60 lat Szczepu Wodnego „Bałtyk”
Drodzy Państwo,
Szczep Wodny „Bałtyk” należący do Związku Harcerstwa Polskiego poza granicami Kraju w Kanadzie obchodzi w tym roku 60 lat. To już więcej niż pół wieku
ten harcerski szczep szkoli i wychowuje polonijną młodzież. Instruktorzy i funkcyjni poświęcają swój czas, aby chłopcy wyrośli na dumnych, zdyscyplinowanych i wykształconych mężczyzn, żeglarzy i Polaków.
Chcielibyśmy Państwa zaznajomić z historią naszego Szczepu.
Z historii Szczepu Wodnego „Bałtyk”
Oto co pisała prasa w lipcu 1963 r.:
5-lecie Szczepu Wodnego „Bałtyk”
Zaczęło się przed pięciu laty
Pożyteczne i piękne akcje nieraz mają bardzo skromny początek. Zaczynają się czasem od jednej osoby, a z biegiem czasu obejmują dziesiątki i setki osób.
Podobnie było ze Szczepem Wodnym „Bałtyk”. W roku 1957 phm. Marek Jagła i druh Longin Pawłowski wystąpili z projektem założenia harcerskiej drużyny żeglarskiej w Toronto. Druhowie mieli doświadczenie, ponieważ przed wojną należeli do drużyn harcerskich w Polsce.
Organizacja Przyjaciół Harcerstwa przy ZHP – Harcerska Przygoda Rodziców
Żyjemy we czasach kiedy coraz częściej osobiste relacje, bezpośrednie rozmowy, wspólne zabawy czy inny rodzaj grupowej aktywności zastępują elektroniczne środki porozumiewania się. Przepływ dokumentów, informacji, wiadomości, a nawet plotek odbywa się dziś za pomocą: poczty e-mailowej, Facebooka, Tweetera, Instagramu, Snapchata i co najmniej kilku innych form porozumiewania się.
Oprócz wielu plusów ta sytuacja utrudnia tworzenie się grup koleżeńskich wspólnie spędzających czas, ma wpływ także na rozluźnienie więzi rodzinnych. Uzależnieni mniej lub bardziej rodzice i dzieci zbyt dużo czasu spędzają przed komputerem, ipodem, smartfonem czy ipadem. Jak temu zaradzić, zastanawiają się socjologowie, psychologowie, pedagodzy i naukowcy wielu innych dziedzin.
60-lecie ZHP w 100-letnim kościele
"Naród, który nie zna swojej przeszłości, umiera i nie buduje przyszłości" – święty Jan Paweł II
Kilka tygodni temu w kościele Matki Boskiej w Toronto odbyła się Msza Święta z okazji 60-lecia Związku Harcerstwa Polskiego w Kanadzie.
W uroczystości wzięli udział liczni harcerze i harcerki, prezes Kongresu Polonii Kanadyjskiej – pani Teresa Berezowska, przedstawiciele władz harcerskich, m.in. hm. Halina Sandig, hm. Krystyna i Stanisław Reitmaierowie, przedstawiciele Koła Przyjaciół Harcerstwa oraz liczni rodzice.
Mszę Świętą celebrował prowincjał Ojców Oblatów Maryi Niepokalanej ksiądz Marian Gil.
Dzięki Opatrzności Boga i Jego Matki oraz ludziom dobrej woli, którzy po odejściu ojców oblatów walczyli z władzami kościelnymi o utrzymanie kościoła w rękach polskich, udało nam się dotrwać do 100-lecia. Proboszczem parafii jest obecnie ksiądz Kazimierz Brzozowski.
Przypomnijmy, że świątynia ta zbudowana była wiek temu od podstaw przez Polaków.
Mamy nadzieję, że diecezja torontońska otoczy opieką naszą świątynię. Fundusze zbierane ostatnio w kościołach w ramach akcji "Family of Faith" z wyznaczonym celem 105 milionów dolarów przeznaczone są między innymi na renowację starych kościołów.
Msza Święta z okazji 100-lecia parafii Matki Boskiej odbędzie się dnia 8 listopada o godzinie 14.00 przy 1996 Davenport Rd. w Toronto. Gościem honorowym będzie kardynał Thomas Collins.
Wszystkich serdecznie zapraszamy.
