2013 mini clubvan: Towarowe mini
Choć nazwa "minivan" od razu budzi niezbyt dobre odniesienia, to jednak pod formą, gdzie dwa człony nazwy występują osobno – mini van – kryje się udany eksperyment stworzenia kolejnej wersji opartej na bazie kultowego mini-morrisa. Już niedługo to przywrócone przez BMW do życia auto pojawi się w Kanadzie w wersji dostawczej.
Sięgnięcie do archiwów i przepastnych magazynów co rusz wzbogaca ofertę MINI – jednego z działów niemieckiego BMW. Genialna konstrukcja sir Aleksa Issogonisa przeżywa w ostatnich latach drugą młodość, a odświeżony mini cooper ma już kilka nadwoziowych wersji. Ostatnią propozycją jest mini van, czyli dostawczy "blaszak". Nie jest to oryginalny pomysł, bo "wszystko już było" – jak mawiał Ben Akiba z kabaretu Olgi Lipińskiej – i w przeszłości znano już towarową wersję popularnego mini pod taką samą nazwą – mini van.
W latach 1960-1982 w Wielkiej Brytanii budowano furgon na bazie travellera (wydłużona wersja klasycznego mini). Miał on ładowność zaledwie 250 kg, a od travellera różnił się tylko brakiem bocznych szyb.
http://www.goniec24.com/goniec-automania/itemlist/tag/Samochody%20w%20Kanadzie?start=100#sigProIdef76dec8d3
Po trzydziestu latach powrócono do zarzuconej w 1982 roku idei mini vana. Stworzono go na bazie clubmana, który stanowi współcześnie wydłużoną wersję mini coopera. Auto ma długość prawie 4 metrów, szerokość 1,7 m oraz wysokość prawie 1,5 metra. Rozstaw osi w tym modelu wynosi 2547 mm – czyli dokładnie tyle samo co u clubmana. Nowy samochód to tak naprawdę dostawcza wersja tego modelu, dlatego pełna nazwa wozu brzmi: mini cooper clubvan. Główne zmiany są widoczne w tyle, gdzie zabrakło foteli, a podłoga na całej powierzchni jest płaska, co zwiększa użyteczność przestrzeni bagażowej. Licząc do sufitu, auto posiada 860 litrów pojemności w przedziale ładunkowym, a jego wymiary to 1150 mm długości i 1020 mm szerokości w najwęższym miejscu. Maksymalna waga ładunku wynosi 500 kg.
Ładowność i ciężar nie imponują, ale tak naprawdę producent tych samochodów liczy na klientów, którzy są właścicielami małych biznesów w prestiżowych dzielnicach, gdzie stojące przed firmą modne mini może służyć za tablicę reklamową. Na pozbawionych bowiem szyb bocznych panelach można umieścić reklamę swojego interesu. Samochód będzie więc idealny dla tych przedsiębiorców, którzy chcą się wyróżnić, a ich biznes polega na przewożeniu niewielkich ładunków na krótkich odcinkach.
Blaszak mini zapewnia niezłe możliwości trakcyjne. Tradycyjnie bowiem pod maską samochodów tej marki kryją się doskonałe silniki, jak przystało na BMW. W Kanadzie oferowane będą trzy wersje silnikowe. Najtańszy wariant "one" jest wyposażony w 1,6-litrowy silnik benzynowy o mocy 98 KM. Pozwoli to na osiągnięcie przyspieszenia do setki w czasie 11,1 sekundy. Podstawowa odmiana mini vana może pochwalić się niskim zużyciem paliwa na poziomie 5,5 l/100 km.
Druga oferowana odmiana to cooper clubvan napędzany 4-cylindrowym, 1,6-litrowym silnikiem benzynowym o mocy 122 KM. Większa moc pozwala na lepsze przyspieszenia, które wynosi tu 9,8 sekundy. Producent zapewnia takie samo zużycie paliwa co słabsza wersja.
Prawdziwą rewelacją jest jednak wersja cooper D wyposażona w diesla o mocy 112 KM. Choć samochód do setki dociera w ciągu 10,2 sekundy, to spala zaledwie 3,9 l/100 km, co przekłada się na tanią eksploatację wozu. Mam nadzieję, że cena pojazdu w tej silnikowej wersji nie będzie zbijać z nóg.
Wszystkie odmiany mini vana mają przedni napęd. Standardową przekładnią jest 6-stopniowy manual – opcję stanowi tyleż stopniowy automat.
