Słyszy się często określenie REVERSE MORTGAGE. Jakie ma to zastosowanie w stosunku do domów?
Reverse mortgage (odwrotna pożyczka hipoteczna), jak sama nazwa wskazuje, jest formą finansowania, która pozwala zadłużać się do maksymalnie z góry ustalonej kwoty w sposób powolny bez potrzeby miesięcznych opłat.
Ta forma pożyczki została wymyślona z myślą o ludziach w wieku emerytalnym, którzy mają małe dochody i brakuje im środków na utrzymanie nieruchomości. Według bardzo „optymistycznych” reklam, można „uwolnić” spore pieniądze „zamrożone w domu”, by je wykorzystać na pomoc dla dzieci, podróże, opłaty konieczne związane z domem itd.... Według reklam, „uwolnionych” pieniędzy nie potrzeba wcale spłacać do momentu, kiedy opuścimy nasz dom, czy przenosząc się do domu starców, sprzedając dom, czy odchodząc na „drugą stronę tęczy”. „Żyć nie umierać...”
Zwykle jak coś jest tak piękne, to jest w tym jakiś podstęp. Moim osobistym zdaniem i zdaniem wielu ekspertów, tak zwany reverse mortgage powinien być ostatnim wyborem, by przetrwać na emeryturze. Na pewno nie pierwszym. A teraz kilka faktów:
• W Kanadzie najbardziej agresywnie promowanym planem jest CHIP Home Income Plan oferowany przez Home Equity Bank.
• Program ten jest oferowany dla ludzi 55 i więcej i można zaciągnąć dług do maksymalnie 55 proc. wartości nieruchomości, z tym że Home Equity Bank rzadko wypłaca więcej niż 40 proc. wartości nieruchomości jednorazowo.
• Nieruchomość, pod którą otrzymujemy pożyczkę, musi być wyceniona przez rzeczoznawcę przysłanego przez Home Equity Bank. Wycena jest zwykle bardzo konserwatywna.
Aplikant ponosi koszty związane z załatwieniem pożyczki, czyli appraisal, porady prawnika oraz rejestracji pożyczki. Łącznie jest to około 3000 dol.
1. Udzielana pożyczka ma znacznie wyższe oprocentowanie niż porównywalne hipoteki. Obecnie Home Equity Bank liczy 5,9 proc. za 5-letni zamknięty mortgage. Normalne banki liczą koło 3 proc. Ponieważ program ten jest tak zaplanowany, że nic nie spłacamy, to całe oprocentowanie jest dokładane do zadłużenia i nagle się okazuje, że zadłużenie rośnie w bardzo szybkim tempie. Na przykład emeryt, który „dostanie” 150.000 dol. wypłaty jako cash advance, po 10 latach będzie winny 268.298 dolarów. W ten sposób „przejadamy” nasze zasoby, które mamy w nieruchomości, w bardzo szybkim tempie. Kiedy wreszcie jesteśmy zmuszeni dom sprzedać albo się z niego wyprowadzić, to może się okazać, że wyprowadzamy się z gołymi rękami.
2. Proszę pamiętać, że Home Equity Bank nadzoruje sprzedaż nieruchomości, nie zawsze dbając o interes „byłych właścicieli”. Raczej dba o swój. Koszty sprzedaży też są zawyżane.
3. Pożyczane pieniądze są rejestrowane na tytule własności na „pierwszym miejscu” – oznacza to, że ta pożyczka ma pierwszeństwo przed wszystkimi innymi długami i praktycznie oddajemy nasz dom w „bankowe” ręce.
4. Wielu ludzi sięga po tę formę pożyczki, bo znalazło się w chwilowych kłopotach zdrowotnych czy finansowych i ponieważ według „reklam” jest łatwo się zakwalifikować na pożyczkę, bo niepotrzebne są żadne dochody, tylko wycena domu. Nawet personalny credit score nie musi być super. Według reklam, pożyczkę tę można spłacić w każdej chwili, ale... po pierwsze, tylko 5 proc. wszystkich pożyczkobiorców to się udało. A ci, którzy to zrobili, byli skazani na płacenie wysokich kar za zerwanie umowy. W pierwszym roku jest to 11-miesięczne oprocentowanie. Po trzech latach kara spada do 4-miesięcznego oprocentowania. Kara jest anulowana, jeśli właściciel umiera, i jest zmniejszana, kiedy przenosi się on do domu starców i bank może położyć „łapkę” na nieruchomości.
5. Proszę również pamiętać, że według reklamy, nie musimy spłacać pożyczki, ale... musimy utrzymywać nieruchomość w dobrym stanie technicznym, płacić podatki oraz utilities. Jeśli Home Equity Bank zobaczy, że coś jest nie tak, to może nas zmusić do sprzedaży nieruchomości albo pokryje zaległości, ale dorzuci należność do naszego długu.
Program jest reklamowany jako fantastyczna alternatywa dla seniorów. Być może pracuje dla niektórych, szczególnie tych, którzy są mało zaradni i nie wiedzą, w co się pakują. Moim zdaniem, jest to program, który należy omijać z daleka, bo są lepsze rozwiązania. Moim zdaniem, jest to współczesna LICHWA w białych rękawiczkach.
