Inne działy
Kategorie potomne
Okładki (362)
Na pierwszych stronach naszego tygodnika. W poprzednich wydaniach Gońca.
Zobacz artykuły...Poczta Gońca (382)
Zamieszczamy listy mądre/głupie, poważne/niepoważne, chwalące/karcące i potępiające nas w czambuł. Nie publikujemy listów obscenicznych, pornograficznych i takich, które zaprowadzą nas wprost do sądu.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych listów.
Zobacz artykuły...W piątek, 22 stycznia, po wieczornej Mszy św. w sali parafialnej kościoła św. Maksymiliana Kolbego w Mississaudze z sympatykami i darczyńcami spotkali się rodzice Julki Piskorskiej Dorota i Waldemar, po to by podziękować i pokazać Julkę – dzięki operacji opłaconej przez wielu ludzi dobrej woli dziewczynka po kilku skomplikowanych zabiegach i długiej rehabilitacji chodzi i biega.
Obecni też byli państwo Barbara i Mietek Lewiccy, którzy koordynowali pomoc dla Julki w Toronto. Pan Mietek dziękował Małgorzacie Bonikowskiej z "Gazety" za teksty o Julce, przez co zainteresował się całą sprawą.
http://www.goniec24.com/lektura/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=5040#sigProIdcd78d20e6e
Jeśliby jeszcze ktoś chciał pomóc Julce w kosztach rehabilitacji w Polsce, to jest jeszcze ciągle otwarte konto dla Julki w KPK. Można to zrobić, wystawiając czek na: "Fundacja Charytatywna KPK" i wysyłając na adres biura Fundacji przy: 3055 Lake Shore Blvd. W., Toronto ON M8V 1K6. Na czeku konieczne jest wpisanie hasła: "Julka Piskorska". Wraz z czekiem prosimy o podanie swojego imienia i nazwiska, adresu oraz numeru telefonu. Wpłat czekiem oraz pieniężnych można także dokonać we wszystkich oddziałach Polskiej Credit Union na konto Fundacji Charytatywnej KPK # 0024583 ze wskazaniem: "Julka Piskorska".
Prosimy o zgłoszenie do Biura Fundacji Charytatywnej wszystkich wpłat dokonanych bezpośrednio w oddziałach polskiego banku w celu otrzymania "income tax receipt" (minimum 25 dol.). Numer telefonu do biura Fundacji Charytatywnej KPK: 416-532-2876.
Koncert kolęd chóru "Symfonia" - W górę serca i czoła pieśń zabrzmiała wesoła...!
Napisane przez Barbara RemplakowskaGdy ucichły kolędy w radiu i zgiełk zakupów świątecznych nie zakłóca już naszej codzienności, my, Polacy, celebrujemy – i to jak – narodzenie małego Dzieciątka Jezus. Jeżeli komuś zdarzyło się przechodzić w niedzielę, 17 stycznia 2016 roku, koło parafii św. Stanisława Kostki w Hamilton i usłyszeć te słowa polskiej kolędy... "i po ziemi rozlega się całej.
Oto Jezus maleńki wposród lichej stajenki zstąpił do nas z niebieskiej Swej chwały", mógł wejść do środka jednego z najstarszych polskich kościołów i wziąć udział w koncercie kolęd. Kościół ten zaczęli budować polscy emigranci już w 1911 roku, ale zawierucha wojenna przedłużyła jego budowę i dopiero w grudniu 1927 roku w wykończonej kościelnej piwnicy zabrzmiały po raz pierwszy na pasterce polskie kolędy. Nic więc dziwnego, że chór "Symfonia", działający w Hamilton od 1951 roku, a założony przez p. Emila Mazurkiewicza z grona młodzieży przy Związku Polaków w Kanadzie, właśnie to miejsce z elementami wystroju polskiego chrześcijaństwa, wybiera na uroczyste polskie kolędowanie.
23 stycznia 2016 w Ottawie, stolicy Kanady, odbył się protest zorganizowany przez tutejszy Klub Gazety Polskiej Ottawa. Hasłem protestu było: "Ręce precz od polskiej demokracji".
Celem tej politycznej manifestacji był protest przeciwko ingerencji Unii Europejskiej, niektórych polityków Niemiec oraz niemieckich środków masowego przekazu w suwerenne, wewnętrzne sprawy Polski.
Protest rozpoczął się o godzinie 13.00 w centrum miasta, przed siedzibą Delegatury Unii Europejskiej przy ulicy Metcalfe 150.
Pomimo że był to sam środek mroźnej, kanadyjskiej zimy, na protest przybyło wielu uczestników nie tylko z Ottawy ale i spoza miasta.
