farolwebad1

A+ A A-
Andrzej Kumor

Andrzej Kumor

Widziane od końca.

URL strony: http://www.goniec.net/

23 maja 2013 zostało przegłosowane wprowadzenie do katolickich szkół klubów gejowskich, zamiast popieranych przez katolicki Kościół, w tym biskupów, organizacje społeczne, rodziców i niektórych "trustees", klubów dla ofiar zastraszania pod nazwą "Respecting Differences".

W głosowaniu wzięło udział 11 powierników (Frank D'Amico – Ward 6 był nieobecny podczas głosowania), z czego 7 głosowało za wprowadzeniem klubów GSA. Zapamiętajmy te nazwiska, aby przy następnych wyborach nie głosować na tych, którzy podważają katolicką Biblię, stanowisko biskupów oraz ignorują protesty katolickich rodziców i organizacji społecznych. Nazwiska tych, którzy głosowali za: Ann Andrachuk (Ward 2), Sal Piccininni (Ward 3), Nancy Crawford (Ward 12), Jo-Ann Davis (Ward 9), Peter Jakovcic (Ward 1), Barbara Poplawski (Ward 10), Maria Rizzo (Ward 5). W swojej wypowiedzi jeden z nich postawił tezę, że Biblia ma już 2000 lat, a świat idzie do przodu i czas na zmiany w Biblii! Nie trzeba nawet pytać muzułmanów, czy pozwolą sobie zmienić świętą księgę islamu – Koran, a Żydzi najważniejszy tekst objawiony judaizmu – Torę.

Wniosek nasuwa się sam: to my, katolicy, pozwalamy na to, żeby nasi powiernicy i reprezentanci podatników, czyli nas, głosowali przeciwko Konstytucji, tradycyjnej rodzinie i wartościom chrześcijańskim.

Tylko czworo "trustees" zagłosowało przeciwko Gay-klubom i im należy się podziękowanie i zdecydowane poparcie w przyszłych wyborach, bo są pięknymi, odważnymi i szlachetnymi ludźmi. Są to: Patrizia Bottoni (Ward 4), John Del Grande (Ward 7), Angela Kennedy (Ward 11) i Garry Tanuan (Ward 8). Wysyłajmy do nich podziękowania i wyrazy poparcia, bo na to w pełni zasługują.

Dziękujemy też redakcji "Gońca" i Panu Andrzejowi Kumorowi za umieszczenie informacji o proteście rodziców w czasie głosowania, Ojcu Adamowi Filasowi z parafii św. E. de Mazenod, Księdzu Józefowi Wąsikowi z parafii Chrystusa Króla, Ojcu Romanowi Goladza z cerkwi św. Eliasza, Ojcu Michaelowi Loza z cerkwi św. Józefa za zaangażowane informowanie i zachęcanie do wzięcia udziału w proteście w czasie głosowania "trustees".

Pomimo takiego zaangażowania duchownych, katolicy zachowali się tak obojętnie, jakby to ich dzieci nie dotyczyło. Jesteśmy tą postawą zrozpaczeni, bo było tak mało Polaków... Tym, którzy byli, niech Pan Bóg błogosławi każdego dnia, im i ich rodzinom. Ojciec Józef Witko, franciszkanin, powiedział w rozmowie z nami, że zło zwycięża, bo katolicy są obojętni, a i tak odpowiedzą za grzechy cudze. A ci katoliccy powiernicy, którzy głosowali wbrew swojej religii, nawet nie wiedzą, jakie przekleństwo ściągają na siebie i swoją rodzinę z racji stanowiska, które piastują. Pobłogosławił też nas na dalszą walkę o polsko-kanadyjskie dzieci i potwierdził odpowiedzialność każdego rodzica przed Bogiem za wychowanie i opiekę nad nimi.