Czy są wobec tego lepsze rozwiązania?
Jeśli mamy taką możliwość, to warto w pewnym momencie życia załatwić w każdym normalnym banku – Home Equity Line. Może być ona nawet do 65 proc. wartości domu.
• Jest ona na znacznie mniejszy procent niż to, co oferuje CHIP.
• Jest to pożyczka, która może być spłacona w każdej chwili bez kary.
• Wraz ze wzrostem wartości nieruchomości, można ubiegać się o zwiększenie linii.
• Do końca my decydujemy, co się dzieje z naszym domem.
Oczywiście, wielu seniorów nie ma dochodów, by się zakwalifikować na taką formę pożyczki, dlatego uważam, że znacznie lepszą alternatywą niż CHIP jest najprostsze rozwiązanie określane słowem downsizing, w którym mogę wszystkim zainteresowanym pomóc.
Jeśli mamy dom (często wart 1 milion) i go sprzedamy, mamy ogromną elastyczność:
• możemy na przykład wynająć mieszkanie za około 1500 dol./mies., lokując całą sumę na bezpieczne 3-4 proc. rocznie. Dochód 30-40 tys. rocznie nie tylko pokryje nasz rent, ale jeszcze da nam mały dochód. Cały czas nasza gotówka jest dostępna. Ten sposób jest oczywiście pasywny;
• możemy też kupić condo za 350.000 dol. jedno dla nas, jedno na wynajem. Pozostanie nam około 200.000 dol. na zabezpieczenie i wydatki. Nasze miesięczne wydatki spadną do około 700 dol. za condo w którym mieszkamy. Dochód z wynajmowanego conda net wyniesie 12.000 dol. rocznie, a dodatkowo 5 proc. przyrostu rocznie na wartości dwóch mieszkań daje około 35.000;
• inna opcja to kupno semi detached z rental income – podobna sytuacja. Mieszkamy za darmo i jeszcze mamy dochód.
Zdaję sobie sprawę, że kiedy dochodzimy do pewnego wieku i nie mamy wokół siebie życzliwych osób, to często łapiemy za przysłowiową brzytwę. Nie znamy przepisów, często nie znamy języka i dajemy się nabrać na bardzo pozytywne reklamy. Dlatego Ci wszyscy, którzy potrzebują porady czy pomocy, proszeni są o kontakt. Chętnie umówię się na spotkanie i pomogę podjąć właściwą decyzję!
W poniedziałek około 1:30 po południu służby ratunkowe zostały wezwane do podnóży Chedoke Falls w Hamilton na pomoc pięcioosobowej rodzinie. Policja powiedziała, że rodzina zeszła na sam dół, gdy poziom wody był niski. Potem spadł silny deszcz, poziom wody się podniósł. Wszyscy zostali uwięzieni na kamieniu.
W podobnej pułapce o 2:15 znalazła się dziesięcioosobowa grupa osób odwiedzająca Albion Falls. Mężczyzna z psem wpadł do wody, ale został szybko wyciągnięty.
Tamaracouta 2017 - IX ZLOT ZHPpgK
Polskie harcerstwo to jedna z niewielu organizacji formacyjnych, jakie wciąż zwykły człowiek ma do dyspozycji do wychowywania własnych dzieci.
Dyscyplina, umiejętność pracy w grupie, nawiązywania zdrowych relacji, wymaganie od samego siebie – wszystko to są wartości, jakie dawało i daje polskie harcerstwo będące kontynuacją przedwojennej organizacji. W miniony weekend polskich harcerzy z całego świata można było odwiedzić na zlocie w Tamaracouta w Quebecu; w sobotę odbyło się ognisko; w niedzielę uroczysta Msza św., a po niej defilada. W tzw. Dniu Gości mogli to wszystko widzieć i uczestniczyć rodzice oraz inne osoby spoza organizacji. Dojechało w sobotę i niedzielę ponad tysiąc gości.
Jak informowano w oficjalnym komunikacie:
Związek Harcerstwa Polskiego, z potrójną służbą Bogu, Polsce i bliźnim, działa poza granicami Kraju nieprzerwanie od czasu II wojny światowej. Jest ideową i organizacyjną kontynuacją polskiego skautingu założonego w 1910 roku przez Andrzeja i Olgę Małkowskich.
W czasie drugiej wojny światowej ZHP zszedł w Polsce do podziemia, a poza Polską rozwijał się we Francji, Wielkiej Brytanii, na Bliskim Wschodzie, w Afryce, Indiach oraz w Polskich Siłach Zbrojnych. W 1946 roku, na Zjeździe w Enghien pod Paryżem z udziałem przewodniczącego ZHP doktora Michała Grażyńskiego, przyjęto powojenną strukturę ZHP działającego poza granicami Kraju wobec braku możliwości działalności ZHP w Kraju.
Związek Harcerstwa Polskiego działa nieprzerwanie do dziś dnia stosując sprawdzone metody oparte o zasady skautowe Roberta Baden-Powella, rozwinięte przez instruktorów i instruktorki w Polsce niepodległej i dostosowane do potrzeb młodzieży wychowującej się poza Krajem.