W manifestacji wzięli licznie udział zarówno Polacy z wielkiego Toronto – Toronto, Mississaugi, St. Catharines, Waterloo, jak i z Guelph w Ontario.
Licznie reprezentowana była delegacja z Montrealu wraz z przedstawicielami tamtejszego Klubu Gazety Polskiej.
Trzeba tutaj przypomnieć, że oprócz niezwykle surowej w tym rejonie świata zimowej pory roku, mamy do czynienia również i z kanadyjskimi odległościami.
Jak zwykle co roku, w lutym ma miejsce apogeum wpłat na fundusze emerytalne RRSP. Dla wielu kanadyjskich podatników inwestycja wewnątrz RRSP jest jedynym sposobem na bieżące zmniejszenie kwoty płaconego podatku dochodowego.
Kwota ulgi podatkowej z tytułu wpłaty na RRSP jest bezpośrednio uzależniona od dochodu osoby wpłacającej.
Aby uzyskać ulgę za dany rok podatkowy, musimy dokonać wpłaty na RRSP w ciągu tego roku, ewentualnie w ciągu pierwszych 60 dni roku następnego. Ostateczny termin wpłat na RRSP za rok 2015 upływa 29 lutego 2016 r.
Maksymalny dozwolony limit wpłaty na RRSP w danym roku jest określony indywidualnie na tzw. Notice of Assessment (dokumencie podsumowującym rozliczenie podatkowe). Limit wpłaty jest co roku powiększany o kwotę będącą równowartością 18% dochodu rocznego, uzyskanego w roku poprzednim, minus wpłaty dokonane przez pracodawcę. W tym roku maksymalny limit wpłaty za rok 2014 wynosi $24,930. Generalnie, wypłaty z RRSP są traktowane jako dochód w danym roku podatkowym.
Wymóg autoryzacji na podróż do Kanady stanie się niebawem rzeczywistością i warto pomyśleć o tym już teraz, jeśli planują Państwo wyjazd do Kanady po 15 marca tego roku.
Dlaczego o tym przypominam? Dlatego, że nie każdy będzie mógł dostać takie zezwolenie w bardzo krótkim czasie. Na pewno większość turystów starających się o elektroniczne zezwolenie na wlot do Kanady otrzyma pozytywną decyzję w kilka godzin, może w jeden dzień, czyli bardzo szybko. Jednak niektórzy turyści będą przekazywani do dokładniejszego sprawdzenia i wtedy trudno jest przewidzieć precyzyjnie, jak szybko zostanie wydana decyzja.
Osoby z nieciekawą przeszłością imigracyjną, deportacją, rekordem kryminalnym i tym podobne, mogą spodziewać się, że urzędnik imigracyjny przed podjęciem decyzji sprawdzi ogólną sytuację osoby i powody wlotu. Nie każdy dostanie pozytywne zezwolenie, ale największe ryzyko dotyczy osób np. karanych lub deportowanych, by wymienić nieliczne przykłady. Uwaga jednak – nie każda osoba, która posiada w kartotece prawne karne przewinienie, nie ma szansy na wlot. Istnieją bowiem różne opcje prawne, by tę skomplikowaną sytuację rozwiązać. W takim przypadku warto skonsultować się ze specjalistą prawa i ocenić swoje szanse.
W przypadku podróżującej rodziny, każdy jej członek musi posiadać autoryzację, nawet dziecko. Autoryzacja przypisana będzie do paszportu i informacja o posiadaniu zezwolenia zaistnieje w systemie komputerowym linii lotniczych i oficerów straży granicznej. Myślę, że system taki ma na celu zabezpieczenie się przed fałszerzami.
Ważność paszportu także gra tu istotną rolę, ponieważ autoryzacje są przyznawane na pięć lat, a zatem bliska data wygaśnięcia może się wiązać ze skróceniem czasu autoryzacji. Osoby planujące podróż do Kanady i posiadające paszporty, które niebawem stracą ważność, powinny może pomyśleć o wyrobieniu nowego.
Radzę zatem osobom planującym podróż w określonym terminie – czasami ta podróż może być ważna lub konieczna – by pomyślały o autoryzacji na wlot już teraz, nie czekajcie Państwo na ostatnią chwilę.
Myślę także, że po 15 marca urząd imigracyjny może być przeciążony licznymi podaniami o zezwolenie na wlot, co może wydłużyć czas oczekiwania.
Izabela Embalo
LICENCJONOWANY DORADCA
OSOBY ZAINTERESOWANE IMIGRACJĄ PROSZĘ O KONTAKT: TEL. 416-515-2022, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.,
18 LAT DOŚWIADCZENIA
POMOGLIŚMY SETKOM NASZYCH RODAKÓW OSIEDLIĆ SIĘ NA STAŁE W KANADZIE.
