Rozrywka intelektualna: "Czy kochasz Polskę bardziej niż Jarosław"...
sobota, 30 czerwiec 2018 22:53 Opublikowano w Andrzej KumorGenerowaniem poparcia społecznego rządzą emocje, dlatego znaczenie merytorycznej publicystyki i tłumaczenie jak jest przypomina stand up comedy; jest to po prostu swego rodzaju rozrywka intelektualna. Większość ludzi nie lubi niewygodnej prawdy i chce, aby mówić im rzeczy przyjemne.
Specjaliści od inżynierii społecznej przy użyciu prostych chwytów są w stanie w ciągu 2 - 3 tygodni wystrugać z patyka polityka, a w ciągu 2 dni odesłać go do wszystkich diabłów.
Demokracja, czyli pozornie władza większości sprowadza się do teatru. I w dzisiejszych czasach nie trzeba nawet często fałszować wyborów, wystarczy je dobrze przygotować. Jeśli zaś się je fałszuje, to i tak zaraz można to wymazać ze zbiorowej pamięci - co na przykład ma miejsce w przypadku polskich wyborów samorządowych, "wygranych" przez PSL.
Większość ludzi jest podatna na banalne zagrania, a nawet ci wykształceni, którzy pełnią rolę elity bardzo łatwo wchodzą w podłożone schematy myślenia - po części z powodów koniunkturalnych, ale często też z intelektualnego lenistwa i głupoty.
Wiedza o tym jak jest naprawdę powoduje jedynie frustrację ponieważ i tak nie może z nią nic zrobić.
W dawnych czasach opinia publiczna miała znaczenie dla - na przykład - mobilizacji społecznej na wypadek wojny. Dzisiaj wojny prowadzi się ograniczoną liczbą zawodowych żołnierzy i przy pomocy cudzych "ochotników" umotywowanych ideowo lub finansowo, a niedługo będzie się je prowadzić przy pomocy automatów co wyeliminuje potrzebę wsparcia społecznego; jak to ładnie określają eksperci, nastąpi "dehumanizacja pola walki", po niej zaś dehumanizacja gospodarki, a następnie dehumanizacja...
Z powodu coraz niższego ogólnego poziomu wiedzy, propaganda nie potrzebuje żadnej finezji, wystarczą proste wygibasy racjonalego dżu-dżitsu obrażające inteligencję dorosłego człowieka. Wracamy pełną gębą do czasów "Podręcznika młodego agitatora", a przecież wtedy wielu Polaków było analfabetami...
Na koniec prezent: zamiast krzyżówki, w ramach ćwiczenia umysłowego, proszę sobie przeczytać poniższy tekst i wyliczyć pod spodem ile podręcznikowych chwytów propagandowych zostało w nim użytych. Tekst pochodzi ze strony fejsbukowej p Grovera:
POSŁUCHAJ CZŁOWIECZE, który zapewne czujesz się "OSTATNIM PATRIOTĄ RP" i który środową zmianę ustawy o IPN uważasz niemal za narodową zdradę, a przynajmniej za przejaw tchórzostwa i wasalstwa.
Zapytam Cię zatem:
1) Czy sądzisz, że kochasz Polskę bardziej niż Jarosław? Bardziej dbasz o jej interesy i zrobiłeś dla Ojczyzny więcej aniżeli on i ludzie z jego zaplecza?
2) Czy sądzisz, że Morawiecki (którego patriotyczny rodowód jest Ci znany) zrezygnował z mega kasy w bankach i został Premierem za marne wynagrodzenie, bo jest kryptoagentem Mosadu i postanowił za te skromne srebrniki szkodzić Polsce?
3)Czy masz świadomość, że rządy PISu zrobiły dla odbudowy i wzmocnienia polskiej tożsamości, prawdy historycznej o Polsce, oraz upowszechniania wartości patriotycznych - więcej w ciągu 2 lat - niż wszystkie pozostałe przez całe ćwierćwiecze?
4) Czy dotarło do Ciebie, że kryminalizacja historycznych fałszerstw(art.55a) nie była głównym celem ustawy o IPN lecz tylko jednym z instrumentów mających służyć osiągnięciu nadrzędnego? Że w sensie stricte prawnym sposób ten okazał się ułomny, ponieważ jest nieegzekwowalny? I że dlatego jego usuniecie nie oznacza porażki lecz tylko przyznanie do błędu?