Szczęść Boże,
Aneta R.-Woznowski
http://www.goniec24.com/goniec-reportaze/itemlist/tag/ZHP#sigProIdf5bf225c8f
Harcerska Akcja Letnia na kanadyjskich Kaszubach
Żeby byli dobrymi ludźmi...
Po raz kolejny harcerska Akcja Letnia odbyła się na Kaszubach niedaleko Wilna w Ontario.
Powiedzieć, że to bardzo budujące wydarzenie, to truizm.
W tym roku w akcji brało udział ponad 600 polskich dzieci z Kanady – drugie i trzecie pokolenie emigracji.
Wśród gości honorowych była prezes KPK p. Teresa Berezowska, która jest również instruktorką harcerską, a także konsul generalna z Montrealu. Reporter "Gońca" spotkał również znaną śpiewaczkę Kingę Mitrowską z małżonkiem, która w niedzielę wystąpiła z koncertem w kościele w Wilnie.
Jak zwykle po sobotnim ognisku w niedzielę o godz. 10.00 odbyła się uroczysta Msza św. w Kaplicy Pod Sosnami, która zgromadziła kilkaset osób.
W tym roku telewizja Goniec nakręciła godzinny film z tych wydarzeń, który obejrzeć można na naszym kanale YouTube – GoniecTv Toronto – zachęcamy do subskrypcji tego kanału.
Rodziców i harcerzy zapytaliśmy, dlaczego zdecydowali się wypoczywać w tym czasie akurat na kanadyjskich Kaszubach w harcerskich stanicach.
Akcja Letnia ZHPpgK w Kanadzie
W niedzielę, 13 lipca podczas Akcji Letniej Związku Harcerstwa Polskiego poza granicami Kraju, odbyła się na kanadyjskich Kaszubach, podczas Mszy Świętej w Kaplicy pod Sosnami prezentacja relikwii Patrona Harcerstwa Polskiego, bł. ks. phm. Stefana Wincentego Frelichowskiego.
13 czerwca 2013 w Toruniu podczas uroczystości 100-lecia urodzin Stefana Frelichowskiego, ks. bp. Andrzej Suski przekazał na ręce Związku Harcerstwa Polskiego działającego poza granicami Kraju, relikwie Patrona Harcerstwa Polskiego. Relikwiarz jest w trakcie odwiedzania ośrodków harcerskich we wszystkich Okręgach ZHP poza granicami Kraju. Związek Harcerstwa Polskiego w Kanadzie kontynuuje ideały przedwojennego ZHP. ZHP Kanada działa od ponad 60 lat, prowadząc zbiorki, szkolenie instruktorskie oraz obozy i kolonie dla młodzieży harcerskiej.
"Gorąca" zima w harcerskich szeregach
Zima to pora roku, która kojarzy nam się ze śniegiem, mrozem, zamiecią i zimnym wiatrem. Wielu z nas w tym czasie ogranicza aktywność na świeżym powietrzu i bardziej docenia domowe zacisze z kubkiem kawy, herbaty czy gorącego mleka.
Komputer, telewizor, książka czy gazeta w pobliżu ciepłego kominka to narzędzia pomagające dotrwać do wiosny. Najbardziej radykalne podejście do zimy mają niedźwiedzie, pieszczotliwie zwane misiami, zapadając w zimowy sen.
http://www.goniec24.com/goniec-reportaze/itemlist/tag/ZHP#sigProIda0d4fada7c
Misie i zmarzluchy nie wiedzą o tym, o czym doskonale wiedzą harcerki i harcerze, że zima oferuje również wiele wspaniałych atrakcji. To wymarzona pora na sanki, narty, łyżwy, zabawy na śniegu, na zajęcia sportowe w salach i halach, to czas kolędowania, "kominków", czy nawet potańcówek. To także czas zbiórek odbywających się regularnie bez względu na pogodę i porę roku. Program zbiórek jest bardzo ciekawy i urozmaicony, ale poza nimi jest jeszcze pełno innych zajęć. Harcerki i harcerze w okresie Bożego Narodzenia radośnie witani odwiedzali zaprzyjaźnione domy z kolędą na ustach. Wcześniej Święty Mikołaj nie zapomniał o prezentach przygotowanych przy pomocy rodziców z Kół Przyjaciół Harcerstwa. Były też grupowe wyjazdy do ośrodków narciarskich i spotkania opłatkowe, imprezy walentynkowe, Kurs Zastępowych, Dzień Myśli Braterskiej, Zjazd ZHP Okręg Kanada, Kominek Zuchowy w Oshawie. Niektóre jednostki w okresie postu prowadziły Drogę Krzyżową w swoich parafiach i wspólnie przeżywały Gorzkie Żale.