BIURO W MISSISSAUDZE: 25 AGNES STREET, UNIT 1003. HURONTARIO/DUNDAS.
WWW.EMIGRACJAKANADA.NET
Albo Trump jako kandydat Republikanów, albo fiasko...
Napisane przez Michał KrupaJames Kirkpatrick pracował jako oddolny organizator dla licznych konserwatywnych organizacji oraz udziela się w konserwatywnych mediach. Pracował również jako asystent w Kapitolu. Jest stałym publicystą portalu vdare.com. Pracował też z różnymi segmentami amerykańskiej prawicy – od neokonserwatystów po libertarian i tzw. nacjonalistycznych dysydentów.
Jakie czynniki stoją za popularnością Donalda Trumpa?
Pierwszym i najważniejszym czynnikiem jest imigracja. Jest czymś niebywałym, że Partia Republikańska wielokrotnie starała się narzucić akceptację dla amnestii imigracji [nielegalnych imigrantów – przyp. tłum.] swoim własnym wyborcom. Pomimo tego, że przeszkadzano tym procesem, nie wydaje się, żeby ktokolwiek na establishmentowej prawicy wyciągnął odpowiednie wnioski. Zamiast tego, zaczęli rozprawiać się z własnymi wyborcami, posuwając się nawet wyciszania antyimigranckich patriotów na takich konferencjach jak CPAC(Conservative Political Action Conference).
Zostało to dostrzeżone przez ludzi na dołach i spowodowało wybuch frustracji, ale nie było nikogo w ruchu konserwatywnym, kto by asertywnie o tych kwestiach mówił. Nic dziwnego, skoro to, co ja nazywam Korporacją Konserwatyzm, jest finansowane przez tych samych darczyńców, którzy finansują takie osoby, jak Marco Rubio.
Trump, jako ktoś spoza establishmentowej prawicy, który nie potrzebuje finansowania, ma wyjątkową swobodę w tej kwestii. Tak więc, gdy zaczął mówić o imigracji, natychmiast doły zaczęły się gromadzić wokół niego. On jest zupełnie wyjątkowy w tym zakresie. Nikt inny nie mógł tego zrobić. Establishmentowa prawica stworzyła system, który ma powstrzymać tego typu zjawiska. Lecz nie dotyczy to Trumpa.
Drugim czynnikiem jest politycznie niepoprawny styl Trumpa. Bawi się mediami i otwarcie z nich drwi. Lewicowi aktywiści chcą uderzyć w interesy Trumpa, a on ich zwyczajnie przejeżdża niczym walec parowy. Gdy ktoś go atakuje, oddaje dwa razy mocniej. Dla konserwatystów, którzy są przyzwyczajeni widzieć, jak ich domniemani przywódcy specjalizują się w grzecznym przegrywaniu i przepraszaniu, czymś wręcz upajającym jest widzieć kogoś walecznego i odnoszącego zwycięstwa.
Trzecim czynnikiem jest zwyczajna frustracja wynikająca z apatii republikanów i braku zmiany czegokolwiek, pomimo tego, iż kontrolują Kongres. Republikanie odnieśli ogromne zwycięstwo w ostatnich wyborach, po tym jak obiecali walczyć z amnestią Obamy [dla nielegalnych imigrantów – przyp. tłum.], a potem złożyli broń. Paul Ryan, który niegdyś był dla wielu konserwatystów postacią heroiczną, zostaje wybrany na spikera Izby Reprezentantów i pierwszą rzeczą, którą robi, jest uchwalenie ustawy finansującej wszystkie programy Obamy, lecz bez środków na płot graniczny. Wiele osób zwraca się ku Trumpowi, ponieważ nie ufa nikomu w Partii Republikańskiej, czy też w ruchu konserwatywnym. Postrzegają ów ruch jako samolubne oszustwo. I mają rację.
Wreszcie, osoba samego Trumpa. Nigdy nie było takiej osoby jak on. Był już gwiazdą, więc media nie mogą go ignorować. Jest bogaty, więc nie mogą go odciąć. Ma bezpośredni dostęp do mediów. Od dekad utrzymuje relacje z wpływowymi ludźmi. Zasadniczo jest kimś z elity medialnej, kto się zbuntował. Elity nie wiedzą, jak z tym sobie poradzić – jego postawa traktowana jest w kategoriach zdrady własnej klasy społecznej i nienawidzą go za to, jednak nie może zostać ignorowany.
Trump jest też jest wyjątkowo histeryczny. Jego wiece są zabawnymi widowiskami. To tak jakby oglądać mieszankę komika stand-up, kaznodzieję i generała przemawiającego do swoich żołnierzy. Charyzma jest wyjątkowo przebojowa.