Jak wszystkie produkty MINI, czyli BMW, towarowy clubman jest wykonany z doskonałych materiałów i precyzyjnie zmontowany. Nie jest jeszcze znana jego cena na kanadyjskim rynku, ale oczekuje się, że będzie ona nieco niższa od zwykłego clubmana, który kosztuje ponad 23 tys. dolarów.
Jerzy Rosa
Mississauga
2013 elantra GT i elantra coupe: W pogoni za hondą civic
Hyundai poszerzył swoją kanadyjską ofertę o dodanie do rodziny elantry dwóch modeli: GT i coupe. Oba nowe samochody pojawią się w salonach sprzedaży na początku lipca. W ten sposób ten popularny w naszym kraju model będzie miał cztery nadwoziowe wersje.
Elantra jest najważniejszym samochodem Hyundaia. Jest to najczęściej nabywany wóz koreańskiego koncernu w Kanadzie. W ubiegłym roku sprzedano go prawie 45 tysięcy sztuk, a w tym roku zapowiada się, że liczba ta będzie jeszcze wyższa. Na liście najpopularniejszych aut ubiegłego roku zajmuje jeszcze drugie miejsce po hondzie civic (55 090), ale uwzględniając tendencje – elantra odnotowała 30-procentową zwyżkę sprzedaży, civic – ponad 5-procentowy spadek, można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że w tym roku model ten stanie się numerem 1 w Kanadzie.
I takie są plany Koreańczyków, dlatego rozszerzają swój asortyment, by każdy mógł znaleźć coś dla siebie.
Elantra powstała ponad 23 lata temu. Pierwszą wersję zbudowano w 1990 roku jako model 1991. Auto oferowane jest na globalnym rynku. Początkowo nosiło nazwę "lantra", jednak z uwagi na fakt, iż w Australii Mitsubishi sprzedawało swój model magna pod zbliżoną fonetycznie nazwą elante, co często prowadziło do nieporozumień – postanowiono ujednolicić imię koreańskiego samochodu na elantra.
Do tej pory pojazd miał pięć generacji. Pierwsza elantra była produkowana tylko jako sedan. Drugą wytwarzano już w dwóch wersjach nadwoziowych: sedan i kombi – był to pierwszy model hyundaia z nadwoziem typu wagon. Kolejna, trzecia generacja, która pojawiła się w 2000 roku, również miała dwie nadwoziowe odmiany, ale z oferty usunięto wersję kombi, na rzecz 5-drzwiowego liftbecka. Wagony stały się po prosu niemodne. Dla poprawienia wizerunku marki Hyundai, od 2001 roku elantra na rynku amerykańskim i kanadyjskim posiadała w standardzie przednie i boczne poduszki powietrzne, klimatyzację, centralny zamek, elektryczne szyby i wspomaganie kierownicy – akcesoria, które wówczas były rzadkością w tej klasie aut.
Aktualne, piąte wcielenie (w międzyczasie, w 2006 roku, pojawił się model HD, jako czwarta generacja elantry – samochód ten dostępny był tylko w USA i w Kanadzie) zaprezentowano na wystawie samochodów w koreańskim Busan w 2010 roku. Elantra została zbudowana na nowej płycie podłogowej, dokonano również gruntownej zmiany stylistyki określanej mianem "fluidic sculpture". Nowy styl nawiązuje do modelu sonata. W sprzedaży oferuje się w Kanadzie dwa modele: sedan i touring (taka "lepsza" nazwa na kombi). Jak już wspomniałem, od lipca oferta powiększy się jeszcze o dwa wozy: 2-drzwiowe coupé i elantrę GT, czyli drugą generację hatchbackowego hyundaia i30. Jako ciekawostkę warto dodać, że na chiński rynek elantra produkowana jest w wersji langdong – samochód jest lekko wydłużony i podwyższony.
Sedanowa elantra została uznana za Samochód Roku 2012 na naszym kontynencie.
Znane są już kanadyjskie ceny poszczególnych modeli nowej elantry i ich wyposażeniowych wersji:
2013 HYUNDAI ELANTRA GT
GL 6MT $19,149
GL 6AT $20,349
GLS 6MT $21,349
GLS 6AT $22,549
SE 6AT $24,349
SE Tech 6AT $26,349
2013 HYUNDAI ELANTRA COUPE
GLS 6MT $19,949
GLS 6AT $21,149
SE 6AT $25,199
Jak widzimy, GT posiada aż pięć opcji, a niezwykle gustownie wystylizowany model coupe można nabyć w trzech odmianach.