Miłość jak płomień...
Jakie ma znaczenie polskie harcerstwo na obczyźnie? Chodzi przede wszystkim o wychowanie człowieka i Polaka, a to jest misja niebagatelna i jak się okazało w ciągu wielu lat – owocna, bo niezwykle silne polskie harcerstwo w Kanadzie wychowało Polonii wielu liderów i wybitnych działaczy. Pamiętam obchody złotego jubileuszu Chorągwi Harcerzy ZHP w lipcu 2003 r. na Kaszubach Ontaryjskich. Było bardzo uroczyście, poświęcono nowy sztandar, a uwagę moją zwrócił wielki portret bł. ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego, umieszczony w centralnym miejscu obchodów. Nic dziwnego, jest on przecież patronem polskiego harcerstwa!
•••
Niełatwo pisać o człowieku świętym czy błogosławionym. Lubimy bohaterów zmagających się z sobą i z losem, mających swoje wzloty i upadki – a tu raptem mamy do czynienia z kimś, kto pokonał wszystkie ludzkie słabości, osiągnął wielkość bez skazy – i co więcej, okazał się człowiekiem z krwi i kości, a nie wydumaną postacią z książki czy filmu. Żył krótko: 32 lata, a II wojna światowa zamknęła jego pobyt na ziemi nieodwołalną datą: 22 lutego 1945...
Warto prześledzić jego losy, a pochodził z Pomorza, urodził się dokładnie 100 lat temu w niewielkim miasteczku Chełmża, dokąd zajrzałam kiedyś, idąc jego śladami, urzeczona skromną i cichą wielkością tego bohatera naszych czasów.
Stefan Wincenty Frelichowski,bo o nim tu mowa, zwany przez bliskich i przyjaciół popularnie Wickiem, wyrósł w rodzinie mieszczańskiej o profilu rzemieślniczym. Ojciec, Ludwik, był mistrzem w dziedzinie piekarnictwa, człowiekiem spokojnym i pracowitym. Piętrowa kamienica, w której mieszkała 8-osobowa rodzina, obdarzona sześciorgiem dzieci, z frontu miała sklep piekarniczy i cukiernię, a na podwórku piekarnię. W domu rządziła mama, Marta z Olszewskich, kobieta mądra i bogobojna. Tak organizowała życie rodzinne, że wszyscy wzajemnie sobie pomagali. Często po kolacji zbierano się na śpiewanie, nierzadko ze znajomymi, dom był otwarty, chętnie przyjmowano gości – wspominała w rozmowie ze mną Marcjanna Kaczkowska, jedyna z rodzeństwa ks. Wicka, którą gdy odwiedziłam Chełmżę przed laty, zastałam przy życiu. Mówiła, że przed snem zawsze wspólnie się modlono. Nie było miłości rodzinnej na pokaz, ale ta harmonijna, uczuciowa wielodzietna rodzina nauczyła przyszłego księdza umiejętności życia w zespole, społecznego podejścia, a przede wszystkim – radości życia.
•••
Harcerstwo, z którym związał się w latach szkolnych, też miało wielki wpływ na ukształtowanie jego charakteru. W 1927 Wicek wstąpił do 24. Pomorskiej Drużyny Harcerskiej im. Zawiszy Czarnego. Przeszedł wszystkie stopnie harcerskie i instruktorskie – do Harcerza Orlego i podharcmistrza w 1934, a w rok potem – Harcerza Rzeczypospolitej.
Praca w harcerstwie wyrobiła w nim zręczność, umiejętność pokonywania trudności, gotowość niesienia pomocy innym. Wesoły, serdeczny, miał zawsze w głowie tysiące pomysłów, uwielbiał wędrówki, obozy... Ale chciał – jak pisał w swoim pamiętniku, wydanym obecnie w formie książkowej – aby "drużyna dawała swoim członkom coś więcej, niż samą karność i trochę wiedzy polowej i przyjemne obozy – lecz dawałaby im pełne wychowanie obywatela znającego dobrze swoje obowiązki dla ojczyzny...".
