„Co to będzie, co to będzie, pytają mnie wszędzie?” – że zacznę od słów poety, bo o czym tu mówić u progu nowego roku, jak nie o prognozach i wróżbach?
Samochody, jak zawsze podkreślam, to część systemu, trudno więc je traktować autonomicznie. A jak będzie ewoluował system? Sądząc po tym, co widzimy w wojsku, podstawą jest komunikacja międzyobiektowa. W armii chodzi o to, że poszczególne elementy systemów broni – np. haubice, wyrzutnie rakiet, o dronach powietrznych i morskich nie wspominając, tworzą siatkę informacyjną, podając, sobie nawzajem i do centrum dane potrzebne do skutecznego działania od tych o pogodzie do tych o położeniu celu i jego aktywności.
To samo mają robić współczesne samochody „rozmawiając” nie tylko z sygnalizacją świetlną i informując o swym położeniu, prędkości i liczbie, ale też jedne z drugimi, przez co samochód „dowie się”, że auto jadące z przodu zaczęło hamować, zanim nasz mózg spostrzeże czerwone światło stopu. Samochody mogą też informować centrum o marszrutach zaplanowanych w nawigacjach, po to by efektywnie wykorzystywać dostępne połączenia drogowe i być kierowanym na najmniej obciążone trasy. To wszystko jest możliwe już dzisiaj i powoli zaczyna być wbudowywane w system komunikacyjny.
Nie są to dobre informacje, bo nasze cztery kółka przestają być „nasze”, a stają się mniej lub bardziej anonimowym narzędziem kontroli. O ile droga do prawdziwie autonomicznych pojazdów, które wozić nas będą na każde skinienie, jest na razie dość daleka, to poszczególne elementy autonomizacji jazdy są już wmontowywane w prawie każdy produkowany obecnie pojazd – autonomiczne parkowanie, cruise control pozwalający na utrzymanie stałej odległości od samochodu z przodu, automatyczne hamowanie awaryjne. Czy nam się to podoba czy nie, w nowych autach mamy coraz większe wyświetlacze, coraz więcej czynności zautomatyzowanych lub uruchamianych głosem czy gestem i coraz więcej informacji przekazywanych zwrotnie do producenta lub dilera.
Technologie IT umieszczane w autach pozwalają również na zmianę struktury opłat – dzisiaj część zysku producenta może pochodzić z upgrejdów samochodowego oprogramowania. Na razie słynie z tego tesla, ale możliwe, że ten wariant przyjmie się w innych markach. Będziemy mogli sobie zaordynować bardziej lub mniej dynamiczne ustawianie pracy skrzyni biegów, silnika, a następnie w trakcie posiadania auta otrzymywać kilka upgrejdów poprawiających np. zużycie paliwa czy bezpieczeństwo. W każdym razie, przyszłość to technologia intuicyjna wyczuwająca nasze życzenia, oparta na gestach lub komendach głosowych – nikt nie ma ochoty godzinami studiować instrukcji przed odpaleniem silnika. Najnowsza technologia ma być przezroczysta.
Elektryka jako paliwo wchodzić będzie powoli, na razie nic masowo nie zastąpi silnika benzynowego – poza tym samochody elektryczne zmuszałyby do transformacji systemu podatkowego, tak aby w jakiś sposób zastąpić wpływy uzyskiwane przez państwo ze sprzedaży paliw płynnych.
A materiały? Więcej aluminiopodobnych lekkich stopów, więcej lekkich wytrzymałych tworzyw sztucznych – słowem odchudzanie.
Pod względem wyglądu czeka nas dalsza unifikacja i upodobnianie, crossovery będą podobne do siebie, hatchbacki prawie takie same... etc. –To jest konieczność wynikająca z unifikacji produkcji i żyłowania kosztów. Auto to dzisiaj klocki lego, składane na kilka wariantów.
A na co można się cieszyć? Może na teslę 3 (ale raczej pod koniec roku), może na, nowego i przeprojektowanego wranglera...
O tym wszystkim pisać będziemy już jednak w przyszłym roku i miejmy nadzieję, że rosnące stopy procentowe nie przygniotą rynku.
A zatem, zdrowia i pieniędzy życzy na Nowy Rok
Wasz Sobiesław.