Wożenie rzeczy na dachu
Byle ostrożnie...
Lato już prawie w pełni i coraz więcej mamy okazji do wakacyjnych wyjazdów. Jak się zabrać, kiedy czasem nawet przepastne czeluście naszego SUV-a wydają się nie zaspokajać apetytu małżonki na bambetle, "koniecznie potrzebne" na cottage'u czy kempingu? Co zrobić, jeśli przychodzi nam do głowy pożyczyć kajak czy canoe – jak to bezpiecznie przewieźć?
Oczywiście, rozwiązaniem, które narzuca się samo, jest dach... Czasem traktujemy je zresztą zbyt nonszalancko, czego efektem są nasze graty porozrzucane po autostradzie lub kajak w rowie.
Zacznijmy więc od początku.
Po pierwsze, dobrze jest wyposażyć się w bagażnik na dach. Nie byle jaki, tylko pasujący do naszego modelu samochodu – musimy też zwrócić uwagę na jego dopuszczalne obciążenie (samochodu i bagażnika) i zdawać sobie sprawę, że auto w bagażowym kapeluszu ma przesunięty w górę środek ciężkości, inaczej się prowadzi i łatwiej wywraca – o większych obciążeniach aerodynamicznych nie wspominając.
A więc, generalnie musimy uważać; uważać też powinniśmy przy przejeżdżaniu przez różne bramki, wjeżdżając na parkingi lub do drive-thru – łatwo jest zapomnieć, że "nad czołem" wisi nam czasem i dobre półtora metra dodatkowo.
Wiele bagażników jest dostosowanych do naszego modelu i w odpowiednich miejscach dachu dysponujemy punktami do ich zaczepienia.
Kolejna sprawa – pakując bagażnik na dachu, trzeba wykazać odrobinę zdrowego rozsądku i rzeczy cięższe pakować na spód, a lżejsze wyżej. No i oczywiście wiązać to wszystko stabilnie, najlepiej przy pomocy profesjonalnych load-straps (do wyboru, do koloru w Canadian Tire – od ca 7 dol., do ponad 40 dol.).
Musimy sobie też zdawać sprawę, że z bagażnikiem na dachu zużycie paliwa wzrośnie nam nawet o ok. 2 litrów na sto kilometrów. Liczyć się też wypada z większym hałasem w kabinie.
Jeśli chodzi o przewożenie kajaka czy canoe, w większości wypadków wystarczą podkładki, styropianowe czy gumowe, pozwalające uniknąć porysowania lakieru.
Niedawno na pytanie o przepisy ruchu drogowego regulujące przewożenie takich przedmiotów na dachu odpowiadał rzecznik ontaryjskiego Ministerstwa Komunikacji Bob Nichols.
Pytanie: – Jakie przepisy regulują przewożenie kajaka na dachu, czy wymagane jest pozwolenie, czy jest określona przepisami liczba i sposób mocowań?
Wożenie rzeczy na dachu
Byle ostrożnie...
Lato już prawie w pełni i coraz więcej mamy okazji do wakacyjnych wyjazdów. Jak się zabrać, kiedy czasem nawet przepastne czeluście naszego SUV-a wydają się nie zaspokajać apetytu małżonki na bambetle, "koniecznie potrzebne" na cottage'u czy kempingu? Co zrobić, jeśli przychodzi nam do głowy pożyczyć kajak czy canoe – jak to bezpiecznie przewieźć?
Oczywiście, rozwiązaniem, które narzuca się samo, jest dach... Czasem traktujemy je zresztą zbyt nonszalancko, czego efektem są nasze graty porozrzucane po autostradzie lub kajak w rowie.
Zacznijmy więc od początku.
Po pierwsze, dobrze jest wyposażyć się w bagażnik na dach. Nie byle jaki, tylko pasujący do naszego modelu samochodu – musimy też zwrócić uwagę na jego dopuszczalne obciążenie (samochodu i bagażnika) i zdawać sobie sprawę, że auto w bagażowym kapeluszu ma przesunięty w górę środek ciężkości, inaczej się prowadzi i łatwiej wywraca – o większych obciążeniach aerodynamicznych nie wspominając.
A więc, generalnie musimy uważać; uważać też powinniśmy przy przejeżdżaniu przez różne bramki, wjeżdżając na parkingi lub do drive-thru – łatwo jest zapomnieć, że "nad czołem" wisi nam czasem i dobre półtora metra dodatkowo.
Wiele bagażników jest dostosowanych do naszego modelu i w odpowiednich miejscach dachu dysponujemy punktami do ich zaczepienia.
Kolejna sprawa – pakując bagażnik na dachu, trzeba wykazać odrobinę zdrowego rozsądku i rzeczy cięższe pakować na spód, a lżejsze wyżej. No i oczywiście wiązać to wszystko stabilnie, najlepiej przy pomocy profesjonalnych load-straps (do wyboru, do koloru w Canadian Tire – od ca 7 dol., do ponad 40 dol.).
Musimy sobie też zdawać sprawę, że z bagażnikiem na dachu zużycie paliwa wzrośnie nam nawet o ok. 2 litrów na sto kilometrów. Liczyć się też wypada z większym hałasem w kabinie.
Jeśli chodzi o przewożenie kajaka czy canoe, w większości wypadków wystarczą podkładki, styropianowe czy gumowe, pozwalające uniknąć porysowania lakieru.
Niedawno na pytanie o przepisy ruchu drogowego regulujące przewożenie takich przedmiotów na dachu odpowiadał rzecznik ontaryjskiego Ministerstwa Komunikacji Bob Nichols.
