farolwebad1

A+ A A-
piątek, 23 listopad 2012 08:54

Zielona wyspa brunatnieje

michalkiewiczNasza zielona wyspa chyba nie jest aż tak zielona, jak by to wynikało z deklaracji rządowych optimistienków. To znaczy – jest zielona, jakżeby inaczej – ale czy to z powodu jesieni, czy z czegoś innego – coraz bardziej brunatnieje. Oto komendant główny policji pochwalił się, że 11 listopada policja działała praworządnie i profesjonalnie. Wszystko było w jak najlepszym porządku i jeśli ktoś może być niezadowolony, to tylko "chuligani" i "bandyci". Pan komendant najwyraźniej jeszcze wstydzi się użyć określenia "warchoły", jakiego Milicja Obywatelska używała na określenie demonstrantów w roku 1976 w Radomiu i Ursusie. Wstydzi się – a może zapomniał? Tak czy owak – wszystko jeszcze przed nami, bo te samochwalcze deklaracje pana komendanta pokazują, że skończyły się żarty.

Do naszej zielonej wyspy zbliża się nieubłaganie fala kryzysu, więc na wszelki wypadek trzeba niesforny naród tubylczy chwycić za twarz, żeby sobie nie pomyślał czegoś złego. A co najgorszego mógłby sobie pomyśleć? Ano na przykład, żeby zlikwidować, a przynajmniej poluzować, model kapitalizmu kompradorskiego, zaprojektowany jeszcze w 1989 roku przez generała Kiszczaka z jego konfidenty, w którym tajniacy okupują nasz nieszczęśliwy kraj, kontrolując kluczowe segmenty gospodarki i życia publicznego przy pomocy rozbudowanej do monstrualnych rozmiarów agentury. Ta agentura stanowi nie tylko sprawny instrument okupacji, ale również – trzon "naszej młodej demokracji", dzięki któremu jest ona przewidywalna i sterowalna.
Żarty się skończyły i w obliczu nadchodzącego kryzysu bezpieczniackie watahy najwyraźniej zawiesiły potępieńcze swary. Można się tego domyślić między innymi po tym, że na przykład kolejne afery trumienne nie są już rozdmuchiwane przez niezależne media głównego nurtu – a jeszcze niedawno przecież były. Nieomylny to znak, że bezpieczniackie watahy przedstawiły Umiłowanym Przywódcom, stanowiącym żywą fasadę naszej młodej demokracji, propozycję nie do odrzucenia. Jak zwykle u bezpieczniaków, przedstawiona została ona w formie aluzji, na tyle jednak czytelnej, by zrozumiał nawet najgłupszy.
Oto Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego w porozumieniu z niezależną prokuraturą zatrzymały wykładowcę akademickiego Brunona K., który "chciał" wysadzić w powietrze Sejm w momencie, gdy będzie się tam znajdował prezydent, premier, Umiłowani Przywódcy i pozostałe sejmujące stany. Zanim to jednak nastąpiło, kabewiacy przez cały rok prowadzili z Brunonem K. subtelną "grę operacyjną", polegającą na obstawianiu go "pomocnikami" oraz adeptami, których on "szkolił". Zbyteczne jest chyba dodawać, że ci "pomocnicy" oraz "adepci" byli współpracownikami kabewiaków.
Na konferencji z udziałem szefa ABW Krzysztofa Bondaryka, przedstawicieli niezależnej prokuratury oraz Umiłowanych Przywódców z sejmowej Komisji do spraw Służb Specjalnych, kabewiacy pokazali Umiłowanym "niezbite dowody", zaś niezależna prokuratura zapewniła, że agenci w żadnym wypadku do zamachu Brunona K. "nie podżegali". Znaczy się – jeśli "chciał", to z własnej inicjatywy. Skoro tak mówią, to oczywiście nie wypada zaprzeczać, chociaż warto przypomnieć uwagę księcia Gorczakowa, który nie mógł nie znać prowokatorskich metod Ochrany, że nie wierzy wiadomościom niezdementowanym. I tak dobrze, że przynajmniej ten cały Brunon K. nie był agentem ABW, chociaż – czego to ludzie nie gadają? Tak czy owak, kabewiakom najwyraźniej udało się przyprawić Umiłowanych Przywódców o drżączkę, bo skwapliwie we wszystko uwierzyli.
Tę skwapliwość lepiej zrozumiemy, kiedy przypomnimy, że członkostwo sejmowej Komisji Służb Specjalnych wymaga uprzedniego uzyskania certyfikatu dostępu do informacji niejawnych, które w naszym nieszczęśliwym kraju wydawane są właśnie przez ABW. Oprócz tej prostej przyczyny mógł być również inny powód tej skwapliwości. Tym razem szczęśliwie udało się zapobiec zamachowi, ale któż może wiedzieć, co przyniesie przyszłość – zwłaszcza gdyby jakimś Umiłowanym Przywódcom zaczęło się wydawać, iż mogą się od bezpieczniackich watah uniezależnić?
"Banda nie przebacza, kula jest zapłatą" – śpiewało się w starej piosence złodziejskiej. Toteż wśród parlamentarzystów rozgorzała dyskusja, czyby tak nie ogrodzić gmachu Sejmu jakimś murem, albo przynajmniej płotem. Ze swej strony uważam, że jak najbardziej; trzeba by ogrodzić teren Sejmu podwójnym płotem z drutu kolczastego pod napięciem, zaś w "strefie śmierci" między płotami umieścić karabiny maszynowe automatycznie reagujące na najmniejszy ruch – jak na granicy między NRD i RFN. To oczywiście nie zabezpieczyłoby jeszcze Sejmu przed atakiem z powietrza, toteż najlepiej byłoby cały ten kompleks gmachów wkopać głęboko w ziemię, przykryć warstwą gleby i na wierzchu posadzić drzewa. W ten sposób korzyść byłaby podwójna: Umiłowani Przywódcy mogliby delektować się nie tylko bezpieczeństwem, ale i coraz lepszym samopoczuciem, wynikającym z utraty kontaktu z rzeczywistością. Skoro wszyscy nie mogą być szczęśliwi, to niech szczęście spotka przynajmniej niektórych.
Ale nie tylko o Umiłowanych Przywódców tu chodziło, a w każdym razie – nie przede wszystkim. Jestem przekonany, że cudownie udaremniony zamach na Sejm pełni taką samą polityczną funkcję, jak podpalenie berlińskiego Reichstagu w 1933 roku, które posłużyło Adolfowi Hitlerowi za pretekst do dekretu "O ochronie narodu i państwa", za pomocą którego zrobił w Niemczech porządek. Sytuacja powoli do tego dojrzewa, bo w ubiegłym roku prezydent Komorowski wykonał inicjatywę nowelizacji przepisów o stanach nadzwyczajnych w państwie, a niedawno podpisał ustawę ograniczającą swobodę zgromadzeń. "Profesjonalna" akcja policji 11 listopada pokazuje, że wszyscy już wiedzą, o co chodzi, a w tej sytuacji tylko patrzeć, jak razwiedka skłoni Umiłowanych do uchwalenia jakichś "surowych praw".
Na razie jednak korzysta z tych narzędzi, jakie ma pod ręką. Tego samego dnia, gdy kabewiacy wraz z reprezentantami niezależnej prokuratury przekonywali Umiłowanych, a za ich pośrednictwem – opinię publiczną do autentyczności niedoszłego zamachu, Platforma Obywatelska, SLD i Ruch Palikota złożyły wniosek o postawienie Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobrę przed Trybunałem Stanu. Do wniosku nie przyłączyło się PSL pod nowym prezesem Januszem Piechocińskim i w rezultacie brakuje dwóch głosów, wymaganych do podjęcia przez Sejm uchwały o postawienie przed Trybunałem Stanu na podstawie art. 156 konstytucji, przewidującego większość 3/5 głosów. Jednym z argumentów za wnioskiem jest samobójstwo Barbary Blidy. Kiedy za rządów PiS do pani Blidy wczesnym rankiem zawitała ekipa ABW, by ją aresztować, pani Blida musiała sobie pomyśleć, że wszystko wykryte, i w łazience się zastrzeliła. Okazało się, że niepotrzebnie, ale ona jeszcze o tym nie wiedziała. Widać zatem wyraźnie, że podstawowym celem wniosku o postawienie Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry przed Trybunałem Stanu jest przypomnienie wszystkim Umiłowanym Przywódcom, iż konstytuująca III Rzeczpospolitą zasada: "my nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych" – cały czas pozostaje w mocy i każdego, kto ją naruszy, dosięgnie surowa ręka sprawiedliwości ludowej.
To przestroga dla szlachty, to znaczy – naszych Umiłowanych, podczas gdy całą resztę nasi okupanci zamierzają zdyscyplinować przy pomocy represjonowania charakterystycznej dla "faszystów", "ksenofobów", "antysemitów" i homofobów" "mowy nienawiści", za którą może być uznane wszystko, co dajmy na to nie spodoba się bezpieczniakom czy choćby sodomitom. Warto podkreślić, że Brunon K. też działał z pobudek "ekstremistycznych", "ksenofobicznych" i – jakżeby inaczej? – "antysemickich". Jak zauważył Stanisław Lem, "nawet konklawe można doprowadzić do ludożerstwa, byle postępować cierpliwie i metodycznie". A właśnie mamy do czynienia z bardzo metodycznymi działaniami naszych okupantów, w następstwie których w dyskursie publicznym już wkrótce słychać będzie wyłącznie "świergolenie", poprawne zarówno politycznie, etnicznie, jak i obyczajowo, niczym na budowie Kanału Białomorskiego. Nic dziwnego; mieszanina czerwieni i zieleni zawsze daje przecież kolor brunatny.