Oba modele napędza ten sam silnik – jest nim 1,8-litrowa "czwórka" o mocy 148 KM i momencie zamachowym wynoszącym 131 lb-ft. Jest to paliwooszczędna jednostka napędowa – na autostradzie zużywa 5,9 l zwykłej benzyny; w mieście spala 8,4 l. Dobre wyniki w oszczędnej jeździe poza miastem umożliwia również skrzynia biegów – w wersji podstawowej jest nią 6-stopniowy manual, za dopłatą 1200 dolarów otrzymamy również 5-biegowy automat.
Standardowym wyposażeniem jest w obu modelach klimatyzator, podgrzewany fotel kierowcy, system bluetooth, 6-głośnikowy system audio ze złączem USB i iPod. Nowe modele elantry mają po siedem poduszek powietrznych, w tym jedną chroniącą kolana kierowcy.
Najdroższe wersje w każdym modelu wyposażone są m.in. w 7-calowy monitor dotykowy oraz kamerę telewizyjną na tylnym zderzaku.
Niewątpliwie, oba nowe wozy w rodzinie elantry urozmaicają i tak już atrakcyjną ofertę Hyundaia w sektorze kompaktowych aut. Tego naporu może nie wytrzymać honda civic i po wielu latach panowania na szczycie bestsellerów w Kanadzie będzie musiała ustąpić w tym roku pola bojowej koreańskiej drużynie.
Jerzy Rosa - Mississauga
2013 smart fortwo electric drive: Ekologicznie znaczy - drogo
Smart Canada podało oficjalne cenę najnowszej, ulepszonej wersji elektrycznego minisamochodu, który w salonach Mercedesa pojawi się na wiosnę przyszłego roku. Już teraz można zapisać się na listę oczekujących, trzymając w ręku 27 tysięcy dolarów za odmianę coupe i 30 tysięcy, jeśli chcemy mieć na swym domowym podjeździe smarta w wersji kabriolet.
http://www.goniec24.com/goniec-automania/itemlist/tag/Samochody%20w%20Kanadzie?start=100#sigProId321cda1794
Trzecia generacja e-smarta fortwo, choć ma pod maską silnik elektryczny, posiada prawie takie same parametry jak jego klasyczna odmiana z silnikiem spalinowym. Poprzedni "elektryk" zniechęcał słabością układu napędowego. Druga wersja e-smarta dysponowała motorem o mocy 41 KM, który rozpędzał to miniaturowe autko do setki w ciągu 23 sekund. Najnowsza odmiana ma silnik z 74 końmi, co skraca czas dochodzenia do setki o połowę! Elektryczny smart jeszcze bardziej jest dynamiczny w niższych zakresach prędkości – do 60 kilometrów rozpędza się w czasie niespełna 5 sekund. Ponieważ samochód zaprojektowany jest raczej do ruchu miejskiego, to ostatnie osiągnięcia niemieckich konstruktorów napawają optymizmem.
Gdy smarty po raz pierwszy pojawiły się w 2004 roku w Kanadzie, wzbudziły niezwykłą sensację. Niewielkie rozmiary i turbodoładowany diesel pozwalały na ekonomiczną jazdę i oszczędzały kłopotów z parkowaniem, ponieważ na standardowym miejscu postojowym mieściły się dwa, a nawet trzy wozy (typowe rozmiary miejsca parkingowego pod samochód to 2,5 x 5 m – a pierwszy model smarta miał długość wynoszącą dokładnie 2,5 m – aktualna długość nowego smarta wynosi 2,7 metra).
Smarty od początków swego powstania reklamowane były jako samochody ekologiczne. Narzucenie drakońskich norm czystości spalin spowodowało, że amerykańskie i kanadyjskie smarty musiały w 2007 roku rozstać się z ropniakiem i od tego czasu pod maską tego miniwozu instaluje się 3-cylindrową jednostkę rodem z Mitsubishi.
W Kanadzie obie nadwoziowe wersje napędza ten sam jednolitrowy wolnossący silnik o mocy 70 koni mechanicznych. Wydaje się, że jest ich za mało, bo choć wóz waży tylko 750 kg, to do jego rozpędzenia się do setki trzeba aż 13 sekund. Nie jest to nawet dobry wynik i w trakcie włączania się do ruchu na autostradzie budzi niepotrzebne emocje.
W Europie poradzono sobie z tym problemem poprzez zainstalowanie pod maską usprawnionego silnika z firmy Brabus o mocy 102 i 112 KM. Ponad setka koni mechanicznych w tym małym pojeździe zapewnia zupełnie przyzwoite osiągi.
Elektryczna, mocniejsza trzecia wersja e-smarta budzi nadzieję, że korzystający z tych wozików ludzie nie będą narażeni na różnego rodzaju niedogodności. Jak już wspomniałem, w Kanadzie klasyczne smarty napędzane są 70-konnymi gazolinowymi silnikami – w elektrycznej odmianie tych koni jest teraz 74, a więc proces włączania się do ruchu przebiega dużo sprawniej, niż dotychczas, gdy autko dysponowało zaledwie 41 KM.
