Poziom wody w rzece Saint John w Nowym Brunszwiku podniósł się do poziomu nienotowanego do 45 lat. Władze prowincji obawiają się jednak, że to nie koniec i najgorsze dopiero przyjdzie. Na początku tygodnia dodatkowo padał deszcz. W mieście Saint John, gdzie rzeka uchodzi do zatoki Fundy, stan powodziowy w zeszły piątek był przekroczony o metr. Przez weekend miał się podnieść jeszcze o pół metra. W regionie Fredericton poziom powodziowy przekroczonybył o 1,5 metra.
Na terenie prowincji zamknięto ponad 80 dróg, w tym 200-kilometrowy odcinek Trans Canada Highway między Fredericton a Moncton. Nie wiadomo, kiedy autostrada będzie znowu przejezdna. Setki osób musiało opuścić swoje domy. Służby w Saint John skarżyły się, że ludzie nie chcą się ewakuować, wolą pozostać w zalanych domach i walczyć z woda na własną rękę. Układają worki z piaskiem i uruchamiają pompy, które chodzą przez całą dobę. Szef straży pożarnej Kevin Clifford stwierdził, że niestety za kilka dni sytuacja najprawdopodobniej zmusi ich do zmiany zdania.
Władze prowincji obawiają się zanieczyszczenia wody, gdy powódź będzie zbierać wszystkie odpady leżące na ziemi, woda podmyje wysypiska, a ścieki zaczną wybijać. Sprzątanie można będzie zacząć dopiero, gdy poziom wody opadnie. Ci, którzy mają łodzie, starają się pomagać sąsiadom. Wiele osób nie ma jednak wyboru i chodzi w wodzie. New Brunswick Emergency Measures Organization przypomina, że po kontakcie z wodą powodziową należy się umyć.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!