Głosowanie "trustees" poprzedziła bardzo emocjonująca dyskusja, w której brali udział przeciwnicy i zwolennicy Gay-klubów w katolickich szkołach. Nie pomogło powoływanie się na zapis w Kanadyjskiej Karcie Praw i Wolności, która gwarantuje prawa i wolności w niej wyrażone, m.in. wolność sumienia i religii, ani przykłady, czego uczą dzieci w podstawowych szkołach publicznych i jak przygotowują je do klubów gejowskich w "high school". Między innymi w szkołach propagują homoseksualizm w atrakcyjny sposób poprzez plakaty, filmy, organizowanie dni "anty-bullying", gdzie dzieci muszą się ubierać w kolory tęczy, a najlepiej w różowy (chłopcy też). Organizują parady gejowskie i zabawy w homoseksualne "małżeństwa". Chłopcom w szkołach podstawowych każe się całować między sobą bez względu na wiek. O tych faktach mówił przedstawiciel katolickiej organizacji w Toronto. Tak wygląda w praktyce realizacja ustawy "Bill 13", przeciwko której protestowaliśmy i nadal protestujemy, gdyż nie jest to w żadnym stopniu program przeciwko zastraszaniu, ale mówiąc krótko, nauka jak być gejem. Czy takiej przyszłości chcemy dla naszych dzieci?

Zagrożenie życia rodzinnego i małżeńskiego jest coraz bardziej widzialnym znakiem naszych czasów. Wszystkie funkcje rodziny, a zwłaszcza wychowawcze, zostały bardzo osłabione, a obowiązek wychowywania dzieci przerzucony na instytucje: państwowe (szkoły, przedszkola od najmłodszych lat), społeczne czy religijne, które powinny wspomagać rodziców w procesie wychowania, ale nie zastępować.

Kościół zawsze troszczył się o rodzinę, co szczególnie mocno podkreślał nasz Papież Jan Paweł II, cyt. "Przyszłość świata idzie przez rodzinę. To rodzina stanowi podstawowe środowisko życia i wychowania młodego pokolenia... Rodzina została powołana do tego, by być pierwszą grupą, która ma pokazywać dzieciom podstawy i te treści, które są konieczne do stopniowego dojrzewania ich osobowości... Troska rodziców o dzieci, wpajanie im zasad i norm postępowania, uczenie ich podstaw prawd wiary oraz miłości do Boga i bliźniego, to główne zadania matki i ojca..." (adhortacja Familiaris Consortio).

Papież Franciszek już jako biskup, a później kardynał, dał się poznać jako odważny i bezkompromisowy promotor rodziny, a od pierwszych chwil swojego pontyfikatu daje wyraz ogromnej trosce o wartość nierozerwalnego i uświęconego sakramentem, związku kobiety i mężczyzny.

Cyt.: "Homoseksualiści byli zawsze. Wyspa Lesbos znana jest jako miejsce, w którym żyły kobiety homoseksualne. Ale nigdy w historii nikt nie starał się nadać (związkom homoseksualnym) takiego statusu, jak małżeństwom. Czy były tolerowane, czy nie, czy je podziwiano, czy nie, nikt nie uważa ich za równoprawne. Wiadomo, że w czasach przełomów to zjawisko narasta. Ale po raz pierwszy zaproponowano prawne zrównanie tych związków z małżeństwem. Uważam to za krok wstecz z antropologicznego punktu widzenia. Mówię o tym dlatego, że ta sprawa wykracza poza kwestie religijne, jest antropologiczna. Jeśli związek ma charakter prywatny, to nie dotyczy osób trzecich czy społeczeństwa. Ale gdy nadaje mu się status małżeństwa, to zaczyna to dotyczyć dzieci. Każdy potrzebuje męskiego ojca i kobiecej matki, aby mu pomóc w kształtowaniu własnej tożsamości".

Papież mocno akcentuje to, że rodzice mają pierwotne, niezbywalne prawo i pierwszeństwo do wychowywania swego potomstwa zgodnie z systemem wartości wyznawanej religii.

Cyt.: "Bóg przedstawia się w Biblii jako nauczyciel. Mówi: »Ja uczyłem chodzić Efraima, na swe ramiona ich brałem«. Wierzący jest zobowiązany do wychowywania swoich dzieci. Każdy mężczyzna i każda kobieta ma prawo do wychowania dzieci według swych wartości religijnych. Kiedy rząd pozbawia dzieci tej formacji, może to prowadzić do przypadków takich jak nazizm, kiedy dzieci były indoktrynowane wartościami, które były obce względem tych posiadanych przez rodziców. Totalitaryzm dąży do przejęcia oświaty".

