A+ A A-
Andrzej Kumor

Andrzej Kumor

Widziane od końca.

URL strony: http://www.goniec.net/

Listy z nr. 14/2017

piątek, 07 kwiecień 2017 14:22 Opublikowano w Poczta Gońca

Redakcja „Goniec”

W związku z artykułem z dn. 13-19 stycznia 2017 (nr 2) w „Gońcu” na pierwszej stronie pt. „Uwaga na oszustów żerujących na polonijnych emerytach”, chciałam opisać, jaka podobna sytuacja zdarzyła się nam (mąż i ja).

11 stycznia 2017 ok. 11 rano zadzwonił telefon i osoba przedstawiła się jako mojej siostry (która mieszka w Kanadzie) synowa Basia Karbowiak, mieszkająca w Polsce na dolnośląskiej wsi. Mówi: Ciociu – mówi Basia Karbowiak. Jutro o 11.30 przylatuję do Kanady i potrzebuję do jutra pożyczyć 20 tys. dolarów, po prostu założyć, bo mamy bardzo drogą rzecz do odebrania w Toronto, a załatwił to mój ojciec. Te pieniądze mam już w kopercie i oddam wam, jak się jutro spotkamy. Ja pytam: Dlaczego nie dzwonisz do mamy – teściowej? A ona mówi (głos rozpoznałam jako Basi), że dzwoniła, ale teściowa Helena kazała dzwonić do nas.
Więc pomyślałam, że nie mam takiej sumy. Ponieważ finansami zajmuje się mój mąż, więc dałam mu słuchawkę z zaakceptowaniem, że to dzwoni Basia. Dalej z nią pertraktował mąż i mówi, że to, co przedstawiła, wydało mu się realne, o tej drogiej rzeczy. Umówił się z nią, że nie ma tych 20 tysięcy, tylko 15 tysięcy odłożone na używanego forda do wożenia narzędzi do pracy. Mąż pojechał do banku, a w międzyczasie ta niby Basia dzwoniła dwa razy i popędzała, czy wróci do pół godzinie, bo sprawa jest bardzo pilna i to musi być odebrane do 12.00.

W tym czasie powinnam była natychmiast dzwonić do siostry Heleny, ale też mnie to zmyliło, bo 7 – 8 minut przed telefonem tej Basi dzwoniła do mnie siostra Helena i nic nie mówiła, że Basia przyjeżdża i będzie dzwonić do nas o pieniądze. Nie spróbowałam dzwonić na ten telefon, z którego dzwoniła ta osoba – dopiero po fakcie: 519-705-6897 i okazało się, że nie ma takiego numeru. Miałam domowy telefon Basi, ale numeru komórki nie. Myślałam, że to jej komórka. Nie sprawdziłam tego, byłam przekonana po głosie, że to ona.

Wrócił mąż, przywiózł pieniądze. Zadzwoniła znów ta niby Basia i mówi, że zaraz będzie u nas posłaniec. Znał adres – choć go nie podawaliśmy. Przyszedł młody Cygan – dzisiaj poznałabym go z daleka. Mąż dał mu 15 tysięcy dolarów bez wylegitymowania. Chociaż i tak by miał fałszywe ID. Wyszedł – był bez samochodu. Chyba na następnej ulicy ktoś na niego czekał.

Boże, dziwię się teraz, jacy my, 70-letni ludzie, naiwni strasznie. A to z powodu dobroci i chęci pomocy innym. Jak pracowałam, to rocznie wysyłałam po osiem paczek do domów dziecka, sierocińców w Polsce. Ciągle coś komuś załatwialiśmy, pomagaliśmy. Obdzwoniłam wszystkich znajomych, żeby uprzedzić, co nas spotkało. Okazało się, że co trzeci miał do czynienia z prośbą o pożyczenie, założenie pieniędzy – kuzyni, siostrzeńcy. Kuzynowi (niby) znajomej w Anglii bankomat połknął kartę i dzwonił do niej z prośbą o przysłanie 4 tysięcy do Anglii. Ona nie uwierzyła, dzwoni do tego kuzyna, a on mówi: Coś ty, ciociu, mam pracę i nie potrzebuję nic. W Polsce takie przypadki też zdarzały się naszym znajomym, ale nikt nie dał się nabrać – tylko my. Nie wchodzi tu w rachubę jakieś matactwo ze strony siostry czy jej syna i synowej w Polsce. Po prostu chęć pomocy rodzinie zgubiła nas.