Pytanie: – Jakie przepisy regulują przewożenie kajaka na dachu, czy wymagane jest pozwolenie, czy jest określona przepisami liczba i sposób mocowań?
Acura TLX - zapaśnik w garniturze
Honda jest samochodem, który powoli staje się w Kanadzie kultowym symbolem wytrzymałego konia roboczego, taniego w eksploatacji; świetnego auta dla ludzi, którzy chcą mieć coś, co się nie psuje i dobrze jeździ. Dla tych zaś, którzy oczekują od czterech kółek jeszcze czegoś więcej, koncern od lat proponuje acurę w większości opartą na hondach, ale jednak na tyle podrasowaną, by dawać kierowcy nie tylko poczucie siedzenia w luksusowym wnętrzu, ale również radość naciskania na pedał gazu.
Takim właśnie autem zdolnym konkurować nawet z BMW czy mercedesem jest acura TLX wyceniona na nieco ponad 35 tys. dol.
Jak zapewnia producent, TLC rocznik 2015 to "perfekcyjna mieszanka osiągów, nowoczesnych technologii i luksusu". TLX istnieje na rynku od niedawna, bo zaledwie w 2014 roku zastąpiła model TL.
Ponieważ jest to samochód mierzący w klientów BMW serii trzeciej, musi oferować coś atrakcyjnego pod maską. Wielkim mankamentem acury w porównaniu z BMW jest tu jednak brak modelu z ręczną skrzynią biegów.
TLX możemy zamówić w trzech głównych wersjach, z których najdroższa, TLX SH-AWD, da nam napęd na cztery koła połączony z hydraulicznym wektorowaniem ich przyczepności, co pozwala na przyklejenie samochodu do nawierzchni niemal w każdych warunkach pogodowych. Pakiet "technologiczny" kupimy już za 43 890 dol., a najwyższy Elite Package za 47 490.
W tej wyższej wersji TLX daje nam pod nogę 3,5-litrowy 24-zaworowy motor sześciocylindrowy w układzie V, o mocy 290 KM i 9-biegowej, automatycznej przekładni.
Schodząc odrobinę niżej, bliżej normalnych kieszeni (34 900 dol.), dostaniemy 2,4-litrowy 16-zaworowy silnik czterocylindrowy o mocy 206 KM złączony z 8-biegową przekładnią automatyczną.
Nowe technologie w motoryzacji to nie tylko błyskotki, ale przede wszystkim komputerowa kontrola przyczepności i napędu pozwalająca na dynamiczne i sportowe prowadzenie bez niebezpieczeństwa poślizgu. Stabilna jazda i perfekcyjne manewrowanie w sytuacjach awaryjnych to w końcu najważniejsze czynniki bezpieczeństwa.
Nie muszę chyba dodawać, że acura TLX prowadzi się doskonale na długich trasach, i mimo sportowej zrywności, nie jest to samochód "rajdowy" w rodzaju WRX, gdzie muzyka motoru stanowi jedną z najbardziej pożądanych właściwości.
Również w "najgorszej" wersji acura ma superzestrojone zawieszenie i system P-AWS (Precision All-Wheel Steer), pozwalający pewnie czuć się na najgorszych nawierzchniach. System ten zmienia osobno dla lewego i prawego koła tylnego kąt odchylenia do kierunku jazdy w celu poprawy przyczepności i precyzji manewrowania.
Wszystkie modele TLX wyposażone są w komputerowo regulowany system dynamiki jazdy umożliwiający nastawienia: ekonomiczne, normalne, sportowe i sportowe+. To ostatnie – po raz pierwszy obecne w acurach – daje nam do ręki pełen potencjał samochodu we wszystkich zakresach, przemieniając go w agresywny bolid, reagujący na każde muśnięcie gazu i ruch kierownicy.
Jak przystało na nowoczesny samochód, acura pali oszczędnie. Przy niższym silniku odpowiednio w jeździe miejskiej, autostradowej i mieszanej – 9,6/6,6/8,34 na sto kilometrów, a przy większym motorze –11,2/6,9/9,34. To przy napędzie na dwa koła, bo przy napędzie na cztery, w modelu TLX SH-AWD wartości te wynoszą odpowiednio 11,2/7,5/9,54. Wszystkie te dane w porównaniu z modelem 2014 są o 12 do 15 proc. lepsze.
Oczywiście, jak to już dzisiaj zwykle bywa, acura oferuje cały zestaw mniej i bardziej potrzebnych gadżetów, od kamer wstecznych po utrzymywanie się w pasie ruchu czy radarowy tempomat pozwalający na automatyczną jazdę w stałej odległości od samochodu z przodu.
Można sobie też zamówić system AcuraLink – który podłączy nas do chmury komputerowej, zapewniając wiele wygodnych funkcji. Wszystkie modele TLX wyposażone są w technologię Siri Eyes Free pozwalającą w zestawieniu z iPhonem na "porozumiewanie" się z samochodem w różnych sprawach ludzką mową.
Jeśli lubimy muzykę, ucieszy nas 10-głośnikowe nagłośnienie, specjalnie ustawione pod kątem kabiny acury przez jednego z najsławniejszych inżynierów dźwięku.
Z radością też dodam na koniec, że TLX została zaprojektowana na naszym kontynencie i jest produkowana w nowoczesnych zakładach w Marysville, tuż pod naszym bokiem, w Ohio.
To przyjemne, "czyste" w linii, luksusowe auto, otworzy na przygodę, moto-duszę każdego miłośnika dynamicznej jazdy
O czym szczerze zapewnia
Wasz Sobiesław.
