Forum z nr. 19/2013: Protest w sprawie klubów gejowskich w torontońskich szkołach
sobota, 11 maj 2013 00:07 Opublikowano w Poczta GońcaDziękujemy Panu Andrzejowi i Redakcji za opublikowanie na forum "Gońca" nr 17 naszego zdecydowanego sprzeciwu wobec ustawy "Bill 13", którą odbieramy jako programowe, sukcesywne i systematyczne demoralizowanie nieświadomych i niewinnych dzieci w autorytecie szkoły i ontaryjskich władz oświatowych.
Jeżeli nadal będziemy pozwalać na ignorowanie naszego głosu i decydowanie za nas, co jest dobre dla naszych dzieci, to będzie tak, jakbyśmy sami, dobrowolnie oddawali zagwarantowaną konstytucyjnie władzę rodzicielską. Czy nasze dzieci i wnuki nam to wybaczą? Czy my wybaczymy sobie sami, kiedy przekonamy się, jak nasza bierność i rezygnacja ze swoich rodzicielskich praw pozwoliła władzy na wprowadzanie nowych, destrukcyjnych dla całego społeczeństwa norm zachowań seksualnych?
Przeczytajmy, co piszą zdesperowane matki, babcie i młodzi ludzie, zdecydowani walczyć przeciwko złu, jakie niesie nauczanie tych zgubnych dla psychiki dziecka treści w podstawowych, także katolickich szkołach. Zauważmy, że zarówno katoliccy rodzice, jak i Konferencja Biskupów Katolickich w Ontario sprzeciwiali się ostro tej ustawie, twierdząc, że tak wczesne wywieranie presji na wybór płciowości przez dzieci jest wysoce szkodliwe dla ich rozwoju, a zmuszanie szkół katolickich do akceptacji klubów gejowskich jest naruszeniem prawa do swobodnego wyznania.
List 1:
O ustawie "Bill 13" dowiedziałam się z przetłumaczonego na polski tekstu w "Głosie Polskim". Powiem szczerze, że czytałam ten tekst kilka razy, bo nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam. Od tamtej pory moje myśli nieustannie krążyły wokół tej sprawy. Zaczęłam pytać znajomych, co wiedzą na ten temat. Odpowiedź była jedna: "anty-bullying", czyli antyzastraszanie uczniów w szkole i ani jednego słowa o klubach gejowskich czy homoseksualizmie. Zastanawiałam się, dlaczego rodzice nic nie wiedzą na temat zmian w programie nauczania ich własnych dzieci. Odpowiedź była jedna: w mediach kanadyjskich tego tematu nie było, a i polskie gazety lokalne też niewiele o tym pisały.
Ponieważ jestem osobą wierzącą, nie mogłam się opierać wyłącznie na moich przemyśleniach i pomysłach. Wiedziałam, że odpowiedź na pytanie, co ja mogę zrobić w tej sprawie, znajdę na modlitwie. Zaufałam Panu Bogu bez reszty i wiedziałam, że skoro ten temat tak bardzo mnie poruszył, to znaczy, że będę narzędziem w Jego rękach. Okazało się, że moje najlepsze przyjaciółki czuły to samo co ja, czyli niepokój i troskę o nasze dzieci, wnuki i przyszłe pokolenia i odpowiedzialność za to, co zostawimy po sobie na tym świecie: czy nasze dzieci nie będą nas przeklinały?
Od tej chwili sprzeciw wobec tej ustawy jest moim nadrzędnym celem w życiu i czuję się odpowiedzialna za każde dziecko, które narodziło się tutaj, w Ontario. Wiem, że po śmierci (co jest nieuniknione) odpowiem za grzech zaniedbania i nic mnie nie usprawiedliwi przed kochającym Bogiem, żadne tłumaczenia, że: to jest sprawa nie do wygrania, sama nic nie mogę zrobić, mogę ponieść przykre konsekwencje, nie mam czasu, bo mam tysiąc innych spraw na głowie itd. itd.
