A+ A A-
Andrzej Kumor

Andrzej Kumor

Widziane od końca.

URL strony: http://www.goniec.net/

Numer 13/2017 (31 marca-6 kwietnia 2017)

czwartek, 30 marzec 2017 22:54 Opublikowano w Okładki

Czytaj pierwszy!

Goniec na tablet w formacie pdf

przesyłany przez e-mail w każdy piątek rano

tylko 50 CAD rocznie plus 13% HST 
razem $56.50

Płatność przez paypal, 
Visa, MasterCard lub czek

Kontakt  r e d a k c j a @ g o n i e c . n e t  

(bez przerw między literami)

lub telefon: 905-629-9738

Mumbo-jumbo

piątek, 24 marzec 2017 07:54 Opublikowano w Andrzej Kumor

Black-Lives-Matter-Shunned-In-Canada

        Podobno wszyscy rasiści deklarują, że nie są rasistami, więc nie będę składał takiej deklaracji na początek, skoro i tak nie ma ona znaczenia. W związku z przypadającym bodajże w miniony wtorek międzynarodowym dniem zapobiegania dyskryminacji rasowej, nasz  premier Trudeau, jak na dobrze wychowanego Kanadyjczyka przystało, w ostrych słowach potępił rasizm, bigoterię i ksenofobię i co tam jeszcze znalazł w słowniku synonimów.

        Problem z tymi pojęciami jest właśnie taki – słownikowy – tak na dobrą sprawę, nie mają one ostrych granic i raczej należą do sfery publicystyki niż prawa. Tymczasem coraz częściej prawo ich dotyczy i muszą te rzeczy rozstrzygać sądy.

A zatem jak to prosto wyłożyć takiemu prostemu ziutkowi jak ja, który co prawda ma wielokolorowych znajomych i posyła dziecko do szkoły, w którym stanowi ono widoczną mniejszość rasową, co to jest bigoteria? Posługując się popularną dziś britannicą, czyli Wikipedią, przeczytamy, że bigoteria to uprzedzenie:  affective feeling toward a person or group member based solely on their group membership. The word is often used to refer to preconceived, usually unfavorable, feelings toward people or a person because of their gender, beliefs, values, social class, age, disability, religion, sexuality, race/ethnicity, language, nationality, beauty, occupation, education, criminality, sport team affiliation or other personal characteristics. In this case, it refers to a positive or negative evaluation of another person based on their perceived group membership.

        Kurcze blade, „criminality”??? To znaczy, jeśli jestem uprzedzony do naszych fajnych chłopaków z Hells Angels i uważam, że mają za duże motocykle, to już jestem bigotem???

        Hm, trudna sprawa.

        Jeszcze trudniejsza, kiedy w imię „inkluzywności” nasz piękny premier każe mi szanować każdą odmienność – potępiając jakąkolwiek formę dyskryminacji innych. Według dotychczasowej logiki, jeśli wyznajemy jakiekolwiek zasady, musimy jedne przedkładać nad inne, zatem jeśli mi się nie podoba terroryzm państwa islamskiego, to excusez moi, ale nie mogę nie „dyskryminować” poglądów jego terrorystów.

        Mimo tego, że czytania nauczyłem się na wierszyku o Bambo, jestem przekonany co do konieczności równego traktowania wszystkich ludzi przez państwo, prawo, administrację, policję etc. Wszyscy powinniśmy być wobec prawa i instytucji państwowych równi. Niestety, wielu uważa, że to za mało i powinni być jeszcze równiejsi. W kanadyjskim społeczeństwie, które szczyci się „równością”, co chwila natrafiamy na publiczne posługiwanie się kategoriami rasowymi. Czasem nawet jest to wprost sformułowane: white males not need apply. Ostatnio szkoły w regionie Peel postanowiły zbierać informacje na temat rasy uczniów. Po co? Czy czarny uczeń jest lepszy albo gorszy niż biały albo żółty? Przecież to paranoja!

        Nasi inżynierowie społeczni uznali najwyraźniej, że z bardziej czy mniej wyimaginowanym rasizmem walczyć trzeba przy pomocy... rasizmu i odwróconej dyskryminacji. No  tak się walczy na przykład z pożarami lasów, podpalając z drugiej strony, ale zdaje się, że tak w jednym, jak i drugim przypadku jest to taktyka spalonej ziemi. W naszych kanadyjskich miastach, gdzie coraz częściej ludzie biali należą do „widocznych mniejszości”, mamy problem z rasizmem a rebours, cenzurowanym przez media, ale bardzo dobrze wyczuwalnym. Większość naszych politpoprawnych niedokształconych elit politycznych wydaje się uważać, że rasizm dotyczy jedynie ludzi białych, a cała kolorowa reszta świata jest pokój miłująca.

