W Chinach zauważyłem pewną grupę społeczną, którą można określić bogate dziady. W odróżnieniu od europejskich "bogaczy", którzy noszą piękne ubrania, jeżdżą średnio dobrymi autami i co roku jeżdżą na wakacje do Egiptu, chińskie dziady na co dzień noszą robocze ubrania i jeżdżą starymi rowerami. Do tego chińskie dziady nie myślą w ogóle o egipskich plażach, kolorowych drinkach czy też np. nowych kafelkach w łazience. Znam kilku takich dziadów w Chinach osobiście i znam też wielu "bogaczy" w Europie, dzięki czemu mogę powiedzieć o nich coś więcej niż tylko to, co widać na zewnątrz. Jeden z nich to mój sąsiad zwany Wang Ming. Wang Ming to 38-letni mechanik z zawodu, żona, syn (lat 10). Mieszka w warunkach, których europejski "bogacz" nie byłby w stanie zaakceptować. Mieszkanie duże, ale surowe, wszystko przypomina zakładowe mieszkanie z czasów PRL, stare grzejniki, obdrapane parapety, stary bojler i lampy jarzeniówki rodem z hali fabrycznej. Żadnych zbytków, żadnych dekoracji, żadnych kosztownych inwestycji. Komputer z Internetem oczywiście jest. Żona jeździ na starym motorowerze z pedałami, a on kupił niedawno używany rower (tzw. koza) bez przerzutek.
Na co dzień Wang Ming prowadzi sklep, jego żona również (drugi sklep), trzeci sklep już wykupiony i będzie otwarty, jak budynek centrum handlowego zostanie ukończony.
Wang Ming posiada również drugie mieszkanie, które wynajmuje. Ma też spore oszczędności. Jednym słowem panisko, ale na zewnątrz to obraz nędzy.
Z drugiej strony, "bogacze" z Zachodu są bogaci, ale tylko na zewnątrz i de facto tylko pozornie. Myślę, że gdyby wypośrodkować europejskiego "bogacza" z chińskim dziadem, otrzymalibyśmy dość szczęśliwego człowieka na wielu, wielu płaszczyznach życia. Póki co nasz chiński dziad żyje swoim życiem, nie mając świadomości co traci, a nasz europejski "bogacz" w korowodzie kredytów nie zdaje sobie sprawy, że można żyć inaczej.
Jednak i Chińczycy mają swoje słabości i jest nią na pewno jedzenie. Wang Ming, jak i inni jemu podobni na wizyty w restauracjach nie żałują grosza (juana w tym wypadku). Reszta to zbytek. Trudno oceniać obie skrajne postawy i każda ze stron może wykazać swoje racje. Myślę, że cywilizacyjne uwarunkowania to jedno, ale ważny jest też system w państwie. Widać to jak na dłoni na przykładzie Polski. Ludzie kiedyś ukrywali, ile to mają pieniędzy w "skarpecie" czy pod podłogą, dziś odwrotnie, każdy chce pokazać, ile to nie ma, ale de facto nic nie ma.
Uczmy się od siebie nawzajem, podglądajmy jedni drugich i wyciągajmy właściwe wnioski. Na płaszczyźnie prywatnej i wyżej. Tak już od paru dekad robią Chińczycy, podglądają europejskich "bogaczy" i się uczą. Uczą się i nie zapominają przy tym o swoich "dziadowskich" zasadach.
Nowe pokolenie w Chinach jest już inne. Szczęśliwi wewnątrz i na zewnątrz. Oby nie chwilowo, oby wykorzystali szansę, jaką dostali od poprzednich pokoleń. A dokąd zmierzają młode generacje na Zachodzie? Chyba ku przepaści. Czas pokaże.
Życzę wszystkim wewnętrznego i zewnętrznego bogactwa.
Adam Machaj
W razie wszelkich pytań lub spraw związanych z Chinami prosimy o bezpośredni kontakt z Autorem, e mial: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
raportzpanstwasrodka.blog.onet.pl