Prawdziwie zapatrzony był w ideę harcerstwa – tę, jak mówił, "najdziwniejszą, ale najlepszą ideę harcerstwa: wychowanie młodzieży przez młodzież". Pisał o tym w Pamiętniku w 1930 roku: "Wierzę mocno, że państwo, którego wszyscy obywatele byliby harcerzami, byłoby najpotężniejsze ze wszystkich. Harcerstwo bowiem, a polskie szczególnie, ma takie środki, pomoce, że kto przejdzie przez jego szkołę – to jest typem człowieka, jakiego nam teraz potrzeba".
•••
Powoli kiełkowała w nim myśl zostania księdzem. Najpierw uczynił takie przyrzeczenie w obliczu śmiertelnej choroby brata. Brat umarł, a jego ta myśl nie opuściła. Decyzja nie była łatwa. Tak pisze o tym w swoim Pamiętniku:
"Jak cudownie, jak pięknie nęci mnie świat. Dopiero po maturze on mi się objawił. Byłem sympatyczny, byłem zdolny, wszystkie drogi miałem otwarte. Przyszłość uśmiechała się mi wszystkimi promieniami tęczy. A oprócz tego dał mi jeszcze świat poznać, czym jest miłość, miłość pierwsza, młodzieńcza. Nie miłość ciał, nie zmysłowość, a przyjaźń duchowa".
Agnieszka – bo tak brzmiało imię dziewczyny tego pierwszego, niewinnego zapatrzenia Wicka – uszanowała jego wolę, choć obojgu serce się krajało. (...) Pod datą 10 sierpnia 1931 roku zapisał twardo w Pamiętniku: "Zdecydowałem się krótko, po żołniersku, wstąpić nieodwołalnie do seminarium". Nie widział dla siebie innej drogi. A gdy już studiował w seminarium, zapisał m.in.: "Chcę posiadać wiarę św. Piotra, mądrość św. Pawła, ale serce muszę mieć św. Jana, serce czyste, niewinne. Muszę być kapłanem wedle serca Jezusa".Tej dewizie był wierny w każdym działaniu.
Kończy seminarium duchowne w Pelplinie i zostaje kapelanem i sekretarzem osobistym biskupa Stanisława Okoniewskiego. Tu najpewniej czekała go kariera, ale on pragnął pracować z dziećmi i młodzieżą. W 1938 zostaje wikarym w parafii Wniebowzięcia NMP w Toruniu. (...)
Jako wikary potrafi tak ożywić Msze św. dla dzieci (odprawiane wówczas po łacinie tyłem do wiernych), iż uważa się, że o 30 lat wyprzedził Sobór Watykański II. A na Pierwszą Komunię wszystkie dzieci poleca ubrać w jednakowe sukienki liturgiczne – nie chce, by widać było różnice w zamożności i ubóstwie dzieci. Z młodzieżą urządza wycieczki za miasto, gra w piłkę z ministrantami, z każdym zagada – i nadal wszędzie go pełno. (...)
•••
Ale wybucha wojenna zawierucha – i szybko przyszedł ten ponury dzień 18 października 1939, gdy aresztowanych zostało trzech wikarych kościoła NMP w Toruniu. Dwóch rychło zwolniono, a ks. Frelichowski już nigdy nie powrócił do swej parafii. (...) Jak się dowiedziałam podczas mojej wędrówki po Chełmży, ks. Wicek mógł się uratować, bo przyjaciele zaplanowali ucieczkę dla niego. Rozmawiałam z kobietą, która podczas wojny była jeszcze dziewczynką, córką znajomej Frelichowskich. Na wieść o grożącym wikaremu aresztowaniu matka wysłała ją do niego z zapakowanym cywilnym ubraniem i prośbą, by natychmiast uciekał w przebraniu. Ksiądz Wicek podziękował dziewczynce, ale nie przyjął pakunku. Spokojnie powiedział, że Bóg wybrał dla niego inną drogę... (...)
•••
Nastał teraz dla ks. Frelichowskiego czas prawdziwie wielkiego heroizmu. Najpierw Fort VII w Toruniu, gdzie dla więźniów warunki były wyjątkowo fatalne i wykańczające. Mimo surowych zakazów od razu zabrał się do organizowania tajnego duszpasterstwa. Poszczególnym izbom sekretnie przydzielał księży, w niedziele urządzał w prawie każdej izbie tzw. suche Msze św. recytowane, wygłaszał po kryjomu kazania, pogadanki religijne, przygotowywał potajemne wieczornice. A jak "konspiracyjnie" spowiadał! (...) Załatwił nawet dla podniesienia nastrojów "zakład fryzjerski": skombinował nożyczki, mydło, przybory do golenia. Chciał, aby więźniowie nabrali większej godności i otuchy. Stał się duszą życia nie tylko religijnego, ale i codziennego bytowania w tym wstępnym obozie, gdzie dane mu było jeszcze przez moment zobaczyć z bliska, podczas widzenia, matkę i siostrę Marylę. (...)
