farolwebad1

A+ A A-
piątek, 31 sierpień 2012 18:14

Można uniknąć nielegalności

Izabela EmbaloPracy w Kanadzie nie brakuje, wie to każdy, kto przyjechał chociażby z wizytą lub kto przegląda internetowe ogłoszenia o pracy w Kanadzie. Możliwości zatrudnienia zależą w dużym stopniu od kanadyjskiej prowincji i od samych umiejętności potencjalnego pracownika. Jednak by pracować w Kanadzie, należy posiadać autoryzację pracy (wizę pracowniczą), jaką nie zawsze łatwo jest załatwić. Należy wiedzieć, w jakiej kategorii się o nią ubiegać i jakie są wymogi prawne.


Od niedawna polscy obywatele mogą starać się o zezwolenie na pracę w programie SWAP. Choć program sam w sobie jest raczej możliwością zdobycia międzynarodowego doświadczenia, nauki języka, poznania kultury, dla niektórych staje się on szansą przyjechania – legalnego zatrudnienia i może zakwalifikowania się na jeden z istniejących programów imigracyjnych. Obecnie większość programów wymaga, by posiadać stałą ofertę pracy w Kanadzie lub pracodawcę sponsora.
Wielu naszych klientów spotkało odpowiedniego pracodawcę, który chce zatrudnić polskich pracowników na stałe, co otwiera dalsze opcje pozostania. Okazuje się bowiem, że Polacy są rzetelnymi i dobrymi pracownikami.
Polacy mają następnie szanse pozostania na przykład w programie Canadian Experienced Class, Federal Skilled Workers lub korzystając z programów prowincyjnych.


Niektórzy przez rok oszczędzają fundusze, by ponownie powrócić do Kanady na studia.
Myślę, że z wielu programów stałej rezydencji imigracja prowincyjna jest jedną z najlepszych opcji, jaką warto wziąć pod uwagę, ponieważ wnioski są załatwiane szybciej, kandydat nie musi jeszcze zdać trudnych językowych testów, otrzymuje także w większości przypadków na czas trwania procedury wizę pracowniczą. Niestety, muszę przyznać, że z językami obcymi wielu naszych rodaków jest na bakier i nawet osoby zamieszkujące w krajach anglojęzycznych często nie uczą się angielskiego, a szkoda. Brak znajomości języka zamyka niekiedy drogę imigracji. Inne nacje "biją nas o głowę", jeśli chodzi o znajomość języków obcych. Młode pokolenie imigrantów jest już lepiej nastawione do nauki angielskiego, spotykam niekiedy młodych imigrantów, którzy mówią nie tylko po angielsku, ale także po francusku.
W dodatku wielu polskich imigrantów, moim zdaniem, popełnia błąd, przybywając do Kanady i podejmując się pracy nielegalnej, kiedy można przed przylotem otrzymać wizę pracowniczą, tak jak pisałam, nawet bez posiadania kontraktu. Warto skontaktować się ze specjalistą imigracyjnym przed przylotem, jeśli ktoś ma zamiar w Kanadzie nie tylko przebywać turystycznie, ale także pracować lub myśli o stałej emigracji. Odpowiednie informacje i znajomość kanadyjskich przepisów mogą znacznie ułatwić drogę imigracyjną.
Praca i pozostanie bez statusu może zamknąć niektóre możliwości pozostania, nie wspominając już o tym, że osobie pracującej lub pozostającej bez ważnej wizy grozi aresztowanie i deportacja.

 

 

Pomagamy naszym klientom imigrować w programach prowincji (Quebec, Alberta).



Pomagamy naszym klientom imigrować w programach prowincji (Quebec, Alberta).


Izabela Embalo
Licencjonowany Doradca
Prawa Imigracyjnego
Commissioner of Oath
UWAGA! Oferujemy również usługi notarialne (Commission of Oath)
OSOBY ZAINTERESOWANE IMIGRACJĄ DO KANADY PROSIMT O KONTAKT:
416-515-2022, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.\"'; document.getElementById('cloak983').innerHTML += ''+addy_text983+'<\/a>'; //-->

ZAPRASZAMY DO ODWIEDZENIA NASZEJ STRONY:
www.emigracjakanada.net

piątek, 24 sierpień 2012 16:48

Nowy Program federalny

Izabela EmbaloJednym z najbardziej popularnych programów imigracji do Kanady jest program Federal Skilled Worker (emigracja punktowa).
Na podstawie właśnie tego programu emigranci z całego świata mogli osiedlać się w Kanadzie, pod uwagę brane było wykształcenie, zawód, wiek (dodatnie punkty do 49 lat), znajomość angielskiego, posiadanie rodziny w Kanadzie, posiadanie odpowiednich początkowych funduszy lub oferty pracy, staż pracy za granicą i inne. Program zmieniał się już kilkakrotnie, ostatnio ministerstwo wprowadziło zmiany 1 lipca, przyjmując jedynie kandydatów posiadających oferty pracy.


