Naukowcy z Ryerson City Building Institute przekonują, że w ciągu najbliższych 30 lat w Mississaudze mogłoby się osiedlić prawie pół miliona osób, a miasto nie musiałoby zwiększać swojej powierzchni ani zamieniać się w las wieżowców. W raporcie zatytułowanym "Finding the Missing Middle in the GTHA" mówią o znaczeniu budynków wielorodzinnych typu townohouses lub mid-rises z łatwym dostępem do szkół, miejsc pracy i punktów usługowych, które mogłyby wypełnić lukę między kondominiami w ścisłym centrum a domami na obrzeżach, z których jednak trzeba dłużej dojeżdżać do biura czy szkoły. Graham Haines, jeden z autorów, mówi, że Mississauga musi przestawić się na inną koncepcję urbanistyczną. Kończy się miejsce, wiec trzeba będzie wejść w fazę intensyfikacji zabudowy.
W Mississaudze ze stosunkowo dobrą cenę można by wybudować 174 000 mieszkań – w townhouse’ach lub blokach o wysokości od 5 do 11 pięter. Mogłyby stanąć na istniejących osiedlach lub na działkach, które nie są w pełni wykorzystane, bo stoją na nich np. niskie i rozległe plazy. W ten sposób do 2041 roku do Mississaugi mogłoby się wprowadzić 435 000 osób, szacuje Haines. Problemem są w tym momencie przepisy, w świetle których bardziej się opłaca stawiać wysokie wieżowce z małymi lokalami, domy jednorodzinne lub kondominia w niskich budynkach.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!