Jak co roku Canada Day "Goniec" spędzał w Whitby na pikniku organizowanym przez tamtejszego posła, a zarazem wieloletniego ministra finansów, Jima Flaherty'ego.
Tym razem impreza odbyła się w Iroquois Park, nieopodal Abilities Centre – ośrodka, w którym osoby niepełnosprawne po wypadkach i chorobach, mogą uczyć się, jak wracać do normalnego życia i jak być bardziej samodzielnym w społeczeństwie.
Ośrodek ten to zasługa Jima Flaherty'ego i jego żony Christine Elliott, posłanki do legislatury ontaryjskiej z ramienia Partii Postępowo-Konserwatywnej, a zarazem wiceprzewodniczącej tej partii.
Jak zwykle też, podczas pikniku odbyła się uroczystość zaprzysiężenia nowych obywateli Kanady, w której wzięła również udział burmistrz Pat Perkins. Podkreślano wyjątkowy charakter kanadyjskiego państwa, jego dobrobyt i znaczenie. Jak zwykle duży udział miały policja i wojsko. Przedstawiciele armii prezentowali sprzęt transportowy i bojowy.
Duży udział w przygotowaniach mieli działacze okręgu Jima Flaherty'ego, pochodzenia polskiego, Ewa i Krzysztof Kluczewscy.
Niestety, tym razem, mimo starań organizatorów, wśród występujących artystów zabrakło polskiego zespołu folklorystycznego "Tatry" z Oshawy.
Jim Flaherty przez wiele lat był posłem do legislatury prowincyjnej z Whitby-Oshawa, jest teraz posłem do parlamentu federalnego, teraz jest w parlamencie ministrem finansów i ministrem odpowiedzialnym za obszar Toronto. Jest też jednym z gubernatorów Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Był w różnych rządach ministrem finansów pracy, sprawiedliwości. W roku 2009 w uznaniu jego zasług magazyn "Euromoney" przyznał mu nagrodę ministra finansów roku.
http://www.goniec24.com/lektura/itemlist/user/64-andrzejkumor?start=2202#sigProIdd279142249
- Odwiedziliśmy dzisiaj razem z Christine – mówił minister Flaherty – dom spokojnej starości w Whitby i powiedziałem tam to, co powtórzę dzisiaj.
Musimy obecnie skopiować zachowanie tego pokolenia Kanadyjczyków, które wróciło po II wojnie światowej i zbudowało ten kraj, kupowało domy – owszem, mieli mortgage i go spłacali w rozsądnym czasie, oszczędzając. To jest pokolenie, które wszyscy powinniśmy naśladować.
Jako minister finansów cztery razy w minionym okresie zacieśniałem zasady dotyczące pożyczek hipotecznych w naszym kraju. Uważam, że jest dla nas bardzo ważne, abyśmy zachowali reputację sensownego zarządzania finansowego i rząd ma w tym trochę do powiedzenia. Ale rząd to tylko część tej historii – obowiązkiem ludzi jest działać rozsądnie i z rozeznaniem.
I wiem, że nasi nowi Kanadyjczycy tak postępują i zachęcam starszych Kanadyjczyków, by czynili tak samo.
W czasie moich podróży, a podróżuję wiele, jako gubernator MFW i gubernator banku światowego, widzę sytuację w krajach na całym świecie i widzę brak demokracji, brak wolności, brak rządów prawa i brak przestrzegania praw człowieka.
Większość ludzi na świecie nie ma tych rzeczy, które my tutaj w Kanadzie uważamy za rzecz całkowicie naturalną. Zakładamy, że są one naszym prawem. I dla was, jako kanadyjskich obywateli, są tym prawem i są prawem wszystkich tych, którzy mieli szczęście przyjść tutaj na świat.
Kiedy wracam do domu z zagranicy, kiedy stawiam stopę na kanadyjskiej ziemi, zawsze uświadamiam sobie wielkość tego wspaniałego kraju i to, jak powinniśmy być wdzięczni, że mieszkamy w jednym z najlepszych krajów świata.
Jak co roku, korzystając z okazji "Goniec" przeprowadził wywiad z ministrem finansów:
- Panie Ministrze, witam ponownie w Canada Day; w ubiegłym roku pytałem Pana o zagrożenia dla kanadyjskiej gospodarki wywoływane przez sytuację w Europie i USA, czy z tymi zagrożeniami się łatwiej się teraz uporać? Czy jesteśmy bliżsi rozwiązania tego kryzysu, czy też sytuacja jest bardziej groźna?