        Tymczasem kiedy torontońska  alt-muzyk Sima Xyn  usiłowała kupić sobie koszulkę organizacji torontońskich Murzynów Black Lives Matters, to okazało się, że nie może, bo nie jest Murzynką! Inna wojująca torontońska Murzynka z frontu ludowego Black Lives Matters, Yusra Khogali, prosiła w tweecie Allaha, aby dał jej siłę powstrzymać się od pozabijania tych wszystkich białych ludzi: Plz Allah give me strength to not cuss/kill these white men and white folks out here today. Plz plz plz. Inna pani z tej grupy stwierdziła zaś z rozbrajającą szczerością, że biali są pomyłką natury i wkrótce zostaną wyeliminowani. I co? i nic! Gdyby takie same oświadczenia padły z ust ludzi białych – interweniowałaby policja, a sprawcy trafili do kryminału. No ale czy są organizacje zrzeszające jedynie ludzi białych?

        Nasi piękni łowcy rasizmu nie widzą słonia w składzie. Dlaczego? Bo nie są żadnymi antyrasistami, tylko inżynierami społecznymi – funkami aparatu nowej rewolucji, która „nigdy się nie kończy”. Jak głosi kanadyjski premier w oświadczeniu na dzień walki z rasizmem: musimy zachować rewolucyjną czujność, ponieważ postęp nigdy nie jest dany raz na zawsze: Silence is not an option because progress is never permanent.

        No super. Tylko jeśli w imię walki z rasizmem futrujemy rasistów, to chyba nie oczekujemy spokoju społecznego, wolności, równości i demokracji, jakie mamy wciąż wypisane na sztandarach? Jeśli instytucje państwa będą ścigać biedne niedobitki białych rasistów, a czasem samemu je tworzyć w policyjnych prowokacjach (jak w latach 90.), a jednocześnie całkowicie zamykać oczy na rasistowskiego słonia w naszym składzie, to niedługo będziemy mieli prawdziwy problem. Bo jeśli jednak Allah nie ma konta na Twitterze i nie wysłucha wspomnianej rasistowskiej dziewczynki z naszego czarnego Ku-Klux-Klanu, jeśli  puszczą jej hamulce i zacznie jednak tych białych wyrzynać?! To co wtedy?

        Ograniczenie walki z rasizmem do białej populacji jest po prostu komiczne. Dlatego na koniec anegdota z Rafała Ziemkiewicza, który twittował, jak to do zaprzyjaźnionej szkoły zaproszono na zajęcia z tolerancji i inkluzywności mieszkającego w Polsce Hindusa. Wszystko było bardzo pięknie do momentu, aż zapytano go, czy Polska powinna przyjmować tzw. syryjskich uchodźców. Tu Hindus się zapalił i stwierdził gromko, że broń Boże, bo to są muzułmanie, a muzułmanie to straszni ludzie i on to wie z Indii, gdzie musiał z nimi walczyć...

        Zapanowała konsternacja. Pani nauczycielce zrobiło się głupio w trąbie.

        Andrzej Kumor

Listy z numeru 12/2017

piątek, 24 marzec 2017 07:42 Opublikowano w Poczta Gońca

Pochwała optymizmu

        Lepiej być wesołym i zdrowym niż smutnym i chorym, bo cóż przyjdzie smutnemu z jego choroby?

        Popularne jest powiedzenie, że przecież nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Podobno. Ale to takie niby pocieszenie. Trafniej zdefiniował sprawę nasz supermąż stanu, co to kiedyś przeskoczył co trzeba i obalił opresyjny socjalizm – na wyrost komunizmem zwany. Rewolucjonizując przy tym nieco matematykę. Ujął sprawę dobrego i złego krótko i celnie. Jak to on potrafi. Po prostu są w życiu – stwierdził – plusy dodatnie i ujemne. Sam jest tego najlepszym przykładem. Mimo pozytywnych cnót rozlicznych wieńca, posypało mu się na głowę przy okazji nieco plusów zdecydowanie ujemnych.

