To nasze pierwsze spotkanie w Nowym Roku. Wspominałeś, że wybierasz się do Kostaryki w czasie naszej ostatniej audycji. Po opaleniźnie widać, że miałeś pogodę. Czy mógłbyś coś powiedzieć na temat real estate w tym kraju oraz na temat budowania domów?
W ostatnim czasie miałem szansę odwiedzić Kostarykę. Chciałbym podzielić się z czytelnikami kilkoma spostrzeżeniami na temat architektury, budownictwa oraz real estate.
Architektura jest ze zrozumiałych względów zupełnie inna niż w Kanadzie. Można powiedzieć, że domy tubylców tak naprawdę nie mają nic wspólnego z architekturą. Po prostu chodzi o dach nad głową. Za to domy ludzi, którzy przyjeżdżają na stałe do Kostaryki, potrafią być bardzo ciekawe. Na charakter domów ma ogromny wpływ klimat i przyroda. Kostaryka jest krajem o bardzo zróżnicowanym klimacie. W większości jest to klimat tropikalny i bardzo gorący, dlatego domy są tak budowane, by chronić przed słońcem i często obfitymi deszczami. Typowe są ogromne werandy, otwory okienne bez szyb, ale za to z siatkami, by chronić przed owadami. Wiatraki pod sufitami oraz z oczywistych powodów brak ogrzewania. Bardzo pożądanym dodatkiem jest klimatyzacja, ale ze względu na koszty energii nie wszyscy ją mają. Raczej projektuje się domy tak, by miały one naturalny przewiew. Ten naturalny przewiew jest ogromnie istotny z jeszcze jednego powodu. Jeśli dom nie miałby naturalnego wietrzenia, to bardzo szybko opanowałyby go grzyby i pleśń. W tym klimacie zawsze walczy się z tym lub z insektami, które postanowiły sobie wybrać nasz dom na siedzibę. Mówię tu o termitach, mrówkach czy skorpionach. Domy tubylców najczęściej budowane są z lekkiej konstrukcji drewnianej, bo nauczeni doświadczeniem, obawiają się oni trzęsień ziemi. Domy przyjezdnych są typowo większe od domów tubylców i często budowane są ze zbrojonych bloczków, też ze względu na trzęsienia. Nie spotkałem się z żadnym domem, który miałby piwnicę.
Domy tubylców budowane są często blisko drogi, w pobliżu wybrzeża, dla łatwości dostępu. Domy "przyjezdnych" są zazwyczaj budowane wyżej w górach, często dla lepszych widoków, ale również dlatego, że im wyżej, tym chłodniej. Z tym się wiąże fakt, że drogi dojazdowe są często bardzo strome i trudno przejezdne. By dojechać do domu, należy mieć samochód z napędem na cztery koła. Działki są wycinane w zboczach gór i często wiąże się z tym spory dodatkowy koszt, bo należy te tereny umacniać, by się nie obsuwały w czasie ulewnych deszczy.
Budowa domów jest niezwykle prosta. Prosty fundament do 2 stóp poniżej terenu, ściany z bloczków. Dachy z drewna. Wszystko bardzo lekkie. Podłogi na ogół ceramiczne. Wszystko dostosowane do klimatu i warunków naturalnych.
Przeciętny dom można wybudować za około 100.000 dol. plus działka od 50.000 do 200.000 dol. w zależności od lokalizacji oraz drogi dojazdowej. Ogromną zaletą Kostaryki są niskie podatki od nieruchomości oraz na ogół bardzo dobra woda pitna. Ujęcia wody znajdują się często w górach.
Ogromnym minusem jest brak adresów. O ile w miastach są ulice i numery domów, to poza miastem adres jest często typowo opisowy. Tak jak w "Czterech pancernych", "wedle trzech buczków". Odwiedziłem tam sporo mieszkających na stałe Polaków i często musiałem kierować się liczbą mostków na drodze czy śmietnikiem, czy jakimś innym charakterystycznym elementem. To fajnie, jak się jedzie na obiad, ale nie bardzo wiem, jak ambulanse w wypadku nagłym sobie radzi.