Maksymalna moc w nowym smarcie uwalniana jest tylko w specjalnych okolicznościach – gdy chcemy gwałtownie przyspieszyć. Normalnie silnik pracuje w cyklu produkującym 47 KM. Gdy gwałtownie naciśniemy pedał "gazu" – uwalniamy dodatkowe konie. Takie rozwiązanie, gdy silnik elektryczny pracuje w dwóch fazach, zabezpiecza nam akumulatory przed przegrzaniem i pozwala na oszczędzanie energii. Samochód może poruszać się z maksymalną prędkością 125 km na godz. i pokonać w optymalnych warunkach dystans 145 km. Zwykle mniej, ale i tak jest to odległość oscylująca wokół 100 km, co pozwala na korzystanie z elektrycznego smarta w codziennych dojazdach do pracy i z powrotem bez obawy, że zabraknie nam prądu. Baterie są w stanie zmagazynować 17,6 kWh energii elektrycznej. Całkowite naładowanie z domowej sieci o napięciu 110 V trwa od 14 do 17 godzin, ale czas ten można skrócić do 7 godzin, jeśli korzystamy z 220-woltowego transformatora.
Akumulatory w samochodach z napędem elektrycznym są bardzo wrażliwe na temperaturę otoczenia. W kanadyjskim klimacie może to być problem – badania wykazują, że sprawność baterii maleje o jeden procent przy spadku 2 stopni C. Sprawność nie maleje liniowo i może się zdarzyć, że przy spadku temperatury o 10 st. akumulator straci 30-40 procent swej pojemności.
Innym problemem elektrycznych aut w naszym klimacie jest sprawa ogrzewania lub klimatyzacji – ponieważ czerpią one prąd do ogrzewania wnętrza z akumulatorów. Na godzinę zużywa się około 1-1,5 kWh – co w sposób zauważalny ogranicza dystans, który może pokonać "elektryk".
Porównując klasycznego smarta z najnowszym elektrycznym, łatwo zauważyć, że ten ostatni jest o 150 kg cięższy. To "zasługa" akumulatorów. Ale za to pozbywamy się silnika spalinowego i wszystkich z nim związanych problemów. E-smart nie wymaga wymiany olejów, sprawdzania stanu świec zapłonowych, no i dolewania do baku benzyny. Pełne naładowanie zestawu akumulatorów, na których można pokonać dystans ponad 100 kilometrów, kosztuje nas około 1,5 dolara! Niestety, ten dwuosobowy samochodzik jest drogi – w wersji coupe kosztuje w Kanadzie 26.990 dol., w odmianie kabrioletowej ma cenę 29.990 dol.
W naszym kraju Smart stanowi zaledwie 0,1 procent rynku sprzedaży nowych aut. W maju sprzedał ich 323 – o 20 procent więcej niż przed rokiem. Wprowadzenie do Kanady najnowszej odmiany tego samochodziku z napędem elektrycznym na pewno zdynamizuje sprzedaż, bo w takiej wersji smart stanowi atrakcyjną alternatywę dla mieszkańców dużych aglomeracji, którzy mogą szybko i sprawnie poruszać się po niej, omijając szerokim łukiem stacje benzynowe, gdzie najtańsza benzyna kosztuje 1,25 dol. za litr.
Uzupełnieniem ekologicznej oferty Smarta jest elektryczny rower tej firmy – eBike, który był prezentowany na lutowej wystawie samochodowej w Toronto. Teraz Smart Canada podało jego cenę –wynosi ona 3240 dol. kanadyjskich.
Napędza go bezobsługowy silnik elektryczny o mocy 250 W. Motor włącza się, gdy tylko kierowca zaczyna pedałować, a podczas hamowania zamienia się w generator i ładuje baterię. W zależności od wykorzystania silnika, na pełnej baterii można przejechać do 100 km.
Rower wyposażony jest w trzybiegową przekładnię, a za pomocą przycisku może wybrać jeden z czterech trybów jazdy. Maksymalna prędkość wynosi 25 km na godz. – powyżej tej prędkości, gdy użytkownik zaczyna pedałować, napęd elektryczny zostaje automatycznie odcięty.
Litowo-jonowy akumulator o pojemności 423 Wh został zintegrowany z ramą i ukryty w obudowie z tworzywa sztucznego. Można go zdemontować i naładować z gniazda elektrycznego lub podczas jazdy. W rowerze odnajdziemy także przednie i tylne oświetlenie wykorzystujące diody LED, a także standardowy interfejs USB.