Stanisław Michalkiewicz

Opublikowano w Stanisław Michalkiewicz
piątek, 23 listopad 2012 08:48

Rewolucji nadszedł czas?

talagaNiedawno ktoś zadał mi pytanie: "Myślisz, że w Polsce jest rzeczywiście tak źle, jak pokazują (w tv), myślisz, że tam się coś szykuje?".

Takie pytania padają od czasu do czasu, jednak dotarło do mnie, że tym razem, w tym momencie to pytanie nabiera jakby innego – mocniejszego znaczenia! A już zupełnie potwierdziło to ostatnie wydarzenie – "planowany atak na sejm i prezydenta". Media zachwycają się tym, jak niegdyś Kolumb odkrywając Indie, które Indiami nie były. Wtedy nie były. Dziś powoli cały świat staje się Indiami i Chinami, ale to już inna historia.
Wracając do planowanego zamachu: taki plan mnie nie dziwi zupełnie, a na pewno nie zaskakuje. Sam nieraz oglądając w telewizji, słuchając w radiu lub czytając w gazetach, co ci złodzieje wyprawiają z naszą krainą, rysowałem sobie różne drastyczne działania związane ze stajnią na Wiejskiej. No cóż, pomarzyć zawsze można. Co jednak mnie zaskoczyło, to fakt, że dopiero teraz ktoś chciał takie myśli urzeczywistnić.
Inną sprawą jest kwestia, czy naprawdę ktoś planował taki atak na poważnie, czy jest to po prostu kolejna prowokacja świń przy korycie. Dlaczego piszę o prowokacji, i to kolejnej? Proste – 11 Listopada, Święto Niepodległości naszego kraju... Cokolwiek by próbowały wpoić nam media publiczne (czytaj: media partyjne), jakkolwiek by tłumaczyła się policja i politycy, to i tak z setek amatorskich filmów zrobionych w czasie tych zajść przez zwykłych obywateli i zamieszczonych w Internecie widać wyraźnie – był rozkaz z góry, aby w czasie obchodów tego święta doszło do "zadymy". Policjanci w kominiarkach przebrani za chuliganów, rzucający do swoich kolegów kamieniami i racami, po to by dać tamtym zielone światło do zaatakowania pochodów. Wezwania na komisariaty wydane w całym kraju z datą 11 listopada dla różnych działaczy związanych z prawicą, i nie tylko, w celu wyjaśnienia jakichś wyssanych z palca historyjek. Zatrzymywania i przeszukiwania autobusów podążających do stolicy na obchody Święta Niepodległości, a nawet i bezprawne przeszukiwania pasażerów, w tym tzw. kontrole osobiste...
Bardzo mi się podobało pytanie do psiego wodza, które padło w czasie jednego z wywiadów w programie telewizyjnym po tych wszystkich zajściach, a brzmiało mniej więcej tak: "...a od kiedy policja stała się nagle tak pracowita, że w całym kraju zajęła się przesłuchiwaniami o błahostki, akurat w NIEDZIELĘ, i to w dodatku w ŚWIĘTO PAŃSTWOWE?!?".


Inne ciekawe hasło, które tam padło – szef policji: "Jeżeli chcecie spokoju na manifestacjach, to nie zapraszajcie bandytów!". Odpowiedź: "Zatem my was nie zapraszamy!!!". Zachowania policji i ich późniejsze tłumaczenie się z tego żywcem przypominają czasy bardzo zaawansowanej komuny. Czy doczekaliśmy się w Polsce właśnie takiej władzy?
Wpierw "trotyl", później wszechobecni "faszyści" z polskimi flagami w dłoniach (?!?), których należy natychmiast zdelegalizować (ONR, NOP, MW), a teraz terroryzm w wydaniu krajowym. Czemu to wszystko ma służyć? Której partii??? Lewicy czy prawicy? Premierowi czy prezydentowi? Odpowiem Wam krótko: im wszystkim!!!


By rządzić narodem należy, trzymać go "pod batem", ogłupiać, straszyć, skłócać, dzielić "jak wielogatunkowe bydło"! Bo kiedy naród się zjednoczy, to świniom z Wiejskiej nie pomogą nawet wszystkie zastępy psów do kupy wzięte! Nie będzie potrzebny ani trotyl, ani wybuchowy profesor chemii. Naród ruszy i z chlewu na Wiejskiej nie zostanie nawet kamień na kamieniu! A ludzi jest coraz trudniej skłócić aferami, ideologiami, religiami...
Po pierwsze, jest Internet, telefony komórkowe, błyskawiczny przepływ informacji, filmów ze zdarzeń. Powstają niezależne portale, radia, ogólnie media niekontrolowane koncesjami i zezwoleniami. Po drugie i najważniejsze: nasz naród zaczyna jednoczyć bardzo mocno to, nad czym nie ma kontroli żaden polityk. Naród jednoczy KRYZYS! Ludzie po prostu nie mają na chleb, na to by utrzymać dach nad głową, na ubrania dla swoich dzieci. To jest siła wyższa, a nawet najwyższa! Tu chodzi o podstawy bytu, a nie o to co powiedział Tusk Kaczyńskiemu, a Kaczyński Pawlakowi, albo kto jest "komunistą", a kto "faszystą"...