Obecnie zapowiedziane są zmiany. Program dostosowuje się do nowej rzeczywistości społeczno-ekonomicznej, oparty jest także na prowadzonych statystykach i badaniach odnośnie do procesu integracyjnego nowych imigrantów. Pierwsza zmiana, na jaką zwróciłam uwagę, to zmiana kryterium wieku, za jaki dostaje się dodatkowe punkty. Otóż z wieku preferowanego do 49 lat w starym prawie, zmieniono obecnie wiek preferowany na wiek do 35 roku życia. Domyślam się, że zbyt mały przyrost naturalny Kanady zmusza rząd do sprowadzania młodych imigrantów. Ponadto młodzi łatwiej przystosowują się do nowego otoczenia i mają większe szanse przekwalifikowania się zawodowo.


Nowy program federalny wymaga, by znać język angielski lub francuski. Za znajomość pierwszego języka punktacja będzie większa.
Jest to jeden powód, dla którego nasi rodacy często nie mogą przeskoczyć imigracyjnej poprzeczki, natomiast inne narodowości, jak Hindusi, Filipińczycy, Afrykanie, Jamajczycy nie mają z tym większych problemów, ponieważ od dziecka uczą się anielskiego i angielski jest w tych państwach urzędowym językiem. Punkty będą także przyznawane za znajomość języków partnera/współmałżonka.


Nowy program będzie także preferował kandydatów z kanadyjskim stażem-doświadczeniem, a nie zagranicznym. Zapowiada się także zniesienie procedury Arranged Employment Opinion, każdy kandydat chcący wykazać się ofertą w Kanadzie będzie musiał przedstawić w zamian Labour Market Opinion. Osoby wtajemniczone wiedzą, że otrzymanie LMO jest trudniejszą, bardziej skomplikowaną procedurą.
Oczywiście program federalny FSW nie jest jedynym programem, wiele możliwości imigracyjnych można znaleźć w imigracyjnej jurysdykcji prowincji, np. program z Quebecu lub Alberty.


Pomagamy naszym klientom imigrować w programach prowincji (Quebec, Alberta).



Izabela Embalo
Licencjonowany Doradca 
Prawa Imigracyjnego
Commissioner of Oath
UWAGA! Oferujemy również usługi notarialne (Commission of Oath)
OSOBY ZAINTERESOWANE IMIGRACJĄ DO KANADY PROSIMT O KONTAKT:
416-515-2022,  Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript." style="margin: 0px; padding: 0px; border: 0px; outline: 0px; vertical-align: baseline; background-color: transparent; text-decoration: none; ">Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript." style="margin: 0px; padding: 0px; border: 0px; outline: 0px; vertical-align: baseline; background-color: transparent; text-decoration: none; "> Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript." style="margin: 0px; padding: 0px; border: 0px; outline: 0px; vertical-align: baseline; background-color: transparent; text-decoration: none; ">Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
ZAPRASZAMY DO ODWIEDZENIA NASZEJ STRONY:
www.emigracjakanada.net

Opublikowano w Prawo imigracyjne

idnianmodelTen okołotrzydziestoletni przybysz z Indii mógłby być modelem, czy to wojownika sikhijskiego, czy aktorem grającym niezwykle przystojnego kochanka w jednym z kilkuset corocznie kręconych romansów w wytwórniach indyjskich. Był sikhem i mieszkał w jednym z miasteczek Pendżabu. Jego czerwony turban odcinał się wyraźnie od smagłej twarzy i kruczoczarnego zarostu. Był on od dziesięciu lat żonaty i miał parkę dzieci. Z zawodu był kierowcą.


Przed kilkoma laty wywędrował do Kanady wraz ze swoją rodziną jego starszy brat, który został do tego zachęcony przez wuja, który przybył tu przed nim kilka lat wcześniej. Tamtego też ktoś namówił i pomógł w zasiedleniu się. Trudno dociec, kto był pierwszy w tym ciągu rodzinnych powiązań, które spowodowały, że tak z tej rodziny, jak i szeregu innych spora część młodzieży sikhijskiej rozjechała się po świecie. To podobnie jak z polskimi góralami, którzy podążali za ocean w nadziei na lepsze życie, zachęcani przez tych, którzy przybyli tu wcześniej i dość dobrze dawali sobie radę.


Kiedy jednak przed obywatelami Polski po zmianach ustrojowych zamknięto prawie granicę Kanady, to z Indii, Pakistanu czy Chin ciągną ciurkiem obywatele tych krajów, a w zasadzie całymi rzekami. Sikhowie indyjscy skarżą się w swoich wnioskach o przyznanie im statusu uciekiniera politycznego, że rząd indyjski nie pozwolił im utworzyć samodzielnego Kalistanu, że Hindusi patrzą na nich krzywo i przed laty nawet doszło między nimi do krwawej jatki. Ale było to przed laty.


