Dożynki 2018 Hamilton
W malowniczym parku obok lotniska w Hamilton Centralny Zarząd Kół Polek zorganizował tradycyjne polskie dożynki. Ta wspaniała impreza za dawnych lat urządzana w straconym Place Polonaise, to już historia. Wtedy frekwencja dopisywała, a program przewidywał: wieńce dożynkowe z kilkunastu grup związkowych, orkiestry, Mszę św. dziękczynną za zbiory i patriotyczną prezentację staropolskiego święta plonów. Mimo że kosiarzy i tych z cepami, co młócili, wówczas było wielu, to jednak pozostawało na zasiew, by organizację powiększać i utrzymywać w duchu patriotyzmu i wiary. To święto zawsze było udane i urządzane przez Centralny Zarząd Kół Polek z prezeską Elżbietą Gazdą na czele.
Choć w tym roku działo się inaczej – słaba frekwencja (...), jednak Panie z Centralnego Zarządu Kół Polek stanęły na wysokości zadania, aby tę tradycję utrzymać i kontynuować. To dzięki Paniom historia związkowa złotymi zgłoskami się zapisała, że powstały Domy Związkowe w ostatnim stuleciu, dzięki bezpłatnej i oddanej pracy w kuchni i urządzaniu dochodowych imprez.
http://www.goniec24.com/goniec-automania/itemlist/tag/Polonia%20w%20Kanadzie?start=50#sigProId63e9c2a3b8
W przemówieniu gospodarz dożynek Elżbieta Gazda, prezeska Centralnego Zarządu Kół Polek, podziękowała Paniom za organizację dożynek, podkreślając, że właściwie pracowały tylko cztery. Dziękując wszystkim Gościom Honorowym i przybyłym, zapewniła, że to święto będzie dalej obchodzone.
Przemówienie konsula Andrzeja Szydły przyjęto z aplauzem. Konsul pogratulował organizacji tej tradycyjności święta i wyraził nadzieję na kontynuację na przyszłe lata. Życzył rozwoju Polonii i niezatracania patriotyzmu i dziedzictwa.
Ksiądz Piotr z Hamilton celebrował Mszę św. i wygłosił homilię, która wzruszyła wszystkich. Apelował o niezatracanie wiary i polskich obyczajów. Podziękował, że mógł taką mszę odprawić dla Polonii.
Zasiejmy ziarno zgody i przebaczenia na niwie naszej organizacji i nie pozwólmy na trwonienie wypracowanych dóbr, a tych, którzy nadal chcą kosić i niszczyć, odeślijmy na odpoczynek.
Opr. John Król
Fot. Z. Brzóska
Pierwsze Regaty o Puchar Niepodległej
Klub Zawisza Czarny zgodził się na połączenie jego Regat o Puchar Ambasadora z pierwszymi Regatami o Puchar Niepodległej. Regaty odbyły się w minioną sobotę. Warunki były trudne – wysoka fala. Wystąpili oficjalnie m.in. przedstawiciel polskiego biura handlowego w Toronto p. Łabieniec, przedstawiciel głównego sponsora – kanadyjskiego oddziału KGHM, oraz konsul generalny RP, a także burmistrz Mississaugi Bonnie Crombie i miejscowy poseł.
W niedzielę odbyły się kolejne Regaty o Puchar Marka Gosienieckiego – nie takie głośne – za to połączone ze zbiórką na Dom Dziecka w Laskach. Fragmentaryczną relację znajdą Państwo na kanale YouTube goniecTv Toronto. Zdjęcia tu zamieszczone zrobił Andrzej Pokora – dziękujemy.
Rywalizacja była bardzo sportowa, nagrodę fair play otrzymał Irek Zubek (zajął też drugie miejsce) za podporządkowanie się poleceniom komisji. Załogi po regatach były tak zmęczone, że nie przeprowadzono zapowiadanej parady jachtów. Generalnie regaty były bardzo udane. Bawiono się doskonale.
Puchar Niepodległej konsul generalny Krzysztof Grzelczyk wręczył kapitanowi jachtu „Baltic Blues” Markowi Bezegowi.
Jak wyjaśnił „Gońcowi” jeden z organizatorów, kapitan Józef Aleksandrowicz, trasa była tradycyjna, okrążenia po bojach pod wiatr mniej więcej odległość 1 mili nautycznej, czyli 1852 m. Były dwie klasy, czyli jedna to szybkie łódki, takie bardziej regatowe, i druga te turystyczne. Zarejestrowało się 14 łódek z 3 klubów: Biały Żagiel z Toronto, Zawisza Czarny z Hamilton i Jacht Klub Polski z Toronto, a także kilka łódek niezrzeszonych. W tym roku mamy stulecie odzyskania Niepodległości, dlatego pani Natalia Iwaszko z Konsulatu i pan konsul z Konsulatu tutaj, w Toronto, uważali łącznie z Chrisem Korwin-Kuczyńskim, żeby zrobić regaty i upamiętnić 100. rocznicę odzyskania niepodległości i nadać większy rozgłos nie tylko polonijnym żeglarzom, ale tutaj wszystkim kanadyjskim z Toronto. Myślę, że żeglowanie to jest piękny supersport z wieloma przygodami. Ludzie żeglowali w Polsce czy to po Mazurach, czy innych jeziorach, jak Zalew Soliński, bardzo znany, i oczywiście po Bałtyku i teraz są możliwości już od wielu lat żeglowania po całym świecie, stąd ta pasja została i bardzo się z tego cieszę, że flagę z białym orłem spotykamy na różnych wodach świata – kontynuował p. Aleksandrowicz.
Łącznie odbyły się cztery wyścigi.
(AK)
http://www.goniec24.com/goniec-automania/itemlist/tag/Polonia%20w%20Kanadzie?start=50#sigProId301b46e074
Sprawiedliwe wybory są już niemożliwe...
Spacer po King St. Jednej z głównych ulic Toronto - sierpień 2018
Niedzielny spacer na 10-kilometrowym odcinku King St. w Toronto
http://www.goniec24.com/goniec-automania/itemlist/tag/Polonia%20w%20Kanadzie?start=50#sigProId9c027dbfca
Rówieśnica odrodzonej Polski
Pani Barbara Lenk 9 listopada 2018 roku, na dwa dni przed obchodami 100. rocznicy odzyskania niepodległości Polski, skończy sto lat. Nadal jest aktywna, pracuje społecznie, prowadzi samochód. Mieszka w Belleville, gdzie wraz z mężem łożyli w przeszłości na organizacje polonijne kultywowali polskie tradycje. Polski język przekazała swoim dzieciom. Pani Lenk jest córką wysokiego rangą urzędnika niepodległego państwa polskiego Stanisława Łepkowskiego, szefa kancelarii cywilnej prezydenta RP Mościckiego.
Andrzej Kumor: Pani jest rówieśnikiem odrodzonej Polski?
Barbara Lenk: Urodziłam się 9 listopada 1918 roku.
– Czyli urodziła się Pani dwa dni przed niepodległością?
– Tak wynika z moich papierów.