Smart eBike zaprojektowany i wytwarzany jest we współpracy z niemieckim producentem rowerów elektrycznych GRACE.
Elektryczny rower od Smarta dostępny będzie w salonach Mercedesa na obszarze GTA już tego lata.
Jerzy Rosa – Mississauga
2012 ford transit connect: Turecki łącznik
Choć samochody te pojawiły się na naszych drogach zaledwie dwa lata temu - są doskonale widoczne i budzą szczere zaciekawienie. Ich promocji pomaga fakt, że kupiła je poczta kanadyjska i duże sieci telekomunikacyjne jak np. Bell. Ford transit connect dostępny jest także w wersji osobowej, co dodatkowo wpływa na popularność tego modelu w naszym kraju.
http://www.goniec24.com/goniec-automania/itemlist/tag/Samochody%20w%20Kanadzie?start=100#sigProIde803c9868e
Blaszana skrzynia miała po bokach dwa okna oraz dwuskrzydłowe, przeszkolne tylne drzwi. Auto produkowane było w latach 1975 - 1983. Cieszyło się wielką popularnością - ponieważ na rynku nie było innych wozów tego typu, spontanicznie przerabiano je do potrzeb własnych - sam widziałem syrenę bosto funkcjonującą jako samochód kempingowy, co tu w Kanadzie określa się skrótem RV - recreation vehicle.
Co by nie mówić, połączenie samochodu osobowego z blaszaną, wysoką paką, do której łatwo się dostać korzystając z szerokich bocznych i tylnych drzwi - jest żywotną ideą. Powstała w ten sposób konstrukcja jest niezwykle uniwersalna - umożliwia przewóz zarówno ludzi jak i niewielkiego ładunku - korzystają więc z niej przede wszystkim drobni kontraktorzy, którzy nie tylko w Kanadzie są "solą tej ziemi".
Ford transit connect powstał w 2002 roku w Europie. Zaprojektował go Peter Horbury, brytyjski stylista, który ma na swym koncie ponad 50 stworzonych przez siebie pojazdów. Są wśród nich samochody osobowe, ciężarówki, autobusy a także i motocykle. Ten niezwykle utalentowany projektant pracuje teraz dla Volvo tworząc nową serię aut.
Ford transit connect z miejsca zdobył uznanie w Europie, gdzie w 2004 roku przyznano mu tytuł "Van of the Year". Historia się powtórzyła sześć lat później, gdy ten zgrabny i niezwykle pożyteczny samochód dostawczy dotarł do naszego kontynentu - w roku 2010 został wyróżniony tytułem "North American Truck of the Year" na wystawie samochodowej NAIAS w Detroit.
Transit connect produkowany jest w Turcji przez firmę Otosan w zakładach ulokowanych w Golcuk. Ta mała miejscowość ma w swej historii tragiczne zdarzenie, które miało miejsce w 1999 roku, kiedy trzęsienie ziemii zniszczyło miasto i zabiło ponad 17 000 ludzi. Do jego odbudowy w dużym stopniu przyczyniły się zakłady samochodowe istniejące tu od 1965 roku, które szybko podjęły produkcję aut i dały ludziom zatrudnienie i środki na podniesienie miasta z gruzów. Istniejąca w tym mieście fabryka samochodów jest spółką typu joint venture między Fordem a tureckim Otomobil Sanayi (w skrócie: Otosan). Powstają tam auta na podstawie dostarczonej dokumentacji technicznej przez europejski oddział Forda. Ford transit connect od trzech lat montowany jest także w Rumunii w miejscowości Craiova. Historycznym paradoksem jest fakt, że miasto to zostało w 1802 roku napadnięte, splądrowane i podpalone właśnie przez Turków. Po 110 latach turecki Golcuk i rumuńska Craiova zgodnie współpracują przy budowie wspólnego samochodu.
Wszystkie transit connect jeżdżące po naszych kanadyjskich i amerykańskich drogach dostarczane są z Turcji. By ominąć wysokie taryfy podatkowe (25-procentowe!), którymi obłożony jest import samochodów dostawczych z Europy do Ameryki - blaszaki Forda wyposażone są przed podróżą na nasz kontynent w boczne szyby w przedziale pasażerskim i w tylnych drzwiach, dodatkową parę siedzeń i pasy bezpieczeństwa do nich - w ten sposób w myśl amerykańskich przepisów, truck zmienia się w samochód osobowy, a te nie obowiązują podatkowe restrykcje.