W kolejnych latach premierem Indii został sikh, a wojsko i policja tego kraju jest zdominowana przez ludzi w turbanach, którzy stanowią tylko 2 proc. populacji w tym ponad miliardowym kraju. Mimo to władze imigracyjne Kanady masowo akceptują tych przybyszy, ale trzeba też powiedzieć, że wielu z nich jest zawracanych wobec ogromu kłamstw, których wysłuchują ciągle z ich ust kanadyjscy oficerowie imigracyjni.
Ten negatywny stereotyp zadziałał w przypadku Gurnama. Przybył do Kanady, wraz ze swoją żoną, w pierwsze odwiedziny, na zaproszenie swojego starszego brata, który miał tu już status stałego rezydenta. Na lotnisku torontońskim został odesłany wraz z żoną na dokładniejsze przesłuchanie do oficera imigracyjnego. Ten już miał przybić stemple wizowe do paszportów, ale jeszcze postanowił zadzwonić do brata Gurnama, aby upewnić się, czy oczekuje on na niego. Faktycznie, zgłosił się brat tego przybysza. Oficer imigracyjny zapytał, czy oczekuje on na przybycie swojego brata. Ten odpowiedział, że tak. Wówczas oficer imigracyjny zapytał, jak ma na imię jego brat. Wówczas usłyszał jakieś imię indyjskie. Poprosił o powtórzenie i usłyszał tę samą odpowiedź. Podziękował i rozłączył się, a Gurnama i jego żonę zatrzymał i odesłał do aresztu imigracyjnego.
Kiedy Gurnam znalazł się w areszcie, natychmiast po zakwaterowaniu zadzwonił do brata, pytając o przyczynę takiego potraktowania go w Kanadzie. Brat też był zdziwiony. Gurnam zapytał się jeszcze, co brat powiedział oficerowi na lotnisku, że ten natychmiast podjął decyzję o aresztowaniu. Wówczas brat Gurnama powiedział, że pytał o imię przybysza i brat podał to imię. Okazało się, że podał on nie oficjalne imię Gurnama, które widniało w paszporcie, ale jakieś zdrobnienie, którego używano w rodzinie, w domu, nieoficjalnie. Nałykany łgarstwami od innych przybyszy z tego regionu, oficer imigracyjny uznał, że ma do czynienia z kolejną próbą oszustwa.


Gurnam (i jego żona, na żeńskim oddziale) przebywał w areszcie ponad miesiąc. Kolejne próby uwolnienia go za kaucją nie dawały pozytywnego rezultatu. Początkowy raport oficera imigracyjnego kazał kolejnym oficerom i sędziom imigracyjnym patrzeć na niego jako na oszusta.
Po miesiącu Gurnam poczuł się źle. Poprosił o wizytę u lekarza. Ten z początku zlekceważył ten sygnał. Kiedy Gurnam poczuł się gorzej, po dwóch tygodniach lekarz nakazał umieścić go w izolatce i dokonać gruntownych badań, w tym prześwietlenia płuc. Badania te wykazały, że Gurnam ma początkowe stadium gruźlicy. Kiedy mu o tym powiedziano, był zdumiony, bo wszak jako dziecko był zaszczepiony przeciw gruźlicy. Okazało się, że szczepionka nic nie pomogła wobec faktu pozostawania przez dwa tygodnie z osobnikiem, który był siewcą zarazków gruźlicy.
Był to przybysz z Chin, a konkretnie z Tybetu. Przebywał w areszcie imigracyjnym dokładnie siedemnaście dni, do czasu, aż został zwolniony za kaucją. Pochodząc z prześladowanego rejonu zagarniętego i rządzonego przez reżim komunistycznych Chin, wzbudzał z miejsca współczucie i dano mu możliwość starań o status uciekiniera politycznego w Kanadzie, bez badania stanu jego zdrowia. Ile osób, tak w areszcie, jak i poza nim, pozarażał do czasu ustalenia, że to on zaraził Gurnama, trudno powiedzieć. Faktem jest, że w tym samym pokoju zamieszkiwał również innych sikh i jego też umieszczono w izolatce i poddano gruntownym badaniom i okazało się, że on, mimo że był co najmniej dwa razy starszy od Gurnama i schorowany, to nie został zarażony gruźlicą.