– Proszę powiedzieć, jak Pani się tu znalazła, jak Pani przyjechała do Kanady?
– To długa historia. To wojna spowodowała, że się tu znaleźliśmy.
– A skąd Pani jest z Polski?
– Byłam urodzona w Samborze, niedaleko Lwowa, teraz to jest Ukraina. Właściwie jestem obywatelką austriacką, bo to była wtedy Austria. Polskę mam w papierach, ale dopiero parę dni później Polska odzyskała niepodległość.
– Co Pani w Polsce robiła? Chodziła do szkoły w Samborze?
– Tak. Jak wojna wybuchła, to miałam 20 lat, byłam już na drugim roku Szkoły Handlowej w Warszawie.
– Jaka była Warszawa wtedy, przed wojną?
– Warszawa śliczna była. Wie Pan, ja miałam uprzywilejowane życie, tak że to co ludzie przechodzili przez Syberię czy w Polsce... Ojciec miał wysokie stanowisko u prezydenta Mościckiego, był szefem kancelarii cywilnej. Tak że jak wojna wybuchła, to była ewakuacja tych, co pracowali, na Zamku, jak to się mówiło. I myśmy się znaleźli w Rumunii. Rząd miał układ z rządem angielskim, że będą pomagać. Oni mieli złoto polskie, no to brali itd., to szło do Anglii. I za te pieniądze później... Myśmy się znaleźli później w Rumunii. Jak Rumunia miała być zajęta przez wojska niemieckie, wtedy rząd angielski zgodził się 500 osób ewakuować i zająć się nimi. To byli wszyscy wysocy urzędnicy, policji, szkół itd. Nas wtedy wywieziono z Rumunii na Cypr. Tymczasem Kreta upadła, Niemcy już tam byli – Cypr był wtedy pod zarządem brytyjskim i wszystkich urzędników brytyjskich i tych 500 uchodźców wywieźli do Palestyny, bo bali się, że Cypr zostanie zajęty, a to był ważny punkt na Egipt.
Myśmy byli w Palestynie, ale tam się zaczęło też gorąco robić. Organizowało się Wojsko Polskie, bo wypuścili ludzi z Rosji, Sikorski zawarł układ ze Stalinem, wtedy zaczęli wypuszczać i zaczęli to organizować. To się nazywało Brygada Karpacka. Tak że ci młodzi wszyscy to tam się zgłosili i poszli. Ojciec już był poza wiekiem (poborowym), poza tym był w rządzie, który nie był popularny, więc znowu była kwestia, co zrobić. Wtedy kobiety, dzieci i ci, co się nie nadawali do wojska, zostali wywiezieni do Afryki, do Rodezji Północnej, dziś Zambii.
– Pani do końca wojny była w Rodezji?
– Myśmy byli w Rodezji do czterdziestego... zaraz po wojnie. Tam cały czas pracowałam w szpitalu. Przyjechaliśmy do Rodezji, ja po angielsku nie mówiłam, trzeba było w szpitalu pomóc, to w szpitalu pracowałam. Ojciec dostał pracę u sędziego, bo miał prawo skończone.
Muszę powiedzieć, że Anglicy się bardzo zajmowali. Tam było dużo młodzieży, zorganizowano, że moja siostra poszła na uniwersytet, dostała wykształcenie w Południowej Afryce. To było zapłacone przez Anglików. Ja mówię o tej grupie, tak zwana grupa cypryjska, mało się mówi, to myśmy byli naprawdę uprzywilejowani. To była tragedia, że człowiek stracił wszystko i znalazł się w obcym kraju bez języka, ale ktoś się opiekował, gdzieś się dojechało, to było zorganizowane. Dużo było ludzi znanych, pisarze znaleźli się w tej grupie, później się to rozjechało, młodzi, jeśli mogli, pojechali do wojska. Ale myśmy mieli lżejsze życie niż inni.
– A jak Pani później z Rodezji wyjechała? Wyjechała Pani do Wielkiej Brytanii?
– Tak, bo tam później przyjechali kobiety, dzieci, mężczyźni, ci wypuszczeni z Rosji, otworzyli obozy dla nich w Rodezji. Był Pan wcześniej u pani Aksamitowej, ona była w tym samym obozie, gdzie ja pracowałam jako siostra. Ona mówi, że mnie nie znała, bo ona nigdy w szpitalu nie była. Ale ja tam pracowałam, odkąd otworzyli ten szpital.
– Z tym rodzinami, które wyszły ze Związku Sowieckiego?
– Tak. To był duży obszar, bo przeszło tysiąc ludzi. Tam pracował lekarz Polak, i myśmy się pobrali. Nie było tam nadziei dostania praktyki stałej, bo to był czas wojenny, to on dostał na czas wojenny pozwolenie praktyki. Wojna się skończyła, zgłosił się do Anglii. Przyjechaliśmy, pracował w Szkocji. Wtedy starał się na stałe przyjechać do Kanady.
– W którym roku Państwo tu przyjechali?
– Myśmy przyjechali w 56.
– I tutaj, na terenie Belleville się Państwo osiedlili?
– Nie, najpierw byliśmy w Reginie w Saskatchewanie, tam mąż dostał rezydencję. Musiał zdać egzamin, przed Canadian Council. Ponieważ miał wykształcenie, skończył Uniwersytet Jagielloński w Krakowie – nie wszystkie uniwersytety były tu znane, ale właśnie on miał Jagielloński w Krakowie, to był zwolniony z niektórych tematów, przedmiotów. Ale to zdał i wtedy dostał prawo praktyki. Tylko że nigdzie nie poszedł na prywatną praktykę, zrobił tu kurs w Toronto Public Health i pracował jako Public Health Director.
– Pani działa w organizacji Polonia Quinte, od jak dawna? Pani jest taką matką opatrznościową tej organizacji, wszyscy o Pani mówią, że Pani pierogi klei, sama samochodem jeździ.
– Klub się zaczął w 74 roku.
– Pani działała z mężem?
– Mąż przychodził, byliśmy z tymi, którzy założyli organizację. Część umarła, część jakoś nie przychodzi.
– Pani jest przedstawicielem pokolenia wychowanego w duchu patriotycznym, tego pokolenia wolnej Polski. Proszę powiedzieć, co jest dobrego w Polsce? Dlaczego Pani uważa, że warto być Polakiem?
– Nie wiem. Ja się urodziłam, wychowałam, moja rodzina była zawsze bardzo patriotyczna. My, Polacy, mamy bardzo dużo dobrych stron, mamy dużo zapału, dużo energii.