A jednak siły mu przeciwne są tak potężne, że i to może nie wystarczyć.
Co motywuje animozje różnych grup wobec Trumpa?
Różne grupy mają różne motywacje. Zwolennicy otwartych granic są oczywiście najłatwiejsi do wytłumaczenia. Trump jest bezpośrednim zagrożeniem dla nich nie tylko dlatego, że sprzeciwia się ich polityce, lecz dlatego, że zapalił wyborców, którzy są przez nich pogardzani, tj. białą klasę robotniczą i reaganowskich demokratów. (Grupa wyborców – zazwyczaj chodzi o białych robotników z północnych stanów zatrudnionych w przemyśle, którzy tradycyjnie głosowali na demokratów, lecz którzy poparli Ronalda Reagana w wyborach w 1980 i 1984 roku.)
Niektóre grupy establishmentowej prawicy, np. Club for Growth [Klub na rzecz Wzrostu Gospodarczego – przyp. tłum.], nienawidzą Trumpa ze względu na jego propozycję w dziedzinie handlu i imigracji. Najlepiej patrzeć na większość Korporacji Konserwatyzm jako grupę korporacyjnych lobbystów. Dostarczają ideologicznego dressingu dla polityki taniej siły roboczej. Trump zagraża tej grupie interesów i jej donatorom, stąd chęć pozbycia się go. W pewien sposób, establishmentowa prawica jest jednym wielkim wysiłkiem na rzecz przekonania Amerykanów ze środkowych stanów do wspierania interesów donatorów z Nowego Jorku.
Neokonserwatyści są osobną historią. Choć często są oskarżani o obsesję na punkcie Izraela, nie myślę, że akurat o to tutaj chodzi. Trumpa trudno nazwać antyizraelskim. Jest wielkim zwolennikiem państwa żydowskiego, jego córka dokonała konwersji na judaizm i wielu spośród jego bliskich zwolenników jest Żydami. Nazywanie Trumpa antysemitą byłoby szaleństwem. Trump jest również głośnym krytykiem porozumienia Obamy z Iranem i oczywiście jest zwolennikiem silnego wojska i mocnej postawy przeciwko islamskiemu terroryzmowi.
Dlatego myślę, że animozja neokonserwatystów wobec Trumpa ma swoje inne uzasadnienia. Po pierwsze, neokonserwatyści nienawidzą Trumpa dlatego, że przedstawia Izrael jako wzór do naśladowania, gdy idzie o imigrację i budowę muru granicznego. Neokonserwatyści głoszą podwójny standard, tj. "masową imigrację dla Ameryki, żadnej imigracji dla Izraela". Nie mogą jednak do końca tego tak otwarcie powiedzieć.
Po drugie, Trump nie da się kontrolować. Odnosi się wrażenie, że tacy oficjele, jak John McCain, Lindsey Graham, Marco Rubio, Jeb Bush i inni, są zwyczajnymi frontmenami dla innych osób, którzy realnie formułują program polityczny. Podobnie jak kiedyś uznawano za rzecz istotną kontrolowanie przez parlament angielski tego, kto zasiada w radzie królewskiej, tak obecnie neokonserwatyści są wściekli, że Trump mógłby obsadzić swoją administrację własnymi ludźmi, wycinając całkowicie neokonserwatystów poza proces rządzenia. A to dla ruchu intelektualnego, który nie ma oddolnych zwolenników i polega na swoim dostępie do władzy, byłoby śmiertelnym ciosem.
Po trzecie, Trump nie jest wrogo nastawiony wobec Rosji. Powiedziałbym, że animozja wobec Rosji i Władimira Putina jest obecnie główną determinantą dzisiejszego neokonserwatyzmu. Rzecz jasna, nie ma powodów, dla których Rosja i Ameryka miałyby być wrogami, i wiele powodów przemawiających za silnym sojuszem. Ale rosyjsko-amerykańskie zbliżenie zagroziłoby licznym grupom interesu wewnątrz amerykańskiego systemu.
Wreszcie, gdy idzie o innych oponentów Trumpa, myślę, że ich niechęć jest motywowana nienawiścią do jego zwolenników. Spory segment poparcia dla Trumpa pochodzi od białych reprezentantów klasy robotniczej, którzy są otwarcie pogardzani przez postępowców i konserwatystów. Są to ludzie, którzy utracili pracę z powodu albo outsourcingu, albo nielegalnej imigracji i którzy zostali swego czasu zaatakowani przez Obamę jako "przywiązani do swoich pistoletów i religii". Śp. Sam Francis określił ich mianem amerykańskich "Radykałów Środka". Teraz mają swojego rzecznika, który nie da się zastraszyć, i to doprowadza wiele osób do furii. Często zdarza się, że publikowane są szydercze eseje fotograficzne ze zwolennikami Trumpa ukazujące normalnych Amerykanów, którymi mamy jednak gardzić. Wiele z tych działań wygląda po prostu na zwykłą nienawiść do białych Amerykanów jako takich.