Gurnama natychmiast przewieziono na oddział przeciwgruźliczy jednego ze szpitali torontońskich. Tam czekała go kilkumiesięczna kuracja kosztująca ponad tysiąc dolarów dziennie. Wszystko to na koszt kanadyjskiego podatnika, bo będąc aresztantem, Gurnam nie ponosił jakichkolwiek kosztów swojego pobytu w Kanadzie. Dodać należy, że jeśli będzie na tyle sprytny, to może jeszcze wytoczyć rządowi kanadyjskiemu proces sądowy o znaczną sumę odszkodowania za narażenie go na utratę zdrowia, cierpienia itd., wobec umieszczenia go w jednym pokoju w areszcie imigracyjnym z niezbadanym pod względem zdrowia człowiekiem.


Oddział przeciwgruźliczy, w którym znalazł się Gurnam, przypominał trochę kategorią swoich pacjentów populację aresztu imigracyjnego. Dominowali w nim przybysze z Azji: Indii, Pakistanu i Chin. Było sporo Murzynów tak z Karaibów, jak i z Afryki, było kilku potomków dumnych Inków, Majów czy Azteków z Ameryki Południowej. Jedynym białym był przybysz z Rosji. Na tym jednym oddziale byli oczywiście i mężczyźni, i kobiety. Wszyscy ci pacjenci byli nowymi imigrantami. Nie było na tym oddziale ani jednej osoby urodzonej w Kanadzie. Ale tylko Gurnam był aresztantem imigracyjnym. Pozostali byli tu "z wolności", czyli przeszli już sito wstępnych przesłuchań i zostali wstępnie dopuszczeni do dalszych starań o uzyskanie statusu stałego rezydenta Kanady, lub też, niektórzy z nich, już taki status uzyskali. I to z aktywną gruźlicą. Świadczy to ewidentnie o zaniedbaniach w kontroli medycznej, bądź w krajach, z których ci nowi przybysze uzyskali zgodę na przybycie do Kanady, lub też już tu, w Kanadzie.
Ale nie ma się czemu dziwić. Wszak ci kandydaci na imigrantów są badani przez "zaufanych" lekarzy w swoich rodzinnych krajach. Pewien sikh z całą szczerością powiedział, że kraj jego jest przeżarty łapówkarstwem i korupcją. Opisał sytuację, w jakiej się sam znalazł, kiedy przyleciał na pierwszą wizytę do Indii, po wyjeździe przed laty z tego kraju. Na lotnisku kontroler powiedział mu, że czegoś mu brakuje w dokumentach. Kiedy ten oświadczył, że jest obywatelem Kanady i ma wszystkie niezbędne dokumenty, został zapytany, ile przywiózł ze sobą pieniędzy. Przybysz udzielił zgodnej z prawdą odpowiedzi. Został poproszony o pokazanie tych pieniędzy. Wówczas kontroler wyjął z pliku kanadyjską studolarówkę i schował ją do swojej kieszeni. Z kolei oddał paszporty kanadyjskie przybyszowi i jego żonie i oświadczył, że teraz wszystko jest w porządku. Przybysz pogodził się z losem i wiedział nadto, że ten skorumpowany urzędnik graniczny mógł tak otwarcie kpić sobie z przepisów "największej demokracji świata", bo uzyskaną dolą dzielił się ze swoim zwierzchnikiem, a ten ze swoim, aż do samej góry. Tenże sikh z troską też mówił o tym, że w Indiach można za łapówki otrzymać każde świadectwo, jakie się chce, i to z autentycznie istniejących wyższych uczelni. Powiedział też, że wielu przybyszy z Indii, legitymując się takimi dokumentami, nostryfikuje dyplomy i uzyskuje intratne stanowiska rządowe w Kanadzie.


Wróćmy jednak do Gurnama. Przebywając na oddziale przeciwgruźliczym, wystąpił, przy pomocy agenta imigracyjnego zaangażowanego przez jego brata, o zmianę jego statusu z turysty na uciekiniera politycznego. Tak więc, mimo pewnego radykalizmu w postępowaniu, oficer imigracyjny na lotnisku miał dobre wyczucie co do faktycznych zamiarów Gurnama i jego żony. Teraz Gurnam posługiwał się dodatkowym argumentem zarażenia go na terenie Kanady gruźlicą, w staraniach o prawo pozostania w tym kraju. To spowodowało, że jeszcze kilka miesięcy po zwolnieniu go ze szpitala przebywał w areszcie, aż w końcu zapadła ostateczna decyzja o jego wydaleniu wraz z żoną.


Jego prawie dziesięciomiesięczny pobyt w Kanadzie zakończył się niepowodzeniem. Ale tysiące jego ziomków, powołując się na bzdurne argumenty, ale z naiwnością akceptowane przez władze imigracyjne, corocznie powiększa getta sikhijskie na terenie Kanady.
Aleksander Łoś
Toronto

Opublikowano w Prawo imigracyjne
piątek, 17 sierpień 2012 15:11

Imigracja: Zmiana nazwiska w Ontario

Izabela Embalo
Osoby zawierające związek małżeński nie muszą dokonywać formalnej, legalnej zmiany nazwiska w prowincji Ontario, co oznacza otrzymanie nowego, zmienionego dokumentu aktu urodzenia.