25-procentowy podatek na import dostawczych samochodów z Europy ma długą historię. Potocznie zwany jest "chicken tax" a to z racji nałożenia w 1963 roku na import kurczaków z USA do Francji i Niemiec zabójczych podatków. W odwecie prezydent Johnson wprowadził 25-procentowe cło na krochmal, koniak i właśnie samochody dostawcze. Cło na produkty spożywcze szybko zostało wycofane, ale na samochody pozostało do dzisiaj, ponieważ jego pozostawienia domagały się amerykańskie związki zawodowe.
Wiele firm unika płacenia "chicken tax" przez różne tricki. Np. w latach 2001-2006 mercedes i dodge sprinter, które powstawały w niemieckim Dusseldorfie przed wysyłką do Ameryki Północnej były częściowo demontowane i ekspediowane jako podzespoły a nie kompletne auta. W naszym Windsor je powtórnie montowano.
Ford zastosował bardziej wyrafinowany sposób na "chicken tax".
Transport tureckich blaszaków transit connect ładowany jest w porcie (Golcuk stanowi bazę tureckiej marynarki wojennej i ma dobrze rozwiniętą portową infrastrukturę) na wyspecjalizowane statki do przewozu tego typu ładunku. Ford korzysta z usług norwesko-szwedzkiej oceanicznej linii transportowej Wallenius Wilhelmsen Logistics (WWL), która po dostarczeniu partii samochodów w Baltimore dokonuje ich metamorfozy (na miejscu działa firma WWL Vehicle Services Americas) demontując tylne fotele, usuwając pasy bezpieczeństwa oraz zastępując szyby w tylnych i bocznych drzwiach metalowymi panelami. Auto staje się znów samochodem dostawczym i choć operacja kosztuje kilkanaście setek dolarów za jedną "metamorfozę", to ostatecznie Ford zarabia na każdym egzemplarzu 5-6 tysięcy dolarów nie płacąc "chicken tax".
Zdemontowane fotele, pasy bezpieczeństwa i szyby nie wracają do Turcji - są na miejscu w Baltimore niszczone.
Od 2009 roku małe blaszaki Forda pojawiły się w Kanadzie. Można je tu nabyć w trzech wariantach: jako samochód dostawczy - model cargo van XLT, jako pojazd do przewozu osób i towaru - model wagon XLT oraz jako pasażerski van - model wagon XLT Premium.
Co ciekawe, model cargo, z którego przecież usunięto wszystko, co stanowi wyposażenie modelu wagon, a do tego zapłacono za demontaż foteli, pasów i szyb - jest tańszy od innych wersji fordowskich blaszaków. Podstawowa cena za model cargo van XLT wynosi 25 799 dolarów. Auto wyposażone jest w dwie pary odsuwanych bocznych drzwi oraz dzielonych tylnych drzwi ułatwiających dostęp do przedziału towarowego. Przestrzeń towarowa wynosi w nim 3670 litrów. Wysokość kabiny - 1364 mm. Pojazd napędza 2-litrowy, 4-cylindrowy silnik od focusa o mocy 136 KM. Na setkę zużywa on na autostradzie 7,4 litra paliwa (w ruchu miejskim - 9.6 l). Moc na przednie koła doprowadzona jest za pośrednictwem 4-biegowej automatycznej przekładni. Całkowita masa pojazdu wynosi 1573 kg.
Model w postaci, w jakiej przybywa do Ameryki Północnej (czyli przed demontażem niektórych elementów wyposażenia) nazwano wagon XLT. Jest w nim miejsce dla pięciu osób oraz przestrzeń bagażowa o pojemności 2220 litrów. Cena tego auta wynosi w Kanadzie 26 999 dolarów.
Trzeci model transit connect ma zamontowaną po bokach trzecią parę uchylanych szyb. Jego cena wynosi 27 199 dolarów.
Wszystkie modele są wyposażone w układ ABS, system bocznych poduszek oraz układ kontrolujący stabilność pojazdu w trakcie jazdy. W sezonie 2012 system ten stał się standardem nawet w podstawowej odmianie cargo van.
Ford oferuje także wersję elektryczną swego blaszaka. Potrafi on na jednym naładowaniu pokonać 130 km. Auto ma zamontowane dodatkowe akumulatory, które podnoszą wagę pojazdu do 1807 kilogramów, zmniejszając też możliwość przewożenia cięższych ładunków.
Elektryczny transit connect zagości w "Automanii" w najbliższej przyszłości, gdy będzie więcej danych o tym samochodzie.
