Bell Aliant podniósł w poniedziałek ceny połączeń w budkach telefonicznych we wszystkich czterech prowincjach atlantyckich. Do tej pory obowiązywała stawka 25 centów, teraz - 50. To pierwsza podwyżka od ponad 20 lat, która zrównuje stawki obowiązujące w prowincjach atlantyckich z resztą kraju. Rzecznik prasowy nie powiedział, jakie są koszty utrzymywania budek telefonicznych.
Przyszłość telefonów w budkach jest coraz bardziej niepewna. Z raportu 2017 Communications Monitoring Report przygotowanego przez komisję ds. radia, telewizji i telekomunikacji wynika, że w ciągu czterech lat liczba budek zmniejszyła się prawie o 40 proc. - z niemal 94 000 z 2012 do około 57 000 w 2016 roku. Znacznie spadły również dochody. W 2012 roku budki przyniosły Bellowi 64 miliony dolarów, a w 2016 tylko 22,2.
Rynek telekomunikacyjny coraz bardziej koncentruje się na telefonach komórkowych i łatwo zapomnieć, że wciąż jest wiele osób, które korzystają z telefonów stacjonarnych lub właśnie z budek telefonicznych. W zeszłym roku agencja statystyczna podała, że 94 proc. osób w wieku od 15 do 34 lat posiada telefon komórkowy. W grupie wiekowej 75 plus jest to mniej niż 20 proc. Do tego w przypadku prowincji atlantyckich warto zaznaczyć, że prawie jeden na pięciu mieszkańców Nowej Szkocji, Nowego Brunszwiku, Wyspy Księcia Edwarda oraz Nowej Fundlandii i Labradoru ma 65 lat lub więcej. Stąd widać, że grupa seniorów jest tam dość liczna, i do tego jest to grupa, która często nie ma telefonów komórkowych. W sytuacji alarmowej musi mieć dostęp do publicznego telefonu. Z tego rodzaju telefonów korzystają też często osoby o niższych dochodach, które teraz odczują likwidację lub wzrost kosztów połączeń z budki.
Bell utrzymuje około 50 000 budek telefonicznych w siedmiu prowincjach. Ilość budek w konkretnych rejonach nie jest znana.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!