Czekać do wyjaśnienia sprawy
Poseł Lizoń o nowym kwestionariuszu emerytalnym
Andrzej Kumor: Panie Pośle, zaalarmowali nas Czytelnicy, że od kilku miesięcy Zakład Ubezpieczeń Społecznych z Polski przesyła do osób, które mieszkają w Kanadzie, tzw. kwestionariusz dla nierezydenta.
W tym kwestionariuszu są różne pytania, m.in. konieczność podania tutejszego numeru ubezpieczenia społecznego SIN. Część osób ma do tego zastrzeżenia, m.in. dlatego, że numer SIN jest jednym z najważniejszych naszych numerów, wszyscy nas ostrzegają przed ujawnianiem go. To jest jedna sprawa. A druga, na jakiej podstawie polskie władze, które dysponują przecież wszystkimi informacjami o danej osobie, bo ta osoba otrzymuje emeryturę, rentę czy inne świadczenia, żądają tego rodzaju informacji?
Władysław Lizoń: Dowiedziałem się o tym w zeszłym tygodniu. Otrzymałem telefony od paru osób. Poprosiłem o przyniesienie mi kopii tej formy, którą przesyła ZUS.
U mnie też powstały wątpliwości co do tego, czy działanie ZUS-u, podpierające się rozporządzeniem ministra finansów w Polsce z bodajże 23 stycznia, czy to rozporządzenie jest podstawą do tego, żeby tej informacji żądać. Ja mam wątpliwości, więc radzę, aby zaczekać, aż sprawę wyjaśnimy.
Zwróciłem się w tej chwili do naszej kanadyjskiej ambasady w Warszawie, podając im informacje, prosząc o wyjaśnienie sprawy, i do Ministerstwa Skarbu Kanady.
Dlaczego mam wątpliwości? Bo nie bardzo rozumiem, z jakiego względu polskie władze żądają ujawnienia tego numeru.
Rozporządzenie polskiego ministra finansów nie ma mocy prawnej w tym kraju i informacje, o które ZUS pyta, powołując się na rozporządzenie ministra, jest to żądanie podania informacji o dokumencie, który jest wydawany przez władze kanadyjskie.
Poczytałem sobie umowę, którą Polska z Kanadą podpisała 2012 roku o unikaniu podwójnego opodatkowania. Ta umowa weszła w życie 1 stycznia zeszłego roku, 2014, i artykuł 24 mówi o wymianie informacji. I mówi tutaj bardzo wyraźnie, że właściwe organy umawiających się państw będą wymieniały takie informacje, które mogą mieć istotne znaczenie dla stosowania postanowień niniejszej konwencji albo do wykonania i wdrażania wewnętrznego ustawodawstwa umawiających się państw dotyczących podatków bez względu na ich rodzaj i nazwę nałożonych przez umawiające się państwa w zakresie, w jakiej opodatkowanie to nie jest sprzeczne z niniejszą konwencją.
Wymiana informacji nie jest ograniczona postanowieniami pierwszych artykułów. W każdym razie mówi się tu, że właściwe organy umawiających się państw. Sprawdziłem, na początku umowy te organy się wymienia, więc tymi właściwymi organami ze strony Polski jest Ministerstwo Finansów, a ze strony Kanady jest ministerstwo skarbu, czyli ministerstwo National Revenue. Czyli ta wymiana informacji powinna, według umowy, następować na szczeblu tych ministerstw, a nie bezpośrednio.
Opowieści z aresztu deportacyjnego: Powrót
Jak pech, to pech, to powiedzenie może mieć zastosowanie do wielu tych nielegalnych imigrantów, którzy w końcu wpadają i są deportowani. Ale można spojrzeć na ich sytuację z drugiej strony i powiedzieć, jak długo można mieć szczęście? Niektórzy potrafią jakoś omijać rafy przez kilka, a nawet kilkanaście lat.