•••
Stąd jego męczeńska droga wiodła do obozu przejściowego w Nowym Porcie w Gdańsku i do Stutthofu. Dziesiątkowały uwięzionych nie tylko obozowe egzekucje, ale i choroby, ciężka praca, wyniszczające zimno... I ten upiorny obóz również był dla ks. Wicka, podczas jego krótkiego pobytu, jakby wielką parafią (...). Zdobył się nawet na czyn zupełnie niezwykły: zorganizował w Wielki Czwartek i w Wielką Niedzielę 1940 roku uroczyste Msze św.: skombinował skądś dwie pszenne bułki, zawinięte w białą płócienną chustkę, i prawdziwe hostie oraz wino mszalne, przemycone przez któregoś z księży. Tak, on umiał "łapać Boga za nogi" nawet w tym przeklętym, złowieszczym miejscu, jakim był Stutthof! (...)
•••
Gdy przebywał w kolejnym obozie, Sachsenhausen-Oranienburg, przyszły nań szczególnie ciężkie czasy: zawziął się bowiem na niego blokowy, kryminalista i sadysta Hugo Krey, który wykończył już niejednego więźnia. Dla śmiechu uczynił Wicka swym "biskupem" i kazał go wygolić, pozostawiając na szyderstwo specjalną "piuskę" z włosów. Naigrawał się z niego, a Wicek znosił to cierpliwie, rzekłabym pogodnie, pełen wewnętrznego uciszenia i równowagi ducha, czego Hugo nie mógł znieść. Zapędzał go do pracy w kostnicy jako nosiciela zwłok zmarłych i zamordowanych. (...) W końcu Wicek podbił sadystycznego Kreya swą otwartością i pełną miłości postawą. A ów Krey niedługo potem zginął marnie – powiesił się lub został powieszony przez samych Niemców...
W grudniu 1940 roku był już ks. Wicek w Dachau, z którego Niemcy uczynili główne skupisko duchowieństwa z całej Europy. (...) Zorganizował w Dachau prawdziwy "Caritas" dla tych, co nie otrzymują paczek. Na rewirze w bloku chorych miał punkt kontaktowy, a także w trupiarni. Wielu jemu zawdzięczało przetrwanie. Sam w latach 1943–44, gdy można już było więźniom przesyłać paczki, otrzymywał w nich chleb, w którym przemycane były komunikanty, a nawet buteleczki z winem mszalnym. W bloku księży przechowywany był Najświętszy Sakrament. (...)
•••
W 1944 roku nastała w obozie epidemia tyfusu plamistego. Władze obozowe nie próbowały z nią nawet walczyć. Poprzestały na odizolowaniu zarażonych baraków. Chorzy przebywający w nich skazani zostali na wymarcie. Niebawem wymarł tam cały personel – blokowi, izbowi, nie miał kto rozdzielać chorym brukwi z kuchni. Przeludnienie było straszliwe – 2000 w jednym! Te cyfry mówią same za siebie: jednocześnie odizolowanych było 12 tys. chorych.
I do tych cuchnących żywych trupów przedostawał się ks. Frelichowski. Przedzierał się przez drut kolczasty, omijał straże, przeczołgiwał się przez okno. Odwiedzał ich codziennie, niosąc też zebraną skądś żywność, cudem uzbierane leki. Posługiwał im wśród brudu, odoru i kału. (...)
•••
Sam poniósł śmierć w tej niezwykłej, heroicznej posłudze: zaraził się tyfusem, co było do przewidzenia. Umierał 23 lutego 1945, na kilka miesięcy przed wyzwoleniem. Odchodził w opinii świętości – to czuli wszyscy współwięźniowie. Obecni księża poprosili jednego z więźniów – studenta przedwojennej medycyny, Stanisława Bieńkę – by wypreparował kostki palców prawej ręki Wicka. Sporządził on też negatyw jego maski pośmiertnej, a potem odlew maski pośmiertnej, w której zagipsował jeden z palców prawej ręki umarłego. A drugi zagipsował tak, że przypominał kawałek kredy, który zachował współwięzień, ks. Bernard Czapliński. Rysunek Wicka w trumnie wykonał młody ksiądz, też współwięzień.