Konstytucja Soboru Watykańskiego II w roz. I, nazywa rodzinę "głęboką wspólnotą życia i miłości", która bierze swój początek ze stwórczej miłości Boga". Dlatego nie przedszkole i nie szkoła stanowią podstawowe źródło rozwoju, przekazu wartości moralnych i chrześcijańskich, lecz rodzina. To rodzice otrzymali od Boga łaskę, która pozwala im wypełniać swoje posłannictwo i swój obowiązek. To rodzice, dając własny przykład, uczą dzieci życia w społeczeństwie, kontaktów z ludźmi, mądrych i samodzielnych decyzji oraz miłości do Boga i ludzi. To rodzice są pierwszymi i głównymi wychowawcami swoich dzieci i kształtowanie u nich postaw społecznych jest nie tylko celem rodziny, ale jej obowiązkiem.

W procesie przekazu wiary bardzo ważna jest atmosfera, jaka panuje w domu. Właśnie tu każdy człowiek powinien być akceptowany, kochany i doceniany. Świadectwo Ewangelii dawane przez rodzinę w życiu codziennym jest najlepszym środkiem wychowania rodzinnego, a własny przykład nieoceniony. Kiedyś ksiądz w czasie homilii opowiedział taką historię: Idzie ojciec z malutkim synkiem przez piękny ogród i w pewnym momencie ojciec krzyczy: uważaj jak chodzisz, podeptałeś grządki! A dziecko, patrząc z ufnością na ojca, odpowiada: Ale tatusiu, ja tylko szedłem po twoich śladach!
Pełne wychowanie nie polega tylko na zabezpieczeniu dziecku warunków materialnych, ale także na zaszczepieniu i rozwijaniu w nim życia religijno-moralnego. Jeżeli tematy religijne są często poruszane w domu, to dzieci nabierają przekonania o ich ważności. Codzienna modlitwa rodziców z dziećmi i przestrzeganie Bożych przykazań jest najcenniejszym dziedzictwem, jakie może być przekazane dzieciom.

Bóg stworzył mężczyznę i niewiastę do rodzicielstwa. Kobieta – matka troszczy się o rodzinę, a jej powołaniem jest macierzyństwo. Wychowawcza postawa matki wobec dziecka powinna być pełna akceptacji i miłości, ponieważ wtedy czuje się ono dobrze, bezpiecznie, jest pewne siebie, ufne wobec rodziców, a także otwarte i ufne wobec innych ludzi. Ojciec powinien być głową rodziny, autorytetem, zaangażowanym w trud wprowadzenia dzieci w życie zgodne z moralnymi i chrześcijańskimi zasadami. Ojciec ma ogromne znaczenie w wychowaniu religijnym i kształtowaniu osobowości dziecka.

Wspólne zabawy, bliski kontakt emocjonalny z dzieckiem, stawianie rozsądnych, dostosowanych do możliwości dziecka wymagań – wszystko to jest atmosferą wychowawczą. Ważne jest też stosowanie zgodnych metod wychowawczych przez rodziców – nauczycieli, i współpraca między domem, szkołą i Kościołem.

Dziecko w bezgranicznym zaufaniu niesie swoje problemy rodzicom. I choć często jesteśmy zmęczeni, starajmy się, by nie zabrakło nam sił i czasu na wysłuchanie dziecka. Rozmawiajmy z nim na różne tematy, również religijne. Gdy zabraknie nam czasu, dziecko zacznie się radzić innych ludzi, którzy nie mają obowiązku kochać ich i rozmawiać tak, jak kocha i rozumie matka i ojciec. A potem płacz i lament, bo moje dziecko trafiło do sekty, wpadło w nałogi, zaginęło...

Mimo wszystko, mamy cichą nadzieję, że na następny protest przeciwko postępującej seksualizacji dzieci i młodzieży, przyjdzie tak dużo świadomych swoich praw i obowiązków rodziców, że nasze dzieci otrzymają wreszcie należytą ochronę prawną i prawidłowy program nauczania, bo jeśli nie, pozostają nam tylko katolickie szkoły prywatne.