Tradycja, pierwsza jest tradycja, to trzyma, Boże Narodzenie. Mam dwóch synów, po polsku tak mówią, że nikt nie chce wierzyć mi, że oni są tu urodzeni. Ale myśmy do nich nigdy nie mówili po angielsku w domu. Mąż mówił - my ich nauczymy dobrego polskiego języka. Ale że będą mieli zawsze akcent, niech się uczą od innych dzieci, jak pójdą do szkoły. Obaj nie są żonaci z Polkami, wnuczki obchodzą Boże Narodzenie, Wigilię. Tak się przyjęło. Ani jeden, ani drugi nie jest ożeniony z Polkami, ale przyjeżdżali do nas, zawsze była Wigilia i oni tak to trzymają. Ciekawe, bo mój młodszy syn skończył tutaj Kingston Military College, a teraz pracuje dla NATO i często ma konferencje w Polsce. Pytam, i jak, mówisz, po polsku? Podobno, jak pierwszy raz, jak była konferencja i zaczął mówić po polsku, to się zdziwili, że z Kanady, a mówi po polsku. Często jeździ tam. Coś jest u Polaków... Sentyment zawsze zostaje. Zawsze myślę po polsku.
– Pani będzie kończyła sto lat, proszę powiedzieć, co w życiu jest najważniejsze? Co się liczy?
– Trzymać się z rodziną. Ojciec, jak mieliśmy całą tę wędrówkę, to nic, tylko żebyśmy wszyscy razem byli, że rodzina jest najważniejsza. I trzymać się, to jest podstawa właściwie życia rodzinnego. A poza tym, zawsze myśleć... Moja najmłodsza siostra zawsze mówiła – o, jakoś to będzie, nie martw się, jakoś się to wszystko rozwiąże. I jakoś to się wszystko rozwiązywało.
– Czyli nie przejmować się?
– Tak, zawsze myśleć, że będzie dobrze, nie być zmartwionym, nie poddawać się.
Już bym do Polski nie wróciła mieszkać, za dużo tamci ludzie przeszli. Teraz już rodziny nie mam, bo nawet moje cioteczne siostry umarły. Pojechałabym tak odwiedzić, zobaczyć jeszcze.
– A była Pani w Polsce?
– Tak, ostatnio to nawet wszystkie wnuki były w Polsce, syn i cztery wnuczki pojechaliśmy, byliśmy w Warszawie.
– Pani wciąż prowadzi samochód?
– Tak, choć teraz nawet na mall nie jadę, czasem, jak już muszę. Taki ruch jest, trzymają na tych światłach, ludzie jadą jak wariaci. Tutaj to mi wystarczy do biblioteki w mieście.
– Pani jest wolontariuszem w bibliotece?
– Tak. To łatwa praca, przychodzę, lubię czytać.
O tej grupie, która przeszła przez Cypr, to się mało słyszy, a oni dużo robili. Gdzie tylko się przyjechało, wszyscy szli do pracy byle jakiej, pomagali. Jakoś się przeżyło.
Moja rodzina właściwie została w Afryce, rodzice i siostry, ale tam nie było jak zostać. Chcieli, żeby mąż szedł na uniwersytet. Jeden z jego kolegów poszedł jeszcze raz na uniwersytet, w Afryce, i otworzył praktykę. A mąż mówi nie, ja już to przeszedłem, skończyłem, a do Kanady najłatwiej było się dostać.
– Dziękuję bardzo za rozmowę.
Polacy kochają swoje wojsko… Obchody Święta Wojska Polskiego w Parku Paderewskiego 2018
http://www.goniec24.com/goniec-automania/itemlist/tag/Polonia%20w%20Kanadzie?start=50#sigProIdd28008cebb
Święto Wojska Polskiego, upamiętniające zwycięską Bitwę Warszawską, stoczoną w 1920 r. w czasie wojny polsko-bolszewickiej, obchodzone jest corocznie jako Dzień Żołnierza Polskiego w parku im. I. Paderewskiego, organizowany przez Placówkę 114 Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej w Ameryce.
Tegoroczne uroczystości odbyły się w niedzielę, 19 sierpnia 2018. Do głównych organizatorów dołączyły cztery organizacje weterańskie z Toronto: Stowarzyszenie Kombatantów Polskich Koło 20, Związek Narodowy Polski Gmina 1, Organizacja II Korpusu 8. Armii Brytyjskiej i Stowarzyszenie Lotników Polskich Skrzydło „Warszawa”.
Uroczystości rozpoczął pochód sztandarowy przy dźwiękach pieśni „My, Pierwsza Brygada”, prowadzony przez komendanta Pl. 114 SWAP i zarazem wicekomendanta ZG z siedzibą w Nowym Jorku, Krzysztofa Tomczaka. W barwnym pochodzie błękitem wyróżniały się peleryny Korpusu Pomocniczego Pań przy Pl. 114 SWAP. Biało-czerwone akcenty wnosiły panie z FDPwK. Z zielenią parku łączyły się zielone chusty Koła Pań „Nadzieja”.
Po przeglądzie sztandarów i hymnach narodowych Kanady, USA i Polski, nastąpiła minuta ciszy, apel poległych i „Last Post”.
Uczestników przywitał komendant Krzysztof Tomczak. W swoim przemówieniu przypomniał poszczególne etapy naszych dziejów, od rycerskiej epoki piastowskiej, poprzez Grunwald, Wiedeń, rozbiory i Bitwę Warszawską, aż po II wojnę światową. W imieniu swoim i organizatorów złożył życzenia, by ten dzień był świętem patriotyzmu i radości.
Gośćmi honorowymi byli: attache wojskowy RP komandor Krzysztof Książek, konsul generalny RP Krzysztof Grzelczyk, minister rządu ontaryjskiego Michael Tibullo, Stephen Lecce MPP, Natalia Kusendova MPP, były poseł federalny Ted Opitz, prezes KPK Władysław Lizoń, pułkownik Wojska Polskiego Jarosław Górowski oraz prezesi wielu organizacji i weterani, w tym jak zawsze liczna reprezentacja Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej im. gen. W. Sikorskiego, Oshawa, media polonijne i Radio Maryja.
W przemówieniach była historia i teraźniejszość. Wśród wielu bitew, obok Bitwy Warszawskiej, szczególną uwagę poświęcono Bitwie o Monte Cassino. Wyrażana była duma z polskości i przywiązanie do kraju. Podkreślane było znaczenie silnej wyszkolonej armii i taką armią szczyci się dziś Polska. Naród kocha wojsko. Armia broni przed wrogiem i niesie ratunek w klęskach żywiołowych. Mówiono o naszej wierze. Bóg i Maryja zawsze byli siłą polskiego oręża. Oddano hołd żołnierzom, których już nie ma. Wyrazy szacunku i życzenia otrzymali obecni weterani, szczególnie kawaler Orderu Krzyża Virtuti Militari Zbigniew Gondek, Stefan Podsiadło, Bolesław Chamot i Jan Gasztold.
Okolicznościowe życzenia przysłał premier Ontario Doug Ford.
Następnie pod tablicami upamiętniającymi rocznicę powstania SWAP i śmierci Ignacego Paderewskiego zostały złożone wieńce od: konsulatu RP, Placówki 114 SWAP, Placówki 621 RCL im. Władysława Andersa, Koła Pań „Nadzieja”, Stowarzyszenia Józefa Piłsudskiego „Orzeł Strzelecki” w Kanadzie, Związku Narodowego Polskiego w Kanadzie Gm. 1 i Funduszu Dziedzictwa Polek w Kanadzie.