Canadian International Autoshow 2015
Do 22 lutego czynna jest największa w Kanadzie i jedna z największych na świecie wystawa motoryzacyjna Canadian International Autoshow.
45 modeli ma na niej swą kanadyjską premierę, a obejrzeć można ponad 1000 samochodów osobowych, SUV-ów i furgonów. Wystawa mieści się w Metro Toronto Convention Centre, zajmując obie części, północną i południową.
W piątek otwarcia dokonali federalny minister finansów Joe Oliver oraz burmistrz Toronto John Tory. Urzędnicy obeszli następnie tereny wystawowe, spotykając się z przedstawicielami różnych producentów.
Rok 2014 był dobry dla kanadyjskiej motoryzacji, sprzedano łącznie 1,85 mln pojazdów, o 6,1 proc. więcej niż w roku 2013.
Wystawa robi wrażenie, coraz więcej prezentowanych samochodów łączy różne rodzaje napędu i zawiera pełną gamę elektronicznych gadżetów poprawiających bezpieczeństwo oraz komfort jazdy. Coraz częściej są one sterowane przez Internet lub wi-fi. Można na przykład za pomocą smartfonu uruchomić w samochodzie ogrzewanie bądź klimatyzację.
Dla bywalców wystawa nie stanowi zaskoczenia, te same marki pokazywane są mniej więcej w tych samych miejscach, wiadomo więc, jak się poruszać. Oczywiście po pewnym czasie ogarnia człowieka zmęczenie i wszystko wydaje się takie samo...
To, co zawsze interesujące, to nie tylko możliwość zobaczenia czy dotknięcia poszczególnych modeli, ale też okazja, by wpasować swoje cielsko w dane auto, rozejrzeć się po wnętrzu, poczuć, jak co w ręku leży.
Oglądanie aut to trochę taki konkurs piękności za szybą. Trudno przecież zobaczyć, co i jak, bez uruchomienia silnika czy jazdy próbnej. Organizatorzy starają się uatrakcyjnić ekspozycję nie tylko przez to, że zapraszają młode i miłe hostessy, ale również pokazując, jak co działa. Tu bardzo miłym zaskoczeniem było subaru przecięte na pół, tak by każdy mógł sobie zobaczyć, jak wygląda "boksujący się" silnik, jak zamontowana jest deska rozdzielcza i ile centymetrów dzieli dół fotela od podłoża.
Inne wrażenie, to że jakby producenci zrezygnowali z epatowania nas minimalizacją spalania. Wiele sensownych nowych dużych aut osobowych (patrz ford taurus) miało po mieście spalanie rzędu 13 – 14 litrów na sto. Hmm.
Wystawa motoryzacyjna to największe przedsięwzięcie wystawowe w Kanadzie.
Zastanawiam się tylko, kiedy pojawią się na niej chińskie modele. Tegoroczną wystawę odwiedził wicekonsul ChRL w Toronto, co pozwoliło zorganizować przy tej okazji obchody nowego chińskiego roku na wystawie.
Chińczycy zaczynają w motoryzacji stanowić poważną konkurencję, bezpardonowo wchodząc na rynki Trzeciego Świata, gdzie po przystępnych cenach oferują auta żywcem zerżnięte z naszych. Dlatego pewnie nie ma ich jeszcze tutaj, choć coraz więcej tutejszych samochodów ma w sobie chińskie części.
Wystawę zwiedzałem w piątek przed południem, niedługo po oficjalnym otwarciu (w czwartek był dzień prasowy), i muszę przyznać, że już wtedy było sporo ludzi. Zainteresowanie motoryzacją nie słabnie, mimo że wyraźnie słabnie kanadyjski przemysł motoryzacyjny, tracąc montownie na rzecz Meksyku, produkcję części zamiennych na rzecz Korei Południowej czy wspomnianych Chin.
Oczywiście nie sposób opisać wszystkich pokazywanych aut. Wracając w piątkowym korku do domu, przyszły mi do głowy dwie refleksje. Po pierwsze, że w każdym samochodzie to samo widać przez przednią szybę i możemy mieć najpiękniejszą i najszybszą maszynę, a mimo to będziemy nią tak samo tkwić w korkach, jak posiadacze żałośnie zdezelowanych wraków. Bez infrastruktury drogowej daleko nie zajedziemy, a zdaje się, że coraz więcej polityków najchętniej poprzesadzałoby nas do komunikacji publicznej, ewentualnie na rowery.
Druga myśl była zaś taka, że przydałby mi się w moim aucie jeden z gadżetów prezentowanych w tesli – automat utrzymujący stały dystans od samochodu z przodu, który pozwala również razem się zatrzymać i razem ruszyć – cudowna rzecz, do automatycznego poruszania się po zakorkowanych autostradach. Kupiłbym od ręki.
O czym zapewnia Wasz Sobiesław
Bilet dla czterosobowej rodziny to jedynie 45 dol. Parking w pobliżu - 10 dol. Więcej informacji na stronach: http://www.autoshow.ca/
http://www.goniec24.com/prawo-imigracja/itemlist/tag/Samochody%20w%20Kanadzie?start=30#sigProIdd15d930891
Da-da-detroit 2015. Masa, Benzyna, Maszyna
Jak można się było spodziewać, salon samochodowy Detroit 2015 został zdominowany przez Masę, Benzynę i Maszynę, że sparafrazuję stary manifest.
To, co widzieliśmy, to produkt narastającego optymizmu gospodarczego w USA i malejących cen ropy naftowej.