5)Czy pamiętasz, że kluczowym impulsem stanowiącym inspirację dla zmiany ustawy było zjawisko antypolonizmu, którego kwintesencję stanowi wszechobecne i stale powielane kłamstwo pt. "Polish Death Camps "? Kłamstwo do niedawna widniejące nawet na stronie internetowej Yad Vashem? Oraz, że we wspólnej Deklaracji obu premierów zdecydowanie zanegowano to określenie? Że jednocześnie potępiono zarówno antysemityzm jak i antypolonizm?
6)Czy uświadamiasz sobie, że dzięki nowelizacji ustawy i burzy jaką ona wywołała, udało się przekazać światu, jak głęboko nieprawdziwe i krzywdzące było i jest powielanie kłamstwa o współodpowiedzialności Polski i narodu polskiego za Holokaust ? Że nawet izraelska prasa krytykuje Netanjahu i mówi o zwycięstwie polskiej racji stanu?
7) Czy nie wyciągasz wniosku z faktu, że dziennikarze GW krytykują porozumienie polsko-izraelskie podobnie jak Narodowcy? Tyle, że Narodowcy robią to z głupoty, a lewactwo – z politycznej perwersji?
Podsumowanie: PiS konsekwentnie wykonuje b.dobrą i odpowiedzialną pracę dla Polski. Wymaga ona czasem niezbędnych kompromisów w szczegółach, aby generalnie iść do przodu. Ta odpowiedzialna polityka uchroniła Polskę przed totalną konfrontacją z kosmopolitycznymi siłami trzymającymi w swoich rękach kasę i media, z którymi nie może sobie poradzić nawet Trump i jego ekipa. Administracja Trumpa, również stara się postawić narodowy interes Ameryki na pierwszym miejscu. I podobnie jak PIS robi to stopniowo, także kosztem przejściowych ustępstw. Bowiem problemów narosłych przez półwiecze nie rozwiązuje się w dwa lata.
No i dodajmy na zakończenie, że poprzednicy PIS(licząc od 89) nie ruszyli w tej kluczowej sprawie – jaką jest walka o prawdę i godność Polski i Polaków – NAWET JEDNYM PALCEM!!!
Proszę Państwa to jest cymes, to jest palce lizać, to można przerabiać na kursach :))
Do „Waszego Sobiesława”
W ostatnim „Gońcu” „Wasz Sobiesław” poruszył sprawę tak zwanego przekręcania liczników. Chcę dodać kilka słów. Uważam, że w Kanadzie, ale mam powody myśleć na podstawie obserwacji, że i w USA, jest z przekręcaniem liczników po prostu już epidemia i patologia. I nie ma tu już zasady, czy to jest przeciętny samochód, czy też samochód wyższej klasy. A być może nawet te wyższej klasy mają bardziej właśnie przekręcone liczniki niż te samochody niższej klasy. Mam prawo tak myśleć na podstawie zasłyszanych rozmów i również mojego własnego samochodu, który był kupiony oryginalnie w USA. Ten mój samochód teoretycznie był po jakiejś małej stłuczce. Ponieważ jeżdżę często, przynajmniej raz w miesiącu, na odległość około 500 km z Toronto przeważnie na północ, więc nie mogę sobie pozwolić na to, żeby jesienią, zimą czy wiosną stanąć gdzieś tam w drodze, więc właśnie dlatego, że jest to kupiony używany samochód, po przejechaniu 80.000 km (poprzedni właściciel powiedział mi, że 30.000 km wcześniej zmienił pasek rozrządu) poszedłem do mechanika, żeby zmienił mi pasek rozrządu. No i się zaczęło. Jak podniósł samochód i zajrzał pod niego, to okazało się, że praktycznie każdą część z wyjątkiem silnika trzeba było wymienić. Wszystkie części, takie jak wspomaganie kierownicy, wentylator na chłodnicy, poduszki pod silnikiem, napinacz paska rozrządu, trzeba było wymienić. Patrzyłem na te części z niedowierzaniem. One były tak zajechane. To niemożliwe, żeby te części (najwyższej klasy w tej dobrej marce) były tak zajechane przy 250.000 km, na jakie wskazuje licznik. Na moje oko mój samochód miał cofnięty licznik ze 100.000 km.
