Dojazd od autostrady 401 jest prosty i szybki. Jedyny mankament to dość ograniczona liczba miejsc parkingowych. Wyładowujemy torbę z łódką i odjeżdżam kilometr zaparkować samochód. Płynę z Julką, która zawsze jest chętna iść nad wodę.
Już na pierwszych kilkuset metrach skacze nam koło burty okazała ryba. Zupełnie dzikie brzegi porośnięte szuwarami, mijamy kilka czapli, jedna podrywa się do lotu niczym prehistoryczny pterodaktyl. Rouge River meandruje urokliwym korytem. Nad nurtem wiszą gałęzie drzew.
Robi się coraz płyciej, trzeba płynąć raz jedną, raz drugą stroną koryta. Po 40 minutach docieramy do mostów autostrady 401. Spotykamy tam wycieczkę kilku kajaków i canoe. Próbuję jeszcze znaleźć jakieś przejście między płyciznami. Udaje się, po kilkuset metrach dopływamy jednak do kolejnego przewężenia. Zawracamy.
Droga powrotna to relaks na wodzie, luz, blues, ultramaryna... Leniwie docieramy do ujścia. Piękna trasa na pół dnia, nic to, że po drugiej stronie Toronto. Na dodatek na końcu mamy piękną plażę nad jeziorem Ontario. Jedyny mankament to przebiegająca powyżej uczęszczana linia kolejowa do Montrealu.
Ponadto wspaniałe miejsce do wędkowania.
Bo Rouge River to prawdziwy klejnot – jedyny w Kanadzie park narodowy w granicach miasta, jedna z niewielu okolic południowego Ontario nietknięta ludzką ręką od chwili przybycia Europejczyków – unikatowa pod każdym względem. W przeciwieństwie do innych rzek w rejonie Toronto, Rouge River swobodnie się rozlewa, wypełniając swe naturalne rozlewiska, rzeka nie jest w najmniejszym stopniu uregulowana. W jej rejonie znajduje się też ok. 20 historycznych zabudowań lub ruin.
Po prostu oaza w środku miasta. Można na kilka godzin odetchnąć...
http://www.goniec24.com/goniec-turystyka/item/6956-rouge-river-oaza-w-%c5%9brodku-miasta#sigProIdcb888c1e55