Co prawda na świecie wieją zimne wiatry, ale w amerykańskim przemyśle motoryzacyjnym widać wolę mocy i jeziora taniego paliwa. Najmodniejszym obecnie modelem jest krzyżówka między SUV-em a coupe, odpowiednio wypasiona i pogrubiona gabarytowo, wyposażona we wszystkie możliwe gadżety elektroniczne, które siłą rzeczy coraz bardziej pozbawiają kierowcę przyjemności decydowania o maszynie, i coraz bardziej nim kierują.
Jak powiedział mój znajomy, współczesny samochód coraz bardziej przypomina kolarzówkę z przyczepionymi kółkami do nauki jazdy.
Turbodoładowane silniki coraz częściej zaczynają wyciskać grubo ponad 200 KM mocy, a sensory pozwalają nam nie tylko na automatyczne parkowanie, hamowanie czy nieopuszczanie pasa jazdy, ale również na sterowanie sprzętem grającym przy pomocy gestykulacji. Coraz częściej nie musimy niczego dotykać, bo sensory w mig "czytają" nasze gesty. Dobrze, że jeszcze nie czytają w myślach. Choć do końca nie wiadomo.
Podczas tegorocznego Detroit Auro Show pokazano kilka ciekawych debiutów, m.in. luksusowy SUV Volkswagena wyposażony w sześciocylindrowy silnik spalinowy plus dwa elektryczne, napędzające wszystkie koła.
Inny przykład, to sportowe coupe Mercedesa GLE 450 sport coupe i krzyżówka między coupe i SUV-em, GLE 63, tej samej firmy. Ten ostatni model ma konkurować z BMW X6.
W tych autach standardem staje się obecnie napęd na cztery koła z elektronicznym, automatycznym wysterowaniem zawieszenia. Nie muszę dodawać, że są to auta raczej szybkie; GLE 450 ma pod maską 577-konną ósemkę, która do 96 km/h rozpędza je w 4,2 sekundy.
Ceny zaczynają się nieco powyżej 60 tys. dol.
Niespodziankę wyglądającą jak pojazd Batmana zaprezentował Ford – model GT ma konkurować z samochodami pokroju ferrari, napędzany jest na tylne koła. Sześciocylindrowy silnik z podwójnym doładowaniem ma moc "przekraczającą 600 KM". Samochód zbudowany został wokół klatki kabiny pasażerskiej wykonanej z włókien węglowych z aluminiowymi elementami ramy przedniej i tylnej.
Cena? Prawdopodobnie powyżej 150 tys. dol.
Schodząc nieco na ziemię, zobaczymy w Detroit chevroleta volta – drugiej generacji z napędem hybrydowym, elektryczno-spalinowym. Na samej elektryce volt pojedzie do 80 km, czyli o niebo mniej niż taka wspominana niedawno na tych łamach tesla.
Notabene ostatnio cena akcji Tesli nieco spadła, a to po spadku sprzedaży w Chinach. Nie zmienia to jednak planów produkcji nowego modelu całkiem elektrycznego samochodu w zakresie cenowym nieco ponad 30 tys. dolarów.
W obecnym volcie zasięg elektryczny wynosi 61 km. Zmiany dotyczą również silnika spalinowego – jest lżejszy, mniej paliwożerny, mocniejszy i emituje mniej spalin.
W sprzedaży dostaniemy go w drugiej połowie 2015 roku, ale na razie nie ustalono ceny. Z pewnością nie są to jednak tanie zabawki mimo wszystkich dopłat za ekologię.
W 2015 samochodem roku zasłużenie został w Detroit volkswagen golf. Na trucka roku dziennikarze motoryzacyjni wybrali forda F-150. Wśród finalistów znalazły się: ford mustang, hyundai genesis oraz lincoln MKC i chevrolet colorado.
Aby zakwalifikować się do kategorii, samochód musi być znacząco przebudowany lub całkiem nowy.
Ford F-150 ma związki z Kanadą. Brave Controls z Windsor jest twórcą technologii pozwalającej na wyciskanie nowych supermocnych elementów aluminiowych trucka. Silnik również powstaje w Windsor.
Nowości przedstawił też GM – cabriolet buick cascada znany w Europie od 2013 roku, compact 2+2. Buick cascada bazuje na europejczyku sprzedawanym jako opel cascada, który z kolei powstaje na bazie architektury delta chevroleta cruze.
Cascada ma nam dawać "europejskie" czucie prowadzenia i zwartość nadwozia konkurującą z kabrioletami BMW serii 4.
Pod maską pulsuje 1,6-litrowy 200-konny silnik z turbem, ale niestety z kołami łączy go automatyczna sześciobiegowa skrzynka biegów.
Europejczycy mają do dyspozycji opla cascadę z sześciobiegową ręczną przekładnią. Jak się szacuje, cena oscylować będzie wokół 40 tys. dol.
Więcej nowinek w relacji z naszego własnego torontońskiego salonu, który już niebawem, w dniach 13 -22 lutego, będziemy mieli okazję podziwiać na miejscu.
O czym zapewnia
wasz Sobiesław.
Małe serduszko wielkiej mocy
Ford od czasu do czasu proponuje ciekawe samochody, zwłaszcza w dziale subcompact. Tak się stało, że wśród amerykańskiej Trójki Ford został liderem tego właśnie segmentu.
Fiesta rocznik 2015 daje możliwość wyboru dwóch różnych silników i trzech przekładni.
Z punktu widzenia kierowcy, najbardziej pożądana wersja ST posiada 197-konną, 1,6-litrową, czterocylindrową turbodoładowaną jednostkę napędową zestrojoną z sześciobiegową standardową skrzynią biegów.