Po ceremonii składania wieńców zabrali głos współorganizatorzy uroczystości, prezesi: Zofia Śliwińska, Bartłomiej Habrowski, Stefan Podsiadło i Jan Gasztold. Znów podkreślano znaczenie silnej armii – ze słabymi nikt się nie liczy. Nie zabrakło humoru. Pan Stefan stanął przy mównicy z opisem własnych przeżyć, związanych z wojskiem od najwcześniejszej młodości. Nad opisem pracował od samego rana, powiedział. Kiedy zdawało się, że odczytywaniu listy nie będzie końca, po kilku wierszach pan Stefan oznajmił, ciąg dalszy nastąpi na następnym Dniu Żołnierza.
Mszę św. odprawił opiekun duchowy Rodziny Radia Maryja, o. Jacek Cydzik. W homilii mówił o chlebie żywym, który daje życie wieczne, a w życiu codziennym siłę do przekazywania prawdziwej niezafałszowanej historii i zachowania czystej mowy bez zaśmiecania, degradującego myślenie.
W czasie Mszy św. śpiewał zespół „Polskie Klimaty” z Teresą Klimuszko. Wcześniej, podczas składania wieńców, zespół zaśpiewał wiązankę piosenek żołnierskich.
Zaproszeni goście udali się na obiad do sali hetmańskiej, a w parku rozpoczął się piknik i zabawa z zespołem „Polanie”.
Dzień Żołnierza Polskiego w parku im. I. Paderewskiego był przepełniony radością, patriotyzmem i przywiązaniem do naszej Ojczyzny, Polski.
Krystyna Sroczyńska
Komisja Informacji KPK OT
***
A oto co powiedzieli między innymi w swych przemówieniach:
Krzysztof Grzelczyk, konsul generalny RP w Toronto: Myśląc o Bitwie Warszawskiej, widzimy, że podjęto dobrą decyzję, wybierając właśnie tę bitwę jako święto naszego wojska, bo wtedy mogliśmy zobaczyć genialność dowódców, marszałka Józefa Piłsudskiego i generała Tadeusza Rozwadowskiego, mądrość i męstwo polskich żołnierzy, ale także ogromny wysiłek całego narodu, bo udało nam się wtedy obronić niepodległość naszego kraju, odzyskaną zaledwie półtora roku wcześniej.
Ta bitwa również przypomina nam o tym, że obroniliśmy nie tylko własne państwo, ale obroniliśmy Europę Zachodnią. Gdyby nie nasze zwycięstwo wówczas, to dzisiaj w Brukseli, Paryżu czy Berlinie nie byłoby komu pouczać nas, na czym polega demokracja. (...)
Z przykrością muszę przy tej okazji stwierdzić, że są w Polsce politycy, niedawno zresztą rządzący naszym krajem, którzy zbojkotowali obchody Święta Wojska Polskiego. Mało tego, szydzili z żołnierzy, członków grup rekonstrukcyjnych, którzy wzięli udział w uroczystej defiladzie 15 sierpnia. Ważne jest jednak to, że przytłaczająca większość Polaków swoje wojsko kocha. Było to widać podczas wspomnianej defilady, gdzie 120 tysięcy ludzi bezpośrednio obserwowało przemarsz wojska, a miliony przed telewizorami.
Cieszę się, że tutaj w sposób godny o tym święcie pamiętamy, święcie najlepszego wojska na świecie, Wojska Polskiego. Dziękuję bardzo.
Natalia Kusendova, poseł prowincyjny z okręgu Mississauga-Center: Matka Najświętsza wsparła swoich żołnierzy i nie pozwoliła, żeby Polskę i Europę zalała bolszewicka fala, czerwona zaraza. Żołnierze polscy bronili nie tylko wolności i niepodległości Ojczyzny, ale również chrześcijaństwa i życia.
Dziękuję Wam, drodzy Weterani i Kombatanci, za Waszą służbę, za Wasz trud. Jako poseł, jestem dumna, że należę do wielkiej rodziny Polaków. Dołożę wszelkich starań, żeby godnie reprezentować moich rodaków i wyborców w Parlamencie Ontaryjskim.
Niech żyje Wojsko Polskie! Niech Bóg ma w opiece nas i naszą Ojczyznę, Polskę! Dziękuję bardzo.
Stefan Podsiadło, prezes Organizacji Weteranów II Korpusu 8. Armii: (...) We wszystkich szkołach moi nauczyciele swoje zdolności dla tych dzieci oddawali na sto procent. Na wycieczkach wszędzie dało się słyszeć patriotyczne piosenki. W 30. latach do naszej wioski Prząsław powiat Jędrzejów przyjechał na manewry 5. Pułk Ułanów z Tarnowskich Gór z trzema samolotami. Była ogromna radość w całej okolicy, orkiestra dęta grała ulubioną „Pierwszą Brygadę”. Ja osobiście polubiłem wojsko i w 1937 wstąpiłem do szkoły zawodowej dla małoletnich w Nisku nad Sanem. Nieszczęście chciało, że we wrześniu 1939 roku na Polskę napadli Niemcy, a 17 września wkroczyła od wschodu zaraza bolszewicka. Muszę nadmienić, że kraj nasz ukochany był zupełnie osamotniony. Być Polakiem w takiej sytuacji było zgrozą. (...)
Gorące spotkanie mediów etnicznych
13 sierpnia odbyło się comiesięczne spotkanie Rady Mediów Etnicznych (National Ethnic Press and Media Council of Canada). Było to bardzo gorące spotkanie (często nawzajem sobie przerywano). Dyskutowane były sprawy kryzysu imigracyjnego na terenie aglomeracji Toronto, sprawa zasadności kosztownego dla Kanady protestu wobec Arabii Saudyjskiej, sprawa legalizacji marihuany, przestępczości z użyciem broni na terenie Toronto, kandydatur na radnych miejskich i na burmistrza Toronto, udziału członków mediów w corocznym CNE (Canadian National Exhibition).
Na spotkanie przyszło dużo członków rady, bo miał być obecny premier Ontario Doug Ford oraz minister imigracji rządu prowincji Ontario. Oboje jednak nie przybyli ze względu na to, że nagle pojechali do Ottawy, by prowadzić tam negocjacje z przedstawicielami rządu federalnego w związku z kryzysem imigracyjnym, jaki powstał w rezultacie gwałtownego i w jakimś sensie niekontrolowanego napływu imigrantów do aglomeracji Toronto. Imigrantów zarówno tych, którzy zostali przyjęci z krajów objętych wojną, jak Syria, Afganistan, Irak, Somalia, Sudan, jak i tych już poza planem kwot przyjmowania imigrantów, a napływających do Kanady w wyniku decyzji prezydenta Donalda Trumpa via USA z Nigerii i Haiti.