Po zawarciu związku małżeńskiego, bez wprowadzenia zmian na dokumencie aktu urodzenia, można prawnie posługiwać się nazwiskiem współmałżonka. Niektórzy wybierają opcję używania dwóch nazwisk (hyphenated last name).
Ponadto wystarczy okazać się prawidłowym aktem małżeństwa, by dokonać zmian na kanadyjskich dokumentach tożsamości: numerek socjalny (SIN), karty bankowe, prawo jazdy, karta ubezpieczenia zdrowotnego OHIP).


Większość osób korzysta z tej prawnej możliwości, gdyż jest ona dogodna, osoba zmieniająca nazwisko nie musi wypełniać i składać żadnych podań, w dodatku można także powrócić bez większych komplikacji do poprzedniego nazwiska, np. w sytuacji rozwodu.
Nie ma obowiązkowych opłat dla osób zmieniających nazwisko po współmałżonku na podstawie aktu małżeńskiego. Dokumenty ze zmienionym nazwiskiem można otrzymać w terminie 4 – 6 tygodni.


W przypadku podań imigracyjnych, warto zmienić nazwisko w paszporcie oraz innych dokumentach tożsamości przed uzyskaniem wizy stałego pobytu. Urząd imigracyjny wyda wówczas kartę rezydenta z nazwiskiem preferowanym (współmałżonka).
Jednak w przypadku formalnej procedury zmiany nazwiska (bez zawarcia małżeństwa), o jaką mogą wystąpić osoby powyżej 16. roku życia, które rezydują od roku w Ontario, wnioskodawca otrzyma specjalny certyfikat zmiany nazwiska oraz nowy akt urodzenia (jeśli osoba urodziła się w Ontario).


Osoby urodzone poza naszą prowincją lub poza Kanadą, by formalnie zmienić nazwisko, powinny złożyć specjalny wniosek o wydanie zmienionego aktu urodzenia do odpowiednich instytucji prowincji lub innego kraju na podstawie certyfikatu wydanego w Ontario. Procedura wymaga zazwyczaj niewielkich opłat administracyjnych (w zależności od wydającej dokument instytucji).
Osoby zainteresowane procedurą formalnej zmiany nazwiska mogą kontaktować się z Office of the Registrar General, tel. 1 800 4612165 lub w Toronto 416 325 8305.

 

Izabela Embalo
Licencjonowany Doradca 
Prawa Imigracyjnego
Commissioner of Oath
UWAGA! Oferujemy również usługi notarialne (Commission of Oath)
OSOBY ZAINTERESOWANE IMIGRACJĄ DO KANADY PROSIMT O KONTAKT:
416-515-2022, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript." style="margin: 0px; padding: 0px; border: 0px; outline: 0px; vertical-align: baseline; background-color: transparent; text-decoration: none; ">Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
ZAPRASZAMY DO ODWIEDZENIA NASZEJ STRONY:
www.emigracjakanada.net

Opublikowano w Prawo imigracyjne
piątek, 10 sierpień 2012 09:45

Po latach

Izabela EmbaloMagda nie widziała swojego ojca przez kilka lat, była jeszcze dość małą dziewczynką, kiedy ich trudna sytuacja materialna zmusiła ojca do emigracji. Jakimś sposobem udało mu się zdobyć kanadyjską turystyczną wizę wjazdową, zapłacił komuś za zaproszenie, nie znając nawet zapraszającej osoby, i tak pozostał za oceanem latami. Do Polski nie podróżował, ponieważ nigdy nie uregulował swojego statusu w Kanadzie.

Gdyby opuścił Kanadę, może nigdy by do niej nie mógł ponownie wrócić, dlatego że złamał kanadyjskie prawo, bał się zaryzykować. Z pracy ojca w Kanadzie rodzina jakoś egzystowała, więc wszyscy doceniali jego poświęcenie i ciężki emigracyjny los.
Zniesienie wiz dla polskich obywateli dało Magdzie szansę odwiedzin ojca. Naradzali się, jak to najlepiej zrobić, by nie ujawniać nielegalnego zamieszkania taty w Kanadzie. Nie posiadali tam żadnych krewnych, więc wspólnie doszli do wniosku, że Magda przyleci jedynie jako turystka w celu zwiedzenia Toronto i jego okolic. Ojciec wykupił jej bilet na trzy miesiące, zarezerwowano hotel na dwa tygodnie, niezmierna była ich radość na myśl o spotkaniu po latach.