        Według mnie jednak, te dodatnie przeważają. Faktem jest, że dzięki jego charyzmie, którą na pewno ma, reżim się szybciej i bezkrwawo rozsypał. To znaczy nie tak całkiem do końca rozsypał, ale jednak. Władzę przejęli ci „patrioci”, którzy oczywiście zawsze byli aktywni i przeciw. Gruba kreska. Co było a nie jest nie pisze się w rejestr. Tej zasady bronił rękami i nogami prezydent Wałęsa, póki mógł. Ale nie obronił. IPN zajrzał wreszcie (!) w rejestr. Z punktu widzenia Bolka, to zdecydowanie plus ujemny. A tymczasem chyba wcale nie. To dla niego zdecydowanie właśnie plus dodatni. Bo aż włosy stają na głowach (tym, którzy je mają), kiedy przekonujemy się, ilu rodaków „zeświniło się”, podpisując dla kariery, choć nie musiało, kapusiowe cyrografy. Tak wielu (shame), że w praktyce trudno jest dalej „grać teczkami”, bo okazuje się, iż donosicieli odkrywa się po obu stronach sceny politycznej. Plus dodatni, że jednak więcej po stronie opozycji. Czto z etom diełać? Nie wiem. Niech może TW uderzą się w piersi i złożą samokrytykę. Wielki Post to dobra do tego okazja. Plus ujemny, że tylu ich (płci obojga) było. Plus dodatni, że są ujawniani. Czas leczy rany, bo na scenę wchodzi pokolenie, które w czasach, gdy bezpieka rekrutowała TW-ów, lepili jeszcze babki w piaskownicach.

        „Ciekawym” aspektem, plusem zdecydowanie ujemnym, jest fakt, że gdy kapusiom obecnie pod rządami prawicy łamią się kariery, to tych, co ich rekrutowali, nikt nie rusza! Żyją dostatnio z mundurowymi emeryturami. Prawa przecież nie łamali. Formalnie wszystko w porządku, choć etycznie niestety na pewno nie. Moja nieoficjalna rada dla krzepkich TW, jak np. nasz ambasador w Berlinie – to odszukać swego oficera prowadzącego por. Romana Karpińskiego, dziś poczciwego zapewne emeryta, łowiącego (tym razem tylko) ryby lub wypoczywającego na działce – odszukać i sprawić mu taki łomot za złamanie obiecującej kariery, żeby resztę życia spędził na fotelu na kółkach. Ja tylko sugeruję, ale sam, gdybym miał powód, tobym tak zrobił. Uważam też, że UB to była w całości organizacja przestępcza, działająca bezlitośnie i niestety skutecznie na szkodę państwa polskiego. Wszyscy ubecy są winni, a zabawa w ich weryfikację ma tylko uzasadnienie, żeby ustalić, jak wielki jest stopień winy. Obecne władze idą w dobrym kierunku i to jest plus dodatni oraz powód do optymizmu. Brawo!

***

        Ciekawie przedstawia się inna sprawa – przedłużenia mandatu w UE dla małego Donalda. Będzie dalej siedział na stolcu przewodniczącego Rady UE, tyle że jako przedstawiciel chyba rejonu Kaszuby (?), bo nie Polski. Sprzeciw naszych władz był słuszny, celowy i na pokaz. Na szczęście mały Donald do kraju nie wróci. Mógłby nad Wisłą próbować mieszać, to znaczy jest pewne, że by to robił, bo w tym ustępie zawsze wykazywał ponadprzeciętne talenty. Nasz torontoński TW-tygodnik zalśnił kolorową fotką rzeczonego na pierwszej stronie, ale czy w odpowiedniej wielkości (?) i technikolorze, piejąc zachwyty o tym, jak PiS sprawę przegrał! I jak zwykle się pomylił w swoim zacietrzewieniu, bo to dla PiS-u plus dodatni i powód do optymizmu.

        Swoją drogą, czy nie należałoby zwrócić uwagi Bolkowi naszemu nobliście, że powinien spróbować opatentować swoją maksymę o plusach dodatnich i ujemnych? Nic tak dobrze nie określa wieloznacznych życiowych sytuacji. Już nasi przodkowie używali takich sentencji. „Bywa z węża dryjakiew (maść na rany), złe często dobremu okazyją daje” – pisał Dygasiński. Ale dopiero Lechu sprawę trafnie, krótko i treściwie ujął.