W imieniu Rodziców:
Daria Czepil,
Grażyna Dadelewska,
Barbara Greczyn


Konstytucja Kanady
II. Akt konstytucyjny z 1982 r.
Część I
KANADYJSKA KARTA PRAW I WOLNOŚCI
Zważywszy na to, że Kanada została utworzona na zasadach uznających zwierzchnictwo Boga i rządy prawa:
Gwarancja praw i wolności
1. Kanadyjska Karta Praw i Wolności gwarantuje prawa i wolności w niej wyrażone oraz poddaje je tylko takim rozsądnym ograniczeniom, które są wyznaczone przez prawo i znajdują oczywiste uzasadnienie w wolnym i demokratycznym społeczeństwie.
Podstawowe wolności
2. Każdy posiada następujące podstawowe wolności:
(a) wolność sumienia i religii,
(b) wolność myśli, przekonań i wyrażania poglądów, włączając w to wolność prasy i innych środków przekazu,
(c) wolność pokojowych zgromadzeń,
(d) wolność zrzeszania się.

Spis treści numeru 24 (14 - 20 czerwca 2013)

piątek, 14 czerwiec 2013 16:42 Opublikowano w Okładki

Wiadomości kanadyjskie

Dreamliner LOT-u po raz pierwszy w Toronto: Piękny szybowiec...

Paweł Zyzak Klątwa rocznicowa

Stanisław Michalkiewicz Niezależność i męczeństwo

Robert Winnicki Na pohybel faryzejskim hipokrytom

Aleksander graf Pruszyński Na Łączce

Andrzej Kumor Jak trzeba, to się odkurzy

Krzysztof Ligęza Szpitalowisko

Jan Bodakowski Piłsudski dla dorosłych

Izabela Embalo Prawo dla rodzin

Nasza minisonda z nr. 24/2013

50 lat w służbie Boga: Jedno idzie z drugim, patriotyzm z religią

Przemysław Holocher Czołem Wielkiej Polsce!

Jerzy Kowalski Uważaj Polaku, bo saperką po łbie

Wanda Rat O wszystkim po trochu

Aleksander Łoś Intratny zawód

Forum z nr. 24/2013: Szok katolickich rodziców po głosowaniu w Toronto Catholic District School Board

Listy z nr. 24/2013

Marta Juza-Jakubowska , Alicja Dębowska Zbieramy piękny plon wspólnej dobroczynnej pracy Polonii

Krystyna Sroczyńska Uroczystości w Niagara-on-the-Lake

Joanna Strzeżek, Andrzej Kumor Piknik Rodziny Radia Maryja w parku Paderewskiego

Małgorzata Janowiak-Tomcza Dzień kanadyjski w szkole podstawowej nr 5 w Gnieźnie

Maciek Czapliński Czy agent jest nadal potrzebny?

Michał Kryspin Pawlikowski Wojna i sezon (30)

Danuta Niton Emocje, uczucia i obrazy malowane poezją

Krzysztof Jaśkielewicz Szczupaki na Little Lake

Joanna Wasilewska/Andrzej Jasiński Szlakami bobra: Małe jest piękne - Pine River Provincial Fishing Area

Sobiesław Kwaśnicki Maluch, czyli motoryzacyjna solidarność

Leszek Wyrzykowski Jeden z pożytecznych durniów – John Kenneth Galbraith 1908–2006

Jąkanie można wyleczyć w każdym wieku!

Andrzej Kumor Ruszyła polska fala

Listy z nr. 23/2013

sobota, 08 czerwiec 2013 22:27 Opublikowano w Poczta Gońca

O grafie Pruszyńskim

Pan graf Pruszyński jakoś jakby mnie nawet nie zaskoczył; może dlatego że czytałem jego teksty, jako że sporo pisze o Białorusi, a moje korzenie też są kresowe, spod Nowogródka.

