Turystyka we własnym fotelu
Ottawa
Już teraz dzięki Google Street View każdy będzie mógł wybrać się na szlaki parku narodowego Yoho w Górach Skalistych czy odwiedzić takie miejsca historyczne, jak osada wikingów w L'anse au Meadows w Nowej Fundlandii czy twierdza Louisbourg, która obchodzi 300-lecie istnienia.
Google i Parks Canada ogłosiły, że wirtualny spacer można już odbyć w ponad 70 parkach. Dzięki temu będzie można lepiej zaplanować urlop lub urozmaicić lekcje geografii. Odwiedzający będą mogli nawet wejść do wnętrza budynków, takich jak np. Zielone Wzgórze na Wyspie ks. Edwarda, znane wszystkim czytelnikom powieści Lucy Maud Montgomery. Zwiedzić można też wspomnianą twierdzę Louisbourg, cytadelę w Halifaksie.
Ekipa Google Maps odwiedziła parki wiosną i latem tego roku. Zdjęcia robiono z samochodów lub za pomocą aparatu przytwierdzonego do plecaka. Google planuje fotografowanie dalszych obiektów w Kanadzie – docelowo na mapach ma się ich znaleźć 120.
Budżet Toronto już w przyszłym tygodniu
Toronto
Komisja budżetowa w Toronto zajęła się planowaniem przyszłorocznych finansów. Wygląda na to, że obietnice składane przez burmistrza Forda dotyczące podwyżek podatków nie zostaną dotrzymane. Ford mówił o podwyżce podatku od własności w wysokości 1,75 proc. Frank Di Giorgio nie powiedział na razie, jaka będzie rzeczywista wysokość podwyżki, wiadomo jednak, że podwyżka nie będzie zawierać jeszcze wzrostu o 0,5 proc., który ma być przeznaczony na rozbudowę metra i został zaakceptowany przez radę.
Di Giorgio tłumaczy, że miasto ma określone potrzeby, którym trzeba sprostać, dlatego podwyżek podatków nie da się uniknąć. Wydaje się być przygotowany na to, że burmistrz będzie kwestionował budżet, który nie spełnia składanych przez niego obietnic. Jednak teraz Ford nie bierze już udziału w pracach komisji budżetowej. Di Giorgio dodaje jednak, że nie jest to lewicowy zamach stanu, jak niektórzy sugerują. Mówi ironicznie, że "jeszcze nie". Zaprzecza, by kształt budżetu miał cokolwiek wspólnego z ostatnimi wydarzeniami w ratuszu.
Tymczasem zastępca burmistrza Norm Kelly miał pierwszą konferencję prasową, na której ogłosił, że do jego biura przejdzie 10 osób z kancelarii burmistrza, w tym jej szef Earl Provost. W poniedziałek zdecydowano, że 60 proc. budżetu biura burmistrza i 60 proc. jego pracowników przejdzie teraz do Kelly'ego. Jego biuro znajduje się obok biura Forda, przestrzeń odgrodzona jest szklanymi ścianami, co stwarza dziwne wrażenie, że burmistrz przez okna będzie teraz patrzył na to, jak jego zastępca rządzi miastem. Kelly powiedział, że po poniedziałkowym głosowaniu (był za ograniczeniem władzy burmistrza) nie rozmawiał jeszcze z Fordem.
Nowym szefem biura Roba Forda został Dan Jacobs. W okrojonej kancelarii zostało 9 osób, w tym sekretarz prasowy Amin Massoudi.
Mleko mamy najzdrowsze!
Peel
Peel Public Health pragnie zachęcać młode mamy do karmienia piersią i rozszerza zakres usług oferowanych w dwóch klinikach – w Meadowvale i Brampton. Wydłużono godziny przyjęć, do lekarza będzie się też można dostać bez wcześniejszego zamówienia wizyty. Wszystko po to, by świeżo upieczone mamy przez pierwsze sześć tygodni po porodzie miały lepszy dostęp do poradnictwa w zakresie karmienia naturalnego. W przychodniach będą czekały pielęgniarki, które chętnie udzielą instrukcji i odpowiedzą na wszelkie pytania.
Klinika zajmująca się sprawami karmienia piersią w Brampton jest zlokalizowana w Bramalea Civic Centre (150 Central Park Dr.). W czwartki między 1.00 a 4.45 można zasięgnąć porady bez wcześniejszego umawiania się na wizytę. Usługi typu "drop-in" są też świadczone przez kliniki w Meadowvale Town Centre, 6975 Meadowvale Town Centre Cir., we wtorki od 1.00 do 4.45.
Na wizytę można się też umawiać, dzwoniąc pod numer 905-799-7700.
Wykorzystywał na stole operacyjnym
Toronto
Anestezjolog z Toronto dr George Doodnaught został uznany za winnego wykorzystania seksualnego 21 kobiet. Dochodziło do tego po podaniu znieczulenia (polegającego na sedacji, czyli uspokojeniu pacjentek, ale bez wyłączenia świadomości lub tylko z częściowym jej wyłączeniem) podczas operacji, gdy lekarz był odgrodzony od reszty personelu przesłoną z materiału. Całował kobiety i wchodził z nimi w kontakt fizyczny. W środowisku uważano go za człowieka wrażliwego, który często głaskał pacjentów po policzku lub głowie, by uspokoić ich podczas operacji.
Sędzia zaznaczył, że Doodnaught znał przebieg operacji, wiedział więc, jak i kiedy może działać. Jego ofiary pod wpływem znieczulenia były bezbronne. To on dozował znieczulenie, wiedział więc, jak je podawać, by ofiary potem nic nie pamiętały.
Jako pierwsza poskarżyła się policji pacjentka operowana 11 lutego 2010 roku w North York General Hospital. Okazało się, że policja otrzymała trzy podobne zgłoszenia w latach 2006–2008. Częstotliwość zgłoszeń rosła – pierwsze sześć wpłynęło w ciągu 3,5 roku, z kolei w ciągu sześciu miesięcy poprzedzających aresztowanie skarg było aż 15.
Sędzia zauważył, że ofiary lekarza nie znały się i nie wiedziały o pozostałych zgłoszeniach. Podczas operacji w niektórych momentach były wystarczająco świadome, by wiedzieć, co się dzieje. Nie uznał tłumaczenia, że pacjentki mogły mieć halucynacje.
