14-osobowy zarząd Hydro One podał się do dymisji. Nastąpiło to zaraz po ogłoszeniu nagłej decyzji o przejściu na emeryturę dyrektora naczelnego przedsiębiorstwa Mayo Schmidta.
Podczas kampanii wyborczej Doug Ford wielokrotnie krytykował Schmidta za jego sowite wynagrodzenie (6,2 miliona dolarów w ubiegłym roku). Zapowiadał obniżenie wynagrodzeń dyrekcji, mimo że 92 proc. udziałowców Hydro One innych niż rząd zgadzało się z polityką spółki.
Schmidt miał prawo do odprawy w wysokości nawet 10,7 miliona dolarów. Z oświadczenia wydanego przez Hydro One wynika jednak, że dostanie jednorazową wypłatę w wysokości 400 000 dol. Wciąż jednak będzie mógł zarobić miliony na akcjach.
Krytycy podejścia Forda twierdzą, że trudno będzie znaleźć osoby z odpowiednimi kwalifikacjami, które zechcą pracować w zarządzie Hydro One za mniejsze pieniądze. Do tego niektórzy potencjalni kandydaci mogą obawiać się wpływów politycznych i nie zechcą pracować pod presją ze strony Queen's Park. Poza tym tak naprawdę nie wiadomo, jakie są plany rządu wobec Hydro One.
Pojawiły się doniesienia, że rząd zagroził zerwaniem kontraktów z członkami rady, jeśli ci sami nie zrezygnują z pracy. Rzecznik prasowy Forda nie chce jednak komentować tych pogłosek.
Rząd ma teraz wyłonić czterech członków zarządu Hydro One. Sześciu pozostałych i dyrektora naczelnego wybierze odchodząca rada wraz z największymi udziałowcami. Cały proces ma się zakończyć przed 15 sierpnia.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!