        Prawie natomiast niezauważona została wypowiedź dużego Donalda Trumpa, który uważany jest za „kata” imigrantów, chwalącego kanadyjską politykę imigracyjną. Nasz system punktowy bowiem sprawia, że 63 procent tych przyjeżdżających tu to chętni do pracy, a w USA tacy stanowią tylko 13 procent przybyszów. Reszta to beneficjanci np. łączenia rodzin itp. Kiedy my w Kanadzie (bo w Polsce od początku to robimy) zaczniemy chwalić dużego Donalda? Kiedy kanadyjskie lewactwo i waginy odkryją, że w pukiel czesany też ma plusy dodatnie?

        I jeszcze jeden tutejszy kwiatek. W Polsce jest komenda „baczność!”. W Rosji to samo oznacza „ruki po szwam!”. Dziewczynie skarżącej się, że została zgwałcona, sędzia (męski szowinista!) powiedział: „Trzymać kolana trzeba razem!”. Za takie uchybienie został od razu z posady zwolniony. Ile znacznie gorszych „uchybień” popełniali polscy sędziowie? Ale nad Wisłą ruszyć ich nie można, bo są „niezawiśli”. Dodać trzeba, że sędzia gwałciciela (?) uniewinnił. Poszkodowana się odwołała do wyższej instancji, która uniewinniający wyrok potwierdziła. Nie wiadomo więc teraz, jak to z tymi kolanami było. Ale jurysta poleciał. Dobrze mu tak! Odechce mu się komend – czy kolana razem, czy osobno.

        Czy cel uświęca środki? To zależy. Cel musi być wzniosły, a środki, powiedzmy, cywilizowane. To, co od dwóch lat dzieje się między Bugiem a Odrą, napawa optymizmem. Obecne władze budują (odbudowują) niezależność polityczną Polski w Europie. Dobre stosunki gospodarcze na równorzędnych prawach wzbogacają i umacniają kraj. Skończył się lokajski serwilizm małego Donalda w stosunku do Niemiec. Germania staje się nieuchronnie hegemonem naszego wspólnego kontynentu. Dopóki żyją i rządzą jeszcze w Berlinie politycy pamiętający wojnę światową i niemieckie winy – to krygują się oni na superdemokratów, liberałów oczywiście, tych co zawsze byli przeciw Hitlerowi, a tak „w ogóle i w szczególe i pod każdym względem” do przesady – na politpoprawnych. Jedną z oznak tej przesady jest kwestia zaproszenia do siebie mas obcych kulturowo imigrantów afrykańsko-azjatyckich. Do siebie? Czy do całej Europy? Bo tak jakoś wyszło, że uważają UE za podległą im wspólnotę, która ma się niemieckim nieszczęsnym pomysłom bez szemrania podporządkować. Na razie tylko tak ogólnie. Ale jak nie daj Boże chadecką Merkel zastąpi Martin Schulz, to podporządkowywać się trzeba będzie też niemieckiemu socjalizmowi! Na to trzeba się przygotowywać. To jest nasz cel. A środki?  Władza musi być silna i w miarę skoncentrowana. Wygłupy opozycji od Sasa do lasa muszą być ukrócone. Historia uczy, że Polska była silna siłą swoich przywódców i jako taka była przez sąsiadów szanowana i odpowiednio traktowana. A kiedy przychodziły czasy wewnętrznych sporów, przepychanek, np. niesławnych elekcji – to nasi sąsiedzi – a mamy najgorszych z możliwych – te słabości wykorzystywali z opłakanym skutkiem dla kraju. Trudna rada, władza dla dobra nas wszystkich musi więc być silna. Chrobry, Kazimierz Wielki, Jagiellonowie, Batory – trzymali w ordynku obywateli. Właśnie teraz jest pora na optymizm, bo mamy rządy silnej ręki, które się umacniają. Team Szydło, Duda, Kaczyński przydusza opozycyjnych warchołów. I tak trzeba!