Jeżeli ja teraz nie stanę w obronie moich dzieci i wnuków, to dam dowód na to, że ich nie kocham, bo samo słowo "kocham" nie wystarczy, za tym muszą iść jakieś kroki, a zrobić można dużo pod warunkiem, że wszyscy się zjednoczymy, bo wtedy będziemy siłą. Szatan chce, żebyśmy przestali widzieć tę ustawę jako zagrożenie dla naszych dzieci i przyszłych pokoleń i dlatego w podstępny sposób oswaja nas z tym tematem, podsuwając co jakiś czas propozycje zmian w temacie aborcyjnym (dozwolona aborcja nawet w 9. miesiącu ciąży) in vitro, a ostatnio wspólnej, publicznej toalety. Będą jeszcze proponowane kolejne nienormalności, dlatego że przez poprawność polityczną, może modę, a może zwykłe lenistwo, my, mieszkańcy Ontario, na to pozwalamy.
Kochani Rodacy, bardzo Was proszę, nie zostawiajmy naszych dzieci na "pożarcie", bo zabijemy je za życia. Można zabić nie tylko ciało, można też zabić duszę. Kim będzie taki mały człowiek bez duszy?
Wszystko, co w tej sprawie robię, jest na chwałę Bożą.
Grażyna
List 2: Bill 13
Jako chrześcijanin i katolik, nie potrafię się zgodzić z tym, co godzi tak głęboko w to, co jest największą wartością w życiu człowieka, niekoniecznie chrześcijanina czy katolika, lecz każdego człowieka na ziemi... w RODZINĘ!
Ktoś mi kiedyś powiedział po wielokrotnych dyskusjach na ten temat, że ci ludzie (odmiennej orientacji seksualnej) są przecież takimi samymi ludźmi jak my i trzeba im pomagać, a nie tylko krytykować i gardzić nimi, jak to często czynimy.
Tak, trzeba pomagać w modlitwie i w potrzebach ludzkich, lecz jeżeli ktoś promuje coś, co kłóci się z naturą człowieka, to trzeba powiedzieć NIE!
Jeżeli jest ktoś taki w szkole, to należałoby zwrócić uwagę na to, aby nie był prześladowany jako osoba ludzka, ale aby przygotowywać pozostałe dzieci w szkołach do akceptacji sytuacji czy zachowań nienaturalnych, jest absolutnie nie do zaakceptowania!
Mówiąc poprzez wiarę w Jezusa Chrystusa, nie wolno nam zaakceptować grzechu, który prowadzi do ludzkiej zguby. Sam Bóg powiedział, że nie będzie obcował mężczyzna z drugim mężczyzną. My, chrześcijanie, mamy ich kochać sercem Jezusa i trwać w modlitwie o ich nawrócenie, a nie, podkreślam jeszcze raz, akceptować grzech, który promują.
Z punktu widzenia osoby niewierzącej również powinno to być alarmujące, gdyż to kłóci się okrutnie z naturą i fizjologią człowieka.
Mężczyzna jedynie z kobietą jest zdolny posiadać potomstwo i to jest najbardziej naturalny obraz człowieka.
Nie pozwólmy zniszczyć tego, co ma wartość największą, nie wolno nam wpajać kłamstwa w młody umysł dziecka.
Jaka czeka nas, ludzi, przyszłość, jeżeli na to pozwolimy?
Artur
List 3:
W imieniu Rodziców sprzeciwiających się ustawie "Bill 13" pragniemy serdecznie podziękować Panu posłowi Władysławowi Lizoniowi za wsparcie w naszych poczynaniach i udział w spotkaniach z przedstawicielami rodziców, organizacji społecznych i grup parafialnych. Równie serdecznie chcemy podziękować polskim parafiom katolickim w Mississaudze i Brampton oraz ukraińskim cerkwiom greckokatolickim w Brampton i Oakville za pomoc w uświadamianiu jak największej rzeszy swoich wiernych o zagrożeniach, jakie niesie ustawa "Bill 13".
Jednak nasz głos jest głosem wołającego na puszczy, gdyż nie dociera do wszystkich. Miejmy więc świadomość, że jeśli nic nie zrobimy, ciągle będą wprowadzane nowe, demoralizujące programy do szkół, a my co najwyżej powiemy: Po co mam się wtrącać? Niech to inni za mnie zrobią. Kiedyś, w przyszłości, kiedy ośmielimy się mówić: Jaka ta dzisiejsza młodzież, czyja to będzie wina?
Kiedy wyłożyliśmy petycję przeciwko klubom gejowskim przy parafii św. Maksymiliana Kolbe, podpisała garstka. Tym, którzy podpisali, szczere "Bóg zapłać!". Wiecie, dlaczego jesteście katolikami. Tym, którzy mówią: "Ja nie mam nic przeciwko temu", postaram się wytłumaczyć w taki prosty sposób, jak ja to rozumiem, bo w dużej części jesteśmy tylko mamami, babciami, nie studiowaliśmy teologii, jesteśmy prostymi ludźmi.