Moja synowa kupiła używanego SUV-a Pontiac Vibe. I to był/jest znowu samochód średniej klasy. Akurat przyszedłem do mojego syna w odwiedziny, gdy przyjechała tym samochodem po zakupie od mechanika. Powiedziała mi, że ma on przejechane 250.000 km. Mechanik dał jej dobrą cenę, czyli 4300 dol. Coś mnie tknęło i zapytałem, ile ten mechanik dał jej gwarancji? Odpowiedziała, że miesiąc. Od razu powiedziałem jej: idź jutro i oddaj mu ten samochód albo powiedz mu, żeby dał ci przynajmniej trzy miesiące gwarancji. A powiedziałem to, bo dwa razy woziłem swojego dobrego kolegę do mechaników/dealerów używanych samochodów. Mój kolega trudnił się dostawami towarów i zawsze tak celował, żeby kupić używanego minivana w okolicach plus minus 6000 dol. Bo tak wyliczył. że wówczas on mu się zamortyzuje. I byłem przy tym, jak rozmawiał z dealerem i nie podchodził nawet do samochodu, który miał miesiąc gwarancji.
Więc byłem świadkiem, jak mechanik dawał mu trzy miesiące gwarancji, a mój kolega dokupywał dodatkową gwarancję na silnik i automatyczne sprzęgło w jednym przypadku na dodatkowe 6 miesięcy, a w drugim na rok. Wiedział, że po roku ten samochód będzie tak zajeżdżony, że ten, który kupił, idzie na części lub na złom, a on i tak kupi następny. Dlaczego o tym piszę? Wystarczy przejść się po Canadian Tire wzdłuż półek z różnymi chemikaliami, a jest ich tam masa.
Widać tam chemikalia do uszczelniania transmisji, silników itd. Te chemikalia to jest po prostu raj dla ludzi, którzy sprzedają używane samochody. Oni wiedzą, że taki uszczelniacz wytrzyma z miesiąc, i dlatego przy sprzedaży samochodu dają miesiąc gwarancji, nie więcej.
Co się stało z samochodem mojej synowej? Po sześciu tygodniach od daty zakupu wysiadła prądnica i pompa wodna i tam jakieś inne dodatkowe detale i części. No dobrze, ten sam mechanik, który sprzedał jej ten samochód, naprawił tę prądnicę i pompę wodną i to kosztowało ponad 1000 dol. No, od tej naprawy minął niecały miesiąc i okazało się, że silnik nie ma mocy, bo wydmuchało uszczelkę pod głowicą. Ten sam mechanik (synowa pojechała do niego znowu, nie wiem czemu) zaproponował wymianę/naprawę silnika za 3000 dol.
Z moich obserwacji wynika, że minimalna gwarancja na używany samochód powinna wynosić uregulowane przepisami trzy miesiące. Miesiąc gwarancji to żadna gwarancja. Tak w rozmowach ze znajomymi i z przygód z dealerami i z mechanikami zaobserwowałem (zastrzegam się, że to może być zbieg okoliczności), że te radykalnie złe doświadczenia są związane z mechanikami pochodzącymi z krajów aktualnie objętych wojną. Więc może to jest zbieg okoliczności, a może to jest jakieś bardziej powszechne zachowanie, że u tych ludzi pochodzących z tych krajów objętych wojną następuje radykalna inflacja jakości usług, bo sobie być może tłumaczą swoje zachowanie tym, że skoro im zrobiono krzywdę za nic, to oni też mają prawo zrobić innym krzywdę.
Z przekręcaniem liczników jest po prostu teraz epidemia w Kanadzie. Trzeba uważać.
Dymitr
Odpowiedź redakcji: Odpowiedź Sobiesława publikujemy na stronie 21.
***
Właśnie obserwuję zbiorowy orgazm wysokich członków władz PRL-II, bo Izrael coś tam ponoć podpisał. A ja, jak świat znam, jestem przekonany, że PRL-II wyjdzie na tym znowu, jak zwykle, czyli jak Zabłocki na mydle. Z poważaniem,
Jacek Hejnar, Mississauga
Odpowiedź redakcji: Problem w tym, że „wyjdziemy na tym” my wszyscy – Polacy.