Więc czy w Polsce jest blisko, by jedna iskra rozpaliła wielki ogień? Świnie chcą teraz jechać po uczuciach narodu faktem, że ponoć szalony profesor chciał zgładzić większą część złodziei umownie zwanych "polskim rządem", i to zarówno tych "z lewa", tych "z prawa" i tych "pośrodku". A co na to naród, czy złapał się na ten haczyk? Oj, i tutaj wielka niespodzianka! Z ciekawości i dla zabawy postanowiłem przeprowadzić ankietę na moim fejsbukowym profilu: "CZY CHCIAŁBYŚ/CHCIAŁABYŚ, ABY PLANY WYSADZENIA SEJMU Z CAŁYM RZĄDEM DOSZŁY DO SKUTKU?" – TAK lub NIE.
Wśród swoich fejsbukowych znajomych mam najróżniejszych ludzi: młodszych, starszych, tych bardziej "na prawo" i tych "na lewo" oraz tych, co ponoć mają wszystko w wielkiej "D". Pewnie jesteście bardzo ciekawi wyniku? Proszę bardzo: w chwili pisania tego tekstu 100 proc. osób opowiedziało się na TAK. TAK, czyli niech spłonie ten złodziejski chlewik ze świniami w środku. Oczywiście i tę ankietę, podobnież jak mój artykuł, należy brać z przymrużeniem oka na zasadzie "pół żartem, pół serio" i bynajmniej nie ma najmniejszej potrzeby wysyłać za mną ABW ani innej ubecji, ale myślę, że ta ankieta mówi wiele na temat odczuć narodu w tej sprawie. Na portalach społecznościowych już powstają fankluby profesora! Zwłaszcza jeden przypadł mi do gustu: "Jestę przyjacielę Brunona K.", a najbardziej podobają mi się opisy na nim. Pozwalam sobie zacytować jeden z nich: "Po udanych produkcjach telewizyjnych »Matka Madzi« oraz »Matka Madzi II – Śliski kocyk« nadchodzi nowa opera mydlana zatytułowana »Przyjaciele Brunona K.«. Czy i tym razem produkcja TV odciągnie skutecznie uwagę Polaków od gospodarki i nieudolności rządu?" – nic dodać, nic ująć!


Media robią teraz z pana profesora świra i wroga publicznego numer jeden. Jednak obserwując wypowiedzi na portalach społecznościowych i rozmawiając z różnymi ludźmi, mogę śmiało stwierdzić, że dla "zwykłego obywatela" stał się on raczej postacią pozytywnego bohatera, niż tym czym prosiaczki chciałyby go zrobić. Stał się symbolem nadziei na zmianę i być może nawet tą ISKRĄ, a już na pewno iskrą by się stał, jeżeli ten (rzekomo) jego plan by doszedł do skutku...
Odpowiadając na pytanie mojego znajomego – TAK, wszyscy są gotowi, wszyscy mają dość, wszyscy czekają na jedno zdarzenie, jedną wypowiedź, jednego człowieka, który podniesie szablę i pogoni złodziejskie, zakłamane wieprze. Czy jest szansa, że kiedyś pojawi się nowy Piłsudski? A może wcześniej rozszarpie nas do reszty naród przez diabła wybrany na spółkę z niemiecko-francuską unią...


Walczyć o swoje z wami musimy
O pracę, ziemię, domy, rodziny
Zabierzcie mordy z telewizora
Do waszej du... dobrać się pora!
Nam wiele nie potrzeba
Żadnemu z nas do nieba
Wystarczy jedna iskra
By Trzecia Rzecz rozbłysła
PROLETARYAT – "Wystarczy iskra" (fragment)


Marcin K3 Talaga
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Opublikowano w Teksty
poniedziałek, 19 listopad 2012 14:30

Marsz Niepodległości 2012 (HD video)

Marsz Niepodległości w ''oku'' kamery, prawie trzy minuty tego co można było poczuć podczas 11 listopada w Warszawie. Film różni się od tego z zeszłego roku natomiast potęgę Marszu jak najbardziej widać.

Opublikowano w Goniec Poleca
piątek, 16 listopad 2012 16:04

Prawda, tys prawda i g... prawda

wyrzykowskiJeżeli się nie mylę, to ks. Józef Tischner przedstawił góralską definicję prawdy: mamy więc, jak w tytule niniejszego felietonu, aż trzy rodzaje prawd... Chociaż rozumiemy doskonale, że prawda może być tylko jedna. Niemniej jednak, kiedy wdamy się w dywagacje i inne rozważania, możemy dojść do wniosku, że niekoniecznie to, co dla mnie jest prawdą, będzie również prawdą dla kogoś innego. Ja mówię patrioci z AK, a lewak szczypnie "antysemici z AK". Ja mówię, że ulicami Warszawy przechodzi patriotyczna manifestacja, a odchylone na lewo media akcentują, że przeciwko nacjonalistom występują antyfaszyści – w domyśle godne pochwały elementy; w bezpośredniej relacji z Marszu Niepodległości (np.Telewizja Trwam) dowiadujemy się, że uczestnicy pochodu zostali zaatakowani przez zamaskowanych prowokatorów, a na Onecie czytam, że uczestnicy Marszu Niepodległości zaatakowali policjantów kamieniami, koszami na śmieci... Kto mówi prawdę i czy jest to prawda, czy tylko g... prawda podawana pod przykrywką niby-rzetelnej relacji? Dlatego tak ważne jest, aby w Polsce były nie tylko lewackie media, ale również katolickie, prawicowe – jednym słowem niezależne.


Rok temu było jeszcze gorzej, sprowadzono z Niemiec młodych ludzi, którzy atakowali Polaków i w tym samym czasie, kiedy to się działo, wmawiano Polakom, że to uczestnicy Marszu Niepodległości powodują burdy uliczne.
W tym roku policja podjęła próbę rozwiązania manifestacji w chwilę po jej rozpoczęciu!
Dzięki Internetowi i Telewizji Trwam można się było przekonać, że przemarsz dziesiątek tysięcy odbywał się spokojnie, godnie, że Marsz Niepodległości nie był, i nie jest, zbieraniną przypadkowych ludzi, chuliganów, szukających pretekstu do zadymy. Ale zadymę łatwo sprowokować, jeżeli wmiesza się w manifestację swoich ludzi – mam na myśli policjantów i ich agentów – których zadaniem jest sprowokowanie zamieszek. Jest to działanie proste i znane od dawna, specsłużby na całym świecie posługują się metodą prowokacji. To samo zrobiono w minioną niedzielę w stolicy: osłaniani przez policję cywile w kominiarkach (sic!) atakowali uczestników marszu, rzucali kamieniami, odpalali petardy, wyciągając je z policyjnych samochodów. Kiedy robiło się gorąco – zadymiarze chronili się za policyjnym kordonem... Kiedy takiego łobuza schwytano, pokazał policyjną blachę, mówiąc puśćcie, bo oskarżę o napaść na funkcjonariusza policji...


Dzięki relacji z marszu – jeden z ojców z Radia Maryja brał bezpośredni udział w Marszu Niepodległości i nadawał relację na żywo, dzięki rozmowom z dr. Krzysztofem Kawęckim (jeden z organizatorów) i prof. Wojciechem Polakiem, dowiadywaliśmy się o tym, co się dzieje i co się działo wcześniej. Stwierdzono z całym przekonaniem, że prowokacji dopuszczali się policjanci.
Zapewne w tym samym czasie – co przećwiczono np. rok temu, pokazując telewidzom nieprawdziwy obraz patriotycznej manifestacji – epatowano telewidzów obrazami walk ulicznych i komentarzami, jak to policjanci są atakowani przez uczestników Marszu Niepodległości.
Co ciekawe, kiedy w niedzielę, jeszcze przed północą (naszego czasu) zajrzałem na Onet, pisano wyraźnie, że to policja została zaatakowana i musiała użyć tzw. bezpośrednich środków przymusu. W poniedziałek rano nie znalazłem na Onecie nawet wzmianki o Marszu Niepodległości. Na innej stronie, Interia.pl, mogłem za to poczytać "poprawną" wersję wydarzeń, było więc o zadymiarzach, kibolach, atakach na policję. I eleganckim marszu kierowanym przez prezydenta Komorowskiego.