Ci nowo przybyli do Kanady imigranci z Nigerii i Haiti, ale również i ci przyjmowani w ramach programów sponsorstwa rządowego wybierają na swoje zamieszkanie głównie rejon GTA (metropolii Toronto). Najpierw kierują się oni do obsługiwanych przez miasto schronisk, później z przepełnionych schronisk miasto próbuje ich przenosić do studenckich rezydencji, z rezydencji do hoteli, później z hoteli do mieszkań socjalnych. Na koniec, dzisiaj za te hotele i uczelniane internaty rachunek dla miasta Toronto wynosi 64 miliony dolarów. Tak powiedziała obecna na spotkaniu radna miasta Toronto z okręgu Davenport, pani Ana Bailao. W tej chwili trwają gorączkowe negocjacje między miastem a rządem prowincji Ontario, między miastem a rządem federalnym o zwrot i pokrycie przynajmniej części kosztów ponoszonych przez Toronto, a związanych z obsługą nowych imigrantów. Jak się słyszy, pracownicy socjalni miasta mówią stałym mieszkańcom Toronto, że będą czekali najmniej 10 lat na mieszkanie socjalne, a wielu osobom mówią, żeby po prostu wyjechały z Toronto do innych miast i tam szukały tańszego życia i mieszkań.
Na spotkaniu było czterech radnych miejskich i kandydatów na radnych, był nowo wybrany poseł do sejmu prowincji Ontario, pan Aris Babikian. Odpowiadał on na wiele pytań dotyczących imigracji, niskich zarobków posłów prowincyjnych i braku planu emerytalnego dla tych posłów, a także dotyczących przestępczości w Toronto. Tu uważam, że atak/pytania ze strony dziennikarki reprezentującej społeczność murzyńską były nieuzasadnione. Dokładnie dopytywała się ona o sprawy dotyczące przestępczości związanej z użyciem broni palnej. Uważała, że młodych ludzi nie stać na drogie pistolety i że ktoś im je dostarcza (ale nie powiedziała, kogo dokładnie ma na myśli). Dopytywała się, dlaczego policja nie ściga tych „big guys”, którzy dostarczają broń młodym ludziom?
Poseł Aris Babikian odpowiedział jej, że wiemy dobrze, że broń pochodzi zza południowej granicy Kanady. Po jego odpowiedzi pani ze społeczności murzyńskiej ponownie wróciła do twierdzenia, że policja powinna zajmować się „big guys”, którzy dostarczają, według niej, broń młodym ludziom, zaś z kolei na której zakup, według niej, nie stać tych młodych ludzi.
http://www.goniec24.com/goniec-automania/itemlist/tag/Polonia%20w%20Kanadzie?start=50#sigProIdad960a4f94
Na końcu języka wielu przysłuchującym się tej wymianie zdań między posłem Arisem Babikianem a dziennikarką ze społeczności murzyńskiej wisiało pytanie o to, kto to są ci „big guys”, którzy to mają udostępniać te drogie pistolety po zaniżonej cenie? Czy ci „big guys” mieli oznaczać lobby National Rifle Association (NRA) w USA, czy też miało to oznaczać coś innego? A jeśli miałoby to oznaczać NRA, to jak Kanada miałaby z tym lobby NRA walczyć? Przysłuchujący się tej wymianie zdań nigdy nie dowiedzieli się, kim, według niej, są ci „big guys”.
Drugim tematem pytań skierowanych do Arisa Babikiana były sprawy imigracji i kryzysu imigracyjnego w GTA, pytania te były zadawane na tle między innymi długich kolejek oczekujących na mieszkania socjalne. Poseł Babikian bronił polityki Kanady dotyczącej przyjmowania imigrantów. Mówił o długiej liście oczekujących na rozpatrzenie przez IRB (Immigration and Refugee Board of Canada, poseł Aris Babikian sam był wcześniej sędzią imigracyjnym). W tej chwili jest na liście IRB ponad 37.000 osób. Rocznie Kanada (IRB) rozpatrywała i przyjmowała 5000 do 7000 osób z tej listy. Mamy więc zaległości przekładające się na 10 lat oczekiwania. Poseł Babikian powiedział, że ci ludzie nie mogą tyle lat czekać na decyzje w sprawie osiedlenia się w Kanadzie. Powiedział również, że program imigracji sponsorowanej przez osoby i instytucje, takie jak Kościoły i organizacje religijne, sprawdza się bardzo dobrze. Ci ludzie przybyli do Kanady, zaraz idą do pracy i jakoś dają sobie radę, natomiast problemem jest program sprowadzania imigrantów sponsorowanych przez rząd. Ludzie z tej grupy nie idą tak szybko do pracy. Tu są pewne problemy, powiedział poseł Babikian.
Następnym pytaniem była sprawa protestu skierowana przez rząd Kanady do rządu Arabii Saudyjskiej w sprawie aresztowania dwóch aktywistów praw człowieka i popierających prawa kobiet (tzw. feministek), pochodzących z Kanady. Januszowi Niemczykowi, pytającemu, chodziło o to, czy mając na względzie olbrzymie koszty reperkusji dla Kanady, takie jak utrata miejsc pracy np. przez nauczycieli akademickich (rząd Arabii Saudyjskiej odwołał 16.000 studentów z Kanady, odwołał połączenia lotnicze między Kanadą a Arabią Saudyjską, najprawdopodobniej zerwany/odwołany będzie przez Arabię Saudyjską kontrakt zbrojeniowy wart dla Kanady 15 miliardów dolarów), warto było tyle ryzykować, żeby bronić dwóch aktywistów, przy czym jeden z nich otrzymał obywatelstwo kanadyjskie zaledwie miesiąc przed swoim aresztowaniem w Arabii Saudyjskiej? Poseł Aris Babikian bronił decyzji rządu Kanady i mówił, że działania Arabii Saudyjskiej miały też pośrednio na celu pokazanie państwom europejskim, by te nie wtrącały się w jej sprawy.
Prowadzący spotkanie wiceprezes Rady Mediów przerwał w końcu zadawanie pytań do posła Babikiana, uzasadniając to tym, że w kolejce na wypowiedzi jest jeszcze kilka osób, kandydatów na radnych, w tym Jen Keesmaat, kandydatka na burmistrza miasta Toronto.
Już niejako po zakończeniu zebrania poseł Babikian powiedział do mniejszego grona osób, że zapomniał powiedzieć, że premier Doug Ford prosi o pokazanie poparcia dla decyzji Partii Konserwatywnej o zakończeniu lekcji wychowania seksualnego w szkołach. Prosi o telefony do posłów Partii Konserwatywnej, o e-maile i prosi, by wysyłać listy do posłów Partii Konserwatywnej popierające likwidację lekcji wychowania seksualnego. Chodzi o to, że opozycja, czyli liberałowie i NDP, rozpoczęła głośną kampanię w sprawie przywrócenia lekcji wychowania seksualnego w szkołach. Poseł Aris Babikian prosi wszystkich o pomoc! Prosi tych, którym sprawa likwidacji lekcji wychowania seksualnego leży na sercu, o pomoc, o wysyłanie listów, o telefony do posłów prowincji Ontario!
