farolwebad1

A+ A A-

Opowieści z aresztu deportacyjnego: Miłość ponad wszystko

Oceń ten artykuł
(0 głosów)


Miała na imię Fatma. Czyżby była imigrantką na Wyspy Brytyjskie z któregoś z krajów muzułmańskich? Ale przecież jej twarz w ogóle nie przypominała Arabki czy Pakistanki. Była to twarz Europejki. Ale jakaś dziwna twarz: nalana, biała, ale często, w następstwie jakichś emocji, zamieniająca się w różową. Ta około 23-letnia kobieta nosiła szaty muzułmanek.


Z paszportu wynikało, że na imię ma Diana i że urodziła się w Leeds w Wielkiej Brytanii. Miała też brytyjski paszport. Ale jej angielski był dość dziwny. To nie był tylko dialekt. Był to angielski z defektami mowy. Osoba ta bowiem miała przytępiony słuch. Nadto wystąpił u niej lekki zastój w rozwoju. Jej intelekt był na poziomie kilkunastoletniej dziewczynki. Pochodziła z rodziny mieszanej. Matka była Angielką, a ojciec Holendrem. Po rozejściu się rodziców wychowywała się na przemian trochę w Anglii, a trochę w Holandii.


Jakie szanse miała ta nieurodziwa dziewczyna w swoim środowisku? Raczej nikłe. Była tą "głupią", brzydkim kaczątkiem, odrzucaną, niby kochaną przez rodziców, którzy traktowali ją jednak tylko z tolerancją, wynikającą z obowiązków rodzicielskich. Chodziła do szkół specjalnych, gdzie czuła się dość dobrze, wśród takich jak ona sama dziewcząt z opóźnieniami w rozwoju. Opóźnienie, opóźnieniem, ale natura domagała się swojego.
Steven Hovard, bo takie nazwisko figurowało w jego paszporcie, miał wygląd daleko odbiegający od Anglosasa. Natomiast bardzo przypominał Araba, którym był faktycznie. Pochodził on z Palestyny i na imię miał faktycznie Mohamed, na cześć Proroka. W biednej Palestynie nie wszyscy są skrajnie biedni. Mohamed pochodził z licznej rodziny i był najmłodszy z ośmiorga rodzeństwa. Ojciec jego był blisko sfer rządowych. Pełnił jakieś nieokreślone funkcje, robił jakieś interesy. Stać go było na danie dzieciom dobrego wykształcenia. To znaczy, jeśli któreś z dzieci tego chciało. Dwaj najstarsi bracia Mohameda "poszli za ojcem", czyli dość szybko dołączyli do sfer rządowo-terrorystycznych. Trzy siostry wyszły bardzo młodo za mąż i jak przystało na wzorowe muzułmanki, rodziły co roku po dziecku. Tylko jedna siostra i jeden brat rozjechali się na uczelnie za granicą.


Kiedy Mohamed ukończył szkołę średnią, musiał zdecydować, co robić ze sobą dalej. Bo nie przypominał on bojownika. Choć był średniego wzrostu, to jednak raczej szczupły, niezaprawiony w sportach. Był typem intelektualisty. Lubił się uczyć, czytać, był marzycielski. Kiedy więc zapytał ojca o możliwość wyjazdu na studia do Anglii, nie spotkał się ze sprzeciwem. Ojciec kochał tego najmłodszego syna, ale miał świadomość, że ze swoim temperamentem nie ma on szans w tym kultywującym siłę społeczeństwie. Zgodził się sfinansować studia syna.


Mohamed znalazł się w Londynie, gdzie podjął studia ekonomiczne. Trwały pięć lat. Mohamed był przeciętnym studentem, bo znaczną część czasu poświęcał na czytanie literatury angielskiej, chodzenie do teatrów, zwiedzanie muzeów. Spotykał się też z rówieśnikami. Początkowo byli to tylko jego krajanie lub generalnie Arabowie, ale później poszerzył się ten krąg o osoby różnej "maści". Już w końcówce pobytu na Wyspach Brytyjskich rozpoczęły się kontakty również w środowisku angielskim.
Mohamed był nieśmiały, raczej pasywny w kontaktach z ludźmi, a już zupełnie nie potrafił nawiązać bliższej znajomości z kobietami. Jednak na jednym ze spotkań w mieszanym gronie podeszła do niego młoda Angielka, która sama zaczęła z nim rozmowę. Było to dla Mohameda nowe odkrycie, nowe doświadczenie. Z kraju, z którego pochodził, żadna dziewczyna nie miałaby śmiałości tak bezpośrednio zwrócić się do chłopaka. Wiedział już, po czterech latach pobytu w Anglii, że tutaj są odmienne obyczaje, ale sam unikał takich sytuacji i nie miał w tym zakresie doświadczenia.
Diana, bo tak mu się przedstawiła, była wygadaną dziewczyną. Najpierw wypytywała go o pobyt w Anglii, co tu robi, a później o jego rodzinę, znajomych. On raczej był pasywny, tylko odpowiadał. Ale w miarę upływu czasu i sam zaczął zadawać pytania, zainteresował się tą "gadułą".
Mimo że jego angielski był już zbliżony do doskonałości, to jednak nie od razu zorientował się, że ma do czynienia z osobą z pewnym defektem. Jej pewne "seplenienie" zaliczał do jednego z wielu dialektów, z którymi się zetknął. Nie przeszkadzało to im w konwersacji. Kiedy Diana zaproponowała spotkanie się dnia następnego, zgodził się.