Dzisiaj działamy w sześciu okręgach: Argentyna, Australia, Francja, Kanada, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, i mamy rozwijające się jednostki w skupiskach nowej emigracji w kilku krajach Europy, m.in. w Austrii, Holandii, Irlandii i Niemczech.
Zlot w liczbach wyglądał następująco:
Zlot Harcerek „Nieprzetarte Ścieżki” – 422
Zlot Harcerzy „Nasz Świat” – 362
Zlot Wędrowniczy „Krąg Ognia” – 404
Zlot Organizacji Przyjaciół Harcerstwa „Oaza Przyjaźni” – 41
Zlot Starszego Harcerstwa „Chinook” – 3
Komenda Główna Zlotu – 56
Kolonia Zuchowa „Bohaterzy Przyszłości” – 46
Razem – 1334
Według kraju zamieszkania:
Okręgi ZHP
Delegacje z innych krajów
Australia 46
Austria 1
Irlandia 1
Białoruś 1
Kanada 514
Litwa 14
Stany Zjednoczone 467
Polska (ZHR) 24
Wielka Brytania 261
Ukraina 5
Tym razem harcerzy odwiedziło liczne grono przedstawicieli polskich władz, obecny był wiceminister ds. Polonii Jan Dziedziczak, a list od prezydenta Andrzej Dudy odczytał minister Wojciech Kolarski.
Przyjechali również Łukasz Weremiuk, chargé d’affaires a.i. w Ottawie, oraz prezes KPK Władysław Lizoń.
Prezydent Duda napisał:
Druhny i Druhowie!
Najserdeczniej pozdrawiam Was z Polski! Cieszę się, że mogę zwrócić się do Was jako Prezydent Rzeczypospolitej, a jednocześnie jako harcerz i protektor wszystkich organizacji harcerskich, w tym również Związku Harcerstwa Polskiego poza granicami Kraju. Wspieranie i promocja ruchu harcerskiego to niezwykle zaszczytne zobowiązanie. Staram się je wypełniać w duchu służby, w trosce o całą naszą harcerską rodzinę. Dwudziestego piątego lipca odwiedziłem letni obóz koło Żółna na Kaszubach. Spotkałem się tam z przedstawicielami organizacji harcerskich działających w Kraju. Z radością i dumą przekazuję Wam wspólne przesłanie, które skierowali oni na Wasz zlot, oraz głownię z ogniska, przy którym wtedy zasiedliśmy. To ważny i piękny znak jedności między druhnami i druhami, których dzielą granice państw i kontynentów, ale łączy coś o wiele ważniejszego: miłość do Polski oraz wierność ideom, którym od ponad stu lat służą polscy harcerze.
Ilekroć mowa o tych ideach, warto przywołać myśl harcmistrza Andrzeja Małkowskiego: harcerstwo to skauting plus niepodległość. W przyszłym roku przypada setna rocznica odrodzenia suwerennego państwa polskiego. Był to wyjątkowy w dziejach sukces, a przyczyniło się do niego wielu harcerzy. Dlatego członkowie współczesnych organizacji harcerskich mają szczególne prawo i obowiązek, aby uczcić ten jubileusz, aby uczynić go wielkim świętem polskości i polskiego ducha wolności. Powierzam Wam to zadanie i jestem pewien, że wywiążecie się z niego naprawdę wspaniale. Bo przecież to Wy, krzewiąc harcerskie ideały poza granicami Polski – wszędzie tam, gdzie mieszkacie, uczycie się i pracujecie, w środowiskach polonijnych i poza nimi – głosicie na co dzień dumę z Waszego dziedzictwa, okazujecie przywiązanie do polskiej kultury, języka i historii, do naszych narodowych bohaterów. W przyszłym roku złóżcie publiczny, uroczysty hołd tym, którzy w roku 1918, w ogniu I wojny światowej, wśród zmagań wielkich mocarstw, zdołali wskrzesić Polskę wolną i niepodległą.
Nazwa tego Zlotu to „Szlak Przyszłości”. Uważam, że aby patrzeć w przyszłość – oraz by czynić to z odwagą i optymizmem – trzeba być świadomym swojej siły i polegać na niej. Trzeba rozumieć własną tożsamość, znać swoją historię i być mocno przekonanym do wartości, którym chce się służyć. Myślałem o tym podczas tegorocznych obchodów Dnia Myśli Braterskiej w Warszawie. Wśród druhen i druhów, którzy stanęli ze mną wokół ogniska na dziedzińcu Pałacu Prezydenckiego, z radością powitałem również przedstawiciela Związku Harcerstwa Polskiego poza granicami Kraju. Przypomniałem sobie wtedy czas, gdy reżim komunistyczny oddzielał Polskę od wolnego świata, a wielu harcerzy toczyło pokojową walkę o zachowanie naszego patriotycznego i harcerskiego dziedzictwa. Bardzo krzepiła nas świadomość, że nie jesteśmy sami.
