Byli naiwni jak dzieci, wciąż przekonani, że wiodą za sobą legendę partyzancką i w regularnym wojsku to im wystarczy. Chwałę wojenną przejmowała Armia Czerwona i Gwardia Ludowa, o której nikt podczas wojny nie słyszał. Nadal stanowili poczet sztandarowy podczas uroczystej zmiany warty. Byli pewni, że jakoś to przetrwają... Mój ojciec i jego trzej przyjaciele. Stanowili poczet sztandarowy na każdą, bardziej uroczystą zmianę warty.
http://www.goniec24.com/goniec-reportaze/item/2072-opowie%c5%9bci-pana-z-zmiana-warty#sigProId85d569bc87
W Wielki Piątek warta stawała w kościele i przy Grobie Chrystusa czuwała aż do rezurekcji. Jeszcze w 1949 roku Wielkanoc była w wojsku celebrowana uroczyście.
Pierwszy, tuż za orkiestrą i pocztem sztandarowym, ustawiał się świeży pododdział wartowniczy, dalej stali żołnierze kończący wartę, naprzeciw nich dowódcy obu wart i oficer dyżurny jednostki, oficerowie z paskami pod brodą. Cały ceremoniał. Każdy szczegół opracowany i celebrowany, komendy krótkie i głośne, hejnał "Służba wartownicza", hymn Polski i krótka defilada. Sto razy to oglądałem. Powtarzaliśmy wszystko jeszcze raz na podwórku, też pewnie ze sto razy. Dowodził pocztem ojciec Bartka, mojego podwórkowego przyjaciela od zawsze, od tego dnia, gdy obaj ojcowie przywieźli swoje rodziny do koszar. Wywodzili się, on i mój ojciec ,z Rzeczypospolitej Szóstowieckiej – niewielkiego, wyzwolonego w 1943 roku spod okupacji niemieckiej, obszaru wschodniej Polski. Obaj tam kończyli podchorążówkę, stamtąd w 1944 roku trafili do regularnego wojska. Dowódcę pocztu aresztowali w przeddzień pułkowej uroczystości i tylko my, nasz podwórkowy oddział, wiedzieliśmy, gdzie go zabrali, i zamierzaliśmy go odbić. Liczyliśmy na pomoc reszty wojska, ale zawiedliśmy się. Ojciec Bartka i poczet przestali być potrzebni, gdy aresztowali sztandar pułku. Nieodpowiedni był na nim napis: "Bóg Honor Ojczyzna". Miał być nowy, ale nikt się tym nie zajął.
1956/57. To była, druga w moim życiu, wielka zmiana warty. Odbyła się w wielkiej radości i wszyscy byli przekonani, że teraz będzie jak dawniej, zwyczajnie, po polsku. Odnalazł się pułkowy sztandar i parę razy pułk pomaszerował do kościoła. W Wielki Piątek przy Grobie stanęła warta, ale tylko raz – w pięćdziesiątym siódmym. Potem sztandar znowu przestał być właściwy. Poczet sztandarowy nie należał już do naszych ojców, nikt ich nie zawołał, wałęsali się gdzieś w cywilu, czasami blisko koszar. I pili. Słyszeli o rehabilitacji i wierzyli głęboko, że wszystko będzie jak dawniej. Na tę cześć pili jeszcze więcej. Chyba dzięki temu zakonserwowani doczekali trzeciej zmiany.
•••
1980. Nadeszła latem tym razem była gigantyczna. Mój ojciec dorabiał do renty w szpitalnej kotłowni. Wydawało się, że dobrze się trzymał, ale coraz więcej czasu spędzał na ławeczce przed domem, tam odwiedzali go koledzy. Przynosili ze sobą ćwiarteczkę, rozmawiali o bólu w kościach i tym, że trzeba się wybrać do lekarza. Mówili potem, że narzekał na ból w piersi, ale każdy z nich to miał. Spotkaliśmy się w początkach stanu wojennego. Cieszył się, że wojsko wzięło władzę. "Będzie porządek" – mówił – " w wojsku wszystko ma swoje miejsce, wszystko jest napisane w regulaminach. Wystarczy to przenieść na życie państwa."
Wierzył, że wystarczy zmienić wartę a wszystko samo się uporządkuje. Żałował tylko, że tylu jego przyjaciół pozbawiono godności, że wielu nie dożyło. Teraz wojsko upomni się o swoje – przekonywał mnie. I niebawem odszedł, nie doczekawszy kolejnego rozczarowania.
•••
http://www.goniec24.com/goniec-reportaze/item/2072-opowie%c5%9bci-pana-z-zmiana-warty#sigProIdc993c0eb82
Pan Z.
Kolejna pogawędka za tydzień