Canada Day 2014 - twarze naszej Mississaugi
piątek, 04 lipiec 2014 20:02 Opublikowano w Życie polonijneJak co roku obchody święta Kanady w Mississaudze odbyły się na Celebration Square w centrum miasta. I jak zwykle było wiele "odpustowych" atrakcji, człowiek na szczudłach, człowiek guma, na kilku stoiskach można było kupić coś do zjedzenia. Wśród uczestników przeważali Kanadyjczycy pochodzenia azjatyckiego. Grały różne zespoły. Co ciekawe, nie było wiele flag kanadyjskich, a przynajmniej nie były jakoś szczególnie eksponowane. Ludzie – co dziwne – mało się uśmiechali. Całość zakończyła po godzinie 22.00 spektakularna kanonada ogni sztucznych. W części oficjalnej przemawiał poseł Władysław Lizoń.
http://www.goniec24.com/wiadomosci-kanadyjskie-mobile/itemlist/user/64-andrzejkumor?start=1815#sigProId2ce8f1eb6f
Dla kogo był ten piknik w parku Paderewskiego?
Szanowny Panie Redaktorze, bardzo lubimy pikniki, które odbywają się w parku Paderewskiego. Przyjeżdżamy z daleka, bo z Hamilton i okolic, by przyjemnie spędzić czas wśród Polonii, spotkać znajomych, wypić lampkę wina czy piwa, jak kto woli, i zabawić się przy świetnej muzyce.
Cieszymy się, że taki park istnieje, i duże brawa dla Placówki SWAP i Pana Komendanta Tomczaka, bo dzięki niemu mamy piękne zadaszenie, a przede wszystkim dzięki niemu ten park istnieje, nie został sprzedany, jak widzimy, co dzieje się z innym placówkami polonijnymi. Rozmawialiśmy z Panem Komendantem, który nas zapewnił, że park jest nasz i nikomu go nie oddamy, bardzo miło było to usłyszeć.
Mieliśmy wspaniały występ z Polski, było Radio Maryja i trzeba przyznać, że było miło i wesoło.
A propos "Golgota picnic" zacznę od przykładów.
Niedawno w Nowym Jorku wystawiono operę zatytułowaną "The Death of Klinghoffer", opartą na zdarzeniu autentycznym – uprowadzeniu przez terrorystów z OWP, czyli Organizacji Wyzwolenia Palestyny wycieczkowca pływającego po Morzu Śródziemnym o wdzięcznej nazwie "Achille Lauro". Podczas tamtych tragicznych wypadków zastrzelono i wypchnięto do morza Żyda z Nowego Jorku, inwalidę na wózku, o nazwisku Klinghoffer.
Czy to się nadaje na operę? Nie mnie sądzić, bo jak śpiewam za kierownicą, to żona wysiada z rozpędzonego auta. Najwyraźniej jednak niejaki – przepraszam za ignorancję – John Adams uznał, że jest z tego materiał.