Zawsze mnie zastanawiało, że on tak jakoś natarczywie wszędzie i wysoko mierzy. Jednak chyba mentalnie wyrodził się on już z manier charakterystycznych dla wyższych sfer i przyjął styl typowy dla współczesnych polityków w Polsce. Oto nie potrafiąc znaleźć rzeczowych argumentów w stosunku do swojego białoruskiego prezydenckiego kontrkandydata Łukaszenki, używał w stosunku do niego przezwisk, więc odnosiłem wrażenie, że całe to jego kandydowanie, jak i wszystko inne traktuje on jako rodzaj zabawy. Nie pamiętam już, czy nie kandydował również w Polsce na prezydenta, czy też i w Kanadzie nie próbował się wkręcić w dużą politykę...

Uprzejmie dał ci wolną rękę w jego sprawie. Nie ukrywam, że jestem ciekaw, jak zdecydujesz, bo sam nie jestem pewien, jak ja bym zdecydował w takiej sytuacji. Chociaż czytelnicy przyzwyczaili się do obecności pana Pruszyńskiego w "Gońcu" to teraz poznali jego sekret, który może go dyskwalifikować w ich oczach. Wiadomo jednak, że Goniec zamieszcza różne teksty, wyrażające czasem całkowicie przeciwne opinie na ten sam temat nawet na tej samej stronie, co uważam za bardzo wartościowe. Bo czy słusznie byłoby karać kogokolwiek za to, że przyznał się do winy...? Ja uznam każdą twoją decyzję.

Listy z obczyzny od pani Wandy

Niedawno, w rubryce listów do redakcji ukazał się list od czytelnika na temat pisania pani Wandy Rat. Był dość krytyczny. Czytelnik cytował list, jaki otrzymał od swoich krewnych Polaków na stałe mieszkających w Niemczech, a którzy byli zbulwersowani jakoby nieprawdziwym obrazem Niemiec w opisie pani Wandy. Owi mieszkańcy Niemiec nie omieszkali wyrazić swojej intelektualnej wyższości narażonej na czytanie takiego pisania. Przyznam, że chociaż ja nie przepadam za kobiecymi dziennikami, jednak czytam wszystkie teksty pani Wandy, bo przypominają mi mój pięcioletni pobyt w Niemczech, który bardzo dobrze wspominam, a który zachęcił mnie do zrozumienia niemieckiego sposobu myślenia, co mi tam bardzo pomagało.

Zarówno list owych czytelników z Niemiec, jak i teksty pani Wandy pokazują, jak bardzo mentalność polska różni się od niemieckiej i jak to się objawia w stosunku m.in. Polaków do Niemców. Większość Polaków, nawet tych co tam są na stałe, ma negatywny stosunek do niemieckiej mentalności, a już na pewno ci Polacy, którzy tam są tylko okresowo. Nie rozumiejąc odmiennej niemieckiej mentalności, zadowalają się sądem, iż jest to mentalność gorsza od naszej, bo inna. Wiadomo, że ktoś kto tam jest jako tymczasowy krótkookresowy gastarbeiter, nie zada sobie trudu zrozumienia niemieckiej mentalności. Dlatego nie wymagam od pani Wandy, aby zaraz zabrała się za studiowanie niemieckości, chociaż myślę, że zrozumienie niemieckiego sposobu myślenia mogłoby ulżyć jej w przetrwaniu w tym obcym środowisku.

Zaś co do stylu pisania, wydaje mi się, że teksty pani Wandy zyskałyby, gdyby pisząc o osobach, którymi się zajmuje, nie nazywała ich określeniem "moja pani" czy "pani" zamiast np. pani Helga czy pani Irmagard. Może tu z czymś przesadzam, ale przypomina mi to, gdy w latach 70. słyszałem, jak lekarze w szpitalu do starszych osób nie zwracali się po nazwisku, tylko per "niech babcia" czy "dziadku". Rozumiem, że teksty pani Wandy są jakby listami do jej dzieci, które pozostawiła w Polsce, może dlatego używa ona takich właśnie określeń pasujących do języka młodzieżowego.

Na koniec chcę podkreślić to, co jest szczególnie cenne w jej listach. Otóż opisują one społeczną katastrofę, do jakiej doprowadziła w Polsce tzw. transformacja, której skutkiem, a może i celem była likwidacja polskiej gospodarki narodowej, przez co ludzie w desperacji muszą uciekać się do takich decyzji, że żyją miesiącami poza swoim miejscem, aby zarobić na utrzymanie swojej rodziny. Dlatego rozumiem i podziwiam panią Wandę za w sumie pogodny opis niewesołej przecież rzeczywistości, w jakiej musi żyć i pracować na swoją rodzinę. Życzymy jej dużo zdrowia.