Janusz Niemczyk
Mnie akurat tak wyszło - Rozmowa z Andrzejem Sadeckim właścicielem Coverbridge Park nieopodal Killaloe na Kanadyjskich Kaszubach
GONIEC: Andrzej, spotykamy się po raz kolejny; jesteś już gospodarzem pełną gęba, a pamiętam, jak kilkanaście lat temu była inna sytuacja. Dzisiaj, po tych wszystkich przejściach, powodziach, różnych doświadczeniach życiowych chyba już wrośliście w tę ziemię? Jesteś zadowolony z decyzji, że rzuciłeś wszystko w Toronto, regularną pracę i przeniosłeś się tutaj z rodziną?
Andrzej Sadecki - No na pewno, czasami to trudno się nad tym nie zastanawiać, bo dużo ludzi o to pyta. Mieszkamy już tutaj 11 lat i to jest najdłużej gdziekolwiek mieszkaliśmy na stałe w Kanadzie. Mieszkaliśmy w Toronto w wielu miejscach i przenosiliśmy się z miejsca na miejsce, a tutaj to już tak osiedliśmy. Wydaje się, że to było tak niedawno, a jednak w 2007 roku.
- Dużo pracy?
- Na pewno, jej nie brakuje.
- A jaka tutaj społeczność, jaka jest Polonia w Killaloe?
- Polonię tak naprawdę, ludzi, którzy mówią po polsku, to widuje się w kościele w Wilnie. W sumie, ludzi mieszkających na stałe w naszym wieku z dziećmi nie ma raczej; to znaczy, nasze młodsze dzieci Emilia i Julia nie mają rówieśników w swoim wieku; dzieci, które by - powiedzmy - były dziećmi emigrantów, tak jak my jesteśmy. W okolicy nie znam drugiej takiej rodziny. Oczywiście, są ludzie w naszym wieku i dziewczynki mają koleżanki w klasie, ale to są tutejsi, wielu z nich ma jakieś korzenie polskie.
- A czy sprowadzają się tutaj ludzie z Toronto na emeryturę?
- Tak, i w Wilnie spotyka się dużo takich ludzi. Raz, dwa razy do roku spotykam ludzi, którzy coś kupili i przeprowadzają się właśnie tutaj, w okolicę Berrys Bay, Wilna.
***
W sumie nasz biznes to dwie główne rzeczy, tzw. Trailer Park, gdzie mamy klientów sezonowych; ludzie przyprowadzają swoje przyczepy kempingowe i taką przyczepę parkują na sezon. A druga cześć to właśnie domki kempingowe, jurty, gdzie można przyjechać na weekend. Jeśli chodzi o tę drugą część to mamy dosyć dużo 30% - 40% Polaków z Toronto, z Ottawy. Czasami przyjeżdżają pod namiot, na pewno, ten polski element jest, ale w większości nasi klienci są anglojęzyczni.
- Wyjeżdżacie gdzieś na wakacje?
- Czasami, myślę, że masz na myśli wyjazdy do ciepłych krajów zimą, byliśmy kilka lat temu, ale ostatnio wakacje zawsze nam się jakoś tak kończyły w Polsce; ja mam ciągle mamę w Polsce i moja żona ma ciągle rodziców, tak że jak mamy jakiś czas zimą, czy poza tym naszym sezonem, to latamy do Polski.
- Lubisz to, co robisz odnalazłeś się?
- No tak, oczywiście.
- Dzieci już wyrosły?
- Mamy dwoje starszych, córka jest w Ottawie studiuje a syn jest ciągle z nami, a dwie młodsze, jedna jest w szkole średniej, a druga ciągle w szkole podstawowej.
- Czy lepiej tutaj wychowuje się dzieci, niż w mieście?
- Myślę że ciągle tak, mimo wszystko, ale jest dużo takich rzeczy, których nam brakuje, na przykład, często oglądamy z Toronto dzieci znajomych biorą udział w tańcach, polskich zespołach, a my nie mamy dostępu do takich rzeczy i gdziekolwiek żeby się ruszyć to wszędzie trzeba jechać i w sumie nie ma tego życia polonijnego. Życie towarzyskie też jest tutaj na pewno bardziej ubogie, szczególnie zimą.
- Co tutaj można robić w tej okolicy?
- Na miejscu jest natura, przede wszystkim piękna rzeka, jest jezioro, a więc sporty wodne, wędkowanie.
- Można tutaj wszystko wynająć od was?
- Mamy kilka kanu, kajaków na potrzeby naszych klientów, mamy sprzęt wodny, który można wynająć, ale ludzie też przywożą własne, bo jest dobry dostęp do wody; jest bardzo bezpiecznie, woda jest bardzo spokojna, można powiosłować na jezioro - mamy półtora kilometra do jeziora.
- No cóż, gratulacje! Gratuluję, że kiedyś zdecydowałeś się na coś, co Ci przyniosło satysfakcję.
- Wiesz co, ja nie patrzę pod takim kątem, że mnie się w jakiś specjalny sposób udało, jakoś tak wyszło. Wychodzę z założenia że każdy w życiu robi to, co chce i mnie akurat tak wyszło...
Covered Bridge Park - (613) 757-3368
Film Henryka Bartula „Kanadyjskie Kaszuby” - część II
Pisząc o pierwszej części filmu Henryka Bartula „Kanadyjskie Kaszuby”, zamierzałem po jakimś czasie opowiedzieć drugą jego część, i to jak tylko pojawi się część trzecia. Ponieważ w 29 numerze „Gońca” ukazała się interesująca relacja o „Harcerskiej akcji letniej 2018” na Kanadyjskich Kaszubach, a potem w numerze 30-tym dano mój tekst o pierwszej części filmu Kanadyjskie Kaszuby”, wszechmocny Czas podpowiedział, by kuć żelazo póki gorące i zająć się częścią następną, by kiedy ukaże się trzecia część, jej omówieniem ten filmowy tryptyk zakończyć.
Zanim jednak zajmiemy się częścią drugą, warto chociażby przypomnieć z tegoż artykułu-wywiadu, zdającego sprawę z „Harcerskiej akcji letnie 2018”, że bierze w niej udział około 650 osób, w tym 250 zuchów i harcerzy, nadto na jednym ze zdjęć widzimy spotkanie zuchów w Stanicy „Karpaty”, a na drugim jezioro, gdzie rozbił obóz Szczep „Bałtyk” . Tak więc latem na Kanadyjskich Kaszubach jest gwarno i dzieje się wiele, a okoliczni Kaszubi znowuż mają okazję spotykać się z Polonią, chociaż w ostatnim czasie nie jest jak dawniej, o czym też w tym wywiadzie wspomniano. Ale to już temat na inny czas.
Wracając do filmu o Kanadyjskich Kaszubach, najpierw powstała jego pierwsza część, natomiast w roku 2011 Henryk Bartul zrealizował część drugą, mówiąca już nie tyle o kaszubskich emigrantach, co przede wszystkim o Polonii na ontaryjskich Kaszubach i stąd podtytuł „1950-2010 Polonia Powojenna na Kanadyjskich Kaszubach”. Jako że pierwsi byli tam Kaszubi, i to pochodzący głownie z Ziemi Kościerskiej, a potem poczęli odwiedzać Kanadyjskie Kaszuby Polacy, mieszkający w Toronto i innych miejscach Kanady, więc zaistnienie poszczególnych części tego filmowego dzieła okazuje się odpowiednie wobec czasu i sytuacji.
