Toronto Po prawie dwóch latach maraton procesu Mary Wagner - obrończyni praw dzieci nienarodzonych w Kanadzie - dobiegł końca.
Mary Wagner oskarżona była o wyrządzenie krzywdy oraz zerwanie warunków zasądzonego wcześniej okresu próbnego.
W czwartek 12 czerwca po południu, wśród gratulacji, uścisków i łez osób zgromadzonych na sali, Mary Wagner wyszła na wolność. Z pewnością jednak nie jest to jeszcze koniec całego procesu.
Sędzia Fergus ODonnell uznał ją za winną wszystkich postawionych zarzutów i skazał na pięć miesięcy więzienia za wyrządzenie krzywd i cztery za naruszenie warunków okresu próbnego (probation), uwzględniwszy zaś czas przesiedziany za kratami aresztu postanowił natychmiast uwolnić podsądną. Zarządził jednocześnie dwuletni okres próbny, podczas którego Mary ma nie zbliżać się do klinik aborcyjnych na odległość mniejszą niż sto metrów. Skazana odmówiła przyjęcia tych postanowień do wiadomości i nie podpisała wyroku.
Proces dotyczył zarzutów postawionych po tym, jak 12 sierpnia 2012 roku Mary Wagner weszła do kliniki aborcyjnej "Women's Care Clinic" przy Lawrence Ave West w Toronto i rozmawia;a z obecnymi tam kobietami. Została wówczas aresztowana, oskarżona i od tamtej chwili pozostawała w areszcie śledczym odrzucając wyznaczone przez sędziego wymogi zwolnienia warunkowego, zwłaszcza zaś wymóg nie zbliżania się do klinik aborcyjnych. Wagner tłumaczyła, że sumienie jej na to nie pozwala.
W swej mowie końcowej, obrońca dr Charles Lugosi podkreślił, że Wagner postrzega swoje działania jako legalne i spójne z kanadyjską konstytucją, prawem zwyczajowym i zasadą nadrzędności praw Boskich, jaka zapisana jest w preambule kanadyjskiej ustawy zasadniczej.
Odpowiedając na to prokurator Tracey Vogel argumetowała, że dowody medyczne na człowieczeństwo ludzkiego płodu jakie obrona zamierzała przedstawić nie mają znaczenia dla sprawy, zaś zgłoszeni świadkowie, "nie są bezstronni". Zdaniem Vogel, najważniejsze jest to, do czego Wagner się przyznała; mianowicie, że "przeszkadzała w funkcjonowaniu prywatnej przychodni medycznej" - nie miała "żadnego powodu aby tam się znadować, a jej obecność wywoływała wielki niepokój u pacjentek, ich rodzin i przyjaciół".
Odczytując wyrok sędzia ODonnel przyznał, że aborcja jest tematem bardzo kontrowersyjnym, wokół którego toczyło się wiele spraw sądowych, uznał jednak, że argumentacja Wagner nie miała szans powodzenia, biorąc pod uwagę to, że nie wykorzystała innych możliwości przeciwstawiania się aborcji, jakie miała do dyspozycji. Zachęcił ją do przemyślenia czy czas 22 miesięcy spędzony w więzieniu nie byłby lepiej wykorzystany dla obrony jej przekonań w bardziej skutecznych działaniach.
Wychodząc przed sąd w piękny, słoneczny i wietrzny dzień Mary Wagner natychmiast zwróciła uwagę na wiatr. - W więzieniu nie ma zbyt wiele okazji by doświadczać wiatru, bo wszędzie dookoła są wysokie mury - powiedziała Lifesitenews - dlatego pierwsze, co mnie uderzyło, to powiew powietrza. - Czuję się wolna, od stóp do głów, wewnętrznie i zewnętrznie, jakie to piękne móc znowu widzieć ludzi - dobrych przyjaciół z drugiej strony muru, od których przez tak długi czas byłam oddzielona - tak że niech Bogu będą dzięki!".
Dodała, że choć w więzieniu miewała ciężkie chwile, to był to czas na wiele sposobów pożyteczny, ponieważ właśnie tam, w więzieniu jest wiele ludzi spragnionych Boga i szukających Go. - Cały czas spotykałam kobiety zranione przez aborcję i zachęcałam je do oddawania się miłosierdziu Bożemu.
Mary uważała ten czas za okazję dla Ducha Swiętego do działania w rozbitych, poszukujących i otwartych na Boga sercach. - Całkiem naturalnie powstawały grupy modlitewne i ludzie pytali, dlaczego jestem w więzieniu, miałam więc od razu okazję do podzielenia się prawdą o ranie aborcji.
Mary szacuje, że 80 proc. kobiet, jakie spotkała w Vanier Centre for Woman w Milton miało za sobą doświadczenie aborcji, a wśród nich 90 proc. tego żałowała. - Pragnęłabym, aby było więcej kontaktów ze światem zewnętrznym w przypadku tych zranionych kobiet - może listownych, może odwiedzin, ponieważ wiele z nich z nikim nie ma już bliskich więzi.
Wagner potwierdziła, że wraz ze swym zespołem prawnym zamierza złożyć apelację od wyroku. - Prawdziwe zwycięstwo w rzeczywistości nie zależy od sądów - dodała - ale oczywiście nadal będziemy starali się dochodzić sprawiedliwości dla dzieci (nienarodzonych) przed sądem. A niezależne od tego obowiązuje wezwanie do miłości bliźniego, który potrzebuje pomocy i któremu zagraża bezpośrednie niebezpieczeństwo. Dlatego mam nadzieję, jak Bóg pozwoli, nadal apelować do matek, których dzieciom grozi niebezpieczeństwo.
Mary Wagner podziękowała swemu prawnikowi dr. Charlesowi Lugosi, który często pracował bez pieniędzy, gdy sprawa nie była głośna - pracował bardzo ciężko z wielką starannością starając się o prawdziwą sprawiedliwość. - Jestem bardzo wdzięczna Charlesowi za jego pracę i wsparcie wszystkich, którzy wspomagali modlitwą, a także udzielając pomocy finansowej małej i dużej. - Chciałabym wam wszystkim podziękować z głębi serca za to wszystko co robiliście - duchowo, materialnie, w listach czy słowem. Dziękuję wam!".
Jeszcze tego samego dnia Mary Wagner wzięła udział w wieczornej Mszy św.
Mary Wagner dziękowała też licznej grupie Polaków mieszkających w Kanadzie, za wsparcie i pomoc. Zofia Milczarczyk z London powiedziała "Gońcowi", że gratulując i dziękując dała Mary Wagner obrazek ze św. Janem Pawłem II.
Sprawa odbiła się szerokim echem poza Kanadą w tym w Polsce; niedawno ekipa filmowa dokumentalisty Grzegorza Brauna zbierała materiały do filmu na temat Mary.
Po zwolnieniu Mary Wagner chce odpocząć i pojechać do swej licznej rodziny w Kolumbii Brytyjskiej.
(na podst. tekstu Tony Gosgnacha z LifeSiteNews. tłum goniec.net)
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!