Jerzy Rosa - Mississauga
2013 chevrolet spark: Pierwszy samochód w życiu
W połowie tego roku Kanada będzie gościć najmniejszego chevroleta o nazwie spark. Jego premiera w naszym kraju i sąsiednich Stanach Zjednoczonych zamyka triumfalny pochód tego autka przez cały świat – jest on bowiem znany od paru już lat na innych kontynentach z wyjątkiem naszego – północnoamerykańskiego.
Za kilka miesięcy pojawi się i u nas w nieco zmodyfikowanej postaci, dostosowanej do naszej rynkowej specyfiki. Wiele elementów i stylistycznych pomysłów spark w wersji północnoamerykańskiej czerpie z hatchbackowego modelu chevrolet sonic, ale całość jest bardziej zwarta i co najważniejsze – sprawia bardzo dobre wrażenie.
Spark w Kanadzie ma dwóch konkurentów: fiata 500 i sciona iQ. Od obu jest dłuższy, ale ustępuje im w kategorii szerokości wozu – fiat jest szerszy o 3 cm, a scion aż o 10 centymetrów. Większa długość samochodu pozwoliła jednak na zaprojektowanie dwóch par drzwi, co jest w klasie subkompaktowych aut prawdziwą rzadkością. Jak korzystne jest to rozwiązanie, wie każdy, kto próbował usiąść na tylnej kanapie w scionie iQ czy fiacie 500.
Obecność drugiej pary drzwi jest ledwo dostrzegalna, bo zawiasy i klamki są zamaskowane, by stwarzać wrażenie nieobecnych – tak modne teraz usportowione samochody są bowiem zwykle 2-drzwiowe.
Chevrolet spark prezentuje się bardzo dobrze – zdaje się być najładniejszym firmowym samochodem i niebawem przełoży się to na dobre wyniki sprzedaży w Kanadzie. Mam pewność, że autko odniesie w naszym kraju sukces, bo widziałem, jak wielkie zainteresowanie wywoływało na zimowej wystawie samochodowej w Toronto.
Usportowiony hatchback Chevroleta mieści w swym wnętrzu cztery osoby i posiada więcej przestrzeni niż jego główni konkurenci.
Największą zaletą sparka zdaje się być duża oszczędność paliwa. Samochód na nasz rynek zostanie wyposażony w 4-cylindrowy silnik o pojemności 1,2 litra produkujący 84 KM. Standardową przekładnią będzie 5-stopniowa skrzynia biegów, a za dopłatą otrzymamy 4-biegowy automat. Choć liczba koni pod maską nie oszałamia (fiat 500 ma ich 101, a scion – 94), to trzeba pamiętać, że nowy samochód ma niewielką masę – w wersji z przekładnią manualną waży nieco więcej niż jedną tonę (1021 kg), a z automatem jego masa wynosi 1051 kilogramów. Nie ma jeszcze szczegółowych danych dotyczących poziomu zużycia paliwa, ale na amerykańskich stronach internetowych można natknąć się na wynik 40 mil na jednym galonie w jeździe po autostradzie, co się przekłada na spalanie około 5 litrów benzyny na setkę.
Spark, choć ma niewielkie rozmiary, zdaje się być autem stabilnym. Jego koła umieszczono maksymalnie po obrzeżach, co zapewnia mu także większą zwrotność. Model fabrycznie wyposażony jest w 15-calowe koła z aluminiowymi felgami. Zwiększono sztywność całej konstrukcji, która zbudowana jest teraz w 60 procentach z wysokojakościowej stali. W razie kolizji kierowcę i pasażerów samochodu chroni aż 10 poduszek powietrznych.
Standardowo wóz posiada układ ABS, system kontroli stabilizacji i trakcji.
Podstawowy model LS ma być sprzedawany w Kanadzie za 13.495 dol. Najbardziej doposażona odmiana 2LT 4AT ma mieć cenę 19.745 dolarów. Porównując do ceny sciona iQ i fiata 500, jest to bardzo atrakcyjna oferta – podstawowa wersja iQ kosztuje bowiem 16.760 dolarów, a "500" – 15.995 dolarów.
Chevrolet spark stanie się więc dla wielu osób pierwszym samochodem w życiu – jest to bardzo cenne zjawisko i firmy samochodowe walczą o nie z wielką pasją. Badania marketingowe stwierdzają bowiem, że marka pierwszego w życiu auta bardzo często przywiązuje klienta na stałe do siebie. Taka lojalność przynosi duży profit producentowi, dlatego stara się, by półka z wozami typu "entry level" była szczególnie atrakcyjna.
