Surowce wtórne idą na wysypiska
piątek, 29 grudzień 2017 19:12 Opublikowano w Wiadomości kanadyjskieNowy rok przyniesie wiele zmian ale jedna z nich brzydko pachnie. Otóż od pierwszego stycznia Chiny nie będą już sprowadzać recyklingowanego plastiku i makulatury tak jak to robiły od wielu lat. Chiny są największym światowym importerem materiałów recyklingowych, przez co kraje takie, jak Kanada czy Stany Zjednoczone nie muszą się martwić co z tym zrobić. Adam Minter felietonista Blumberga i autor Junkyard Planet: Travels in the Billion-Dollar Trash Trade określa zmianę chińskiej polityki jako trzęsienie ziemi. Będzie ona miała poważne następstwa wewnątrz jaki poza Chinami. Oficjalnie Chiny zakazują importu używanych towarów które zalewają ich rynek. Mimo międzynarodowych nacisków odmawiają zmiany nowych przepisów. Cóż więc zatem czeka recyklingowane przez nas materiały w sytuacji kiedy nie będzie już na nie rynku? Coraz więcej kanadyjskich miast i miejscowości już dziś ma kłopoty i z uporaniem się z rosnącymi górami recyklingowanych materiałów i wiele kończy na wysypisku.
Matt Keliher manager ds śmieci w Halifaksie wie o tym z własnego doświadczenia. Keliher wystąpił niedawno o specjalne pozwolenie do władz Nowej Szkocji, aby zwalić na wysypisku olbrzymie stosy recyklingowanego plastyku. Prowincja zakazuje wyrzucania tego rodzaju materiałów na wysypiskach, jednak w sytuacji, kiedy nie ma na nie zbytu trudno znaleźć dla Nich zastosowanie. I wyrzucenie na śmieci pozostaje jedyną możliwością. Keliher mówi że 80% materiałów recyklingowanych przez miasto było kupowanych przez Chiny. Na dodatek władze municypalne poniosą straty finansowe ponieważ Chińczycy płacili za odbierany od kanadyjskich sortowni towar. Obecnie trzeba będzie wymyślić coś nowego.
Rosjanie oskarżają Kanadę o próbę eskalacji konfliktu na Ukrainie
wtorek, 26 grudzień 2017 16:17 Opublikowano w Wiadomości kanadyjskieJak ostrzega rosyjski wiceminister spraw zagranicznych Grigorij Karasin amerykańska i kanadyjska broń dostarczana na Ukrainę może ostatecznie wylądować w rękach osób niepowołanych i terrorystów w Afryce i na innych kontynentach. A to za sprawą korupcji wszechobecnej na Ukrainie. Niedawno Kanada, a następnie Stany Zjednoczone zapowiedziały dostarczanie broni na Ukrainę, w tym wysoko zaawansowanych pocisków przeciwczołgowych. Zdaniem Karasina którego wywiad dla agencji RIA Nowosti cytuje Russian Tv, kraje te powinny ponownie rozważyć ryzyko związane z tak nieroztropnym posunięciem. Zdaniem Moskwy, która krytykuje decyzję Kanadyjczyków i Amerykanów, Kijów może być obecnie skłonny do eskalacji konfliktu na wschodzie. Władze Ukrainy mogłyby w ten sposób próbować odwrócić uwagę opinii publicznej od narastających kłopotów gospodarczych.
- Stany Zjednoczone i Kanada otwierają skrzynkę Pandory i de facto stają się stronami zaangażowanymi w wewnętrzny konflikt ukraiński, przesuwając go na międzynarodowy poziom - stwierdził Karasin w wywiadzie - Na Ukrainie przebywają już szkoleniowcy z Ameryki, Kanady i innych krajów NATO, wielu Ukraińców uznaje że będą oni walczyć w wojnie domowej na wschodzie. Jak dodaje Russian TV Stany Zjednoczone od dawna stosują taktykę uzbrajania stron w konfliktach w innych krajach, choć skuteczność tej taktyki stoi pod znakiem zapytania. Najnowszym takim przykładem jest Syria, gdzie Waszyngton dostarczał różnych form wsparcia grupom zbrojnym usiłującym obalić rząd w Damaszku, w tym nowoczesną broń kupowaną takich krajach jak Rumunia czy Bułgaria. Wiele tego uzbrojenia ostatecznie kończyło w rękach dżihadystów państwa islamskiego, jak to potwierdza raport grupy CAR zajmującej się monitorowaniem dostaw uzbrojenia na świecie.