Zestaw ten tworzy razem szybkie, a do tego bardzo oszczędne auto, jeśli chodzi o zużycie paliwa. Pozostałe modele mają pod maską 120-konną, 16-zaworową czwórkę napędzającą przednie koła za pośrednictwem standardowej pięciobiegowej skrzyni, lub też wysoko zaawansowanej technologicznie sześciobiegowej przekładni automatycznej, PowerShift.
Taki zestaw zupełnie wystarcza przeciętnemu kierowcy, który używa samochodu na co dzień do pracy, sklepu i kościoła i nie szuka mocnych wrażeń.
Doładowaną wersję SE możemy kupić już za 18 tys. dol., czyli poniżej cen tzw. przeciętnych aut. Za 16 tys. możemy mieć całkiem niezły sedan lub hatchback. Doposażenie oczywiście wyciągnie nam z kieszeni kolejne tysiące, a zamówić dodatkowo możemy praktycznie wszystkie luksusy, jakie dostępne są w samochodach tej klasy, od podgrzewanych siedzeń po szyberdach.
Już model podstawowy ma całkiem dużo do zaoferowania, jak zamki elektryczne, sześciogłośnikowy systemem stereo, hamulce z ABS i wspomaganie ruszania pod górę (dla nieobytych ze standardową skrzynią biegów przypomnę, że chodzi o to, iż auto nie "ucieka" nam do tyłu).
Monitorowanie ciśnienia powietrza w oponach, jak również zwykły zestaw poduszek powietrznych łącznie z chroniącą kolana kierującego.
W najbardziej dopakowanej wersji titanium dostaniemy jeszcze 16-calowe koła z aluminiowymi szprychami, koło zapasowe na aluminiowej feldze, światła przeciwmgielne, otwieranie zbliżeniowe, starter na guzik i skórzaną tapicerkę.
Mówiliśmy o benzynie; z 1,6-litrowym silnikiem, fiesta hatchback jest oceniana przez Transport Canada na 7,4 litra na sto kilometrów w mieście i 5,2 litra po autostradzie – niezależnie od tego jakiej przekładni użyjemy. Jest to oczywiście teoria, ale kierowcy mówią, że w jeździe mieszanej można liczyć na 7,4 litra.
Generator poczucia wyższości - Dodge RAM 1500
Jakoś nigdy nie miałem serca do pick-upów, a przecież co jak co, ale Ameryka pick-upem stoi. Nikt nie robi lepszych. Tu jest ojczyzna tego gatunku, tutaj te auta zyskały największą liczbę zwolenników.
Są regiony USA i Kanady, gdzie właściwie trudno jeździć czym innym. Są regiony amerykańskiego kontynentu, gdzie jedynie posiadanie pick-upa zapewni brak politowania na twarzy spotykanych ludzi.
Oczywiście, my tutaj, w jakiejś Mississaudze czy Toronto, takiego wrażenia nie odnosimy, no ale wielkie metropolie to jeszcze nie wszystko i jest jeszcze "prawdziwa Kanada".
Tam właśnie króluje auto, o którym dzisiaj – klasyk nad klasykami – dodge RAM 1500.
Pełnowymiarowy pick-up produkowany od 1981 roku. Jeden z najsłynniejszych i najlepiej sprzedających się samochodów w swojej klasie. Wprowadzony do sprzedaży jako zastępstwo dla wysłużonego modelu D Series, szybko zdobył mocną pozycję na amerykańskim rynku. Od 2009 roku dostępna jest czwarta generacja rama. Oprócz wersji podstawowej z krótką lub przedłużoną kabiną, auto oferowane jest również w zabudowanej, typowo dostawczej odmianie cargo van. Ram trzykrotnie sięgał po tytuł Truck of the Year w plebiscycie magazynu "Motor Trend".
Ośmiobiegowa automatyczna skrzynia biegów i "ciężarówkowy" diesel zapewniają pojazdowi nie tylko mnóstwo mocy w kołach, ale także całkiem znośne spalanie.
Wygodę zagwarantują sprężyny z tyłu i zawieszenie pneumatyczne, gdzie sprężone powietrze zastępuje metal, przez co jazda jest supermiękka.
Sylwetka pick-upa również jest klasyczna – w ubiegłym roku zwiększono jedynie nieco wysokość grilla, Do dyspozycji mamy też lampy LED i wspaniale wyposażoną kabinę z kontrolą temperatury i systemem multimedialnym, do tego skóra i mahoń – słowem, niezły luksus na polnej drodze.
W wersji benzynowej ram oferuje 3,6-litrowy sześciocylindrowy motor w układzie V o 305 koniach mechanicznych mocy i 269 funtostopach momentu obrotowego. Można sobie do tego dodać technologię stop/start, która wyłącza silnik przy krótkich momentach postoju.
Skrzynia biegów pracuje gładko, z tym że do obrotowego przełącznika biegów na automacie trzeba się przyzwyczaić. Jedyną słabszą stroną w porównaniu do konkurencji jest zdolność holowania – o kilkaset funtów mniejsza niż ford F-150, GMC sierra czy chevy silverado.
Jeśli zaś potrzebujemy więcej mocy, możemy zamówić do rama ósemkę HEMI, o mocy 395 KM i 407 funtów momentu obrotowego. Oczywiście óśmiocylindrowy motor pali zdecydowanie więcej niż szóstka. Pozawala za to rozpędzać się do 60 mil na godzinę w czasie poniżej 7 sekund.