Po ostatniej skardze szpital skierował lekarza na przymusowe zwolnienie. Teraz wiadomo, że nie wróci już do pracy, College of Physicians and Surgeons określi, czy w ogóle będzie mógł dalej wykonywać zawód. Wszystkie przypadki poza jednym miały miejsce w szpitalu generalnym North York. Jego dyrektor przyznał, że wcześniej nie słyszał o tego rodzaju przestępstwach, i wedle jego wiedzy, jest to pierwszy taki przypadek w tym szpitalu. Lekarz poważnie nadszarpnął zaufanie, jakie mają pacjenci w stosunku do tych, którzy mają im zapewniać opiekę. Szokujące, że dopuszczał się wykorzystywania seksualnego na sali operacyjnej. Dyrektor przeprosił ofiary w imieniu szpitala. Dodał, że teraz szpital zmienił zasady postępowania w przypadku skarg pacjentów.
Kiedyś jeździliśmy za 25 centów...
Toronto
Od stycznia zapłacimy więcej za przejazdy komunikacją miejską w Toronto. TTC zaproponowało podwyżki, które mają pomóc zebrać 36,5 miliona dolarów. Z raportu przedstawionego w poniedziałek wynika, że suma ta ma pokryć wzrost kosztów funkcjonowania sieci komunikacji, który wynika z inflacji.
TTC jest dofinansowywane z budżetu miasta – na 2014 rok przewidziano kwotę 428,1 miliona dolarów. Jest to o 6 milionów mniej niż początkowo zakładano. Raport głosi, że w przeliczeniu na jednego pasażera to najniższy poziom dofinansowania w Ameryce Północnej.
Projekt podwyżek ma być rozpatrzony przez komisję budżetową.
TTC proponuje dwa scenariusze. Pierwszy zakłada jedynie podwyżkę opłat za bilety miesięczne – za metropass musielibyśmy wtedy zapłacić 133,75 dol. Druga opcja to podniesienie opłat zarówno za bilety jednorazowe (tokeny), jak i miesięczne. W tym wypadku osoby dorosłe płaciłyby za przejazd 3,25 dol. (obecnie 3,00 dol.), seniorzy i studenci – 2,15 dol. (jest 2,00 dol.), a dzieci – 80 centów (z 75 cent.). Cena metropassu wzrosłaby do 131 dolarów.
Mississauga
W środę rano zginął potrącony przez samochód czteroletni chłopiec. Do wypadku doszło przy szkole podstawowej Artesian Drive Public School na skrzyżowaniu ulic Artesian i South Hampton (skrzyżowanie ze znakami stop we wszystkich kierunkach), w okolicy Winston Churchill Boulevard i autostrady 403. Dziecko było akurat odprowadzane do szkoły przez matkę. Gdy przybyli ratownicy, chłopiec był nieprzytomny i krwawił z głowy. Z lokalnego szpitala śmigłowcem został przewieziony do szpitala Sick Children. Starszy mężczyzna, który kierował pojazdem, pozostał na miejscu wypadku. Policja w dalszym ciągu przesłuchuje świadków. Po wypadku skrzyżowanie czasowo zamknięto.
Toronto
Air Canada pragnie zachęcać biznesmenów ze Stanów Zjednoczonych do tego, by planując loty do Europy lub Azji, decydowali się na przesiadkę w Toronto. Linia chce, żeby lotnisko Pearsona stało się głównym międzynarodowym węzłem przesiadkowym. W ten sposób dochody Air Canada wzrosłyby o 400 milionów dolarów rocznie. Obecnie pasażerowie ze Stanów Zjednoczonych udający się do Europy i Azji liniami innymi niż amerykańskie stanowią tylko 0,3 proc. rocznie. Jeśli plan się powiedzie, będzie ich 1,5 proc. z 1,1 miliona. Dyrektor wykonawczy Air Canada mówi, że zapewniłoby to linii stały dochód. Air Canada chce tworzyć nowe połączenia z Europą i Azją. Część z nich ma być realizowana przy pomocy samolotów zabierających na pokład większą liczbę pasażerów. Aby przesiadki w Toronto były łatwiejsze, należy znieść wizy tranzytowe dla pasażerów przybywających z określonych kierunków. Co udało się już zrobić, to przypisanie rejsów realizowanych przez Air Canada do jednego terminalu. Kilka razy w ubiegłej dekadzie zdarzało się, że przyloty i odloty były rozrzucone po czterech różnych budynkach. Działo się tak w czasie przebudowy terminalu 1. Jednak od tamtej pory nie podjęto innych działań, które są uznawane za konieczne do przekształcenia lotniska w atrakcyjny węzeł międzynarodowy.
Toronto
Podczas spotkania rady społeczności Toronto i East York pochodzący z Toronto architekt Frank Gehry (84 l.) powiedział, że jedynymi budynkami przedstawiającymi jakąś wartość architektoniczną są stary ratusz i Osgoode Hall. Resztę budynków określił jako "architekturę banalną", której nie warto chronić. Gehry, właściciel Gehry Partners z siedzibą w Los Angeles, i David Mirvish, kolekcjoner sztuki i producent teatralny, starali się o pozwolenie na budowę trzech wieżowców: 82-, 84- i 86-piętrowego, w miejscu teatru Princess of Wales i na wschód od niego przy King Street West. Tym samym Mirvish chciałby wyburzyć nieruchomości uznane za część dziedzictwa kulturowego, które znajdują się przy 266, 276, 284 i 322 King Street West. Zespół ds. planowania przestrzennego ma jednak nadzieję, że miasto nie wyda zgody. Wg opinii specjalistów należących do komitetu, projektowane budynki są za wysokie. Poza tym przewidziano tylko 311 miejsc parkingowych, podczas gdy w projekcie znalazło się 2700 mieszkań. 229 miejsc jest obecnie pod teatrem Princess of Wales, który miałby być zburzony. Projekt ma trafić następnie pod głosowanie do ratusza z rekomendacją komitetu.
Ottawa
Jason Kenney, który przez długi czas był brany pod uwagę jeśli chodzi o objęcie przywództwa w Partii Konserwatywnej, był pierwszym ministrem w rządzie federalnym, który nawoływał burmistrza Roba Forda do odejścia. Kenney powiedział we wtorek, że miasto wstydzi się burmistrza, którego zachowanie jest niehonorowe i nie przystoi osobie na publicznym stanowisku. Dzień wcześniej biuro premiera Harpera wydało oświadczenie, jednak w łagodniejszych słowach niż minister Kenney i w taki sposób, że nazwisko Forda nie zostało wymienione. Padło za to nazwisko Trudeau, który jest pierwszy jeśli chodzi o legalizację marihuany. Rzecznik prasowy premiera przekazał, że "rząd nie toleruje nielegalnego zażywania narkotyków, zwłaszcza w swoim biurze przez osoby powołane na swoje stanowiska poprzez wybory powszechne, w tym Justina Trudeau". To z resztą nie pierwszy raz, gdy minister jest bardziej gorliwy niż kancelaria premiera. Wcześniej w tym miesiącu sprawa dotyczyła obrony Nigela Wrighta, byłego szefa kancelarii, zwolnionego w związku ze skandalem wokół senator Mike'a Duffy'ego. Premier Harper szykuje się do wyborów w 2015 roku. Nie chce więc tracić elektoratu w postaci zwolenników Forda, który poparł go podczas wyborów w 2011. Są jednak też tacy, którzy uważają, że wyborcy oczekują bardziej zdecydowanej postawy premiera. Niezależnie od tego, czy i jak premier chciałby przyciągnąć wyborców popierających burmistrza, to zachowanie Forda nie pasuje do wartości, których bronią konserwatyści.
