Justin Trudeau wziął prowincje z zaskoczenia i oznajmił, że do 2018 roku mają wdrożyć u siebie podatek węglowy. W przeciwnym razie Ottawa narzuci im odgórnie sposób pobierania opłat za emisję. Przemawiając w Izbie Gmin premier powiedział, że prowincje mogą zdecydować się na system cap-and-trade lub wprowadzić bezpośredni podatek węglowy, ważne, by system zapewniał osiągnięcie celów wyznaczonych przez Ottawę. Ma nie być dochodowy dla rządu federalnego, uzyskane pieniądze będą zostawać w danej prowincji lub na danym terytorium.
Rząd proponuje, by opłata wynosiła w 2018 roku 10 dol. za tonę i w kolejnych latach rosła o 10 dol. do kwoty 50 dol. w 2022. Jeśli któraś prowincja wybierze system cap-and-trade, powinna zapewnić zmniejszenie emisji w takim stopniu jak te, które wprowadzą opłaty bezpośrednie i jednocześnie osiągnąć cele ogólnokrajowe. W Paryżu w zeszłym roku Kanada zobowiązała się, że do roku 2030 zmniejszy emisję węgla o 30 proc. (w stosunku do poziomu z 2005 roku).
Krytyk polityki dotyczącej środowiska z ramienia partii konserwatywnej, Ed Fast, powiedział, że Trudeau wyraźnie powiedział prowincjom – nie będę z wami współpracował. Przewodnicząca partii Zielonych Elizabeth May z kolei wychwalała premiera za wystąpienia podczas szczytu w Paryżu, ale potem mówiła, że osiągnięcie celów paryskich jest niemożliwe przy utrzymaniu tych wyznaczonych przez poprzedni rząd. Podobnie wypowiadała się Linda Duncan z NDP.
Trudeau porgatulował prowincjom, które do tej pory działały na własną rękę, gdy poprzedni rząd powiedział im, że składa ten problem na ich barki. Te czasy już się skończyły, teraz Ottawa zajmie się ograniczaniem emisji, powiedział premier. Dodał, że tak trzeba, by pozbyć się smogu w dużych miastach i walczyć z ekstremalnymi warunkami pogodowymi, które odczuwa każdy z nas.
Przed oświadczeniem Trudeau prowincyjni ministrowie środowiska spotkali się w Montrealu. Była z nimi też minister Catherine McKenna, która próbowała przekonać wszystkich do wprowadzenia takiego samego systemu w całej Kanadzie. Spotkała się jednak ze zdecydowanym sprzeciwem ministrów z Saskatchewan, Nowej Szkocji oraz Nowej Fundlandii i Labradoru, którzy wyszli z sali obrad.
Premier Saskatchewan Brad Wall stwierdził w poniedziałek, że Trudeau zdradził prowincje i okazał absolutny brak szacunku. Nowy podatek pogrąży gospodarkę, pełne wdrożenie go kosztowałoby 2,5 miliarda dol. Premier Rachel Notley powiedziała, że popiera jednakowe opłaty węglowe, ale nie może przyjąć kwot przedstawionych przez Trudeau. Wprowadzanie jakichkolwiek opłat powinno iść w parze z budową infrastruktury, przede wszystkim rurociągów.
Kto przyklasnął premierowi? Premier Quebeku Philippe Couillard, który uważa, że żądanie Ottawy nie wpłynie na system cap-and-trade funkcjonujący w prowincji. Dane z Canada's Ecofiscal Commission pokazują jednak, że nie powinien być tego taki pewny.
Jedynymi prowincjami, które stosują bezpośrednie opłaty za emisję, są Alberta i Kolumbia Brytyjska. W Albercie system jest wdrażany, w styczniu 2017 roku opłata będzie wynosić 20 dol. za tonę, rok później – 30 dol. Stawka w Kolumbii Brytyjskiej to 30 dol., premier Christy Clerk obiecała, że ją podniesie.
Ontario i Quebec stosują systemy cap-and-trade. Jeśli przeliczyć je na opłaty bezpośrednie, to w Quebeku płaci się 16,40 dol. za tonę wyemitowanego węgla. Do 2020 roku będzie 18 dol., w Ontario w tym samym czasie – 19,40 dol.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!