Bart Piątkowski

 

Odpowiedź redakcji: Tak, Panią Wandę wszyscy podziwiamy za dzielność. O Aleksandrze Pruszyńskim już pisałem.

 

•••

Szanowny Panie Kumor,

Artykuły Pana i Pańskich kolegów czytam z przyjemnością zarówno dla ich treści, jak i formy. Czyni mnie to szczęściarzem, ale i cudakiem w oczach tych, którzy psioczą w listach do redakcji, że "Goniec" jest niskolotny lub wręcz nudny, albo też stronniczy lub wręcz antyżydowski.

Nie jest moim zamiarem wkładać kij w mrowisko i odsyłać owych światłych czytelników do podręczników historii Polski lub choćby gramatyki języka polskiego. Wprost przeciwnie; uważam, że po uiszczeniu $1.50 za kopię "Gońca" mają oni pełne prawo ganić to, co tam przeczytali. Chciałbym jedynie uczciwie doradzić im, aby przestali "zadręczać" się literaturą Pana tygodnika i przerzucili się na "Gazetę Wyborczą" lub polską telewizję. Tam cierpliwie i po polsku tłumaczy się ostatnim niedowiarkom (i.e., tym którzy nie złapali ulotek z helikopterą), jak nad Wisłą jest dobrze i jak może być jeszcze lepiej, jeśli wreszcie przestaniemy obwiniać o wszystko Tuska i Komorowskiego. Śmiem twierdzić, że takiej uczty intelektualnej i akrobatyki słowa, jaką tam się prezentuje, "Goniec" nigdy nie zapewni swoim czytelnikom, nawet gdyby podwoił cenę swojego wydania i za to, Panie Andrzeju, należą im się szczere przeprosiny. Chyba że zatrudni Pan sztukmistrzów z Warszawy.

A skoro jesteśmy już przy poradach: Panie Andrzeju, większość czytelników z pewnością nie ma nic przeciwko "zadręczaniu" się Pana tygodnikiem, więc niech Pan się za bardzo nie przejmuje listami jaśnie oświeconych. W końcu ktoś musi pisać prawdę. Nawet wtedy gdy ich to boli.

Jacek Mazur

 

Odpowiedź redakcji: Szanowny Panie, każda rada i uwaga jest cenna. Zaś jak mówi klasyk, tylko prawda jest ciekawa.

 

•••

Dzień dobry,

Czytam właśnie najnowszy numer "Gońca" i w dziale sportowym jest napisane "Legia Pany". Dlatego dzwonię, że "Pany" to jest termin, którego używają w Krakowie, nie w Warszawie.

(Spisane z automatycznej sekretarki)

Odpowiedź redakcji: No tak.

 

•••

Zapraszamy do Domu Seniora im. M. Kopernika w Toronto

Szukasz zadowolenia z życia, nawiązania nowych znajomości, przyjemnego spędzenia czasu, nauczenia się nowych, ciekawych rzeczy? Odwiedź Dom Seniora im. M. Kopernika w Toronto!

W 2012 roku Dom nasz otrzymał specjalną nagrodę, jako najlepszy w Ontario. Czemu to zawdzięczamy? Administracja, pracownicy i wolontariusze współpracują wspaniale i z oddaniem, a co najważniejsze z uśmiechem! W ten sposób wytwarzają przyjemną "domową" atmosferę, która udziela się mieszkańcom. A ton i kierunek nadaje nasza wspaniała Dyrektor pani Tracy Kamino. Ja przeprowadziłam się tutaj dwa lata temu, po upadku i chorobie męża w szpitalu. Mąż jest obecnie mieszkańcem L.T.C, ja mam niezależne mieszkanie. Pierwszy rok był bardzo ciężki dla mnie. Ale właśnie dzięki tej serdecznej atmosferze, dzięki pomocy wielu osób (a szczególnie jednej z administracji), po roku "zaczęłam się uśmiechać". I za to składam tą drogą wszystkim serdeczne "Bóg zapłać".