Że gdzieś tam, na obczyźnie, istnieje organizacja, która otwarcie i konsekwentnie kontynuuje tradycje harcerstwa przedwojennego. Wielkim wydarzeniem był dla nas IV Światowy Zlot Związku Harcerstwa Polskiego poza granicami Kraju, który odbył się w roku
1988 w Rising Sun w stanie Maryland. Wtedy po raz pierwszy pojawili się na nim delegaci z Polski, w tym również instruktorzy z mojej krakowskiej drużyny. Od tamtego momentu datują się realne, efektywne kontakty między harcerstwem polonijnym i krajowym. Ufam, że w nadchodzących latach znacząco się one rozwiną.
Życzę, aby IX Światowy Zlot Związku Harcerstwa Polskiego poza granicami Kraju umocnił Wasze braterskie więzy, Wasze wzajemne kontakty i współpracę. Niech to wyjątkowe spotkanie roznieci w Waszych sercach nowy zapał do realizacji harcerskiego posłannictwa. A już za rok serdecznie zapraszam Was do Polski. Spotkajmy się, aby wspólnie świętować wielki jubileusz stulecia odzyskania niepodległości. Raz jeszcze gorąco Was pozdrawiam. Czuwaj!
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda.
– Potrójna służba Bogu w Polsce i bliźnim jest ideową i organizacyjną kontynuacją polskiego skautingu założonego w 1910 r. przez Andrzeja i Olgę Małkowskich – przypomniał w niedzielę przed uroczystą Mszą św. druh przewodniczący Robert Rospędzihowski – i mamy zaszczyt na własnym zlocie mieć dzisiaj wnuczkę i prawnuka. (...) Chciałbym w tym miejscu przekazać na ręce komendantki zlotu harcmistrzyni Krystyny Reitmeier oraz przewodniczącej okręgu Kanady harcmistrzyni Haliny Sendig gorące podziękowania dla wszystkich, którzy przyczynili się do przygotowania i przeprowadzenia tak wspaniałego zlotu. Cieszymy się ogromnie z udziału w naszym zlocie licznych reprezentacji Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej Polskiej i bratnich organizacji z Litwy, Białorusi i Ukrainy. Takie wspólne przeżycia wzmacniają więzi przyjaźni i dobrze służą wszystkim naszym organizacjom. Serdecznie witamy dzisiaj także wszystkich gości z władz naczelnych krajowego ZHR (...).
Szanowni Państwo, druhny i druhowie, wierzę głęboko, że ruch harcerski tak dziś, jak i w minionym stuleciu, tak w Polsce, jak i poza jej granicami ma wielką rolę do spełnienia w kształtowaniu postawy odpowiedzialności za dobre imię Polski w świecie. Nazwa zlotu Szlak Przyszłości może wskazać kierunek marszu dla całego ruchu harcerskiego, abyśmy zgodnie dążyli, gdziekolwiek żyjemy, w duchu braterskiej współpracy, do budowania lepszego świata; świata pokoju, sprawiedliwości społecznej i dobrobytu.
A w nim Polski, Ojczyzny naszych marzeń, cieszącej się szacunkiem wśród narodów świata.
Czuwaj!
Przy zlocie Polski Instytut Historyczny demonstrował wystawę o obozie hallerczyków „Kościuszko” w Niagara-on-the-Lake oraz harcerskich związkach z niepodległością Polski na terenie Kanady, a także o Kanadyjczykach niosących pomoc powstańcom warszawskim.
http://www.goniec24.com/goniec-reportaze/itemlist/user/64-andrzejkumor?start=912#sigProId51b07aa768
A oto garść wrażeń uczestników:
Goniec: – Od jak dawna w harcerstwie?
Franciszek Powierski: Ja jestem już od 3 lat.
– A kto zapisał?
– Zapisałem się sam, dlatego że już wcześniej byłem w Polsce w harcerstwie i w organizacjach harcerskich, natomiast całą tą chęcią do harcerstwa napoiła mnie moja mama. Od dziecka opowiadała mi, jak to jest dobrze w harcerstwie.
– Co to daje, dużo daje?
– Podtrzymuje te wszystkie tradycje, daje związek z polskością, naukę języka – takie rzeczy, które również bardzo są ważne. Generalnie, ogólnie biorąc, według mnie, to jest fantastyczna rzecz; wychowanie fizyczne, chodzenie po lesie, nauka takiej rzeczy jak pionierka.
– Po raz pierwszy tutaj na zlocie?
– Pierwszy raz na zlocie, pierwszy raz w Montrealu.
– A jak długo w Kanadzie?
– W Kanadzie mieszkam już od 2007.
– A druh?
– Ja jestem z New Jersey.
– Urodził się tam Pan?
– Tak, w Ameryce, zapisałem się do harcerstwa, bo byli tam obydwaj moi bracia. Oni mnie zachęcili.
– A rodzice urodzili się Ameryce, czy przyjechali z Polski?
– Urodzili się w Ameryce.
– A dziadkowie?
– Dziadkowie przyszli po wojnie.
– Rozumiem, może się Pan przedstawić?
– Ja jestem Adam Budzyn.
Goniec: – Jesteście z Wilna?
Rajmund Kardis: – Tak. Przejechaliśmy 29 lipca, przylecieliśmy z Warszawy.
– Pierwszy raz w Kanadzie?
– Tak, pierwszy raz.
– Dlaczego jesteście w polskim harcerstwie w Wilnie?