        Były ośmioletnie rządy małego Donalda i jego kamaryli. Co nam dały? Owszem – postęp gospodarczy, który prawem kaduka koalicja sobie przypisywała. A następował on raczej wbrew jej reformom, niedopiętym finansom i rozwarstwianiu społeczeństwa. Gospodarka i instytucje dostają teraz na przeczyszczenie. Opozycja krzyczy o obronie demokracji! Cóż to za demokracja z Trybunałem Kondemokracji! Cóż to za demokracja z Trybunałem Konstytucyjnym starannie wyselekcjonowanym jeszcze w stanie wojennym w PRL-u? Cóż to za niepodległość, gdy armią kierują generałowie szkoleni kiedyś w Moskwie? Cóż to za gospodarka, kiedy międzynarodowe przedsiębiorstwa, banki wyprowadzają z Polski miliony złotych (i zielonych!). Czego bronicie – bo nie demokracji – opozycjoniści? To musi być uporządkowana i trzymana w ryzach gospodarka. A zrobić to może właśnie tylko silna władza. Wszystko, co ją umacnia, jest dobre dla Polski. Wszystko, co usiłuje osłabić (ulica, zagranica) – jest złe. Wszystko też, jak dotąd, mimo sypania przez opozycję piasku w tryby, idzie pomyślnie.

        Ale światowe kryzysy gospodarcze niezależnie od nas się zdarzają. Cieszmy się, że na razie chmur większych nie widać. Oby tak dalej! Mamy na południu kraju solidne góry, dobre dla sportów zimowych. A na północy fale Bałtyku, plaże (z wędzarniami ryb!). Ale na wschodzie nieobliczalny jest Putin, a na zachodzie... zobaczymy. Ujmując prosto i po naszemu – trzeba zdecydowanie brać za mordę niesforną opozycję! Trzeba mieć swoich ludzi (a nie sabotażystów) na kluczowych politycznych i gospodarczych pozycjach. Im szybciej, tym lepiej! A że kundelki skamlą? Trudno, trzeba było lepiej rządzić, tobyście byli „panami” dalej u władzy. Gdzie zresztą wasze programy, plany dla Polski? Nie było i dalej ich nie macie.

        Jest taki trafny rysunek satyryczny: Przedstawiciele „Płaskiej Obywatelskiej”, „Niewczesnej” i paru innych partyjek stoją przed Belzebubem. A on do nich mówi: „Dobrze, mogę Polskę podpalić, ale kto ją ugasi, bo przecież nie wy?”. Ano właśnie.

        Jeszcze parę słów – last but not least – jeśli się na łamach zmieszczą. Nie ma się co pieścić, to się musi zmieścić! „Nie chcem, ale muszem”, a może chcem – solidaryzując się z panem Stanisławem Pietrasem (list do „Gońca”) w temacie odkrywczej działalności IPN-u – poruszyć sprawę utkania naszej kanadyjskiej Polonii Kapusiami Parchatkami.  

        Nad rzeką Wisłą wychodzi szydło z worka, a nad jeziorem Ontario widocznie spotyka jakieś opory. Po ujawnieniu w „Gońcu”, kto to była donosicielka „Maria” – ze strony TW GAZETY (skrót – Tygodnik Wybiórczy), nie było i nie ma żadnej reakcji, Spłynęło jak woda po kaczce. Twarda sztuka ta „Maria”. Szkoda, że dopiero teraz, a nie kiedyś przed UB. Inne nasze czasopisma też tematu jakoś nie zauważyły (?). Chlubnym wyjątkiem jest tu „Merkuriusz”, w którym w temacie j.w. wypowiedziała się A. Farmus. O fałszywych TW przyjaciołach, którzy się wobec niej brzydko zachowywali. W domyśle kapusie? Kto! Wiem, ale nie powiem? Trudno zgadnąć. Zatrzymała się wpół słowa. (...)

Ostojan
Zimna połowa marca, Toronto

        Od redakcji: Powtórzę stanowisko redakcji – Według naszej wiedzy, w tutejszym środowisku polonijnym wokół nas żyje wielu byłych członków PZPR, wysokich rangą wojskowych LWP, pracowników aparatu bezpieczeństwa PRL i byłych tajnych współpracowników. Niestety, archiwa pozwalające ustalić tych ostatnich były przez długie lata zamknięte, w miarę naszych skromnych możliwości będziemy je ujawniać, m.in. po to, by każdy mógł sobie wyrobić zdanie, by ukrócić możliwość szantażu. Jednym z  agentów SB był Pana kolega, a nasz współpracownik Aleksander Pruszyński, co dawno temu ujawniliśmy na pierwszej stronie „Gońca”. Niestety, Aleksander Pruszyński nie przedstawił publicznie swych interesujących kontaktów, zwłaszcza w dziedzinie rozpracowywania Prymasa Wyszyńskiego. Wśród TW były płotki – jak wspomniana przez Pana TW „Maria” czy nasz kolega Jacek Szczepiński z „Życia”, ale byli i są ludzie, od których zależało dużo. Ich działalność powinna zostać wyświetlona. Używanie archiwów IPN do prywatnych wycieczek pod adresem osób, których się nie lubi, a zamiatanie pod dywan informacji o tych, których lubimy, jest „grą teczkami” na mikropoziomie naszego własnego podwórka i nie zamierzamy w takich gierkach uczestniczyć. Andrzej Kumor.