Jak to – spytacie – w Dachau pochówek w trumnie? Otóż i tam zdarzyło się coś takiego, co było absolutnym ewenementem: pozór pogrzebu przed wysłaniem zwłok do krematorium. W tym jedynym przypadku władze obozowe złamały obowiązującą praktykę i pozwoliły wystawić zwłoki na widok publiczny w wyłożonej białym prześcieradłem skromniutkiej, skleconej z desek skrzynce, imitującej trumnę...
Ktoś (kto?) rzucił do trumny kwiat... I tak żegnano tego, co do którego wszyscy podświadomie czuli, że zostanie w przyszłości uznany za świętego. Współwięźniowie wykonali nawet księgę pamiątkową i wpisali swe wspomnienia o nim i jego wiersz. (...)
Wszystkie pamiątki po Wicku, a także jego relikwie przywiózł do Polski ks. Bernard Czapliński, współwięzień, późniejszy biskup pomocniczy diecezji chełmińskiej. Relikwie ofiarowane zostały Seminarium Duchownemu w Pelplinie, Seminarium Duchownemu w Toruniu, noszącemu imię ks. Frelichowskiego, harcerzom hufca ZHP Toruń, Kapelanowi naczelnemu ZHR, Katedrze Polowej Wojska Polskiego w Warszawie, rodzinnej Chełmży... A na ołtarze wyniósł go podczas nabożeństwa odprawianego w 1999 roku na toruńskim lotnisku Jan Paweł II. Powiedział wtedy do harcerzy: "Niech on stanie się dla was patronem, nauczycielem szlachetności, orędownikiem pokoju i pojednania". I tak się stało.
Mała Chełmża na Pomorzu jest dziś miejscem pielgrzymek do domu, w którym mieszkał. Śladami ks. Wicka odbywają się pielgrzymki i do Torunia, gdzie w sanktuarium NMP znajduje się jedyny w swoim rodzaju jego "grób kości palców". O źródłach jego wielkiego charyzmatu najtrafniej wyraził się ks. biskup E. Piszcz (też współwięzień obozowy), gdy określił go jako: "radosnego dawcę, którego Bóg miłuje". Inni księża – współwięźniowie – nazwali go "płomieniem Bożym", "drogowskazem", "olbrzymem, przykładem Gigantów"... (...)
W tym roku mija setna rocznica jego urodzin, 10. rocznica ogłoszenia go patronem polskich harcerzy, a 75. rocznica mianowania kapelanem Chorągwi Pomorskiej ZHP – w związku z czym Rada Naczelna ZHP w listopadzie ubiegłego roku ogłosiła rok 2013 "Rokiem bł. ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego – patrona polskich harcerzy".
A dzisiejsi młodzi harcerze, występujący w krótkim filmie o nim, który znalazłam w Internecie na YouTube, mówili po prostu, że ks. Wicek fascynuje ich, bo "obchodzili go inni ludzie"i "starał się o drugiego".
Tak, w naszej cywilizacji technokratycznej, cechującej się wybujałym egoizmem jednostki, musimy starać się wrócić do tych prostych, podstawowych pojęć, takich jak: co to znaczy umieć dostrzec obok siebie drugiego człowieka...?
Krystyna Starczak-Kozłowska
ROZPOCZĘCIE NOWEGO ROKU HARCERSKIEGO
http://www.goniec24.com/goniec-reportaze/itemlist/tag/ZHP#sigProId3f0b4054ec
W niedzielę, 23 września, harcerze i harcerki ze Związku Harcerstwa Polskiego poza granicami Kraju uroczyście rozpoczęli rok szkolny. Szczepy "Wieliczka" i "Wigry" z Mississaugi uczestniczyły we Mszy Świętej o godzinie 11.00 w parafii św. Maksymiliana Kolbe, której przewodniczył ojciec proboszcz Janusz Błażejak, a kazanie wygłosił przebywający tam gościnnie ojciec Paweł Ratajczak, dyrektor radia Katolickie Studio Młodych.