Proszę zwrócić uwagę: elegancki przemarsz prezydencki i awantury uliczne towarzyszące Marszowi Niepodległości, czy aby w przyszłym roku ktoś światły nie rzuci hasła: rozróbom w stolicy nasze stanowcze nie! Co oznaczać będzie, że Komorowski poprowadzi swoją grupę, ale Marsz Niepodległości dostanie czerwoną kartkę... Nie wiem tego na pewno, ale skoro przygotowano w tym roku tak poważną prowokację, to czy można wykluczyć taki scenariusz, tym bardziej że zapowiedziano tworzenie silnego ruchu narodowego? Tylko nie o narodzie, tylko nie o patriotyzmie: jesteśmy Europejczykami przede wszystkim. Tak to w jednym z ostatnich numerów "Uważam Rze" pisał Wiesław Walendziak do spółki z jeszcze jednym Europejczykiem, którego nazwiska już nie pamiętam. I dobrze, po cóż niepotrzebnie obciążać pamięć, prawda?
Policja w czasie ataków na Marsz Niepodległości posłużyła się m.in. bronią gładkolufową, z której strzela się gumowymi pociskami. Może nie jest to śmiertelnie groźne, ale kiedy patrzy się na policjantów mierzących w ludzi, strzelających do nich, siłą rzeczy przypominają się sceny z lat stanu wojennego! Historia zatoczyła koło? Polacy nie mogą głośno wyrazić swoich uczuć? Okazywać patriotyzmu, zebrać się w swojej stolicy? Przypomnę, że broń gładkolufową wprowadzono do wyposażenia policji w roku 1994, a w następnym zatwierdzono ją jako tzw. środek przymusu bezpośredniego, jak pałki, psy czy armatki wodne.


Redemptorysta relacjonujący przemarsz Polaków w Warszawie pokazał jedną z łusek na dowód, że policja strzelała do ludzi; na zdjęciach, które są dostępne w sieci, widać policjantów z karabinami i długimi nabojami.
W patriotycznym przemarszu wzięły udział dziesiątki tysięcy ludzi (czy to nie Interia informowała na bieżąco, że w Marszu Niepodległości bierze udział...15 tys. osób), byli Węgrzy, polska młodzież z Litwy, Klub Gazety Polskiej z Chicago i tysiące, tysiące z całej Polski. Są to bezpośredni świadkowie wydarzeń, które miały miejsce w niedzielę, 11 listopada. Czyż to nie ironia losu, że dokładnie w rocznicę Święta Niepodległości obecny reżim pokazał kolejny raz swoje mało patriotyczne oblicze? Władza boi się, że niezadowolenie społeczeństwa może się obrócić przeciwko niej, że może ją znieść?!


Niestety, nie chodzi tylko o spontaniczne akcje, od rocznicy do rocznicy, a o wytrwałą pracę od podstaw; chodzi o docieranie do ludzi i wkładanie im przysłowiową łopatą do głów, aby zaczęli myśleć... aby zaczęli oddzielać ziarno od plew. Niby wolność odzyskaliśmy przeszło 20 lat temu, ale możemy powiedzieć – jak za komuny – prasa kłamie, media kłamią. W PRL-u mieliśmy drugi obieg informacji, skromny, ale niezależny od komunistów. Obecnie sytuacja jest podobna: media salonu, zakłamane, antypolskie, i niszowe tytuły, niewielkie nakłady, pozbawione reklam, zatem niedocierające do szerokich mas społeczeństwa. Kiedy okazało się, że Radio Maryja (a później Telewizja Trwam) dociera do milionów polskich rodzin, także poza granicami kraju, podjęto próby likwidacji. I należy się obawiać, że to, co się nie udało lewakom, uda się zrobić rządzącej ekipie PO.
Gra toczy się także o wolność mediów, o wolność słowa i prawo prezentowania własnego zdania. Rządzący Polską nie lubią mediów ojca Rydzyka za to, że mówią innym językiem, za to że prezentują inny obraz chociażby okoliczności tragedii smoleńskiej.
A mogłoby być tak pięknie. Wszystkie stacje telewizyjne, programy radiowe, główne tytuły prasowe jednym głosem tłumaczą ogłupiałym, zdezorientowanym Polakom, że uczestnicy Marszu Niepodległości to faszyści, rasiści etc., to wręcz elementy tak prawdziwie antypolskie itd. Jak za komuny, kiedy ton nadawała "Trybuna Ludu", a człowiek ślęczał przy radioodbiorniku i poprzez szumy, trzaski wsłuchiwał się w audycje Radia Wolna Europa.


Trudno jest zagonionemu człowiekowi odróżnić prawdę od kłamstwa. A może o to chodzi: zajmij się człowieku swoimi sprawami, myśl, co włożysz do garnka, za co kupisz dzieciakowi palto na zimę, a sprawy poważne nam pozostaw, już my wiemy, jak się kręci lody...
Żeby było normalnie, muszą być różne media, ale jest to niewygodne dla władzy. Władza zastanawia się, jaką marchewkę zastosować, kogo wyeliminować, aby przekaz dotarł jak najdalej. Po co Polakom Telewizja Trwam, skoro jest Polsat, TVN i tyle jeszcze innych... po co Radio Maryja, skoro jest Polskie Radio i setki innych stacji... Po co Polakom Marsz Niepodległości, skoro prezydent Komorowski poprowadził tak ładnie własną manifestację...


Każdy z nas musi sobie odpowiedzieć i na to pytanie: czy wolna, suwerenna Polska jest nam jeszcze potrzebna? Nie chcę być złośliwy, ale już w latach II w.św. oberoprawca Himmler tłumaczył różnym głupkom (a i zdrajcom, którym marzyły się własne kraiki w ramach Rzeszy), że w przyszłym państwie niemieckim nie będzie miejsca na małe ojczyzny, będą regiony i tysiącletnia Rzesza.
Polacy w Niemczech spod znaku Rodła mówili, że Ojczyzna jak matka jest jedna i nie można o niej mówić źle. Nie dotyczy to jednak polityków. I ich oceny.


Leszek Wyrzykowski
Windsor

Opublikowano w Teksty
piątek, 16 listopad 2012 15:58

"Dokąd Polsko?" (3)