Proszę redakcję, aby zrobić z tego mały artykuł ku przestrodze innym. Boże, wasz artykuł o oszustwach na emerytach ukazał się trzy dni po fakcie, jak nas okradli. Może gdybym wcześniej przeczytała, toby się nic nie stało. Mąż kupił używanego forda na karty kredytowe. Wrócił po zimie do pracy i odrabia naszą naiwność i chęć pomocy rodzinie. Dobre serce – a hieny ludzkie to wykorzystały. Będę teraz ostrożna, nawet jak to będzie prawda i ktoś będzie bardzo potrzebował pomocy.

Dzisiaj ok. 10 rano był telefon i głos męski pyta, czy to familia Baranowski, i mówi, że rząd prowincji Ontario oferuje dla nas 12.532 dol. i czy to jest nasz adres – tu podał adres. Odłożyłam słuchawkę, bo już wiem, że to jest bujda. Teraz było już paru salesmenów z ofertą sprzedaży naszego domu za bajońską sumę. Też już nie otwieram drzwi.

Pozdrawiamy serdecznie Redakcję „Gońca” i życzymy dalszych wspaniałych numerów tego tygodnika. Z poważaniem
Wanda Baranowska

PS Bardzo piękne zdjęcia i artykuł o Julce-rozrabiaku – córeczce p. Redaktora Andrzeja Kumora.

Odpowiedź redakcji: Współczujemy nieszczęścia. Trzeba gonić tych złodziei jak hieny!

***

Przebadaj się na raka... uważaj na leki na tarczycę

W związku z listem ze str. 37 w ostatnim numerze „Gońca” zdecydowałam się, aby podzielić się swoim doświadczeniem. Mianowicie miałam tzw. cyrk z hormonem tarczycy, branym od lat w tabletkach. Od jakiegoś czasu, raz zmniejszano, a raz zwiększano mi dawkę, a taka huśtawka odbijała się na moim samopoczuciu, kondycji fizycznej, wyglądzie i stylu życia: objawami charakterystycznymi dla nieprawidłowości – niedobór/nadmiar. Porozmawiałam na ten temat, w czasie konsultacji, z kardiologiem, który powiedział mi, że lek ten apteka powinna dawać mi TYLKO z renomowanej I NADE WSZYSTKO z jednej i zawsze TEJ SAMEJ FIRMY, BO... RÓŻNICA zawartości tego hormonu MOŻE WYNIEŚĆ NAWET DO 20 proc.... tj. 10 proc. mniej lub więcej (!!!) w tabletce!!!

Lekarka rodzinna, kiedy przekazałam refleksję kardiologa, wypisała mi receptę, ze specjalną adnotacją na oryginalny lek... i do tego zmieniłam aptekę, gdyż nie mogłam ufać tej w downtown, w której ignorowano me pytania. Dostałam warunkowo szansę i... okazało się, że dobrze, iż czując się wiecznie zmęczona, broniłam się przed kolejną, huśtawkową zmianą dawki.

Czytelniczka z Toronto

Odpowiedź redakcji: Niestety, coraz więcej leków na naszym rynku jest produkowanych w krajach Trzeciego Świata i stąd te problemy.

***

Pan Edward Gil nadesłał swoją dyskusję z kolegą na temat zamieszczonego u nas tekstu o krymskiej Kalifornii – red.