Marcin, około 40-letni, przystojny mężczyzna, z dość dużą pogodą ducha mówił o pechowej sytuacji, w jakiej się znalazł, po pięciu latach pobytu w Kanadzie. Pochodził ze wschodniej Polski, gdzie się urodził i ukończył studia ekonomiczne. Rodzina jego pochodziła z dawnych wschodnich rubieży Rzeczpospolitej, które po drugiej wojnie światowej znalazły się w granicach Związku Sowieckiego, a po rozpadzie tego tworu, w granicach Białorusi. Część rodziny powędrowała dalej, na Dolny Śląsk, ale dziadkowie Marcina zatrzymali się tuż przy nowej granicy wschodniej. Może z nadzieją, że stąd będzie bliżej w strony rodzinne, gdyby coś się zmieniło. Ale nic się nie zmieniło. Dziadkowie zmarli, a rodzice Marcina zapuścili korzenie w mieście, w którym jeszcze długo część mieszkańców określała siebie jako Białorusinów. Ale już nowe pokolenie w większości się spolonizowało.
Wylot Marcina do Kanady nie wynikał z jakichś problemów. Zaprosiła go do odwiedzin starsza siostra, która z rodziną osiedliła się w Kanadzie w okresie wielkiej emigracji solidarnościowej. Tak ona, jak i jej mąż byli członkami "Solidarności", ale niezbyt aktywnymi. Nie dotknęły ich jakieś represje w okresie stanu wojennego, ale mieli już wszystkiego dość i poprzez Austrię dostali się do Kanady.
Marcin naprawdę zamierzał tylko odwiedzić siostrę. W Polsce pozostawiał żonę, która pracowała w organach ścigania, i dwie kilkunastoletnie córki. Wcześniej wyjeżdżał kilkakrotnie do pracy na zachód Europy, ale za każdym razem, po kilku miesiącach wracał, zasilając budżet rodziny sporymi zastrzykami pieniężnymi. Tuż przed wylotem do Kanady pracował jako kierownik magazynu w dużym domu towarowym, przed rokiem otwartym przez firmę francuską.
Danuta Nitoń wygrała wśród artystów!
PAN AM 2015
Rozmawiam ze znaną w środowisku artystycznym artystką malarką i grafikiem, panią Danutą Nitoń.
Aleksander Siwiak: Pani Danusiu, nie tak dawno odniosła pani spektakularny sukces, wygrywając konkurs na rzeźbę-maskotkę, symbol identyfikujący miasto Hamilton z rozgrywanymi igrzyskami panamerykańskimi, a ściślej z piłką nożną, bowiem ta konkurencja będzie rozgrywana w całości w naszym mieście. Nie jestem pewien, czy określiłem ten projekt artystyczny profesjonalnie... pani zrobi to zapewne lepiej!
Danuta Nitoń: Małe sprostowanie, nie wygrałam całego konkursu, ale znalazłam się w gronie czterech artystów, których projekty zostały wybrane, a dotyczyły artystycznego ozdobienia czterech piłek nożnych wykonanych z aluminium, z których to każda umieszczona jest na specjalnej konstrukcji metalowej. Konkurs został ogłoszony w lutym br. W marcu minął termin nadsyłania propozycji i aplikacji, a na początku kwietnia ogłoszono zwycięzców. Termin wykonania prac wyznaczono na koniec maja br. Wszystko więc odbywało się w bardzo szybkim tempie, ale to pewnie dlatego, że Hamilton Downtown BIA (Business Improvement Area) czekało na wykończenie czterech aluminiowych piłek, które wykonane zostały przez firmę z Dundas, Hamilton Scenic Specialities. Firma ta zajmuje się produkcją na zamówienie wielu akcesoriów i rekwizytów do filmów, teatrów et cetera. Średnica każdej piłki wynosi 35" (ponad metr) i jest ona (piłka) osadzona na piedestale wysokości 3,5 stopy. Tak że całość sięga ponad 5 stóp wysokości.