"Dla triumfu zła potrzeba tylko,
żeby dobrzy ludzie nic nie robili"
Edmund Burke

Rozdział 3 nosi nazwę – Polska.
"Atak międzynarodowego imperializmu finansowego i gospodarczego oraz globalistycznych, laicko-kosmopolitycznych struktur zła spowodował już w Ojczyźnie znaczne straty. Polska staje się coraz bardziej obszarem neokolonialnej eksploatacji, a bezrobocie, bieda i arogancja władz powodują narastanie poczucia klęski i wybuchu społecznego."
"Trzeba tu przypomnieć najważniejsze formy i kierunki agresji przeciw człowiekowi i rodzinie:
1. Deformacja zdolności poznawczych człowieka (abstrakcyjnego, logicznego i krytycznego myślenia), a rozwój telewizyjno-komiksowych, mechanizmów kojarzenia obrazkowo-wrażeniowego.
2. Dewaluacja podstawowych pojęć, takich jak rodzina, ojcowizna, ojczyzna, miłość, wierność, obowiązek, prawo, prawda, dobro, piękno oraz związane z tym wykorzenienie kulturowe.
3. Spłycanie wiedzy religijnej, relatywizacja wiary i moralności, propaganda laicyzacji i demoralizacji, kultu pieniądza, cwaniactwa i siły.
4. …"
Tych punktów jest w sumie 10. Dalej następuje lista dotycząca słabości i zniszczenia struktury duchowej Narodu.
"Trzeba tu wymienić następujące słabości i zniszczenia:
1. Brak wielkich osobowych autorytetów duchowych i moralnych (także kościelnych), z wyjątkiem Ojca św.
2. Episkopat Polski, jakoś oderwany od dramatów społecznych i narodowych, stracił część swojego dawnego autorytetu i posłuchu. Stara się utrzymać dobre stosunki z władzami państwowymi, pomimo ich błędnej polityki, w wielu aspektach niezgodnej z katolicką nauką społeczną, nie piętnuje dostatecznie krzywd i niesprawiedliwości, a nawet strofuje protestujących. Fatalnie zaangażował się w poparcie dla integracji z laicką UE, która kolonizuje Polskę. W porównaniu z okresem, gdy Kościołowi polskiemu przewodniczył Ksiądz Stefan Kardynał Wyszyński, Naród czuje się opuszczony i zagubiony, jak owce bez pasterza."
Tych punktów tutaj jest 14, ograniczę się tylko do podania jeszcze dwóch:
"12. Brak wiary we własne siły i możliwości skutecznego działania Polaków. Błędne upatrywanie w działalności polityczno-parlamentarnej podstawowej płaszczyzny obrony i odbudowy Polski oraz fałszywe przekonanie o niezbędności zagranicznych kredytów i pomocy. Wielu polityków na ślepo uznaje konieczność integracji z UE i niedostrzeganie innych możliwości",
"14. Konsolidujący się i rosnący w siłę nurt ateistyczno-kosmopolityczny i liberalny, dawnych i nowych »właścicieli Polski«, szerzący nieprawość i niesprawiedliwość społeczną, nie ma obecnie dostatecznie skutecznej przeciwwagi w kraju".
Następnie przedstawionych jest 14 punktów dotyczących formy ataku i walki z religią i Kościołem oraz 14 punktów dotyczących demontażu i niszczenia państwa polskiego. Przytoczę tylko niektóre z nich, chociaż chciałoby się przytoczyć je wszystkie. Najpierw krótkie wprowadzenie.
"Państwo Polskie to szczególna organizacja powołana do realizacji obrony dobra wspólnego naszego Narodu.
Tylko Państwo Polskie może zapewnić Narodowi bezpieczeństwo osobiste i socjalne, bezpieczeństwo żywnościowe, bezpieczeństwo energetyczne, przeciwpowodziowe, sanitarne i inne.
Tylko Państwo Polskie może przez wielkie rządowe programy, organizujące aktywność wielosektorowej, społecznej gospodarki rynkowej, zdynamizować gospodarkę i doprowadzić do powstania paru milionów nowych miejsc pracy dla bezrobotnych i młodych pokoleń Polaków.
Tylko Państwo Polskie może zorganizować masowe nowoczesne i tanie budownictwo mieszkaniowe dla 2 – 3 mln młodych rodzin w Polsce i zapobiec narastaniu bezrobocia, bezdomności i nędzy.
Tego nie zrobi żadna gmina, województwo ani euroregion, tego na potrzebną skalę nie dokona żaden samorząd ani tym bardziej nie załatwią nam władze UE.
Do tego potrzebne jest nam suwerenne Państwo Polskie oraz patriotyczny i kompetentny, silny rząd narodowy.
Ale to nasze narodowe i katolickie Państwo Polskie, stanowiące serce i sumienie Europy, od dziesięciu lat stało się przedmiotem zewnętrznej i wewnętrznej agresji różnych wielkich, małych i bardzo małych interesów.
Doznało też w tym czasie najcięższych strat, z których należy wymienić:
1. Wypaczoną, wasalną konstytucję państwową, uznającą nadrzędność prawa międzynarodowego, a nie Bożego, oraz deformację prawa polskiego, pospiesznie i na siłę dostosowywanego do wypaczonego ustawodawstwa UE. Destrukcję procedur demokratycznych i rozwój zakulisowych koterii w działalności parlamentu i samorządów. Kompromitację partii i elit politycznych.
2. Destrukcję i demontaż centralnych organów władzy państwowej, likwidację niektórych potrzebnych ministerstw (przemysłu, budownictwa, gospodarki wodnej), a rozwój licznych, mało kompetentnych agencji. Organy rządowe nie bronią dziś polskiego majątku i interesu narodowego, a współpracują z agendami UE i kapitałem światowym w zawłaszczaniu naszego majątku.
(...)
6. Likwidację w ciągu dziesięciolecia ponad 2 mln miejsc pracy.
7. Ruinę finansów publicznych.
8. Destrukcję i zniszczenie kilkunastu tysięcy instytucji i placówek kulturalnych w mieście i na wsi: szkół, bibliotek, zespołów artystycznych, teatrów itp. Amoralne i kosmopolityczne programy telewizyjne. Oddanie w zagraniczne ręce większości polskojęzycznej prasy i telewizji.
10. Nieudaną, kosztowną i niefunkcjonalną reformą służby zdrowia, związaną ze stopniową likwidacją wielu usług i publicznych placówek służby zdrowia, z trudem rozbudowanych w poprzednim okresie.
11. Znaczną redukcję i częściowe zniszczenie polskich sił zbrojnych.
12. Ogólny upadek bezpieczeństwa osobistego i gospodarczego, rozwój łapownictwa i korupcji, szerzące się bezprawie i bezkarność, rozwój mafii, bezsilność i stronniczość sądów.
13. Destrukcję finansową, organizacyjną, programową i wychowawczą polskiej szkoły oraz całego systemu edukacyjnego.
14. Propagandę gwałtu i demoralizacji oraz zniszczenie autorytetów moralnych. Poniżanie, wykpiwanie i obrażanie naszych wartości narodowych i religijnych, naszych bohaterów, nie wyłączając nawet osoby Ojca św.
Tak dalej być nie może!
Józef Piłsudski w znacznie mniej dramatycznej sytuacji powiedział:
Żadne zdrowe społeczeństwo nie będzie, bez zdobycia się na opór czynny, znosić gospodarki bandytów, podtrzymywanych przez władze i władz podtrzymywanych przez bandytów."
I teraz część zasadnicza – Zadania w pracy narodowej. Znowu ograniczam się tylko do wybrania niektórych myśli i propozycji. Zresztą od 2002 roku upłynęło już następne 10 lat zniewalania Polski i Polaków, więc te myśli prof. Bojarskiego to tylko zalążek do podjęcia tego zadania na nowo w zmieniających się niemalże z dnia na dzień warunkach życia w Polsce.
"Podane wyżej straty i zniszczenia trzeba traktować jak rany i wrzody na silnym jeszcze ciele Narodu, żyjącym w kadłubowym i częściowo już skolonizowanym państwie. Zaatakowano przy tym miejsca o szczególnym, strategicznym znaczeniu."
"Ponadto obraz Ojczyzny trzeba dostrzec na tle wielkich zmagań i przeobrażeń w krajach sąsiednich i w całej Europie. Zapewne inne publikacje uzupełnią takie spojrzenie i ułatwią zrozumienie wyzwań i możliwości, które stoją przed nami. Można się bowiem obawiać, że to, co robi się w kraju w środowiskach katolickich i narodowych, jest niedostateczne; nie jest na miarę polskich potrzeb i naszych możliwości."
"Potrzebna jest więc nam wielka, powszechna, długotrwała praca organiczna od podstaw, w każdej rodzinie, szkole, zakładzie pracy, gospodarstwie rolnym, urzędzie i organizacji społecznej.
Naukowcy niech opracują dobre, nowoczesne podręczniki dla Polaków w kraju i na świecie – ojczystej historii, literatury, geografii, ekonomii i politologii, twórcy i artyści – nowe polskie filmy, spektakle i kompozycje, patriotyczne poematy i pieśni, pokrzepiające powieści."
"Jest złudzeniem panującym w naszej klasie politycznej, że można bez tej pracy odzyskać i odbudować naszą Najjaśniejszą Rzeczypospolitą. Że można jakimś politycznym fortelem, zrywem entuzjazmu narodowego odzyskać Państwo Polskie, praworządne, dostatnie, jaśniejące duchowym blaskiem.
Powodem tego złudzenia może być m.in. nieświadomość strat i zniszczeń wskazanych powyżej. Dlatego szkodliwa jest iluzja, że gadulstwo w kanapowych klubikach partyjnych oraz partyjniackie gry i kompromisy związane z obsadą stanowisk państwowych, mogą zastąpić wytrwałą, rzetelną naukę, sumienną, kompetentną pracę i ofiarną szarą służbę społeczną.
W tej służbie sobie samemu, rodzinie i Narodowi są zadania i powinności dla każdego."
"Każdy Polak musi się zastanowić, co on sam i we współdziałaniu z innymi może i powinien robić w swoich warunkach i na swoim stanowisku – dla innych Polaków, dla Polski i dla Królestwa Bożego."
"Równie potrzebna jest praca wyjaśniająca rolę państwa w dzisiejszym świecie. Miejsce i rola samorządów terenowych i zawodowych, korporacji, izb gospodarczych i związków zawodowych.
Trzeba też przedyskutować i wyjaśnić pojęcie suwerenności i interesu narodowego, uzgadniać w dialogu ogólnonarodowe cele i polską rację stanu, a dalej – podstawowe założenia ideowe i ustrojowe naszej Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.
Trzeba opracować polską i chrześcijańską doktrynę państwową oraz doktrynę społeczno-gospodarczą."
"Naturalnie, tej wielkiej pracy narodowej musi towarzyszyć codzienna modlitwa całego Narodu, jakaś wielka krucjata różańcowa na wzór tej, która miała miejsce w Austrii, gdzie po siedmiu latach modlitw, w 1955 roku Rosja sowiecka zrezygnowała z dalszej okupacji kraju.
Bez tego nie jest możliwa odnowa i odbudowa ani polskiej rodziny, ani Narodu, ani Państwa Polskiego.
Wyzwaniem dla rodziny i Kościoła w Polsce oraz dla katechetów jest:
Tak przygotować dzieci i młodzież, aby umiały z pomocą przyjaciół i starszych pogłębiać swoją wiarę oraz żyć Ewangelią w bezbożnym świecie."
"Wydaje się, że Naród polski oraz Kościół katolicki w Polsce, w samym sercu Europy, stoi przed potrójnym wyzwaniem:
1. Strategicznego oparcia się światowej agresji laicko-masońskiej, kosmopolitycznej i neokolonialnej, która może spowodować także nową falę prześladowań.
2. Wykreowania nowego, współczesnego ideału – modelu życia społeczno-państwowego (»Państwo Boże«) oraz przygotowania i podjęcia jego realizacji.
3. Wielkiego ożywienia wiary, podjęcia misji jednoczenia sąsiednich narodów i wspólnego budowania nowej, katolickiej cywilizacji – »Wspólnoty Ojczyzn« – w konfrontacji z obcymi cywilizacjami Wschodu i Zachodu.
Niechaj ta wielka misja zespoli serca i umysły, ożywione światłem i mocą Ducha Świętego, abyśmy z rozwagą oraz z wiarą, nadzieją i miłością zdołali podjąć historyczne wyzwania XXI wieku."
Zapraszam do lektury tej książki, do lektury innych opracowań p. prof. Bojarskiego i do rzeczowej dyskusji na temat – co robić i czego nie robić, żeby Polska nie zginęła, żeby nie zniszczono cywilizacji łacińskiej, żeby powstała "Wspólnota Ojczyzn", i żeby …?