– Ciekawe to, choć z potężnymi brakami. To, że autor pisze, że „W listopadzie 1923 roku Bragin przygotował projekt dokumentu, który w dziesiątą rocznicę rewolucji październikowej powoływał do życia na terenach północnego Krymu oraz stepach południowej Ukrainy żydowski region autonomiczny”, można jeszcze wybaczyć pomyłką. Jednak, że nawet nie zająknął się o tym, że w latach 1942–43 Krym okupowali Niemcy i „zajmowali się” Żydami, to już nie do przebaczenia. Ani słowa, jaki to miało wpływ na liczebność Żydów, istnienie okręgów autonomicznych itp.
Dalej, artykuł poza bardzo ogólnikowym stwierdzeniem o oddaleniu odpowiedzialności za zapłatę obligacji nie przedstawia żadnych bliższych lub dalszych konkretów, dla których akurat to miałoby być podstawą decyzji Chruszczowa.
Dalej, sprawa lekarzy kremlowskich i „późnego” antysemityzmu Stalina jest powszechnie znana i badana na różne sposoby, podobnie jak kwestia jego śmierci. Czytałem na ten temat wiele i raczej dominuje pogląd, że Stalina zabili członkowie Biura Politycznego na czele z Berią, a nie rzekomi żydowscy lekarze. Mimo to artykuł ciekawy, i trochę rozjaśniający meandry narodowościowe na Krymie w latach 20. i 30.

Pozdrawiam C

Od redakcji: xxx

Numer 14/2017 (7-12 kwietnia 2017)

czwartek, 06 kwiecień 2017 20:26 Opublikowano w Okładki

Czytaj pierwszy!

Goniec na tablet w formacie pdf

przesyłany przez e-mail w każdy piątek rano

tylko 50 CAD rocznie plus 13% HST 
razem $56.50

Płatność przez paypal, 
Visa, MasterCard lub czek

Kontakt  r e d a k c j a @ g o n i e c . n e t  

(bez przerw między literami)

lub telefon: 905-629-9738

Jak na tym wyjdą Polacy

piątek, 31 marzec 2017 16:04 Opublikowano w Andrzej Kumor

kumorszary        W podskórnej świadomości Polaków żywy jest spaternalizowany obraz „kresowej” Ukrainy; takiej brzydszej siostrzyczki, której trzeba pomóc wyjść za mąż. Zazwyczaj też traktuje się Ukrainę i Ukraińców  jako jednolite państwo i naród. Jeśli tylko pozyskamy je do idei Intermarium, zaraz zrobi się z nas mocarstwo – no bo oczywiście postgiedroyciowi Polacy uważają siebie za siłę dominującą.

        Tymczasem rzeczywistość jest skomplikowana.

        Po pierwsze, nie ma jednej Ukrainy i nie ma jednych Ukraińców.

        Owszem, na zachodzie u naszych granic mamy tych „prawdziwych”, gdzie silny jest nacjonalizm elit i kult Bandery, ale na wschodzie Ukrainy te rzeczy nie robią wrażenia – więcej tam Rosjan, Polaków (paradoksalnie, bo tych z zachodniej wypędziły czystki etniczne). Wreszcie, last but not least, na Ukrainie jest mnóstwo „kosmopolitów”, którzy mają tam całe mnóstwo bardzo dużych interesów – których stosunek do miejscowych jest dość ambiwalentny. Z Ukrainy do Izraela wyemigrowały całe masy zukrainizowanych Żydów. Związki te są silne do dzisiaj. Mówiła o tym niedawno rozczarowana Nadia Sawczenko, banderowskie enfant terrible. Zresztą wielu „prawdziwych” banderowców zaczyna sobie zdawać sprawę, że ukraińskie duże misie tak podczas majdanu, jak i po wykorzystują ich w charakterze łatwego do zmobilizowania mięsa armatniego do realizacji szerszych projektów. Stąd też wysokie napięcie na linii rząd – weterani i żołnierze walczący na wschodzie z Noworosją. Weterani widzą, że ukraińskie elity nadal w najlepsze handlują z Rosją, a jednocześnie każą im prowadzić z nią proxy-wojnę. Zdają sobie też sprawę, że ich wpływ polityczny w Kijowie jest niewielki.

 Jedną z głównych metod prowadzenia szerszej polityki jest wywoływanie i zarządzanie konfliktem. Tutaj tkwi niebezpieczeństwo dla Polski, bo siły zewnętrzne działające na Ukrainie są obecne także nad Wisłą. Można tak sformułować konflikt, aby w jego efekcie uzyskać ustępstwa gospodarcze, intratne zamówienia rządowe czy dostęp do surowców. W naszym coraz bardziej zglobalizowanym realu nie chodzi o to, kto jaką flagą wymachuje, lecz kto na kogo pracuje. To zaś, że polityka Warszawy nie jest spójna, łatwo wykazać na przykładach. M.in. po niedawnej czterogodzinnej różnicy w tonie reakcji wobec wypadków na Białorusi.