Jerzy Rosa
Mississauga
2013 chevrolet trax: Kanadyjska premiera
W ostatnim kwartale tego roku ujrzymy na naszych kanadyjskich drogach najmłodsze dziecko Chevroleta – kompaktowego crossovera trax. Choć z założenia ma to być auto globalne i dostępne na rynkach 140 krajów świata, General Motors planuje jego tegoroczną premierę tylko w dwóch krajach: Meksyku i Kanadzie.
Co ciekawe – na razie samochód nie będzie dostępny w Stanach Zjednoczonych, i to przez długi czas, ponieważ marketingowi stratedzy GM-a podejrzewają, że doszłoby na tamtym rynku do zjawiska kanibalizmu – chevrolet trax konkurowałby z chevroletem equinox, który w USA nadal sprzedaje się doskonale. Equinox popularny jest również w Kanadzie, ale nasz rynek jest dziesięciokrotnie mniejszy od amerykańskiego, więc ewentualne straty spowodowane wewnętrzną konkurencją, byłyby również 10-krotnie mniejsze. Przed globalną premierą, która będzie miała miejsce na wiosnę przyszłego roku, zobaczymy więc w naszym kraju ten nowy samochód jako jedni z pierwszych na świecie.
2013 subaru BRZ: Bokser wagi lekkiej
Subaru ma doskonałą reputację jako wytwórca samochodów z napędem na cztery koła. Wszystkie jego pojazdy wyposażone są w układ jezdny, który stanowi patent fabryki, przekazujący moc na obie osie. Wyłom w tradycji stanowi najnowszy produkt Japończyków – subaru BRZ...
To małe sportowe auto jest wynikiem ścisłej współpracy Subaru i Toyoty. Zobaczymy je w samochodowych salonach w Kanadzie już w lipcu. Co ciekawe – choć to sportowy model, cena pojazdu nie zbija z nóg, za standardowo wyposażony samochód z 6-biegową manualną przekładnią trzeba zapłacić 27.300 dolarów, a więc za połowę ceny podstawowego modelu porsche cayman.
2013 dodge dart: Pizza po amerykańsku
W lipcu ujrzymy na naszych kanadyjskich drogach amerykańską wersję giulietty włoskiej firmy Alfa Romeo. Na naszym rynku zwać się ona będzie dodge dart. Na potrzeby bowiem promocji pierwszego wspólnego produktu Fiata i Chryslera wyciągnięto z archiwum dawną nazwę wozów produkowanych w latach 1960-1976.
Pierwszy dodge dart nie ma nic wspólnego z najnowszym dziełem Włochów i Amerykanów. Był to duży wóz z tylnym napędem w kilku nadwoziowych wersjach. Miłośnicy kina mogą go pamiętać z kryminalnych filmów z lat siedemdziesiątych, służył bowiem policji w Los Angeles ze względu na swe spore rozmiary i moc silników. Policyjna wersja miała pod maską prawie 6-litrowe monstrum.
2013 nissan altima: Nić sympatii
Nissan sprzedaje w Kanadzie około dziewięciu tysięcy samochodów miesięcznie, co stawia go w gronie najpoważniejszych dostawców czterech kółek do naszego kraju. Marka oferuje 23 rodzaje aut w każdym sektorze – z elektrycznym leafem jako swą najnowszą wizytówką.Nissan ma na składzie nieco udziwnione konstrukcje (juke) obok typowych wozidełek (versa). Posiada udane stylistycznie wozy (murano) i – delikatnie mówiąc – mniej udane (cube). Ma też szybkie sportowe wozy (370Z) i ciężko pracujące dla swego właściciela pick-upy (titan). Oferuje też poczciwego minivana (quest) oraz dwa wozy, które mają kłopoty z tożsamością (altima, maxima), ale które przyciągają do salonów Nissana najwięcej klientów.
Altima, której piątą generację poznamy latem, powstała w 1993 roku jako samochód kompaktowy. Projektowana była z myślą o rynku amerykańskim i kanadyjskim, dlatego określenie "samochód kompaktowy" traktować trzeba nieco umownie, bo nie ma to nic z mikrymi rozmiarami, jakimi mogą pochwalić się małe auta w Europie czy w Azji.
2013 buick enclave: Jeszcze bliżej ideału
Enclave wchodzi w siódmy rok swego życia w nieco zmodernizowanej formie. Auto nadal ma powodzenie – w ubiegłym roku sprzedano go w Północnej Ameryce w liczbie przekraczającej 60 tysięcy, więc zmian nie ma za dużo. Trzeba bowiem przyznać, że styliści i inżynierowie odwalili kawał porządnej roboty, kiedy pięć lat temu wprowadzano ten model na nasz rynek. Samochód przyciąga wzrok, a i jego mechanika nie przynosi wstydu swym twórcom.