- Gdyby mnie Pan zapytał kilka tygodni temu, powiedziałbym, że nie jesteśmy bliżsi rozwiązania, ale teraz, biorąc pod uwagę rezultaty szczytu europejskiego z piątku i soboty, wydaje się, że wkrótce nastąpią tam znaczące kroki.
Zawsze pytam o szczegóły, a tych jeszcze nie znamy, ale jeśli jest tak, jak mówi się w doniesieniach, to to znaczy, że uczyniono poważny postęp, przez co trochę mniej obawiałbym się o Europę, natomiast jestem nadal poważnie zaniepokojony deficytem i zadłużeniem w Stanach Zjednoczonych.
- Czy sądzi Pan, że problemy eurostrefy wymagają transformowania Europy w jedno państwo ze scentralizowaną gospodarką i jednakowymi instytucjami?
- Nie uważam, aby takie jedno państwo było konieczne, ale jestem przekonany, że ważna jest prawdziwa unia finansowa, nie tylko złożona z takiego elementu jak związek walutowy, który istnieje już od jakiegoś czasu, ale także z centralnego banku europejskiego, który miałby prawdziwe prerogatywy banku centralnego.
Zaś jeśli chodzi o zasady dobrego zarządzania i nadzoru bankowego, konieczna jest jakaś postać porozumienia finansowego – to są kluczowe elementy.
- Zaostrzył Pan niedawno zasady udzielania ubezpieczenia na pożyczki hipoteczne, przez co posiadanie domu stało się nieco mniej osiągalne, a czy monitoruje Pan napływ zagranicznych inwestycji prywatnych na rynek nieruchomości, zwłaszcza w sektorze condominiów w Vancouverze czy Toronto; czy nie jest to główny czynnik spekulacji i pompowania cen?
- Nie mamy na ten temat konkretnych danych. Nie ma w tym nic nielegalnego, że ktoś przyjeżdża z zagranicy i kupuje nieruchomość na kanadyjskim rynku.
Otrzymujemy natomiast dużo informacji pośrednio. W ubiegłym roku podjęliśmy pewne kroki, aby przyhamować spekulację na naszym rynku, nie oferujemy ubezpieczenia pożyczek hipotecznych spekulantom na rynku nieruchomości.
Widzieliśmy wznoszenie się i opadanie fal spekulacji już w latach 80. i na początku lat 90.; jest to wywołane warunkami ekonomicznymi; jesteśmy częścią świata.
- Zreformował Pan system emerytalny, zwiększając wiek, od którego można pobierać OAS i GIS. Nie sądzi Pan, że najwyższy czas na to, byśmy mieli solidny system emerytur CPP? Dzisiaj ludzie nie pracują już jak dawniej w jednej dużej korporacji przez wiele lat; wielu jest zatrudnionych na kontrakt. Może więc miałoby sens płacić składki i pod koniec życia móc żyć z uczciwej emerytury?
- Proszę pamiętać, że Canada Pension Plan dotyczy tylko tych, którzy pracują poza domem; a więc wiele, wiele osób nie kwalifikuje się do CPP.
Dlatego ważne jest, że mamy OAS i GIS. Canada Pension Plan jest bardzo dobrze zabezpieczony finansowo; jest jednym z najlepiej zaopatrzonych powszechnych planów emerytalnych na świecie.
Nie znaczy to jednak, że z czasem nie będą konieczne w CPP pewne zmiany. Właśnie uchwaliliśmy na szczeblu federalnym ustawę o Pooled Registered Pension Plan – o rejestrowanych zbiorczych funduszach emerytalnych, ponieważ ponad 60 proc. ludzi w tym kraju nie ma dostępu do prywatnych emerytur przez zatrudnienie, więc chcemy zapewnić im taki dostęp.
- Jest Pan z pochodzenia Irlandczykiem, czy w związku z tym także kibicem piłki nożnej?
- O tak, kibicuję.
- Ogląda Pan Euro 2012?
- Oglądam i oglądałem, kiedy tylko czas mi pozwalał. gdy byłem teraz w Irlandii. Wiem. że jest właśnie rozgrywany mecz finałowy.
- No właśnie, kto wygra?
- Nigdy bym się na taką odpowiedź nie poważył. Mam bardzo dobrych przyjaciół w rządzie Hiszpanii i podobnie we Włoszech – nigdy więc bym im tego nie zrobił. (śmiech)
- Jakie ma Pan w tym roku plany na wakacje?