– Staramy się podtrzymać te polskie tradycje, bo na Litwie nie są w najlepszym stanie. Harcerstwo to jest taki fajny sposób, żeby to robić.
– Mama jest Polką, tata Polakiem?
– Są z Litwy, ale są Polakami, mam korzenie polskie, wyrosłem w polskiej rodzinie.
– Rodzina została na Wschodzie?
– Tak.
Goniec: A u Ciebie?
Arnold Wołodko: – U mnie jest też podobnie, rodzice są Polakami, dziadkowie też.
– Czy czujecie się Polakami, czy czujecie się Litwinami polskiego pochodzenia? Jak to jest z tym?
– Chyba czujemy się Litwinami polskiego pochodzenia. Jak by nie było, urodziliśmy się na Litwie, ale mamy te korzenie i zawsze pamiętamy o Polsce. Staramy się podtrzymać tę tradycję.
– Ja też myślę, że jesteśmy Litwinami, tylko że polskiego pochodzenia, i dlatego podtrzymujemy tę tradycję, chodzimy do polskich szkół, uczymy się naszego ojczystego języka, próbujemy zachować tę tradycję, a czasami nawet połączyć ją.
– Połączyć polską i litewską, no to wspólna tradycja sięga setek lat.
– A kolega jest stąd z Toronto?
– Z Oakville, to blisko Toronto.
– Od dawna w harcerstwie?
– Może 4 lata.
– I dlaczego?
– Koledzy i koleżanki byli w harcerstwie, to zdecydowałem się też pójść. Podobało mi się i podoba się do dzisiaj.
– Co jest dobrego w harcerstwie?
– Jestem na dworze, mogę się poznać z innymi Polakami z całej Kanady, a teraz na zlocie z całego świata jest fajnie.
– Podoba się?
– Tak.
– Pan się tutaj urodził?
– Tak, urodziłem się w Kanadzie.
– Rodzice przyjechali z Polski?
– Tak.
– A jak to było z językiem polskim, do szkoły Pan chodził?
– Chodzę do polskiej szkoły. Na początku rodzice mnie uczyli, a potem poszedłem do polskiej szkoły w Oakville. W domu mówimy po polsku, a wszędzie indziej po angielsku.
***
Julia Moszumańska, działacz harcerski, przedstawiciel organizacji Przyjaciół Harcerstwa w naczelnictwie.
Goniec: Przyjechało tutaj dużo osób?
– Przyjechało nas ponad 40 osób z całego świata. Z Australii, ze Stanów Zjednoczonych, z Wielkiej Brytanii, no i oczywiście z Kanady. Reprezentujemy te Koła Przyjaciół Harcerstwa, które działają dla pomocy i dla promocji harcerstwa.
– Zapytam zatem, co daje harcerstwo, po co się to robi, pomaga harcerstwu?
– Harcerstwo edukuje nasze dzieci w wielu praktycznych celach, nie tylko ideologicznie. Nie tylko uczy naszej przeszłości i naszej kultury, ale też przygotowuje je praktycznie do życia we wszystkim.
– Szkoła tego nie robi?
– Szkoła robi, ale nie robi tego w taki sposób, w jaki potrafi to robić harcerstwo. Mamy przykłady ludzi, którzy osiągnęli wysokie stanowiska w życiu, dzięki temu, że byli w harcerstwie – organizacja, umiejętności organizacyjne. Wiem to po moim synu, który się dostał na uniwersytet głównie dlatego, że był zaangażowany w harcerstwie.
Harcerstwo uczy też umiejętności układania sobie pracy, znam młodego człowieka, którego zapytałam się, a jak tobie się pracuje? A on mówi prosto, jak w harcerstwie. A on jest tylko stolarzem na budowie. Więc to daje nadzieję na przyszłość.
– W Polsce była pani harcerką?
– Byłam w harcerstwie bardzo krótko, jak pojechałem na zlot, to niekoniecznie to lubiłam.
– A czym harcerstwo zagraniczne różni się od polskiego?
– Nie mogę porównać, ale widzę to w mojej pracy nauczycielskiej, bo pracuję w polskiej szkole w Londynie, i definitywnie harcerze się wyróżniają w czasie lekcji. Jeżeli zada się pytanie o historii Polski, to oni są pierwsi, którzy odpowiadają. Gdy ostatnio pokazałam portret Piłsudskiego, to pytali się, czy to jest generał Anders, a tylko harcerze wiedzieli.
– A czy jest dużo uczniów z nowej emigracji?
– W tej chwili jest dużo, ale językowo zaczyna się to wyrównywać; na początku było im ciężko przestawić się na angielski, tej chwili jest gorzej z polskim.
– Rodzice posyłają dzieci do takiej polskiej szkoły?
– Trudno powiedzieć, generalnie, bo nasza szkoła jest jedną z wielu szkół w Anglii na terenie Londynu. Ma około 400 uczniów i mamy długą listę czekających.
– A jak szkoła jest finansowana? Czy jest finansowana przez kuratorium brytyjskie?
– Samofinansujemy się, mamy dochód ze składek, mamy dochód z domu szkolnego.
– Czy władze brytyjskie dotują to szkolnictwo?