Emanuel Czyżo
Toronto

Opublikowano w Teksty
piątek, 16 listopad 2012 14:46

Pastylka musująca


ligezaŚwiat pełen jest ludzi, których przekonania bywają znacznie mniej irytujące niż podłość ich charakterów.
Zresztą powyższe daje się znieść bez specjalnego uszczerbku dla własnego zdrowia psychicznego, wszakże pod warunkiem zachowania, w kontaktach z ludźmi nikczemnej reputacji, daleko posuniętej ostrożności. Co z różnych względów nie zawsze jest możliwe, zaś niemożliwe staje się tym bardziej, gdy persona o nadto wyrafinowanym poziomie intelektualnym, przez co w dzisiejszych czasach należy rozumieć jednostki odpowiednio nowoczesne i należycie postępowe, gdy taka persona, powtarzam, zechce błysnąć inteligencją – dla świata i ludzi nie ma wówczas ratunku.

 

Wziął i bryknął
Niedawno postanowił zabłysnąć sam Wojciech Sadurski. Człowiek, któremu Stanisław Michalkiewicz przypiął kiedyś łatkę "swoistej ozdoby rodzaju ludzkiego". No ja dziękuję bardzo za taką ozdobę, nawet swoistą. Możecie sobie państwo wyobrazić rodzaj ludzki z butonierką uwalaną fekaliami?
Wszelako Sadurski nie wypadł sroce spod ogona. Zaiste jest on człowiekiem odpowiednio nowoczesnym i należycie postępowym. Zdroworozsądkowo zastrzegłbym nawet: postępowym oraz nowoczesnym aż do przesady. Prawnik, profesor Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego z Florencji, profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego. Mało tego, bo jest także Sadurski publicystą. Niedawno szanowny pan profesor-publicysta wziął i bryknął sobie figlarnie: "To Tusk nie dopilnował, by każdy kawałeczek zwłok po masakrze, jaką był wypadek tupolewa, znalazł się we właściwej trumnie? No rzeczywiście, musi zrezygnować".
Tusk nie dopilnował? No skąd, panie profesorze! Putin nie dopilnował. Obama nie dopilnował. Sadurski nie dopilnował. Przytyprztycki nie dopilnował. Każdy, byle tylko nie Tusk. Wiadomo: chociaż ogólnie rzecz ujmując, Donald Tusk jako premier odpowiedzialny jest za wszystko, to w szczególności nie odpowiada za nic. Wychodzi na to, że zdaniem profesora Sadurskiego, najlepiej byłoby, gdyby o właściwe trumny zadbały same Ofiary.
Gdyby nie dramatyczne okoliczności, można byłoby odwołać się do porzekadła: takich mamy profesorów, jakich nam wychowała III RP, ufajdana w aksjologiczne błoto moralnych niejednoznaczności. Takich profesorów i takich polityków. To wszystko nieodrodne dzieci III RP, można powiedzieć. Czy dlatego tyle w tych ludziach nagromadziło się nieprzyzwoitości? Bo ludzie z aspiracjami do elit, ludzie rządzący dziś Polską, przyzwoici w istocie nie są, i to nie są w bardzo wielu kontekstach.

