W Kanadzie powiększa się przepaść między biednymi i bogatymi, a brak podatku spadkowego tylko pogarsza sprawę, sugeruje instytut analiz Canadian Centre for Policy Alternatives. Ekonomista David MacDonald sprawdził, ile mają najbogatsi Kanadyjczycy, a ile posiada cała reszta. Wziął pod uwagę nie zarobki, ale zgromadzony majątek. Okazało się, że 87 najbogatszych rodzin w kraju posiada majątki o łącznej wartości 259 miliardów dolarów, czyli na rodzinę przypada około 3 miliardów. Według Statistics Canada między 2012 a 2016 rokiem kwota ta wzrosła o 850 milionów, o 37 proc. Dal porównania mediana majątku kanadyjskiej rodziny wzrosła w tym okresie o 15 proc. do 295 100 dol.
Macdonald mówi, że w grupie najbogatszych znajduje się spora grupa osób, które większość majątku odziedziczyły. Nieco mniej niż połowa wzbogaciła się sama, tzn. założyła i rozwinęła przedsiębiorstwa, które teraz są warte setki milionów dolarów.
Kanada jest jedynym krajem z 15 członków OECD, w którym formalnie nie ma podatku od spadku, ani federalnego, ani prowincyjnego. Gdy ktoś dziedziczy nieruchomości lub inwestycje, może płacić podatek od zysków kapitałowych, ale to wszystko. Tymczasem Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja, Japonia czy Korea Południowa pobierają opłaty rzędu 40 proc. liub nawet więcej w przypadku dużych spadków. Zdaniem Macdonalda wprowadzenie jakiegokolwiek podatku spadkowego byłoby jednym z najefektywniejszych sposobów zwalczania nierówności majątkowej, ponieważ dotyczyłoby osób najbogatszych i majątku, który obecnie omija obrót gospodarczy. Gdyby Kanada zdecydowała się na pobieranie podatku w wysokości 45 proc. od spadków powyżej 5 milionów dolarów, do federalnej kasy trafiałyby 2 miliardy dolarów rocznie.
Przeciwnicy podatków od spadku uważają, że brak obowiązku odprowadzania opłat od spadku najlepiej zachęca do inwestowania i w ten sposób na dłuższą metę sprzyja rozwojowi gospodarki i wzrostowi płac.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!