Ram ma też świetną niespodziankę w zanadrzu w postaci 3-litrowego silnika EcoDiesel z turbodoładowaniem. Jest to pierwszy w Ameryce pickup light duty, który można zamówić z silnikiem wysokoprężnym. To, w połączeniu z napędem na cztery koła (opcja), czyni z tego pojazdu lekki czołg.
Wspomniałem o zawieszeniu powietrznym – jeśli wybierzemy tę moż-liwość, za jednym naciśnięciem na pilocie będziemy mogli np. obniżyć tył w celu ułatwienia załadunku. Można też nieco podnieść zawieszenie, żeby na coś nie wpaść podwoziem. Pożyteczna jest też automatyczna wyrównywarka poziomu.
Co więcej?
No, worek różnych gadżetów znanych z innych samochodów Chryslera.
Pojazd dostępny jest w pełnej gamie submodeli, od najprostszego tradesmana do superluksusowego laramie longhorn. Podobnie jak w innych markach, tak i tu submodele mają nieco inny wygląd zewnętrzny.
We wszystkich wersjach możemy zamawiać napęd na cztery koła.
Jak się to prowadzi? Oczywiście, z poczuciem wyższości, którego trudno się wyzbyć zwłaszcza zimą, zwłaszcza na wsi, na błocie, szutrze czy wybojach. To jest auto stworzone na bezdroża.
Dobrze więc poznać limity tego wozu, choćby po to, by przy pierwszej lepszej gołoledzi nie przeszarżować...
Na co uczula
Wasz Sobiesław
Miata, czyli czar we dwoje
Tak się złożyło, że w miniony weekend miałem okazję przejechać się spacerową arterią Mississaugi, czyli Mississauga Rd., na odcinku od Burnhamthorpe do Lakeshore. Piękna pogoda, nie za ciepło, nie za chłodno, sprawiła, że po drodze minąłem chyba z 10 kabrioletów. Lato chyli się ku końcowi, więc póki jeszcze można, pora zająć się jedną z najciekawszych maszyn tego rodzaju – obchodzącym 25-lecie roadsterem Mazdy miata. No właśnie roadsterem, a nie kabrioletem, bo jak chce słownik, roadster to specjalna odmiana tego pierwszego: dwumiejscowe auto o sportowym charakterze, bez stałego dachu. Współczesnego roadstera poznać można po tym, że jego dach (miękki lub sztywny) przypinany jest do karoserii, a więc nie jest integralną częścią nadwozia.
Inna definicja mówi, że samochód typu roadster ma trzy charakterystyczne cechy: składany dach, dwa miejsca, napęd wyłącznie na tylną oś.
Roadsterów starej daty mamy multum, jak chociażby opisywany kiedyś na tych łamach kultowy MGB. Nie są to auta praktyczne, bo poza parą przednich siedzeń nie ma ją z tyłu nawet "ławeczki dla teściowej". Po prostu, roadsterem mogł Państwo jechać tylko on i ona – żadnych dodatkowych komplikacji w trójkątach ten rodzaj samochodów nie przewiduje.
Tak się składa, że niedawno Mazda Motor Corp., po raz pierwszy od 9 lat, pokazała nowy, przeprojektowany model mazdy MX-5. Zrobiono to równocześnie w USA, Hiszpanii i Japonii. Czwartej generacji roadster miata jest chyba najbardziej kompaktowy ze wszystkich dotychczasowych i o całe 100 kg lżejszy od poprzedniego modelu. Mimo praktycznych ograniczeń mazda miata zaskarbiła sobie dozgonną miłość wielu narkomanów prowadzenia – auto jest lekkie, doskonale wyważone i bezwzględnie posłuszne kierowcy.
Nowy model wyposażony został w technologię Mazdy SkyActive, dzięki czemu mimo ograniczenia spalania paliwa rośnie moc jednostki napędzającej.
Nowa miata jest autem, którego jakość gwarantuje metalowa tabliczka z napisem Made in Japan – samochód produkowany jest w zakładach Mazdy w Hiroszimie. Według prognoz, roadster ma powstawać w liczbie 77 tys. egzemplarzy rocznie. Co ciekawe, liczba miat wyprodukowanych do tej pory powoli zbliża się do miliona.
Zdaniem wszystkich kierowców, którym dane było zaliczyć jazdę próbną mazdą, miata rocznik 2015 jest dzisiaj jednym z samochodów dających największą przyjemność prowadzenia, a to dzięki sportowemu stylowi zgrania elementów zawieszenia i napędu oraz superdokładnej ręcznej skrzyni biegów. Mimo że roadstera napędza zaledwie 4-cylindrowy silnik, przyspieszenia są na równi lub lepsze, jak u porównywalnej konkurencji. Auto ma "tylko" 167 KM. 6-biegowa ręczna skrzynia biegów to standard. Przekładnia automatyczna jest dostępna, choć oczywiście, przez nikogo o zdrowych zmysłach niezalecana. Mimo ograniczonego miejsca w kabinie miatą wygodnie podróżują nawet wysokie osoby, zaś bagażnik starcza na kilka toreb z zakupami ze sklepu spożywczego.
Trudno rekomendować jakiegokolwiek roadstera jako samochód rodzinny, ale jeśli tylko kogoś stać na drugie auto, powinien nad mazdą miata poważnie pomyśleć -– zresztą, nie ma co myśleć, trzeba się przejechać – potem będziemy już tylko kombinować, skąd na miatę wziąć pieniądze. I tu znów czeka nas niespodzianka, bo miata jest jednym z najbardziej przystępnych cenowo samochodów sportowych. Jak Japończycy byli w stanie zrobić coś, co Niemcy mają w cenie porsche'a? Samurajska tajemnica!