Od dziecka uczono mnie o miłości do Jezusa i bliźniego. Później ta wiedza była pogłębiana na lekcjach religii przez księży, siostry zakonne. Pamiętam, od dziecka, że to, co mówi Bóg, jest tak ważne i piękne. A swoją miłość ukazał nam, zsyłając Jezusa Chrystusa, swego Syna, który umiera w męczarniach na krzyżu za nasze grzechy. Jakie prawo mamy, aby podważać Jego wolę i naukę? Przecież Jezus mówi wyraźnie: małżeństwo jest pomiędzy mężczyzną a kobietą. Więc teraz my, którzy w Niego wierzymy, mamy sobie tłumaczyć, że można inaczej?
Ci, którzy czują się homoseksualistami, powinni nas zrozumieć, skoro tak krzyczą o tolerancji, a nie nazywać nas homofobami czy rasistami, bo kto tak naprawdę nie ma wolności słowa?
Nie możemy zrozumieć, dlaczego jesteśmy postrzegani jako ci, którzy nie rozumieją homoseksualistów i jako siejący nienawiść. Jesteśmy katolikami, wierzymy w Boga i wiemy, że Bóg kocha tak samo mnie jak i homoseksualistę. Ja tak samo będę rozliczana z grzechów, jak i oni. Nie jesteśmy święci i tylko pragniemy wolnego dzieciństwa dla naszych i Waszych dzieci, aby w swoich serduszkach miały Pana Jezusa, a nie problemy seksualne. I co tu jest nie fair?
To nam się nie podoba i mówimy o tym głośno. Dlaczego mamy milczeć? Kiedy się odezwiemy? Jak już będzie za późno?
Wiemy, że Pan Bóg jest wszechmogący, że idziemy w Jego wierze i z Jego pomocą możemy chociaż to nagłośnić i przebić się przez kłamstwa medialne. Z Bożą pomocą i Waszą. Prosimy, zgłaszajcie się do nas, popierajcie, głosujcie świadomie i nie marnujcie swoich głosów. Przecież ani księża, ani nasi przedstawiciele w rządzie, bez naszego poparcia nic nie zrobią.
Daria
Już w najbliższym czasie będzie okazja do zamanifestowania swojego sprzeciwu w sprawie klubów gejowskich, gdyż 23 maja 2013 (czwartek) o godz. 19.00 organizujemy protest w związku z głosowaniem "trustees" (powierników i reprezentantów podatników w wydziałach oświaty) nad wprowadzeniem klubów gejowskich w torontońskich szkołach. Od tego, ilu nas będzie, zależy skuteczność tego protestu. Zatem przyjdźmy wszyscy, a kiedyś dzieci będą z nas dumne.
Podajemy adres protestu: Catholic District School Board, 80 Shepard Ave. East, Toronto.
W imieniu Rodziców:
Daria Czepil
Grażyna Dadelewska
Barbara Greczyn
Joanna Wasilewska, Andrzej Jasiński Szlakami bobra: Owoce pawpaw i turbinowy młyn - Park Prowincyjny Shorthills
Studniówka w polskiej szkole im. Mikołaja Kopernika w Mississaudze: U progu dojrzałości
Stanisław Michalkiewicz Dusiołek mniejszościowy
Aleksander graf Pruszyński Długi weekend
Andrzej Kumor Weźmy udział w cichym froncie
Krzysztof Ligęza Duży konkret
Izabela Embalo Utrudnienia
Wojciech J. Antczak Co robić?
Paula Agata Trelińska Jednak myślę, że jesteś Rosjanką...
Wanda Rat Ciężka praca przy ciężko chorej
Aleksander Łoś Litwin
Forum z nr. 19/2013: Protest w sprawie klubów gejowskich w torontońskich szkołach
Maciek Czapliński Mój dom: Ile obecnie kosztuje wybudowanie domu?