Na lotnisku zatrzymali Magdę urzędnicy. Od razu nie spodobało się oficerowi to, że młoda Polka prosi o wizę pobytu czasowego na trzy miesiące. Wzbudziło to wielkie podejrzenie intencji nielegalnego zatrudnienia. Młoda dziewczyna, która praktycznie nic nie zostawiła w Polsce – nie studiuje, nie ma dobrej pracy, męża, dzieci, w dodatku posiada dość skromne oszczędności jak na trzymiesięczny pobyt turystyczny. Nie przekonała urzędnika co do celów wizyty, no bo jak się jedzie na wakacje turystycznie do jakiegoś kraju, to zazwyczaj na 1–2 tygodnie... W dodatku w Kanadzie nikt z jej bliskich krewnych nie zamieszkuje. Natychmiast Magdę aresztowano. Dziewczyna, zupełnie zaskoczona sytuacją, spędziła kilka dni w areszcie. Jej ojciec szukał osoby, która wystawiłaby za Magdę kaucję, ponieważ bez kaucji uwolnienie nie było możliwe, ale nikt ze znajomych nie chciał poręczyć, w grę wchodziło 5000 dolarów. Ponadto, jak wytłumaczyłby się poręczyciel z tego, że zakłada za Magdę kaucję, skoro na granicy oświadczyła ona, że nikogo w Kanadzie nie zna.


Po kilku dniach Magda odleciała z aresztu imigracyjnego do Polski, podpisała dobrowolną zgodę na opuszczenie Kanady. Nigdy się z ojcem nie widziała, nawet przez chwilę. Obawiali się nawet rozmawiać przez telefon, ktoś im podpowiedział, że rozmowy są tam nagrywane. Przebywający bez ważnego statusu ojciec nie odwiedził nawet córki w imigracyjnym więzieniu, obawiał się deportacji.

Opublikowano w Prawo imigracyjne

Ta siedząca przed gabinetem lekarskim młoda, 23-letnia kobieta, cierpiała nie tylko fizycznie, ale głównie psychicznie. Jej ładna buzia była cała w czerwonych wypryskach. Był to efekt jakiegoś schorzenia wewnętrznego, które objawiało się wypryskami na całym ciele, ale głównie na twarzy. Wcześniej już była badana przez tego samego lekarza, którzy przepisał jej maść, ale Tania jej nie wykupiła, bo nie miała czterdziestu dolarów na ten lek.

Bo wszystko to działo się w kanadyjskim areszcie imigracyjnym. W czasie drugiej wizyty lekarz polecił pielęgniarce, aby dała Tani zestaw leków, które miały być powtarzane przez kolejne dni. Wcześniej schorzenie to mogło być usunięte przez oddziaływanie zewnętrzne maścią, a wobec braku zastosowania tej terapii musiała być zastosowana ostrzejsza, mniej korzystna dla organizmu, ale za to skuteczna i prowadzona na koszt podatnika kanadyjskiego. Skąd ta ładna, zgrabna kobieta znalazła się w tej trudnej dla niej sytuacji?


Pochodziła z małego miasteczka koło Kijowa. Była Ukrainką, ale zruszczoną. Nie mówiła w ogóle po ukraińsku ani nie czuła jakiegoś silnego związku ze swoim krajem rodzinnym. Raczej, mimo młodego wieku i upływu pewnego okresu od usamodzielnienie się Ukrainy, po rozpadzie Związku Sowieckiego, czuła silniejsze związki z kulturą i obyczajami rosyjskimi niż ukraińskimi. Ale w areszcie zarejestrowana była jako Ukrainka, bo i paszport tego kraju posłużył jej do dostania się do Kanady.