- W tym roku jedziemy na stampede do Calgary – to już za 10 dni i cieszę się na pobyt w zachodniej Kanadzie.
- Dziękuję bardzo, Happy Canada Day!
- Dziękuję, miło było pana znowu zobaczyć.
(ak)
Był to pomysł raczkujący w dobie dot.com, rozpasania giełdowo-finansowego; w Internecie na serwerach komputerowych powstawać zaczęły wydumane krajobrazy urbanistyczne, w których za całkiem realne pieniądze wypracowane w świecie można było kupować sztuczne majątki – domy, hotele, centra handlowe; kupować w nadziei, że uczestników zabawy będzie więcej i popyt na atrakcyjne nieruchomości wirtualnego świata wzrośnie.
Ot, taka gra w Monopol posunięta o jeden most dalej.
Wydawało się to wszystko czystą głupotą i fanaberią.
Tymczasem, gdy się człowiek dobrze zastanowi, okaże się, że dzisiejszy rynek finansowy, z jego wykładniczo skomplikowanymi narzędziami handlu ryzykiem, niewiele odbiega od tamtej niby-rzeczywistej przestrzeni do zabawy.
Wszak pieniądz nie wymaga już żadnego materialnego nośnika i jest sprowadzony do elektronicznego rejestru kont "ma" i "winien"; do informacji.
Wykreowane przez ten pieniądz instrumenty finansowe tworzą wirtualną rzeczywistość, w którą zaklinana jest niczym wąż fujarką realna ludzka praca; tworzą tak "kosmiczne" niby-bogactwo, że nie da się go przełożyć na żadne materialne posesje czy dobra. Gdyby dzisiejszy pieniądz zaklęty w piramidach ubezpieczeń kontraktów na ubezpieczenia kontraktów począł szukać realnych bogactw, ziemi, surowców, fabryk, budynków, placów, złota... okazałoby się, jaka jest prawdziwa wartość nagromadzonych środków, nastąpiłaby ich nagła dewaluacja.
Na dobrą sprawę nikt nie wie, ile jest obecnie pieniądza w obiegu (o ile można jeszcze mówić o czymś takim jak "obieg" pieniądza), więc jeśli ten "pieniądz" zacząłby szukać towaru", trzeba byłoby łapać szybko co pod ręką i uciekać, gdzie pieprz rośnie.
Dzisiejsza giełda niewiele przypomina tę sprzed kilkudziesięciu lat. Możliwość natychmiastowego przemieszczania miliardów dolarów w tę i we w tę po całym świecie, zautomatyzowanie i skomputeryzowanie handlu oraz właśnie wielość i powszechność instrumentów finansowych do handlowania ryzykiem; wszystko to w połączeniu z modelowaniem matematycznym procesów ekonomicznych sprawia, że jesteśmy świadkami wciągnięcia wszystkich ludzi w spekulacyjne superkasyno, na którym stawką są nie tylko oszczędności emerytalne drobnych ciułaczy, ale istnienie bądź nieistnienie całych sektorów jak najbardziej konkretnej gospodarki zatrudniającej jak najbardziej realnych ludzi.
Co więcej, można zaryzykować twierdzenie, że ten nadrealny rynek służy dzięki zręcznej manipulacji pozbawianiu większości ludzi efektów ich pracy w majestacie prawa i autorytetu państwa.
Oderwanie pieniądza od jakiegokolwiek realnego wyznacznika wartości pozwala elitom świata tworzyć bogactwo z niczego i sprzedawać je opakowane w różne uprzedzenia i wyobrażenia.
Stany Zjednoczone od lat sprzedają własny sen o potędze pod postacią obligacji państwowych podpartych li tylko zaufaniem do amerykańskiej siły i zmyślności.
Obligacje te tworzone są z niczego prostym "fiat", pozwalają "na wiarę" finansować wojny i mocarstwową politykę państwa emitującego.
Mówi się otwarcie, że tylko system pieniądza z niczego w sytuacji coraz większego przyrostu liczby ludności i ekspansji gospodarczej jest w stanie każdego z nas zaspokoić wizją bogactw, motywując do pracy i posłuszeństwa.
Zwolennicy tego systemu twierdzą, że służy bardzo dobrze utrzymaniu pokoju społecznego i pozwala hierarchizować nadzieje ludzi na konkretne towary, tworząc piramidę porządkującą świat po wyrugowaniu arystokracji i naturalnych elit ludzi dobrze urodzonych.