– Nie, nie mamy żadnych dotacji, to jest zupełnie samofinansująca się szkoła. Ale z kolei rodzice organizują się, zakładają komitety szkolne, więc jeżeli mamy 400 uczniów, to gdzieś oczywiście musimy się pomieścić, kiedyś mieściła się przy kościele, a teraz wynajmujemy angielską szkołę, za którą musimy jednak zapłacić. Do tej pory te szkoły oferowały nam pomieszczenia za darmo, ale w tej chwili jest trudniej, szkoły też chcą zarobić, w związku z tym my im płacimy.
Najważniejsze w tym jest to, że szkoła, ogólnie mówiąc, bardzo popiera harcerstwo.
– Czy harcerstwo rośnie? Czy jest zainteresowanie?
– Jest duże zainteresowanie, tylko że powinniśmy mieć więcej instruktorów, bo byłyby otwarte nowe drużyny i gromady zuchowe, jeżeli byliby instruktorzy. Szkoła bardzo pomaga, bo płaci za tę ekstra godzinę; jeżeli wynajmujemy szkołę, to nie wynajmujemy do godziny pierwszej, tylko – powiedzmy – do godziny 3.30 i wtedy harcerze też mogą mieć w tym udział.
– Pierwszy raz jest pani tutaj, w Kanadzie?
– Drugi raz, byłam w Acton na zlocie w 2000 r. Właśnie z trzema synami, a w tej chwili jest tutaj tylko mój jeden syn, w najlepszej drużynie – muszę powiedzieć – Pierwsza Karpacka Drużyna Harcerska.
***
Nazywam się Henio Noctor i jestem tutaj komendantem.
– Pierwszy raz w Kanadzie?
– Tak, pierwszy raz.
– Jak wrażenia?
– Piękny kraj, przyroda jest niesamowita, owady trochę duże. Nie jesteśmy do takich przyzwyczajeni, ale naprawdę piękny teren. Tamaracouta to jest fajne miejsce, żeby mieć taki obóz.
– Lepszy z dotychczasowych?
– No, mamy nadzieję.
– Ilu was jest z Wielkiej Brytanii?
– To jest karpacka jedynka.
– Pielęgnuje tradycję Brygady Karpackiej?
– Nosimy symbol 3. Dywizji Strzelców Karpackich. Oni są naszymi patronami i trzymamy ich blisko serca. Jesteśmy jednym z trzech obozów z Wielkiej Brytanii. Na tym obozie jest 24 harcerzy, po drugiej stronie tutaj mamy drugi obóz z Wielkiej Brytanii też ich jest dwudziestu paru, a trzeci obóz troszeczkę niżej.
– Wszyscy jesteście z północnego Londynu?
– My tutaj wszyscy jesteśmy z północnego Londynu, inne obozy brytyjskie są z różnych stron Wielkiej Brytanii, a my przyjechaliśmy jako samodzielna drużyna.
– Pan się urodził w Wielkiej Brytanii?
– Tak, ja się urodziłem w Londynie.
– Chciałem zapytać – wszystkich o to pytam – dlaczego harcerstwo? Co to daje, że poświęca się czas na coś takiego?
– Co to daje? To jest wspaniała rzecz. Trzeba dbać o to, żeby kulturę polską podtrzymywać poza krajem, żeby o tym pamiętać. Polacy się bili i ginęli, po to żebyśmy mogli mieć taki obóz taką flagę na maszcie, a więc to jest dla nas ważne, żebyśmy mieli nasze dziedzictwo polskie blisko serca, i myślę, że harcerstwo polskie właśnie to robi, a szczególnie w dzisiejszych czasach uczy harcerzy, młodych chłopców, jak żyć wartościami; daje im umiejętności, których nie znajdą na komputerach czy w różnych grach komputerowych.
– Dlaczego Pan mówi „w dzisiejszych czasach”? Czy dzisiejsze czasy są inne niż kiedyś były?
– Dzisiejsze czasy są takie, że można się wpatrzeć w ekran i nigdy się nie odkleić od ekranu, a tutaj odcinamy wszystkich od technologii, żyjemy w prostych warunkach, nie mamy tutaj skomplikowanych rzeczy, mamy to, co nam jest potrzebne.
– Samowystarczalność, poleganie na sobie? Tego nie ma już w świecie?
– Myślę, że nie, myślę, że jest zbyt dużo trzymania za rękę. A tutaj uczymy młodych chłopców, jak być samodzielnymi mężczyznami.
– To nie jest tanio przyjechać tutaj, trzeba zapłacić za bilet, skąd pieniądze, jak to się finansuje w waszym przypadku?
– Oczywiście, harcerze musieli częściowo zapłacić za swoją drogę tutaj, ale dzięki pomocy i wsparciu od naszego Koła Przyjaciół Harcerstwa z Devonii – oni organizowali różne imprezy – też nasza polska parafia w Londynie Dewonie, najstarsza parafia w Wielkiej Brytanii, też nas wsparła finansowo i też polska szkoła, przy której działamy, dała nam różne dotacje, aby wspierać nas w tej podróży. Bez nich, myślę, że o wiele mniej harcerzy mogłoby tutaj trafić. Naprawdę jesteśmy bardzo wdzięczni za to, że nas ciągle wspierają, nie tylko przez ten rok zlotowy, ale bez przerwy nas wspierają na różne sposoby.