Finał Konkursu Wiedzy o Polsce dla uczniów szkół polonijnych
piątek, 29 czerwiec 2018 13:56 Opublikowano w Życie polonijneW minioną sobotę odbyły się w Centrum Kultury Polskiej im. Jana Pawła II w Mississaudze finały Olimpiady Wiedzy o Polsce organizowanej przez Związek Nauczycielstwa Polskiego w Kanadzie. Byliśmy tam z kamerą i relację filmową można obejrzeć na stronach YT GoniecTv Toronto, przeprowadziliśmy również rozmowy z uczniami i nauczycielami biorącymi udział w tym wydarzeniu.
Maria Baran, dyrektor Polskiej Szkoły im. Trójcy Świętej w Chicago: W aglomeracji chicagowskiej mamy około 50 polskich szkół.
Andrzej Kumor: Ile dzieci łącznie?
– Myślę, że około 16 tysięcy. Jako nauczyciele działamy w Zrzeszeniu Nauczycieli Polskich w Ameryce. Braliśmy też udział w poprzedniej edycji konkursu, zajęliśmy 3. miejsce, więc teraz też mamy nadzieję, że nam dobrze pójdzie. Jesteśmy bardzo dobrze przygotowani. Przedstawię naszą drużynę Chicago: Wiktoria Trojanowska, Julia Kobulski, Michał Kolanko, i pani Aneta Wesołowska, która jest wychowawczynią i główną opiekunką, przygotowywała dzieci.
– A dzieci gdzie się urodziły?
– Wszystkie w Chicago, ale pięknie mówią po polsku. Nasza szkoła jest przy dużej polskiej parafii, na Trójcowie, taki duży polonijny ośrodek. I dla rodziców, i dla nauczycieli, i dla dzieci polskość jest bardzo ważna. I mimo że urodziły się tutaj, to taki duch polskości jest w nas wszystkich.
– Chicago to chyba taka druga Warszawa.
– Tak, to prawda.
Aneta Wesołowska, wychowawczyni: Myślę, że jako patrioci to jesteśmy na pierwszym miejscu.
– ...przed Warszawą...
– ...tak, i wszystkie ośrodki polonijne tutejsze są bardziej patriotycznie nastawione niż cała Polska razem wzięta, bo my tęsknimy.
Maria Baran: Chciałam jeszcze pogratulować organizatorom, podziękować za przyjęcie, za inicjatywę. Bo naprawdę młodzież tutaj ma okazję jeszcze bardziej pogłębić wiedzę o polskiej kulturze, historii, tradycjach...
– A przede wszystkim mamy okazję spotkać się ponad granicami, my, Polacy i z Kanady, i ze Stanów Zjednoczonych.
– Tak, młodzież się integruje. Tak że jest tutaj pewnie duch rywalizacji, ale też takiego zjednoczenia, że to my jesteśmy Polonią. Nieważne, gdzie mieszkamy, ale jak poza granicami Polski, to jesteśmy Polonią. I wczoraj to było widać, bo młodzież nawet na basenie wieczorem miała okazję spotkać się.
– Powodzenia.
Aneta Wesołowska: Nie dziękujemy, żeby nie zapeszyć, polskim zwyczajem.
http://www.goniec24.com/goniec-reportaze/itemlist/user/64-andrzejkumor?start=300#sigProId0b63939c53
***
Andrzej Kumor: Może Pani powiedzieć, jakie są szkoły i ile dzieci bierze udział w konkursie?
Organizatorka Dorota Wilk: Mamy pięć drużyn ze szkoły średniej i cztery drużyny ze szkoły podstawowej. Dzieci przyjechały z Chicago, z Nowego Jorku, Edmonton i Montrealu. I oczywiście są dzieci z Toronto i Mississaugi. To są drużyny, które wygrały półfinały, i dzisiaj będą reprezentować swoje szkoły na finałach.
– Jaką strukturę ma cały konkurs, czy to są testy, czy odpowiedzi ustne?
– Szkoła podstawowa będzie od razu przygotowywała się do głównej gry, czyli do gry na światełka, jak Jeopardy, a ze względu na to, że mamy pięć ośrodków ze szkoły średniej, więc na początku będziemy musiały przeprowadzić testy i wybrać trzy ośrodki, które będą rywalizować w finale.