Dzisiejszy system pieniądza tworzy po prostu planszę gry, w której jesteśmy w stanie handlować nadzieją na bogactwo, czyli możliwość decydowania o losach innych.
Jak widać, system ten ma o wiele bardziej dalekosiężny cel, niż wynikałoby to tylko z praw ekonomii. W pewnym sensie można go również opisywać jako narzędzie dominacji, w którym wbrew głoszonym deklaracjom karty są znaczone.
Trzeba sobie z tych faktów zdawać sprawę, jeśli chce się bardziej rozumieć system polityczny państw wysoko uprzemysłowionych i mechanizmy sterowania pozostające do dyspozycji elit świata.
Trzeba ten system rozumieć, ponieważ po rozpadzie komunizmu Polska została weń również wpisana; i nie można rozpatrywać prawdziwej niezależności bez wypracowania jakiejś formy relacji przyszłego, wolnego państwa polskiego wobec tego systemu.
Nadal na świecie są kraje, które to urządzenie relacji odrzucają – z reguły są one zaliczane do narodów "terrorystycznych" i umieszczane na liście bliskich i dalszych celów wojennych – tak miało to miejsce w Libii, Syrii, Iranie, zobaczymy, co stanie się z Rosją i Chinami pozostającymi w "szarych strefach" tegoż globalnego ułożenia gry.
Andrzej Kumor
Mississauga
Canada Day
Szanowny Panie Kumor. Siedzę sobie na balkonie i popijam piwko. Mija już druga godzina, jak w niebo lecą tzw. Fire Works. Starałem się przeliczyć to na dolary, jak w powietrze lecą ich miliony w całej Kanadzie. Ręce i spodnie opadają. Bez komentarza.
Henryk Z.
Od redakcji: Szanowny Panie, to przecież państwo dba o Pana wrażenia artystyczne i inne, fundując je Panu za Pana własne pieniądze.
Rosną na drzewach?
22 czerwca został opublikowany mój list "Przewrotność przemilczeń", poruszyłem w nim, jak zwykle, różne sprawy, podpierałem się historią i jak zwykle, naiwnie liczyłem na odzew. No i odzew był, dostałem dwa telefony, ale akurat w temacie, który poruszyłem jako ostrzeżenie i ciekawostkę... odezwały się osoby, którym wmawia się spadek, ale traktujące tę wiadomość z zastrzeżeniami. Wielu jest na pewno takich, co się nie przyznają, może nawet wierzą w szczęśliwy los, może nawet nawiązują kontakt... a więc powinienem być zadowolony, że bywają mający wątpliwości. Dobrze pamiętam, gdy nasi rodacy trafili główną wygraną, "Gońca" z tą wiadomością jak nigdy sprzedano w kilka godzin. Byłem zdziwiony, ale liczba grających na pewno wzrosła, szczęściu trzeba pomagać... widocznie inne możliwości się nie sprawdzają.
Do tej pory, w ciągu pół roku dostałem jeszcze jeden list, mam już sześć propozycji odebrania spadku (pod pewnymi warunkami) i tak sobie myślę, mimo że tego kroku nie uznaję za właściwy, ale będę musiał powiadomić policję, ostatecznie za coś pieniądze biorą. Wiem, że to krok bez sensu, ale co zrobić, może w Ontario jest choć jeden zajmujący się takimi sprawami... (???). Spadki na pewno się zdarzają, ale takie niespodziewane rzadko, a jeżeli taka wielka liczba milionerów ginie podczas tsunami, to może lepiej nie ryzykować posiadania tych fatalnych milionów, może to jakieś złe fatum... ale jest zawsze szansa, że znajdą się naiwni, na tym opierają się oszuści. Wiedzą, że naiwnych jest spora gromadka, takich chętnych na pieniądze rosnące na drzewach.
Zdarzają się podobne sprawy od dawna, kupowano okazyjnie działki jako świetną lokatę, ale gdy okazało się, że są na dnie jeziora, to wszyscy naciągnięci zamilkli, nie chwalą się, nawet nie próbują odzyskać straconych pieniędzy. Ludzie nie lubią chwalić się swoimi sukcesami, dlatego pewny jestem, że na spadek niejeden chytrusek dał się złapać.
Cambridge, 25 czerwca 2012
PS Wyraźnie w tym momencie widać, że tzw. międzynarodowa finansjera działa, a wtyki ma wszędzie, każdy grosz jest dobry, a metody przy tych cywilizacyjnych różnicach są po prostu różne.
