podstaw politycznego ustroju Stanów Zjednoczonych, gwarantując równoważenie militarnej siły federacji zdolnością stanów do wystawiania pospolitego ruszenia.
Oczywiście takich rzeczy nie robi się od razu; takie rzeczy robi się przez dwa – trzy pokolenia, krok po kroku... Po co? Odpowiedzi nikt nam na talerzu nie poda.
Andrzej Kumor
Mississauga
Polska uczta dla ducha i dla ciała - opłatek Konferencji Polskich Księży na Wschodnią Kanadę
piątek, 04 styczeń 2013 13:19 Opublikowano w Fotoreportaż
Mississauga Prezes Kongresu Polonii Kanadyjskiej Teresa Berezowska, przewodniczący Rady Dyrektorów Credit Union Andrzej Pitek, przedstawiciel konsulatu generalnego RP w Toronto, konsul Grzegorz Jopkiewicz oraz – po raz pierwszy – aż trzech biskupów gości honorowych – bp Matthew Ustrzycki, bp John Boissonneau i bp William McGratan, wszyscy oni byli gośćmi dorocznego obiadu opłatkowego Konferencji Polskich Księży na Wschodnią Kanadę, jaki w czwartek odbył się w sali parafialnej największego kościoła polskiego w Kanadzie p.w. św. Maksymiliana Kolbego w Mississaudze.
http://www.goniec24.com/porady-abc-gonca/itemlist/user/64-andrzejkumor?start=2100#sigProId07ecbea2e3
W Kanadzie posługę duszpasterską pełni kilkuset polskich kapłanów i księży polskiego pochodzenia. Opłatek stanowi rzadką okazję, gdy wszyscy mogą się spotkać i porozmawiać.
Gospodarzem był oczywiście proboszcz parafii św. Maksymiliana Kolbego w Mississaudze o. Janusz Błażejak OMI, który jest jednocześnie Przewodniczącym Konferencji Polskich Księży na Wschodnią Kanadę. Najliczniej reprezentowani byli księża z terenu aglomeracji torontońskiej, ale byli też ci z dalszych okolic.
Praca duszpasterska z dala od Ojczyzny stawia wiele wymagań.
Księża polscy pełnią trudną do przecenienia rolę wśród Polonii, parafie są często najprężniejszymi ośrodkami życia polonijnego, skupiając liczną polonijną młodzież i dzieci.
Warto też pamiętać, że jak my potrzebujemy polskich księży, tak oni powinni w nas mieć podporę i wsparcie; powinni wiedzieć, że doceniamy ich pracę i powinni czuć nasze poparcie w obliczu zagrożeń współczesnego świata i ataków na Kościół.
O. Janusz Błażejak jest zapalonym myśliwym, dlatego jedną z serwowanych potraw było chili z mięsem łosia, którego Ojciec Proboszcz niedawno ustrzelił w Albercie...
(ak)