– Kanada to Wspólnota Brytyjska, mamy wspólną głowę państwa, jakie wrażenia, czym Kanada różni się od Wielkiej Brytanii?
– Jest o wiele więcej miejsca. Drogi są szersze, powietrze, czuję, że jest czystsze niż w Londynie. Bardzo przyjazny kraj; wszyscy ludzie, z którymi się spotkałem, potwierdzają stereotyp, że Kanadyjczycy są bardzo przyjaźni, a więc jestem bardzo ucieszony z tego faktu.
***
Goniec: – Kolega też jest tutaj z Londynu?
Tymek Ciurla: – Tak, my jesteśmy z Brighton, ale dołączyliśmy do ich drużyny.
– A dlaczego w harcerstwie? Co to daje?
– Zabawa, budowanie, uczenie się i też dlatego, że kocham Polskę!
– Kochasz Polskę?
– Kocham Polskę.
– Jedno z rodziców jest Polakiem?
– Tak, mama jest Mongołką, a tata jest Polakiem.
– Obie kultury są w domu równoznaczne?
– Tak, obydwie.
– Można je łączyć? Co jest w nich ciekawego?
– Tradycja, tradycja obydwu kultur jest bardzo ważna dla mnie i dla naszej rodziny. I bardzo łatwo nam to idzie razem.
– Co jest najważniejsze w tej tradycji?
– Mongolskiej tradycji?
– Mongolskiej i polskiej, co jest dla Ciebie najważniejsze w tej tradycji?
– Honor. W Mongolii mówi się „śmierć przed honorem”, to znaczy w obronie honoru. Honor to jest pierwsza z najważniejszych rzeczy.
– A u nas Bóg, Honor, Ojczyzna...
***
Goniec – Widzę że ten ośrodek ma tutaj wszędzie polskie napisy, wszystko jest znakomicie przygotowane.
Druhna hm. Halina Sandig: Dużo nam pomogło, że nasz kwatermistrz mieszka tutaj niedaleko, bo on mógł załatwić wiele rzeczy, jak na przykład prysznice i toalety. Wykombinował, jak przywieźć wodę. Mieliśmy wspaniały zespół ludzi, ktoś wziął na siebie, żeby zorganizować napisy, ktoś wziął na siebie, żeby zorganizować sprzęt, ktoś inny zorganizował całe gospodarstwo, jedzenie, jadłospisy.
– Czyli harcerska organizacja?
– Super! Wszyscy razem pracowali, żeby jak najlepiej wszystko wyszło. – Ilu to było ludzi, którzy to wszystko przygotowywali?
– Około 25 osób zajmowało się wynajęciem i przygotowaniem terenu, zakupieniem sprzętu, gospodarstwem, administracją, ustaleniem ramowego programu. Poza tym komenda każdego zlotu (około drugie tyle) przygotowała programy poszczególnych zlotów, jednostki harcerskie przygotowały młodzież, a Koła Przyjaciół wsparły jednostki finansowo.
– Te dzieci, które przyjechały z biedniejszych krajów, jak Ukraina, Białoruś czy Litwa, czy one są na koszt rządu polskiego?
– Tak. Otrzymały wsparcie finansowe od Senatu Rzeczpospolitej Polskiej. Większość harcerzy, którzy przyjechali z Polski, ze Wschodu, była w starszym wieku, dołączyli do zlotu wędrowniczego i dzisiaj pojechali na wędrówkę do Montrealu – byli w starszym wieku ponad 16 lat.
– Sądząc z Pani doświadczenia, jak Pani ocenia ten zlot?
– Najlepszy! Epic! Gdy nam powierzano, żeby Kanada organizowała ten zlot, zebraliśmy się i mówiliśmy o tym, jak chcemy, żeby zlot wyglądał; stwierdziliśmy, żeby zlot był ukierunkowany na przyszłość, dlatego ta nazwa Szlak Przyszłości. Mieliśmy już stulecie harcerstwa, jesteśmy zakorzenieni w naszej historii, tradycji, a chcieliśmy, żeby patrzeć na przyszłość, jak będzie ten świat wyglądał; jak każdy z nas może polepszyć ten świat, jak mówiła wczoraj Druhna Komendantka zlotu na ognisku.
– Poprzedni zlot w Kanadzie był na Kaszubach, dlaczego teraz inny wybór?
– Po pierwsze, młodzież z Kanady zna Kaszuby bardzo dobrze, a tutaj jest większa atrakcja, szukaliśmy w Ontario i szukaliśmy w Quebecu i akurat tutaj był przeprowadzony kurs drużynowych na tej stanicy i zaproponowano nam, żeby przyjechać i zobaczyć. Stwierdziliśmy, że to będzie najlepsze miejsce. Również z punktu widzenia bezpieczeństwa, na Kaszubach obozy są rozległe, trzeba przechodzić przez szosę. Wydaje mi się, że trafiliśmy w dziesiątkę i wszystkim się tutaj bardzo podoba – jest piękny teren. Do Kaszub wszystkich ciągnie, ale uważaliśmy, że zlot powinien być tam, gdzie nikt z nas jeszcze nie był.