Ucieszyłam się bardzo, kiedy otrzymałam telefonicznie wiadomość o tym, że moja piłka będzie jedną z czterech umieszczonych w centrum Hamilton i oglądana przez tysiące turystów i przechodniów, jakby nie było, to dla artysty jest zaszczyt, kiedy jego projekt jest wybrany na tak wielką okazję jak igrzyska panamerykańskie.
Setne urodziny Małgorzaty Podkowicz w Wawel Villa
Sto lat! Od nowa!
Po raz drugi w tym roku, a po raz 18. w historii domu spokojnej starości Wawel Villa w Mississaudze, pensjonariuszka, tym razem pani Małgorzata Podkowicz, obchodziła setne urodziny. Na uroczystość przybyła z daleka i bliska rodzina Jubilatki, byli też jej przyjaciele z domu Wawel Villa. List gratulacyjny od premiera Stephena Harpera odczytał poseł Władysław Lizoń, wieloletni członek rady dyrektorów tej placówki. Pozdrowienia nadeszły też z polskiego konsulatu. Konsul Morawski wytłumaczył nieobecność goszczeniem ważnej osoby z Polski, Leszka Balcerowicza.
My naprawdę działamy
Podczas mojej wizyty w Kanadzie miałem okazję spotkać się z przemiłymi ludźmi, doskonale zorientowanymi w sprawach Polski patriotami. Rozmawialiśmy o wielu sprawach, ale nie miałem okazji opowiedzieć o codziennej działalności Ruchu Narodowego. Partie polityczne zasiadające w Sejmie, wypłacają sobie, z kieszeni podatnika, grube miliony, a nie robią nic poza ostentacyjną konsumpcją i zapewnianiem sobie luksusu. Ruch Narodowy jest poza Sejmem i całość działań realizuje za środki pochodzące ze składek oraz darowizn sympatyków. Podam kilka przykładów działań, jakie prowadzimy tam, gdzie mieszkam, na Lubelszczyźnie.
Powitanie lata i poznawanie nowych zakątków Ontario
Z Kołem Pań "Nadzieja" miałam zaszczyt uczestniczyć już w wielu wycieczkach i tym razem, w przeddzień kalendarzowego i astronomicznego lata, wyruszyłyśmy w stronę Stratford. Była to nasza pierwsza wyprawa w te strony i dotąd nieznany, większości z nas, kierunek i teren wyjazdowy.
Pogoda dopisała, dzień zapowiadał się błękitnym niebem, blaskiem czerwcowego słońca i tryskającą radością wszystkich uczestników wycieczki. Bo to następna okazja do bycia razem, do wspólnych przeżyć, interesujących spotkań i bycia, w grupie, na łonie natury. Kiedyś ksiądz Jacek powiedział mi, że przyroda i natura to piękny film nakręcony przez Boga. Faktycznie! Podziwiałyśmy przepiękną, soczystą zieleń drzew, powiew letniego wiatru, uśmiech słońca i... zapach letniego, błogiego i Boskiego piękna, które się wokół nas roztaczało. Najwyższa pora, by zamiast gnać na złamanie karku, zredukować prędkość, by móc się nacieszyć do woli otaczającymi nas pejzażami. Bo piękno istnieje w każdym miejscu. Trzeba tylko nauczyć się je dostrzegać...
Boże Ciało w sercu Toronto A.D. 2015
Uczestniczyłem w wielu procesjach Bożego Ciała w swym już nie tak krótkim życiu. Szliśmy przez wsie i miasta, przez malownicze łąki i lasy, pomiędzy zabudowaniami w PGR-ach i po głównych drogach, gdzie obok nas pędziły wielkie TIR-y. Było to w Polsce, w Italii, na Ukrainie, Białorusi, w Turkmenistanie i... w Kanadzie.
