Japończycy nie starali się wyważać otwartych drzwi czy wymyślać prochu na nowo, po prostu sięgnęli po archetyp amerykańskiego czopera z wysuniętym do przodu przednim kołem, podniesioną kolumną kierownicy wydłużonymi amortyzatorami i dwucylindrowym silnikiem w układzie V.
Do tego dołożono typową sylwetkę, czyli cieńsze dwudziestojednocalowe przednie koło i nisko osadzone siedzenie motocyklisty, rozwiązania, które rutynowo stosuje się w cruiserach.
Fury napędza zmodernizowana wersja VT 1300, gdzie 38-milimetrowy gaźnik został zastąpiony wtryskiem paliwa; gdzie zmodyfikowano głowice oraz system wydechowy. Silnik chłodzony jest cieczą i podłączony do 5-biegowej skrzyni biegów o bardzo wyrównanych przełożeniach.
Jak można się domyślić, motocykl od razu zyskał wielu sympatyków, tym bardziej że towarzyszy mu opinia niezawodności związana z japońskim producentem. Jednostka napędową pozwala uzyskać moc prawie 60 KM przy 4300 obr./min, zapłon jest elektroniczny, spalanie 5,9 l na 100 km.
Honda fury produkowana jest od 2009 roku, kiedy to na targach w Chicago pokazano model 2010. Do dzisiaj jest sprzedawana nie tylko tu, w Kanadzie, ale również w Australii i Nowej Zelandii, w Indiach, Afryce Południowej, Wielkiej Brytanii czy w Północnej Irlandii. Jest to motocykl ładny, niezbyt ciężki i bardzo ergonomiczny, przyjemnie się na nim siedzi, co pozwala na wielogodzinną jazdę.
Oczywiście wiem to, cytując innych, bo jak to już kiedyś tutaj podkreślałem, kocham motocykle miłością platoniczną.
Honda fury waży nieco ponad 300 kg, ma zbiornik paliwa o pojemności 12,8 l, rozstaw kół 1,80 m.
Motor ma wystarczającą moc, żeby czuć się nim w pełni bezpiecznie na autostradzie, a zdrowy, 79-funtowy moment zamachowy już przy obrotach 2250 na minutę, pozwala spokojnie przyspieszać i wyprzedzać. A zatem mamy do czynienia z japońską jakością, zrobioną pod amerykański gust.
Cóż więcej trzeba na jesienne popołudnia?
Przy okazji uczulam na liście leżące na drodze; potrafią być bardziej zgubne od gołoledzi, a zatem nie zapominajmy, że „spacerując”, jesteśmy uczestnikami ruchu drogowego, a na drodze nie wolno bujać w obłokach, bo można się w nich znaleźć naprawdę; przed czym przestrzega
Wasz Sobiesław