        Tu dygresja o niedawnych demonstracjach antyrządowych na Białorusi i w Rosji. W artylerii nazywa się to rozpoznanie ogniem. Wiadomo, że jedną z metod osłabiania rządów nam nieprzychylnych czy nazbyt suwerennych jest futrowanie ich wewnętrznych przeciwników. Robi się to zarówno przy pomocy oficjalnych narzędzi, jak i pod stołem – patrz sorosowe NGO. Nawiasem mówiąc, rozśmieszyło mnie, gdy niedawno stary jaszczur Dick Cheney z groźną minką stwierdził, że rzekome mieszanie się Moskwy w kampanię wyborczą w USA stanowi „akt wojny”; rozśmieszyło, bo Stany Zjednoczone mieszają się tak wszędzie, gdzie tylko mają interes – Rosji nie wykluczając. Stąd między innymi decyzja Putina o wyrzuceniu finansowanych z zagranicy NGO – w ubiegłym roku Rosja zaostrzyła zresztą przepisy z 2012 roku. Putin uznał, że po przyjęciu w Rosji w 2012 roku ustawy o  „zagranicznych agentach”,  „pewne obce państwa postanowiły przeorientować kanały finansowania”, żeby obejść ograniczenia prawne. „Środki są przekazywane różnymi kanałami niby to do organizacji pozarządowych, potem stamtąd płyną za granicę, nie tylko do Rosji, ale i do wielu innych krajów” – tłumaczył.  

        Chyba jest oczywiste dla każdego rozgarniętego człowieka, że tego rodzaju wpływy są silne na Ukrainie i w Polsce – również ze strony rosyjskiej. Bo w końcu czekiści od pokoleń wiedzą, jak grać tymi klockami, że wspomnę tylko finansowanie ruchów pacyfistycznych przez pokój miłującą ojczyznę proletariatu.

        Na Ukrainie zewnętrzne środki służyły m.in. do przygotowania majdanu, w tym drugim mogą służyć nawet do zmiany rządu – są to rzeczy znane i wielokrotnie opisywane. Problem tylko w tym, że na co dzień – zamiast myśleć (na podstawie nawet tych skąpych dostępnych informacji) – powtarzamy propagandę...

        W tym kontekście niedawny zamach na polski konsulat może być rosyjską prowokacją, ale nie musi; może być działaniem rozczarowanych banderowców, usiłujących negocjować w Kijowie (w podobny sposób, jak jest nim blokowanie torów). Tak czy owak, polska reakcja powinna być ostra – mniej więcej taka jak Izraela wobec zamachów w Autonomii Palestyńskiej – czyli na przykład zamknięcie granicy do czasu spełnienia warunków bezpieczeństwa wokół polskich placówek. To gest, bo wiadomo, że stuprocentowego bezpieczeństwa nikt nie zagwarantuje, ale nie może być tak, że każdy atak na polskie interesy na Ukrainie będzie tłumaczony rosyjską prowokacją. W Polsce oprócz pożytecznych idiotów – mamy całe stada agentów wpływu, którzy nawet gdyby doszło do polsko-banderowskiego konfliktu zbrojnego, tłumaczyliby to prowokacją Rosjan.

        Polskie rządy różnią się tym od siebie, że odbierają telefony z różnych stolic, a budową polsko-ukraińskiego konglomeratu nie tylko zainteresowani są giedroyciowi pogrobowcy, ale jest w tym przede wszystkim żydowski interes gospodarczy i polityczny. Dlaczego? Proszę popatrzeć, kto co ma na Ukrainie i kto co ma w Polsce. Kompatybilność narzuca się sama.

        Pozostaje więc odpowiedź na pytanie, jak na tym wszystkim wyjdą zwykli Polacy, i na kogo będą pracować…

Andrzej Kumor

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.