***
Życie jest krótkie i...
Właśnie w związku z tym może warto wreszcie myśleć nie tylko o sobie, ale o wszystkich, ojczyźnie, kraju zamieszkania, następnych pokoleniach. Na pewno dobrze by było, aby nasze wnuki nie myślały o przodkach jak o jakichś głupich nieudacznikach, którzy pozwolili doprowadzić wszystko do ruiny i zaprząc się w kierat. Warto pamiętać, z jaką sympatią wspominamy postacie historyczne, które zrobiły dla Polski coś mądrego... Bolesław Chrobry, Krzywousty, Łokietek, Kazimierz Wielki, Sobieski, Kościuszko, Piłsudski, Paderewski, Dmowski, mają zapewnione miejsce w panteonie, ale oni sami nie byli w stanie stworzyć niczego, musieli mieć poparcie w narodzie i o to właśnie chodzi, musimy wspólnie walczyć z przeciwnościami, które są nam szykowane... aby nie wyjść na idiotów.
Warto się zastanowić, w czyim interesie zadłużenie całego świata następuje w takim tempie, co do tego stanu doprowadza i kto te długi ma spłacać, czy dzisiejszy konsumpcjonizm ma rację bytu i sens.
Wyraźnie widać, że Ameryka Północna ledwie dyszy, UE jest na skraju bankructwa, Polska na pewno nie jest zieloną wyspą, bezpiecznym na ziemi punktem, a nawet Chiny zaczynają tracić grunt pod nogami... to nie jest tylko moje zdanie i naprawdę warto się nad tym zastanowić, im wcześniej, tym na pewno lepiej. Ideały, jakie panują dzisiaj, już kilka cywilizacji puściły z torbami, zapewniły im niebyt, a dzisiejszy światowy kryzys wygląda dużo poważniej niż dotychczasowe, jest lepiej przygotowany i dlatego wyjście z tego bałaganu proste nie będzie.
Najlepszą obroną jest atak, inaczej obudzimy się z rączką w nocniku, a następne pokolenia szanse będą miały całkiem małe. Tylko broniąc podstawowych wartości, mamy szansę przetrwać, dać szansę następcom; mamy szansę przetrwać, ale musimy być Polakami, nie niewolnikami cwaniaczków "finansistów".
Wmawia się nam grupy wpływów, lobbystów inaczej, ale czy ta grupa w przedrozbiorowej Polsce nie nosiła nazwy sztandlanów, czy to całkiem przypadkiem nie jest to samo, jeśli tak, to bardzo brzydko to wania... jak każde łapówkarstwo w imieniu prawa.
Od czasu, gdy Marks z Engelsem wykoncypowali komunizm i walkę proletariatu z kapitałem, minęło sporo czasu, wyrżnięto kułaków, czyli ludzi z inicjatywą, zlikwidowano u nas kapitalizm, ale podążamy w przyszłość i w tym momencie nic nie słychać o tematach zastępczych, proletariat posłusznie płaci podatki, przymusowe ubezpieczenia i podobne, dobrze reaguje na propagandę i reklamy, ale pomocy coraz częściej potrzebuje międzynarodowa finansjera, czyli najbogatsi... (???), robol powinien by dumny, że może i pomaga, zgodnie z poprawnością polityczną wmawianą nam codziennie. Z wielu względów nie czuję się predestynowany do pouczania kogokolwiek, moje życie nie nadaje się na przykład do naśladowania, ale może te kilka słów spowoduje, że mądrzejsi, godni szacunku, po prostu wartościowi, zabiorą głos, zdecydują się na podjęcie dyskusji, najwyższy czas zacząć coś robić, bo później to może być za późno.
Poza bardzo oczywiście ważną ekonomią, są i inne nauki, teorie, bez których ekonomia jest niczym... właśnie dlatego zwalczana jest nasza cywilizacja i wiara. Nie można zgodzić się na zwalczanie religii, rodziny, narodów, trzeba walczyć o miejsce dla TV "Trwam", nie pozwolić na eliminację Radia "Maryja", musimy znów się podnieść, stać patriotami. Będą jak zwykle osoby, do których te kilka słów nie dotrze... trudno, ale to jest moje zdanie płynące z głębi serca i resztek rozumu.
Janusz Sierzputowski
Cambridge
Od redakcji: Szanowny Panie, życzymy wspaniałych refleksji na wakacje.