Rozkoszą dla uszu jest też układ wydechowy miaty, który gra głośno unisono, co potęguje wrażenia jazdy. "Bardzo niska pozycja za kierownicą, świetnie wyprofilowane fotele, skórzana, twarda jak kamień i lepiąca się do rąk sportowa, wielofunkcyjna kierownica sprawiają, że z auta nie chce się wysiadać" – tak samochód ten scharakteryzował jeden z polskich recenzentów, ja dodam tylko przy okazji, że poczynając od BMW, coraz częściej jesteśmy świadkami puszczania brzmienia silnika zdejmowanego przez mikrofony pod maską do wielogłośnikowego systemu audio pojazdu. W ten sposób, gdy mamy nastrój poszaleć podkręcamy głośniki, a gdy chcemy się tylko poturlać, możliwe jest całkowite wyciszenie. Jak można się domyślić, tego rodzaju fanaberii nie ma w maździe miata, która jest zbudowana z myślą o prawdziwych kierowcach
o czym zapewnia Państwa Wasz Sobiesław.
GMC Terrain - czyli tak wygląda Amerykanin
Z internetem w kabinie
Kiedyś, kiedy na naszym torontońskim podwórku pojawiła się pierwsza codzienna internetowa rozgłośnia radiowa, wyraziłem skromnie opinię, że jest to inwestycja dalekiego rzutu – dopóki radio internetowe nie trafi pod strzechy naszych samochodów, dopóty skazane jest na syzyfowe prace.
Rozgłośnia wkrótce zawiesiła działalność, a tymczasem langsam aber sicher nadchodzi moto-internetowa rewolucja – coraz więcej samochodów wyposażanych jest w łatwy dostęp do szybkich sieci LTE i 4G, co przynajmniej w obrębie naszych metropolii (bo przecież na północy trzeba słuchać szumu drzew, a nie wygłupiać się z fejsbukiem), pozwala na swobodne korzystanie z netu, czyli podpięcie do sieci różnych swojskich urządzeń – tabletu, netbooka czy co tam nam się zamani.
Coraz więcej modeli ma fabrycznie zainstalowaną możliwość wytwarzania hot-spotu wi-fi – czyli nasz gadżet możemy połączyć szybką siecią wi-fi z samochodowym odbiornikiem LTE czy 4G, pozwala to na oglądanie filmów YouTube, no i oczywiście słuchanie radia via Internet. Zatem jadąc do pracy możemy sobie słuchać w aucie np. Radia Maryja czy jakiejkolwiek innej polskiej rozgłośni – no bo wszystkie nadają w sieci Internet. To jest nowa jakość – co tu dużo mówić.
I takie właśnie mecyje mamy do dyspozycji w wersji standardowej modelu rocznik 2015, GMC terrain – kompaktowego SUV-a, który od kilku lat jeździ po kanadyjskich drogach. Co prawda GM cierpi na wyjątkowo wysoką liczbę zbiorczych napraw gwarancyjnych, ale szczęśliwie nie są to jakieś straszne historie. W ubiegłym tygodniu odprowadziłem swego HHR-a do dilera na wymianę stacyjki i muszę powiedzieć, że doświadczenie było miłe – samochód zrobiono w kilka godzin, odwieziono mnie i przywieziono – naprawdę było bezboleśnie.
Jak zwykle, w modelach GMC możemy przebierać w licznych wersjach SLT-1, SLE-2, SLT-1, SLT-2 i denali. Ta ostatnia ma wszystkie wodotryski i reklamowana jest jako luksusowa. Już na poziomie SLE-2, czyli o jeden szczebel ponad podstawowym, mamy obciągniętą skórą kierownicę i elektrycznie ustawiany w 8 położeniach fotel kierowcy, także automatyczną kontrolę temperatury i szyny bagażnikowe na dachu. Od SLT-1 firma oferuje skórzane siedzenia, elektrycznie otwieraną tylną klapę, szyberdach i 18-calowe koła oraz zdalne uruchamianie silnika.
Oczywiście, modele z wyższej półki mają instalowane wszystkie współczesne gadżety bezpieczeństwa – jak ostrzeżenie przed zderzeniem czołowym czy wyjeżdżaniem z pasa ruchu. Jeśli jesteśmy wielkimi snobami – w końcu co to szkodzi – możemy sobie zaordynować do naszego terraina drewnianą kierownicę. Oczywiście za luksus trzeba płacić, przez co cena rośnie o kilka ładnych tysięcy w stosunku do wyjściowych dwudziestu ośmiu.
Co pod maską?
Dwa silniki do wyboru. Standardowy ma 182 KM i oszczędne cztery cylindry o łącznej pojemności 2,4 litra. Osoby z cięższą stopą powinny zastanowić się nad opcją w postaci 301-konnego sześciocylindrowego motoru o pojemności 3,6 litra. Oczywiście różnica w spalaniu jest zasadnicza. Obydwa silniki obejmuje darmowy program serwisowania przez dwa lata lub 40 tys. km.
W wersji podstawowej mamy 6-biegową automatyczną przekładnię, napędzającą przednie koła. Możemy jednak zamówić napęd na cztery koła, przy tak dużym aucie jest to rzecz, którą trudno uznać za zbyteczną – zwłaszcza zimą. Oczywiście – znów – napęd na cztery koła oznacza pogorszenie spalania.