A teraz trochę o real estate. W przeciwieństwie do Kanady i wielu krajów rozwiniętych, real estate nie ma zorganizowanej formy w Kostaryce. Nie ma nadrzędnej instytucji, która nadzoruje, jak postępują agenci (tak jak RECO w Ontario), nie ma centralnego banku danych, czyli systemu MLS. Nie ma regionalnych "real estate boards". Nie ma specjalnych wymogów czy kursów, które należy zaliczyć, by zostać agentem. Są dwudniowe kursy, ale też nie są obowiązkowe. Czyli jest to forma "wolnej kostarykanki" – każdy robi to, jak mu się podoba. Na szczęście wielu agentów, którzy przenieśli się na stałe z Kanady czy USA lub innych krajów, stosuje pewne zasady wyniesione z krajów rodzimych i oferuje dość dobry serwis. Każda firma promuje wyłącznie swoje własne listingi poprzez stronę internetową firmy oraz poprzez ogłoszenia w prasie. Agenci oczywiście sprawdzają, co oferują inne firmy, i czasami kooperują ze sobą.
Sprzedający mają do wyboru dwa rodzaje listingów. Pierwszy to tak zwany "open" – oznacza to, że informują oni kilka firm o chęci sprzedaży nieruchomości i jeśli któraś z firm przyprowadzi kupca, to wówczas zapłacą oni wynagrodzenie, które w takim przypadku zwyczajowo wynosi około 6 proc. Drugi rodzaj listingu nazywany jest "exclusive". Jest on podpisywany z jedną firmą, która wówczas wprowadza ten listing na własną stronę oraz reklamuje nieruchomość w prasie. Plusem tego rozwiązania jest fakt, że mamy trochę lepszą ekspozycję na rynku. "Commission" przy tego typu listingu wynosi zwykle 8 proc. Listingi w Kostaryce są podpisywane na 6-12 miesięcy, bo nie jest to aż tak aktywny listing jak w Kanadzie. Nie ma tu też "lock box", czyli agenci pokazujący dom muszą uzgodnić z właścicielami lub ich agentem wszelkie pokazy. Jak wspomniałem, drogi i adresy w Kostaryce są bardzo trudne do znalezienia, dlatego organizacja pokazów, znalezienie domu czy dojazd nastręczają wiele trudności.
Ceny są jak wszędzie bardzo różne. Można kupić niezły dom już od 100 tys. dol., a prawdziwy pałac za 500 tys. – niestety dla nas, obecnie ceny są w dolarach amerykańskich, czyli dla nas nagle wzrosły one o 30 proc.
W Kostaryce bardzo ważną rolę przy zakupie spełnia prawnik. W Kanadzie mamy "Land Registery System", w którym każda zarejestrowana nieruchomość ma sprawdzoną historię i możemy mieć pewność, że nie będzie po zapłaceniu pieniędzy żadnych problemów. W Kostaryce działa podobny system, jaki był w Kanadzie w przeszłości, nazywany "Registry System". Podobnie jak w przeszłości w Kanadzie – prawnik w Kostaryce musi iść wstecz 40 lat, by sprawdzić wszystkie poprzednie transakcje i czy wszyscy zostali zapłaceni i wyrejestrowani z tytułu własności. Zrozumiałe jest, że jest to kosztowne, czasochłonne i często niedokładne. Dlatego należy uzbroić się w cierpliwość.
Spotkałem w czasie pobytu wielu Polaków mieszkających czasowo lub na stałe w tym kraju. Na ogół wszyscy są zadowoleni i zrelaksowani, pomimo że podstawowe artykuły potrzebne do życia, jak benzyna, samochody, alkohol czy wszystkie importowane artykuły spożywcze kosztują tyle co w Kanadzie. Natomiast ze względu na bardzo gorący klimat, je się tam znacznie mniej, pije się dobrą wodę, mało się jeździ, podatki są niskie, chodzi się w jednej koszulce i szortach (Winners by tam zbankrutował). Tak więc koszt życia jest znacznie niższy i jest ono bardzo spokojne. Jest to bezpieczny kraj, chociaż tubylcy mają lepkie ręce i idąc na plażę, nie warto zostawiać cennych rzeczy w samochodzie.
Dla wszystkich zainteresowanych tym krajem polecam kontakt z Małgosią Wielądek z naszego teamu, która ma tam swój dom i chętnie udzieli informacji czy pomoże w znalezieniu domu w okolicy Jacko (wymawia się Hako). Z kolei w okolicy bliżej Panamy poznałem polskiego agenta, który mieszka tam na stałe i prowadzi wraz ze swoją partnerką biuro pośrednictwa. Jest to pan Zbyszek Bodziak – zainteresowani kontaktem mogą do mnie dzwonić.