W czerwcu profesor Jordan Peterson wytoczył proces o zniesławienie uniwersytetowi Sir Wilfrieda Lauriera, dwóm jego profesorom i jednemu pracownikowi administracyjnemu, którzy sugerowali, że Peterson jest podobny do Adolfa Hitlera. Sprawa dotyczy rozmowy dyscyplinarnej przeprowadzonej w listopadzie 2017 roku przez przedstawicieli uczelni z asystentką Lindsay Shepherd, która podczas prowadzonych przez siebie zajęć z komunikacji wyświetliła fragment debaty, w której Peterson mówił o zaimkach neutralnych płciowo. O incydencie było głośno w całym kraju.
Uniwersytet w zeszłym miesiącu opublikował oświadczenie o linii obrony i wydał komunikat prasowy, który stał się kolejnym punktem zapalnym. Peterson właśnie złożył drugi pozew o zniesławienie, który dotyczy właśnie owego komunikatu. Tym razem profesor domaga się 1,75 miliona dolarów. W nowym pozwie Peterson twierdzi, że uniwersytet oskarża go o manipulowanie zasadami wolności wypowiedzi w odniesieniu do tożsamości płciowej i znów celowo przedstawia sprawę tak, by postawić go w złym świetle. Uniwersytet w oświadczeniu napisał, że nie znieważył Petersona. Co więcej profesor zgodził się na publikację materiału przez Shepherd i jeszcze na tym zyskał, bo stał się bardziej popularny. Zdaniem prawnika Petersona to tak jakby twierdzić, że osoby, które przeżyły holokaust, powinny być wdzięczne swoim oprawcom za to, że mogły dzięki nim wykształcić u siebie umiejętność przetrwania. Prawnik zauważył, że uniwersytet, który na początku przyznał, że zachowanie jego pracowników było niestosowne, potem, gdy został pozwany, zaczął bronić ich komentarzy i utrzymywać, że były prawdziwe.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!