Rząd Ontario interweniuje w sprawie obrony praw rodziców. Chodzi o sprawę złożoną w sądzie przed czterema laty przez Steve’a Tourloukisa, ojca dwójki dzieci z Hamilton. Tourloukis broni swoich praw wynikających z faktu bycia rodzicem oraz prawa do wolności religijnej. Wszystko zaczęło się w 2010 roku, gdy jego córka była w przedszkolu, a syn w 2 klasie.
W zeszły czwartek w końcu odbyła się rozprawa. Tourloukis i jego prawnik Albertos Polizogopoulos byli zaskoczeni, gdy na sali zobaczyli nie tylko przedstawicieli Hamilton-Wentworth District School Board, lecz także reprezentantów prowincyjnego związku zawodowego nauczycieli podstawówek i rządu Kathleen Wynne. Naprzeciw prawnikowi Tourloukisa stanęło sześciu „reprezentantów przeciwnika”, opłacanych w większości z kieszeni podatników.
Tourloukis chciał, by sąd potwierdził, iż jako rodzic ma prawo decydować o tym, czego jego dzieci uczą się w szkole publicznej. Uważał, że HWDSB łamie jego prawo do wolności religijnej wynikające z Karty Praw i Swobód, ponieważ nie informuje go z wyprzedzeniem, kiedy i jak będą prowadzone lekcje dotyczące takich tematów jak aborcja, homoseksualizm, „małżeństwa” homoseksualne. W ten sposób kuratorium uniemożliwia mu zabranie dzieci z lekcji, na których mówi się o „fałszywym nauczaniu” według nauki kościoła grekokatolickiego. Tourloukis nie jest przeciwny przekazywaniu obiektywnej informacji, ale chce wiedzieć, kiedy i jak będzie przebiegać nauka. Nauczyciele są autorytetami dla uczniów, zauważa. Twierdzi jednak, że nauczyciele w szkole jego syna zostali poinstruowani, jak odmawiać prośbom rodziców.
W instruckji HWDSB z 2010 roku jest napisane, że kuratorium nie toleruje zabierania dzieci z lekcji o homoseksualizmie. Nauczyciele powinni odpowiadać w takich wypadkach rodzicom, że: „Tu nie chodzi o władzę rodzicielską. Dzieci mają prawo do nauki w duchu akceptacji, wolnej od dyskryminacji”. Polozigopoulos powiedział w sądzie, że kuratorium najwidoczniej bierze pod uwagę tylko odczucia hipotetycznej grupy uczniów, którzy mogliby poczuć się urażeni tym, że dzieci Tourloukisa nie przychodzą na zajęcia. Z tego przekonania bierze się brak możliwości uczynienia wyjątku.
Kuratorium nigdy nie wzięło pod uwagę praw religijnych Tourloukisa. Ojcu powiedziano tylko, że może posłać dzieci do szkoły katolickiej lub prywatnej, albo uczyć je w domu.
Prawnik kuratorium Mark Zega stwierdził, że Tourloukis ma prawo do publicznej edukacji, ale może narzucać swoich przekonań religijnych mówiąc, że czyjeś zachowanie jest nie do przyjęcia. Wychodzenie dzieci z lekcji o tym świadczy i nie może być akceptowane w szkole publicznej, która stawia sobie za cel statutowy tolerancję. Zega, prawnicy związku i ministerstwa prokuratora generalnego odnosili się do ustawy nr 13, Ontario’s Accepting Schools Act.
Polozigopoulos podkreślał, że prośba jego klienta wpłynęła przed czerwcem 2012 roku, czyli była przed uchwaleniem ustawy. Podawał przykłady uwzględniania podobnych próśb. Zega twierdził, że prośba została przedstawiona w taki sposób, że nic się nie dało z nią zrobić. Prawnik EFTO dodał, że nie tylko była nieuzasadniona, lecz także nieodpowiednia.
Tourloukis zwraca uwagę, że nie jest jedyny, a kuratorium ma dwa przepisy, które obligują szkoły do informowania rodziców o przekazywanych treściach. Nawet konsultant z kuratorium powiedział mu, że jego prośba powinna być uznana. Identyczna prośba złożona w innym kuratorium nie wzbudziła wątpliwości.
Przewodniczący Parental Rights in Education Defense Fund (PRIEDF) Lou Iacobelli porównuje sprawę do walki Dawida z Goliatem. Zwraca uwagę, że liberałowie wtrącają się do sprawy cywilnej i sami wystawiają sobie świadectwo. Pokazują, że nie zamierzają respektować praw rodziców i wolności religijnej, tylko forsują swoją edukację.
Podczas rozprawy przed budynkiem sądu zebrało się około 40 osób, które protestowały przeciwko łamaniu praw rodziców.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!