Po Eucharystii, harcerze wraz z rodzinami oraz Ojcem Proboszczem udali się do parku obok kościoła, gdzie odbyły się uroczystości rozpoczęcia roku, którym przewodniczyła druhna Martyna Gadomski. Prowadząca uroczystości, na wstępie, podziękowała Ojcu Proboszczowi za przybycie. Następnie ojciec Błażejak odmówił modlitwę i udzielił wszystkim błogosławieństwa.
Po błogosławieństwie druhna Martyna Gadomski oraz druh Marek Reitmeier odczytali rozkazy, które dotyczyły zmian w szczepach, mianowania nowych funkcyjnych oraz powołania Rady Szczepu. Druhowie złożyli również życzenia wszystkim skrzatom, zuchom, harcerkom, wędrowniczkom i instruktorom oraz podziękowania dla Koła Przyjaciół Harcerstwa w Mississaudze.
Kolejno głos zabrała przewodnicząca ZHP, okręg Kanada, druhna Krystyna Reitmeier, która podkreśliła ważną rolę harcerstwa w życiu społeczeństwa polonijnego oraz wspomniała o zaletach bycia harcerzem.
Powitana również została okręgowa kierowniczka Organizacji Przyjaciół Harcerstwa i harcerska działaczka Barbara Stadnik, która była obecna na uroczystości.
Po oficjalnych przemówieniach dzieci i młodzież zaśpiewały kilka znanych piosenek harcerskich, a po nich swoim śpiewem popisali się rodzice z KPH. Wszyscy również wznosili harcerskie okrzyki
Na koniec organizatorzy przekazali najlepsze życzenia dla szczepów "Wieliczka" i "Wigry" od posła do parlamentu, Władysława Lizonia, który niestety nie mógł być obecny na uroczystym rozpoczęciu roku harcerskiego ze względu na ważne obowiązki służbowe.
Cała uroczystość była dobrze zorganizowana, kościół podczas Mszy Świętej wypełniony po brzegi skrzatami, zuchami i harcerzami, a piękny, donośny śpiew dzieciaków podkreślał, że rozpoczął się dla nich nowy rok harcerski, pełen wrażeń, zdobywania kolejnych sprawności oraz nauki i zabawy wśród polskich rówieśników. Czuwaj!
Tekst i zdjęcia Barbara Rode i Henryk Gadomski
ZHP Kanada - służba harcerska, służba Polonii
Ponad sto lat temu generał Robert Baden-Powell wśród młodych żołnierzy w Indiach zaczął stosować elementy skautingu (wywiady, życie obozowe, podchody, tropienie) jako środki oddziaływania wychowawczego. Wydał książkę "Aid to Scouting", mając na celu wychowanie młodzieży na wartościowych obywateli Anglii. Książka błyskawicznie rozpowszechniła się wśród młodzieży szkolnej. W sierpniu 1907 r. zorganizował pierwszy obóz dla 20 młodych uczestników, gdzie wypróbował i opisał swoje pomysły wychowawcze i w 1908 r. opublikował książkę "Scouting for Boys".
Idea skautingu Baden-Powella szybko spopularyzowała się w Wielkiej Brytanii i Europie. W Polsce w 1909 r. Andrzej Małkowski przetłumaczył "Scouting for Boys" i zorganizował pierwsze jednostki we Lwowie.
Wydarzenia historyczne i religijne w kraju oraz obchody kulturalne i tradycje narodowe wzbogaciły organizację i stworzyły wyłącznie polski ruch harcerski. Małkowski widział harcerstwo jako ruch wychowawczo-społeczny i razem z żoną Olgą Drahonowską-Małkowską rozpracowali "Skauting jako system wychowania młodzieży", który do dnia dzisiejszego jest stosowany.
Podczas drugiej wojny światowej harcerstwo szybko się rozwijało. Młodzież była zapalona i zaangażowana w akcje niepodległościowe. Niektórzy wybijali się jako liderzy i zajmowali coraz bardziej odpowiedzialne funkcje w organizacji.
Po drugiej wojnie światowej młodzi instruktorzy i instruktorki znaleźli się rozproszeni po całym świecie. Po tych przeżyciach byli w stanie zachować najsilniejsze wartości wychowawcze.
http://www.goniec24.com/goniec-reportaze/itemlist/tag/ZHP#sigProId37e63b1bde
Natychmiast stworzyli harcerstwo w krajach, w których się znaleźli, i kontynuowali pracę wychowawczą z młodzieżą polonijną na obczyźnie.
