Czasami oglądając telewizję, możemy zobaczyć reklamę, która zachęca do zaciągania pożyczki pod zastaw domów, tzw. CHIP. O co tu chodzi?
Zacznijmy od rozszyfrowania skrótu CHIP. Rozwinięcie jest następujące: Canadian Home Income Plan. Jest to plan, który jest dostępny w większości miejsc w Kanadzie dla ludzi powyżej 60. roku życia i jest oferowany przez Home Equity Trust. Plan ten pozwala właścicielom kwalifikujących się nieruchomości na pożyczenie pod ich zastaw do 40 proc. ich wartości, z tym że maksymalna zaaprobowana pożyczka nie może przekroczyć 500.000 dol.
Krótko mówiąc, jest to coś, co jest określane po angielsku jako "reverse mortgage".
By zakwalifikować się na tę pożyczkę, nie potrzeba dokumentować swojego dochodu, ale musi to być spłacona nieruchomość, w której mieszkamy ("principal residence"), musi być ona wyceniona i zaaprobowana przez Home Equity Trust (na koszt aplikanta). Na ten rodzaj pożyczek kwalifikują się wszelkiego rodzaju domy określane jako "freehold" i "condominia". Natomiast kooperatywy, domy modularne oraz farmy nie są objęte tym programem.
Suma, na którą zostaniemy zakwalifikowani do pożyczenia, zależy oczywiście od wyceny nieruchomości i jej lokalizacji, ale również od naszego wieku, płci oraz stanu małżeńskiego aplikanta. Procent, który płacimy, jest niestety wyższy niż obowiązujące w tym samym czasie pożyczki hipoteczne, zwykle o od 1 do 3 procent.
Hasło reklamowe, które na pewno utkwiło Państwu w pamięci: "Wouldn't it be nice?" – promuje podstawowy koncept tego planu, który pozwala seniorom mieszkać we własnym domu, korzystając z pożyczanych pod jego zastaw pieniędzy bez potrzeby "kiedykolwiek" ich spłaty do momentu, kiedy sprzedamy dom, przeprowadzimy się w inne miejsce albo – co się niestety zdarza często – przeniesiemy się "na łono Abrahama".
Jedynym obowiązkiem ludzi, którzy korzystają z tego planu, jest płacenie podatków od nieruchomości, opłat związanych z utrzymaniem nieruchomości oraz utrzymywaniem nieruchomości w dobrym stanie technicznym.
Sumę, na którą zostaliśmy zaakceptowani, możemy wybrać jako jednorazowy "zastrzyk" finansowy albo rozłożyć na miesięczne wypłaty. Możemy z tych pieniędzy nie tylko "żyć", ale również poczynić inwestycje lub poważne zakupy (samochód na przykład).
Wydaje się, że jest to ciekawy plan, ale czy warto z niego korzystać? Moim zdaniem, absolutnie nie! W pewnych sytuacjach, kiedy mamy do czynienia z ludźmi, którzy nie mają rodziny albo nie mają wyobraźni, plan ten może zadziałać, ale jak się nad tym zastanowimy, to niestety moim zdaniem, jest to "skok na kasę w białych rękawiczkach".
Owszem, w ramach planu dostajemy pewną sumę pieniędzy do dyspozycji pod zastaw naszej nieruchomości. Owszem, plan przewiduje, że możemy zadłużenie spłacić w całości w każdej chwili. Ale skąd "normalny" człowiek na emeryturze ma wziąć na to środki? W praktyce, jak zaczniemy z tego planu korzystać, to owszem, nie musimy spłacać przyznanej sumy, ale również, moim zdaniem, tracimy naszą niezależność.
Jak wspomniałem na początku, pod zastaw domu możemy otrzymać maksimum 40 procent jego wartości. Jeśli jest to dom wart w chwili wypełniania aplikacji na CHIP – 500.000 dol., to możemy otrzymać 200.000 dol. kredytu do wykorzystania. Według planu CHIP, nie musimy spłacać kredytu, ale wszelki "interest" jest naliczany dwa razy w roku i dokładany do tego, co jesteśmy dłużni. W efekcie po 15 latach nasz dług wobec Home Equity Trust będzie wynosił około 600.000 dol., pomimo że pożyczyliśmy tylko 200.000 dol. Oczywiście przy normalnym rynku dom, który posiadamy, też nabierze wartości, ale może się okazać, że jak przeżyjemy te 15 lat i sprzedamy dom, by na przykład pójść do domu starców, tak naprawdę pozostanie nam bardzo mało pieniędzy.
Co wobec tego robić? Jakie są inne sposoby zabezpieczenia się w okresie emerytalnym? To jest bardzo obszerny temat i wszystkich zainteresowanych zapraszam do indywidualnych spotkań, bo każda sytuacja jest inna i niepowtarzalna. Natomiast zdecydowanie sugerowałbym na przykład zamiast CHIP pomyśleć o "down sizing". Co to jest? Ludzka natura jest taka, że przywiązujemy się do miejsca i nie chcemy się przeprowadzać. Dlatego często widzę ludzi starszych, którzy żyją w ogromnych (zdecydowanie za dużych dla nich) domach. Owszem, domy te są spłacone (najczęściej) – ale ciągle wymagają znacznych opłat, by je utrzymać. Niestety, niewielkie zazwyczaj emerytury powodują, że musimy żyć skromnie i bardzo oszczędnie.
Moim zdaniem, należy pomyśleć o sprzedaży domu i kupieniu znacznie mniejszej posiadłości – być może nawet poza Metro Toronto. Patrzyłem na przykład na domy w ten weekend w Guelph i widziałem szereg dobrych domów na poziomie 250.000 dol., które kosztowałyby w Mississaudze dwa razy tyle. Jeśli mamy dom wart 500.000 dol. (tak jak podawałem w przykładzie) i kupimy dom za połowę, to inwestując pozostałe 250 tys. dol., możemy zapewnić sobie niezły dochód i nie utonąć w długach jak w przypadku programu CHIP.
Jest jeszcze cały szereg innych rozwiązań, które pozwalają seniorom spokojniej i godniej pozostać we "własnym domu" – ale te rozwiązania chętnie przedyskutuję z każdym zainteresowanym indywidualnie.