Toronto
W poniedziałkowym głosowaniu rada miasta zdecydowała o znacznym ograniczeniu obowiązków burmistrza. Rano we wtorek odbyło się spotkanie zastępcy burmistrza Norma Kelly'ego z menedżerem miasta Joe Pennachettim, którzy omówili kwestie transferu funduszy i przekazania władzy administracyjnej. Już wcześniej przygotowywano się do tego scenariusza.
Osoby, które pracowały dotąd w kancelarii burmistrza będą miały możliwość zostania przy Fordzie lub przeniesienia do biura nowego zwierzchnika. Podczas poniedziałkowego głosowania zdecydowano o zmniejszeniu składu kancelarii burmistrza i odebraniu pieniędzy na prowadzenie jej.
Radny Doug Ford po głosowaniu powtórzył, że obaj bracia chcą, żeby sąd przyjrzał się, czy proces pozbawienia władzy burmistrza odbył się zgodnie z prawem. Prawnik Forda – George Rust-D’Eye – powiedział, że jest gotów złożyć pozew przeciwko decyzji rady, jednak czeka na instrukcje.
Radni uważają, że ich decyzje są uprawnione. Burmistrz będzie więc czekał do najbliższych wyborów w październiku 2014 roku funkcjonując praktycznie jak radny.
Kelly powiedział, że sprawę pozbawiania władzy Forda omawiał z prawnikami miasta. Stanowisko burmistrza funkcjonuje na zasadach określonych w statucie prowincji i przepisach miasta Toronto – czyli praw gwarantowanych przez radę. Tak więc rada odbierając burmistrzowi władzę nie ingeruje w zakres obowiązków określany dokumentami prowincyjnymi.
Ford nazywa to, co się stało, zamachem stanu. Mówi, że wyborcy powinni go osądzić, a nie rada. Zapowiedział bezlitosną walkę podczas kolejnych wyborów.
Nadprodukujemy nauczycieli?
Toronto
Nauczyciele kończący szkołę coraz częściej borykają się z problemem braku pracy. Nie mogą znaleźć zatrudnienia w wielu dużych miastach kanadyjskich. W tej sytuacji część decyduje się na wyjazd za granicę. Nie jest to wcale najgorsza decyzja – ci, którzy wyjeżdżają, twierdzą, że jest im nawet lepiej, niż gdyby pracowali w kraju.
Nauczyciele z Kanady mają dobrą opinię za granicą. Są młodzi i pełni zapału do pracy. Po prostu system w ich państwie uniemożliwił im znalezienie pracy.
Kłopot w tym, że zbyt wiele osób kończy teachers' college. Części udaje się podpisać kontrakty czasowe, a w międzyczasie próbują znaleźć stałą pracę. W 2012 roku ponad jedna trzecia nauczycieli, którzy rok wcześniej ukończyli college, była bez pracy – takie dane podaje Ontario College of Teachers. Z drugiej strony, tylko jeden na trzech nauczycieli pracował w takim wymiarze godzin, jak by chciał.
To, jakie szanse na znalezienie pracy ma dana osoba, zależy od kilku czynników. Po pierwsze, liczy się, czego potrafi uczyć – najszybciej znajdują pracę nauczyciele francuskiego i przedmiotów przyrodniczych na poziomie szkoły średniej. Druga rzecz to mobilność – więcej miejsc pracy jest tam, gdzie ogólnie poziom zatrudnienia jest wyższy, czyli np. w Albercie, w obszarach, gdzie rozwija się przemysł wydobywczy.
Ontario College of Teachers szacuje, że 18 proc. absolwentów college'ów nauczycielskich w pierwszym roku po ukończeniu szkoły stara się o pracę w innej prowincji lub za granicą. 16 proc. tych, którym się uda znaleźć pracę, pracuje poza Ontario – połowa za granicą: najczęściej w Anglii, Chinach i Korei Południowej. Wydział edukacji Queen's University organizuje targi szkół zagranicznych, podczas których studenci i absolwenci mogą starać się o posady za granicą. Targi odbywają się w styczniu – do najbliższej 26. edycji zgłosiło się już ponad 50 szkół.
Ciche dni w GOTransit
Toronto
GOTransit wprowadza tzw. ciche strefy podczas godzin szczytu w dni robocze. Strefy będą obowiązywać we wszystkich pociągach.
W lipcu strefy funkcjonowały na linii do Barrie jako program pilotażowy. Sprawdziły się znakomicie. Stąd decyzja o wprowadzeniu ich na piętrze pociągów podczas godzin szczytu. Godziny szczytu dotyczą wszystkich pociągów startujących ze stacji Union lub kończących bieg na tej stacji przed godziną 9.30 rano i między 3 a 7.30 po południu od poniedziałku do piątku.
Na piętrach wagonów dalej będzie słychać komunikaty, ale wszystkie inne dźwięki mają być utrzymane na możliwie niskim poziomie. Rozmawiać będzie można tylko po cichu. Jeśli ktoś chce używać słuchawek, powinny być na tyle dobre, aby nikt z podróżnych nie słyszał wydobywającej się z nich muzyki. Wyciszony musi być też sprzęt elektroniczny – telefony komórkowe, laptopy czy tablety.
Żeby porozmawiać przez telefon, trzeba będzie już przejść na parter wagonu.
Czy to aby nie za dużo?
Toronto
W Lotto Max można będzie wygrać nawet 50 milionów dolarów. Pula wzrosła, po tym jak w piątek, 15 listopada, nie padła główna wygrana. Tylko w Toronto jedna osoba trafiła nagrodę – 364 411 dolarów. Warto więc kupić los – w piątkowym losowaniu dwie osoby będą miały szansę na wygranie miliona dolarów.
Przyszedł wiatr, pozrywało linie
Toronto
Wielu mieszkańców Ontario nie miało prądu z powodu burz, które przeszły nad południową i wschodnią częścią prowincji w niedzielę w nocy. Prędkość wiatru dochodziła w porywach do 90 km/h, padał silny deszcz. Hydro One podaje, że podczas uderzenia burzy zasilania nie miało około 100 000 domów i firm między Windsor a Kingston. Przywrócono je częściowo do 6 rano dnia następnego. Bez prądu w poniedziałek rano pozostawało jeszcze 86 000 klientów Hydro One, m.in. w Toronto. W GTA bez elektryczności było 70 000 domów, w London – 24 000. Ekipy pracowały całą noc, by przywrócić zasilanie, ale w poniedziałek jeszcze w niektórych rejonach mieszkańcy nie mieli prądu.
