Biuro premiera Trudeau od wiosny tego roku jest zalewane korespondencją od Kanadyjczyków, którzy sprzeciwiają się zmianie słów hymnu narodowego. Obywatele piszą, że tak jak jest, jest dobrze, i mają dosyć poprawności politycznej, która wszędzie się wciska. W dzisiejszych czasach już prawie nie można się odezwać, żeby kogoś nie urazić. Proponowana zmiana jest „głupia” i „niedorzeczna”, dlaczego tak uparcie nie słuchacie Kanadyjczyków?, pyta premiera jeden z autorów listów. Hymn jest częścią dziedzictwa narodowego i symbolem narodowym. Rządowi nic do tego. Niektórzy zmianę popierają, twierdząc że hymn w obecnym brzmieniu jest seksistowski. Jakaś kobieta stwierdziła, że póki słowa nie zostaną zmienione, będzie siedzieć podczas śpiewania hymnu. Jak kraj ją dyskryminuje, to ona będzie robić tak samo. Przeciwnicy zmian piszą, że i tak będą śpiewać po staremu. W korespondencji przeważają jednak opinie zdecydowanie negatywne. Wiele osób wyrażało obawę, że zmiana zostanie przegłosowana ze względu na współczucie dla autora ustawy, Maurila Belangera. Po tym tylko czekać, jak pojawią się wnioski o kolejne zmiany, dotyczące np. nawiązań do religii.
Z podobną reakcją na pomysł zmiany słów hymnu spotkał się Stephen Harper w 2010 roku. Rząd zaproponował wówczas poruszenie tej kwestii w parlamencie, ale po kilku dniach wycofał się z pomysłu. Reakcja społeczeństwa była wystarczająco wyraźna.
Autorem ostatniej próby mieszania w tekście hymnu jest zmarły w sierpniu tego roku na stwardnienie zanikowe boczne poseł liberalny z okręgu Ottawa-Vanier Mauril Belanger. Chodzi o zmainę z “in all thy sons command” na “in all of us command”. Jego prywatną inicjatywę ustawodawczą poparli liberałowie i NDP. Ustawa wyszła z Izby Gmin (225 posłów było za, 74 – przeciw), teraz zajmuje się nią senat.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!