***

        Jan Pietrzak śpiewał „Nielegalne kwiaty, Nielegalny krzyż, Zakazany  Naród, zakazana Polska”. Te słowa dalej są aktualne.

        Po wygranych wyborach prezydenta Dudy, PiS-u, w parlamencie i Senacie, wydawało się, że te słowa będą tylko już historią. Niestety, coś się zmienia, ale opozycja totalna atakuje niemiłosiernie. Oficjalnie mówią: będziemy walczyć, aż zniszczymy PiS. Robią to przy ogromnym wsparciu politycznym i finansowym Zachodu, i nie tylko. To jest bardzo niebezpieczne. Zapomnieli chyba, że wyboru dokonała  większość narodu i dalej PiS ma ogromne poparcie. Władza sądownicza, tak jak powiedział ktoś w TV – to  mafia w czarnych togach, przynajmniej połowa powinna być wyrzucona na zbity łeb. No ale ta władza jeszcze jest – niezawisła. Szkoda, że prezydent Duda nie docenił  jeszcze wielkiego patrioty Polski, Jana Pietrzaka, i nie odznaczy Go jakimś orderem. On walczy od II wojny o wolną i demokratyczną Polskę. Prezydent odznacza takich, co nic dobrego nie zrobili  dla Polski. Dzięki Pietrzakowi prezydent między innymi jest prezydentem i PiS wygrało wybory.

        Przysłowie mówi – zapomniał wół, jak cielęciem był. J. Pietrzak więcej zrobił dla Polski niż Kaczyński i Duda.  

S. Wójtowicz  
Mississauga

        Od redakcji: Wie Pan, nie mamy takiej wiedzy.

***

Gdańsk, 21.03.2017
Stale uśmiechnięci komedianci z totalnej opozycji w Polsce

        Niesamowita wrzawa wokół Donalda Tuska i chęć polskiego rządu zamienienia niedouczonego i pechowego nieudacznika dobrze wykształconym i władającym kilkoma językami obywatelem Polski (wywodzącym się również z Platformy Obywatelskiej) daje dużo do myślenia. Wiadome jest, że Jacek Saryusz-Wolski wiele lat pracował w różnych ważnych organizacjach UE i zawsze się sprawdzał, czego nie można powiedzieć o Donaldzie Tusku.

        Niemcom i Francuzom forsującym wybór D. Tuska na przewodniczącego Rady Europy nie chodzi o uzdrowienie i wzmocnienie UE, ale przedłużenie kadencji uległemu i posłusznemu człowiekowi. Przedstawiciele innych państw ulegli zmasowanej propagandzie medialnej, licząc na uspokojenie trudnej sytuacji w Europie.

        Jacek Saryusz-Wolski zna jak mało kto potrzeby Unii Europejskiej i nie dziwi mnie jego zgoda na kandydowanie zaproponowane przez rząd Polski na przewodniczącego Rady Europy i zastąpienie Donalda Tuska, który ma na sumieniu Brexit oraz nieuzasadnioną rozbudowę biurokracji, którą wyraźnie potępili Brytyjczycy, głosując w referendum za wystąpieniem z Unii Europejskiej.

        Piszę ten list, bo niepokoi mnie przyszłość Unii Europejskiej pod nieudolnymi rządami Donalda Tuska. Chciałbym się mylić, ale trudno liczyć na cudowne przemienienie obecnego przewodniczącego Rady Europy. Miałem okazję poznać rozumowanie tego liberała podczas prac na terenie Rafinerii Gdańsk zaraz po stanie wojennym.

Z poważaniem i pozdrowieniami
W. Łęcki

        Od redakcji: Niech się Pan nie przejmuje, ludzie pokroju p. Tuska zmieniają poglądy zależnie od pory roku.

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.