Ale prześledźmy kilka lat z dość krótkiego, ale już dość bogatego życiorysu Tani. Była jedynym dzieckiem jej rodziców, którzy rozwiedli się, kiedy miała pięć lat. Po dalszych pięciu latach matka jej wyszła ponownie za mąż, a po dalszych pięciu Tania została zgwałcona przez pijanego ojczyma. Powtarzało się to jeszcze kilkakrotnie, i to chyba w końcu za wiedzą matki Tani.
Po dwóch latach Tania uciekła z domu. Znalazła się w kręgu podobnych do niej dziewcząt, które szybko wprowadziły ją w nowy nurt życia. Sprzedawała się, aby żyć. Szczęśliwie nie spotkało jej nic bardzo złego w tym okresie, poza kilkoma przypadkami pobicia przez klientów i przez "opiekuna", który traktował ją jak swoją własność i korzystał z jej usług seksualnych, kiedy chciał. Oczywiście gros dochodów z nierządu trafiało do rąk tegoż opiekuna.
Po roku Tania została namówiona przez trochę starszą koleżankę po fachu do ucieczki i spróbowania szczęścia w Polsce. Myślały o znalezieniu porządnej pracy, czy to w szklarniach, czy przy pracach domowych. Kiedy jednak znalazły się na terenie Polski, szybko zostały odkryte przez rodzimych alfonsów. Trafiły obie w ręce jednego z nich, który nawet zachowywał się wobec nich dość przyzwoicie. Traktował to profesjonalnie. Grupę trzech kobiet (dodatkowo jeszcze jedną Rumunkę) wywoził codziennie w pobliże szosy warszawsko-katowickiej i tam świadczyły one usługi według cennika. Podział dochodu też był dość uczciwy: po pięćdziesiąt procent. To już stawiało Tanię, jak i pozostałe dziewczęta, finansowo na nogi.
Pracowała w tym zespole przez jeden sezon letnio-jesienny. Zimą dochody były marniejsze, choć opiekun starał się znajdować swoim podopiecznym klientów w ich ciepłych domach. W kolejnym sezonie Tania została wymieniona na Bułgarkę i znalazła się w zespole innego opiekuna. Tym razem jej partnerkami była Rumunka i Rosjanka. Tania w tym zespole grała rolę jakby jeszcze nastolatki, bo i fizycznie nie dorównywała dojrzałym i dobrze rozwiniętym koleżankom, a i doświadczenie w zawodzie też miała z nich najkrótsze. Jednak nie narzekała na brak powodzenia. Różni byli klienci: jedni wybierali bardziej biuściaste jej koleżanki, a inni gustowali w jej młodzieńczej figurze. Pracowała w tym zespole cały sezon.


Z kolei w następnym została sprzedana nabywcy z Niemiec. Był to Turek – właściciel taniego domu publicznego w Hamburgu. Mieścił się on nie w ekskluzywnym St. Paulo, ale w dzielnicy portowej, gdzie swoje potrzeby seksualne załatwiali głównie wygłodzeni marynarze różnej maści. Tania nie narzekała na złe traktowanie. Twierdziła, że opowieści niektórych dziewcząt o porwaniach, trzymaniu jakby w więzieniu może się zdarzają, ale to zupełny margines. Każda z jej współtowarzyszek życia wiedziała, w jakim celu jest zatrudniana i gdzie jest jej miejsce. Po kilku miesiącach intensywnej pracy Tania miała dość i postanowiła wrócić do ojczyzny. Dowiedziała się nadto, że jej ojczym zapił się na śmierć i jej matka jest sama.
Wróciła do swojego zapyziałego miasteczka. Wydało się jej jeszcze biedniejsze niż przed kilkoma laty, kiedy je opuszczała. Wróciła wprawdzie z jakby złą sławą (choć nikt nie wiedział dokładnie o uprawianiu przez nią prostytucji w Polsce i w Niemczech), ale też uzyskała status osoby raczej dobrze sytuowanej. Niejeden próbował uzyskać od niej pożyczkę, niejeden też próbował zawrzeć z nią bliższą znajomość z propozycją małżeństwa włącznie. Tania jednak była ostrożna. Jej ziomkowie płci odmiennej wydali się jej jeszcze mniej atrakcyjni niż w jej czasach szkolnych, a większość z nich piła w nadmiarze.


Tania wyremontowała mieszkanie matki, kupiła meble, nowy telewizor i zaczęła rozglądać się za normalną pracą.
Było to prawie niemożliwe wobec 30-proc. bezrobocia. W końcu jednak uzyskała pracę sprzedawczyni. Spodobała się właścicielowi sklepu, który przejął na własność były sklep państwowy. Miał on wpływy i pozycję w miasteczku. Był żonaty i miał dwoje dzieci, ale już po tygodniu zaczął czynić Tani niedwuznaczne propozycje. Oganiała się przez miesiąc, aż w końcu uległa. Pracowała i była kochanką właściciela sklepu przez kilka miesięcy. Rzecz stała się publiczną tajemnicą. Matka czyniła jej wyrzuty. Mimo szczególnej pozycji w sklepie, to jednak dochody Tani nie były zbyt duże w porównaniu z tymi, które uzyskiwała wcześniej, wykonując inny zawód. Zaczęło jej brzydnąć życie w tych warunkach. Przyschły trochę w pamięci problemy z pobytem w Polsce i Niemczech i "dusza rwała się do wolności". Chociaż Tania przyrzekła sobie, że już nie będzie wykonywała zawodu prostytutki.