– Na koniec pytanie bardziej osobiste, Pani tutaj się urodziła, w Kanadzie, mówi Pani pięknie po polsku...
– Dziękuję bardzo.
– Chciałem zapytać, co Pani w życiu dało harcerstwo?
– Wszystko! Naprawdę, ja byłam bardzo nieśmiałą dziewczynką. Dało mi to dobre samopoczucie, zaradność, umiejętność prowadzenia innych ludzi, co mi bardzo pomogło w życiu profesjonalnym.
– A kim Pani jest z zawodu?
– Pracowałem przez długie lata w kierownictwie jednego z największych banków kanadyjskich, zajmowałam się planowaniem strategicznym i finansami, a potem pracowałem jako prywatny konsultant.
Ale oprócz tych cech przywódczych, harcerstwo dało mi najbliższe koleżanki i najbliższych kolegów, z którymi znamy się do dzisiaj. Pan się pytał, jak ten zespół mógł to wszystko zorganizować, to też nie tylko przez to, że harcerz jest obowiązkowy i wykona, co mu polecono, ale też przez to, że wszyscy się dobrze znamy, wszyscy się razem wychowywaliśmy, wszyscy razem dobrze pracujemy.
– Czyli te dzieci tutaj, mogą liczyć na przyjaźń do końca życia?
– Absolutnie!
- Bardzo dziękuję i gratuluję.
Informacja ogólna o zlocie:
Tamaracouta Scout Reserve, Mille-Isles, Quebec, Kanada
29 lipiec 2017 – 12 sierpien 2017
„Szlak Przyszłości” to wielka przygoda, która zjednoczy nas wszystkich na wspólnej drodze ku lepszemu światu... To droga, na której każdy z nas indywidualnie oraz wspólnie z innymi, którzy nią podróżują, dokłada swoją cząstkę do stworzenia lepszego jutra na różnych płaszczyznach: środowiska, przyrody, społeczeństwa oraz wartości: wiary i etyki.” (hm. Krystyna Reitmeier, Komendantka Zlotu)
Hasło zlotu nawiązuje do wezwania twórcy skautingu, Roberta Baden-Powella „Starajcie się zostawić ten świat choć trochę lepszym niż go zastaliście” (1941)
Skład Komendy Zlotu
Komendantka Całości Zlotu: hm. Krystyna Reitmeier
Zastępcy Komendantki: hm. Elżbieta Morgan
hm. Leszek Muniak
Kapelan Zlotu o. phm. Paweł Ratajczak
Oboźny: hm. Rafał Biłyk
Skarbnik: hm. Halina Sandig
Kwatermistrz: phm. Grzegorz Wołejko
Gospodarze: hm. Stanisław Reitmeier
hm. Krystyna Pogoda
Kierownik Administracji: hm. Aniela Biskup
Kierownik Służby Zdrowia i Bezpieczeństwa hm. Andrzej Mahut
Koordnator Służby Zdrowia: phm.Damian Orłowski
Kierownik Sklepiku Zlotowego hm. Zuzia Papuga
Kierownik Wystawy hm. Krzysztof Dutkowski
Koordynator Komunikacji Zewnętrznej hm. Alicja Rospędzihowska
Koordynator Transportu phm. Stefania Włodarczyk
Komendantka Zlotu Harcerek: hm. Danusia Sokoska
Komendant Zlotu Harcerzy: hm. Marcin Rewkowski
Komendant Zlotu Wędrowniczego: hm. Michał Sokolski
Komendant Zlotu Starszego Harcerstwa: hm. Janusz Tomczak
Komendantka Zlotu OPH: dz.h. Barbara Stadnik
Komendant Kolonii Zuchowej: phm. Jarek Grządka
O Nas
Związek Harcerstwa Polskiego, z potrójną służbą Bogu, Polsce i bliźnim działa poza granicami Kraju nieprzerwanie od czasu II Wojny Światowej. Jest ideową i organizacyjną kontynuacją polskiego skautingu założonego w 1910 roku przez Andrzeja i Olgę Małkowskich.
W czasie drugiej wojny światowej ZHP zszedł w Polsce do podziemia, a poza Polską rozwijał się we Francji, Wielkiej Brytanii, na Bliskim Wschodzie, w Afryce, Indiach oraz w Polskich Siłach Zbrojnych. W 1946 roku, na Zjeździe w Enghien pod Paryżem z udziałem Przewodniczącego ZHP doktora Michała Grażyńskiego przyjęto powojenną strukturę ZHP działającego poza granicami Kraju wobec braku możliwości działalności ZHP w Kraju.
Związek Harcerstwa Polskiego działa nieprzerwanie do dziś dnia stosując sprawdzone metody oparte o zasady skautowe Roberta Baden Powella, rozwinięte przez instruktorów i instruktorki w Polsce niepodległej i dostosowane do potrzeb młodzieży wychowującej się poza Krajem.
Dzisiaj działamy w sześciu Okręgach: Argentyna, Australia, Francja, Kanada, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania i mamy rozwijające się jednostki w skupiskach nowej emigracji w kilku krajach Europy, m.in. w Austrii, Holandii, Irlandii i Niemczech.