 

Grupa przestępcza
Na przykład w kontekście Katastrofy Smoleńskiej przyzwoitości brakuje im wręcz na poziomie elementarnym. Po pierwsze dlatego, że w śledztwie mającym wyjaśnić przyczyny i okoliczności śmierci głowy państwa, zamiast pozycji wymagającego partnera, milcząco przyjęli rolę petenta wyzutego z podmiotowości (o serwilizmie biorącym się z innych źródeł niż niedojrzałość polityczna, strach nawet myśleć). A po drugie, ponieważ rezygnując z międzynarodowej pomocy, zaakceptowali fakt, by los polskiej delegacji wyjaśniali potomkowie oprawców z Katyńskiego Lasu. Czyli figury ludzkie równie wiarygodne, co tamci zwyrodnialcy. Bronisław Wildstein: "rząd polski świadomie dokonał ograniczenia naszej państwowej suwerenności, oddając badanie nagłej śmierci polskich najwyższych dostojników w ręce ościennego mocarstwa, które dąży do – co najmniej – ograniczenia polskiej niezależności w sferze polityki międzynarodowej".
Mało tego, boć Rosja – dla której, przypomnę, upadek Związku Sowieckiego to największy dramat w historii nowożytnej – to już nie tyle państwo, co raczej mafia przebrana w szaty państwa. Znawca rosyjskiej myśli politycznej, profesor Włodzimierz Marciniak, nazywa rzeczy po imieniu: "Rosja to grupa przestępcza, która próbuje przekonać świat zewnętrzny, że jest państwem".
Z odrobinę innej perspektywy ten sam problem naświetla Jan Filip Staniłko z Instytutu Sobieskiego: "rosyjskie elity polityczne i finansowe w 70 proc. składają się z dawnych lub obecnych pracowników KGB i GRU". Dalej Staniłko mówi wprost: "działania Lecha Kaczyńskiego uderzały praktycznie we wszystkie istotne punkty rosyjskiej strategii odbudowy wpływów po rozpadzie ZSRS". Sapienti sat, albo mądrej głowie dość dwie słowie.


• • •


Ludzie rozumni powiadają, że współczesna Rzeczpospolita przypomina musującą pastylkę wrzuconą do szklanki z ciepłą wodą (Gabriel Maciejewski). Nie ma wątpliwości, że z tak wyrażonym poglądem można ewentualnie polemizować wyłącznie z pozycji człowieka obrażonego na współczesność i plecami odwróconego do rzeczywistości. Przeto ową szklankę goryczy uwarzoną nam przez nieprzyjaciół należy wypić do dna, po czym przestać negocjować z diabłem na temat jakiegokolwiek rozwiązania czegokolwiek. Albowiem coś trwalszego niż byle pastylka uda się nam zbudować dopiero wtedy, gdy idee i treści czerpać zaczniemy ze źródła polskości. Zanurzywszy się bez reszty tam, gdzie bije serce naszej tożsamości.
Do tego jednak niezbędna nam wiedza, kto nas oszukuje i na czym polega oszustwo. Tymczasem sądząc po tłumach na najnowszym filmie Pasikowskiego, do tej wiedzy niektórym jeszcze bardzo, bardzo daleko.


Krzysztof Ligęza

Opublikowano w Krzysztof Ligęza
poniedziałek, 12 listopad 2012 23:37

Nowa Polska!

Opublikowano w Goniec Poleca
poniedziałek, 12 listopad 2012 08:13

Policyjna prowokacja

Opublikowano w Życie polonijne
piątek, 09 listopad 2012 22:49

Widziane od końca: Nie muszą nas lubić

kumorAW Toronto gościł niedawno sam arcykapłan loży europejskiego demo-postępu Adam Michnik, człowiek wielce zasłużony w walce z "hydrą polskiego patriotyzmu narodowo-katolickiego", twórca głównego ośrodka intelektualnego od mieszania w głowach zakompleksionej polskiej młodzieży.

 

Przepraszam, że brzmi to trochę jak tytuły ruskiego cara, ale w końcu Michnik to człowiek, który w latach 90. usiadł swoją gazetą Polakom na głowach, więc trzeba wiedzieć, z kim mamy do czynienia.
Adam Michnik przyjechał tu na jubel do znajomych, a przy okazji wygłosił wykład do Żydów i Polaków, przekonując tym razem, że kultura polska wbrew rozpowszechnionemu wśród żydostwa przekonaniu, z natury swej antysemicka nie jest.

Czytam o wydarzeniu w naszej torontońskiej "Jewish Tribune", gdzie zgrabny tekst na temat opublikowała Rachela Levy Sarfin. Wynika zeń, że Michnik nas, Polaków, broni, żeśmy się przeciwstawiali antysemityzmowi, zaś sam antysemityzm po roku 43 służył raczej jako kod wyrażania antyliberalnego (sic!) i antykomunistycznego nastawienia.
Czy Michnikowe wywody zmienią myślenie Żydów o Polsce i Polakach? Śmiem wątpić, ponieważ żydowski antypolonizm podlany jest sosem ich własnego żydowskiego nacjonalizmu, ergo syjonizmu, w którym poczucie bycia prześladowanym w diasporze odgrywa rolę proizraelskiego lepiszcza.
Dla każdego uważnego obserwatora jest oczywiste, że Polska jest jednym z mniej antyżydowsko nastawionych krajów Europy. Wystarczy tylko przełamać barierę nieufności w jakimkolwiek brytyjskim pubie czy francuskiej winiarni (o bierstubie nie wspominając), by dowiedzieć się, co tamtejsi autochtoni rzeczywiście sądzą o narodzie wybranym.
Z drugiej strony, co nas obchodzi, co Żydzi o nas myślą? Czy to my mamy ich przekonywać do wdzięczności za różne prożydowskie polskie gesty?! To jest ich sprawa.
My powinniśmy przede wszystkim zabiegać o siłę i interes Polski i ten interes definiować. Również wobec interesu żydowskiego, zwłaszcza zaś żydowskich roszczeń wobec Polski, które dzisiaj mają już placet państwa Izrael, a nasza słabiutka warszawska Polska nawet się do tego faktu oficjalnie nie odniosła.


Za polskie pieniądze powstaje w Warszawie muzeum Żydów polskich (miało być za żydowskie), podczas gdy brakuje środków na inicjatywy odbudowujące polską tożsamość, jak choćby muzeum Kresów.
Słowem, jeśli Żydzi w swej głupocie sądzą, że Polacy są narodem antysemitów, no to hak im w smak. Ich problem i jest wielkim błędem nadskakiwać im, aby łaskawie to przekonanie zmienili.


Róbmy swoje, budujmy polską siłę, definiujmy polski interes narodowy, bo raz może on iść z żydowskim pod rękę, a innym razem być na kolizyjnym kursie. Żydzi kiedyś na terenach polskich gremialnie mieszkali, te czasy minęły, sytuacja jest inna, paradoksalnie, kiedyś syjoniści wzorowali się na legionach, przygotowując się do walki o Izrael, my dzisiaj powinniśmy się wzorować na syjonistach, budując naszą narodową siłę i uruchamiając polską diasporę dla polskiego interesu narodowego.


Nienawiść, także ta skierowana w całe narody, zaciemnia obraz i uniemożliwia racjonalne formułowanie własnego interesu i strategii.
Żaden człowiek i żaden polityk we własnym dobrze pojętym interesie nie powinien się nienawiścią w myśleniu kierować. Słowem, antysemityzm jako taki jest głupotą, natomiast jest rzeczą najzupełniej normalną, by w porę i dokładnie odsłaniać żydowskie interesy, tak by ich antypolskiej części móc się przeciwstawić. Tą antypolską częścią jest między innymi podjęta próba wyłudzenia od Polski olbrzymich kwot.
Rzecz bez precedensu w prawie, bo zakładająca etniczną własność majątku. – Chodzi o to, że Żydzi uważają majątek po innych Żydach, którzy zmarli bez spadkobierców, jako należny organizacjom żydowskim – i to głównie takim, które działają poza granicami państwa polskiego.
Jest to rzecz, którą Polska powinna bezwzględnie odrzucić i domagać się od Izraela jasnego stanowiska w tym zakresie. Niestety, z wiadomych nam wszystkim powodów tak się nie dzieje. A przecież czym innym jest domaganie się reprywatyzacji bezprawnie odebranej własności, a czym innym żądanie od jakiegoś państwa czegoś na kształt reparacji wojennych.