***
Andrzej Kumor: To finały, czy już wiadomo, jaka jest tematyka?
Ewa Woźniak: Literatura, geografia, historia, tradycje, wszystko razem. I to będzie naprawdę bardzo ciekawe.
– Testy czy...?
– Testy na zasadzie quiz. To dzieci będą wybierały sobie, z jakiej dziedziny chcą mówić, za ile punktów. Będzie się działo, będzie super. Dzieci są bardzo fajnie przygotowane. Wczoraj mieliśmy spotkanie w hotelu, pokazały, że są bardzo dobrze przygotowane, aż miło patrzeć. To są dzieci nasze, urodzone tutaj.
– To najbardziej cieszy.
– To naprawdę trzeba cenić. Oj tak, nas, jako nauczycieli
– To jest już drugie czy trzecie pokolenie.
– Tak. Ja już jestem w tej szkole tyle lat, że czasami patrzę, że rodzeństwo się uczy coraz młodsze, a nawet moje uczennice już mają swoje dzieci w tej szkole.
– Czyli jest nadzieja, polskość jest atrakcyjna?
– Tak, i dzieci są naprawdę chętne i są odważne. To się liczy, są bardzo odważne i nie boją się. Mamy się z czego cieszyć.
– Dziękuję bardzo.
***
Andrzej Kumor: Ile jest szkół polskich w Montrealu?
Nauczycielka z Montrealu: Mamy trzy szkoły społeczne i jedną szkołę przy konsulacie tak zwaną, SPK.
– Płaci się za te szkoły?
– Tak, w prowincji Quebec szkoły są płatne. To są szkoły prywatne, utrzymywane przez rodziców i przez dotacje z organizacji polskich.
– Tak z ciekawości, ile kosztuje, żeby wysłać dziecko do takiej szkoły?
– Przeciętnie za dziecko do 300 dolarów na rok szkolny.
– To nie tak dużo w porównaniu z tym, co się płaci w Ameryce.
– Tak, ale to jest tylko opłata – ponad połowę czynszu płaci Polska Rada Szkolna i dużo dotacji jeszcze jest z organizacji polskich, polonijnych. Dzięki temu te opłaty są bardzo zaniżone. Staramy się trzymać je na najniższym poziomie, jaki można.
– Ile dzieci się uczy?
– Ja odpowiadam tylko za szkoły społeczne, te trzy szkoły, które mamy. Uczy się w nich około 300.
– W podstawowych i średnich?
– Tak.
***
Andrzej Kumor: Proszę powiedzieć, skąd pomysł na ten konkurs, bo to już jest drugi?
Teresa Szramek, wiceprezes ZNPwK: Tak naprawdę, pomysł zrodził się w Hamilton w Związku Nauczycielstwa Polskiego w Kanadzie. Oddział Hamilton przygotował dla swoich uczniów – prezesem była wtedy pani Monika Karpińska – konkurs wiedzy o Polsce. Myśmy pomyślały, że skoro jest taki piękny konkurs wiedzy o Polsce, to może rozszerzyć ten pomysł na inne szkoły i zrobić olimpiadę. Rozmawiałyśmy ze Zrzeszeniem Nauczycieli Polskich w Ameryce, rozmawiałyśmy z Zespołem Szkół Dokształcających w Nowym Jorku, i oni ten pomysł też podchwycili. Mówią, to może my do was przyjedziemy. Złożyłyśmy wniosek, prośbę do Senatu Rzeczpospolitej Polskiej o dofinansowanie. Na początku było tak, że trzeba było sobie znaleźć partnera w Polsce, znalazłyśmy partnera, który się nazywał Fundacja „Zatrzymać Czas”. I zaczęłyśmy z nimi współpracować. Wysłałyśmy kosztorys, obliczyłyśmy, ile to może kosztować, półfinały, finały. Wymyśliłyśmy, że stworzymy pięć ośrodków półfinałowych, dwa ośrodki w Stanach, w Chicago i w Nowym Jorku, i trzy ośrodki w Kanadzie, Montreal, Edmonton i Toronto. Tam się odbędą półfinały, a wszyscy spotkamy się w Polskim Centrum Kultury im. Jana Pawła II.
– Wszyscy się na to zgodzili?