Wolontariuszki zrzeszone w Pomocniczym Kole Pań (Ladies Auxiliary), działające już od ponad 30 lat, to wspaniała grupa ludzi; część ich spotyka się raz w tygodniu, robiąc piękne rzeczy na bazar, wspólnie jedzą obiad i czas im upływa w bardzo miłej atmosferze. Nawiązują się nowe przyjaźnie.

Druga grupa prowadzi naszą bardzo dobrze zaopatrzoną bibliotekę. Trzecia prowadzi sklepik, który będąc wielką pomocą dla mieszkańców, jednocześnie przynosi spory dochód, ponieważ prowadzony jest wyłącznie przez wolontariuszy. Istnieje specjalna grupa odwiedzania chorych, która prowadzi z nimi rozmowy, czyta ciekawe opowiadania, a w razie potrzeby pomaga w karmieniu.

W ciągu roku organizowane są przeróżne imprezy: okolicznościowe akademie, koncerty, urodzinowe herbatki, referaty, wyjazdy do parku, do sklepów, na doroczny piknik. Podczas wszystkich tych uroczystości bardzo potrzebni są wolontariusze.

A więc jak Państwo widzą, rozpiętość zajęć jest bardzo rozległa i każdy może znaleźć swoją "specjalność". Niektórzy mieszkańcy, zwłaszcza w części Long Term Care, czują się bardzo osamotnieni, bo nie mają już krewnych albo krewni są bardzo daleko. Uśmiech na twarzy osoby, której ofiarujesz jakąkolwiek pomoc – jest najwspanialszą zapłatą! Badania naukowe wykazały, że im dłużej pracujemy z ludźmi potrzebującymi naszej pomocy, tym dłuższe i szczęśliwsze staje się nasze życie.

Zapraszamy!

Krystyna Burska
Mieszkaniec Domu Kopernika

 

Odpowiedź redakcji: Świetny dom, tylko nie na każdą kieszeń.

 

•••

Panie Kumor,

Kiedy wasz Ligęza zmienił nazwisko? W 2005 roku na łamach "Gońca" ukazały się artykuły na temat islamu łudząco podobne w treści do opublikowanego w ostatnim wydaniu "Gońca", ale opatrzone podpisem Andrzej Fromm.

A co do Owsiaka, którego tak "kochacie", polecam tekst
http://natemat.pl/63397,jerzy-owsiak-na-premiera-wiekszosc-polakow-widzi-w-szefie-wosp-najwieksza-nadzieje-dla-polskiej-polityki
Ten pierwszy wymaga specjalnej uwagi. Zatem do usłyszenia.

Jerzy Sędziak

Odpowiedź redakcji: Pan to ma pamięć (i archiwum)! Nie wiem kiedy.

 

•••

Dotyczy tekstu A. Kumora "szansa może spaść jak grom z nieba".

W wypowiedziach autora nie pierwszy raz czytam, że w polskiej polityce trzeba uznać interes, w rezultacie jako metodę działania musimy przyjąć kalkulację, tzn. ocenianie wszystkich przyszłych posunięć i wyborów z punktu widzenia ich opłacalności – na podobieństwo inwestycji. Kalkulacja zaś prowadzi konsekwentnie do wyrzucenia z polityki imponderabiliów: rzeczy, których znaczenia nie da się kupiecko obrachować, zbyt ważnych, by miały wymierną wartość. Zostają wyłącznie małe cele i materialne korzyści. Szkołę interesu i kalkulacji można inaczej określić jako liberalizm w pojmowaniu spraw politycznych.

Na przeciwległym biegunie sytuuje się szkoła czynu, przeświadczona o zasadniczym znaczeniu imponderabiliów dla działania i nacechowana głębokim antyliberalizmem w myśleniu.

Raivis

 

Odpowiedź redakcji: Jeśli dla Pana cel w postaci silnej praworządnej i dostatniej Polski to za mało, to coś mi nie gra. Mój argument jest jedynie taki, że taka Polska nam wszystkim się opłaca. Jeśli Pan uznaje, że jest to podejście "kupieckie", to mi z Panem nie po drodze.

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.