Wszyscy Kanadyjczycy powinni być zadowoleni, że Ian Thomson z Port Colborne w Ontario został uniewinniony w zeszłym tygodniu ze sfingowanych zarzutów, iż nie przechowywał broni bezpiecznie etc.
Przypadek Thomsona to typowy przykład obrony własnej, więc determinacja prokuratorów z Ontario, aby wyżej wymieniony poszedł za "kratki", może być oceniana jako ideologiczna.
Pod koniec sierpnia 2010 Thomson obudził się przed świtem, słysząc hałas z tyłu jego wiejskiego domu. Kiedy wyszedł, zobaczyć, co się dzieje, ujrzał grupę zamaskowanych mężczyzn ciskających koktajle Mołotowa w jego dom i krzyczących pogróżki śmierci. Jak później ustaliła policja, atak był wynikiem długiego sporu o nieruchomości.
Thomson, który jest przeszkolonym instruktorem broni palnej i licencjonowanym właścicielem pistoletu, wyjął z sejfu pistolet. Następnie wyszedł przed dom z rewolwerem, z którego wystrzelił trzy ostrzegawcze strzały – jeden w trawnik i dwa w powietrze. Napastnicy uciekli.
Z powodu trwającego sporu majątkowego Thomson miał zainstalowane kamery wokół obiektu, więc był w stanie dać pliki wideo policji na dowód tego, że mówi prawdę. Można by pomyśleć, że to koniec tej historii. Niestety, Thomson otrzymał zarzuty nieostrożnego obchodzenia się z bronią oraz niebezpiecznego magazynowania broni. Thomson wypłacił do tej pory z kieszeni prawie 60.000 dolarów na opłaty prawne. Gorliwość prokuratorów w przypadku Thomsona wykracza poza oskarżenia. To jest prześladowanie – jasne i proste.
Uniewinnienie Thomsona całkowicie nie przywróci obywatelom poczucia prawa do samoobrony. Ale przynajmniej Ian Thomson nie jest już nękany przez "obrońców bandytów" w imię zawiłych, bublowatych kruczków prawnych.
Witold Jasek
komendant ZS Strzelec
kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.