Gwałtowne zjawiska pogodowe przyszły do nas ze Stanów Zjednoczonych. W USA tornada i burze przeszły przez środkowozachodnią część kraju. W Illinois jest 6 ofiar śmiertelnych. W centrum stanu, w Waszyngtonie, tornado zniszczyło całe dzielnice, poprzewracało samochody, wyrywało drzewa i zrywało linie energetyczne. Szkody są też w Kentucky, Wisconsin, Indianie, Ohio i Michigan.
Teraz chciałby dobrze
Toronto
Osaczony burmistrz Rob Ford w wywiadzie telewizyjnym udzielonym CBC News powiedział, że nie pije już alkoholu i próbuje zrzucić trochę zbędnych kilogramów.
Obiecał, że w ciągu pięciu miesięcy wszyscy zobaczą różnicę. Przyznał, że przeżył swoiste "nawrócenie", po tym jak ostatnio został poniżony i jak ludzie zawiedli się na nim z powodu nadużywania alkoholu. Gdy reporter zapytał, czy z alkoholem koniec, burmistrz odpowiedział "Koniec". Zapewnił, że nie będzie więcej pił.
Ford powiedział, że jego przemiana jest zasługą bliskiego przyjaciela rodziny i zarazem ministra finansów Jima Flaherty'ego. Podczas wywiadu obecny był też Doug Ford.
W zeszłym tygodniu burmistrz dodatkowo pogrążył się, wygłaszając na żywo komentarze o tematyce seksualnej.
Uzbroił się jak na wojnę
Mississauga
Policja regionu Peel przechwyciła pistolet maszynowy Intratec Tec 9 podczas niespodziewanej rewizji jednego z domów przy Hyacinthe Blvd. w Mississauga Valley. Zatrzymany Justin Joseph, 20 l., usłyszał w związku z tym 10 zarzutów dotyczących posiadania broni. Pistolet nie był jedyną bronią, jaką znaleziono – zabezpieczono jeszcze paralizator i pistolet MP5.
Jednostka taktyczna policji działała na mocy nakazu rewizji. Do domu weszła w sobotę wieczorem. Zatrzymany mężczyzna przebywa w areszcie. Przesłuchanie z wyznaczeniem kaucji ma odbyć się w sądzie w Brampton.
Koniec po jednym odcinku
Toronto
Sun News ogłosił, że rezygnuje z emisji programu "Ford Nation", w którym Rob i Doug Fordowie mieli rozmawiać ze swoimi przeciwnikami lub zwolennikami. Było to mniej niż 24 godziny po pierwszym odcinku pokazanym w poniedziałek wieczorem. Start programu ogłoszono w zeszły czwartek. Jego emisja przyniosła stacji rekordową oglądalność.
Wcześniej bracia zrezygnowali z dwugodzinnych niedzielnych audycji radiowych w Newstalk 1010, w których występowali od lutego 2012 roku.
Mimo że "Ford Nation" obejrzało 155 000 widzów, górę wzięły względy ekonomiczne. Bracia nie mają doświadczenia z telewizją – nagranie programu zajęło pięć godzin, a obróbka materiału – kolejne osiem. Jest to zbyt duży wydatek dla telewizji kablowej docierającej do 40 proc. domów w Kanadzie. Niemniej jednak był to program, który odniósł największy sukces w historii Sun News. Rob i Doug Fordowie są mile widziani co jakiś czas, nie da się jednak robić programu regularnie.
Podczas poniedziałkowego programu prowadzący pytali braci o całą sytuację i o to, jak radzą sobie z ciągłym napięciem. Burmistrz zapewnił, że zmienia swoje zachowanie i ma jeszcze dużo pracy, bo w mieście jest wiele do zrobienia. Gdy Doug powiedział, że przejście z Walmartu do samochodu zajęło mu 15 minut (zatrzymali go zwolennicy burmistrza), Rob zdziwił się, że tak krótko – on z rodziną potrzebowali czterech godzin, by wyjść z restauracji.
Decyzja, by poświęcić Fordom cały program, była kontrowersyjna nawet wewnątrz stacji.
Wydatki burmistrza Brampton pod lupą
Brampton
Radni w Brampton są zawiedzeni, że dyskusja dotycząca wydatków burmistrz Susan Fennell odbędzie się przy zamkniętych drzwiach. Pani burmistrz w ciągu trzech lat wydała 186 000 dolarów z pieniędzy podatników. Sprawą ma zająć się główny urzędnik administracyjny miasta John Corbett i jego pracownicy.
Radni starali się przekonać Corbetta do włączenia sprawy wydatków do porządku obrad rady. W razie zgody głosowanie w tej sprawie prawdopodobnie mielibyśmy już za sobą – rada obradowała w środę. Corbett przekazał wcześniej, że posiedzenie rady odbędzie się bez udziału mediów.
Podczas zeszłotygodniowego spotkania komisji budżetowej rzecznik organizacji Citizens For a Better Brampton zadał pytanie dotyczące wydatków pani burmistrz. Nie otrzymał odpowiedzi.
Przewodniczący komisji Gael Miles powiedział jedynie, że sprawa będzie rozpatrywana w pierwszym tygodniu grudnia.
Lokalnie o pani burmistrz było nawet głośniej niż o Robie Fordzie.
Susan Fennell nie chce mówić publicznie o swoich wydatkach. Zamiast zacząć otwartą dyskusję, decyduje się na spotkania w niewielkich grupach w swojej sali konferencyjnej.
Burmistrz Fennell należy do najlepiej opłacanych burmistrzów w Kanadzie. Zarabia 214 000 dol. plus dodatki. The "Brampton Guardian" ujawnił, że w ciągu trzech lat wydała 186 000 dolarów. Wydatki nie do końca są przemyślane – zaczynają się od opłat za pobranie aplikacji Apple iTunes (1 dol.), wózek bagażowy na lotnisku (2 dol.), a kończą np. na bilecie na koncert za 1500 dol., 3400 dol. wydanych na naukę mandaryńskiego i francuskiego, 3200 dol. za zmianę miejsca w locie do Indii i 2160 dol. za fartuchy do grillowania z imieniem pani burmistrz.
Fennell przez swojego rzecznika prasowego próbowała się wytłumaczyć z części wydatków.