Automatyczny cenzor prawdę Ci powie
poniedziałek, 25 grudzień 2017 19:57 Opublikowano w Wiadomości kanadyjskieZespół studentów informatyki znalazł się w polu zainteresowania firm internetowych, a także amerykańskiego Kongresu w związku z opracowaniem poszerzenia do popularnej przeglądarki, które alarmuje użytkownika przed tak zwanymi fałszywymi wiadomościami (fake news) lub też wiadomościami zawierającymi "uprzedzenia", a także pomaga powrócić na "ścieżkę prawdy", do "bardziej zrównoważonych" doniesień prasowych i komentarzy.
Tzw. plug-in (wtyczka) do przeglądarki Chrome o nazwie Open Mind została opracowana podczas trzydziestosześciogodzinnego hakatonu na uniwersytecie Yale, podczas którego najzdolniejsi programiści starali się o stypendium. Drużyna, która zwyciężyła złożona była z 4 studentów: Michaela Lopez-Brau i Stefana Uddenberg, obydwaj są doktorantami na wydziale psychologii uniwersytetu Yale, Alexa Cui, który studiuje uczenie się maszyn na California Institute of Technology, a także Jeffa Ana, studenta nauk komputerowych na University of Waterloo i biznesu na Wilfrid Laurier University w Ontario.
Drużyna z udziałem kanadyjskiego studenta zdobyła Poynter Fellowship w… dziennikarstwie.
W tym roku tematem konkursu było znalezienie sposobu przeciwdziałania tak zwanym fake news. Zwycięski zespół opracował wtyczkę do Google Chrome która wyświetla na ekranie ostrzeżenie, kiedy użytkownik wchodzi na stronę znaną z propagowania fake news; ma ona również alarmować jeśli notatka którą czyta albo chce zamieścić na swojej tablicy w mediach społecznościowych "jest fałszywa lub też zawiera uprzedzenia".
Ale program robi o wiele więcej niż tylko ostrzega. Wtyczka wykorzystuje istniejącą technologię analizy upodobań (Sentiment analysis) do analizowania doniesień informacyjnych i wyławiania głównych graczy i poglądów politycznych jakimi została nacechowana. Oprogramowanie może wówczas zasugerować czytelnikowi inne doniesienia na ten sam temat, które prezentują odmienny punkt widzenia.
- Powiedzmy że mamy artykuł, który jest bardzo za Trumpem - wyjaśnia An - wówczas nasza aplikacja zaoferuje coś, co propaguje poglądy lewicowe i może znaleźć alternatywny artykuł na ten sam temat. Wtyczka Open Mind analizuje odwiedzane strony internetowe i sprawdza czy informacje na nich zawarte nie pochodzą jedynie od jednej strony politycznego dyskursu. Uzupełnia również te informacje pokazując inne alternatywne.
Lopez-Brau wyjaśnia, że chodzi tutaj o pozbawienie ludzi przyzwyczajeń jakie mają w mediach społecznościowych, gdzie pewne osoby propagują jedynie pewne treści i czytają wiadomości które skłaniają się ku ich poglądom. - Media społecznościowe mają tendencję do tworzenia informacyjnych bąbli - mówi Lopez-Brau - ludzie otaczają się znajomymi o podobnych zainteresowaniach i poglądach, nie mają więc okazji konfrontacji z innymi treściami.
Studenci, którzy wygrali konkurs na wiosnę spotkają się z członkami Kongresu.
Jednym z głównych sponsorów hakatonu jest Facebook który również zainteresowany jest podobnym oprogramowaniem - powiedziała Ruchika Budhraja, rzeczniczka firmy - tworzymy produkty z których wiele ma działać w podobny sposób.
Chodzi nie tylko o informowanie użytkownika, że czytane wiadomości są prawdziwe ale o zmianę jego przyzwyczajeń. - Nie chcemy tylko powiedzieć ludziom że coś jest prawdziwe lub nie - objaśnia Cui - chodzi o to, aby rozwinąć i wbudować swego rodzaju "właściwości autoimmunologiczne" w system informacyjny.