To tylko jedno z zagadnień, gdzie interesy polskie z żydowskimi są sprzeczne. Innym jest kwestia wojny na Bliskim Wschodzie. Iran nigdy nie zagrażał polskim interesom, przeciwnie – znów biorąc przykład z historycznego podejścia, z którego Żydzi słyną, powinniśmy Persom dziękować jako naród, za przyjęcie naszych zabiedzonych rodaków, którzy wraz z armią Andersa ewakuowali się z ZSRS.
Jeszcze inna kwestia, to oczywista rozbieżność między izraelską a polską polityką historyczną w odniesieniu do wydarzeń II wojny światowej. Tu jako Polska powinniśmy mówić donośnym głosem o okupacji, jaką przyniosła nam Armia Czerwona.
Uczmy się od Żydów; uczmy się skutecznego nacjonalizmu i nie wymagajmy, by nas lubili. Nie muszą. Wystarczy, by szanowali nasze interesy. I w tym już nasza rola.


Andrzej Kumor
Mississauga

Opublikowano w Andrzej Kumor
piątek, 09 listopad 2012 22:18

Ignorancja JKM

bodakowskiNiewątpliwie na tle polityków III RP Janusz Korwin-Mikke robi wrażenie człowieka mówiącego z sensem. Jest to jednak przede wszystkim efekt tła (czyli zjawiska polegającego na tym, że dzięki bardzo, ale to bardzo brzydkiemu tłu coś brzydkiego wygląda na ładniejsze, niż jest w rzeczywistości). Wśród wielu wad Janusza Korwin-Mikkego jest i ta polegająca na kreowaniu się przez JKM na autorytet w sprawach, na których się nie zna. JKM wielokrotnie dowiódł, że nie zna się na bardzo wielu sprawach. Co gorsza, JKM wykorzystuje zaufanie kolejnych pokoleń swoich sympatyków do zarażania ich swoimi opiniami nie mającymi podstaw w rzeczywistości.

Niewątpliwie destruktywną cechą Korwin-Mikkego, cechą, która zniszczyła UPR, były poglądy wykraczające daleko poza zdroworozsądkowy program środowiska UPR. Poglądy, które skutecznie odwracały uwagę wyborców od słusznych postulatów środowiska UPR. Zapisem między innymi takich poglądów był wywiad-rzeka "Korwin wolnościowiec z misją". Wywiadu, który z Januszem Korwin-Mikkem przeprowadził Tomasz Sommer.
Na łamach owego wywiadu JKM deklarował, że: ojciec powinien wychowywać syna dopiero od 5. roku życia, wychowaniem córek i wychowaniem religijnym powinna zajmować się matka, dziewczęta powinny uczyć się tylko do 15 roku życia, a dzieci powinny pracować zarobkowo.
Do klasyki mizoginii należą niewątpliwie twierdzenia JKM o kobietach. Według Janusza Korwin-Mikkego: kobiety nie nadają się do nauki, tylko do prac opiekuńczych, "w każdej dziedzinie mężczyźni są lepsi" od kobiet, dopiero po menopauzie kobiety są zdolne do angażowania się w politykę (choć tylko na szczeblu lokalnym), należy zalegalizować poligamię i prostytucję, z dziewczętami można już kopulować po ich pierwszej miesiączce, państwo nie powinno regulować wieku zawierania małżeństw.


Wiara i Kościół nie są istotne dla Janusza Korwin-Mikkego. Według niego: wiara jest pewną konwencją mającą konsekwencje obyczajowe, wszystkie religie monoteistyczne są bliskie prawdy. Korwin uważa, że nie da się stwierdzić, które wyznanie jest prawdziwe, deklaruje awersję do kultu Matki Boskiej (który uzależnia mężczyzn od kobiet), uznaje za szkodliwy kult świętych. Korwin głosi, że Bóg stworzył świat, ale w niego nie interweniuje, a objawienia i stygmaty to dziwactwo. Chlubą publicysty jest to, że nie czytał niczego, co napisali święci. Dla Korwin-Mikkego wiara jest tylko skutecznym sposobem kontroli społecznej, kwestie teologiczne nie wzbudzają jego zainteresowania (pomimo to polityk deklaruje, że do kościoła chodzi regularnie i przyjmuje komunię). 


Zdaniem Janusza Korwin-Mikkego masoneria jest pożyteczna, bo wspiera monarchię. Publicysta deklaruje, że w USA sam by się do masonerii zapisał (poparcie przez monarchistę JKM amerykańskiej masonerii, która obaliła monarchię, to wyraz typowej dla JKM logiki). Dla Korwina problem żydowski nie jest istotny. Korwin-Mikke deklaruje "nie jestem nacjonalistą, nie uznaję prawa narodów do samostanowienia".
Najlepszym ustrojem, zdaniem Korwina, jest monarchia. Według JKM, monarchia chroni przed nacjonalizmem i antysemityzmem, rozwiązuje wszelkie problemy. Zdaniem polityka, przyszły król Polski nie powinien być Polakiem. W monarchii JKM byłoby dobrowolne niewolnictwo.
Ostatnio JKM zwrócił na siebie uwagę szkalowaniem uczestników Marszu Niepodległości i manifestowaniem swojej niewiedzy o ONR (wszystko to w duchu walki z rzekomym nazizmem). JKM zarzucił uczestnikom Marszu, że nawiązują do lewicowej tradycji ONR ABC i ONR Falangi.
Wbrew twierdzeniom JKM: ONR nie był lewicowy, a organizacja ONR Falanga nie istniała.
ONR został powołany w kwietnia 1934 roku. Szybko jednak sanacyjna dyktatura zdelegalizowała ONR i uwięziły przywódców Obozu w Berezie Kartuskiej. Po delegalizacji w ONR doszło do rozłamu. Większość działaczy, przeciwstawiających się gospodarce planowej, działała nielegalnie pod szyldem ONR – środowisko to dysponowało pismem "ABC". Mniejszość, popierająca gospodarkę planową, działała pod szyldem Ruchu Narodowo-Radykalnego – i dysponowała pismem "Falanga".

mikke
W sferze życia gospodarczego ONR domagał się: zachowania własności prywatnej, zagwarantowania społecznej roli własności prywatnej, przekazania w ręce Polaków bogactw naturalnych, upowszechnienia rodzinnych gospodarstwach rolnych, likwidacji bezrobocia. Na łamach "ABC" ONR sprzeciwiał się: industrializacji prowadzącej do proletaryzacji i zniszczenia relacji społecznych, upaństwowieniu własności prywatnej, centralnemu planowaniu. ONR na łamach "ABC" domagał: tego by Polacy nie byli proletariuszami i pracownikami najemnymi, tylko właścicielami przedsiębiorstw rodzinnych, likwidacji korporacji, dekoncentracji przemysłu, państwowego nadzoru i kontroli, by nie dopuścić do monopolu korporacji. RNR w sferze życia gospodarczego domagał się: gospodarki planowej, interwencjonizmu państwa, industrializacji, koncentracji przemysłu, krytykował samorządność i konkurencję w gospodarce.


Jan Bodakowski
Tekst na ten temat ukazał się pierwotnie na portalu Prawy.pl
http://www.prawy.pl/

Opublikowano w Teksty
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.