Pierwszą sekwencję części drugiej inicjuje w zimowym, wiosennym i zarazem letnim pejzażu obraz widocznego z jadącego szosą samochodu gospodarstwa, na którego jednej ze ścian dostrzegamy wzory kaszubskiego haftu, co pozwala wiedzieć, że to Kanadyjskie Kaszuby. Zresztą zaraz potem ukaże się na tym właśnie tle, co ma swoje znaczenie, tytuł filmu. Natomiast gdy pojawią się powiewające na przypominającym krzyż maszcie dwie flagi – kanadyjska i polska, usłyszymy jak to po II wojnie światowej wielu Polaków nie mogących wrócić do Ojczyzny, trafiło do Kanady, gdzie potem ta powojenna emigracja znalazła w prowincji Ontario, w okolicach Barrys Bay i Wilna zasiedlonych w II połowie XIX w. przez Kaszubów, „skrawek rodzinnej ziemi”. Tym słowom towarzyszy oczywiście jeziorny i leśny krajobraz Kanadyjskich Kaszub oraz trzy krzyże, mówiące zarówno o tragedii polskiej emigracji, jak ciężkim losie kaszubskich osadników.
Ponieważ podtytuł drugiej części tego filmu zapowiada o powojennej Polonii w tym regionie, określając czas na lata 1950-2010, więc dowiadujemy się, jak to w 1951 roku na Kanadyjskie Kaszuby uczynił najpierw „wypad” Krąg Starszoharcerski „Tatry” z Toronto, a potem w roku 1953 ks. Rafał Grzondziel założył ośrodek franciszkański na zakupionej farmie. I tak zaistniały na Kanadyjskich Kaszubach korzystne warunki dla harcerzy, rozbijających tam każdego lata swoje obozy, a także zwróciła na nie uwagę kanadyjska Polonia. To kolejny rozdział w dziejach tego regionu, kiedy to w okolicy kaszubskich farm pojawili się harcerze i poczęły powstawać letniskowe domy Polaków skazanych na emigrację, co tej przestrzeni okazało się nieobojętne.
A kiedy po słowach narratora, że film ten jest tego świadectwem, kamera obejmie przepiękny krajobraz tego miejsca, gdzie niczym na naszych Kaszubach tyle jezior i lasów, i skieruje uwagę widza na drogę, bo przecież nasz polski żywot to niemal ciągłe wędrowanie, by potem wejrzeć ku niebu, jakby to jego kres. I wtenczas przyjdzie czas na wspomnienia tych, którzy jako harcerze po raz pierwszy tutaj na Kanadyjskie Kaszuby przybyli. A więc Janina Czuło opowie, jak to dzieckiem przeżyła pierwszy nalot; Zbigniew Podkowiński o tym, jak został wywieziony do Kazachstanu i potem walczył pod Monte Cassino; piloci: Janusz Żurakowski i Kazimierz Szrejer przypomną, jak walczyli z Niemcami w powietrzu. Zaś po przerywniku tych kłębiących się na niebie chmur, poprzedzonych obrazem Matki Boskiej Swarzewskiej, uczestnik bitwy pod Monte Cassino, ks. Rafał Grzondziel, zaśpiewa piosenkę z której na pewno ostaną się w pamięci słowa, jak to „biednemu zawsze wiatr w oczy miecie”.
Następnie z racji odzyskania niepodległości 11 listopada 1918 roku, ujrzymy kościół p. w. Św. Jadwigi w Barrys Bay i usłyszymy chóralny śpiew „Gaude Mater Polonia” na którego tle pojawią się informacje o Polsce zniewolonej, wolnej i podczas niemieckiej okupacji męczonej najbardziej. A to wszystko, przeplatane migawkami z jeziorno-leśnego pejzażu Kanadyjskich Kaszub i sfinalizowane zachodem słońca, można określić jako trafne wprowadzenie do Prologu, po którym następuje kilka obszernych sekwencji, czy może lepiej rozdziałów zakończonych Epilogiem. To nieczęsta w filmie kompozycja, gdzie obraz znaczy więcej niż słowo. Ale ponieważ tutaj tak jest, więc trzeba się spodziewać interdyscyplinarnej relacji obrazu ze słowem, co zarazem wskazuje na znaczący poziom tego filmu i jego przemyślany charakter.
Sprawdza się to już w Prologu, uzupełnionym podtytułem – ”czyli zdrada Aliantów”. Tak bowiem Stanley, autor książki „Sprawa honoru” ocenił Roosevelta i Churchilla, którzy nie docenili naszego wkładu w zwycięskie pokonanie hitlerowskich Niemiec, a przecież stanowiliśmy w tej wojnie czwartą siłę. Efektem tego okazał się niemożliwy powrót do ojczyzny wielu naszych żołnierzy i oficerów, z których tylu trafiło po wojnie do Kanady, a wielu z nich na Kanadyjskie Kaszuby, gdzie ich dzieci i wnuki biorą corocznie udział w „akcji letniej ZHP”, o czym w pierwszym rozdziale tej filmowej opowieści.
Jeżeli więc harcerze, to ognisko, a przy nim harcerskie piosenki, wędrowanie lasami i nad jeziorami, a potem słuchanie opowieści, jak to było na Kanadyjskich Kaszubach niegdyś. Będzie więc wpierw mówiła o kaszubskich pionierach Anna Żurakowska, a potem ks. Zdzisław Peszkowski opowie, jak ks. Rafał Grzondziel znalazł tu miejsce dla siebie i dla harcerzy. Stąd nie przypadkiem ta harcerska msza św. i przy tymże leśnym ołtarzu ks. Grzondziel ją odprawiający.
Natomiast o tym, jak po II wojnie Światowej zaistniało ZHP w Kanadzie, a konkretnie jak powstał Krąg Starszoharcerski „Tatry”, dowiemy się od hm. Zbigniewa Podkowińskiego, który przypomni inicjatora tego przedsięwzięcia, phm. Kazimierza Szmeltera, a hm. Jerzy Grodecki opowie, ile to wszystko znaczyło i ile trzeba było na to poświęcenia. Wszak działo się to w roku 1950, a już po dwóch latach, 1 września 1952 roku, odbył się w kaszubskim Wilnie Pierwszy Złaz Starszoharcerski w Kanadzie”, i to po odpowiednich przygotowaniach rok wcześniej – właśnie na kaszubskiej farmie. Co prawda nie poznamy jej zdjęcia, ale ikonografia z tamtego czasu okaże się w drugiej części tego filmu podobnie bogata jak w części pierwszej.