Pogarda wynika również z tego, że Trump odwołuje się do Amerykanów jako Amerykanów, jako członków państwa narodowego, członków tej samej drużyny, że tak powiem. Czarni, biali, Latynosi, Azjaci i inni, którzy popierają Trumpa, widzą siebie przede wszystkim jako Amerykanów. Trump rzeczywiście byłby w stanie uzyskać większe poparcie ze strony mniejszości kolorowych niż Mitt Romney. A w sytuacji, gdy dziennikarze i profesorowie uniwersyteccy, którzy zarabiają na życie z tytułu prowadzenia krucjaty przeciwko białemu rasizmowi, odrodzenie patriotyzmu i nacjonalizmu jawi się jako bezpośrednie zagrożenie.
Czy Trumpa można nazwać "następcą Pata Buchanana", który operował podobną retoryką i odwoływał się do tych samych grup społecznych w swoich kampaniach prezydenckich w 1992, 1996 i 2000 roku?
Jest to zasadne porównanie, ale są istotne różnice. Po pierwsze, Buchanan zebrał wokół siebie religijną prawicę, Trump zaś nie prowadzi krucjaty przeciwko aborcji i nie jest do końca jakimś szczególnym oponentem praw dla homoseksualistów. Po drugie, Trump nie jest znany jako przeciwnik Izraela, podczas gdy Buchanan głośno kwestionował wpływ Izraela na amerykańską politykę zagraniczną. Po trzecie, Buchanan wywodził się z oficjalnego ruchu konserwatywnego i był członkiem administracji Reagana. Trump jest prawdziwym człowiekiem z zewnątrz. Nie mogą się go pozbyć. Gdy idzie o handel z zagranicą, jednak Trump jest jak najbardziej następcą Buchanana.
Na podstawie samej jego popularności i wyników w sondażach, czy Trump ma realną szansę na zdobycie nominacji republikańskiej?
Tak. Prowadzi w krajowych sondażach, ma dobre notowania w Iowa i prowadzi w New Hampshire i w większości innych stanów. Jednak istnieje dla niego zagrożenie. Jego narracja zależy od ciągłych zwycięstw w prawyborach, więc potrzebuje przynajmniej silnego drugiego miejsca w Iowa, gdyż nawet niewielka porażka mogłaby mu zaszkodzić.
Zwycięstwo w New Hampshire, z mojego punktu widzenia, jest dla niego absolutnie konieczne. Establishment jest podzielony i nie zanosi się na to, aby Cruz tam wygrał. Jeśli przegra zarówno w Iowa, jak i New Hampshire, Trump będzie miał poważny problem, a jeśli przegra w Południowej Karolinie, to już po nim. Natomiast jeśli wygra w New Hampshire, nadal będzie faworytem i z rozmachem ruszy na Południową Karolinę. Jeśli Trump zdobędzie i Iowa, i New Hampshire, będzie rzeczą niemalże niemożliwą, aby ktokolwiek go powstrzymał. Establishment musiałby się zjednoczyć wokół jednego kandydata (najprawdopodobniej Rubio), ale obecnie, nadal skaczą sobie do gardeł.
W przypadku ustawienia gry przeciwko Trumpowi przez republikański establishment, czy mógłby wystartować jako trzecia siła w tegorocznym wyścigu? Czy byłby w stanie trwale naruszyć system dwupartyjny w Ameryce?
Zobowiązał się, że tego nie zrobi, ale jeśli ustawią grę przeciwko niemu, może to rozważyć. Ale nie myślę, że doprowadziłoby to do powstania trzeciej partii na naszej scenie politycznej, choć on sam mógłby uzyskać wiele głosów w tym jednym wyścigu wyborczym.
Trump jest pojedynczym zjawiskiem. Ma bezpośredni dostęp do mediów, gdyż był telewizyjną gwiazdą i biznesmenem-celebrytą. Posiada majątek, który może wydać na własną kampanię. Nie ma ideologii, ale ma pewien styl i charyzmę, które zdobywają serca. Jeśli Trump upadnie, ruch, który powstał wokół niego, upadnie wraz z nim. To nie Front Narodowy ani UKIP.
Albo Trump jako kandydat republikanów, albo fiasko.