W czasach PRL-u trzeba było pisać podanie i czekać na łaskawe pozwolenie władz – którędy pozwolą wiernym iść, a nawet – czy w ogóle zezwolą na procesję katolikom. Przy tej okazji można było usłyszeć także zgryźliwe komentarze komunistów na temat pogody: proszę, na pochodzie pierwszomajowym to było słońce, a na Boże Ciało to przez cały czas lało jak z cebra... z kim był Pan Bóg!?
"Kolejny szczyt zdobyty!"
Andrzej Legienis, prezes Polonijnego Klubu Turystycznego "Koliba" oraz członek Alpine Club of Canada, zdobył kolejny szczyt w słusznej sprawie.
Zdobył, a raczej dokonał brawurowego zejścia z "miejskiej turni". 12 czerwca 2015 roku w czasie strasznej ulewy zjechał na linie ze stumetrowej ściany wschodniej nowego City Hall w Toronto.
Andrzej Legienis, doświadczony alpinista, swoim spektakularnym wyczynem wsparł kampanię charytatywną na rzecz chorych dzieci, którą od czterech lat prowadzi kanadyjska organizacja Make-a-Wish Foundation.
Nad bezpieczeństwem zjazdu czuwała profesjonalna firma "Over the Edge".
Należy także podkreślić, że Andrzej Legienis jest najstarszy spośród wszystkich odważnych, którzy porwali się na takie śmiałe przedsięwzięcie, i pierwszym Polakiem w tym wspaniałym gronie.
W imieniu Andrzeja serdecznie dziękujemy wszystkim sponsorom, którzy pomogli mu zebrać wymaganą do rejestracji kwotę 1500 dolarów.
Aniela Gańczak
Wiceprezes Polonijnego Klubu Turystycznego "Koliba"
Napotkani u nas Niemcy
Wczoraj na ławce sąsiedniej siedzieli Niemcy, a to Polska, moje miasteczko na ziemiach odzyskanych. Siedzieli sobie i głośno gadali.
Ja z sąsiadką wracałam z miasta. Mąż pojechał do Szczecina, stara się o rentę, był więc w tamtejszym ZUS-ie. ZUS wzywa, trzeba jechać. Nie wziął komórki, więc nie mogliśmy porozmawiać. Zawsze bierze ze sobą komórkę, jak idzie gdziekolwiek. A tu taki ważny wyjazd, jedzie sam i zapomniał. Za to rano wyładowywał zmywarkę, całkiem niepotrzebnie, bo byłam w domu i ja, i syn, i nie musiał tego robić. To są jego przyzwyczajenia.
Julka Piskorska stawia pierwsze kroczki
Kochani,
Nowe wieści o naszej wspólnej podopiecznej Julce Piskorskiej.
Tydzień temu Juleczka zachorowała, miała gorączkę i musiała dostać antybiotyk, ale przyszła już do siebie! W piątek była badana przez dr. Paleya, który był bardzo zadowolony, bo gojenie ran pooperacyjnych przebiega bardzo dobrze, a nóżki wydłużyły się już o 12 mm, dzięki założonym na nich aparatom.
Julka doszła do siebie na tyle, że powróciła do przerwanej bolesnej rehabilitacji i stawia już pierwsze kroczki. Dzisiaj mogliśmy to ze wzruszeniem zobaczyć! Poniżej załączam link do filmiku, jaki jej matka Dorota zamieściła na Facebooku. https://www.facebook.com/dorota.piskorska.39/posts/1665148667050367
Nasze starania i modlitwy dały dobre rezultaty! Cieszymy się bardzo i prosimy o dalsze wsparcie i modlitwy. Przekazujemy także pozdrowienia dla kanadyjskiej Polonii od Państwa Doroty i Waldemara Piskorskich. Dziękujemy, szczęść Boże!
Barbara i Mietek Lewiccy, nasz telefon: 905 997 3712
http://www.goniec24.com/fotogalerie/itemlist/tag/Polonia%20w%20Kanadzie?start=430#sigProId9b35db6dc8