Ona w tym czasie mieszkała u krewnych swojej matki i pracowała jako kelnerka w dość tanim bistro. Po kilku spotkaniach Mohamed zaczął przychodzić dość regularnie do jej miejsca pracy. Zwykle było to pod koniec jej pracy, co pozwalało jej podać mu coś do zjedzenia, z tego co zostało, bez obciążania jego kieszeni, a później on ją odprowadzał do jej miejsca zamieszkania.

Mohamed wynajmował mały pokoik. On stał się w końcu miejscem ich obojga inicjacji seksualnej. Byli pierwszymi dla siebie. To odkrycie niewątpliwie ich scementowało. Nie znali wcześniej innej miłości, innego seksu. Kochali się i postanowili to zamienić w trwały związek. Najpierw powiadomiła o swoich zamiarach Diana matkę. Spotkała się z gwałtownym protestem. Ojcu, Holendrowi, było to prawie zupełnie obojętne. Nie wnosił sprzeciwu, ale jakby nie chciał mieć z tym wszystkim nic do czynienia.
Ostro zaprotestował też ojciec Mohameda na plany małżeńskie syna. Według planów tego nacjonalisty arabskiego, jego wykształcony syn powinien był poślubić Arabkę z dobrego (czyli zasobnego) domu, która wywodziłaby się nadto z rodziny z koneksjami. Zagroził, że przerwie pomoc finansową dla syna, jeśli nie zmieni swoich planów matrymonialnych.
Młodzi przyjęli więc inną taktykę. Żyli razem, snując plany na przyszłość. Mohamed kończył właśnie studia. W tydzień po otrzymaniu dyplomu odbył się ich ślub, z udziałem tylko kilku najbliższych znajomych. Rodziny obojga narzeczonych w tym nie brały udziału. Odbyło się to w tajemnicy przed nimi. Ale co było robić dalej? Ojciec Mohameda żądał natarczywie, aby ten wracał do Palestyny. Miał już omówione dość intratne miejsce pracy dla niego. Syn jednak miał inne plany.
Młodzi małżonkowie postanowili odseparować się wielką wodą od wpływów rodzin. Wybrali Kanadę. Problem był jednak z możliwością dostania się do Kanady przez obywatela Autonomii Palestyńskiej. Młodzi zaradzili temu, kupując gdzieś za uciułane pieniądze skradziony jakiemuś Anglikowi paszport. Mohamed miał być Stevenem Hovardem.
Kiedy przybyli na lotnisko w Toronto, chcieli uchodzić za angielską parę małżeńską pragnącą odwiedzić w podróży poślubnej Niagara Falls. W swojej naiwności nawet nie wzięli pod uwagę, że Mohamed znacznie różnił się wyglądem od fotografii z posiadanego paszportu. Jeszcze kiedy oficer imigracyjny był już w pełni przekonany, że jest to mistyfikacja, Diana (każąca nazywać się Fatmą) zapewniała, że jest to jej angielski małżonek.
Najpierw policjant na lotnisku oskarżył Dianę o próbę przemytu człowieka, bo nawet nie uwierzono im, że są autentycznymi współmałżonkami. Później od tego oskarżenia odstąpiono. Zostali oboje zamknięci w areszcie imigracyjnym. Przesiedzieli tam (w osobnych skrzydłach) dwa tygodnie. Odbyły się dwie rozprawy imigracyjne, w czasie których odmówiono im wyjścia na wolność. Korzystali z porad rządowego biura doradców imigracyjnych. Wszystko na nic. Finał był taki, że Diana została odesłana z aresztu imigracyjnego do swojej rodzinnej Anglii. Pożegnanie odbyło się we łzach, z zapewnieniem z jej strony, że kocha swojego męża i że dołączy do niego natychmiast, kiedy otrzyma on stały pobyt w Kanadzie.
Mohamed natomiast wypełnił dokumenty osoby starającej się o azyl polityczny. Będąc Palestyńczykiem, liczył na wyrozumiałość kanadyjskich władz imigracyjnych, które w przeszłości masowo wydawały prawo stałego pobytu osobom z tego regionu. Ale czasy się zmieniły. Zmieniła się sytuacja w samej Palestynie, która korzysta ze swobód kraju prawie zupełnie suwerennego. Zmieniła się też polityka imigracyjna Kanady. Już nie 60 proc. starających się uzyskuje status uciekiniera politycznego, a najwyżej 30 proc. Tak więc szanse Mohameda były dość nikłe.
W finale, po kilku miesiącach pobytu w areszcie imigracyjnym, po szeregu rozprawach, został odesłany do Palestyny. Nieznane są dalsze losy tych dwojga, niewątpliwie kochających się, ale jakże różnych młodych ludzi. Jak wiele ich dzieli, ale być może wszystko pokonają i znajdą dla siebie jakiś zakątek na kuli ziemskiej.


Aleksander Łoś
Toronto

Ostatnio zmieniany piątek, 22 marzec 2013 21:56
Zaloguj się by skomentować
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.