Jednak wydatki w wysokości 186 000 dol. nie uwzględniają większości podróży pani burmistrz – np. wyjazdu na spotkanie Federacji Największych Miast Kanady w 2013 roku. Nie wiadomo, ile ta podróż kosztowała. Co więcej, Fennell pojechała w towarzystwie trzech urzędników, przez co delegacja była niewspółmiernie duża.
Radni chcieliby też wiedzieć, dlaczego miasto zapłaciło za lincolna navigatora SUV (cena samochodu to 75-95 000 dol.). W zeszłym roku dostała dodatek na samochód w wysokości 23 500 dol. i 46 000 na kierowcę. Rzecznik pani burmistrz wyjaśnił, ze samochód jest leasingowany.
Fennell nie odpowiadała na pytania dotyczące wydatków. Stwierdziła tylko, że pieniądze wydawała właściwie.
Rasista uzyskał azyl w Kanadzie
Ottawa
80-letni pisarz węgierski pochodzenia żydowskiego Akos Kertesz otrzymał azyl w Kanadzie. Twierdził, że czuł się w ojczyźnie szykanowany od czasu, gdy opublikował list otwarty, w którym oskarżył Węgrów o genetyczną podrzędność, ponieważ są oni niezdolni do brania na siebie odpowiedzialności za holokaust.
"Z wielką radością informuję wszystkich, każdego przyjaciela i każdego czytelnika, że na podstawie konwencji genewskiej z 1951 r. Kanada wzięła mnie pod ochronę i przyjęła wraz z moją małżonką" – poinformował Kertesz (nie mylić z Imrem Kerteszem, także węgierskim pisarzem, noblistą) na węgiersko-amerykańskim portalu Amerikai Nepszava.
W tym samym serwisie w 2011 r. pisarz stwierdził: "Węgrzy są genetycznie podrzędni (...). Są najciężej winni za swoje historyczne przestępstwa i nie mają ani odrobiny wyrzutów sumienia, ponieważ jeden na drugiego je deleguje, zawsze na drugiego wskazuje (...). Nie potrafią ani niczego się nauczyć, ani pracować, ale tylko zazdrościć, oraz potrafią zabić każdego, kto swoją pracą, nauką i innowacją do czegoś doszedł (...)".
Radni Budapesztu odebrali mu honorowe obywatelstwo stolicy, które otrzymał w 2002 r.
Burmistrz Budapesztu Istvan Tarlos (Fidesz) mówił, że "generalnie potępiać cały naród nie jest ładnie i akurat Kertesz powinien wiedzieć to najlepiej". W komentarzach pojawiały się uwagi, że napisanie, iż dany naród ma jakieś "genetyczne" niższe cechy, trąci wręcz rasizmem i obraża: "Powiedzenie, że Węgrzy są genetycznymi poddanymi, nie różni się od powiedzenia, że Cyganie są genetycznymi złodziejami, a Żydzi są genetycznie śmierdzący". Pisarz nazywany był "holokaustowym szantażystą".
O azyl w Kanadzie Kertesz poprosił w marcu zeszłego roku po przybyciu wraz z żoną do Montrealu. Twierdził, że na Węgrzech trwa przeciwko niemu kampania nienawiści, a on sam i jego bliscy narażeni są na groźby i napaści do tego stopnia, że zaczęli obawiać się o życie. Oskarżał również rząd Orbana o "nietolerancję i podsycanie atmosfery strachu".
Scenariusz miękkiego lądowania
Toronto
Z przedstawionego we wtorek raportu agencji Fitch Ratings wynika, że ceny nieruchomości w Kanadzie, które już są wysokie, wkrótce przestaną rosnąć. W tej chwili ceny są zawyżone średnio o 21 proc., miejscami nawet o 26 proc. Agencja przewiduje "miękkie lądowanie" – ceny mają stopniowo zwalniać, lub nawet nieco spaść – o kilka do 10 proc. przez następnych pięć lat.
Fitch Ratings ostrzega, że część kupujących, którzy musieli pożyczyć pieniądze na zakup domu, zauważy, że odsetki idą w górę. Zmiany odczuje też sektor budowlany, zwłaszcza jeśli chodzi o zatrudnienie. Przełoży się to niestety na ogólny stan gospodarki.
Analitycy zwracają uwagę, że od 2001 roku ceny nieruchomości poszły w górę o 130 proc., dochody wzrosły jedynie o 80 proc.
Z drugiej strony, mamy jednak kilka czynników, które będą przeciwdziałać złej sytuacji. Należą do nich małe bezrobocie i polityka rządu. Fitch Ratings mówi tu o zaostrzeniu zasad udzielania pożyczek hipotecznych. Dzięki temu zatrzymano wzrost zadłużenia.
Z takim scenariuszem zgadza się Conference Board of Canada.
W zeszłym tygodniu Canadian Real Estate Association podało, że sprzedaż domów spadła w październiku po raz pierwszy od lutego. W stosunku do września zawarto o 3,2 proc. mniej transakcji. Jednak w porównaniu z październikiem 2012 mamy wzrost o 8,2 proc. Rok temu mieliśmy jednak do czynienia ze zmianami zasad udzielania kredytów. Póki co w tym roku najgorętsze rynki to Calgary, Edmonton i Vancouver, z drugiej strony najmniej się sprzedaje w Quebec City, Saguenay, Que., i Halifaksie.
Krokodil pożera dzieci
Winnipeg
W Kanadzie pojawił się nowy narkotyk o nazwie "krokodil". Substancja wyniszcza skórę na całym ciele. Skóra zaczyna gnić, odkrywają się mięśnie i kości na kolanach, kostkach, policzkach, rękach, nogach, klatce piersiowej...
Narkotyk stał się popularny w Rosji kilka lat temu, zaraz potem zdjęcia jego ofiar zaczęły pojawiać się w Internecie. Nakręcono też film dokumentalny, w którym zawarto kilka wywiadów z narkomanami. Widać na nim osoby, których twarze są zakrwawione, złuszczone, kawałki skóry odpadają od nich niemal każdego dnia, a które mimo to nie przestają zażywać krokodilu.
Świadczy to tylko o tym, jak silne jest uzależnienie. Ofiary nie potrafią przestać. Są chore i nie kontrolują siebie. Na początku krokodil wydaje się nieszkodliwy. Można go wyprodukować w domu i podobno efekt działania jest nawet lepszy niż heroiny. Organizacje pomagające młodzieży biją na alarm. Osobę zażywającą krokodil łatwo jest rozpoznać – lub raczej wywąchać. Narkomani pachną jodyną i zapachu tego w żaden sposób nie daje się usunąć. Niebezpieczeństwo polega na tym, że silny efekt jest uzyskiwany stosunkowo tanio i łatwo. Zanim skóra zaczyna gnić i ropieć, osoba jest już uzależniona.