– Tak, z wielką przyjemnością i z wielkim entuzjazmem przywitali ten pomysł, żeby mogą przyjechać. Przyjechali tutaj już finaliści. Tak to się zaczęło. Podobało nam się to wszystko, podobał nam się sposób przeprowadzenia tej olimpiady.
– A kto od strony technicznej to wszystko przygotował?
– Na pierwszej olimpiadzie przygotowywała to Monika Karpińska z mężem Januszem. On obsługiwał stronę techniczną. W drugiej edycji oni się wycofali z tego pomysłu, może za dużo obowiązków, za dużo pracy. Wypożyczyli nam część sprzętu, część musiałyśmy dokupić. Ta młoda dziewczynka, Wiktoria Wilk, wyszukała w Internecie zasady, jak to pracuje. Potem pytania, to już była moja działka, poprawianie pytań, uściślanie. Sama szukałam pytań, podpowiadali mi niektórzy, co ewentualnie, jak; punktację. Bazowałyśmy też na pierwszej olimpiadzie, bo to wszystko nam się podobało, tak że zmieniałyśmy tylko charakter pytań, skalę trudności, tak żeby było wszystko dobrze, mam nadzieję.
– Gratuluję i czekamy na następny konkurs. Będzie w przyszłym roku?
– Za dwa lata, bo co dwa lata sobie wymyśliłyśmy, dlatego że jest tak dużo pracy. To jest takie przedsięwzięcie ogromne... Ale jest to fajne i porównując na przykład wiedzę przeciętnego ucznia... Czasami oglądam program „Matura to Bzdura” – porównując, co wiedzą dzieci w Polsce i co wiedzą nasze dzieci tutaj, to naprawdę czuję się dumna, że jestem nauczycielką tutaj i że tyle dzieci o tylu rzeczach wie. Dla mnie to jest największa nagroda, że te dzieci są i tak jak powiedziały dziewczyny z Montrealu, że w momencie, kiedy dowiedziały się, że w tym roku będzie olimpiada, od razu zgłosiły się, że będą się przygotowywać. Dwie nawet wyrażały żal, że nie mogły przyjechać, bo ich czas się skończył, bo skończyły szkołę średnią. To jest największa nagroda i największa satysfakcja z tego, co robimy.
– Że dzieci lgną do Polski?
– Tak, to jest najważniejsze, że chcą się uczyć, że chodzą do tej szkoły. Mogłabym książkę napisać z historii mojego uczenia w szkole tutaj, 22 lata. Akurat w szkole średniej pracowałam, z 10. i 11. klasą, tak że wiem, że oni naprawdę tego bakcyla polskości mają w sobie i na pewno będą mieć.
– Dziękuję bardzo.
***
A oto oficjalne wyniki konkursu:
Szkoły podstawowe:
I miejsce: Polska Szkoła im M. Kopernika
w Mississaudze
II miejsce: Polska Szkoła
im. M. Chrzanowskiej w Edmonton
dwa III miejsca: Polska Szkoła im. Jana Pawła II w Montrealu i Polska Sobotnia Szkoła im. A. Mickiewicza w Stamford, CT (USA)
Szkoły średnie:
I miejsce: Polska Szkoła
im. Jana Pawła II w Montrealu
II miejsce: Polska Szkoła im. H. Sienkiewicza w Edmonton
dwa III miejsca: Polska Szkoła im. św. Trójcy w Chicago
i Szkolny Punkt Konsultacyjny w Toronto
Wyróżnienie: Polska Sobotnia Szkoła im. A. Mickiewicza w Stamford, CT.
***
Cóż można dodać? A to, że może była to trochę niewykorzystana okazja – formuła olimpiady jest bardzo nośna i przypomina grę telewizyjną. Jest to więc konkurs bardzo atrakcyjny, który z pewnością – gdyby został nagłośniony – wcześniej zgromadziłby szeroką publiczność – nie tylko dzieci i ich rodziców, bo też każdy z nas sprawdzał swoją wiedzę o Polsce, odpowiadając sobie po cichu na pytania konkursowe. A więc może w przyszłości udałoby się z tej olimpiady uczynić publiczne wydarzenie kulturalne. Wiedzę o Polsce dobrze jest sprawdzać jak najczęściej...
Gratulujemy organizatorom.
Andrzej Kumor