Gdyby próbował swoich sił z trzecią partią, skończyłby tak samo jak Partia Reform – ideologicznie zdezorientowana i bez przywódcy, poza jedną osobistością. Skoro Buchanan nie był w stanie przekształcić Partii Reform w dobie po Ross Perocie w trzecią siłę w 2000 roku, nie widzę za bardzo, jak Trumpowi miałoby się to udać. Jeśli Trump przegra, myślę, że priorytetem dla niego będzie powrót do Trump Tower i naprawienie szkód wyrządzonych jego interesom.
Jak "weteran i uciekinier" z establishmentu i Korporacji Konserwatyzm spogląda na obecne tumulty trapiące Stary Kontynent?
Z wielką nadzieją. Zawsze żywiłem większą nadzieję w stosunku do Europy niż do Ameryki (przynajmniej do czasu pojawienia się Trumpa). Potrzebujemy partii, które są populistyczne (W kontekście anglosaskim, populizm niekoniecznie musi mieć negatywne konotacje w kulturze politycznej i debacie publicznej. Często mianem populistycznego określa się program lub ruch, który opowiada się po stronie "zwykłego człowieka". Populizm w takim rozumieniu zazwyczaj łączy elementy prawicowe i lewicowe, przeciwstawiając się wielkiemu kapitałowi, jak również stronnictwom socjalistycznym, wykorzystując raczej narzędzia reformy niż gwałtownej rewolucji. Populizm skłania się ku postawie antydemokratycznej, choć nie zawsze), odwołują się do środowisk robotniczych i eksponują twarde stanowiska nt. imigracji i spraw kulturowych w celu uratowania Zachodu. Bóg wie, że nie dokonają tego amerykańscy konserwatyści.
Prowadzenie walki w Ameryce jest nieco utrudnione, gdyż, jak wspomniałem wcześniej, ruch konserwatywny jest wytworem pieniędzy i klasa darczyńców nie ma nic do uzyskania od populistycznego, patriotycznego ruchu. Co więcej, amerykański konserwatyzm obecnie jest tak blisko powiązany z klasycznym liberalizmem, że populizm w kwestiach handlu i gospodarki byłby obsmarowany jako "socjalizm" i mielibyśmy wolnorynkowych lobbystów prowadzących kampanię reklamową przeciwko niemu. O ile istnieje prawdziwie zorganizowany ruch oddolny na prawicy, są nim religijni konserwatyści, którzy głównie zajmują się wspieraniem Izraela i walką z aborcją. Większość przywódców tzw. religijnej prawicy, de facto wspiera masową imigrację. Istnieje również dziwny amerykański tik, który trudno jest wytłumaczyć obcym. Amerykańscy konserwatyści wierzą w ową absurdalną, optymistyczną wyjątkowość, gdzie zawsze "wszystko się ułoży", niezależnie od okoliczności. Wielu amerykańskich konserwatystów jest również przywiązanych do idei, iż nie istnieje żadna prawdziwa amerykańska tożsamość kulturowa, że jesteśmy "narodem propozycyjnym" oddanym "wolności" i "swobodzie" i innym abstrakcjom. Tak więc podnoszenie takich kwestii, jak zmiany demograficzne, jest widziane jako coś w złym guście i pozapatriotyczne, nawet jeśli ma owo zjawisko realne wyborcze i kulturowe konsekwencje (jak w Kalifornii). Amerykański ruch konserwatywny ma potężne zabezpieczenia wbudowane w siebie, aby powstrzymać rozrost ruchu przypominającego francuski Front Narodowy. Jedyną nadzieją na obecną chwilę jest Trump ex machina. I proszę mi wierzyć, waszyngtońscy konserwatyści szczerze go nienawidzą, poza takimi dysydentami jak ja i moi przyjaciele.
W kontekście wspomnianego kryzysu, jak Pan ocenia postacie Władimira Putina i Viktora Orbana?
Oczywiście, popieram Putina i Orbana oraz postrzegam ich jako rozważnych mężów stanu w porównaniu z takimi katastrofami jak Merkel. Zapewne nie żywią nienawiści do własnych narodów, jak nasi przywódcy. Istnieją jednak pewne problemy. Zarówno Putin, jak i Orban przywiązani są do tego małostkowego nacjonalizmu, który może być bardzo destrukcyjny w sytuacji kryzysu w skali cywilizacyjnej. Ciężko będzie utworzyć wspólny front przeciwko destrukcji Zachodu, gdy Putin wzbudza strach we wschodniej Europie. Zapewne, gdybym był Polakiem, albo Litwinem lub Finem, miałbym inne odczucia wobec Rosji. Rozumiem, dlaczego Putin postępuje tak, jak postępuje. Przebywałem nawet w Doniecku i przeprowadziłem wywiad z prorosyjskimi bojownikami. Lecz trzeba zauważyć, że kolejny konflikt w Europie byłby ostatecznym gwoździem do trumny dla naszej cywilizacji. Mając to na względzie, uważam, że większość winy za powstałe napięcia leży po stronie rządu Stanów Zjednoczonych. Putin wykazał się wielką powściągliwością po zestrzeleniu rosyjskiego bombowca przez Turcję.