W Kanadzie ZHP kwitło, i rozpoczęło się stałe kształcenie następnych pokoleń na drużynowych i instruktorów. Wyłonił się zespół doświadczonych ludzi, przygotowanych do pracy w społeczeństwie polonijnym i kanadyjskim. Pierwszy kurs drużynowych odbył się na Kanadyjskich Kaszubach w 1956 r. i od tego czasu kursy odbywają się regularnie dla harcerzy i harcerek co dwa lata. Rozpracowany system wychowawczy kontynuuje kształcenie następnych pokoleń polonijnych na szczeblach instruktorskich od przewodników do podharcmistrzów i harcmistrzów, na lojalnych obywateli, silnych liderów, oddanych swojemu pochodzeniu.
W ostatnich pięciu dekadach kursy odbyły się w ośrodkach harcerskich na Kaszubach, w Quebecu i Albercie, w Winnipegu w Manitobie, także w Banff w Górach Skalistych, Kootenay Plains w Albercie, w Whistler przy Vancouverze, w Nowej Szkocji oraz w ośrodkach skautingu kanadyjskiego przy Kingston, Port Colborne i Acton w Ontario. Programy kursu są prowadzone przez instruktorów wykształconych w swojej specjalizacji i z dużym doświadczeniem. Z inicjatywy typu "Inter-Provincial Connections" (od czasów byłego premiera Kanady Pierre'a Trudeau), zorganizowano wielkie wyprawy w ramach kształcenia, jak wędrówki z Toronto do Banff i do Vancouveru (gdzie zadaniem było zatrzymanie się w większych ośrodkach polonijnych i nawiązanie kontaktu z Polonią i ośrodkami kanadyjskimi) oraz krajoznawcza wyprawa do Nowej Szkocji.
Podczas roku harcerskiego odprawy kształceniowe dla funkcyjnych oraz kursy zastępowych przy jednostkach są organizowane przez hufce i chorągwie. Odbywają się także specjalne kursy przygotowawcze na większe wydarzenia, jak światowe zloty.
Nasz udział we wszystkich akcjach harcerskich polega na pracy bezinteresownej. Instruktorzy i instruktorki wprowadzają swoje doświadczenie w życie polonijne w licznych organizacjach polonijnych, jak: w Zarządzie Głównym Kongresu Polonii Kanadyjskiej (dotychczas siedmiu prezesów), w zarządach okręgowych KPK, organizacjach parafialnych i społecznych (Credit Union, SPK, Fundusz Millenium), w Legionach, w szkołach polskich, Polonii Świata itd. W środowisku instruktorskim znajdują się lekarze, architekci, naukowcy, adwokaci, artyści, przemysłowcy, nauczyciele, akademicy itp.
Ostatni kurs drużynowych dla harcerzy i harcerek w Kanadzie odbył się w ośrodku skautowym przy Port Colborne w Ontario. A w tym roku, od 30 czerwca do 7 lipca, stanica Bucze na Ontaryjskich Kaszubach przyjęła ponad 60 młodzieży na kursy drużynowych i przewodniczek. Podczas tego tygodnia harcerki spotkały się z szesnastoma instruktorkami, które poprzez wykłady, zajęcia, gry i dyskusje przekazywały swoją harcerską wiedzę.
http://www.goniec24.com/goniec-reportaze/itemlist/tag/ZHP#sigProId58e0a62eda
Kursantki powróciły do prawdziwego systemu zastępowego, takiego jaki wprowadził gen. R. Baden-Powell ponad 100 lat temu. Musztra, śpiew, pląsy i harce przeplatały dyskusje na takie tematy, jak: etapy rozwoju młodzieży, metoda harcerska, jak pisać programy, biwaki, obrzędy, religijność, tożsamość i funkcje w drużynie. Wiele zajęć było tak przygotowanych, aby wyrobić i pobudzić w młodzieży pewność siebie, odwagę, pracowitość, samodzielność oraz cechy lidera. Harcerki miały też pokaz sztucznych ogni z okazji Dnia Kanady. A w czwartek wybrały się na spływ pontonami do Madawaska Kanu Centre. Każda uczestniczka (czy to harcerka, czy instruktorka) wyjechały z kursu natchnione do wrześniowej pracy w harcerskich szeregach. Zainteresowanie i zaangażowanie młodzieży harcerskiej w kontynuowanie tej niezmiernie ważnej pracy dla polonijnego społeczeństwa jest godne podziwu.
Barbara Woźniak
harcmistrzyni