Ottawa
Po badaniach wykonanych przez Canadian Food Inspection Agency (CFIA) Loblaw Companies Ltd. wycofuje czosnek w proszku firmy Suraj. Przyprawa może być skażona salmonellą. Jak dotąd nie odnotowano przypadków zachorowań. CFIA kontynuuje badania i nie wyklucza wycofania innych produktów. Wydane ostrzeżenie dotyczy suszonego czosnku w proszku (garlic powder) produkowanego przez Suraj i pakowanego po 400 g. UPC: 0 57197 37238 0, data przydatności do spożycia Best Before 2015 AL 22. CFIA dodaje, że żywność skażona salmonellą wygląda normalnie. Pierwsze objawy salmonelli to gorączka, silne bóle głowy, wymioty, nudności, ból brzucha, biegunka i ciężkie zapalenie stawów.
Ottawa
Konserwatyści coraz bardziej jawnie opowiadają się za ochroną życia. We wtorek poseł federalny Stephen Woodworth złożył projekt ustawy związanej z aborcją. Ustawa skupia się na prawnym uznaniu równości wszystkich istot ludzkich i należnej im równej godności. W zeszłym roku Woodworth złożył inny projekt ustawy, który dotyczył problemu, kiedy dziecko staje się człowiekiem. Poseł wzywał do powołania komisji parlamentarnej, która zajęłaby się tą kwestią. Podawał argumenty naukowe, według których poczęte dziecko jest już człowiekiem przed momentem przyjścia na świat. We wrześniu ubiegłego roku przeciwko pomysłowi zagłosowało 203 posłów, poparło go 91. Nie wiadomo, czy obecnie zgłoszony projekt ustawy o równej godności istot ludzkich w ogóle trafi pod głosowanie.
Ottawa
Biuro minister środowiska Leony Aglukkaq podało, że Kanada póki co wywiązała się tylko w jednaj czwartej z zakładanego zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych. Do niedawno utrzymywano, że udało się wypełnić połowę zobowiązań. Rząd zakładał, że od 2005 do 2020 roku emisja zmniejszy się o 17 proc. Tymczasem w poniedziałek podano, że emitujemy tylko o 4,8 proc. mniej niż w 2005 roku. Czyli zostało nam sześć lat na wywiązanie się z obietnic, a póki co uzyskano poprawę na poziomie 28 proc. zakładanej. Zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych o 17 proc. kraj zadeklarował podczas konferencji klimatycznej w Kopenhadze w 2009 roku. Ministrem środowiska był w tamtym czasie Peter Kent. Wygłaszając przemówienie w Ottawie w sierpniu ubiegłego roku, Kent powiedział, że jesteśmy w połowie drogi do sukcesu. Podobnie mówił w lutym tego roku w Mississaudze, gdy przedstawiał przepisy dotyczące ciężkiego transportu drogowego. Latem na stanowisku zastąpiła go minister Aglukkaq.
Toronto
Krytycy burmistrza Roba Forda stwierdzili w sobotę, że pozbawienie go części władzy to za mało wobec czynów, których się dopuścił. W sobotę przed ratuszem dziesiątki osób protestowały, nawołując Forda do natychmiastowego odejścia. Demonstranci mówili, że to najlepsze co może zrobić teraz dla miasta i dla samego siebie. Inaczej trzeba go będzie wyprowadzić z biura w kajdankach albo wynieść na noszach, czego chyba nikt by nie chciał. Nie chcieli, by dalej Toronto kojarzyło się z twarzą Forda. Na początek Ford może być burmistrzem tylko z nazwy, ale to nie może trwać do końca kadencji, mówili demonstranci. Burmistrz nie może robić z miasta pośmiewiska. Tymczasem zagraniczne gazety coraz częściej piszą o Fordzie. W oczach społeczności międzynarodowej rysuje się zależność Toronto = burmistrz narkoman. W piątek odbyło się głosowanie dotyczące ograniczenia władzy burmistrza. Rada nie może usunąć burmistrza ze stanowiska. Może jedynie ograniczyć jego obowiązki w taki sposób, że biuro burmistrza będzie podlegać jego zastępcy. Ford nie będzie mieć też nic do powiedzenia w sprawie budżetu. Burmistrz będzie mieć taką władzę jak każdy inny radny. W piątek odebrano mu prawo do mianowania przewodniczących komisji i uprawnienia w sytuacjach nadzwyczajnych.
Ottawa
Minister imigracji Chris Alexander przyznał, że rząd federalny dalej współpracuje z burmistrzem Robem Fordem, ale konserwatyści nie popierają osób zażywających narkotyki. Minister powiedział, że to zadanie dla odpowiednich władz, by zastosować sankcje wobec burmistrza lub ograniczyć zakres jego odpowiedzialności. Rząd musi współpracować z władzami miasta – zarówno z burmistrzem jak i z radą – by realizować zadania na rzecz rozwoju Toronto i nie chce, by tę współpracę zakłócały takie incydenty jak te ujawnione ostatnio. Konserwatyści w rządzie federalnym wielokrotnie atakowali Justina Trudeau za jego poparcie dla legalizacji marihuany. Napiętnowali go też po tym, jak wyznał, że sam palił marihuanę. Minister Alexander powiedział, że osoba wybrana do pełnienia swojej funkcji przez społeczeństwo powinna coś sobą reprezentować, dawać dobry przykład. Stanowisko partii jest jasne – konserwatyści są przeciwnikami ciężkich narkotyków, które są szkodliwe dla zdrowia i nielegalne. Takie założenia pojawiały się w programie konserwatystów i nic nie uległo zmianie w tej kwestii. Ich posiadanie powinno jest karalne. Mimo zapewnień o bezlitosnej polityce wobec narkotyków i alkoholu, konserwatyści nie podejmują dyskusji na ten temat z Fordem.
Edukacja seksualna na chama
St. John's
Rząd P.E.I. wydał nowy przewodnik dla rodziców, którego autorzy zapewniają, że dla dzieci "naturalnie i zdrowo" jest dotykać okolic intymnych członków rodziny i innych dobrze znanych dorosłych, a także oglądać nagich ludzi na zdjęciach w Internecie, w gazetach i na filmach.
Rodzice nie powinni też zabraniać dzieciom masturbacji. Gwen Landolt, wiceprzewodnicząca organizacji REAL Women of Canada, mówi, że takie wytyczne są nie tylko niestosowne, ale i destrukcyjne dla młodej psychiki.
Siedmiostronicowa broszurka nosi tytuł: "Zachowania seksualne dzieci: przewodnik dla rodziców" i została wydana przez komisję ds. wykorzystywania seksualnego dzieci. Zawiera zestawienie tego, co eksperci uznają za normalne zachowania seksualne dzieci w wieku przedszkolnym do klasy czwartej.