Istnieje tendencja wśród amerykańskich konserwatystów do określania ich obu – Putina i Orbana – mianem "niedemokratycznych", czy nawet "zbirów". Proszę jednak zrozumieć, że amerykańscy konserwatyści nie są świadomi, jaka polityczna represja istnieje w zachodniej Europie, gdzie nie ma prawa do wolności słowa. Mamy również do czynienia z tendencją obkładania normatywnymi pojęciami wszelkich konfliktów na polu polityki zagranicznej. I tak Rosja nie może nam się przeciwstawiać li tylko z powodu różnicy interesów, lecz dlatego, że Putin jest "dyktatorem" i "bandytą".
Uważam, że na wiele sposobów Węgry i Rosja są bardziej wolne niż Stany Zjednoczone. W obu krajach można określić polityczne centrum grawitacji. Można bardziej otwarcie dyskutować nt. istotnych kwestii bez groźby bycia zwolnionym z pracy lub fizycznie zaatakowanym. Te kraje nie są sterowane przez sojusz nadzorującej władzy, lewicowych grup litygacyjnego nacisku i histeryzujących mediów. Wolałbym być rządzony przez jednego "autorytarystę", który mógłby zostać zastąpiony, niż przez system, który wydaje się trzymać władzę niezależnie od tego, kto jest w Kongresie czy w Białym Domu.
Powiem jeszcze, że my, amerykańscy prawicowcy, zazdrościmy Polsce tak bardzo! W imię wszystkiego, co święte, nie pozwólcie im zrobić z Polski tego, co zrobili z nami. Donald J. Trump może być naszą ostatnią szansą. I szczerze wierzę, że jeśli nie on, to nikt.
Dziękuję za rozmowę.
Przegląd tygodnia, piątek 29 stycznia 2015
Napisane przez Katarzyna Nowosielska-AugustyniakLekarze mają wytyczne w sprawie dobijania
Toronto College of Physicians and Surgeons of Ontario zatwierdził w poniedziałek wewnętrzne wytyczne dotyczące wspomaganego samobójstwa. Przewodniczący CPSO powiedział, że zasady powinny być gotowe, zanim prawo federalne wejdzie w życie. Pierwsza wersja wytycznych została przygotowana miesiąc temu, po czym przeprowadzono konsultacje i wprowadzono poprawki.
Ontaryjscy lekarze będą więc mogli pomagać w umieraniu pacjentom z całej Kanady (a nie tylko z prowincji, jak to pierwotnie zapisano), którzy będą się kwalifikować do tego rodzaju "pomocy" i mogą korzystać z publicznej służby zdrowia.
Poza tym lekarze, którzy nie będą chcieli pomóc pacjentowi w odebraniu sobie życia, nie będą musieli stwierdzać przed odesłaniem go do innego lekarza, czy dana osoba w ogóle kwalifikuje się do procedury.
Nad podobnymi zasadami pracuje organizacja zrzeszająca lekarzy w Nowej Szkocji. Tam trwają konsultacje.
W Quebecu, gdzie 10 grudnia weszło w życie prawo zezwalające na wspomagane samobójstwo, jak dotąd co najmniej jedna osoba poddała się procedurze. Pacjent odebrał sobie życie rękami lekarza w szpitalu uniwersyteckim w Quebec City.
Linda Gibbons dostała pół roku
Toronto 21 stycznia Linda Gibbons została uznana za winną złamania zakazu prowadzenia określonej działalności w odległości 500 stóp (150 m) od kliniki aborcyjnej Morgentalera w Toronto. Nakaz chroniący klinikę został wydany w 1999 roku.
Obrończyni życia została skazana na 6 miesięcy pozbawienia wolności – co stanowi najwyższy możliwy w tym wypadku wymiar kary. W poczet kary zaliczono okres, który Gibbons spędziła w areszcie. Sędzia pomnożył 141 dni przez 1,5, wobec czego Lindę zwolniono. Dostała jednak dwuletni okres próbny i zakaz zbliżania się na odległość 50 metrów do jakiejkolwiek kliniki aborcyjnej.
Linda została aresztowana przed kliniką 2 września ubiegłego roku. Chodziła tam i z powrotem po chodniku przed budynkiem kliniki przy 727 Hillsdale Avenue East. Trzymała swój plakat z płaczącym dzieckiem i hasłem "Mamo, dlaczego? Przecież mogę ci dać tyle miłości". Miała też ulotki i maleńką figurkę nienarodzonego dziecka.