Postanowiła dokonać skoku przez Atlantyk. Odświeżyła znajomość z koleżanką z czasów szkolnych, która wysłała jej list zapraszający. Tania załatwiła sobie nowy paszport i wizę kanadyjską i pewnego dnia wylądowała na lotnisku torontońskim. Koleżanka przywitała ją serdecznie. Ugościła, pokazała okolice, wzięła na kilka spotkań towarzyskich. Tania dostała wizę na dwa miesiące. Ale już po kilku dniach pobytu oświadczyła koleżance, że nie ma zamiaru wracać do kraju. Opisała jej warunki życia w ich rodzinnym miasteczku i koleżanka zadeklarowała pomoc Tani. Ta opowiedziała częściowo koleżance o dotychczasowych swoich losach, nie ukrywając, że trudniła się przez pewien czas prostytucją. Oświadczyła jednak, że nie chciałaby wracać do tego zawodu.


Powstał problem załatwienia pracy dla Tani. Koleżanka jej uzyskała w Kanadzie dyplom masażystki i pracowała w swoim zawodzie. Rozejrzała się wokoło i poleciła Tanię w jednym z gabinetów masażu. Tania została przyjęta na próbę. Już po pierwszym dniu pracy zorientowała się, że jest to gabinet masażu erotycznego. Klientami byli głównie mężczyźni, którzy przychodzili tam dla relaksu. Tania wyraziła zgodę na wykonywanie tej pracy. Wydawało się, że wszystko ułoży się pomyślnie.
Po dwóch miesiącach jednak na gabinet, w którym pracowała Tania, został dokonany nalot policyjny. Wylegitymowane zostały wszystkie pracownice i będący wówczas w gabinecie dwaj klienci. Okazało się, że kilka dni wcześniej do gabinetu nasłany został agent policyjny, który skorzystał w pełni z usług erotycznych gabinetu. Tak więc policja działała bez pudła, organizując akcję nakrycia właścicielki na gorącym uczynku świadczenia niedozwolonych prawem usług.


Tania została aresztowana, kiedy wyszło na jaw, że przebywa nielegalnie w Kanadzie. Prawie nic nie rozumiała po angielsku. Jedynym jej kontaktem ze światem była koleżanka, która jak mogła ją pocieszała, ale cóż mogła zrobić. Tania kilkakrotnie stawała przed sędzią imigracyjnym, który ciągle odmawiał wypuszczenia jej na wolność za kaucją. Rozważała możliwość starania się o pobyt stały w oparciu o przepisy o uciekinierach, ale dość szybko straciła nadzieję na możliwość stałego pozostania w Kanadzie.
Po kilku dniach leczenia wypryski na twarzy zeszły, twarz uzyskała dawną gładkość, wróciło też lepsze samopoczucie i pragnienie powrotu do domu rodzinnego. Wracała do matki na wschodnią Ukrainę z nadzieją, że jeszcze nie wszystko stracone, że znajdzie gdzieś swoje miejsce, choć nie wiązała tego z miejscem swojego urodzenia.


Aleksander Łoś
Toronto

Opublikowano w Prawo imigracyjne

Pochodzili ze średnio zamożnej, dość przeciętnej rodziny. Ojciec ich miał tylko dwie żony, choć prawo pozwalało mu mieć do czterech. Ale nie stać go było na więcej. Ona była najmłodszą córką pierwszej żony, z którą miał pięcioro dzieci, a on najmłodszym synem od drugiej żony, z którą zdążył mieć tylko troje dzieci. Rodzice prowadzili normalny tryb życia muzułmańskiej rodziny. Rodzinny sklep w Mogadiszu był ich źródłem utrzymania do czasu wybuchu wojny domowej. Już w pierwszym miesiącu walk ich sklep został rozbity i rozgrabiony. W drugim miesiącu zabity został w czasie zamieszek ojciec rodziny. W trzecim miesiącu zabrakło środków do życia. Dwaj starsi bracia gdzieś zniknęli. Pojawiali się co jakiś czas, przynosząc trochę jedzenia, a później znowu znikali. Jasne było, że przyłączyli się do którejś z walczących grup.

Opublikowano w Prawo imigracyjne
piątek, 27 kwiecień 2012 11:34

Absolwenci mogą pozostać

Izabela EmbaloKorzystne nowe prawo pozwala na imigrację osobom na kontrakcie pracy w Kanadzie oraz zagranicznym studentom. Program ten istnieje w kanadyjskim prawodawstwie imigracyjnym od zaledwie kilku lat i nazywa się "klasą doświadczonych" – "CANADIAN EXPERIENCED CLASS".
    A zatem osoby, które ukończą kanadyjskie uczelnie czy studium zawodowe, mają prawo ubiegania się o stały pobyt – procedura trwa niezbyt długo i formalności załatwiane są bez wymogu opuszczenia Kanady, tak jak to ma miejsce w innych przypadkach – programach. Oczywiście muszą być spełnione wymogi dotyczące szkoły i programu; prawo federalne wymaga, by studiować w Kanadzie przynajmniej dwa lata plus staż zawodowy.

Opublikowano w Prawo imigracyjne
Strona 58 z 58
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.