Z następnej sekwencji dowiemy się o Polskim Instytucie „Kaszuby”, który podobnie jak harcerskie obozy zaistniał też na Kanadyjskich Kaszubach, i to niemal w tym samym czasie. Opowie o tym Anna Żurakowska, kolejny prezes wspomnianego Instytutu. Kiedy zaś będzie mowa o doskonale wydanym przez ten Instytut albumie „Ontaryjskie Kaszuby”, migawka z zebrania pozwoli mi rozpoznać m. in. żywo dyskutującego Tadka Key’a, a zaraz potem od Anny Jakóbiec z kanadyjskiego Muzeum Cywilizacji z Ottawy dowiemy się, że to Jej sprawą była szata graficzna tej książki, opracowanej tak doskonale edytorsko i merytorycznie. Kończy niejako tę kwestię poświęcone Instytutowi Polskiemu „Kaszuby” słowo dr. Deodora Błachuta, który, jak już wspomniała wcześniej Anna Żurakowska, był jego pierwszym prezesem.
Ponieważ tyle mamy tu o harcerzach, więc kolejna scena filmu zdaje sprawę z odsłonięcia tablicy poświęconej ks. Rafałowi Grzondzielowi, przez którego byliśmy przed bodaj dwudziestu tak serdecznie goszczeni, a któremu na Kanadyjskich Kaszubach tyle zawdzięczać mogą nie tylko harcerze, ale także tamtejsi Kaszubi. Dlatego to właśnie Kaszubi postarali się o ten ogromny menhir, na którym zaistniała pamiątkowa tablica poświęcona ich księdzu. Oczywiście przy jej odsłonięciu nie mogło zabraknąć harcerzy, którzy latem 2002 roku obchodzili 50-lecie zaistnienia poza granicami swego ojczystego kraju – na Kanadyjskich Kaszubach.
Wobec tego z okazji „pierwszego ogniska harcerskiego na Kanadyjskich Kaszubach” nie może obyć się ani bez wejrzenia we współczesne obozowe życie harcerzy, ani bez wspomnień. Tak więc hm. Jerzy Grodecki opowie, jak to odwiedził harcerzy na pierwszym obozie ks. biskup Józef Gawlina, a hm. Bogdan Włodarczyk zaśpiewa zapamiętaną z tamtego czasu piosenkę, z której warto przywołać te wymowne jak na tamten czas komunizmu w Polsce słowa: „Śpiewajmy więc, niech piosnka ta/ Nadzieję braciom w Polsce da”. Natomiast gdy powie, że „Kaszuby, to taka nasza mała Polska”, obudzi się skojarzenie ze słowami Hieronima Derdowskiego: „Nie ma Kaszub bez Polonii, a bez Kaszub Polski”. A potem usłyszymy jeszcze słowo harcerskiej młodzieży – komendanta obozu „Orlęta”, Grzegorza Wołejko z Montrealu, i trzynastoletniego Karola Prusaka, który przybył z Polski do Kanady przed trzema laty.
I jak to na obozie bywa, harcerze nieraz słuchają przy ognisku opowieści z dawnych lat. Tutaj hm. Zofia Stohandel, pierwsza komendantka chorągwi Harcerskiej w Kanadzie, powie o wojnie i sowieckiej zsyłce w okolice Archangielska; Tadek Kay-Kwieciński przypomni, jak z Gdańska trafił do Lwowa, a potem odbył z sowietami (celowo małą literą, bo na dużą nie zasłużyli) wycieczkę na Syberię; Kazimierz Szrejer opowie o pamiętnym locie do Warszawy, kiedy to na całe szczęście nie zbombardowano siedziby gestapo, bo jak dowiedział się po wojnie, zginęłoby wtedy wielu przetrzymywanych tam rodaków; zaś Jan Kaszuba, więzień Stutthofu, opowie, jak był przesłuchiwany przez Niemców i torturowany.
To udane wprowadzenie do obrazu „Pomnika Szarych Szeregów na Kanadyjskich Kaszubach”, kiedy to przy piosence o Szarych Szeregach i wielu dokumentalnych zdjęciach z Powstania Warszawskiego wchodzimy stopniami przypominającymi nazwy kolejnych dzielnic Warszawy na tenże pomnik, gdzie ta imitacja włazu do kanału. I wtenczas, podobnie jak poprzednio o wędrówce kanałami podczas powstańczych batalii opowie hm. Jerzy Burski, a hm. Marek Jagła i Krystyna Burska zwrócą uwagę na rolę tego pomnika w harcerskiej edukacji. Natomiast wszystkiemu towarzyszą tu harcerskie wędrówki, śpiewy i ogniska.
Ostatnią scenę tego filmu Henryk Bartul poświęci Ośrodkowi „Kartuzy Lodge”, który za sprawą Państwa Żurakowskich powstał na Kanadyjskich Kaszubach i spełniał, i chyba nadał spełnia dla Polaków rolę wypoczynkowego ośrodka. Jako że było to „pionierskie przedsięwzięcie”, więc nie można w tym miejscu nie wysłuchać Janusza Żurakowskiego. Tym bardziej, że w roku 2010 „Kartuzy Lodge” obchodziły swoje pięćdziesięciolecie. Tak więc nie mogło w tym miejscu zabraknąć kaszubskiego Zespołu Pieśni i tańca z Kartuz, który odwiedził to miejsce w roku 2000 i który tańcem i śpiewem doskonale się tam zaprezentował. Że natomiast nie mogło wtenczas zabraknąć wręcz kultowej piosenki „Kaszubskie jeziora, kaszubski las”, to oczywiście wiadomo.
I właśnie nią kończy się II część filmu o Kanadyjskich Kaszubach. A kiedy przyjdzie czas na Epilog, uda się wreszcie poznać w tej rozmyślającej nad jeziorem postaci autora, realizatora i reżysera tego filmu, Henryka Bartula. A zaraz potem słowo dr. Andrzeja M. Garlickiego i śpiewany przez Chór Uniwersytetu A. Mickiewicza z Poznania pod dyrekcją Jack Sykulskiego zakończą narrację. Jaka zaś ona, powinniśmy sami się dowiedzieć, bo dosyć już i może nawet za wiele o tym filmie, który jest rzeczywiście godny uwagi, tutaj powiedziano.
Jak bowiem pierwsza jego część sięgała w miniony czas, budząc niejednokrotnie zastanowienie nad uniwersum, tak część druga, niepozbawiona wojennych wspomnień, pozwala wejrzeć w teraźniejszość Kanadyjskich Kaszub. Oczywiście nie braknie przy tym symbolicznego i metaforycznego obrazowania, jak chociażby wejrzenia w to prześwitujące przez chmury niebo, a potem widok tych trzech krzyży i polskiej flagi, a także figury Matki Boskiej Swarzewskiej, która jak ta flaga polskości przydaje temu miejscu kaszubskości. A przy tym wszystkim ten kanadyjski krajobraz okazuje się naszym Kaszubom tak bardzo bliski, że jak najbardziej odpowiedni dla przydanego mu miana – Kanadyjskie Kaszuby.
Tadeusz Linkner
Wyjście pieszej pielgrzymki z Toronto do Midland
W poniedziałek 6 sierpnia ruszyła w drogę tradycyjna 36. już pielgrzymka piesza do Midland. Towarzyszyliśmy jej wyjściu z kamerą.
http://www.goniec24.com/goniec-automania/itemlist/tag/Polonia%20w%20Kanadzie?start=50#sigProId697e8ce864