Michał Kryspin Pawlikowski Wojna i sezon [25]
Krzysztof Jaśkielewicz Binbrook Annual Crappie Derby, Łowienie w maju
Sobiesław Kwaśnicki Auto - członek Mensy
Barbara Szczepanik Biwak zuchowy - dzieci z Toronto, Mississaugi, Brampton i Milton
Janusz Sierzputowski Upór i zazdrość
Pogawędki Pana Z.: Radio Pionier
Leszek Wyrzykowski Jak przysłowiowy Kali z powieści Sienkiewicza
Andrzej Kumor Ruch obrony niepodległości Polski
Krystyna Starczak-Kozłowska Koncert Golden Voices - Złote Głosy
"Naród, to struktura rodziny i struktura religii", pięknie słowem namalował Zbigniew Herbert.
Każdy z nas mógłby dołożyć swoją, poszerzoną o swoje pryncypia, definicję Narodu. Na pewno są wśród nich takie określenia, jak wierność historii, suwerenność, własny język i kultura, gotowość do każdej ofiary w obronie tegoż narodu, obronie wiary, troska o kolejne, młode pokolenia, o ich zdrowy moralnie i intelektualnie, rozwój... długa lista.
Powinna być wśród tych określeń również, tak bardzo podle wykorzystana i karygodnie nadużyta, solidarność. Niestety, chyba "ich" z "nimi". I tak jest do dziś. "Oni" się świetnie mają.
Już od wielu lat, nasz naród stał się koniem, nieokiełznanym rumakiem, którego próbują ujeździć różni "jeźdźcy apokalipsy". A widać już tej dywersji, niestety, poważne rysy na naszej strukturze, na naszych pobożnych życzeniach - definicjach. Bo jednak pobożne życzenia to za mało.
1 maja Tajne Komplety (www.tajnekomplety.com) obchodzą cichą, pierwszą rocznicę swojej skromnej działalności. Bogu niech będą dzięki.
Podziękowania nasze kierujemy również w stronę wszystkich tworzących tę stronę - merytorycznie i technicznie. Bóg zapłać.
Mamy już 1350 stałych abonentów (subscribers) i zbliżamy się do liczby 400 000 wejść na naszą stronę. Dorosłych, wiedzących czego szukają, Polaków. Trzeba oczywiście odjąć tych, którzy robią to służbowo i za pieniądze. Schlebia nam to.
Dziękujemy wszystkim naszym odbiorcom, bo to podtrzymuje sens naszej pracy.
Wierzymy, że zdecydowana większość tych, co słuchają i czytają nasze materiały, to Polacy, którzy jakąkolwiek definicję narodu preferują, czują ją tak samo - jako nasz dom, naszą rodzinę, naszą wiarę, nasze być, albo nie być, dla nas i dla naszych dzieci. I tak znów wracamy do określenia p. Zbigniewa Herberta.
Dlaczego tak jest, że jest coraz gorzej ? A, nie oszukujmy się, jest coraz gorzej i tylko patrzeć, jak czegoś takiego jak Polska nie będzie.
Czegoś takiego jak prawdziwy, niezmutowany Kościół rzymskokatolicki, nie będzie. Liczebnie, bo formalnie, nigdy nie upadnie, obiecał to przecież Jezus Chrystus. Amen.
Abyśmy i my znaleźli się w tym nielicznym (obyśmy się mylili, że nielicznym) gronie wiernych do końca.
Dlaczego jest tak źle?
Musimy wrócić do dwóch słów - ofiarność i solidarność.
Gdy w roku 1939 było już niemal pewne, że wojna stoi za drzwiami i że nasza armia potrzebuje samolotów, czołgów, broni, bo najlepszych żołnierzy zawsze mieliśmy, to tamci Polacy oddawali swoje oszczędności, złoto, wszystko co miało jakąś wartość, żeby powstał odpowiedni fundusz, bo tego wymagała sytuacja. Wiedzieli, że muszą bronić Ojczyzny, wiary, domu, rodziny.
Dzisiejsza wojna wypowiedziana narodowi polskiemu, bo stoi on ością w gardłach czerwonych, czarnych i niebieskich, jest dużo bardziej niebezpieczna, bo nie słychać strzałów, a trup narodu ściele się gęsto. A dobierają się już do naszego największego bogactwa, do naszych dzieci!
Ośmieszają, rozmydlają i niszczą naszą i naszych ojców wiarę!
Tajne Komplety to może najmniejsza formacja obronna, wśród tak wielu istniejących na froncie walki, ale jednak stanowi jakiś obraz, jakieś odbicie naszego społeczeństwa.