Podczas rozprawy zeznawało dwóch pracowników kliniki, którzy twierdzili, że Gibbons zakłóca funkcjonowanie zakładu. Wezwany na świadka ochroniarz zeznał, że Linda powiedziała kilku osobom, że są przecież inne możliwości, a syn czy córka ich potrzebują.
Prawnik Lindy Daniel Santorro utrzymywał, że kobieta tylko pokojowo rozdawała ulotki, na co konstytucja Kanady pozwala. Powołał się też na wcześniejsze sprawy Lindy dotyczące tej samej kwestii – w tamtych przypadkach zarzuty były oddalane.
Sędzia przychylił się jednak do wersji prokuratora i uznał, że świadkowie byli wiarygodni. Przytoczył inny wyrok, w którym padły słowa, iż osoby protestujące przed klinikami aborcyjnymi "najczęściej są agresywne i stosują przemoc" (mimo że prokuratura nie mówiła o takim zachowaniu).
Bronfman obraził się za mural w YorkU
Napisane przez Katarzyna Nowosielska-AugustyniakPaul Bronfman, producent filmowy i telewizyjny, jest oburzony z powodu pro-palestyńskiego muralu na uniwersytecie York i mówi, że jego firma nie będzie dłużej pomagać studentom wydziałów artystycznych. Zgłosił to do administracji, ale otrzymał odpowiedź, że administracja nie ma wpływu na to, co zdobi ściany budynków. Jego firma William F. White International Inc. udostępniała studentom za darmo sprzęt do kręcenia filmów i zapraszała ich na semonaria szkoleniowe. Bronfman jest też dyrektorem fundacji Friends of Simon Wiesenthal Center for Holocaust Studies (FSWC). Ma nadzieję, że inni zwrócą uwagę na obraz i wywrą presję na uczelnię.
Akrylowe malowidło zdobi jedną ze ścian przy wejściu do centrum studenckiego kampusu od 2013 roku. Przedstawia osobę noszącą szalik z palestyńską flagą, która trzyma w ręku kilka kamieni i patrzy na zbliżający się do drzewa buldożer. Zostało namalowane na konkurs, w którym jurorami byli studenci i przedstawiciele wydziałów.
Przewodniczący FSWC Avi Benlolo mówi, że słyszał o przypadkach przedsiębiorców, którzy zastanawiają się, czy dalej wspierać uniwersytet, oraz o żydowskich rodzinach, które nie chcą, by ich dzieci uczyły się na York.
Rzecznik prasowy uczelni potwierdził, że Bronfman wycofał swoją pomoc. Dodał, że prawnicy i eksperci w zakresie praw człowieka radzą administracji, że nie może żądać usunięcia malowidła. „Władzę” nad muralem ma centrum studenckie, przyznaje federacja studentów uniwersytetu York. Dodaje, że obraz nie szerzy nienawiści, nie zawiera treści antysemickich, artysta pokazuje opór wobec okupacji ziemi palestyńskiej, jest po prostu krytyczny wobec państwa izraelskiego, które okupuje Palestynę.
Niektórzy studenci zgłaszali zastrzeżenia co do malowidła, twierdząc, że tworzy złą atmosferę wokół Żydów, którzy mogą nie czuć się bezpiecznie. Część podobno nie chce nosić elementów stroju czy biżuterii związanych z wiarą i pochodzeniem. Uważają, że kamienie w ręku osoby na muralu to znak nawołujący do przemocy.
Edmonton legalizuje Ubera
Napisane przez Katarzyna Nowosielska-AugustyniakW środę radni z Edmonton zagłosowali za legalizacją Ubera. To pierwszy taki przypadek w kaandyjskim mieście. Uber będzie działał legalnie w Edmonton od 1 marca, jeśli tylko kierowcy będą posiadać ubezpieczenie komercyjne zatwierdzone przez prowincję. Uber zobowiązał się, że 1 marca czasowo zawiesi działalność, a wznowi ją, gdy kierowcy mieli odpowiednie ubezpieczenia.
Po debacie radni ustalili, że minimalny koszt przejazdu Uberem ma wynosić 3,25 dol. Taka sama kwota odnosi się do innych prywatnych przewoźników i do wszystkich form przewozu osób zamawianych przez aplikacje telefoniczne. W przypadku taksówek łapanych na ulicy, na postoju lub zamawianych przez telefon obowiązują stawki wcześniej określone przez miasto.
Edmonton wzbogaci się na Uberze. Firma ma płacić miastu opłatę w wysokości 70 000 dol. rocznie za zezwolenie na świadczenie usług.