Rzadko piszę o motorach, choć kocham je nieutuloną miłością platoniczną. I mimo że do skonsumowania w tym wypadku pewnie nie dojdzie, nic nie przeszkadza zachwycać się pięknem linii i figurą. Zresztą jest to całkiem wdzięczne zajęcie nie tylko w przypadku oglądania motocykli.
Jak wiadomo, ekstraklasą jednośladów jest kultowy Harley-Davidson i choć może różne japońskie, a coraz częściej i chińskie podróbki nie ustępują mu jakością, to jednak co oryginał to oryginał.
Dlatego z pewnym zdziwieniem przyjąłem wiadomość, że można mieć pięknego harleya już za 7,5 tysiąca. Harley kojarzył mi się z czymś, co cenowo wcale nie musi ustępować wypasionemu SUV-owi – a tu proszę!
Tak, tak, mówię o dolnej półce marki – modelu street, który kupić można w wersji 500 i 750 cm3.
Linia tego motoru jest typowo amerykańska, ale jest to towar całkowicie globalny, produkowany z myślą o rynku azjatyckim i europejskim w indyjskich zakładach w Bawalu, choć wersja sprzedawana w Kanadzie montowana będzie w USA, w Kansas City, to jednak z azjatyckich części.
Harley podkreśla, że jest to bardzo dobry motor dla osób zaczynających przygodę z jednośladami. Street jest nową konstrukcją napędzaną V motorem względnie prostym, ale chłodzonym cieczą.
W pracach nad streetem Harley wykorzystał wyniki sondaży przeprowadzanych na całym świecie. Nowy model przypomina też nieco kultowego 1977 XLCR cafe racer. Wielką zaletą zwłaszcza dla tych z nas, którzy dosiadają motorów od niedawna, po raz pierwszy, jest nisko umieszczone siedzenie – 710 mm. Jeśli nie urodziliśmy się w Azji i mamy wrażenie, że nogi zginają się nam przez to w pałąk, możemy sobie dokupić nakładkę Tall Boy, która podniesie nam pośladki o 4 cm nad ulicę.
Oczywiście azjatycką produkcję można krytykować na wiele sposobów, a to że farba nie ta, a to że gdzieś tam wystają pęki kabli, nie zmienia to jednak faktu, że dostajemy harleya w cenie "chińczyków". A motor, który daje cudowną satysfakcję na drodze – sprzęgło jest przyjazne dla początkujących, a sześciobiegowa skrzynia rozpędza nas bez wysiłku. Jazda po mieście nie jest męcząca, nisko usytuowanie siedzisko pozwala z pewnością siebie posuwać się w korkach.
I nie tylko, bo do 60 mil na godz. rozpędzimy się w 4,6 sekundy. Wspomniany silnik dwucylindrowy daje 58 KM mocy. Spalanie – 5,8 litra na sto.
Minus! No, Panie, Panowie, niestety harley kojarzy się nam z warkotem, a raczej dudnieniem standardowego chłodzonego powietrzem silnika V. Street niestety nie jest w stanie nikogo obudzić nad ranem. No chyba że dołożymy jakiś zmyślny tłumik.
Za to wszyscy podkreślają, że street prowadzi się jak dziecko za rękę, i to przy minimalnych prędkościach.
Zatem jeśli mamy w domu odpowiednio dojrzałe latorośle, możemy pokusić się o taki prezent tak dla chłopców, jak i dla dziewczynek!
A teraz coś dla tych, którzy motocykle kochają miłością trochę bardziej dziką. Tak, wiem, że na streeta można narzekać – a to że bąbelki farby są na malowaniu rączek, a to że zawieszenie takie nijakie, a to że podnóżek nie w tym miejscu co trzeba.
Ale popatrzmy na rzecz w ten sposób – za nieco ponad 7 tysięcy dostajemy harleya – znaczek już mamy i spokojnie w miarę zasobności portfela możemy naszego bajka ładnie kastomizować – na przykład odkorkowując silnik ładnym tłumikiem, który zamieni poszum na standardową harleyową rąbankę. Jak powiedziałem, motor dobrze trzyma się drogi nawet przy prędkościach powyżej 120 km na godzinę, pięćdziesiąt kilka koni pozwala poczuć wolę mocy. A sylwetka jest zupełnie niezła.
A zatem mamy do dyspozycji zgrabne ciało i potrzeba tylko trochę akcesoriów i zabiegów kosmetycznych, by uczynić z niego królową nocy.
A że jest to na "chińskich częściach"...
No, takie mamy czasy, że na chińskich częściach to dzisiaj wszyscy jeżdżą nawet BMW. Harley Davidson od 1978 roku sprzedaje na tym kontynencie najwięcej motocykli. Czasy się zmieniają i choć może street nie zachwyci emeryta z pokolenia wyżu demograficznego, który chciałby, żeby mu żelazo łomotało między nogami, to jednak jest to motocykl wart grzechu.
O czym Państwa zapewnia wasz Sobiesław