Nasz zespół jest tylko kilkuosobowy, ale nasze plany "obronne" i "zaczepne" są zawodowe i dalekowzroczne. Mamy profesjonalny sztab, mamy strategię, mamy malutką armię, która wojuje na miarę swoich możliwości, ale pewnych rzeczy się nie osiągnie, walka zakończyć się musi przegraną, jeżeli nie zakupimy koniecznej "broni", nie wzmocnimy frontu. W 1939 Polacy to rozumieli.
Cieszy to, że mamy tylu odbiorców, że jest tyle ciekawych i pochlebnych komentarzy na naszej stronie, ale za to nie można zakupić radarów, amunicji, paliwa, sfinansować nowych pomysłów. Chociażby tak jak ten, który miał powstać na naszą pierwszą rocznicę.
Od początku naszego istnienia, podana jest na naszej stronie prośba o wsparcie finansowe naszej działalności, chociaż najskromniejsze, ale pomnożone przez tysiąc czy dwa tysiące ludzi, dałoby już konkretną sumę.
Bardzo niedawno, prawie po roku naszej "walki", otrzymaliśmy pierwszą, wcale niesymboliczną i jedyną jak na razie ofiarę.
Od Państwa Ireny i Krzysztofa Zarzeckich, Bóg zapłać.
Warszawiacy, pokolenie tych, którzy w 39 roku składali swoje ofiary na fundusz obrony Polski. Rozumieli wtedy swoją powinność wobec Rzeczpospolitej i rozumieją teraz.
Wiemy, że jest wiele wartościowych pomysłów, organizacji, stron internetowych, ale jeżeli na prawie 400 000 wejść znalazło się tylko jedno małżeństwo które rozumie potrzebę ofiary na prowadzenie takiej "walki", to można z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, że te setki tysięcy Polaków nie wspierają również innych, narodowo katolickich organizacji, inicjatyw czy stron internetowych, ale z lubością płaczą nad naszą Polską.
"Nie płaczcie nade mną, ale nad sobą i nad waszymi dziećmi" - powiedział Pan Jezus do płaczących niewiast w Jerozolimie.
Może nasza Polska woła podobnie?
Na szańce, do broni!
Nie ma wolnej Polski, bo nie ma Polaków, są Europejczycy. Nie ma już tej odwagi, ofiarności i solidarności, dla Narodu i z Narodem. Żałobnicy i malkontenci.
Jak na Westerplatte i na Helu, jak pod Wizną, Warszawą, Grunwaldem czy Wiedniem, będziemy walczyć do końca o Polskę i wiarę, my i wiele innych grup "podziemia", ale chociaż nie płaczmy nad Polską. Płaczmy raczej nad sobą.
Niech będzie Pochwalony Jezus Chrystus!
Jeszcze Polska nie zginęła!
Chrystusa obierzmy za Króla!
Redakcja Tajnych Kompletów
Od redakcji: Gratulujemy!
"Rewolucja jest to zabicie wszystkich robotników 1 maja."
Szanowny tygodniku "Goniec"!
Znowu otrzymaliśmy nowy, ciekawy numer, który radzi nam, żebyśmy się nie bali swoich myśli. Bardzo słusznie. Ale czy także pożądane jest dzielenie się tymi myślami ze współczytelnikami? Spróbujmy. Trzy czwarte "Gońca", a może nawet więcej troszkę, jest ciekawe – i w tej samej części zgadzam się z poglądami wyrażanymi przez piszących autorów. Niestety, w jednej trzeciej, a może trochę mniej, zawarte są przemyślenia (?) nie najlepiej świadczące o poziomie intelektualnym ich wyrazicieli. Jakoś dziwnie, a może naturalnie, zbiega się to ze stylem, w jakim ta twórczość jest prezentowana, stylem nazwijmy go pompatyczno-pewnym siebie. Nie myślę tu o listach, które mogą być mądre, głupie, niepoważne, krytyczne itp. Mają prawo takie być – i dlatego ja piszę list. Rzeczą czytelnika jest, gdzie go można zakwalifikować. Ale od felietonu powinno się wymagać więcej. A poziom niektórych jest – powiedzmy sobie – rozpaczliwy.