Można się więc dowiedzieć, że "naturalne i zdrowe" zachowania dzieci do lat pięciu obejmują: dotykanie intymnych okolic członków rodziny i innych dobrze znanych dorosłych i dzieci rękami lub swoimi częściami ciała, wkładanie czegoś do pochwy lub dotykanie czymś swoich genitaliów z ciekawości lub chęci poznania, zabawę w "doktora".
Później, do klasy czwartej także zdrowo jest bawić się w doktora, w odosobnieniu pokazywać innym swoje genitalia, bawić się w zabawy związane z seksualnością z innymi dziećmi w podobnym wieku, udawać płeć przeciwną, porównywać swoje genitalia z innymi dziećmi oraz oglądać nagich ludzi w Internecie, magazynach i na filmach.
Gigant aborcyjny Planned Parenthood dodaje, że jakkolwiek rodzice mogą czuć się niekomfortowo widząc, że ich dzieci angażują się w zachowania seksualne, nie powinni im tego zakazywać, zawstydzać ich czy przywoływać do porządku. Zdaniem ekspertów, nie wolno mówić dziecku, że masturbacja jest zła, nieczysta i wstrętna.
Autorzy przewodnika podkreślają, że nie można wpajać dziecku przekonania o tym, iż istnieją jakieś zasady. Trzeba je wychowywać w przekonaniu, że normalne i zdrowe zachowania mogą być bardzo różne i różnie mogą się objawiać.
Zdaniem Landolt, która sprzeciwia się treściom zawartym w broszurce, normalne dzieci w tym wieku nie bawią się w taki sposób. Gwen Landolt jest prawniczką, matką piątki dzieci i babcią dziewięciorga wnucząt. Ostrzega, że rodzice, którzy będą chcieli się do nich stosować, sprawią tylko, że ich dzieci poznają zachowania seksualne, jeszcze zanim wejdą w wiek dojrzewania, dzieci będą zachęcane do tego typu zachowań wcześniej, niż wynika to z ich rozwoju. A to może być dla nich niebezpieczne.
Przewodnik odwołuje się do badań prowadzonych przez eksperta ds. przemocy seksualnej z wykorzystaniem dzieci Williama N. Friedricha i Toni Cavanagh Johnson uznawanej za eksperta ds. rozwoju dzieci. Rady są niemal powtórzeniem tego, co mówił Alfred Kinsey w latach 40. I 50. ubiegłego wieku, gdy twierdził, że dzieci od początku są istotami seksualnymi. Wielu twierdzi, że Kinsey jest ojcem rewolucji seksualnej. Jest często cytowany, jednak część naukowców zwraca uwagę na jego odrażające metody badawcze, które obejmowały molestowanie nawet pięciomiesięcznych niemowląt po to, by zebrać dane dotyczące ich orgazmów.
Landolt zwraca też uwagę na wytyczne o dotykaniu miejsc intymnych rodziców przez dzieci – mówi, że to czyni dzieci podatnymi na kontakty seksualne z dorosłymi i niesie przesłanie o przyzwoleniu na tego rodzaju zachowania.
Dobrze, żeby rodzice z P.E.I. byli świadomi, na co zostały przeznaczone ich pieniądze z podatków. Broszurki będą rozprowadzane w ośrodkach zdrowia i centrach pomocy rodzinie w całej prowincji.
Z sercem do Filipińczyków
Ottawa
Kanada przekaże 15 milionów dolarów pomocy humanitarnej dla ofiar tajfun na Filipinach. W ten sposób całkowita suma przekazana przez nasz kraj sięgnie 20 milionów. Informację o zwiększeniu pomocy przekazał w poniedziałek premier Stephen Harper. Premier odwiedził Toronto i spotkał się z osobami pochodzącymi z Filipin w jednej z parafii katolickich.
Premier oświadczył, że rząd chce współpracować z Filipińczykami mieszkającymi w Kanadzie, organizacjami humanitarnymi i rządem Filipin, aby dotrzeć z pomocą do tych, którzy najbardziej jej potrzebują.
W poniedziałek, udzielając wywiadu rozgłośni radiowej CJOB z Winnipegu, premier zaapelował do Kanadyjczyków o wsparcie finansowe dla Filipin. Powiedział, że w chwili obecnej na Filipinach znajduje się prawie 300 Kanadyjczyków z różnych służb, którzy udzielają pomocy, w tym zespół DART oferujący pomoc medyczną, pomoc w uzdatnianiu wody, wsparcie logistyczne i inżynieryjne. Dlatego premier chciałby, żeby każdemu dolarowi przekazanemu przez rząd odpowiadał dolar z indywidualnych dotacji dla poszkodowanych.
Kanadyjczycy zebrali już prawie 20 milionów dolarów. Akcje były często inicjowane przez Kanadyjczyków filipińskiego pochodzenia, ale cały kraj jest poruszony tragedią i wszyscy włączyli się w zbiórki pieniędzy.
W rejonie, gdzie uderzył tajfun, przebywali obywatele Kanady. Na miejsce zostały wysłane kanadyjskie wojska, by pomóc ministerstwu spraw zagranicznych i miejscowym ratownikom w poszukiwaniach zaginionych.
W poniedziałek do rządu trafiły zapytania o 213 osób przebywających na Filipinach. 174 udało się zlokalizować. Trwają poszukiwania pozostałych 39. Neil Reeder, ambasador wysłany do Filipin, mówi, że kanadyjskie zespoły pracują razem z miejscowymi. Na razie nie ma żadnych doniesień o ofiarach wśród Kanadyjczyków.
Kanadyjski Czerwony Krzyż założył szpital połowy w Ormoc w pobliżu miasta Tacloban, które zostało zniszczone przez tajfun. Działa od środy. Na wyspę Panay, na która jest kierowana kanadyjska pomoc, trafiają śmigłowce i maszyny do uzdatniania wody. Takich maszyn ma być cztery, pierwsza już działa w mieście Roxas. Oddziały pomocy medycznej pracują w rejonie miast Pilar i Pontevedra od niedzieli. Miejscami powoli sytuacja zaczyna się stabilizować, ale wciąż jest trudno, powiedział Reeder. Lepiej jest w kwestii dojazdu do zniszczonych rejonów. Nasze oddziały inżynieryjne pracują nad oczyszczaniem dróg i przywracaniem zasilania.
Według rządu Filipin, w obszarze, do którego trafia pomoc z Kanady, zniszczonych jest 200 000 domów. Ewakuowano ponad milion ludzi do 250 centrów ewakuacji.
OECD radzi bankom podnieść stopę
Ottawa
Organization for Economic Co-operation and Development (OECD) twierdzi, że Kanada powinna zacząć podnosić stopy procentowe tak, żeby osiągnąć w 2015 roku poziom 2,25 proc. Kanadyjski bank centralny utrzymuje stopy procentowe w wysokości 1 proc. od września 2010 roku, dzięki czemu tworzy dobry klimat dla inwestycji i korzystne warunki do zaciągania pożyczek.