Wspomniany serwis 4G LTE WiFi jest darmowy przez pierwsze trzy miesiące lub 3 gigabajty transferu danych. Tu, rada partyzancka, w każdym samochodzie możemy sobie uruchomić hot-spot wi-fi z dowolnego smartfonu – trzeba się jednak liczyć z ograniczeniami danego konta telefonii komórkowej, bo korzystanie z radia czy telewizji via telefoniczny hot-spot to transfer dość dużych pakietów danych. Na wszystko jest jednak rada...
W ramach systemu GMC IntelliLink montowanego w terrainach dostaniemy możliwość skorzystania z internetowego radia czy poradnika głosowego Siri Eyes Free.
Tak więc, do wyboru do koloru – terrain jest całkiem ciekawą alternatywą do popularnych SUV-ów z importu i warto wybrać się do salonu GM, by przynajmniej popatrzeć i pooglądać, a ewentualnie przejechać się na próbę, o czym zapewnia
Wasz Sobiesław.
Made in Canada
Canada Day postawił nam przed oczami wszystko co kanadyjskie, warto więc zastanowić się nad "kanadyjskością" naszych samochodów.
Nie widać tego na ulicy gołym okiem, no bo żadne z aut nie ma na masce napisane Made in Canada, ale liczba takich modeli jest dosyć spora. A więc jakby się kto pytał o to, co się u nas składa, oto ona:
Buick Regal
Cadillac XTS
Chevrolet Camaro
Chevrolet Equinox
Chevrolet Impala
Chrysler 300
Chrysler Cargo Van
Chrysler Town & Country
Dodge Charger
Dodge Challenger
Dodge Grand Caravan
Fiat Lancia Thema
Ford Edge
Ford Flex
GMC Terrain
Honda Civic
Honda CR-V
Lexus RX 350
Lexus RX 450h (Hybrid)
Lincoln MKT
Lincoln MKX
Toyota Corolla
Toyota Matrix
Toyota RAV4 and RAV4 EV
Tak przynajmniej wygląda stan na rok 2014.
Kanadyjski przemysł motoryzacyjny to jednak głównie montownie zagranicznych koncernów – Kanada nie dopracowała się własnej marki. Mimo to zajmuje poczesne miejsce na globalnym rynku motoryzacyjnym choćby przez fakt produkcji części zamiennych – patrz Magna Corporation – trzeci na świecie producent części zamiennych.
Kanada zajmuje obecnie miejsce dziesiąte w światowym rankingu produkcji samochodów z liczbą 2,1 mln rocznie. Jeszcze pięć lat temu byliśmy na siódmym miejscu z liczbą 3 milionów aut. Obecnie jednak prześcignęły nas po raz pierwszy Chiny, Hiszpania, Indie, Brazylia i Meksyk.
Dla właściwej perspektywy warto dodać, że w latach 1918–1923 byliśmy drugim producentem aut na świecie, a po II wojnie światowej, trzecim. Pierwsze zakłady produkcji samochodów produkujące na dużą skalę powstały w Walkerville w pobliżu Windsor w 1904 roku.
Brooks, Redpath, Tudhope, McKay, Gray-Dort to tylko kilka z nieistniejących dzisiaj marek. W 1918 roku zakłady General Motors kupiły montownię McLaughlin, stając się General Motors of Canada
Jednym z epokowych wydarzeń było podpisanie w 1964 roku porozumienia kanadyjsko-amerykańskiego, tzw. auto paktu, który zapewniał Kanadzie produkcję co najmniej tylu samochodów, ile koncerny amerykańskie zamierzają tu sprzedawać. Zatem kanadyjskie zakłady musiały wyprodukować co najmniej tyle samochodów, ile Kanadyjczycy byli w stanie kupić.
A oto pełna lista dzisiejszych zakładów kanadyjskich związanych z produkcją motoryzacyjną:
ZENN – auta elektryczne
Dynasty EV – takoż
Canadian Electric Vehicles
Bombardier Recreational Products
Bombardier Inc.
Terradyne Armored Vehicles Inc
New Flyer Industries
Intermeccanica
Nova Bus
Dupont Industries
HTT Automobile
Allard Motor Works
Conquest Canada
Magnum Cars
Prevost Car
Foremost Vehicles
Ponadto swe montownie mają w Kanadzie:
General Motors Canada
CAMI Automotive (General Motors i Suzuki)
Ford Motor Company of Canada
Chrysler Canada
Hino Canada
Toyota Canada
Honda Canada
Tudhope Carriage Company
– Czy przy dzisiejszym tempie globalizacji uda się utrzymać udział kanadyjskich producentów w rynku? Brutalnie mówiąc – jest to wątpliwe.
Wciąż jednak produkowane tutaj auta cieszą się popularnością na rynku krajowym.
I tak, niewątpliwym liderem jest od lata honda civic wytwarzana od 1988 roku w zakładach w Allistown w Ontario.
Drugie miejsce zajmuje bezsprzecznie najlepszy rodzinny minivan dodge grand caravan – szwajcarski scyzoryk – auto, które podwiezie wielodzietną rodzinę do kościoła i zabierze nas nad wodę razem z budą dla psa.
Miejsce trzecie dzierży toyota corolla – największy rywal hondy civic, piąte toyota RAVa, piąte honda CR-V touring, szóste chevrolet equinox, siódme ford edge, ósme matrix, dziewiąte GMC terrain i dziesiąte chrysler townand country.
Powtarzam, wszystko to są auta zmontowane w Kanadzie – przeważnie w Ontario.
Jeśli więc myślimy w miarę patriotycznie o wydawaniu własnych pieniędzy – w dzisiejszym globalnym świecie jest o to coraz trudniej, warto jednak zastanowić się nad rodzimą produkcją. Zawsze jakiś tam mały kawałek z tego zostaje na naszym podwórku.