Kiedyś jeden z tutejszych stosunkowo młodych działaczy polonijnych, też parający się czasem piórem, powiedział żartem, ale trafnie, że Internet wynaleziono po to, żeby pokazać, jak głupi są ludzie. Nie chciałbym tu kategorycznie stwierdzać, że "Goniec" jest po to, ażeby niewyżyci twórcy z niedostatkiem intelektu – też mogli zobaczyć swoje enuncjacje w druku. Różne są poglądy i gusty. Ktoś może skrytykować moje felietony (dlatego ograniczam się dziś tylko do listu), choć oczywistą oczywistością byłoby, że krytyka mojej twórczości jawiłaby się jako co najmniej nikczemna potwarz! A poważnie, to nasuwa mi się pewne skojarzenie. Pracując (niezbyt ciężką) jako dobry urzędnik państwowej administracji, w czasie licznych przerw na papieroska, kawę, herbatę i dywagacjach o d... Maryni, dzieliłem się z kolegą mocno krytycznymi uwagami na temat działania naszej administracji, jej przerostami i "radosnym" marnowaniem papierów w postaci zarządzeń, rozporządzeń, regulacji itp. zdecydowanie szkodliwych dla instytucji, do których się odnosiły.
Ale życie szło naprzód. Mój kompan należał gdzie trzeba (ja nigdzie) i awansował wyżej i wyżej. Odwiedzając go czasem, stąpając niepewnie po grubych dywanach, odważałem się wspominać – Andrzej, twoje zarządzenia i styl sprawowania władzy są toczka w toczkę takie, jakie namiętnie krytykowaliśmy. Odpowiadał wymijająco w stylu "wicie, rozumicie" – tak trzeba, inaczej nie można. Dlaczego to wspominam? Bo czytając bojowe – strzelać do nich – uwagi niektórych pożal się Boże felietonistów, myślę, jak oni by rządzili, gdyby się do władzy dorwali! Na szczęście takie nieszczęście nigdy nie nastąpi.
Jak wspomniałem – Internet wszystko wytrzyma. Ale czy "Goniec" też musi? Myślę, że odpowiedzią redakcji będzie stwierdzenie, iż moja polityczno-literacka krytyka jest subiektywna, więc od razu dodam – przed napisaniem tego listu skonsultowałem moje poglądy z mądrymi ludźmi, którzy jakby było trzeba, mogą się pod moim listem podpisać. Komentarze były: co to jest? Tego się w ogóle nie da czytać! Taka twórczość powinna być uzupełniona przerywnikami – przepraszam za chwilowy brak sensu – i przypisami, o co właściwie chodzi.
To tyle dzisiaj, raczej krytycznych, uwag. Ażeby to złagodzić, wspomnę, że podoba mi się ostatni "Ost-Front" Grafa P., bo ma formę reportażu – co, gdzie, kiedy. Pozazdrościć ruchliwości autorowi i zmysłu obserwacyjnego też. Radzę, żeby redakcja zaczęła już teraz gromadzić świeczki na tort urodzinowy dla naszego człowieka na Białorusi. Bo tych świecidełek trzeba będzie 80! Już niedługo. Za rok!
Życzę Redakcji dalszych sukcesów w propagowaniu patriotyzmu, wiary i pokazywaniu, gdzie prawdziwa polska racja stanu leży. A właściwie, gdzie się znajduje. Bo określenie "leży" pasuje raczej do kanadyjsko-amerykańskiej racji stanu, która to sobie w świetle ostatnich bostońsko-torontońskich wypadków, leży na łopatkach. Czy wreszcie te naiwne polityczno-poprawne społeczności północnoamerykańskie się obudzą? Oby. Ale krecia robota lewicowych liberałów trwa zbyt długo i zamuliła sporo umysłów, tak jak w Polsce. Politykom nie tyle chodzi o dobro kraju, ile zdobycie głosów i władzę.
A gdzie są te głosy? Wśród leniwych, rozkrzyczanych nieudaczników lewaków. Tych jest najwięcej! Oni o wyborze mogą zadecydować – głupota. A także zbratani z nimi kochający inaczej – czyt. pederaści i ukryci pedofile, którzy już od przedszkola chcą uświadamiać – czyt. deprawować – dzieci.
Im dalej w ich stronę odchyla się wahadło poprawności politycznej, tym mocniej rodzi się nadzieja, że w końcu odchyli się zbyt daleko i otumanienie przeminie, a wahadło wróci do pionu.
Tyle chyba wystarczy.
Ostojan
Toronto, 1 maja 2013
Od redakcji: Wystarczy.