Zdaniem OECD, to zbyt długo i jeśli Kanada i inne gospodarki chcą ruszyć do przodu, niechybnie nadchodzi czas na zmiany. Teraz inflacja jest niższa od zakładanej, ale w przyszłym roku, według analityków z paryskiej organizacji, zacznie rosnąć i zwiększą się naciski na podwyżki stóp, które powinny nastąpić w ostatnim kwartale przyszłego roku.
Wzrost stóp procentowych będzie oznaczał wzrost kosztów pożyczek. Większość ekonomistów uważa jednak, że kanadyjski bank centralny nie ulegnie naciskom i utrzyma jeden procent do pierwszego kwartału 2015 roku, a może nawet dłużej.
Doradcy klienta z Bank of Montreal, ekonomiści Michael Gregory i Benjamin Reitzes, mówią, że stopy procentowe pozostaną na bieżącym poziomie najprawdopodobniej tak długo, jak inflacja będzie mniejsza niż 2 proc. Na razie wynosi niewiele ponad 1 proc. Bank centralny będzie ostrożny jeśli chodzi o zmiany związane z umacnianiem dolara kanadyjskiego. Ich zdaniem, w 2015 roku stopy procentowe mogą wzrosnąć najwyżej do 1,5 proc.
OECD obawia się też ponownego ożywienia na kanadyjskim rynku mieszkaniowym i mówi, że trzeba będzie zastosować środki mające na celu uspokojenie sytuacji. Chociaż organizacja chyba nie bierze pod uwagę ostatnich danych, według których w październiku sprzedaż domów spadła o 3,2 proc., czyli mieliśmy pierwszy spadek od lutego.
Bank Centralny może interweniować, podnosząc właśnie stopy procentowe. Więcej do powiedzenia ma minister finansów. Jim Flaherty zapowiedział ostatnio, że jest gotów zaostrzyć zasady przyznawania pożyczek hipotecznych.
Raport OECD prognozuje wzrost gospodarczy w Kanadzie w 2014 roku na poziomie 2,3 proc. i 2,6 proc. w 2015. W zeszłym roku było to 1,7 proc., w tym ma być podobnie. Podkreśla, że obecne inwestycje już niedługo zaowocują wzrostem eksportu.
Przewidywania są spójne z tym, co przedstawił w ubiegłym miesiącu bank centralny i minister Flaherty, gdy mówił o aktualizacji budżetu.
OECD mówi, że wzrost gospodarczy przypadnie na lata 2014–15, może być jednak mniejszy, niż wcześniej się spodziewano, jako że wzrost na rynkach wschodzących przestał osiągać dwucyfrowy wynik. Jeśli chodzi o państwa rozwinięte, to w USA możemy oczekiwać przyspieszenia gospodarki – 3,4 proc. w 2015 roku. Prognozy są tez korzystne dla strefy euro, która ma zacząć wychodzić z recesji i w 2014 roku osiągnąć poziom 1 proc., a w 2015 – 1,6 proc.
Budowlańcy od św. Patryka
Vancouver
Firmy budowlane z zachodniej Kanady, które poszukują wysoko wykwalifikowanych pracowników, będą chciały zatrudnić 500 osób z Irlandii. Targi pracy zorganizowane przez B.C. Construction Association 31 października w Belfaście przyciągnęły 800 osób. Podobne, które odbyły się 2 listopada w Dublinie, odwiedziło 2000 zainteresowanych wyjazdem do Kanady.
Podczas targów pracowników poszukiwało 28 firm głównie z Kolumbii Brytyjskiej i Saskatchewan. Swoje stoiska miały też dwa przedsiębiorstwa z Alberty. Do tego swoją ofertę prezentował jeden college i dwie organizacje.
Firmy, które wystawiły stoiska, poszukują pracowników o wąskiej specjalizacji. Przyszli pracownicy, zwłaszcza ci, którzy przyjadą do Kolumbii Brytyjskiej, raczej nie będą mieć problemów z uzyskaniem pobytu stałego. Rząd B.C. przewiduje, że w ciągu najbliższych 10 lat w prowincji powstanie milion nowych miejsc pracy, z których 153 000 ma dotyczyć handlu, transportu i obsługi specjalistycznego sprzętu. Już teraz jednak brakuje pracowników w niektórych branżach. Tymczasem w Irlandii wiele osób jest bezrobotnych, zwłaszcza po kryzysie w 2008 roku. W zeszłym roku jedne z targów pracy przyciągnęły aż 20 000 odwiedzających. W tym roku odwiedzających było mniej, ponieważ targi dotyczyły tylko branży budowlanej.
W tym roku pracodawcy poszukiwali operatorów ciężkiego sprzętu i pracowników zakładów obróbki metali. Miejsc pracy ma być 484 – połowa osób będzie zatrudniona w ramach umów zbiorowych. Wielu pracowników skorzysta z prowincyjnego programu imigracyjnego, który pozwala na sprowadzanie na stałe do Kolumbii Brytyjskiej specjalistów i ich rodzin.
Obecny na targach Mark Cooper, przewodniczący Saskatchewan Construction Association Inc., powiedział, że często trudno jest znaleźć pracowników na miejscu, nie tylko w prowincji, ale i w całej Kanadzie. Stąd potrzeba poszukiwania na innych rynkach. Organizacja prowadziła wstępne przesłuchania pracowników dla kilkudziesięciu firm budowlanych. Na miejscu swoje stoiska miało 12 przedsiębiorstw z Saskatchewan.
Will Manson – dyrektor i właściciel Stinger Welding Ltd. of Prince George z Kolumbii Brytyjskiej – stwierdził, że szczególnie poszukuje osób, które chcą się przenieść z rodzinami do Kanady na stałe. Mniej mu zależy na pracownikach czasowych. Zależy mu na pracownikach, którzy mogliby szkolić innych, ponieważ nie wierzy, że obecny system będzie wystarczająco wydajny. Dodaje, że gdyby nie było targów, firmy podkradałyby sobie nawzajem pracowników.
Z drugiej strony, Kanadyjczycy, nawet po specjalistycznych kursach, mówią, że mają problemy ze znalezieniem pracy. A szukają nie tylko w swoich miastach, ale też poza nimi. British Columbia and Yukon Territory Building and Construction Trades Council podaje, że pracowników nie brakuje, tylko niektóre przedsiębiorstwa nie chcą ich zatrudniać. Industry Training Authority przygotowuje raport dotyczący tego zagadnienia.
Dokument ma być gotowy pod koniec miesiąca.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!